Dzień pierwszy
7 lipca 1865 roku, poniedziałek (część I, rozdziały I, II)
Wieczór. Młody człowiek, którym jak się później okaże był relegowany z uczelni student, Rodion Romanowicz Raskolnikow, wychodzi ze swojej sublokatorskiej izdebki. W skwarze wędruje on do lichwiarki, niejakiej Alony Iwanowny, u której pragnie zastawić zegarek po ojcu, by mieć parę rubli na przeżycie kilku dni. W drodze powrotnej wstępuje do szynku, gdzie przysiada się do niego jegomość o nazwisku Marmieładow, były urzędnik, topiący swe bóle i troski w alkoholu. I ten nieszczęśnik wygłasza wobec bohatera, jakby specjalnie dla niego, inwokację do książki. Inwokację, którą można nazwać hymnem o Miłosierdziu Bożym, orację o szczególnym ukochaniu przez Boga właśnie najstraszliwszych grzeszników. Raskolnikow odprowadza go do domu, gdzie poznaje jego małżonkę, Katarzynę Iwanownę, ciężko chorą na gruźlicę, obarczoną trojgiem małych dzieci z pierwszego małżeństwa.
Dzień drugi
8 lipca 1865 roku, wtorek, święto ikony Matki Bożej Kazańskiej (część pierwsza, rozdziały III, IV, V i początek rozdziału VI)
Bohater budzi się o dziesiątej rano, a właściwie budzi go Nastazja, kucharka, a zarazem służąca jego gospodyni. Przynosi mu ona herbatę oraz list od matki. Powiadamia go również, że gospodyni złożyła na niego skargę na policji o niepłacenie komornego. W długim liście matka opisuje, ile wstydu najadła się Eudoksja Romanowna, zdrobniale Dunia, z powodu molestowania jej przez niejakiego Swidrygajłowa. Równocześnie napomyka, że z powodów finansowych (chodzi głównie o łożenie na jego studia, które musi ukończyć, by zapewnić byt matce i siostrze) Dunia będzie musiała poślubić znacznie od niej starszego adwokata o nazwisku Łużyn. Raskolnikowowi przypomina się córka Marmieładowa, Sonia, która zarabia prostytucją na utrzymanie dzieci Katarzyny Iwanowny. Oburzony wybiega z domu. Analizując treść listu, dochodzi do wniosku, że nie pozwoli Duni wyjść za mąż za Łużyna. Błąka się po mieście, znużony zasypia w zaroślach na Wyspie Wasiliewskiej. Pierwszy sen Raskolnikowa - o zakatowanej kobyłce. Jest on swoistą zapowiedzią tego, co zrobi bohater. Wracając do domu okrężną drogą przez plac Sienny, Raskolnikow podsłuchuje rozmowę Lizawiety, przyrodniej siostry lichwiarki Alony, z handlarzami starzyzną, z której wynika, że lichwiarka następnego dnia o siódmej wieczorem będzie sama w mieszkaniu. Równocześnie przypomina sobie rozmowę pewnego studenta z jakimś oficerem, która mimo woli wpadła mu kiedyś w ucho, że takie wyzyskiwaczki jak Alona Iwanowna powinno się mordować, a zagrabione kosztowności i pieniądze przeznaczyć na zaspokojenie potrzeb innych osób. W morderstwie Raskolnikow widzi więc sposób na "zdobycie" kapitału dla zapewnienia dostatniego życia matce i siostrze, a dla siebie jedyną szansę na ukończenie studiów.
Dzień trzeci
9 lipca 1865 roku, środa (część pierwsza, dokończenie rozdziału VI, rozdział VII)
Nastazja znowu obudziła go o dziesiątej, przynosząc herbatę i chleb. Raskolnikow wstał, pokręcił się po swojej izdebce i znowu położył. Spał do drugiej po południu. Obudziła go Nastazja, przynosząc mu zupę. Zjadł kilka łyżek i ponownie zasnął. Obudziło go bicie zegara. Poczuł przypływ energii. Przyszył nad rękawem płaszcza sprokurowaną przez siebie pętlę na siekierę, sfabrykował niby-zastaw, który miał wręczyć lichwiarce, a potem ze stróżówki na podwórzu ukradł siekierę.
Półprzytomny dotarł do mieszkania lichwiarki. Zamordował ją ciosem siekiery, a następnie zabił Lizawietę, która niespodziewanie nadeszła. Wpadł w panikę, gdy do drzwi mieszkania lichwiarki zaczęli się dobijać następni klienci. Udało mu się uciec z domu i dotrzeć do siebie.
Dzień czwarty
10 lipca 1865 roku, czwartek (część druga, rozdziały I i II)
Budzi się nad ranem. Zrabowane precjoza i pieniądze ukrywa w dziurze za tapetą. Potem zapada w gorączkowy sen. O jedenastej rano budzi go Nastazja w towarzystwie stróża, który przynosi mu wezwanie na policję. Na komisariacie zjawia się tuż przed dwunastą. Okazuje się, że chodzi o oprotestowane weksle, które kiedyś wystawił gospodyni, kiedy nie był w stanie zapłacić za czynsz. Mdleje, gdy policjanci zaczynają rozmawiać o morderstwie lichwiarki i jej siostry. Dowiedziawszy się od Raskolnikowa, co robił o godzinie, w której popełniono zbrodnię, puszczają go wolno.
Studenta oblatuje strach. Dopada miejsca, gdzie za tapetą ukrył zrabowaną biżuterię i papiery wartościowe, wkłada wszystko do kieszeni pantalonów i wychodzi z domu. Tym razem ukrywa łup pod głazem na pewnym podwórku przy prospekcie Wozniesieńskim. Odwiedza Razumichina, swego przyjaciela ze studiów. Obiecał sobie zajść do niego, gdy będzie już "po wszystkim". Rozmowa z Razumichinem wyraźnie się nie klei, więc Raskolnikow wraca do siebie i zapada w letarg. Drugi sen Raskolnikowa - katowanie gospodyni przez policjanta.
Raskolnikow budzi się, prosi Nastazję o wodę, wypija kilka łyków i traci przytomność.
Dzień piąty 11 lipca 1865, piątek
Dzień szósty 12 lipca 1865, sobota
Dzień siódmy 13 lipca 1865, niedziela
Są to trzy dni, podczas których Raskolnikow leży nieprzytomny. Z tego powodu dniem piątym akcji jest właściwie dzień ósmy.
Dzień ósmy
14 lipca 1865 roku, poniedziałek (część II, rozdziały III, IV, V, VI, VII, VIII oraz część III rozdział I)
Raskolnikow odzyskał przytomność o dziesiątej rano. Przy jego posłaniu dyżurowała Nastazja, a w chwili jego ocknięcia stał przy nim kancelista z kantoru wymiany pieniędzy, a po jakimś czasie wszedł Razumichin, który przez trzy dni opiekował się chorym. Kancelista wręczył mu przysłane przez matkę pieniądze. Razumichin zaś oddał przyjacielowi wycofany oprotestowany weksel, który był powodem jego wezwania na policję. Zjedli razem obiad, a potem Razumichin poszedł kupić Raskolnikowowi nowe ubranie. Ten spał do szóstej po południu. Tymczasem Razumichin wrócił z kupioną na tandecie odzieżą. Wpadł też lekarz, Zosimow, Razumichin zaczął z nim rozmowę na temat zabójstwa lichwiarki.
