Odpowiedzi do zadań z podręczników w apce Skul

pobierz
Arystofanes

Streszczenie szczegółowe

Strepsjades i jego syn Fejdippides śpią w domu. Ojciec budzi się zmęczony zamartwianiem o długi, powstałe z powodu zachcianek syna. Młodzieniec nawet przez sen mówi o wyścigach koni, które są jego wielką pasją. Ojciec ma pretensje do syna, że ten nie interesuje się długami, których nie ma z czego spłacać. Wspomina, jak poślubił pannę z miasta, z rodu Megaklesów, co było jego wielkim błędem. Dodaje, że on – jak przystało na wieśniaka – pachniał serem i winem, a żona – pachnidłami. Przyznaje, że małżonka była pracowita, ale wypomina, że z jej winy syn dostał imię, które w części niesie w sobie konia. On proponował po dziadku, Fejdonida, a ona wymyślała: Kalippida, Chryzippa, Melanippa, aż doszli do kompromisu i dali mu imię Fejdippides. Przez to imię syn czuje tak dużą pasję do koni.

Strepsjades wpada na pomysł, aby wysłać syna na nauki. Budzi go i przekonuje, aby poszedł uczyć się do filozofów, ale młodzieniec ma o nich fatalne zdanie i za nic nie chce się zgodzić. Ojciec mówi, że znajomość argumentów pomoże mu wyjść z długów, ale syn nawet pod groźbami nie chce się zgodzić. Strepsjades nie daje za wygraną i postanawia sam zostać uczniem.

Bohater idzie do domu Sokratesa i wali w drzwi. Otwiera mu Student, który już po chwili zachwala mu mądrość Sokratesa: opowiada, jak filozof mierzył susy pcheł oraz przytacza wywód na temat tego, czy komary bzyczą przodem, czy zadem. Wspomina też o przypadku, gdy podczas medytacji kot z dachu narobił Sokratesowi do buzi. Strepsjades jest coraz bardziej zachwycony postacią filozofa i obserwuje studentów w różnych dziwnych pozycjach w dumalni. Zachwycają go przyrządy astronomiczne, służące do pomiarów, oraz mapy (obawia się, że Sparta leży za blisko Aten).

Wreszcie pojawia się Sokrates, spoglądający na słońce z góry (w górze lepiej mu się medytuje). Strepsjades tłumaczy, po co przyszedł. Filozof po wielu prośbach schodzi na dół i zgadza się nauczać starca. Pokazuje mu boginie – chmury, do których składa modlitewne prośby.

Chór odpowiada w imieniu chmur, które przybywają na wezwanie. Sokrates wyjaśnia, że to głos chmur, które uczą krętactw. Wyjaśnia jakie moce w nich drzemią, dziwiąc się, że starzec o tym dotychczas nie wiedział. Opowiada o tym, że chmury mogą przybierać różne kształty. Strepsjades próbuje rozmawiać z chmurami. Sokrates wyjaśnia mu, że Zeus i inni bogowie nie istnieją, a wszystkie przypisywane im moce należą do chmur. Tak jest z grzmotem (podobne słychać także w żołądku, gdy ktoś za dużo się nażłopie, a potem puszcza gazy) i z piorunem (gdy chmury na siebie wpadną). Chmury chwalą starca za chęć do nauki i obiecują spełnienie obietnic pod warunkiem ich wielbienia. Sokrates wyjawia, że Trójcą jest Chaos, Język Obrotny i Chmury.

Strepsjades chce posiąść umiejętność krasomówstwa, ale ma słabą pamięć, a o umiejętności wysławiania mówi:

„W wymowie półgłówek,

Lecz za to majster od fint i wymówek”.

Sokrates także przyznaje:

„umysł masz, starcze, tępy i zbyt prosty”.

Mimo wszystko podejmuje próbę nauki. Sokrates każe się starcowi rozebrać przed wejściem do dumalni (rodzaj inicjacji dla nowicjuszy). Strepsjades wnosi tapczan.

SZOPKA AKTUALNA

Przodownica chóru przemawia w imieniu poety i opowiada, ile trudu kosztowało go stworzenie tej sztuki. Wspomina o zdobytej niegdyś nagrodzie za sztukę wystawioną pod cudzym nazwiskiem (był wówczas za młody, aby osobiście publikować). Podkreśla, że autor dokonał wszelkich starań, aby jego dzieło spodobało się publiczności i odchodzi od znanych motywów i wątków, szukając wciąż nowych. Krytykuje tych, którzy odwrócili się od wiary w Zeusa i wykorzystują w swoich utworach takie chwyty. On swoje dzieła kieruje do innych odbiorców, którzy kiedyś staną się „znawcami”. Przodownica chóru wyraża prośbę do chmur, by zamilkły i zajęły się swoją pracą, nie mącąc już w głowach nikomu. Półchóry wzywają bogów.

