Tom I
Wenus z Milo
Tomasz Judym wędrował przez Pola Elizejskie zapełniające się karetami ze względu na zbliżającą się porę spaceru. Zmierzał w stronę Lasku Bulońskiego, napawając się zapachem akacji, które dominowały w otaczającej go przyrodzie. Zrobił przerwę i zasiadł na ławce obok niani, która opiekowała się właśnie dwójką dzieci. Przyglądał się uważnie mijającym go ludziom, aż w końcu spokojnie ruszył w stronę placu Zgody. Dotarł do Tuileries. Przemierzając okolice, rozmyślał o swoim życiu, otaczającej go pustce, której najlepszym znakiem było mieszkanie, które zajmował na Boulevard Voltaire. Brakowało mu motywacji do pracy, dlatego zatrzymał się w pobliżu Luwru i postanowił zwiedzić muzeum. Kiedy dotarł do sal znajdujących się na pierwszym piętrze, usiadł na ławce ustawionej bezpośrednio naprzeciwko rzeźby Wenus z Milo. Widział dzieło już wcześniej, ale dopiero teraz przykuło ono jego uwagę. Judym przyglądał się uważnie wizerunkowi kobiety, która nagle ożyła w jego wyobraźni. Przypomniał sobie opowieść o kobiecie wyłaniającej się z morskiej piany. Judym tak zagłębił się w przeżywaniu obrazu w swojej wyobraźni, że stracił kontakt z otoczeniem. Nie zauważył więc osób, które pojawiły się w pobliżu. Z zadumy wyrwały go dopiero fragmenty rozmowy po polsku. Ponieważ nie spodziewał się usłyszeć w pobliżu rodzimego języka, zwrócił się w stronę rozmawiających. Okazało się, że obok niego przechodziły właśnie dwie młode dziewczyny. Starsza z nich miała około siedemnastu lat. Druga była nieco młodsza. Za dziewczynkami szła starsza, dystyngowana pani w towarzystwie kobiety około dwudziestoparoletniej. Kobieta przykuła uwagę Judyma – była niezwykle piękna. Cała grupa zatrzymała się w końcu przed posągiem i zamilkła. Starsza pani sprawiała wrażenie zmęczonej, dlatego usiadła na ławeczce. Judym odszedł kawałek i przyglądał się młodym kobietom. Starsza z panienek zaczęła na niego spoglądać, mimo że z pozoru nadał śledziła trzymany w rękach informator. Dwudziestoparoletnia kobieta z kolei ruszyła w stronę posągu i uważnie zaczęła go studiować. To przyciągnęło uwagę Judyma. Kobieta sprawiała wrażenie, jakby próbowała zapamiętać rysy tej wyjątkowej twarzy. W międzyczasie starsza dama wyraziła niepewność, czy młode dziewczyny mogą już obcować z taką sztuką. Starsza z dziewcząt była zdecydowanie za, natomiast młodszą bardziej interesowało to, co działo się na ulicach Paryża. Judym nie chciał dalej podsłuchiwać rozmowy, tylko się do niej włączyć. Zaproponował im więc, że wskaże drogą do „Amora i Psyche”. Starsza kobieta nie wydawała się zadowolona z tej propozycji. Judym wytłumaczył się ze swojej „nachalnej” propozycji tym, że rzadko ma okazję usłyszeć ojczysty język. Opowiedział, że jest tutaj już dłuższy czas i pracuje w klinice jako chirurg. Te informacje zadziałały uspokajająco. Okazało się, że starsza dama to pani Niewadzka, a młodsze panienki to siostry Orszeńskie – Wanda i Natalia, a towarzyszyła im Joanna Podborska. Judym także się przedstawił, powiedział, że pochodzi z Warszawy. Kobiety zaskoczyła informacja, że syn szewca studiował medycynę, a teraz kształci się w Paryżu. Na Niewadzkiej otwarte przyznanie się do niskiego pochodzenia zrobiło jednak bardzo dobre wrażenie. W międzyczasie Judym zapytał Joannę o ocenę posągu, co zawstydziło kobietę.
Cała grupa dotarła do rzeźby „Amor i Psyche”. Po chwili kontemplacji Judym stwierdził, że wypełnił swoją rolę i musi się oddalić. Niewadzka zapytała o połączenie do Wersalu. Judym postanowił sprawdzić dla dam połączenie tramwajowe. Po powrocie Wanda poprosiła, aby im towarzyszył. Tomasz się zgodził, choć miał świadomość, że jego niższa pozycja społeczna może być dla kobiet problemem. Pożegnał się i odszedł, ciesząc z planowanego spotkania. Kiedy następnego dnia rano szedł na umówione spotkanie, przypomniał sobie dom rodzinny. Miał teraz jednak poczucie, że te wspomnienia są wyjątkowo odległe. Kiedy był już przekonany, że kobiety się nie pojawią, usłyszał głos Wandy. Za chwilę pojawiła się cała grupa. Judym rozmawiał z nimi o tym, co podobało im się w Paryżu. Okazało się, że Joannie bardzo podobały się posągi. Wanda zadrwiła z Judyma, że ten tak długo będąc w Paryżu nie widział słynnego „Rybaka”. Okazało się jednak, że lekarz miał okazję widzieć go już jakiś czas temu. Kiedy tramwaj zajechał przed Wersal, Judym pomógł kobietom przedrzeć się przez tłum. Natalia tuliła się do niego, okazując mu zainteresowanie. Mężczyzna nudził się nieco podczas oprowadzania, ponieważ znał już pałac. To jednak dało mu szansę przyglądania się kobietom, a szczególnie Joannie Podborskiej. Po powrocie okazało się, że kobiety następnego dnia wyjeżdżają do Trouville, a potem do Anglii.
W pocie czoła
Od spotkania z damami w Paryżu minął rok. Judym był już z powrotem w Warszawie. Właśnie się budził. Była 10. Mimo że był nieco zmęczony po podróży, czuł energię i zapał do pracy. Ruszył na miasto, gdzie obserwował ludzi, dochodząc do wniosku, że niewiele różnią się oni od mieszkańców Paryża. Tęsknił za Warszawą, więc widok miasta sprawiał mu przyjemność. Planował odwiedzić krewnych, za którymi również się stęsknił. Wyszedł więc z hotelu, w który się zatrzymał i udał się na ulicę Ciepłą. Tutaj obraz przedstawiał się zupełnie inaczej: zewsząd zaczęła go otaczać bieda, chorzy, ludzie przygnębieni i zobojętniali na swój los. Judym starał się przez to otoczenie przedrzeć możliwie szybko. W końcu dotarł do bramy kamienicy, w której spędził swoją młodość. Okazało się to trudniejszym doświadczeniem, niż się spodziewał. Spotkanie z ludźmi niższego stanu nie było bowiem emocjonalnie wcale takie proste. Skierował się jednak do oficyny, potem na poddasze. Nikt nie odpowiadał na pukanie. Z drzwi obok wychyliła się jednak dziewczynka, mówiąc, że z pewnością jest ktoś w środku. Rozmowę przerwał krzyk chorej babki dziewczynki. Kiedy okazało się, że kobieta jest przywiązana do haka, mała wyjaśniła mu, że nie mają pieniędzy, aby oddać kobietę do szpitala. Dla Judyma to było za dużo. Pośpiesznie wychodził z kamienicy, jednak na dziedzińcu spotkał ciotkę Pelagię. Od lat mieszkała ona u jego brata – Wiktora. Okazało się, że Wiktor obecnie pracuje w fabryce, rzadko jednak bywa w domu i zdarza mu się znikać na kilka dni. Judym zapowiedział, że wróci wieczorem. Wychodząc, zapytał o adres fabryki cygar, w której pracowała bratowa. Udał się tam od razu i odnalazł bratową. Mężczyzna poczekał na nią do końca pracy. O 12 kobieta zbiegła ze schodów i rzuciła się w ramiona szwagra. Potem ruszyli w kierunku kamienicy. Mężczyzna ją odprowadził i zapowiedział, że wróci wieczorem. Kiedy szedł jednak w stronę kamienicy, zmienił zdanie i wszedł do modnej restauracji.
Następnego ranka, kiedy się obudził, udał się do Wiktora. Mimo radosnego powitania, sama rozmowa była bardzo urzędowa. Wiktor dopytywał, czy brat chce zostać w Warszawie. Tomasz jeszcze nie wiedział, czy uda mu się tu utrzymać. Stwierdził także, że bratowa chyba nie powinna tak ciężko pracować w fabryce cygar. Brat jednak powiedział, że nie mają wyjścia. Ich sytuacja zmusza do tego, aby pracowali oboje. Wiktor nie zazdrościł jednak Judymowi, że druga ciotka zadbała o jego wykształcenie. Podkreślił jednak, że on musi do czegoś dojść pracą własnych rąk. W wypowiedzi Wiktora, mimo zapewnień, słychać było jednak nutę żalu, że Tomasz był przystojniejszy, więc ciotka wybrała jego, a brat od tego czasu coraz rzadziej się u nich pojawiał. Kiedy doszli do dzielnicy fabrycznej, zatrzymali się na wzgórzu, z którego rozciągał się widok na całą okolicę. Do mężczyzn zbliżył się nowy pomocnik inżyniera, którego Wiktor poprosił, aby brat mógł zobaczyć fabrykę. Judym zaciekawiony z pomocnikiem przechodził przez kolejne miejsca pracy, przy kotle do wytapiania stali w czarnej postaci rozpoznał swojego brata.
