Hanna Krall

Zdążyć przed Panem Bogiem - pytania i odpowiedzi

Kogo uratował Marek Edelman? 

W „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall możemy przeczytać o kilku historiach konkretnych osób, które uratował Marek Edelman. Ocalił on wiele istnień podczas likwidacji warszawskiego getta. Był jednym z dowódców Żydowskiej Organizacji Bojowej, ale najpierw pełnił funkcję gońca w szpitalu, dzięki czemu mógł się swobodnie poruszać po getcie i z niego wychodzić (posiadał specjalną przepustkę). Edelman stawał przy bramie na Umschlagplatz (był to plac w getcie, na który spędzano Żydów, aby wywieźć ich do obozów koncentracyjnych. Znalezienie się na placu w zasadzie równe było wyrokowi śmierci) i oficjalnie wyprowadzał stamtąd chorych. Ponadto miał ratować przede wszystkim tych, którzy mogą się jakoś przydać organizacji.  

W taki sposób wyprowadził czterokrotnie pewną Zosię, która była łączniczką. Innym razem uratował parę – młodego drukarza i łączniczkę. Zaraz po tym chłopak zdołał wydrukować gazetkę, a dziewczyna ją rozkolportować, po czym oboje zginęli. On w powstaniu, a ona na Umschlagplatzu. Edelman twierdzi, że nie ma sensu zastanawianie się, czy warto ich było ratować, skoro i tak Niemcy doprowadzili do ich śmierci.  

Podobnych sytuacji było więcej. Marek Edelman wspomina historię Poli Lifszyc, którą uratował z Umschlagplatzu, po czym następnego dnia dziewczyna wróciła tam, dowiedziawszy się, że zabrano jej matkę. Wolała śmierć u jej boku niż życie bez niej. Rozmówca podkreśla, że Pola miała szansę uratować się i żyć po tamtej stronie muru, ponieważ była młoda i ładna, a jej typ urody kompletnie nie zdradzał jej pochodzenia. Porównuje ją do Korczaka, którego historię wszyscy znają, podkreślając, że byli ludzie, którzy sami wybierali śmierć, ze względu na innych.  

Działania Marka Edelmana uratowały życie wielu osobom, często anonimowym, których nazwisk nie pamiętano, ale których los odwrócił się dzięki jego odwadze. Z drugiej strony mężczyzna wspomina, że w pewnym sensie odesłał na Umschlagplatz 400 tys. ludzi, nie mając innego wyjścia.  

Kim był Marek Edelman w getcie? 

Marek Edelman, którego historię przedstawiła Hanna Krall w „Zdążyć przed Panem Bogiem”, w warszawskim getcie był jednym z najważniejszych przywódców oporu, działaczem Bundu – żydowskiej socjalistycznej partii robotniczej – oraz członkiem i dowódcą Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). Pełnił również funkcję gońca szpitalnego, wyprowadzając chorych z Umschlagplatzu i ratując w ten sposób wielu mieszkańców getta. Choć miał zaledwie 20 lat, odegrał kluczową rolę w organizowaniu walki zbrojnej przeciwko niemieckim okupantom.  

Podczas powstania w getcie warszawskim w 1943 roku dowodził jednym z oddziałów ŻOB w rejonie fabryki szczotek (jak mówi Edelman: „Nasz teren to było tak zwane getto fabryki szczotek – Franciszkańska, Świętojerska, Bonifraterska”). Wieczorem pierwszego dnia powstania Niemcy wysłali w kierunku powstańców trzech żołnierzy z białymi kokardami, którzy nakłaniali do zawieszenia broni. Edelman wydał rozkaz strzału do nich wbrew międzynarodowym normom. Twierdzi, że nie żałuje swojej decyzji, ponieważ ów parlamentariusze byli tymi samymi osobami, które zabijały mieszkańców getta i wywoziły ich do Treblinki.  

