Nie jestem pewna, czy potrzeba w tej kwestii wielu słów. Bo ocenić Polaka, to ocenić człowieka. Każdy z nas reprezentuje sobą to, czego nauczył się w środowisku, w którym przyszło mu żyć. Każdy z nas także rozwija się do tego jedynie stopnia, jaki umożliwiają mu warunki zewnętrzne. I tak jak należy poznać poszczególne elementy świata, aby je zrozumieć, tak też trzeba doświadczyć kontaktu z Polakiem. Pisał przecież Albert Camus: "Najdogodniej można poznać miasto starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera". Jest to myśl uniwersalna, może bowiem odnosić się do wszystkim miast i krajów, do Polski także. Słowa Andrzeja Szczypiorskiego: "Polacy są tacy, jacy są, bo działo się to, co się działo" doskonale obrazują sylwetkę narodu, który zamierzam tutaj opisać. Bo nie różnimy się znacznie od pozostałych społeczeństw na Ziemi. Nie jesteśmy złodziejami, biedakami ani też nie chodzimy bardziej pijani, niż reszta naszego gatunku. Krążą o nas wielobarwne plotki narodzone w ustach ludzi, którzy nie wiedzą nawet, gdzie dokładnie leży nasz kraj. Mamy zapewne swoiste cechy: wady i zalety, które zaznaczają naszą odrębność, ale poza tym - tu kieruję apel do reszty narodów - jesteśmy ludźmi! Naprawdę.

Każda epoka literacko - historyczna posiadała swoje ideały, kreowała wizerunek człowieka, narzucała mu swoje normy i zasady. Każda epoka była też lepsza od kolejnej, a każda kolejna starała się powrócić do poprzedniej, jednocześnie z nią polemizując i stając w opozycji do "staroświeckich" założeń.

Rozpoczynając od średniowiecza, żyjący na dzisiejszych terenach Polski, Słowianie wykształcili trzy główne wzorce osobowe, które starali się naśladować. Pierwszym z nich był ideał ascety. Ci, którzy wcielali go w życie, nosili włosiennicę i spali na gołej ziemi. Żyli jak pustelnicy albo w ogóle nie posiadali własnego domu. Jedli i ubierali się skromnie, zawsze pokorni, rozmodleni, szukali wciąż nowych źródeł cierpienia, które mogliby sobie zadać. Ich żywot był jednym wielkim pasmem udręk i mąk, ponieważ wierzyli, iż w ten sposób zadowalają Boga i, że swoim postępowaniem zasłużą na Królestwo Niebieskie. Przykładem utworu o ascecie jest Legenda o świętym Aleksym, który wyrzekł się dóbr świata, łącznie z najwyższymi uczuciami ludzi. Rozpoczyna on samotną włóczęgę, jako anonimowy pielgrzym, który oddaje biedakom swoje bogactwo. Zarówno za życia jak i po śmierci, towarzyszą mu cuda, niezwykłe uzdrowienia nieuleczalnie chorych osób, samoistne bicie dzwonów we wszystkich kościołach miasta, czy też kawałek papieru, który z jego dłoni mogła wyjąć tylko jego wierna żona. Asceza, w myśl średniowiecznych przekonań, była praeparatio ad mortem, czyli przygotowaniem do śmierci. Wierzono bowiem, iż kostucha może przyjść w każdej chwili, zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie, dlatego memento mori wciąż dźwięczało w głowach ludzi uduchowionych, a ci stanowili większość.