Mrzonki
Z letnich wczasów do Warszawy powrócił doktor Antoni Czernisz. Ponieważ cały lekarski świat znał to nazwisko, to spotkanie z nim było wyjątkowym wyróżnieniem. Czernisz również wywodził się ze sfery biednych ludzi, ale upór i determinacja pozwoliły mu nie tylko ukończyć szkołę, ale i zdobyć światową sławę. Ożenił się z piękną kobietą, która wywodziła się z zrujnowanej, ale do pewnego stopnia arystokratycznej rodziny. Judym znał Czernisza z okresu studiów, dlatego po powrocie do Warszawy złożył mu wizytę. Został przez niego zaproszony do grona lekarzy. Zaproponowano mu także wygłoszenie odczytu. Ten napisany został przez Tomasza jeszcze w Paryżu.
Wystąpienie było jednak dla niego bardzo stresujące. Kiedy pojawił się w domu Czernisza, trudno było mu zapanować nad emocjami. Na spotkaniu pojawiło się wiele osób. Judym rozpoczął swój odczyt: „Kilka uwag czy Słówko w sprawie higieny”. Mówił przede wszystkim o współczesnym stanie higieny. Mimo pierwszych drwiących uśmiechów, udało mu się zdobyć uwagę słuchaczy. Opowiadał o tym, co widział w Paryżu i porównywał to ze stanem, jaki obecnie panuje w Warszawie. Zwracał uwagę na warunki życia w biednej dzielnicy żydowskiej, a także wskazywał na problemy życia na wsi. Judym jednak na tym się nie zatrzymał. Zwrócił uwagę, że życie w takich warunkach jest zagrożone wieloma chorobami. Jednocześnie podkreślił, że winę ponosi wiele czynników, w tym jednak znaczenie ma obojętność lekarzy, których obowiązkiem powinno być szerzenie higieny wśród biednych. Tutaj doszedł do mocnej tezy, że obecnie lekarz to przede wszystkim lekarz bogatych, który ignoruje sytuację słabszych. Te słowa musiały wywołać reakcję. Kilku doktorów sygnalizowało chęć zabrania głosu, Judym jednak kontynuował. W sali robiło się coraz głośniej. Lekarze protestowali przeciwko takiemu stawianiu sprawy. Wytykali Tomaszowi idealizm, ale on dalej kontynuował. Piętnował lekceważenie biednych, brak zainteresowania przyczynami dotykających ich chorób, mimo że swoją wiedzę mogliby wykorzystać do szerzenia edukacji. Pominął jednak część trzecią i zakończył odczyt. Klimat był wyjątkowo niesprzyjający dalszej dyskusji, Czernisz był zmieszany. Po chwili ciszy wstał jednak starszy człowiek, doktor Kalecki, który pochwalił najpierw Judyma za empatię i gorliwe serce, a następnie zaczął krytykować tezy Tomasza.
Przede wszystkim podkreślił, że środowisko lekarskie nie ma wpływu na to, jak wygląda sytuacja biednych warstw społecznych. Jedyne, co im zostaje, to uświadamiać biedotę lub próbować wpływać na pracodawców, ale tylko w ograniczonym zakresie. Kalecki podkreślił, że bogaci chętnie dają jałmużnę, lekarze zaś bardzo często poświęcają swój czas, aby nieść pomoc biedniejszym. Tym samym uznał, że zarzuty Judyma są chybione. Przytoczył informacje o wystawach i towarzystwach, które mają służyć edukacji, o przytułkach, kąpielach dla biedoty i innych aktywnościach. Podsumował swoją wypowiedź jeszcze raz nawiązując do gorącego serca Judyma, którego młodość jednak nie pozwala mu widzieć rzeczy takimi, jakie one w rzeczywistości są.
Kolejnym atakującym był doktor Płowicz, który wytykał Judymowi, że oczekuje od lekarzy działań, które do nich nie należą. To nie lekarze mają zmieniać stosunki społeczne. Krytycznie odniósł się także do stwierdzenia, że pomagają tylko bogatym. Wyraził jednak nadzieję, że z czasem Judym zrozumie, w jak wielkim błędzie tkwił. Jeszcze raz podkreślił, że lekarze nie mają tak dużej władzy i siły przebicia, jaką chce im przypisywać Judym. Po tym wystąpieniu zapadła cisza, którą przerwał w końcu sam Tomasz. Przyznał, że jego celem nie było obrażanie czy atakowanie kogokolwiek, chciał jedynie, aby jeszcze silniej środowisko zaczęło walczyć z niewiedzą, brakiem elementarnych podstaw higieny, a tym samym źródłem tak wielu chorób. Tak ostra krytyka odebrała mu jednak pewność siebie. Został na kolacji, ale czuł się już bardzo nieswojo. Dostrzegał złośliwe i drwiące uśmiechy. Kiedy tylko posiłek się skończył, Judym wyszedł. Po chwili dołączył do niego jednak inny uczestnik spotkania, doktor Chmielnicki, który po chwili przyznał, że bardzo współczuł koledze. Judym przyznał, że żałuje tego wystąpienia, skoro nikt go nie zrozumiał. Chmielnicki próbował przekonać Tomasza, że medycyna to zawód jak każdy inny i tutaj także liczy się po prostu interes i zysk. Judym nie był gotowy na takie postawienie sprawy, wyznał, że jest przekonany, że medycyna kiedyś zmieni tor i będzie współdziałać ze społeczeństwem. Chmielnicki żegnając się Judymem, podkreślił jeszcze raz, że jego zdaniem to wszystko mrzonki.
Smutek
Minął jakiś czas od pamiętnego wystąpienia Judyma. Był początek października. Lekarz wyszedł na spacer. Ruszył Alejami Ujazdowskimi, a następnie wszedł w głąb parku, aby uniknąć tłumów. Judym był niespokojny. Raziła go niesprawiedliwość, zazdrościł niektórym bogactwa. Nie chodziło jednak o typową zazdrość, ale żal z poczucia bezsilności i niemożliwości realizacji własnych marzeń, do których niezbędna była pozycja wyznaczana przez pieniądze.
Zaczął wątpić we własną wyjątkowość. Docierało do niego, że jego marzenia się nigdy nie zrealizują. Smutek płynący z tych konstatacji rozlewał się po duszy i sercu Judyma. Lekarz szedł przygarbiony. Próbował przejść dalej, ale utrudniały mu to karety, zaczął się więc w nie wpatrywać. W nadjeżdżającym wolancie dostrzegł kobiety, które spotkał w Paryżu. Od razu świat wydał się lepszy. Dostrzegła go Natalia, której skinął, zaraz spojrzały więc na niego też pozostałe kobiety. Na twarzy Podborskiej w ostatniej chwili Judym dostrzegł uśmiech. Pojazd szybko zniknął mu jednak z oczu.
Praktyka
Judym w końcu otworzył praktykę i zaczął przyjmować pacjentów. Na jego drzwiach zawisła tabliczka z godzinami wizyt. Ranki miał zajęte na pracę na chirurgii w szpitalu, a własnych pacjentów przyjmował popołudniami. Na początku nie pojawiał się nikt, ale mimo to Judym czekał w swoim gabinecie, który urządzony był skromnie, ponieważ Judym wychodził z założenia, że dla jego pacjentów to nie wystrój ma kluczowe znaczenie. Gospodynią u Judyma była pani Walentynowa, której czasami pomagała córka. Kobiety zajęły się także jego domem. Jakakolwiek próba podziękowania za te usługi kończyła się lamentem kobiet. Niestety wiązał się również z szybszym znikaniem cukru, nafty i innych rzeczy. Judym czekając na pacjentów czytał książki, gospodyni drzemała. Przez całą jesień pojawił się jeden pacjent. W marcu przyszła kobieta w czerni, która okazała się jednak prosić o wsparcie na rzecz dziewcząt, które jej stowarzyszenie chciało zawrócić ze złej drogi. Judyma zamiast zarobić, sam dał kobiecie rubla. Początki kariery były więc dalekie od wymarzonych. Kończyły się pieniądze, po odczycie u Czernisza nikt z kolegów lekarzy nie był chętny do nawiązywania z Judymem bliższej znajomości. Pod koniec marca u Tomasz pojawiła się bratowa z wiadomościami o Wiktorze. Okazało się, że potrzebna jest finansowa pomoc, a on sam miał niewiele. To tylko pogłębiło rozgoryczenie.
Kiedy po wyjściu ze szpitala udał się do domu brata, zastał tam jedynie ciotkę, która witała go niechętnie jako tego, który otrzymał spadek po wyklętej siostrze. Potem poszedł do kawiarni. Wychodząc spotkał doktora Chmielnickiego, którego poznał po spotkaniu u Czernisza. Rozmówca zapytał Judyma, czy ten idzie do pacjenta. Tomasz przyznał, że jego praktyka lekarska nie rozwija się tak, jakby chciał. Upokorzony chciał odejść, ale Chmielnicki do zatrzymał i zaprosił na rozmowę. Podczas dyskusji zaproponował Judymowi możliwość wyjazdu na prowincję. Jego znajomy, doktor Węglichowski, dyrektor zakładu leczniczego w Cisach szukał bowiem asystenta, w czym miał pomóc Chmielnicki. Propozycja Chmielnickiego skłoniła Tomasza do rozważań. Nie było mu łatwo opuszczać stolicę, ale z drugiej strony widział w wyjeździe szansę na zmianę coraz trudniejszej sytuacji. Mimo że perspektywa wyjazdu na wieś nie napawała go optymizmem, zgodził się na spotkanie z Węglichowskim. Następnego dnia przyszedł do niego dyrektor zakładu w Cisach i złożył oficjalną propozycję. Judym przyznał szczerze, że nie ma nawet pojęcia, gdzie leży ta miejscowość. Węglichowski spytał, czemu więc rozważa wyjazd z Warszawy. Judym opowiedział mu o swoim odczycie i problemach ze znalezieniem pacjentów. Węglichowski postanowił więc przybliżyć Judymowi specyfikę pracy w Cisach. Pensja miała wynosić sześćset rubli, a pod własną praktykę Judym miał otrzymać do dyspozycji osobny gabinet. Jego obowiązki dotyczyć miały przede wszystkim opieki nad małym szpitalem. Jego właścicielką była pani Niewadzka. Judym przyznał, że poznał damę i jej wnuczki, a także Joannę Podborską w Paryżu. Węglichowski postanowił dać Judymowi czas do namysłu. Judym zapewnił, że następnego dnia odpowie. Właściwie tuż po wyjściu dyrektora podjął decyzję, do którejś w jakimś stopniu skłoniła go także tęsknota rozbudzona przez myśli o Joannie Podborskiej.