Zjawił się Łużyn z kurtuazyjną wizytą u przyszłego szwagra. Między nim a Raskolnikowem doszło do awantury, Łużyn został wyrzucony z pokoju. Goście wyszli, widząc, że swoją obecnością drażnią gospodarza.
Raskolnikow, ubrawszy się w rzeczy przyniesione przez Razumichina, wychodzi, chce oddać się w ręce policji. Wstępuje do restauracji Pałac Kryształowy poczytać - chce wiedzieć, co piszą w gazetach na temat zabójstwa lichwiarki. W restauracji spotyka policjanta Zamiotowa, któremu opowiada, jak należałoby postąpić, jeśli w przypadku zabójstwa chciałoby się uniknąć kary. Jest to niemal przyznanie się do zbrodni. Po wyjściu z restauracji idzie do mieszkania lichwiarki. Po wyjściu stamtąd widzi na ulicy tłum ludzi zebranych wokół karety. Konie stratowały człowieka. Poszkodowanym jest Marmieładow. Zaniesiony do swojego domu, umiera. Raskolnikow resztę pieniędzy, jakie mu pozostały z przysłanych przez matkę, oddaje wdowie na pochówek. Idzie do Razumichina, który widząc jego osłabienie, odprowadza go do jego izdebki. Tam czekają na niego matka i siostra. Raskolnikow mdleje, szybko jednak odzyskuje przytomność. Oświadcza Duni, że kazał Łużynowi wynosić się do wszystkich diabłów... Ponieważ uważa, że wychodzi ona za mąż wyłącznie dla niego, mówi, że nie przyjmie tej ofiary i żąda, by napisała do Łużyna list zrywający zaręczyny. Razumichin stara się załagodzić sytuację. Odprowadza panie do hotelu, w którym ulokował je Łużyn. W nocy przyprowadza do nich Zosimowa, którego namówił, by zbadał Raskolnikowa. Ten stwierdza, że stan chorego jest zadowalający.
Dzień dziewiąty
15 lipca 1865 roku, wtorek (część III, rozdziały II, III, IV, V i VI oraz część IV rozdziały I, II, III, IV)
Punktualnie o dziewiątej Razumichin zjawił się w pokojach numerowanych u pań Raskolnikow. Zrelacjonował im stan chorego. Panie Raskolnikow pokazały mu dość impertynencki list, jaki poprzedniego dnia otrzymały od Łużyna. Żąda w nim od nich, by zerwały z Raskolnikowem. Wszyscy poszli odwiedzić chorego. Sprawiał on już wrażenie niemal zdrowego.
Rozmowa o Uście Łużyna. Dunia prosi, by brat przyszedł do nich do hotelu o ósmej wieczorem, gdy będzie Łużyn, w celu wyjaśnienia sytuacji. W takiej chwili do izdebki weszła, lękliwie się skradając, Sonia Marmieładow. Przyszła zaprosić Raskolnikowa na nabożeństwo żałobne za tragicznie zmarłego ojca. Raskolnikow zaproponował jej miejsce obok siostry.
Gdy matka i siostra wyszły, Raskolnikow poprosił Razumichina, by ten zapoznał go z prowadzącym śledztwo w sprawie morderstwa lichwiarki, Porfirym Pietrowiczem. Chce bowiem odebrać zastawy, jakie do niej zanosił. Przyjaciel odpowiedział, że załatwi to natychmiast, gdyż zaraz obaj się do niego wybiorą. Sonia, pożegnawszy się z młodzieńcami, poszła do siebie. Nie zauważyła, że śledzi ją jakiś jegomość. Był to Swidrygajłow, ów bezecnik, który narzucał się Duni, a teraz, po śmierci swojej żony, przebywa w Petersburgu.
Pierwsza rozmowa, a właściwie starcie słowne Raskolnikowa z Porfirym. Raskolnikow odniósł wrażenie, że śledczy dużo o nim wie i chyba go podejrzewa. Na ulicy jakiś tajemniczy mieszczuch powiedział do niego: "Ty jesteś mordercą". Wróciwszy do domu, zasnął. Trzeci sen Raskolnikowa - osłaniającą się przed nim lichwiarkę wali z furią siekierą po głowie.
Obudziwszy się Raskolnikow spostrzegł siedzącego przy drzwiach jegomościa. Był to Swidrygajłow. Pierwsza rozmowa ze Swidrygajłowem. Proponuje on pieniądze dla Duni. Mówi też, że jego zmarła żona zapisała jej w testamencie pewną sumę. Żegna się z Raskolnikowem, do którego właśnie przyszedł Razumichin, by wspólnie wybrać się do obu pań. W hotelu odbywa się zasadnicza rozmowa z Łużynem. Pozwala ona ocenić charakter Łużyna i osądzić, jak wielką pomyłką ze strony Duni byłoby wyjście za niego za mąż. Łużyna wyproszono za drzwi.
Pierwsza wizyta Raskolnikowa w pokoiku wynajmowanym przez Sonię i jego pierwsza poważna rozmowa z dziewczyną. Wygłasza ona fragment ewangelii o wskrzeszeniu Łazarza. Stojący za drzwiami Swidrygajłow podsłuchiwał całą rozmowę.
Dzień dziesiąty
16 lipca 1865 roku, środa (część IV, rozdział V i VI oraz część V, rozdziały I, II, III, IV i V)
Punktualnie o jedenastej przed południem Raskolnikow zgłosił się w izbie przyjęć naczelnika wydziału do spraw kryminalnych. Druga rozmowa Raskolnikowa z Porfirym. Sędzia śledczy coraz bardziej osacza sprawcę morderstwa, który niemal wpada w histerię, jednakże nieoczekiwanym zwrotem jest przyznanie się do zabójstwa Mikołaja - jednego z malarzy pracujących w mieszkaniu na drugim piętrze. Wyjaśnia się też, kim był tajemniczy mieszczuch, który na ulicy oskarżył Raskolnikowa o morderstwo - obserwował on Raskolnikowa, kiedy ten drugiego dnia po zabójstwie wrócił na miejsce zbrodni.
