O czasach, w którym przyszło nam żyć, lubimy myśleć, że są okresem panowania rozumu i rozsądku nastałego po wiekach barbarzyństwa i ciemnoty. Jednakże, jak się okazuje, nie jesteśmy wcale pozbawieni pewnych uprzedzeń, które były charakterystyczne dla naszych przodków. Dotyczy to szczególnie sposobu myślenia o kobietach. Były i są one traktowane jako ludzie "gorszej kategorii" w porównaniu z mężczyznami. Takie wyobrażenie statusu kobiety przynosi już Bibliaopowieść o tym, co wydarzyło się w Raju. Pierwszym był Adam, dopiero później pojawiła się Ewa, zapewne jako jeden z rodzajów "ubogacenia" życia mężczyzny. Zatem już w tym micie kobieta została zepchnięta do drugiego rzędu. Jednakże jeżeli przyjrzymy się sprawie nieco bliżej, to zauważymy, iż często, jeśli nie zawsze, czynnikiem sprawczym, który napędza działania mężczyzn, jest waśnie płeć słabsza. Dotyczy to szczególnie świata artystów i pisarzy. Mało który nie przyznawał się do posiadania jakiejś muzy (oczywiście jeśli jego orientacja seksualna na to pozwalała). Natomiast postacie kobiece kreowane w ich dziełach są bądź wyrazem tkwiących w nich fobii i uprzedzeń, które każą tworzyć im bohaterki demoniczne, wiodące mężczyzn do zatraty, bądź marzeń o ideale, który nigdy nie może zostać osiągnięty, a na pewno nie przez mieszkanki tego świata. W każdym razie rola kobiety w literaturze, a także poza nią, wydaje się obecnie rosnąć, mimo iż nie odbywa się to bez oporów, szczególnie pośród mężczyzn. Trudno wszakże ustąpić miejsca w pierwszym rzędzie komuś, kogo dotąd nie zwykło się uważać za pełnoprawnego człowieka. Czyż nie?

Poruszoną w początkowych partiach tej pracy kwestię kobiety, jako siły napędzającej działania mężczyzn, warto nieco rozwinąć, gdyż na pierwszy rzut oka sprawa może nie być oczywista dla wszystkich. Zerknijmy zatem do czasów zarania naszej cywilizacji. W Raju to waśnie Ewa okazała się tą, która przez swą ciekawość, pobawiła nas wiecznej szczęśliwości. To ona była i jest odpowiedzialna za zmianę statusu człowieka: z bytu wyróżnionego pośród stworzenia staliśmy się bytem upadłym. Jakkolwiek by jednak oceniać jej postępek, to wszakże ona jest sprawczynią działań podjętych przez Adama (wyraża to symbol podania mu jabłka). Tracimy Boską doskonałość, ale w zamian zyskujemy wolność oraz samowiedzę o sobie. Widzimy zatem, że kobieta dzięki swemu pięknu jest w stanie "przymusić" mężczyznę do działań zgodnych z jej intencjami. Jawi się więc ona jako osoba silniejsza pod względem psychicznym od niego, bardziej subtelna pod względem stosowanych metod. Na jej przykładzie dobitnie wiać, że siła umysłu koniec końców zawsze wygra z siłą mięśni. Dlatego też, w mej opinii, w KsiędzeRodzaju znajdujemy pierwszy przykład na to, jak kobieta skazana na bycie ta drugą, jest w istocie swej tą pierwszą i najważniejszą.

Pewne podobieństwa z postacią Ewy wykazuje Pandora, jedna z heroin greckiej mitologii. Ten twór bogów, zasłany ludziom by mogli zakosztować wszystkich możliwych i niemożliwych plag i nieszczęść, analogicznie jak bohaterka rajskiej opowieści okazuje się być katalizatorem przemian zachodzących w świecie. I tych dobrych, i tych złych. Złe są oczywiście nieszczęścia, które nas spotykają, ale dobre bywają ich skutki. Dzięki nim wszakże jesteśmy w stanie docenić w pełni potęgę dobra, a także być wolnymi, gdyż to gwarantuje wyłącznie sytuacja wyboru (albo dobro, albo zło). Obydwie panie sportretowane powyżej poprzez swą ciekawość i nietuzinkowość są więc gwarantem rozwoju ludzkości.

