Bóg obecny jest w ludzkim życiu i świecie od samego początku. Uważany jest za Stwórcę, Absolut, tego, kto decyduje o losie każdego człowieka i biegu historii. Bogowie są obecni już w starożytnych mitologiach. W Grecji np. wierzono w wielu bogów (politeizm), którzy choć byli nieśmiertelni i mieszkali na Olimpie - podobni byli do ludzi, posiadali ich wady i ułomności. Dopiero wielkie religie monoteistyczne, a wśród nich chrześcijaństwo wprowadzają postać jedynego Boga-Stwórcy.

Człowiek może się zachwycać jego dziełem (np. "Czego chcesz od nas, Panie" Jana Kochanowskiego, franciszkańska afirmacja życia), szukać pomocy, znaku obecności, wątpić, a nawet bluźnić. Bunt wobec Stwórcy jest również wyrazem poszukiwania. Niezgoda na świat, istniejące zło, obarczanie winą Boga to częste motywy literackie, szczególnie widoczne w romantyzmie i modernizmie.

Najbardziej znanym romantycznym adwersarzem Boga jest mickiewiczowski Konrad z III części "Dziadów". W przeszłości - nieszczęśliwy romantyczny kochanek (Gustaw), samobójca - przekształca się w poetę, wojownika o sprawę narodową. Jego postać odnajdujemy już w prologu: "Ja śpiewak, - i nikt z mojej pieśni nie rozumie". W scenie więziennej mówią o nim współbohaterowie:

"Umarłbym dziesięć razy, byle cię raz wskrzesić

Ciebie, lub ponurego poetę Konrada,

Który nam o przyszłości, jak Cygan, powiada";

"Kocham cię, boś ty podobny także do butelki:

Rozlewasz pieśni, uczuciem zapałem oddychasz,

Pijem, czujem, a ciebie ubywa - usychasz".

I taki właśnie samotny, niepokorny, wewnętrznie sprzeczny, targany gwałtownymi uczuciami bohater podejmuje walkę z Bogiem.

Scena I ukazuje Konrada wśród przyjaciół, współwięźniów, którzy korzystając z życzliwości strażnika zbierają się, by "przepędzić wieczór świętej Wigiliji razem". Mimo obecności ludzi bohater jest samotny, zamknięty w sobie, nie potrafi, a może nie chce rozmawiać z innymi (nieco później wypowie przecież znaczące słowa: "Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?"). Pieśń Jankowskiego, rozpoczynająca się słowami "Nie uwierzę, że nam sprzyja" wzbudza w Konradzie emocje. Bohater protestuje przeciw jej bluźnierstwu i nie jest to powodowane religijnością: "Dawno nie wiem, gdzie moja podział się wiara?". Cechuje go natomiast wielki kult dla imienia Maryi. O północy ("Północ jego godzina") poeta rozpoczyna tzw. małą improwizację. Przy akompaniamencie fletu zaczyna pieśń:

"Wznoszę się! Lecę! Tam, na szczyt opoki-

Już nad plemieniem człowieczem,

Między proroki".

Ten maksymalizm, romantyczne przekonanie o wielkości artysty towarzyszyć mu będą w Wielkiej Improwizacji, w czasie walki z Bogiem.

Mała improwizacja przekształca się w "pieśń szatańską", jak mówi ksiądz Lwowicz:

"Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga

Z Bogiem i choćby mimo Boga!".

Jest doskonałym przygotowaniem do ostatecznej walki poety ze Stwórcą.

Konrad zmuszony jest przerwać wizję przyszłej Polski. Natchnienie i proroczy trans załamują się, obraz mąci, a wzrok nie umie sięgnąć przyszłości. Jak mówi sam bohater "kruk - myśli moje plącze!". Słuchacze opuszczają celę, osłabiony fizycznie i emocjonalnie poeta "zostaje sam jeden". Natchnienie powraca w przytoczonych wcześniej słowach: "Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludu". Otóż, Konrad chce stać się dla ludzi Prometeuszem, wybawcą, wyzwolicielem. Mimo sprzeczności ("Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie') wierzy w boskie posłannictwo poezji, mierzy się z Bogiem:

"Ja mistrz wyciągam dłonie!

Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie.

(...)

Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,

Cóż Ty większego mogłeś zrobić - Boże?".

Apogeum dumy, próżności, romantyczny kult poety i poezji. A stąd już tylko krok do bluźnierstwa. Nie na poczuciu twórczej mocy kończy się bowiem improwizacja Konrada. Wierzy on w kosmiczny zasięg swojej pieśni, ufa, że potrafi narzucić - podobnie jak swojej twórczości - porządek naturze. Władanie słowem i naturą nie zaspokajają ambicji poety, pragnie on przewyższyć Boga w dziele tworzenia. Świat Stwórcy jest niedoskonały, panują w nim: cierpienie, krzywda, zło. Bohater żąda więc do Boga: "daj mi rząd dusz! - tak gardzę twą martwą budową,

Którą gmin światem zowie i przywykł ją chwalić".

Kieruje się prometejskimi intencjami, pragnie stworzyć "pieśń szczęśliwą', lecz duma i maksymalizm doprowadzają go do klęski. Konrad współodczuwa cierpienie milionów, pragnie zaprowadzić w świecie porządek, sprawiedliwość, wykreślić krzywdę i cierpienie, ale jego egoizm przeczy tym szlachetnym dążeniom.

Kreśli przed nami wizję zimnego, obojętnego Boga deistów, Stwórcy, logika, dla którego cierpienie narodów to tylko "zawiłe zrównanie rachunku".