Przedpołudnie nie było najprzyjemniejsze również dla Łużyna. Nie chciano mu zwrócić zadatków wpłaconych na remont mieszkania i na jego wyposażenie. Postanowił więc "odegrać się" na Raskolnikowie, wybierając na swą ofiarę Sonię. Raskolnikow, który z powodu rozmowy z Porfirym nie poszedł na pogrzeb Marmieładowa, na stypie był świadkiem oskarżenia Soni przez Łużyna o kradzież stu rubli, które ten sam jej włożył do kieszeni sukni. Tylko dzięki temu, że widział to młody entuzjasta socjalizmu utopijnego, Andrzej Lebieziatnikow, udało się wykryć intrygę Łużyna i oczyścić Sonię z zarzutu kradzieży. Łużyn, starając się wykazać, że Sonia jest złodziejką, chciał pognębić Raskolnikowa i przywrócić sobie dobrą opinię w oczach jego matki i siostry.
Stypa kończy się ogólną awanturą, Katarzyna Iwanowna wraz z dziećmi wychodzi na ulicę "zarabiać śpiewem i tańcem". Druga rozmowa Raskolnikowa z Sonią. Student wyznaje jej, że to on zabił lichwiarkę i jej siostrę, lecz nie chce uznać swojej winy. Uliczne występy dzieci Katarzyny Iwanowny, która potknąwszy się, upada. Dostaje krwotoku. Przyniesiona do pokoiku Soni, umiera. Obecny przy jej śmierci Swidrygajłow obiecuje zająć się pogrzebem. Okazuje się, że mieszka tuż obok Soni... Zapewnia on również Raskolnikowa, że zajmie się losem sierot. Raskolnikow wraca do swej izdebki i rozważa to, co powiedziała mu Sonia. Chodzi o przyznanie się do winy.
Dzień jedenasty 17 lipca 1865 roku, czwartek
Dzień dwunasty 18 lipca 1865 roku, piątek (część VI, początek rozdziału I)
Są to dwa (lub trzy) dni po śmierci Katarzyny Iwanowny. Raskolnikow włóczy się po mieście, nie bardzo wiadomo, co robi. Podczas jednego z nabożeństw odprawianych w mieszkaniu Soni za Katarzynę Iwanownę Raskolnikow przelotnie widzi się z Sonią i Swidrygajłowem, który wzbudza w nim największy niepokój i stanowi dlań największe zagrożenie.
Dzień trzynasty
19 lipca 1865 roku, sobota (część VI, dalszy ciąg rozdziału I oraz rozdziały II, III, IV, V i VI)
Zasadnicza rozmowa z Razumichinem. Razumichin powiadamia go, że Dunia dostała od kogoś Ust. Raskolnikow domyśla się, że to Ust od Swidrygajłowa i postanawia z nim porozmawiać. Już sięga po kaszkiet, kiedy do pokoju wchodzi Porfiry. Trzecia rozmowa z Porfirym, który już bez ogródek mówi mu, że uważa go za mordercę i sugeruje, że powinien sam przyznać się do winy, czym może złagodzić swój los. Daje mu czterdzieści, a najwyżej pięćdziesiąt godzin na zastanowienie się, później będzie musiał go aresztować. Porfiry wychodzi, a Raskolnikow postanawia porozmawiać ze Swidrygajłowem. Odnajduje go w traktierni nieopodal placu Siennego. Raskolnikow zarzuca mu wyuzdanie i uważa, że wciąż żywi uczucie do jego siostry. Swidrygajłow opowiada mu o sobie, o żonie nieboszczce i o tym, jak zdobywa kobiety. Uważa, że również Dunia by mu się nie oparła. Za wszelką cenę chce się pozbyć Raskolnikowa, bo spieszy na spotkanie z Dunią. Dramatyczna rozmowa Swidrygajłowa z siostrą Raskolnikowa. Swidrygajłow proponuje wywiezienie Raskolnikowa za granicę w zamian za to, że Dunia zgodzi się spędzić z nim resztę życia. Dunia odmawia. Strzela do niego, ale chybia. Swidrygajłow pozwala jej opuścić pokój. Postanawia też uregulować swoje doczesne sprawy. Zabezpiecza pieniężnie pobyt sierot po Katarzynie Iwanownie w przytułkach, wyposaża Sonię w drogę na Syberię, kończy swe związki z przedstawicielkami płci pięknej.
O północy dociera do austerii "Adrianopol", w której spędza ostatnie godziny życia przypominając je sobie w trzech alegorycznych snach: śnie o myszach, śnie o zgwałconej czternastolatce, która utopiła się, bo nie mogła znieść swej hańby, śnie o pięcioletniej dziewczynce przeistaczającej się w kurtyzanę.
Dzień czternasty
20 lipca 1865 roku, niedziela, święto Ilii (Eliasza) Proroka (część VI, zakończenie rozdziału VI, rozdziały VII i VIII)
O świcie Swidrygajłow popełnia samobójstwo.
Wieczór. Pożegnalna wizyta Raskolnikowa u matki. Powiadamia ją, że wyjeżdża. Nieco później odwiedza go Dunia. Bohater wyznaje jej, że wiele razy dwa dni wcześniej zachodził nad Newę, ale nie był w stanie popełnić samobójstwa. O zmierzchu zaszedł do Soni - do tej, której powierzył swoją przyszłość. Potem rozpoczął swoją wędrówkę, której końcem było oczyszczenie duszy. Na placu Siennym padł na kolana, ale nie odważył się głośno zawołać, że jest mordercą. Następnie poszedł na policję wyznać zbrodnię.
Epilog (według autora „prawie półtora roku” później)
I
Rozprawa. Przyznanie się Raskolnikowa do winy. Okoliczności, jakie wpłynęły na złagodzenie kary (osiem lat robót katorżniczych). Pięć miesięcy po dobrowolnym zgłoszeniu się Raskolnikowa na policji zapadł wyrok (grudzień 1865 roku). Nieznana jest data odjazdu aresztantów wraz z Sonią na Syberię. Dwa miesiące później Dunia wychodzi za mąż za Razumichina. Pulcheria Aleksandrowna zaczyna chorować. Po dwóch tygodniach umiera. Również Raskolnikow zaczyna niedomagać.
II
Choroba Raskolnikowa była związana głównie z dręczącymi go myślami o własnej słabości. Długo nie rozumiał swojej winy, wreszcie otrzymał łaskę nawrócenia. Pojął swój grzech, doświadczył dobrodziejstwa szczerej skruchy. Nad rzeką, pewnego zwykłego dnia pracy wyznał Soni miłość. Oboje szczęśliwi postanowili czekać na zakończenie kary.
Powieść Fiodora Dostojewskiego Zbrodnia i kara jest wspaniałą, głęboką powieścią psychologiczną. Mało jest w literaturze światowej równie dogłębnych analiz psychiki człowieka. Człowieka, który popełnił zbrodnię świadomie, wspierając ją logicznymi, racjonalnymi argumentami, a następnie przekonał się, że popełnił błąd nie licząc się ze swą wrażliwością i uczuciowością, które nie pozwalają mu żyć, nie pozwalają zapomnieć o winie.