Obraz kobiecości bywa jednak jednoznacznie negatywny. W "Iliadzie" postać Heleny jawi się właśnie w ten sposób. To ona byłą przyczyną wybuchu wojny, której konsekwencją stało się zniszczenie grodu Priama. Na przykładzie jej losów dobitniej przekonujemy się jak ogromy i destrukcyjny może być wpływ kobiety na mężczyzn. Wszakże gdyby Parys nie zakochał się w Helenie i gdyby jej nie uprowadził, to zapewne po dziś dzień Troja wznosiłaby dumnie swe mury ku niebu.

Jednakże najbardziej niechętne kobiecie głosy odnajdujemy w literaturze modernizmu. Wyobraźnie poetów i pisarzy tego okresu zaludniają przeróżnego rodzaju famme fatale, upiorzyce, modliszki i żeńskie odmiany demonów. Taki sposób kreowania postaci kobiecych w swych utworach był szczególnie właściwy dla "proroka Młodej Polski", Stanisława Przybyszewskiego. To wokół niej ogniskują się wszelkie działania mężczyzn i to ona jest wszechwładną władczynią. Tak oto opisał ją w swym poemacie prozą "Z cyklu Wigilii": "I chwyciłaś mnie w Twe ramiona, spętałaś mnie ciężkimi zwojami Twoich włosów. Jedną ręką zerwałaś gwiazdę, że spadła i z sykiem zatonęła w Cichym Oceanie, drugą zdajesz się chwytać krańce ziemskiego globu, by ponieść w kosmiczną nieskończoność, gdzie przestrzeń staje się głupim urojeniem, a czas sam siebie w ogon gryzie, bo się rozpostrzeć nie może."

Tak przedstawiana kobieta staje się przedmiotem pożądania mężczyzny, który wabi go niemalże na sposób magiczny, a niemożność posiadania jej przyprawia o najstraszliwsze katusze. Nierzadko zatem kobieta jest: "(...) niedościgłym snem, który noc księżycowa, pijana szałem i rozkoszą śpiewa na lśniących roztoczach wód.".

Ale u Przybyszewskiego jest kobieta również samicą, ograniczoną do własnej seksualności istotą, która pragnie wyłącznie zaspokojenia własnych rządz. Dlatego też często jest przyrównywana do modliszki, która swego partnera pożera po odbytym stosunku. To także wysłanniczka szatana wiodąca "niewinnych" ku wiecznemu potępieniu, wampirzyca wysysająca z mężczyzny jego duszę. Z drugiej jednak strony pojawiają się u niego obrazy kobiet (Madonn), które przedstawiają je jako przewodniczki przedstawicieli "pierwszej płci" ku głębszym wymiarom bytu, których oni nie mogliby bez nich odkryć. Dzięki nim artyści są w stanie przekraczać wciąż nowe horyzonty twórcze. Kobieta zatem u Przybyszewskiego jest uosobieniem zła, ale i symbolem mocy twórczej mężczyzny.