Gdy dowódca powstania, Mordechaj Anielewicz, popełnił samobójstwo 8 maja przy ulicy Miłej (zbiorowe samobójstwo, w którym życie odebrało sobie 80 osób. Anielewicz najpierw zastrzelił swoją dziewczynę, następnie siebie), Edelman przejął dowództwo nad 40 ludźmi.  

Edelman zdołał przeżyć jako jeden z nielicznych  z warszawskiego getta. Po wojnie opowiedział o tamtych wydarzeniach, choć robił to niechętnie i bez patosu, co przez niektórych było źle odbierane (oczekiwano opowieści o heroicznych czynach). W „Zdążyć przed Panem Bogiem” przedstawia siebie jako świadka, nie bohatera – jako tego, który przetrwał, by mówić za tych, którzy zginęli. Szczerze opowiada o swoich decyzjach i czynach, nawet jeśli mogłyby dziś być źle odebrane.  

Co porusza w „Zdążyć przed Panem Bogiem”? 

„Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall to opowieść o granicach człowieczeństwa, o życiu w cieniu śmierci i o moralnych wyborach, przed którymi stawiani byli Żydzi w czasie wojny. Poruszająca jest nie tyle opowieść o tym, co działo się za murami getta, ile przede wszystkim cała sieć „drobiazgów”, o których wspomina Marek Edelman, będący świadkiem i uczestnikiem tamtych wyrażeń.  

Edelman pokazuje, że w warunkach ekstremalnych nie ma prostych wyborów. Ludzie ratowali innych, a czasem – musieli wybierać, kto przeżyje, a kto nie. Kiedy Niemcy kazali zaprowadzić na Umschlagplatz setki i tysiące ludzi, trzeba było ich wybrać i wysłać na pewną śmierć, aby uratować pozostałych mieszkańców getta. Z drugiej strony przerażające jest to, że początkowo wiele osób sama zgłaszała się do wyjazdu, wierząc okupantowi, że jadą do pracy.  

Poruszające są wszystkie fragmenty, w których Edelman opowiada o konkretnych osobach: o chłopcu spalonym żywcem przez Niemców, o starym Żydzie posadzonym na beczce, któremu Niemcy obcinali brodę, szydząc przy tym niemiłosiernie, o noworodku narodzonym w czasie likwidacji getta, którego pielęgniarka przykryła poduszką, aż przestał płakać, o tym, jak pielęgniarki chowały cyjanek dla najbliższych, aby pomóc im odejść na własnych warunkach, o lekarce, która swój zapas cyjanku podała dzieciom, aby nie musiały cierpieć wywiezione do Treblinki… Poruszający jest wybór Żydów, którzy woleli odebrać sobie życie, niż zginąć z ręki Niemców.  

Wreszcie poruszający jest sam fakt decyzji o powstaniu skazanym na klęskę. Wystarczy porównać liczby, przytoczone w książce: „powstańców jest 220, Niemców – 2090”. Naziści dysponują ogromnymi ilościami broni i sprzętu, lotnictwem, nie mówiąc już o tym, że są dobrze odżywieni, a nie wygłodzeni. „Na jednego powstańca przypada […] 1 rewolwer, 5 granatów i 5 butelek zapalających. Na każdy teren 3 karabiny”. Żydzi wiedzieli, że idą na śmierć, ale była to śmierć w walce. Powstańcy woleli zginąć w boju niż być zapędzeni jak barany do wagonów do Treblinki.  

Kim była Teodozja Goliborska? 

W książce „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall pojawia się postać Tosi, a właściwie Teodozji Goliborskiej, która była lekarką w szpitalu dla dzieci

We wspomnieniach Edelmana pojawia się w kilku fragmentach. Mężczyzna opowiada, jak Tosia ukryła pod froterką pieniądze, przeznaczone na zakup broni. Podczas niemieckiej rewizji nikt nie wpadł na to, że mogą być tam schowane, toteż dzięki jej pomysłowości powstańcy mogli zakupić broń po aryjskiej stronie. Inna sytuacja, którą wspomina, dotyczyła wykupienia od gestapo „Wacława” za perski dywan. Dzięki temu „Wacław” przewiózł pod plombą w zębie raport w postaci mikrofilmu, który trafił do Londynu. Anglicy nie mogli uwierzyć w to, co dzieje się w Polsce, ponieważ wydawało im się to wręcz nieprawdopodobne.  