KONIEC SZOPKI

Sokrates nie widzi efektów nauki i mówi wprost:

„Jeszcze mi taki nie trafił się tuman”.

Każe wziąć mu tapczan i wyjść na dwór. Usiłuje rozmawiać ze starcem o miarach (Strepsjades za miarę ma garniec), rytmach (trochej i daktyl to obce słowa dla starca – myśli, że rozmawiają o daktylach do jedzenia) i słowach (Sokrates poucza, że w odniesieniu do płci, należy stosować różne formy, np. ptak i ptaszka). Wreszcie filozof każe Strepsjadesowi położyć się znów na tapczanie i medytować, ale kompletnie mu to wychodzi, ponieważ cały czas myśli o pluskwach, które go gryzą. Sokrates próbuje go zmotywować do szukania argumentów i analizowania sytuacji, ale be skutku. Starzec wymyśla jedynie, że gdyby usunął z nieba miesiąc, wówczas nie płaciłby odsetek, albo gdyby spalił skargi, wówczas dług by zniknął. Na pytanie, co pocznie, gdy przegra proces, odpowiada, że zostanie mu stryczek, ponieważ ze zmarłego nie da się ściągnąć długu. Sokrates nie wytrzymuje i wygania Strepsjadesa ze szkoły.

Chmury podpowiadają zrozpaczonemu starcowi, by szykował syna do szkoły. Strepsjades widzi w tym swoją ostatnią nadzieję. Idzie pewny siebie do Fejdippidesa i nakazuje mu iść na nauki do Sokratesa. Wykłada, że nie ma Zeusa, który został przepędzony przez wir powietrza. Syn nie wierzy w mądrość Sokratesa i nie daje wiary szalonym słowom ojca, zastanawiając się, czy powinien go dać w ręce kuratora, czy szykować już grób. Strepsjades nie przestaje i dalej mówi o ptaku i ptaszce. Jakimś cudem przyprowadza syna przed oblicze filozofa, który nie jest zbyt chętny, aby przyjąć do siebie ucznia. Oddaje głos Argumentom.

INTERLUDIUM

„WYCHOWANIE DAWNE A OBECNE”

Następuje wymiana argumentów pomiędzy staroświeckim Argumentem Prawym i nowoczesnym Argumentem Nieprawym. Słowna utarczka zamienia się w wymianę wyzwisk i rzucanie oskarżeń. Prawy twierdzi, że przeciwnik mąci w głowie młodym i sprowadza ich na złą drogę. Wreszcie przodownica chóru przerywa kłótnię i nakazuje rzeczowe wystąpienia obydwu stron.

Przemowę zaczyna Argument Prawy. Mówi o tradycyjnym wychowaniu, opartym na systemie kar. Chłopcy potrafili się wówczas zachować, uczyli się muzyki i literatury, byli wysportowani i dbali o przyzwoite zachowanie, nikogo nie kusząc wzrokiem czy gestem. Pierwszeństwo młodzi oddawali starszym i nie hałasowali. Potrafili mężnie bronić ojczyzny i oddawać za nią życie. Prawy broni tradycyjnych wartości, ucząc jak szanować rodziców i starszych, nie sprzeciwiać się ojcu, unikać łaźni i wszelkich nieprzyzwoitości, dbać o dobre imię. Dodaje, że takie wychowanie sprawia, że młodzieniec nie jest gadatliwy, ma zdrową cerę, wysportowane ciało, duży zad i małe przyrodzenie, w przeciwieństwie do efektów nowoczesnego wychowania, które tworzy bladych i mizernie wyglądających młodzieńców, wygadanych, z zapadłą piersią, kaczym kuprem i dużym przyrodzeniem.

Głos dodaje Argument Nieprawy, który mówi o sobie, że potrafi zmienić prawdę w nieprawdę. W odpowiedzi na zarzuty Prawego rzuca szereg swoich argumentów. Twierdzi, że w łaźniach nie ma nic zdrożnego ani nie tworzą tam tchórzy, ponieważ sam odważny Herkules z nich korzystał. Dodaje, że nie ma też nic złego w przebywaniu na rynku, na którym przemawiają przecież mędrcy. Gani też umiarkowanie, które nikomu nie wyszło na dobre. Prawy daje przykład Peleusa, który dzięki tej cnocie zdobył serce Tetydy, ale Nieprawy dodaje, że nie utrzymał jej przy sobie, bo marnym był kochankiem.