Często u różnych autorów można dostrzec chęć stworzenia postaci męskiej, która byłaby uosobieniem wszelkich cnót, uzupełnieniem zaś dla niego miałaby być przeciętna, niczym szczególnym nie wyróżniająca się kobieta. Przykładem wręcz wzorcowym jest tu Bolesław Prus i jego "Lalka". To Wokulski ma być w niej pierwszoplanowym bohaterem, wokół którego ogniskuje się fabuła, ale w czasie trwania akcji utworu na plan pierwszy, w mej opinii, zaczyna wysuwać się Izabela Łęcka. To stwierdzenie może budzić kontrowersje, gdyż zwykle postrzega się ją jako zepsutą istotę, która jest o tyle ważna, że wpływa zasadniczo na losy głównej postaci powieści. Ale jeżeli popatrzymy na nią bez uprzedzeń, to zauważymy, że jest to normalna, może nieco kapryśna, dziewczyna, pragnąca znaleźć szczęście w miłości, a o to, że poszukiwanym przez nią ideałem nie jest akurat Stanisław Wokulski, mimo jego cnót i zalet, trudno stawiać jej zarzuty. Pascal wszakże pisał, że serce ma swe prawa, których nie zna rozum. Jeżeli natomiast stawia się jej zarzut, że wykorzystywała miłość mężczyzny do poprawy sytuacji finansowej swej rodziny, to czy rzeczywiście jest w tym coś złego? Czy nie jesteśmy zobowiązani dbać o swych najbliższych? Zresztą Wokulski nie był do niczego zmuszany. Co więcej, wydaje się, że to ona doznaje większych krzywd od niego, a nie na odwrót. Wystarczy prześledzić na kartach powieści. to, w jaki sposób on myśli o niej. Traktuje ją jak jeszcze jeden towar ze swego sklepu.

Literatura oświeceniowa nie jest zbyt przychylnie nastawiona do kobiet, być może, wiąże się z jej ostro satyrycznym i dydaktycznym zacięciem. Wszakże na plan pierwszy wysuwają się niej wątki polityczne, problem naprawy Rzeczpospolitej, a tą, oczywiście, trzeba zacząć od jej obywateli.

Przykładem na to może być satyra Krasickiego "Żona modna", w której autor w karykaturalny sposób przedstawił postać kobiety owładniętej potrzebą naśladowania wszelkich nowinek płynących do Polski z salonów Paryża. Prowadzi to dość absurdalnej sytuacji, w której obca forma nie zbytni nie pasuje do rodzimej treści. Poza tym wszystkie te fanaberie prowadzą do ruiny finansowej jej męża.

Podobną do "żony modnej" bohaterką jest Starościna z "Powrotu posła" Juliana Ursyna Niemcewicza. Ona również ponad wszystko ceni sobie życie salonowe oraz zbytek i luksus. Nie przeoczy żadnej okazji by być w centrum uwagi, a komplementy jej prawione, nawet te naciągane, stanowią o wartości człowieka, z którym przyszło się jej zetknąć.

Obydwie te postacie kobiece są raczej zdecydowanie odpychające, ale warto tu przypomnieć, że literatura oświeceniowa zajmowała się człowiekiem w ogóle, pewnymi typami charakterów, mało natomiast w niej było postaci pełnokrwistych, nie poddanej "obróbce" rozumu. Stąd należy do tych kreacji odnieść się z pewnym dystansem, gdyż, być może, więcej w nich się zawiera stereotypów niż prawdy.

Bez wątpienia pełnokrwistą kobietą jest natomiast Telimena (Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz"). Ta bywalczyni salonów Petersburga jest jedną z największych, jeśli nie największych, kobiet - kusicielek, jakie odnajdujemy na kartach literatury polskiej. Jej sposób bycia, każdy gest, spojrzenie rzucone spod długich rzęs, ruch dłoni, to nieustanna prowokacja wymierzona w płeć przeciwną. Będąc świadomą swego uroku i wpływu, jaki on wywiera na mężczyzn, korzysta z tego w pełni, aczkolwiek nie bez pewnych ograniczeń. Jej charakter jest zmienny, kapryśny, łatwo ulegający nastrojowi chwili, jednocześnie jednak stąpa ona twardo po ziemi, wiedząc na co pozwala jej pozycja w hierarchii społecznej oraz niemłody już wieku. Dlatego zapewne jawi się ona mężczyznom jako istota nieco tajemnicza i godna podjęcia starań o jej względy. Oczywiście, nie brak Telimenie próżności, która sprawia, że szuka ona potwierdzenia swej kobiecości u młodszych mężczyzn, w tym Tadeusza. Koniec końców jej wybrankiem zostaje Hrabia, mężczyzna dojrzały, który jest w stanie zapewnić jej byt na odpowiedni poziomie. Takie kobiety nie często pojawiają się na kartach naszej literatury, gdzie dominują bladolice heroinie rzucające się w fale na wieść o śmierci ukochanego. Zapewne dlatego Telimena jest tak fascynująca.