Ponadto Doktor Goliborska prowadziła wraz z innymi lekarzami przy okazji pracy w szpitalu w getcie badania nad głodem i przemianą materii. Mieli do dyspozycji przerażająco obszerny materiał do obserwacji, jednakże nie udało im się ukończyć przedsięwzięcia ze względu na likwidację getta. Po wojnie Tosia wyjechała do Australii. 

Kogo i jak uratowała Teodozja Goliborska? 

Teodozja Goliborska była lekarką w szpitalu w getcie warszawskim. Mówi o niej wielokrotnie Marek Edelman w rozmowie z Hanną Krall w książce „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Wspomina ją jako osobę mądrą, rozważną i empatyczną. Opowiada na przykład jak Goliborska była oburzona, że szwagier uratował jej matkę, która przyjęła truciznę, aby i tak trafiła kilka dni później na Umschlagplatz. Bez ogródek określa go „kretynem”, wiedząc, że decyzja o samobójstwie miała być wybawieniem z piekła, jakie miało ją czekać. Wielu Żydów w getcie wybierało z resztą tę drogę, a cyjanek był dosłownie na wagę złota. 

Tosia (tak nazywa ją Edelman) wspierała także działania ŻOB. M.in. ukryła pod froterką pieniądze na broń dla powstańców, dzięki czemu nie wpadły w ręce Niemców i zapewne zostały wykorzystane później w walce. Ponadto przymykała oko na to, co robił Edelman jako goniec szpitalny i nie rozliczała go skrupulatnie z obowiązków, wiedząc, że stoi przy bramie Umslagplatz i ratuje Żydów przed pewną śmiercią. Jej najważniejszą zasługą wydaje się jednak uratowanie z rąk gestapo „Wacława”, czyli Henryka Wolińskiego. Udało jej się wykupić go za piękny perski dywan i uwolnić. Jej czyn miał ogromne konsekwencje, ponieważ to dzięki „Wacławowi” świat dowiedział się o wywózkach Żydów z Umschlagplatz do Treblinki. Gdy ukryty pod plombą mikrofilm trafił do Londynu, nie dawano mu wiary. „Wacław” współpracował z także z AK i był jedną z najważniejszych postaci w historii getta warszawskiego.  

Kto oddał numerek życia? 

„Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall to zapis rozmowy autorki z Markiem Edelmanem, który był jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim. Edelman opowiada m.in. o numerkach życia, które w ilości 40 tys. trafiły do Gminy, która miała je rozdysponować pomiędzy mieszkańców getta. Numerek życia stanowiła żółta karteczka z numerek i stemplem Gminy, która gwarantowała pozostanie w getcie i uratowanie przed wywózką do Treblinki. Finalnie okazało się to kłamstwem, ponieważ nawet z numerkami ludzie trafiali na Umschlagplatz, niemniej jednak każdy pragnął mieć ten skrawek papieru, który miał go uchować przed rychłą śmiercią.  

Kilkanaście numerków trafiło do szpitala i zdecydowano, że ma je rozdzielić Anna Braude-Hellerowa, będąca naczelnym lekarzem szpitala. Ustawiały się do niej kolejki. Niektórzy swoje numerki oddawali bliskim, jak np. zrobiła Tenenbaumowa, która dała swój numerek córce Dedzie, mówiąc, że zaraz wróci, po czym połknęła truciznę. Numerek dostała także Frania, ale nie oddała go bliskim. Stojąc w kolumnie szczęśliwców, odpychała do siebie własną matkę, która numerku nie miała. Frania walczyła jednak później w powstaniu warszawskim, ratując co najmniej kilkanaście osób.  