Swawolny Dyzio
Pod koniec kwietnia Judym domykał swoje sprawy w Warszawie i szykował się do wyjazdu do Cisów. Do miejscowości miał się udać pociągiem. Kupił miejsce w drugiej klasie. Zajął swoje miejsce i przyglądał się temu, co za oknem. W pewnym momencie do przedziału weszła kobieta razem z dziesięcioletnim chłopcem. Kobieta wydawała się zmęczona, natomiast jej syn przeciwnie – najpierw zwrócił uwagę na oficera, potem zainteresował się jego bronią, ale oficer odsunął chłopca od siebie. Chłopiec chciał się więc dostać do okna, przeszkadzając innym pasażerom. Próbował się wychylić przez okno, ale do środka wciągnął go oficer. Chłopak zaczął kopać i stał się jeszcze bardziej nieznośny. W końcu usiadł między matką a Judymem i zaczął przeszkadzać lekarzowi. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, Judym zmienił przedział, ale okazało się, że matka z Dyziem robią to samo. W końcu jednak szczęśliwie pociąg dotarł do docelowej stacji, a resztę podróży Judym miał już odbyć powozem. Także i ten etap podróży miał współdzielić z damą z Dyziem. Judym skupił się na podziwianiu krajobrazu. Po jakimś czasie Dyzio ponownie zaczął go jednak zaczepiać. W końcu Judym zagroził mu laniem. Ponieważ na chłopcu nie zrobiło to żadnego wrażenia, Judym zatrzymał powóz, wyciągnął chłopaka ze środka, wymierzył mu 30 klapsów, po czym zabrał swoje rzeczy i postanowił kontynuować podróż pieszo. Kiedy dotarł do wsi, poprosił o możliwość podwózki. Jeden z chłopów się zgodził, za co Judym kupił mu butelkę alkoholu. Niestety nie skończyło to się najlepiej, ponieważ pijany woźnica zasnął, a Judym spadł z wozu. Brudny ruszył w stronę ośrodka. Za chwilę usłyszał tętent koni. Okazało się, że to panny Orszeńskie w towarzystwie jakiegoś młodzieńca. W końcu Judym dotarł do miasteczka. Zaprowadzono go do mieszkania, w którym się umył i przebrał. Następnego dnia miał stawić się w ośrodku.
Cisy
Zakład dla kuracjuszy w Cisach był położony między wzgórzami. Okolica była przepiękna. W gmachu nazywanym „Wincentym” zlokalizowane były zakłady kąpielowe. W pobliżu znajdował się także staw, za nim szeroki park. W pobliżu widać było pałac i zabudowę majątku. Tomasz następnego dnia postanowił zwiedzić miejscowość. Judyma wszystko ciekawiło, chciał jak najszybciej zorientować się w okolicy, poznać ludzi. Szybko dowiedział się, że zakład był spółką, której udziałowcami było kilkadziesiąt osób. Prezesem był adwokat mieszkający w Moskwie, kasjerem zaś pan Listwa – ojczym Dyzia i mąż jego matki, który uchodził za człowieka absolutnie podporządkowanego swojej małżonce i cierpliwie znoszącego kolejne konfrontacje z pasierbem. Administratorem był Krzywosąd Chobrzański – spotkanie z nim było dla Judyma ciekawym doświadczeniem. U starego kawalera zastał bowiem gromadkę folwarcznych dzieci, a także oswojonego sokoła.
Lecznicze właściwości znajdujących się tutaj wód były znane od dawna. Wcześniej jednak korzystać mogły z nich tylko osoby, którym pozwolił na to właściciel majątku, czyli rodzina Niewadzkich. Pod koniec XIX wieku mąż pani Niewadzkiej powrócił do Cisów bardzo schorowany. Własne cierpienie sprawiło, że postanowił skupić się na pomocy innym. To z jego inicjatywy w Cisach powstał ośrodek leczniczy. Założył spółkę i zaprosił przyjaciół do udziału w inicjatywie. Najpierw jednak dyrektorem był człowiek, który chciał z Cisów zrobić europejski kurort. To sprawiło, że przyjeżdżali tam arystokraci łaknący rozrywki. Samo miejsce zaczęło jednak przynosić straty ze względu na ogromne koszty. W tym czasie do zarządu wszedł Leszczykowski, który pokrył potrzebne koszty i uczynił dyrektorem doktora Węglichowskiego. To on rozpoczął pracę nad tym, aby Cisy stały się ośrodkiem prawdziwie leczniczym. Leszczykowski był bogaty, natomiast do majątku doszedł własnym wysiłkiem i pracą. Wywodził się ubogiej szlachty, o czym nigdy nie zapomniał. Żył skromnie, a sporą część swojego bogactwa przeznaczał na pomoc innym. Do Cisów zamierzał wrócić na starość. Judym otrzymał od niego list kilka dni po przyjeździe. W liście znalazła się prośba o częstą korespondencje i wsparcie projektu zakładu. Dyrektor Węglikowski przez ostatnie kilkanaście lat zapracował na renomę Cisów. Stały się one cenionym ośrodkiem, do którego przyjeżdżało naprawdę wiele osób.
Kwiat tuberozy
Judymowi bardzo spodobały się Cisy. Stopniowo poznawał kolejne zakątki miejscowości, nie miał jednak możliwości jeszcze odwiedzenia podlegającego mu szpitalika. Rozbudzała się z nim coraz większa nadzieja, że będzie mógł samodzielnie pracować. To wywoływało radość i ekscytację, Judym wreszcie poczuł się szczęśliwy. Ponieważ nie chciał do szpitala wchodzić bez swojego zwierzchnika, zaszedł najpierw do znajdującego się w pobliżu kościoła. Właśnie odprawiano mszę, w której uczestniczyły między innymi panny Orszeńskie oraz Joanna Podborska. Kiedy nabożeństwo się skończyło, kobiety wyszły z kościoła z księdzem, a do nich zbliżył się Judym. Przedstawił się proboszczowi i wspólnie z innymi otrzymał zaproszenie na śniadanie. Kiedy panowie wyszli na papierosa, Judym mógł dostrzec niechęć proboszcza do zmierzającego w ich stronę Karbowskiego, młodzieńca zamieszkałego w Cisach, którego Judym pierwszego dnia spotkał z Natalią. Ksiądz uświadomił Judyma, że Karbowski pochodzi z bogatej rodziny, a tutaj czas spędza na namiętnej grze w karty, ogrywając przy tym innych chorych. Kiedy młodzieniec pojawił się na plebani trudno było nie zauważyć, że jego uwagę przyciąga przede wszystkim Natalia Orszeńska. Ta z kolei zapytała go, jak długo jeszcze zostanie w Cisach, na co młodzieniec odparł, że długo, mimo że stracił nadzieję na całkowite wyleczenie.
Joanna Podborska zarządziła wyjście, podczas którego Judym miał okazję dostrzec relację łączącą Natalię i Karbowskiego. Był zazdrosny, ponieważ nie wierzył, że kiedykolwiek na niego ktoś może patrzeć tak jak Natalia na młodzieńca.
Przyjdź
Cichła burza, która jeszcze przed chwilą przechodziła nad Cisami. Judym siedział przy oknie, spokojny, pełen dobrych przeczuć. W jego duszę wlewał się optymizm. Wszystko za sprawą końca parkowej alejki, w kierunku której uciekały jego myśli orientujące się wokół szczególnej osoby. Patrzył i czekał, aż na drodze pojawi się ktoś. To oczekiwanie wzbudzało w nim nadzieje i marzenia.
Zwierzenia
W swoim pamiętniku Joanna Podborska notuje nie tylko bieżące spostrzeżenia dotyczące codzienności w Cisach, lecz także wspomina swoją przeszłość. Wraca do okresu, kiedy jeszcze w rodzinnych okolicach Kielc się uczyła i rozwijała. Dowiadujemy się również, że pierwszą pracę podjęła w Warszawie. Wspomina także o bracie, który mieszka na Syberii, a któremu kobieta pomaga finansowo. Joanna prezentuje się jako bardzo zaangażowana w swoją pracę, gotowa nieść pomoc innym. Podborska okazuje się kobietą twardo stąpającą po ziemi, ale jednocześnie przepełnioną szeregiem uczuć i emocji. Wspomina także wizytę w swoich rodzinnych okolicach.