Inne postacie wzbogacają tę analizę, przeciwstawiając postawie Raskolnikowa kontrastowe sposoby zachowań i reakcji ludzkich. Są tu i postacie niezwykle dobre, prawie święte, jak Sonia, która instynktownie rozumie, że zabijać nie wolno, bo tak przykazał Bóg. Także Dunia rozumie, że Rodion popełnił zbrodnię, bo przelał krew i nic go nie usprawiedliwia. Obie kobiety mimo wszystko kochają Rodiona, bo rozumieją jak jest nieszczęśliwy. W postaciach Marmieładowa, Swidrygajłowa jest dobro i zło; raz zwycięża jedno, raz drugie. W ogóle powieść dotyczy dobra i zła w człowieku.
Powieść psychologiczna wzbogacona jest o problematykę moralną. Dotyczy ona motywacji ludzkich działań i zawiera uniwersalne przesłanie, że nie ma usprawiedliwienia dla zabójstwa, że nie wolno szukać argumentów uzasadniających łamanie Bożego przykazania “nie zabijaj!” Przykazanie to nie przewiduje ograniczeń - nie wolno więc głosić, że wolno zabijać “ludzką wesz”, dla celów na przykład politycznych, ideologicznych. Nie wolno zabijać, bo tak nakazał Bóg, bo tak wskazuje poczucie moralne i sumienie, które dręczy mordercę i to jest największą karą. Optymistyczne w powieści jest przesłanie, że każdą winę można odkupić, rozumiejąc swój błąd, przyznając się do winy i przyjmując wyrok.
Pytania i odpowiedzi z podręczników, w których omawiana jest ta lektura, znajdziesz na stronie Skul.pl
Język polski. Ponad słowami. Klasa 2. Część 2. Zakres podstawowy i rozszerzony. Podręcznik - rozwiązania i odpowiedzi
Rodion Raskolnikow studiował prawo, ale między innymi z powodu braku pieniędzy zrezygnował z nauki. Mieszkał w wynajętym ciasnym pokoiku, było to mieszkanie bardzo zaniedbane, w którym brakowało podstawowych sprzętów, w oknach nie
było firanek, za to wisiała bielizna i stały doniczki z geranium. Aby mieć jakiekolwiek pieniądze zastawiał swoje rzeczy u lichwiarki. Nie mógł też liczyć na pomoc finansową swojej matki. Jego
siostra Dunia postanowiła wyjść za mąż za Łużyna, aby w ten sposób wspomóc finansowo swoją rodzinę. Raskolnikow coraz częściej zaczynał rozmyślać o zamordowaniu lichwiarki, co mogłoby częściowo poprawić jego sytuację finansową i materialną. Raskolnika utwierdza w jego planach obraz ludzi, którzy żyją w nędzy, rozmawiał z pijakiem Marmieładowem, który opowiadał mu o swojej rodzinie żyjącej przez jego pijaństwo w nędzy. Marmieładow nie
może sobie wybaczyć, że jego córka Sonia, aby wspomóc finansowo rodzinę, została prostytutką. Rodion przygotowuje się do morderstwa, a potem zabija Alonę i jej siostrę, Lizawietę, która niespodziewanie nadeszła. Potem ucieka z mieszkania.
Raskolnikow ukrył zrabowane przedmioty i zatarł ślady morderstwa. Przestraszył się, kiedy został wezwany na policję w sprawie weksla, na którym było jego nazwisko, a który policja znalazła u Alony.
Wkrótce zaczyna chorować, przez cztery dni leży nieprzytomny, ma wysoką gorączkę, majaczy. Odwiedza Sonię Marmieładow i rozmawiają o Bogu, czytają ewangelię o wskrzeszeniu Łazarza. Rodion odbywa też rozmowę z sędzią śledczym, który mówi mu o sposobie prowadzenia śledztwa w taki sposób, iż przestępca po jakimś
czasie sam przyznaje się do winy. W czasie kolejnej rozmowy z Sonią Raskolnikow przyznaje się do zabójstwa lichwiarki.
Wkrótce do Raskolnikowa przychodzi sędzia śledczy informując go o dokonanej rewizji w jego mieszkaniu, sugeruje mu również, żeby Raskolnikow sam zgłosił się do więzienia. Rodion przyznaje się do
morderstwa Alony, wyrokiem sądu zostaje skazany na katorgę, gdzie towarzyszy mu Sonia.
- Trudna sytuacja materialna Raskolnikowa.
- Filozofia Raskolnikowa zawarta w artykule O zbrodni.
- Przygotowania do zabicia lichwiarki.
- Zabójstwo Alony i jej siostry.
- Choroba Raskolnikowa.
- Rozmowy Raskolnikowa z Sonią i czytanie Ewangelii.
- Przyznanie się Raskolnikowa do winy.
- Katorga i oczyszczenie z win.
Rodion Romanowicz Raskolnikow - 23-letni były student, który porzucił studia z powodu braku środków finansowych. Wszystkie problemy powieści i skupiają się wokół zbrodni, którą on popełnił i kary, jaką zgotowało mu jego sumienie. Czyni to z utworu powieść psychologiczną. Rodion żyje w strasznej nędzy, chodzi w łachmanach, często jest głodny. Jest to przystojny, inteligentny, wrażliwy młodzieniec. Nędza boli go fizycznie i psychicznie. Cierpi z powodu tego, że matka i siostra żyją w biedzie, by on mógł się uczyć. Dotkliwie cierpi, gdy przypuszcza, że siostra chce się poświęcić dla niego i wyjść za mąż za Łużyna. Nie chce do tego dopuścić. Bezradność w beznadziejnej sytuacji podsuwa mu pomysł zbrodni, dokonanej na lichwiarce Alonie Iwanowej. Traktuje to jako sprawdzian - chce sobie dowieźć, że jest do tego czynu zdolny. Rozum podsuwa mu argumenty, że ma prawo dokonać oczyszczenia społeczeństwa od “jednostki wszawej”, jaką jest, jego zdaniem, stara lichwiarka. Jednocześnie od początku widać, że Rodion jest osobą wrażliwą na ludzką krzywdę i dobrą. Bezinteresownie pomaga dziewczynie nagabywanej na ulicy, wysłuchuje zwierzeń Marmieładowa i współczuje mu, ostatnie kopiejki oddaje jego żonie, opłaca jego pogrzeb.
Zbrodnię planuje drobiazgowo, przygotowuje narzędzie mordu, obserwuje mieszkania Alony Iwanowy i jej siostry. Jednocześnie w przygotowaniu morderstwa i dokonaniu go znaczną rolę odgrywa przypadek. Gdy pił herbatę w małej traktierni, podsłuchał rozmowę studenta z oficerem o Alonie, o tym, że źle traktuje i bije swoją siostrę, że jest chciwa i zła. W końcu student powiedział, że: “by tę przeklętą babę zabił i obrabował” i nie czułby żadnych wyrzutów sumienia. “Zabij ją i weź jej pieniądze, z tym, że następnie z ich pomocą poświęcisz się służbie dla całej ludzkości, dla dobra powszechnego: jak sądzisz, czy tysiące drobnych czynów nie zmażą jednej drobniuteńkiej zbrodni?” - mówił student, a Raskolnikow słuchał tych słów jak własnych myśli.