Pod pewnymi względami podobną do Telimeny jest Lady Makbet (William Szekspir "Makbet"). Ona również jest zręczną manipulatorką, której przykrawanie męskich dusz do własnych potrzeb nie sprawia najmniejszej trudności. Jednakże tutaj owa manipulacja przyjmuje mroczny i tragiczny wyraz, jakże odmienny od niewinnych zabiegów bohaterki "Pana Tadeusza". Lady Makbet jest bowiem w dramacie Szekspira czynnikiem, który uruchamia tragiczną lawinę zdarzeń. Owładnięta rządzą posiadania władzy wywiera na męża wpływ, który prowadzi go do popełnienia morderstwa na swym suwerenie, co w pewnym sensie upodabnia ją do postaci Ewy (kobieta przyczyna grzechu). Równocześnie to ona podtrzymuje chwiejny charakter Makbeta na ciernistej ścieżce, na która oboje wkroczyli, bez niej zapewne szybko by upadł, nie doprowadzając swych planów o koronie do skutku. Mimo wszystko tkwi w niej jakieś źdźbło honoru, które sprawia, że popełnia samobójstwo przytłoczona ogromem swej winy.

Współczesność przynosi nam na kartach literatury postacie kobiece, które wysuwają się, nareszcie, na plan pierwszy, jednak lepiej by było, gdyby niektóre z nich zostały w drugim rzędzie. Taką właśnie kreacją literacką jest Bridget Jones, której jedynymi zmartwieniami są pogoń za rozrywką i brak stałego mężczyzny, mimo już "zaawansowanego", trzydziestoletniego, wieku. Jest ona w swych poszukiwaniach idealnego partnera, lub partnera w ogóle, z jednej strony nieodparcie zabawna, z drugiej natomiast żałosna, stanowi bowiem bardzo infantylny obraz kobiety współczesnej, na której osobowość składają się wyłącznie kosmetyki, zakupy wciąż coraz nowych i niepotrzebnych ubrań oraz emocjonalność na poziomie Harlequina. Taki obraz kobiety jest raczej projekcją szowinistycznych męskich wyobrażeń o tym, kim ona jest, a nie rzeczywistym opisem jej natury. Dziwić może w tym kontekście, że książkę o przygodach Bridget Jones napisała właśnie jedna z przedstawicielek płci pięknej.

W powyżej zaprezentowanych i scharakteryzowanych postaciach kobiecych zamieszkują różne dusze, i te anielskie, i te diabelskie, co tylko stanowi potwierdzenie faktu, że kobieta jest skomplikowanym stworzeniem, którego istoty nie da się określić za pomocą kilku przymiotników. Tym, co je łączy jest drugorzędność ról, nie licząc panny Jones, jakie im przypisywano w omówionych dziełach literackich. Jeżeli jednak nie uznamy, że aktor drugoplanowy jest czymś z definicji gorszym od pierwszoplanowego, to będziemy mogli dostrzec istotność ich pojawienia się na scenie literatury. Czyż bowiem nie jest tak, że często o charakterze danego dzieła nie stanowi jego główny bohater, ale ci którzy poruszają się za jego plecami? Czyż nie jest tak, iż ci, którzy stoją na uboczu, nie wydają się bardziej interesujący i tajemniczy? Czy wreszcie kobieta nie jest właśnie taką zagadkową, w pełni nieodgadnioną istotą? Może zatem lepiej, że nie zawsze pojawiała się ona w rolach pierwszoplanowych, szczególnie gdyby miałyby być to role pokroju Bridget Jones.