Drugim wzorcem jest ideał rycerza, o którym opowiada między innymi Pieśń o Rolandzie. Roland jest przykładem człowieka, który ginie w obronie własnej wiary, króla i ojczyzny. Jest wierny wobec swoich przyjaciół oraz damy serca. Przezwycięża wewnętrzne słabości, musi zapomnieć o sobie i wygrać z własną pychą dla dobra ogółu, czyli dla wyższych celów. Bohater pieśni walczy o ideały, a kolejne ruchy doradza mu jego sumienie i honor. W utworze tym znajduje się także ideał władcy w osobie Karola Wielkiego, który posiada wszystkie zalety wspaniałego rycerza, troszczy się o swoich poddanych, realizuje boskie przykazania, jest odważny, waleczny, mądry i odpowiedzialny. Wzorzec ten zawiera również Kronika Galla Anonima, która jest panegirykiem, opiewającym czyny Bolesława Krzywoustego. Utwór zawiera opowieść o historii polskich rządów, poczynając od panowania Bolesława Chrobrego, który był nieprześcignionym ideałem i dopóki żył, ojczyzna przeżywała swój "złoty wiek". Jednak jego następca - Bolesław Śmiały - szybko zamienił szlachetne złoto w ołów i doprowadził państwo do upadku. Dobre czasy dla kraju rozpoczynają się ponownie z dniem zapanowania rządów Bolesława Krzywoustego, który powinien, wedle kronikarza, brać przykład ze słynnego przodka i, na mocy jego autorytetu, przywrócić dawną potęgę Polski.

Kolejna epoka obfitowała już w całkiem nowe, odmienne wzorce. Renesans był triumfem człowieka, czyli zanegowaniem teocentryzmu, dlatego jeden z najważniejszych ideałów stanowił humanista, który mówi - za Terencjuszem - człowiekiem jest i nic co ludzkie nie jest mi obce. Rozwija, więc humanista swoje wykształcenie, doświadczenia życiowe, nie obawia się odmienności, poznaje świat, jest tolerancyjny, ciekawy nowości, otwarty na innych ludzi. Ponadto świetnie orientuje się w sytuacji politycznej i społecznej kraju, jest patriotą przez duże 'P', zagorzałym zwolennikiem zmian i reform, ciągłego doskonalenia, dążenia do optymalnych rezultatów. Zwykle wyznaje chrześcijaństwo, traktując świat, jako harmonijną całość, najlepszą możliwą wersję, bo stworzoną przez Boga wszechmocnego. Ośrodek zainteresowania humanisty to rozum, stawia go na piedestale i oddaje mu cześć, jako cudownemu wynalazkowi, który jest bezdenną beczką pomysłów. Nosicielem wszystkich wymienionych cech, człowiekiem utalentowanym i wszechstronnym jest Jan Kochanowski. Wyznaje on filozofię stoicką, która zostaje zachwiana dopiero w momencie jego największej życiowej tragedii. Pisze wówczas między innymi Tren IX, w którym występuje charakterystyczny zwrot do "Mądrości", bo to ona właśnie przywraca człowiekowi równowagę. Okazuje się jednak, że w obliczu tragedii nic nie jest w stanie ukoić ludzkiego bólu, nawet rozum.

Innym renesansowym wzorcem jest postać ziemianina. Jego cechy emanują z twórczości Mikołaja Reja, co potwierdza Żywot człowieka poćciwego, który jest jednocześnie opowieścią autobiograficzną samego autora. Realizuje on, bowiem w swoim życiu opisane ideały, cykl istnienia podporządkowuje cyklowi natury, naprzemienności pór roku, zmienności aury. W odległej przyszłości pisał T. Nowakowski, iż człowiek nie powinien żyć w wielkim mieście, bo ono zabija w nim radość istnienia. We współczesnym mieście niebo zasłonięte jest, bowiem drapaczami chmur, gdzieniegdzie wyglądają jeszcze jego skrawki, niczym niefortunnie pogubione elementy dziecinnej układanki. Molochy sprzyjają amnezji, nie znamy już swoich korzeni, kroczymy po roztopionym asfalcie i wyszczerbionych chodnikach, pozbawionych wszelkich przejawów życia. Pisał C. G. Jung: "Kiedy idziesz boso, jak możesz nie pamiętać o istnieniu ziemi?". Powstają już sztuczne plaże w centrum Londynu oraz wiele podobnych dziwactw, ale to nie zastąpi zabitej natury. Taki sens przekazuje również Rej, który na szczęście nie musi oglądać obecnego świata. W swojej twórczości potwierdza on ponownie biblijną myśl: "Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono[…]", bo każda pora roku ma swoje przeznaczenie i tego należy się trzymać. Wzorzec ten znajduje potwierdzenie także w Pieśni świętojańskiej o Sobótce Jana Kochanowskiego, która dowodzi, iż życie ziemiańskie zapewnia dostatek, niezależność, spokój i szczęście. Możemy dzięki niemu doświadczyć pełni człowieczeństwa, opiekując się swoją ziemią i spędzając czas w rodzinnym domu.