Tom II
Poczciwe prowincjonalne idee
Kolejne dni pracy upływały Judymowi na szeregu różnych zajęć, które bardzo go angażowały. Czerpał jednak ze swojej pracy radość. Budził się wcześnie rano, zanim pojawił się w szpitalu, starał się zawsze kontrolować izby kąpielowe, a także łazienki i same źródła. Dbał o to, aby wszystko było jak najlepiej przygotowane. Do wczesnego popołudnia przyjmował u siebie w gabinecie chorych. Tych zaś nie brakowało i Judym po raz pierwszy poczuł, że może się oddać swojej pracy. Utonął w nowych obowiązkach, ale jednocześnie czerpał z tego ogromną przyjemność. Jednocześnie w otoczeniu młodych kobiet stał się bardziej wesoły, zadbał o swój ubiór. Zupełnie nie przypominał już ponurej postaci snującej się po Warszawie. Pomagało także to, że wszyscy go lubili, kobiety chętnie mu się zwierzały. To wszystko dodawało mu pewności siebie i energii do działania.
Bywał na balach i zebraniach, gdzie miał okazję podziwiać, jak uwaga wszystkich koncentrowała się na Natalii Orszeńskiej, która doskonale zdawała sobie sprawę z wrażenia, jakie robi na mężczyznach. Jej postawa się jednak nie zmieniała – była raczej obojętnie nastawiona do zdecydowanej większości adoratorów. Także i Judym próbował podczas jednego z wieczorów zbliżyć się do Natalii, kiedy jednak zapytał o Karbowskiego, który wyjechał z Cisów, dziewczyna prawie zmroziła go wzrokiem. Niestety to intensywne wieczorne życie, jakie prowadził Judym, nie pozwalało mu w stuprocentowo poświęcić się sprawom szpitala, który powstawał na dobre dopiero teraz. Okazało się, że jeszcze do niedawna budynek przypominał składzik różnych rzeczy. Chorych nie było zbyt wielu, a Judym miał poczucie, że potencjał lecznicy nie zostaje w pełni wykorzystany. Miał rację – kiedy tylko urządził swój gabinet, pojawili się chorzy. Byli to przede wszystkim Żydzi i biedni mieszkańcy okolicy. To zachęciło Judyma do dalszych działań – porządkował salę po sali, zdobywał sprzęt, zadbał także o nowy parkan wokół. Dozorczynią szpitalika została pani Wajsmanowa. Leszczykowski zgodził się na jej pensję. Kolejnym problemem, z którym zaczął się mierzyć Judym, było pozyskanie jedzenia dla chorych. Także i tutaj właściciel wyraził zgodę na prośby doktora. Już w połowie wakacji szpital wypełnił się chorymi. Działania Judyma nie przez wszystkich były jednak równie pozytywnie odbierane. Ironicznie oceniała je rada całego zakładu, Węglichowski się co prawda w szpitalu pojawiał, doradzał, ale nadal nie dał się przekonać Judymowi w pełni do idei niesienia pomocy najbiedniejszym. Z końcem sierpnia liczba kuracjuszy zaczęła się zmniejszać, ponieważ na jesień i zimę spora część osób wracała do swoich domów. To z jednej strony wywoływało smutek, z drugiej – Judyma pchało do jeszcze intensywniejszych działań. Tym bardziej, że na początku września w folwarku wśród dzieci pojawiła się febra i szpital bardzo szybko wypełnił się chorymi. Judym miał pełne ręce roboty, a miejsca dla kolejnych chorych nie było.
Pewnego dnia Judyma do siebie wezwała pani Niewadzka. Okazało się, że Podborska chciała przekazać pokoik dla chorych na malarię. Niewadzka postanowiła zrobić jej prezent urodzinowy i oddać starą piekarnię na szpitalik dla dzieci. Piękno tego gestu osłabiło jednak stwierdzenie starszej damy, która stwierdziła, że dzięki temu Joanna będzie się mogła zajmować „brudasami”, skoro tak bardzo jej na tym zależy. Widać jednak było, że sama potrzeba serca, z której to wypływało, była dla Niewadzkiej niezrozumiała.
Starcy
Do domu doktora Węglichowskiego prawie codziennie przychodziły najważniejsze osoby w zakładzie oraz okolicy. Bywał Listwa, Chobrzański, pojawiał się proboszcz, Judym, a także plenipotent Worsowicz. Na tych spotkaniach pojawiali się także wybrani stali kuracjusze zakładu. Towarzystwo bardzo się lubiło i chętnie wspólnie spędzało wieczory. Judym starał się to towarzystwo przekonać do swoich idei, cały czas jednak czuł, że istnieje między jego a ich sposobem myślenia bariera trudna do pokonania. Większość z nich nie patrzyła do przodu, a znacznie częściej odwoływała się do przeszłości. To niestety skutkowało tym, że większość aktualnych problemów towarzystwo traktowało jako błahe i nieistotne. Judym po czasie zorientował się, że musi przyjąć określoną strategię, jeśli chce się poruszać do przodu ze swoimi koncepcjami. Przede wszystkim nie mógł im niczego nakazywać, ale dawać poczucie, że to właśnie oni sami coś robią. Potrzebna była także przychylność administratora, z którym po prostu trzeba było dobrze żyć. Z tego też powodu starał się po zakończeniu sezonu letniego wyręczać Chobrzańskiego w wielu obowiązkach. Zjednywał sobie tym samym życzliwość całego towarzystwa, niestety jednak, kiedy przychodziło do dyskusji o jego pomysłach, nadal trafiał na mur nie do przebicia.
Judym się jednak nie poddawał. Cały czas zastanawiał się, co może ulepszyć, przyspieszyć, jak może usprawnić działanie ośrodka. W końcu do wielu zadań podchodził zupełnie sam. To jednak sprawiło, że stał się w Cisach osobą praktycznie niezbędną. Jeśli ktoś miał problem lub kłopot, zwracał się z prośbą o pomoc właśnie do doktora Judyma. Doktor nikomu nie odmawiał, odwiedzał kolejnych chorych, nie ustawał w niesieniu pomocy. Czuł wsparcie jedynie od Leszczykowskiego. Jego głos był ważny, mimo jednak to nawet jego wsparcie nie było w stanie przekonać rady zakładu do pomysłów Judyma. Leszczykowski także nie zamierzał się jednak poddawać i polecił Judymowi korzystać z tzw. „cichej kasy”. Kiedy w lutym w Cisach pojawiła się komisja rewizyjna złożona z przedstawicieli wspólników, Judym chciał przedstawić im swoje pomysły na ulepszenia. Nie dopuścił do tego jednak doktor Węglichowski, który przypomniał Judymowi, że jest lekarzem, a nie członkiem zarządu, więc nie ma takich praw. To zachowanie bardzo uraziło Tomasza, ale w międzyczasie dostał zaproszenie na kolację, podczas której mógł rozmawiać z komisją. Niewiele to jednak zmieniło.
Podczas spotkania Tomasz cały czas walczył o możliwość przedstawienia pomysłu osuszenia Cisów, natomiast niezmiennie projekt ten był negowany już w pierwszych założeniach. Krzywosąd uznał, że nie można niszczyć zbiornika, ponieważ woda wyleje się na łąkę, a na niej właśnie posadzono drogie krzewy, aby jak najbardziej uatrakcyjnić miejsce dla wymagających kuracjuszy. Judym cały czas starał się przekonać innych, że podmokłe tereny działają szkodliwie dla chorych i mogą przynieść jeszcze więcej problemów. Okazało się, że nawet jeden z członków komisji przyznał mu rację, ale Węglichowski natychmiast to zripostował przekonując, że obaj mężczyźni żyją wydumanymi ideami, a Judym po prostu nie ma racji. Judym przekonywał, że jeden negatywny artykuł opisujący tę sytuację może zniszczyć reputację Cisów. Krzywosąd przypomniał mu jednak, że wykorzystuje pieniądze Leszczykowskiego, co sprawiło, że Tomasz zamilkł.
Kiedy komisja wyjechała, projekt osuszania upadł już całkowicie. Na linii Judym – administrator – dyrektor pojawiły się silne napięcia. Judym odczuwał, że ci starsi mężczyźni nie są w stanie nie tylko zrozumieć, ale i znieść jego gotowości do przeprowadzania zmian. Odczuwał wyraźną wyższość ze strony Węglichowskiego, który młodego lekarza nie był gotów uznać za równego sobie. Dyrektor zaczął rozmyślać, jak usunąć Judyma, ale bał się, że ten może próbować zaszkodzić zakładowi.
Na początku marca doszło do powodzi, która przerwała prowizoryczną tamę. Judym razem z administratorem i dyrektorem oglądali szkody, a lekarz po raz kolejny próbował przekonać rozmówców do projektu osuszenia stawu. To się jednak nie udało.
„Ta łza, co z oczu twoich spływa…”
Dzięki wsparciu Tomasza, który dalej przekazywał rodzinie brata pieniądze, Wiktor mógł wyjechać za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy i uciekając przed więzieniem. W lutym rodzina odprowadziła go na dworzec kolejowy, z którego miał ruszyć w podróż. Żona prosiła go, aby o nich nie zapomniał, kiedy będzie daleko i by wrócił. Wiktor obiecał, że napisze do niej od razu, kiedy tylko uda mu się znaleźć pierwszą pracę. Pożegnał się z rodziną i odszedł, a smutna Judymowa wróciła z córką do domu.