Również Edelman stał się szczęśliwym posiadaczem numerka życia i wspominał, jak ustawiono w kolumnie wszystkich posiadaczy upragnionych karteczek. Zobaczył przyjaciół i przyciągnął ich do siebie, mając nadzieję, że uda ich się uratować. Podobnie postąpili inni, ale na nic się to zdało, bo Niemcy przeliczyli kolumnę i wszystkich powyżej 40 tys. wysłali na Umschlagplatz. W ten sposób kolejne 4 tys. zostały wysłane do obozów. 

Kto dał dzieciom cyjanek? 

W „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall pojawia się także motyw cyjanku, który był upragnionym towarem mieszkańców getta. Edelman wspomina, jak Henryk Grabowski, nazywany „Słoniniarzem” sprzedał Jurkowi Wilnerowi pewnego razu 20 dkg cyjanku, sprawdzając uprzednio na kocie, czy faktycznie działa. Sprzedał go dopiero wówczas, gdy był pewien jakości towaru. Cyjanek miał postać małych, szarych kostek. Żydzi pragnęli go posiadać, aby zażyć go w przypadku aresztowania i umrzeć na własnych zasadach

Najbardziej poruszające spośród wspomnień Edelmana są jednak te, które dotyczą postępowania lekarzy i pielęgniarek, uśmiercających swoich bliskim lub pacjentów, aby oszczędzić im cierpienia i drogi do Treblinki. Opowiada na przykład o tym, jak pielęgniarki podawały śmiertelne zastrzyki swoim rodzicom odnalezionym w tłumie. Większość personelu ukrywała truciznę, aby dać ją swoim bliskim, ale były też wyjątki. Pewna lekarka podała swój zapas cyjanku dzieciom na oddziale w ostatniej chwili przed wejściem Niemców. 

W realiach getta warszawskiego paradoksalnie trucizna w postaci cyjanku stawała się wybawieniem. 

Jak Marek Edelman uniknął śmierci? 

W książce Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem” Marek Edelman opowiada o realiach życia w warszawskim getcie, rozmaitych tragicznych wydarzeniach i niewyobrażalnie trudnych decyzjach, jakie każdego dnia trzeba było podejmować. Jako goniec szpitalny posiadał przepustkę, dzięki której mógł wychodzić za mury getta. Zanosił bowiem krew do badania na Nowogrodzką. W zasadzie za każdym razem mógł uciec z piekła, jakie Niemcy gotowali Żydom, ale nigdy nie przyszło mu to głowy.  

Edelman opowiada o poczuciu obowiązku wytłumaczenia się z tego, że jest Żydem, a jednak przeżył. Wspomina, że do szczęśliwego finału przyczyniło się kilka zbiegów okoliczności. Po pierwsze został posiadaczem numerka życia, dzięki któremu — przynajmniej teoretycznie — pozostawał bezpieczny. Ponadto kilkakrotnie cudem uniknął śmierci. Po tym, jak Inka przed likwidacją szpitala podała dzieciom truciznę, aby uchronić je przed Treblinką, Edelman przeniósł ją do domu, który był już wyczyszczony przez Niemców. Chciał powiedzieć komuś z ich lokalu na Nowolipkach, żeby zabrali ją stamtąd, gdyby cudem przeżyła. Nagle ujrzał go esesman i zaczął strzelać w jego kierunki, ale szczęśliwie spudłował.  

Innym razem złapano go na wóz wiozący Żydów na Umschlagplatz, ale zobaczył go Mietek Dąb, który pełnił służbę w policji. Przyjaciel powiedział Niemcowi, że Edelman jest jego bratem i w ten sposób uratował go od wywózki do obozu. Nawiasem mówiąc, Mietek uratował wiele osób, ale nieszczęśliwie nie zdołał ocalić własnego ojca.  