Przypadek zdecydował, że Raskolnikow dowiedział się, którego dnia Lizawieta wyjdzie w domu, także przypadek pomógł Rodionowi dostać się do domu lichwiarki i opuścić miejsce zbrodni nie będąc zauważonym. Wreszcie przypadek spowodował, że zabił Lizawietę.
Cały czas Rodion przeżywa ogromne napięcia psychiczne, jest w stanie chorobliwego rozdrażnienia przechodzącego prawie w chorobę. Rozum dostarcza argumentów, że może zabić. Swoje argumenty Rodion przedstawił w artykule “O zbrodni…” ogłoszonym w “Słowie Periodycznym” na dwa miesiące przed morderstwem. Podzielił w nim ludzi na “zwykłych” i “niezwykłych”. Niezwykli mają prawo do zbrodni i wykroczeń, do łamania ustalonych norm, które stoją na drodze urzeczywistnienia idei, jakie głoszą. Twierdzi, że tacy ludzie jak Solon, Mahomet, Napoleon tak właśnie zrobili - “ci ustawodawcy i dobroczyńcy ludzkości najsrożej przelewali krew”. Jest to warunek postępu. Zgodnie z tą teorią Raskolnikow uważa, że i on ma prawo zabić, jeśli pieniądze lichwiarki posłużą mu do zdobycia wiedzy, którą wykorzysta dla dobra innych.
Po dokonaniu zbrodni, sprawia wrażenie chorego, traci przytomność, majaczy. Nie może znieść rozmów na temat zabójstwa. Rozpaczliwie czyści pokrwawione ubranie, ukrywa przedmioty zrabowane z domu Alony Iwanowy, wreszcie zdradza się przed różnymi rozmówcami. Depresja jego pogłębia się, opryskliwie traktuje matkę i siostrę, jest niesprawiedliwy wobec pielęgnujących go: przyjaciela - Razumichina i lekarza - Zosimowa. Wyraźnie widać, że nie może znieść myśli, że popełnił zbrodnię, choć sam przed sobą do tego się nie przyznaje. Jest bliski obłędu. Boi się, że zostanie odkryty, boi się śledczego Porfirego Pietrowicza, który bawi się z nim jak kot z myszą, sugerując, że wiele wie i chcąc tym samym skłonić Raskolnikowa do przyznania się.
Monologi wewnętrzne Rodiona są coraz bardziej porwane, chaotyczne, pełne emocji. Gardzi sobą, że nie jest dość twardy, by znieść myśli dręczących go i zagłuszyć sumienie. Od obłędu ratuje go spotkanie Soni. Ta dziewczyna, głęboko przeżywająca swe poniżenie, pomagająca macosze i rodzeństwu, poświęcająca się dla innych, a jednocześnie wierząca, bezgranicznie ufająca Bogu i jego odbiciu w każdym człowieku, wzbudziła szacunek Rodiona. “Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu ludzkiemu.” - powiedział klękając przed Sonią. Scena ta świadczy o tym, że i w nim jest wiele wartości, o których zapomniał, gdy zwątpił w istnienie Boga. W Soni dostrzegł osobę równie doświadczoną przez los co on, równie poniżoną. Postanowił się jej zwierzyć, bo dłużej nie mógł sam dźwigać swego ciężaru. Sonia uznała go za najbardziej nieszczęśliwego z ludzi, obiecała, że go nie opuści nigdy, że pójdzie za nim na katorgę. Rodion usiłuje wytłumaczyć Soni, dlaczego zabił, a ona nic nie rozumie, bo wie jedno, że nie wolno zabijać, że człowieka nie można nazywać wszą, że istnieją przykazania i Bóg. Tą prostą wiarę chce przekazać Rodionowi i obudzić w nim sumienie. Namawia go, by przeprosił Boga i ziemię, którą splugawił swym czynem i oddał się w ręce sprawiedliwości. Jej zdaniem trzeba “przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie.”
Rodion buntuje się, nie chce ulec, chce walczyć. Nie potępia się, że zabił, ale że zrobił to nieudolnie i nie umie z tą świadomością żyć. Miłość Soni, a także i matki i siostry, spowodowała, że jednak postanowił się przyznać. Został skazany na katorgę. Sonia pojechała za nim. Znosił zesłanie źle, chorowała jego duma, źle traktował Sonię: “jego zatwardziałe sumienie nie znajdowało w przeszłości żadnej okropnej winy.” Nie czuł skruchy. Twierdził, że inni popełniają gorsze zbrodnie, winił się za głupotę i za to, że nie popełnił samobójstwa. Gardził ludźmi, nienawidził ich, współwięźniowie nienawidzili jego. Wszyscy lubili natomiast Sonię, a Rodion nie mógł tego zrozumieć. Dopiero gdy Sonia zachorowała, poczuł tęsknotę za nią i niepokój o nią. Gdy przyszła padł do jej nóg, bo zrozumiał, że ją kocha, że nie może bez niej żyć. “Wskrzesiła ich miłość, serce każdego z nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego.” Zmartwychwstał przez miłość, zmienił swoje postępowanie wobec innych, odrodził się.
Zbrodnia i kara to niezwykła powieść. Jest to drobiazgowa analiza człowieka, który egoistycznie uwierzył w swój rozum i poczuł się przez to lepszym od innych. Zapomniał, że ma uczucia, serce, stłumił w sobie miłość do ludzi. Zgubiła go duma, przyznane sobie prawo do sądzenia innych. Odrzucił uznane wartości i stworzył sobie własną moralność. Zbłądził bardzo, ale odnalazł drogę dzięki Soni i dzięki jej miłości.
Powieść niesie ze sobą wielkie, uniwersalne przesłanie: nie ma żadnego usprawiedliwienia, uzasadnienia dla zabójstwa. To najcięższy z grzechów. Ani względy polityczne, ani ideologie, ani teorie o powszechnej szczęśliwości, ani nawet wzgląd na dobro innych nie zwalniają z przestrzegania przykazania: Nie zabijaj.
Rodzina Marmieładowów - Dzieje tej rodziny mogłyby zapełnić całą powieść. Rodion Raskolnikow spotyka Marmieładowa w niechlujnej szynkowni. Ten ubogi były radca, alkoholik, zmusza go do wysłuchania zwierzeń. Opowiada przede wszystkim o swojej żonie Katarzynie, nazywa ją damą, chwali jej wykształcenie i maniery. Stopniowo poznajemy nieudane pierwsze małżeństwo Katarzyny Iwanowy, nędzę tej kobiety, gdy po śmierci męża w więzieniu, została sama z dwójką dzieci. Wtedy Marmieładow, sam wdowiec, ożenił się z nią i zdobył się nawet na to, że przez rok nie pił. Ale po roku zaczął się staczać. Tracił każdą posadę z powodu nadużywania alkoholu. Mimo, że Katarzyna Iwanowa była porywcza, często źle traktowała Sonię, córkę Marmieładowa z pierwszego małżeństwa, wdowiec mówi o niej z szacunkiem i miłością.