O świcie
Na początku kwietnia Judym wybrał się na kolejną poranną wizytę u chorych ze wsi. Budząca się do życia przyroda dodawała mu sił. Zaskoczył go widok bryczki, w której siedziała Joanna Podborska. Judym nie miał pojęcia, skąd kobieta mogła wracać o tej porze. Dziewczynę również zaskoczył widok Judyma. Najpierw była trochę zmieszana, ale powiedziała mu, że była u spowiedzi. Judym był zachwycony Joanną, przyspieszała bicie jego serca. Okazało się jednak – dzięki gadatliwości furmana – że tak naprawdę razem z Podborską szukali Natalii. Podborska była wzburzona, że sprawa wyszła na jaw, więc wysiadła z bryczki, aby porozmawiać z Judymem. Powiedziała mu, że Orszeńska bez zgody babki wyjechała z Karbowskim. Dla starszej Pani był to ogromny cios. Kiedy więc ustalono, że Natalia jest w Woli Zameckiej, Podborska tam pojechała. Okazało się, że dziewczyna wyszła za mąż i wyjechała z Karbowskim za granicę. Podborska była zasmucona, że zlekceważyła to zauroczenie podopiecznej. Podborska była przekonana, że i Judymowi będzie przykro, bo w końcu kochał się w Orszeńskiej. Judym zaprzeczył i widział, jakie to wrażenie zrobiło na dziewczynie. Kiedy odjechała, żałował, że nie rozmawiali dłużej. W końcu dotarło do niego, że jest w niej zakochany.
W drodze
Do szwagierki Tomasza przyszedł na początku czerwca list od Wiktora. Okazało się, że dotarł do Szwajcarii i chciał, aby kobieta dołączyła do niego. Kobieta sprzedała więc wszystko, co mieli i ruszyła z dziećmi w drogę. Ta okazała się niełatwa. Najpierw dotarła do Wiednia, potem do Szwajcarii. Niestety przespała stację, na której powinna wysiąść. Znalazła się więc na złej stacji, nie wiedząc, co robić. Kiedy ruszyła w stronę miasta, usłyszała jakąś parę, kiedy zrozumiała, że rozmawiają po polsku, rzuciła się kobiecie do nóg z prośbą o pomoc. Para jej pomogła, ustalono reklamację w kasie i Judymowa mogła w końcu dotrzeć tam, gdzie chciała. Para się nią zaopiekowała, szczególnie kiedy usłyszeli, że nazywa się Judym i jest krewną doktora Tomasza. Okazało się, że to Natalia Orszeńska i Karbowski. Z ich pomocą Judymowa w końcu spotkała się z Wiktorem. Czuła się jednak obco w nieznany jej otoczeniu. Wiktor poszedł do pracy, a po jakimś czasie do środka mieszkania wpadł mężczyzna z krzykiem. Wiktorowa nic nie rozumiała. Kiedy wrócił jej mąż, okazało się, że dzieci zniszczyły mężczyźnie winorośl i z związku z tym rodzina musi opuścić mieszkanie. Wiktor postanowił, że chce jechać do Ameryki. Do jego żony dotarło, że już nigdy nie wróci do Polski.
O zmierzchu
Życie Judyma nadal wypełniały obowiązki i troska o chorych. Pojawiła się jednak istotna zmiana. Co wieczór wychodził na spacer, podczas którego spotykał Podborską z Wandą Orszeńską. Spacerowali i rozmawiali w trójkę. Judym coraz silniej przywiązywał się do Joanny, w myślach zaczął już nazywać ją narzeczoną, mimo że nie wyznał kobiecie swoich uczuć. Doceniał nie tylko jej wyjątkową urodę, lecz także inteligencję i dobroć. Jednocześnie cały czas walczył z lękiem, że kiedyś kobieta zniknie z jego życia.
Kiedy w połowie czerwca szedł do chorych, na zakręcie spotkał Podborską. Był przekonany, że specjalnie szła ścieżką, na której mogłaby go spotkać. Obiecała, że poczeka na niego, aż skończy wizyty. Ponieważ się znacznie przedłużyły, nie liczył na to, że kobieta nadal na niego czeka. Stała jednak cierpliwie. Kiedy wracali razem, kobieta zapytała go, czy w Warszawie jeździł tramwajem na ulicę Chłodną, bo wydaje jej się, że go wtedy widziała. Kiedy nie odpowiedziała na jego pytanie, czemu wtedy zwróciła na niego uwagę, zrobił to za nią. Przyznał, że pewnie już wtedy wiedziała, że będzie jej mężem. Wzruszona Joanna zapytała, czy to oznacza, że on już wszystko przemyślał. Wzruszona para przypieczętowała obopólne wyznania pocałunkiem.
Szewska pasja
Chobrzański nie śpieszył się z odszlamowaniem stawu. Problemem byli przede wszystkim kuracjusze, którzy już przyjechali. Administrator nie wyobrażał sobie, że mieliby oni widzieć te nieestetyczne prace. Niestety zwłoka sprawiła, że robotnicy coraz częściej zaczynali chorować. Krzywosąd zdecydował więc, że trzeba wykonać rynnę, która sprawi, że woda będzie spływać do rzeki, zabierając jednocześnie ze sobą błoto. Judym nie miał pojęcia o decyzjach administratora. W końcu jednak zauważył rynnę. Okazało się, że szlam spuszcza się do rzeki, z której korzystają mieszkańcy wioski. Kiedy zobaczył Krzywosąda i Węglichowskiego przy śluzie zdecydował, że nie będzie się wypowiadał. Wiedział jednak, że to oznacza, że zakład lecznic mieszkańcom okolicy dostarcza zamuloną, a więc niebezpieczną dla zdrowia wodę. Mężczyźni najpierw zignorowali Judyma, ale ten nie był się w stanie opanować. Powiedział, co sądzi o wyrzucaniu szlamu do rzeki. Węglichowski stwierdził jednak, że lekarz miesza się tam, gdzie nie sięgają jego kompetencje. Dyskusja stawała się coraz bardziej ożywiona. Krzywosąd był gotów pobić Judyma, ale ten odepchnął go od siebie i administrator wpadł do bagna.
Gdzie oczy poniosą
Wieczorem listownie Węglichowski poinformował Judyma, że rozwiązuje z nim umowę. Lekarz nie był zaskoczony. Bolała go jednak myśl, że ma zostawić swój rok życia, a przede wszystkim, że będzie musiał opuścić Podborską. Zastanawiał się, jak załagodzić sytuację z dyrektorem. Był przekonany, że jeśli na jakiś czas opuści Cisy, to sytuacja przycichnie, on weźmie ślub i wróci. Nad ranem przed wyjazdem Judym jeszcze raz obszedł cały ośrodek i ze smutkiem opuścił Cisy. Podczas podróży był odrętwiały, przechodziły przez niego różne emocje, czuł się samotny i opuszczony. Kiedy czekał na przesiadkę, rozpoznał z jednym z pasażerów inżyniera Korzeckiego, którego poznał w Paryżu. Potem jeszcze mężczyźni byli na wspólnej przejażdżce w Szwajcarii. Korzecki podszedł do Judyma, zapytał o pracę, ten jednak odpowiedział, że nie jest gotowy do rozmowy. Mężczyzna zaproponował mu więc, by pojechał z nim do Zagłębia. Tam najpierw odpocznie, a potem może podjąć pracę. Ponieważ Judym czuł, że nie ma po co wracać do Warszawy, przyjął propozycję. Korzecki obiecał, że nie będzie się narzucać. Tak też się stało, część podróży Judym spędził sam, potem pojawił się Korzecki, ale zajął się czytaniem książki. Judym tęsknił za Podborską.
Kiedy dojechali na miejsce, czekał na nich powóz z kopalni „Sykstus”. Na Judymie od razu zrobiła wrażenie zniszczona ziemia. Kiedy zatrzymali się przed kantorem i inżynier wszedł do środka, Judym znalazł kartkę, na której zaczął pisać list do Joanny. Korzecki stanął za nim i zobaczył początek listu, Judym podarł papier i schował kawałki listu do kieszeni.
Minęli budynek lecznicy i Korzecki poinformował Judyma, że mógłby objąć tutaj stanowisko lekarza. Tomasz potrzebował jednak kilku dni odpoczynku. Dotarli do skromnego domu Korzeckiego. Podczas kolacji inżynier wrócił do sprawy lecznicy. Bardzo zależało mu na współpracy z Judymem, który mógłby go uwolnić od nieustannego lęku o robotników. Judym poradził mu, aby nieco mniej pracował i znalazł czas na rozrywkę, na co Korzecki odpowiedział, że nie ma czasu, a poza tym nie potrafił nie wzruszać się losem innych. Opowiedział Judymowi o śmierci małego chłopca, którą bardzo przeżył. Judym stwierdził, że Korzecki ma rozstrojone nerwy.
Glikauf!
Judym obudził się sam. Nikogo nie było w pobliżu, a jemu samemu wydawało się, że jest na powrót w Paryżu. Potrzebował spaceru, więc szybko wyszedł z domu. Walczył ze smutkiem i poczuciem straty. Czuł się zagubiony i nie wiedział, co ma robić. W końcu zatrzymał go człowiek, który przekazał mu, że Korzecki chce z nim rozmawiać.
Judym chciał zobaczyć kopalnię. Zejście do szybu zrobiło na nim ogromne wrażenie. Zobaczył ogrom pracy, z jaka na co dzień mierzą się robotnicy. Słyszał, jak Korzecki pozdrawia mijanych ludzi słowem „Glikauf!” (na szczęście!). Rozczuliło to Judyma, któremu trudno było zapanować nad własnymi emocjami. Miał okazję porozmawiać ze starym górnikiem, który zaczął mu opowiadać na czym polega praca tutaj. W pewnej chwili usłyszał czyjś głos. Okazało się, że to poganiacz mówi do konia, by ciągnął dalej wózki. Zwierzę, gdy ma za duży ciężar, nie chce ruszyć z miejsca, wtedy bije się go batem. Kiedy Judym to skrytykował, Korzecki przyznał, że nie ma już siły zabraniać.