Ostatecznie Edelmanowi udało się uciec z getta kanałami wraz z kilkoma osobami i 10 maja 1943 r. został przejęty na ul. Prostej, gdzie czekał Krzaczek od Witolda z samochodem, pomagając w dalszej ucieczce. Będąc ocalonym, brał udział również w Powstaniu Warszawskim.  

Jak zmarł Marek Edelman? 

„Zdążyć przed Panem Bogiem” to książka zawierająca przejmującą rozmowę autorki Hanny Krall z Markiem Edelmanem. W jej treści nie ma zatem informacji o śmierci rozmówcy i należy jej szukać w innych źródłach.  

Marek Edelman zmarł 2 października 2009 roku w Warszawie, w wieku 90 lat. Przyczyną śmierci była niewydolność oddechowa. Był jednym z ostatnich żyjących uczestników powstania w getcie warszawskim oraz wybitnym lekarzem kardiologiem i działaczem społecznym. Jego życie było świadectwem odwagi, poświęcenia i nieustannej walki o godność człowieka. 

Po wojnie Edelman nie tylko kontynuował pracę lekarza, ale także angażował się w działalność społeczną i polityczną, przekazując kolejnym pokoleniom pamięć o tragedii Holocaustu i heroizmie żydowskich bojowników. 

Został pochowany na Cmentarzu Żydowskim przy ulicy Okopowej w Warszawie, obok swoich towarzyszy z Żydowskiej Organizacji Bojowej. Jego pogrzeb odbył się 9 października 2009 roku i miał charakter uroczystości państwowej, podczas której oddano hołd jego życiu i dokonaniom. 

Jak Hanna Krall poznała Marka Edelmana? 

W książce „Zdążyć przed Panem Bogiem” nie ma konkretnej informacji na temat okoliczności, w jakich Hanna Krall poznała Marka Edelmana. Aby się tego dowiedzieć, należy sięgnąć do innych źródeł. Geneza tego niezwykłego wywiadu — rzeki jest dość ciekawa, ponieważ można zaryzykować stwierdzenie, że utwór powstał w wyniku pewnego splotu zdarzeń, które były zupełnie niespodziewane. Spotkanie tych dwojga rozmówców nie miało na celu rozmowy o getcie, a autorka wcale nie myślała o napisaniu o tym książki.  

Traf chciał, że na początku lat 70. Hanna Krall pisała tekst o fabrykach, toteż udała się do Łodzi. Przypadkiem przeczytała artykuł na temat nowatorskiej operacji serca, polegającej na wszczepieniu bypassów, przeprowadzonej przez profesora Jana Molla i uznała, że jest to świetny temat na kolejny tekst (pisała wówczas dla „Polityki”). Udało się jej wkrótce spotkać z profesorem i dowiedzieć więcej na temat operacji. To właśnie on zasugerował, że gotowy artykuł powinna dać do przeczytania i merytorycznej oceny doktorowi Markowi Edelmanowi. Tak też się stało.  

W trakcie spotkania w kawiarni Edelman na tyle szybko przeczytał artykuł, nie wnosząc żadnych uwag, że rozmówcy wyczerpali medyczny temat spotkania, nim wypili kawę. Krall, aby uniknąć niezręcznej ciszy, zaczęła kurtuazyjną rozmowę od stwierdzenia, że redakcja, w której pracuje, mieści się na terenie dawnego getta warszawskiego. To wtedy zadała pytanie, które stało się później początkiem pracy nad książką: „Pan był w getcie, prawda?”. Potem zapytała o Anielewicza, uzyskując niecodzienny opis dowódcy, który zresztą później znalazł się w „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Tak rozpoczęła się seria rozmów, które po raz pierwszy zostały opublikowane w czasopiśmie „Odra” w 1976 r., a potem w formie książki w 1977 r.  

„Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall okazało się sukcesem wydawniczym i nie tylko doczekało się licznych wydań, ale także wielu tłumaczeń. Warto dodać, że kolejne wydania były przez autorkę uzupełniane nowymi informacjami. 

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.