Nieprawy mówi Fejdippidesowi, jak wiele miłostek i igraszek go ominie przy tradycyjnym wychowaniu. Dzięki Nieprawemu będzie mógł robić, co chce, a oskarżony o cudzołóstwo powinien powiedzieć, że sam Zeus cudzołożył. Prawy przestrzega, że w takiej sytuacji może mu ktoś wsadzić rzodkiew w zadek, na co Nieprawy odpowiada, że przecież to nic złego i pyta, kto rządzi w trybunałach, pisze tragedie i dowodzi wojskami. Prawy zrezygnowany odpowiada, że buzeranci i pedały, oddając tym samym zwycięstwo w słownym pojedynku Nieprawemu.

Nieprawy pyta Strepsjadesa, czy ma nauczyć jego syna krasomówstwa, czy go oddać, ale ojciec zdecydowanie chce, by Fejdippides się uczył.

KONIEC INTERLUDIUM

Przodownica chóru przestrzega starca przed podjęciem złej decyzji i wieszczy, że jeszcze będzie tego żałował.

Pozostają dwa dni do spłaty długu. Strepsjades idzie zapłacić Sokratesowi za nauczanie syna. Pyta go:

„Czy zna krętactwa wszystkie, jak się patrzy?”.

Filozof potwierdza, a starzec tańczy ze szczęścia i odbiera Fejdippidesa z dumalni. Cieszy go bladość syna i przekonany jest o jego umiejętności krętactwa. Młodzieniec od razu podsuwa ojcu sposób na pozbycie się długu, mówiąc, że ostatni dzień spłaty nie może być jednocześnie pierwszym.

Do Strepsjadesa przychodzi pierwszy wierzyciel – Pazjasz ze świadkiem i żąda zwrotu pieniędzy, żałując, że udzielił kredytu. Starzec wypiera się długu, przysięgając na bóstwa. Dodaje stanowczo, że nie zamierza oddawać pieniędzy, twierdząc, że nie jest nic winien komuś, kto nie wie, że należy mówić „pederasta”, jak „niewiasta”. Pazjasz odchodzi, grożąc sądem.

Następny przychodzi Amyniasz – handlarz, który został bankrutem. Również on chce odzyskać od starca swoje pieniądze, ale Strepsjades go przepędza, wypierając się również tego długu. Amyniasz prosi choć o zapłatę odsetek, ale bez skutku. W końcu ucieka.

Chór przestrzega starca przed konsekwencjami jego zachowania:

„[…] dołki kto kopie, ten sam do nich wpadnie […]”.

Nagle Strepsjades wybiega z domu, uciekając przed synem, który go bije. Kłócą się, ale Fejdippides wprawnie i bezczelnie odpowiada na każde słowo ojca. Twierdzi, że ma prawo dać mu lanie. Sprzeczają się o tradycyjne i nowomodne utwory. Syn broni sprośnych strof i na nic zdają się ojcowskie wspomnienia z czasów dzieciństwa Fejdippidesa. Syn za nic ma dawne obyczaje i przekonany jest, że ma prawo bić ojca w takiej samej trosce, jak on bił go w dzieciństwie. Dodaje, że nawet na matkę podniesie rękę.

Strepsjades orientuje się, jak wielki błąd popełnił, wierząc Sokratesowi i chmurom. Widzi jedyne wyjście w zemście. Fejdippides stoi po stronie filozofa, za nic ma słowa ojca, nie wierzy w Zeusa, do którego zwraca się ojciec, rozumiejąc swoją wcześniejszą naiwność. Strepsjades prosi bogów o wybaczenie. Wspina się na dach domu Sokratesa i podkłada ogień. Patrzy z góry, jak studenci się duszą i płoną. Śmieje się z Sokratesa, mówiąc, że teraz on „napowietrzne odbywa podróże”. Sokrates się dusi. Strepsjades przekonany jest o słuszności kary, którą zadał filozofom za ich dociekania, a przede wszystkim za obrazę bogów.

Potrzebujesz pomocy?

Antyk i Biblia (Język polski)

Teksty dostarczone przez Grupę Interia. © Copyright by Grupa Interia.pl Sp. z o.o. sp. k.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu.

Polityka Cookies. Prywatność. Copyright: INTERIA.PL 1999-2023 Wszystkie prawa zastrzeżone.