Coraz wyraźniej bluźni, podkreśla obojętność Boga wobec ludzkiego cierpienia, wobec paradoksów historii:

"Zrozumiałem, coś Ty jest i jakeś Ty władał.

Kłamca, kto ciebie nazwał miłością,

Ty jesteś tylko mądrością";

"Cierpię, szaleję - a Ty mądrze i wesoło

Zawsze rządzisz,

Zawsze sądzisz,

I mówią, że ty nie błądzisz".

Konrad zakłada nawet, że Bóg stworzył świat bez miłości, uczuć brakuje mu również we władaniu ludźmi.

Natchniony poeta chciał ujrzeć przyszłość, a zobaczył własny upadek. Klęskę poetyckiej pychy i ludzkiego rozumu. Ogarniają go zwątpienie, rozpacz, szaleństwo. Miłość do ludzi i świata przeczą miłości własnej, egoizmowi. Samotnik, indywidualista chce nazwać Boga ... carem. Bluźnierstwo to wypowiada w jego imieniu diabeł. Słowo to odbiera więc bohaterowi własną osobowość, własną twarz. Stanowi dowód jego klęski.

Pełne dramatyzmu i skrajnych uczuć są również spory modernistów z Bogiem. Wadzi się z Nim - jak sam mówi Jan Kasprowicz, autor hymnów, które powstały w dojrzałym okresie twórczości i tworzą dwa tomy: "Ginącemu światu" i "Salve Regina".

Hymn "Święty Boże, Święty Mocny" nawiązuje do powszechnie znanej pieśni błagalnej, tzw. suplikacji. Jest on próbą odpowiedzi na dręczące człowieka pytania: dlaczego istnieje zło, dokąd zmierza świat? Zgodnie z założeniami modernizmu dominuje w nim pesymizmkatastrofizm, czyli przekonanie o nieodwracalnej katastrofie. Człowiek jest zmęczony życiem, prosi więc Boga o opiekę. Błagania wszystkich ludzi wyraża tutaj sam poeta. Kiedy Pan nie odpowiada, człowiek zwraca się do szatana. W zakończeniu wiersza rozpaczliwie wzywa księcia mroku i zła:

"Szatanie!

Kop mi samotny grób,

Na opuszczonym łanie, u krzyża czarnego stóp (...)".

Jaki jest więc Bóg z hymnu Kasprowicza? Jest On wszechmocny, potężny, lecz nieczuły, obojętny, bezlitosny dla człowieka. Nie odpowiada na jego wołanie. Nie reaguje na prośby, ale i zarzuty, żądania, rozkazy.

Podobnie jak w Konradowskiej wizji jest to bezosobowy, zimny Bóg deistów, stwórca świata, obojętny na ludzki los, akceptujący (a nawet odpowiedzialny!) za wszechobecne zło, tryumf grzechu i cierpienia.

Charakter tego Boga doskonale ocenia krytyk literacki Julian Krzyżanowski, pisząc, że w katastroficznym, pełnym śmierci i "śmiechu szatana" pejzażu "włada obojętny On, Bóg, (...) głuchy na rozpaczliwe jęki suplikacji, na wołania ginących".

To oddalenie, dystans Stwórcy prowokują człowieka do bluźnierstw:

"Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!

Zgarnij ze siebie tę bożą

Tę władającą moc, co nad wiekami

Niewygaszona płomienieje zorzą

I światłość daje światom,

I światy w swoim ogniu na popioły trawi!".

Kasprowicz stawia przed Bogiem zasadnicze pytania, formułuje istotne zarzuty. Nędza świata, panoszący się w nim grzech, zło - to - według autora "Hymnów" - dzieło Stwórcy, uzurpującego sobie prawo do sądu nad człowiekiem. Dlatego w "Dies irae" padają jakże bluźniercze słowa:

"Przede mną przepaść, zrodzona przez winę,

Przez grzech Twój, Boże! ... Ginę! ginę! ginę!".

Tematem wiersza jest koniec świata i Sąd Ostateczny. Utwór nawiązuje do hymnu mszalnego Tomasza z Celano, śpiewanego w dzień zaduszny. Grzech i zło rozpatrywane są tutaj jako zagadnienie ogólno etyczne i społeczne - ludzkie nieprawości, krzywda kształtują przecież stosunki społeczne.

Wiersz ma wyjątkowo bluźnierczą wymowę. Kasprowicz nazywa w nim Boga "źródłem zdrady", "przyczyną grzechu, zemsty, rozpaczy szaleńczego śmiechu". Podkreśla Jego odpowiedzialność za istnienie zła:

"Nic, co się stało pod sklepem niebiosów,

bez Twej woli się nie stało!

Kyrie elejson"

Kasprowicz solidaryzuje się w "Dies irae" oraz "Święty Boże, Święty Mocny..." z cierpiącymi ludźmi, buntuje wobec obojętnego Stwórcy (postawa prometejska).

Można zrozumieć intencje Konrada i podmiotu lirycznego hymnów Kasprowicza, trzeba jednak zaznaczyć, że ich stronniczy bunt nie jest sprawiedliwy. Poeci dostrzegając w Stwórcy źródło zła, zapominają o najprostszej (wyrażonej przez XX-wieczną poetkę Annę Kamieńską) prawdzie: "Bóg jest dla nas zawsze, tylko my nie zawsze jesteśmy dla Boga".

Bunt jest ...naturalnym sposobem poszukiwania Najwyższego i w obu przypadkach ma przemijający charakter. Mickiewicz wprowadza do "Dziadów" postać pokornego księdza Piotra, Kasprowicz przestaje się wadzić z Bogiem w "Księdze Ubogich", a nawet już w "Salve Regina" i "Hymnie św. Franciszka".