Pielgrzym
Tomasz Judym razem z Korzeckim spotkał się z inżynierem Kalinowiczem. Kiedy weszli do gabinetu, okazało się, że za stołem siedzi córka Kalinowicza, Helena, bardzo zawstydzona obecnością gości. Judym zauważył, że Korzecki dziwnie reaguje na dziewczynę, swobodnie natomiast zupełnie rozmawia z synem Kalinowicza. Kiedy rozmowa zeszła na temat higieny, młody Kalinowicz stwierdził, że problem w mniejszych miejscowościach należy zwalczać bezwarunkowo, nawet jeśli konieczny będzie przymus.
W tym czasie zrobiło się pochmurno, a chwile później rozpętała się burza. Korzecki stwierdził, że biedni są ci, którzy teraz muszą podążać drogą. Wędrowcy skojarzyli mu się z pielgrzymami podążającymi za gromem. Te refleksje skierowały myśli Judyma w kierunku Joanny. Czekał na wiadomości od niej, wysłał już bowiem list, w którym przekazał swój aktualny adres.
Kiedy wszyscy goście w domu Kalinowicza przeszli do salonu na herbatę, młodzieniec zapytał Judyma o jego pracę. Judym stwierdził, że chętnie by się jej podjął, ale najpierw chciałby rozeznać się w panujących warunkach. Młody Kalinowicz miał bardzo krytyczny stosunek do Zagłębia, ale inżynier próbował wskazywać, że często wiele wypadków dzieje się z winy górników, którzy lekceważą przepisy, a tym samym swoje własne bezpieczeństwo. Kiedy pojawił się lokaj z informacją, że na Korzeckiego ktoś czeka, Judym był przekonany, że ta przesyłka jest do niego. Wyszedł więc za Korzeckim i dostrzegł, że mężczyzna odbiera paczkę. Z pewnością nie był to list od Joanny. Korzecki się zdenerwował widząc Judyma, okazało się bowiem, że przesyłka jest od przemytnika i zawiera materiał na ubranie. Judym podpowiedział jedynie, aby dać posłańcowi kieliszek wódki, aby się nie rozchorował z zimna. Później Judym i Korzecki wrócili razem do domu. Mężczyzna zacytował jeszcze po drodze fragment utworu o pielgrzymie, który nie miał rodzinnego domu.
„Asperges me…”
Korzecki sąsiadował z ubogą rodziną szlachecką, która zamieszkiwała stary dom stojący obok. Któregoś dnia Judym zastał u Korzeckiego ucznia gimnazjum – Olka Daszkowskiego. Poprosił o wizytę doktora u swojej matki, która zachorowała na płuca. Korzecki był małomówny, ale odprowadzając chłopaka obiecał, że niedługo ich odwiedzą. Do lekarza wyszedł mąż kobiety. Niestety wizyta nie przyniosła dobrych wiadomości. Judym stwierdził suchoty w ostatnim stadium. Dla kobiety nie było już więc właściwie żadnego ratunku. Zastanawiał się, czy jest sens mówić chorej i rodzinie prawdę. Kobieta powiedziała, że pragnie żyć, w końcu ktoś musi się opiekować dziećmi i dobytkiem. Tomasz nic jej na to nie odpowiedział, ale zalecił by starała się jak najwięcej wypoczywać. Kobieta zaczęła się modlić i płakać, a ciszę otaczającą ją i lekarza przerwał krzyk pawia. Mama Olka prosiła Judyma, aby przedłużył jej życie choć o trochę, aby mogła zatroszczyć się o Olka. Chłopiec również płakał. Judym wrócił do Sosnowca, czując, że kobieta stała się mu bardzo bliska. Jego myśli przerwał ponownie krzyk pawia.
Dajmonion
Judym w końcu przyjął posadę lekarza przy fabryce i zamieszkał w jej pobliżu. Dużo czasu spędzał z Korzeckim, który do tej pory był jedynym jego znajomym. Inżynier męczył jednak Judyma swoją obecnością, ponieważ jego postać wzbudzała jakąś trwogę i ból trudny do opisania. Któregoś dnia w okresie wakacji posłaniec przyniósł list od inżyniera napisany pośpiesznie na jakimś skrawku papieru. Nie było to pierwsze dziwne zachowanie Korzeckiego, więc i Judym niespecjalnie się nim zdziwił. Istotne było jednak to, że na papierze pojawił się cytat z „Obrony Sokratesa” Platona. Judym nie zrozumiał, co Korzecki chce powiedzieć, ale wezwał powóz i pojechał do inżyniera. W bramie minął krzyczącego coś o inżynierze furmana. Okazało się, że przed mieszkaniem Korzeckiego już zdążył się zebrać niemały tłum. Lekarz wszedł do środka, gdzie leżał Korzecki z roztrzaskaną głową. Inżynier nie żył. Judym był w szoku, delikatnie przymknął drzwi i usiadł. Z otwartej szuflady wystawał atlas anatomiczny otwarty na stronie z rysunkiem głowy. Kiedy patrzył na to ujęcie, otworzyły się drzwi, a do środka wszedł wysoki mężczyzna. Nie zauważył Judyma. Podszedł do zwłok, jakby próbował dobudził Korzeckiego. Po chwili zamarł, a w końcu usiadł przy nogach Korzeckiego.
Rozdarta sosna
Na początku września Judym szedł powoli w stronę dworca kolejowego. Dzień wcześniej otrzymał od Joanny kartkę informującą, że przyjeżdża do Sosnowca. Ponieważ razem z Niewadzką i Wandą jechały do Drezna, aby spotkać się z Karbowskimi, a starsza dama chciała się zatrzymać na dwa dni w Częstochowie, Joanna mogła przyjechać do Judyma. Judym nie do końca wiedział jednak, czego ma się spodziewać po przyjeździe narzeczonej, szedł więc na dworzec pełen niepokoju. Kiedy Joanna wysiada z wagonu, nie mogli się na siebie napatrzeć. Judym delikatnie ściskał jej dłoń. Najpierw rozmawiali o rzeczach zupełnie błahych. Potem Joanna zaczęła dopytywać, czy będzie mogła zobaczyć tutejsze fabryki. Mówiła do niego momentami na „pan”, co nie uszło oczywiście jego uwadze, ale postanowił nie protestować wobec tego oficjalnego tonu. Joanna w fabryce była oprowadzana jako „kuzynka” doktora. Po tej wizycie Joanna udała się razem z Judymem na obrzeża miasta do jego pacjentów. Podczas tych wizyt Judym zapytał ją w końcu, gdzie zamieszkają. Na to pytanie, twarz dziewczyny się rozjaśniła, a ona sama odparła, że może nawet tutaj, tak by mogła mu pomagać w pracy.
Joanna chciała, by spróbowali założyć w Zagłębiu szpital podobny do tego w Cisach. Judym zapytał ją, czy umiałaby prowadzić dom, na co Joanna odpowiedziała mu, że przez ostatnie tygodnie wstawała specjalnie wcześniej, aby od gospodyni uczyć się gotowania czy prasowania. Zafascynowana zaczęła mu opowiadać, jak będzie wyglądał ich dom. Okazało się, że nie zależało jej na bogactwie i wystawności. Chciała prostoty, bycia blisko potrzebujących i możliwości niesienia im pomocy. Rozważania te przerwał Judym, który zapytał ją, co stanie się z tymi chatami. Kiedy nie zrozumiała pytania, odpowiedział, że musi je wyburzyć, bo nie może patrzeć na ludzi, którzy umierają z powodu kontaktu z cynkiem. W pewnym momencie wyrwał swoją dłoń z uścisku kobiety i wyznał, że kocha ją nad życie i to uczucie zmieniło go nieodwracalnie. Od kiedy jednak przyjechał tutaj nie jest w stanie odzyskać spokoju. On także pochodził z biedoty, ale los jego życiem pokierował inaczej. Kiedy widział ludzi trzydziestoletnich, którzy umierali przypominając starców, nie mógł nie czuć odpowiedzialności.
Wyznał Podborskiej, że czuje, że otrzymał wszystko i teraz nadszedł czas, aby spłacić dług. Musi się więc wyrzec własnego szczęścia, aby móc nieść pomoc innym. Był przekonany, że będąc z nią, stanie się dorobkiewiczem, bo będzie chciał jej zapewnić godne życie. To nie pozwoli mu w pełni oddać się tym, którzy potrzebują jego pomocy. Joanna odpowiedziała, że nie zatrzyma go na siłę. Szli obok siebie w milczeniu. Doszli do lasu, gdzie usiedli pod drzewem. Kobieta czuła jego ramię blisko, ale on już na nią nie patrzył. Po długim milczeniu Judym usłyszał głos Joanny życzący mu szczęścia. Kobieta odeszła w stronę dworca kolejowego. Judym dalej siedział w lesie, patrząc przed siebie. Nie umiał poradzić sobie z własnymi uczuciami. Kopalnia widoczna w dali wywoływała w nim nienawiść. W końcu usłyszał dźwięk odjeżdżającego ze stacji pociągu. W tym samym momencie dostrzegł karłowate sosny, spośród których jedna rosła na brzegu zwaliska. Część korzeni jeszcze się trzymała góry, część rosła już nad wyrwą. Judym upadł na ziemię. Słyszał huk dynamitu w kopalni, nad sobą widział sosnę. W końcu usłyszał płacz – nie wiedział tylko, czy płacze Joanna, lochy kopalni czy sosna.