Marmieładow szczególnie cierpi z tego powodu, że nie zapewnił Soni wykształcenia i dlatego dziewczyna nie mogła znaleźć uczciwej pracy i poszła na ulicę. Nawet z powodu Soni nie oskarża Katarzyny Iwanowy, mimo że to ona bezpośrednio popchnęła Sonię na tę drogę. Odtąd właściwie Sonia utrzymywała rodzinę, a ojciec jeszcze wyciągał od niej pieniądze na wódkę. Ze wzruszeniem wspomina Marmieładow jak serdecznie traktowały go żona i dzieci, gdy przed pięcioma tygodniami dostał znowu pracę. Dogadzały mu, kupiły nowe ubranie. Krótko trwało szczęście - opowiada alkoholik. Przed pięcioma dniami okradł własną rodzinę, przepił wszystko, nawet ubranie i jeszcze poszedł do Soni po pieniądze na poprawiny. Pięć dni pił, nie pokazywał się w domu, a teraz brudny i nieszczęśliwy zwierza się Raskolnikowi.
Tragiczne jest to, że on wszystko rozumie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, do czego doprowadził rodzinę, że dzieci przez niego są głodne, że żona jest chora na suchoty, a córka została prostytutką. Głęboko odczuwa swój upadek. Gdy Rodion odprowadzał go do domu, Marmieładow płakał, że nie boi się gniewu żony, a jej oczu, wypieków i płaczu dzieci. Pozwalał żonie się bić i jeszcze dziękował jej za razy.
Widząc nędzę tej rodziny, Rodion położył na parapecie ostatnie miedziaki, jakie posiadał. Za kilka dni, gdy Marmieładow wpadł pod koła powozu, Raskolnikow oddał Katarzynie 25 rubli, które właśnie przysłała mu matka. Katarzyna Iwanowa za te pieniądze urządziła pogrzeb i stypę, na którą zaprosiła także Rodiona. Wtedy bohater po raz pierwszy zobaczył Sonię. Po pogrzebie i stypie biedna Katarzyna Iwanowa uroiła sobie, że poprzebiera dzieci, by chodząc po ulicach, śpiewając i tańcząc zarabiały na życie. Już wcześniej zdarzały jej się urojenia, żyła w świecie fantazji i majaków. Przerażone dzieci, zmuszone przez nią do śpiewu i tańca, i ona sama, kaszląca i krzycząca, stanowiły szokujące widowisko. W trakcie “występu” Katarzyna dostała krwotoku i wkrótce potem zmarła. Gdyby nie pomoc Swidrygajłowa, który umieścił dzieci w sierocińcu, a Soni dał trochę pieniędzy, nieszczęsna dziewczyna musiałaby opiekować się rodzeństwem, co przerastało jej siły i możliwości.
Pulcheria Raskolnikowa - matka Rodiona i Duni, bardzo kocha syna, przeczuwa, że stało się coś złego, choć syn i córka robią wszystko, by ukryć przed nią prawdę. Po wyjeździe Rodii na zesłanie, jego matka zapada na chorobę nerwową i umiera.
Dunia - Awdotia Romanowa Raskolnikowa - siostra Rodiona. Zdarzenia z jej życia poznajemy z listu matki do Rodiona. Matka opowiada co spotkało Dunię w domu Swidrygajłowów, gdzie była guwernantką. Arkadiusz Swidrygajłow zalecał się do Duni, czynił jej niedwuznaczne propozycje, co spowodowało, że Marfa Pietrowna wyrzuciła Dunię z pracy i rozpowiedziała o jej złym prowadzeniu się. Dunia straciła jedyne co miała, dobre imię. Matka pisze, że zniosła to z niezwykłym hartem. Swidrygajłow przedstawił żonie oczywisty dowód, że Dunia jest niewinna: list, który Dunia napisała do niego z wymówkami, iż nastaje na jej cześć i ze zdecydowanym odrzuceniem wszelkich propozycji. Marfa Pietrowna, chodząc po domach znajomych, odwołała wszystko złe, co o Duni mówiła. Drugą sprawą, o której pisze matka w swoim liście, są plany Duni, by wyjść za mąż za Piotra Łużyna. Rodion wywnioskował z listu, że ani matce, ani Duni Łużyn się nie podoba, że razi podstępnością, wyniosłością i próżnością, ale Dunia chce wyjść za niego, by pomóc bratu i zapewnić matce spokojną starość. Raskolnikow nie chce dopuścić do tego, by siostra sprzedawała się dla niego, tym bardziej, że w trakcie wizyty u niego Łużyn nie zrobił na nim dobrego wrażenia. Rodion rozmyślnie go obraził. Dodatkowo oburzyło go to, że Łużyn dla matki i siostry wynajął pokój w bardzo podłym pensjonacie, a sam zamieszkał w dużo lepszej dzielnicy.
Dokładniej poznajemy Dunię, gdy przyszła z matką odwiedzić brata. Niewiele mówiła, tylko mu się przyglądała. Sprawiała wrażenie niezwykle rozumnej, rozsądnej osoby, która więcej rozumie niż dostrzega. Wzruszający jest fakt, że to rodzeństwo rozumie się bez słów - Rodion od razu wiedział jak wstrętny jest Duni Łużyn, że małżeństwo to jest dla niej poświęceniem. Dunia rozumiała, że z bratem dzieje się coś strasznego, że dręczą go zmory, przerastające jego wytrzymałość. Dostojewski opisuje Dunię tak: “… była bardzo ładna: wysoka, nad podziw zgrabna, silna, pewna siebie, co przebijało ze wszystkich jej ruchów, wcale jednak nie uszczuplając ich miękkiego wdzięku. (…) Włosy miała ciemnoblond (…) oczy prawie czarne, błyszczące, dumne, a zarazem, chwilami pełne niezwykłej dobroci.” Trudno się dziwić, że zakochał się w niej Swidrygajłow, a Razumichin - kolega brata, od pierwszego wejrzenia zapałał do niej prawdziwą namiętnością.
O charakterze Duni świadczy to, jak rozprawiła się z Łużynem, gdy zażądał od niej zerwania z bratem. Doprowadziła do konfrontacji, poprosiła by Łużyn powiedział, czym Rodion go obraził, oświadczyła, że muszą się pogodzić, bo ona nie może wybierać między narzeczonym a bratem. Uznała to za sprawę zasadniczą i sprawdzian szacunku Piotra Pietrowicza do niej i jej potrzeb, sprawdzian, czy narzeczonemu na niej zależy.