Powszechny w Renesansie był również ideał dworzanina, o którym wspomina Łukasz Górnicki. Jest to wzorzec człowieka, który potrafi właściwie cieszyć się życiem i zachować do niego dystans, ma poczucie humoru, uwielbia zabawy, uciechy i flirty oraz potrafi realizować założenia epikureizmu. Jednocześnie posiada cechy humanisty, erudyty, miłującego swój język, kraj i krzewiącego jego obyczaje.

Tak oto docieramy do Baroku, w którym nastąpił rozłam wzorców kulturowych na dworski i ziemiański. Pierwszy dał początek marinizmowi i konceptyzmowi w poezji. Jego przedstawicielami są Jan Andrzej Morsztyn i Daniel Naborowski. Jest to nurt kosmopolityczny, ulegający wpływom zagranicznym. Wzorzec ziemiański tymczasem czerpie z myśli sarmackiej, broni się przed wpływami obcych kultur, będąc jednocześnie i paradoksalnie otwartym na nowe trendy literackie. Jednym słowem- dąży on do obrony polskości, nie zamykając się jednak przed światem i zachowując tolerancję. Reprezentuje go Wacław Potocki, autor - między innymi - Wojny Chocimskiej. Typowo polskim nurtem jest natomiast sarmatyzm. Historia jego kształtowania jest długa na tyle, iż przemienił się on z czasem w ideologię, która oczywiście posiada zabarwienie pejoratywne. To pogląd, o szczególnym pochodzeniu szlachty polskiej. Jednak duma, waleczność, odwaga, patriotyzm i wierność przodków uległa modyfikacji w późniejszych wiekach, ewoluując w megalomanię, ksenofobię, nacjonalizm, nietolerancję, awanturniczość, pijaństwo i nieuctwo. Sarmatą z prawdziwego zdarzenia był Wacław Potocki, natomiast jego gorszą wersją i całkowitym przeciwieństwem stał się Jan Chryzostom Pasek, który nawet w swoich Pamiętnikach daje jasny dowód, niemalże wrodzonych, skłonności do bójek i pijaństwa, a także stawia samego siebie w świetle zacofanego prostaczka.

Oświecenie powraca znów do haseł renesansowych, do humanizmu, zainteresowania człowiekiem i rozumem. Powstaje wiele nowych nurtów, jednak wszystkie spotykają się praktycznie w tym samym punkcie, mimo iż zdarza im się walczyć i polemizować ze sobą. Człowiek oświecony nie boi się ponadto przekraczać wszelkich granic, podważać ogólnie zaakceptowanych prawd i teorii.

Romantyzm oznacza narodziny wielu indywidualistów i zagorzałych patriotów. Sytuacja polityczna w kraju ogromnie wpłynęła na ludzkie postawy. Rzadko który kraj, bowiem tak często zmieniał swój kształt terytorialny, nieliczne są też narody, które zaznały tak wiele smaku krwi i tragedii. Ponadto, przyglądając się kolejnym epokom, aż do współczesności, historia Polski jest jednym wielkim pasmem całkowitego lub częściowego poddaństwa: zawsze od kogoś lub czegoś uzależnieni, zawsze nasz sprzeciw i apel odbijał się od zachodniej lub wschodniej ściany bez żadnego rezultatu, wciąż "wyzwalani" przez kogoś od czegoś. Dyskutowano o losie naszego kraju, chociażby w sąsiedniej Rosji, nie czekając na żaden komentarz. Może byliśmy i jesteśmy niezaradni, a może to głównie warunki geopolityczne nie pozwalają nam żyć w świętym spokoju i kreują wizerunek Polaka, jako wiecznej ofiary. Z pewnością prawda leży po środku, ale miejsce położenia prawdy, nie zmienia naszego położenia - na linii ognia.