Tom I
Wenus z Milo
Tomasz Judym przez Pola Elizejskie zmierzał w stronę Lasku Bulońskiego, a w końcu dotarł do Tuileries. Nie chciał jednak jeszcze wracać do pustego mieszkania, dlatego ostatecznie zdecydował się na wizytę w Luwrze. Usiadł naprzeciwko rzeźby Wenus z Milo. Kiedy zaczął rozmyślać o przedstawieniu, z zamyślenia wyrwała go konwersacja tocząca się w języku polskim. Judym zwrócił uwagę na dwie młode dziewczyny w towarzystwie starszej damy i kobiety około dwudziestoparoletniej. Uwagę skupił na całej grupie, ale szczególnie fascynowała go młoda kobieta, która przyglądała się posągowi z ogromnym zaciekawieniem. Kobiety zaczęły dyskutować o sztuce i planować przejście do „Amora i Psyche”. To pozwoliło Judymowi włączyć się do rozmowy. Przedstawił się paniom jako lekarz z Warszawy, który obecnie praktykuje w paryskim szpitalu. Młoda panny – Wanda i Natalia Orszańskie były w Paryżu z babką panią Niewadzką i Joanną Podborską, która się nimi opiekowała. Judym odprowadził kobiety do kolejnej sali, a następnie pomógł ustalić, jak następnego dnia mają się dostać do Wersalu. Kobiety zaproponowały mu wspólną wyprawę, na którą przystał. Podczas wycieczki dowiedział się, że kobiety następnego dnia wyjeżdżają.
W pocie czoła
Po roku Judym wrócił do Warszawy. Najpierw postanowił odwiedzić swoich krewnych, choć wizyta w biednej części Warszawy była dla niego emocjonalnie trudna. Chciał zmieniać świat, a widok chorych, przygnębionych, zobojętniałych na swój los ludzi, nie dodawał mu energii. W domu brata nikogo nie zastał. Poszedł więc do fabryki cygar, w którym pracowała szwagierka. Przeraził go ciężar jej pracy. Obiecał bratowej, że przyjdzie do Wiktora wieczorem, ale zrobił to dopiero następnego ranka. Rozmawiał z bratem o trudnej ich sytuacji, a także o uprzywilejowanej pozycji Judyma, którą zawdzięczał spadkowi po ciotce, która wzięła go pod opiekę. Wiktor nie zazdrościł Judymowi, ale podkreślał, że on musi do wszystkiego dojść własną ciężką pracą. Zaprowadził brata do fabryki, w której Tomasz mógł zobaczyć ogrom ciężaru ludzkiej pracy.
Mrzonki
Judym został zaproszony na odczyt do domu szanowanego lekarza Antoniego Czernisza. Dla młodego lekarza mogła być to przepustka do świata medyków stolicy, dlatego też Judym bardzo się przed swoim wystąpieniem denerwował. Pocieszało go, że podobnie jak on Czernisz również wywodził się ze sfery biednych ludzi, ale upór i determinacja pozwoliły mu zdobyć światową sławę. Na spotkaniu pojawiło się wiele osób. Judym wygłosił odczyt „Kilka uwag czy Słówko w sprawie higieny”, w którym wskazywał na konieczność większego zaangażowania lekarzy w poprawę losu biedoty, działania edukujące dotyczące higieny. Uznawał, że trzeba zmienić sytuację, w której lekarz to przede wszystkim lekarz ludzi bogatych. Odczyt nie został przyjęty dobrze. Doceniano zapał młodego człowieka, ale przede wszystkim doktor Kalecki i Płowicz zwracali uwagę, że Judym oczekuje od nich zajęcia się tematami, które nie należą do ich kompetencji. Wskazywali także, że lekarz nie może zmienić losu biednego człowieka, a bogaci przecież chętnie dzielą się jałmużną. Judym został upokorzony. Podczas powrotu do domu towarzyszył mu doktor Chmielnicki, który przypomniał Tomaszowi, że medycyna to interes jak każdy inny.
Smutek
Judym bardzo źle znosił czas po odczycie. Stracił energię i zapał do działania, starał się unikać ludzi, trudno mu było zapanować nad własnymi emocjami. Odczuwał żal ze względu na swoje finansowe braki. Wiedział bowiem, że bez pieniędzy spora część jego marzeń po prostu nigdy się nie zrealizuje. W Alejach Ujazdowskich dostrzegł powóz z pannami Orszeńskimi, Joasią Podborską i panią Niewadzką. Kobiety przyjaźnie go pozdrowiły, co na chwile wlało odrobinę entuzjazmu w serce doktora.
Praktyka
Judym otworzył praktykę i był gotowy przyjmować pacjentów. Chętnych jednak specjalnie nie było, a jeśli już trafił się pacjent, to ostatecznie Judym i tak udzielał porady za darmo. Do kosztów jeszcze doszło utrzymanie gospodyni, która za nic nie była gotowa zrezygnować z posady. Środki finansowe Judyma się kurczyły, a w międzyczasie okazało się, że brat potrzebuje pomocy finansowej. Po wizycie u rodziny Judym spotkał doktora Chmielnickiego, któremu przyznał się, że brakuje mu pacjentów, a praktyka właściwie nie ruszyła z miejsca. Chmielnicki zaprosił go na rozmowę, podczas której zaproponował Judymowi możliwość pracy poza Warszawą, w ośrodku leczniczym w Cisach, który prowadził jego znajomy – doktor Węglichowski. Następnego dnia Judym spotkał się z doktorem i mimo wcześniejszych wątpliwości przyjął ofertę pracy. Dowiedział się przy okazji, że właścicielką okolicznych terenów jest pani Niewadzka, co rozbudziło tylko w Judymie tęsknotę na myśl o Joannie Podborskiej.
Swawolny Dyzio
Pod koniec kwietnia Judym wyjechał z Warszawy. Większą część drogi pokonywał pociągiem. Okazało się, że towarzyszami podróży doktora są między innymi Dyzio – niesforny dziesięciolatek i jego matka. Przez całą drogą malec dokuczał innym pasażerom, zaczepiał ich, a matka jedynie słabym głosem prosiła go o spokój, co oczywiście nie przynosiło żadnych rezultatów. Okazało się, że także i powozem Judym ma podróżować razem z kobietą i dzieckiem. Tym razem nie był w stanie się już opanować. Zatrzymał powóz, wyciągnął malca i wymierzył mu klapsy, a następnie resztę drogi pokonał pieszo i z dodatkowymi przygodami. Kiedy w końcu udało się mu dotrzeć do Cisów, zaprowadzono go do przygotowanego dla niego mieszkania.
Cisy
Zakład w Cisach był pięknie położony między górami, w pobliżu stawu, ogromnego parku, a także zabudowań majątku zarządzanego przez Niewadzką. Sam zakład leczniczy był spółką z kilkudziesięcioma akcjonariuszami. Prezesem był adwokat mieszkający w Moskwie, administratorem był Krzywosąd Chobrzański, kasjerem zaś pan Listwa – ojczym Dyzia. Ośrodek założył mąż pani Niewadzkiej, kiedy jako schorowany człowiek wrócił do Cisów. Początkowo jednak cała inicjatywa pochłaniała więcej kosztów, niż przynosiła zysków. Wszystko zmieniło się, gdy do zarządu wszedł Leszczykowski, który pokrył potrzebne koszty i uczynił dyrektorem doktora Węglichowskiego. Ten przez ostatnie kilkanaście lat zapracował na renomę Cisów. Stały się one cenionym ośrodkiem, do którego przyjeżdżało naprawdę wiele osób.
Kwiat tuberozy
W Judymie obudziła się nadzieja, że wreszcie będzie mógł samodzielnie pracować. Czekał, aż będzie mógł obejrzeć szpital. Ponieważ czekał na dyrektora, udał się do kościoła, gdzie w mszy uczestniczyły właśnie panny Orszańskie oraz Joanna Podborska. Judym przedstawił się towarzystwu zebranemu pod kościołem. Poznał proboszcza, a także Karbowskiego młodzieńca przebywającego w Cisach i ewidentnie pozostającego w bliskich stosunkach z panną Natalią Orszeńską.
Przyjdź
Przez Cisy przechodziła właśnie burza. Judym siedział przy oknie i obserwował przyrodę. Patrzył w kierunku parkowej alejki, jakby kogoś szczególnego tam wypatrywał.
Zwierzenia
Joanna w swoim pamiętniku wraca pamięcią do młodości i dzieciństwa. Wspomina wizytę w rodzinnych Kielcach, przypomina sobie pierwszą pracę, jaką podjęła w Warszawie. Jest zaangażowana, pełna energii, gotowa nieść pomoc innym.
Tom II
Poczciwe prowincjonalne idee
Judym bardzo zaangażował się w pracę na rzecz ośrodka. Kontrolował zakłady kąpielowe, ale i zaczął walczyć o to, by prawdziwie ruszył szpital. W swoim gabinecie przyjmował coraz więcej pacjentów. Odwiedzali go przede wszystkim Żydzi i inni biedni mieszkańcy okolicy. Judym przejmował szpital kawałek po kawałku, porządkował salę po sali, zdobywał niezbędny sprzęt, mimo nie do końca popierającym spojrzeniu na całą sprawę dyrektora Węglichowskiego.
Wieczory upływały mu zaś na towarzyskich rozgrywkach, co dodało mu pewności siebie, energii, gotowości do działania. Na wieczornych zebraniach i balach miał okazję przyglądać się Natalii Orszeńskiej i tym, jakie wrażenie robiła na mężczyznach. Ostatecznie jednak uwaga Judyma kierowała się na Joannę Podborską.
Kiedy nadeszła jesień i większość kuracjuszy opuściła Cisy, Judym miał jeszcze więcej roboty, bo we wsi wśród dzieci wybuchła febra. Niewadzka, chcąc zrobić Joannie prezent na urodziny, oddała starą piekarnię na szpitalik dla dzieci.