Jest mądra, niewiele mówi, lecz wyraża się dobitnie. Promieniuje od niej królewska godność. Gdy przekonała się, że Łużyn kłamie, gdy ośmielił się też zrobić wymówki jej matce, a wreszcie, gdy okazało się, że chce nimi rządzić i rozkazywać im, błyskawicznie zdecydowała i pokazała mu drzwi. Dowodem jak bardzo kochała brata i chciała mu pomóc, była decyzja, by spotkać się ze Swidrygajłowem, który obiecał coś o Rodionie powiedzieć. A przecież bała się bardzo tego człowieka, gardziła nim. Przyszła na spotkanie sama, poszła z nim do jego pokoju, zdając sobie sprawę jak ryzykuje. Swidrygajłow, który podsłuchał rozmowy Rodiona z Sonią i wiedział o zbrodni popełnionej przez Raskolnikowa, postanowił powiedzieć o tym Duni i złożyć propozycję ratowania brata, by zyskać przychylność dziewczyny. Obiecał pieniądze, paszport, wyjazd za granicę za miłość Duni. Gdy Dunia odrzuciła wszelkie propozycje, padło słowo “przemoc” i dziewczyna spostrzegła, że znalazła się w pułapce - w pustym domu, sam na sam z mężczyzną i w dodatku dobrowolnie tu przyszła. Wyjęła z kieszeni pistolet, strzeliła, zraniła Swidrygajłowa, ale nie zdecydowała się go zabić, odrzuciła broń błagając, by ją puścił. On też zrezygnował, gdy Dunia odpowiedziała, że nigdy go nie pokocha. Ileż Dunia miała odwagi, godności, prawości i poczucia moralnego! Nie wdawała się w żadne targi z człowiekiem, którym gardziła, niczego mu nie obiecywała, by ratować brata i siebie.
Ze straszną tajemnicą Rodiona w sercu poszła do niego. Wcześniej była u Soni i obie czekały na niego z lękiem, że poszedł odebrać sobie życie. I znowu w pół słowa rozumieją się, Dunia wierzy, że nie jest podły, że pragnie odkupić winę, a tylko walczy z nim jeszcze duma z chęcią przyznania się. Dunia współczuje bratu, nie odtrąca go z odrazą, choć jest przerażona. Rodion jeszcze raz próbuje tłumaczyć, że inni więcej krwi przelewają, a cieszą się sławą i uznaniem, a jemu się nie udało, więc musi ponieść karę. Było jej bardzo ciężko, ale kochała go. Po procesie i zesłaniu Rodiona zaopiekowała się matką, wyszła za mąż za Razumichina, stale pisała do brata i podtrzymywała go na duchu. Nie kieruje się nigdy przesądami, czy uprzedzeniami, o czym świadczy jej stosunek do Soni. Zawsze wie jak postąpić, umie wyważać między głosem serca i rozumu. Bezgranicznie kocha matkę i brata. Jest zdolna do poświęceń, a także pełna dumy i godności.
Arkadiusz Swidrygajłow to dziwny człowiek, mieszanina dobrych odruchów i złych instynktów. Początkowe jego dzieje splecione z historią Duni, poznajemy z listu Pulcherii Raskolnikow do syna. Później sam przyjeżdża do Petersburga, odwiedza Rodiona, bo chce spotkać się z Dunią, by zakomunikować jej, że Marfa Pietrowna umarła, a w testamencie zapisała Duni trzy tysiące rubli. Sam Swidrygajłow gotów jest dołożyć dziesięć tysięcy, bo Dunię kocha, czuje, że ją skrzywdził i nie chce dopuścić do jej małżeństwa z Łużynem. Jest w nim jakiś niepokój, a także nihilizm. Nie ufa nikomu, nie wierzy w ludzką bezinteresowność, wiecznie się nudzi i szuka rozrywek.
Był złotym młodzieńcem, szulerem, narobił długów. Z kłopotów wyciągnęła go Marfa Pietrowa, ożenił się z nią i wyjechał na wieś. Żona kochała go, była zazdrosna, kłócili się często. Krążyły o nim plotki, że był moralnym sprawcą samobójstwa 15-letniej dziewczynki, parobka Filka, a także potem, że zabił własną żonę. On sam lekceważy te pogłoski, ale przyznaje, że zdradzał żonę z dziewkami służebnymi, a także, że zdarzało się, że ją bił.
Wobec Duni nie czuje się winny, ale chce jej pomóc. Według niego nie ma różnicy między przyjęciem pieniędzy od niego, a wyjściem za mąż za Łużyna. Raz oświadcza Rodionowi, że już Duni nie kocha i znalazł sobie 16-letnią narzeczoną, to znowu wyznaje Duni gorącą miłość i gotowość ratowania Rodiona. Jest zmienny, kapryśny, kieruje się nastrojami, nie zasadami.
Przypadek zrządził, że mieszkał obok Soni i podsłuchał jej rozmowy z Raskolnikowem. Tak poznał jego tajemnicę, a także rodzinne problemy dziewczyny. Gdy zmarła Katarzyna Iwanowa, pokrył koszty pogrzebu, umieścił trójkę dzieci w sierocińcu, dał każdemu po 1500 rubli, a także pewną sumę Soni, by wyciągnąć ją z rynsztoka. Był dobroczyńcą obcej mu rodziny. Rodionowi oświadczył nonszalancko, że w ten sposób rozporządził pieniędzmi, których Dunia nie chciała. Jest więc niewątpliwie człowiekiem dobrym, ale ta dobroć nie wynika z przekonań moralnych, a z kaprysu.
Nie przeszkadza mu to być rozpustnikiem i lubieżnikiem. Przyznaje, że lubi małe dziewczynki, że nie umie być wierny. Czyni dobro a nie wierzy w dobre intencje innych, jest cyniczny i amoralny. Marzy o Duni, kocha ją, ale potrafi jednocześnie zaplanować wciągnięcie jej w pułapkę i zgwałcenie, jeśli będzie okazja. Raz bierze w nim górę dobro, to znów zło. Odtrącony przez Dunię popełnia samobójstwo. Nie umie żyć, nie widzi celu w życiu, bo zwątpił w siebie, w innych, w sens świata.
Marfa Pietrowna - żona Swidrygajłowa, występuje właściwie tylko w opowieściach Arkadiusza Swidrygajłowa i Pulcherii Raskolnikow. Pojawia się w powieści jako duch, który towarzyszy mężowi w czasie jego podróży do Petersburga i w samym mieście.
Piotr Pietrowicz Łużyn - adorator Duni. Jest on ograniczony, skąpy, ponury i nadęty. Pragnie ożenić się z Dunią, ubogą panną, by ją całkowicie od siebie uzależnić. Uroił sobie, że taka żona będzie bezgranicznie wierna, cicha i potulna, a on będzie nią manipulował i ją dręczył.
Porfiry Pietrowicz - sędzia śledczy. Przede wszystkim jest psychologiem, niezwykle inteligentnym i przebiegłym. Rozszyfrowuje tajemnicę Rodiona przy pomocy pytań, rozmów, logicznego myślenia i wnioskowania. Doprowadza do jego przyznania się. Rozumie skomplikowaną psychikę Raskolnikowa, nie potępia go, nie osądza, a sugeruje, że przyznając się może uzyskać łagodniejszy wyrok. Nie przekreśla go, ale wskazuje mu drogę. Daje szansę i poucza, że ma jeszcze przed sobą życie po odpokutowaniu za popełnioną zbrodnię.