Przeszliśmy z tego powodu szereg upokorzeń, z których wypłynęły takie idee, jak choćby mesjanizm. Jest to przekonanie - rzecz jasna przesadne - o doniosłej roli naszego kraju. Polska - przedstawiona w nim, jako Chrystus wszystkich narodów - miała stać się łącznikiem między Bogiem a całą ludzkością. Mówi ono także, iż dzięki męczeństwu Polaków zostanie zbawiony cały świat. Filozofię tą widać, między innymi, we fragmencie z Dziadów Adama Mickiewicza: "Vivat Polonus, unus defensor Mariae" [łac. Niech żyje Polak - jedyny obrońca Maryi]. Tymczasem po drugiej wojnie światowej pisze słusznie i trzeźwo Andrzej Szczypiorski: "Ta ostatnia próba była potrzebna. Nieodzowna. Błogosławiona. Nareszcie zdechł mit o naszej wyjątkowości, o tym polskim cierpieniu, które zawsze było czyste, prawe i szlachetne. Czyż pochodnia nie oświecała twarzy powieszonych zdrajców? Czy nie umykali przed jej blaskiem szpicle Konstantego? Kto wydał Traugutta? […] Kto bił w Berezie i katował w Brześciu?[…] Święta Polska, cierpiąca i mężna. Polskość święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicka, antyniemiecka, antyrosyjska, antyludzka. Pod obrazkiem Najświętszej Panienki. Pod stopami młodych oenerowców i starych pułkowników. Pod dachem Belwederu. Pod mostem. Święta polskość pod knajpą i kasą. Tępe pyski granatowych policjantów. Lisie mordy szmalcowników. Okrutne twarze stalinowców. Chamskie gęby Marca. Przerażone gęby Sierpnia. Pyszałkowate gęby Grudnia. Święta polskość bluźniercza, która się ośmieliła nazywać Polską Chrystusem Narodów, a hodowała szpiclów i donosicieli, karierowiczów i ciemniaków, oprawców i łapowników, ksenofobię podniosła do rangi patriotyzmu, u obcych klamek się wieszała, składała wiernopoddańcze pocałunki na dłoniach tyranów. Ta ostatnia próba była potrzebna. I Nieodzowna. Błogosławiona. Może wreszcie teraz Polska zrozumie, że łajdactwa i świętość w jednym stoją domu, także i tutaj, nad Wisłą, jak wszędzie na całym bożym świecie". Zawsze potrzebny jest ktoś, kto będzie potrafił spojrzeć z dystansu, co nie jest łatwe - niełatwo Polakowi krytykować samego siebie. Każdy chce być głaskany po głowie i słuchać miłych - choćby nieszczerych - komplementów. We wstępie do Rozmów z katem Szczypiorski pisze znów: "Myślę, że nie ma narodów złych i dobrych, szlachetnych i podłych. Po prostu stwierdzam, że kanalie istnieją wszędzie na tym najlepszym ze światów. I sądzę, że nawet porządnych ludzi można w odpowiednich warunkach tak spreparować, aby stali się podmiotem diabła. Nikt nie rodzi się świętym męczennikiem, nikt też nie został w kołysce naznaczony piętnem zbrodni". Te słowa ponownie potwierdzają kwestię, którą staram się udowodnić, a mianowicie - że jakkolwiek potoczyły i potoczą się losy ludzkie - wszystkie narody są takie same. Różnią nas cechy endemiczne, ale sukcesy odnosimy identyczne i gafy popełniamy tak samo bez względu na pochodzenie i kolor skóry.