Akcja rozgrywa się w lipcu 1865 r. Wydarzenia są tak skondensowane, że nie trwa długo. Gdy się rozpoczyna, Raskolnikow już od miesięcy nie studiuje, nie udziela korepetycji, planuje morderstwo. W ciągu kilku dni od rozpoczęcia akcji
finalizuje swe plany. Zaczyna chorować, dręczą go wyrzuty sumienia, udręki myśli i uczuć, prowadzące do przyznania się do winy. Epilog dopowiada dzieje kilkuletniego zesłania bohatera. Miejscem
rozgrywających się zdarzeń jest Petersburg. Akcja usytuowana została wokół placu Siennego w ubogiej dzielnicy rzemieślników i nędzarzy. Miasto w powieści nie jest piękną stolicą carów i magnackich pałaców, jest natomiast pełne błota i kurzu.
Liszajowate kamienice, ponure podwórka, brudne klatki schodowe, klitki smutne “jak trumna”, podejrzane hoteliki, ubogie knajpki i kawiarnie. Mieszkańcy stolicy, podobni do siebie, bo mają “petersburską cerę”, a także psychikę, ukształtowani zostali przez to ponure miasto. Narrator patrzy często na świat oczami głównego bohatera, który nie może pogodzić się z nędzą i złem świata.
GENEZA: Zbrodnia i kara powstała w latach 1865-1866. Był to czas szczególnie trudny dla pisarza, odczuwał brak pieniędzy, żył w ciągłym napięciu, obawiając się, że trafi za długi do więzienia, męczyły go ataki padaczki. Mimo to pisarz z wielkim
entuzjazmem pracował nad powstającą powieścią, a ciężkie warunki życia pobudzały jego wyobraźnię, tworzyły swoiste napięcie potrzebne, by powstało dzieło wyjątkowe.
Powieść ta jest wynikiem wieloletnich przemyśleń autora, rozwija, obecne już w innych utworach, problemy nurtujące pisarza - kryzys wartości, negacja ideałów, poszukiwanie nowych idei. Wiele kłopotów przysporzyła pisarzowi cenzura i wydawca - pismo „Russkij Wiestnik”, którego redaktorzy pilnowali, by w utworze nie znalazły się niemoralne i nieprawomyślne treści. Szczególnie nie
odpowiadała im postać Raskolnikowa, więc autor musiał przeredagować i skrócić niektóre partie tekstu.
GATUNEK: Dostojewski jest twórcą nowego gatunku literackiego, czyli tzw. analitycznej prozy dialogowej, zwanej też wielogłosową. Na ten wyróżnik formalny utworów Dostojewskiego zwrócił uwagę w latach dwudziestych XX wieku rosyjski badacz literatury i filozof - Michał Bachtin.
Dialog u Dostojewskiego nie jest więc, jak w tradycyjnych opowiadaniach i powieściach, uzupełnieniem i wyjaśnieniem akcji, której rozwój podyktowany jest biegiem wydarzeń, lecz sam w sobie jest akcją, która prowadzi narrację i warunkuje istnienie innych postaci. Istnieć dla Dostojewskiego oznacza obcować z drugą osobą, a nawet z samym sobą, za pomocą wymiany zdań (stąd nawet monologi, na przykład Raskolnikowa, są właściwie dialogami). Brak dialogu to śmierć (Swidrygajłow popełnia samobójstwo, bo nie ma, nawet sobie, już nic do powiedzenia). W powieściach Dostojewskiego nieistotne są więc wydarzenia, ważni są natomiast tylko ludzie, którzy w
ustawicznej, wielogłosowej dyspucie, analizując siebie i innych, coraz szybciej posuwają akcję, coraz dokładniej odsłaniają swe wnętrze wobec siebie i innych. Ten sposób rozwijania przebiegu wydarzeń, budujący poprzez analizę napięcie psychologiczne między postaciami, można by nazwać również teatralnym, gdyż stosowany jest przez autorów sztuk scenicznych.
Taki zabieg formalny stosowany przez Dostojewskiego po raz pierwszy w prozie, sprawia zapewne, że tak często po jego utwory sięgają reżyserzy teatralni i filmowi, by dzieła pisarza prezentować ze
sceny czy też z ekranu.
Fiodor Michajłowicz Dostojewski urodził się 30 października 1821 r. w Moskwie. Zmarł 28 stycznia 1881 r. w Petersburgu. Dzieciństwo jego nie było szczęśliwe. Ojciec był apodyktycznym, ponurym, niezrównoważonym alkoholikiem. W domu często wybuchały sprzeczki, kłótnie, spowodowane atakami złości ojca.
Matka była osobą wrażliwą, oczytaną i zaszczepiła w chłopcu umiłowanie literatury i głęboką religijność.
W 1827 r. rodzina Dostojewskiego przenosi się do majątku ziemskiego w guberni tulskiej. W 1837 r. umiera matka, a chłopcy zostają oddani do Szkoły Inżynierskiej w Petersburgu. Nie odpowiada to zainteresowaniom Fiodora, który wiele czyta i podejmuje pierwsze próby pisarskie. W 1844 r. Fiodor Dostojewski rozstaje się z wyuczonym zawodem inżyniera polowego i rozpoczyna karierę literata. W 1845 r. kończy pierwszą powieść Biedni ludzie, która spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Następne powieści: Sobowtór i Gospodyni już tak się nie podobają. Tak obiecująco zaczęta kariera została przerwana w 1850 r., gdy Dostojewskiego za działalność polityczną skazano na cztery lata katorgi w Omsku. Potem czekała go jeszcze służba wojskowa. W 1859 r. wrócił do Petersburga i debiutował po raz drugi książką Wspomnienia z domu umarłych. W 1862 r. odbył podróż do Niemiec, Włoch, Francji, Anglii. Cały czas porównuje Rosję z Europą. Utwierdza się w przekonaniu, że cywilizacja zachodnioeuropejska to duchowy cmentarz. W 1864 r. wydaje Notatki z podziemia. W tym też roku umiera żona i brat pisarza Michał. Fiodor podejmuje się utrzymania rodziny brata i spłacenia jego długów. Sam także popada w kłopoty finansowe. W 1866 r. żeni się z Anną Grigoriewną Stnitkin - jest to bardzo szczęśliwy związek. W latach 1856-66 powstaje Zbrodnia i kara. To ciężki okres w życiu pisarza, dręczyły go kłopoty finansowe, grożące więzieniem. W 1867 r. Dostojewscy opuścili Petersburg. Zwiedzili Drezno, Baden-Baden, Vevey, Mediolan, Florencję, Bolonię, Pragę. W 1868 r. ukazała się powieść Idiota, w 1872 r. Biesy; w latach 1879-80 - Bracia Karamazow.