Starcy
W domu doktora Węglichowskiego zbierali się wieczorami najważniejsi mieszkańcy Cisów i samego zakładu: Listwa, Chobrzański, proboszcz, Judym, a także plenipotent Worsowicz. Dla Judyma była to idealna okazja do forsowania swoich idei pomocy najbiedniejszym mieszkańcom okolicy. Niestety mimo ogromnego zaangażowania z jego strony nie udawało się mu nikogo przekonać. Wszyscy doceniali jego dobre serce, ale uważali także za idealistę, który nie do końca jest w stanie twardo stąpać po ziemi. Cenili go bardzo, widzieli jego pracę, ale idei społecznych nie byli gotowi przyjąć. Jedynym sprzymierzeńcem Judyma okazał się Leszczykowski, który z daleka pozwalał mu na wykorzystywanie dodatkowych środków na remont szpitala. Judym upatrywał szansy na promocję swoich idei w wizycie komisji rewizyjnej w Cisach, tutaj jednak także prawie nie dopuszczono go do głosu. Napięcia pojawiające się na linii Judym – administrator – dyrektor były coraz trudniejsze do przezwyciężenia. Węglichowski coraz mocniej demonstrował swoją wyższość. Zaczął także zastanawiać się, jak pozbyć się młodego doktora, ale obawiał się, że rozgoryczony zwolnieniem mógłby próbować zaszkodzić zakładowi.
Na początku marca doszło do powodzi, która przerwała prowizoryczną tamę na stawie. Kiedy Judym, Chobrzański i Węglichowski oglądali straty, ten pierwszy po raz kolejny próbował przeforsować projekt osuszenia stawów. Niestety bezskutecznie.
„Ta łza, co z oczu twoich spływa…”
Dzięki wsparciu Tomasza, który dalej przekazywał rodzinie brata pieniądze, Wiktor mógł wyjechać za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy. W lutym rodzina odprowadziła go na dworzec kolejowy, z którego Judym miał ruszyć w podróż. Żona prosiła go, aby o nich nie zapomniał, kiedy będzie daleko i aby wrócił. Wiktor obiecał, że napisze do niej od razu, kiedy tylko uda mu się znaleźć pierwszą pracę. Pożegnał się z rodziną i odszedł, a smutna Judymowa wróciła z córką do domu.
O świcie
Podczas porannych wizyt we wsi Judym natknął się na bryczkę, w której siedziała Joanna Podborska. Wkrótce okazało się, że kobieta jeździła do Woli Zameckiej, gdzie uciekła Natalia Orszeńska, aby wziąć ślub z Karbowskim. Para zdążyła jednak wyjechać za granicę. Podborska bardzo przeżywała, że nie udało jej się „upilnować” podopiecznej i zlekceważyła siłę jej uczuć. Była też przekonana, że Judym kochał się w Natalii, ten szybko ją jednak wyprowadził z błędu.
W drodze
Wiktor Judym napisał do żony po wyjeździe za pracą za granicę. Był już w Szwajcarii i chciał, aby kobieta dołączyła do niego z dziećmi. Cała podróż była dla Judymowej bardzo stresująca. Przejechała swoją stację i gdyby nie pomoc młodego małżeństwa z Polski, nie dałaby sobie rady. Okazało się, że parą tą byli Natalia i Karbowski, którzy z przyjemnością pomogli krewnej doktora Tomasza. Niestety kiedy Judymowa już dotarła do Wiktora, okazało się, że dzieci zniszczyły właścicielowi domów winorośle, a ten kazał się Wiktorowi wynosić. Brat Tomasza postanowił, że wyjadą do Ameryki.
O zmierzchu
Pracy Judymowi nadal nie brakowało, natomiast zmieniły się jego wieczory. Teraz spędzał je na wspólnych spacerach z Podborską i Wandą Orszeńską. Więź między Judymem a Joanną stawała się coraz mocniejsza. Judym w myślach tytułował już Joannę swoją narzeczoną, mimo ogromnego lęku, że kobieta kiedyś zniknie z jego życia. Pewnego dnia w drodze do chorych spotkał Podborską. Zdecydowała także cierpliwie poczekać, aż on skończy swoje wizyty. Kiedy wracali razem w końcu para wyznała sobie swoje uczucia.
Szewska pasja
Odszlamowanie stawu było konieczne, ale Chobrzański zwlekał z tym, ponieważ nie chciał takich prac wykonywać przy kuracjuszach. W końcu wymyślił rynnę, którą szlam odprowadzano do rzeki. Kiedy Judym się zorientował, wściekł się, ponieważ groziło to zatruciem mieszkańców, którzy korzystali z wody z rzeki. Judym nie ukrywał swojej irytacji i złości podczas rozmowy z Węglichowskim i Chobrzańskim. Dyrektor zarzucił mu, że miesza się nie do swoich spraw. Kiedy Krzywosąd zamierzył się na Judyma, ten wepchnął go do bagna.
Gdzie oczy poniosą
Judym wiedział, że to koniec jego kariery w Cisach, więc list ze zwolnieniem od Węglichowskiego go nie zaskoczył. Martwiła go jedynie konieczność opuszczenia Joanny. Kiedy się uspokoił uznał, że może za jakiś czas będzie mógł wrócić do Cisów. Teraz musiał jednak opuścić zakład, jak i Joannę. Kiedy następnego dnia rano wyjeżdżał z Cisów, było mu bardzo ciężko. Otępiały przesiadał się z pociągu na pociąg i spotkał wtedy inżyniera Korzeckiego, który widząc jego stan zaproponował mu pracę w Zagłębiu. Korzeckiego znał z czasów studiów, więc mimo początkowego wahania przyjął propozycję.
Kiedy dotarli na miejsce do Sosnowca, Judym napisał list do Podborskiej. Była zaskoczony zniszczoną ziemią, jak i wyglądem okolicy. Korzeckiemu bardzo zależało na współpracy z Judymem, ponieważ chciał zapewnić swoim pracownikom choćby podstawową opiekę. Judym próbował przekonać go, że powinien choćby trochę czasu znaleźć na rozrywkę, ale Korzecki był innego zdania.
Glikauf!
Następnego dnia Judym miał okazję zobaczyć kopalnię od wewnątrz. Praca górników zrobiła na nim ogromne wrażenie. Zdawał sobie sprawę, z jak ogromną liczbą niebezpieczeństw mierzą się pracujący tutaj ludzie. Widział także bardzo ciężką pracę zwierząt. Zdawał sobie sprawę, że górnicy często ryzykują bezpieczeństwem swoim, jak i zwierząt.
Pielgrzym
Judym miał okazję także spotkać się z inżynierem Kalinowiczem, którzy zarządzał fabryką. Okazało się, że jego syn ma równie mocne poglądy na sprawy higieny, jak Judym. Także był przekonany, że z problemem tym trzeba się w końcu zmierzyć. Rozmowa dotyczyła także wypadków, które często wynikały przede wszystkim z winy lekceważących swoje bezpieczeństwo górników.
„Asperges me…”
Któregoś dnia Judym został wezwany przez Olka Daszkowskiego do jego chorej matki. Okazało się, że kobieta jest w ostatnim stadium suchot i Judym właściwie nic nie może dla niej zrobić. Widok cierpiącego syna i matki, która nie chce go opuszczać bardzo mocno rezonował w Judymie.
Dajmonion
Judym przyjął posadę lekarza w fabryce. Zamieszkał w jej pobliżu. Najwięcej czasu spędzał z Korzeckim, cały czas wypatrując także listu od Joanny. Któregoś dnia zamiast listu od kobiety dostał skrawek zapisany przez Korzeckiego z fragmentem z „Obrony Sokratesa”. Kiedy przyjechał do inżyniera okazało się, że ten już nie żyje. Przed domem stał niemały tłum, a w środku leżało ciało Korzeckiego z rozbitą głową. W pewnym momencie otworzyły się drzwi, a do środka wszedł wysoki mężczyzna. Nie zauważył Judyma, zamarł na widok ciała, a w końcu usiadł przy nogach Korzeckiego.
Rozdarta sosna
Był początek września. Judym szedł na dworzec, na który miał przyjechać pociąg, którym podróżowała Joanna. Judym nie wiedział, czego ma się spodziewać i jak potoczy się jego dalsza relacja z Podborską. Najpierw nie mogli się na siebie napatrzeć, potem rozmawiali o błahostkach, w końcu poszli odwiedzić fabryki, które Joanna chciała zobaczyć. Joanna towarzyszyła mu przy wizytach u pacjentów, a kiedy Judym zapytał ją gdzie mają zamieszkać, kobieta odparła bez wahania, że mogą nawet tutaj, a ona chce mu pomagać. Była gotowa stanąć do tej walki razem z nim. Judym jednak nie był do tego wszystkiego przekonany.
Powiedział kobiecie, że kocha ją nad życie i to uczucie zmieniło go nieodwracalnie. Przyznał jednak, że czuje, że ma dług do spłacenia i powinien się biednej społeczności poświęcić w pełni, a związek z nią siłą rzeczy obudzi w nim w pewnym momencie karierowicza. Po tej rozmowie szli dalej w milczeniu. Joanna nie zareagowała na te słowa. Doszli do lasu, gdzie siedzieli przez długi czas w ciszy. W końcu jednak Joanna się podniosła i powiedziała, że życzy Judymowi powodzenia. Kobieta odeszła w stronę dworca kolejowego. Po jakimś czasie Judym usłyszał dźwięk odjeżdżającego ze stacji pociągu. Spostrzegł wtedy też rozdartą sosnę, która rosła na brzegu zwaliska.
1. Judym spotyka w Luwrze przy rzeźbie Wenus z Milo panią Niewadzką z wnuczkami Orszeńskimi i Joanną Podborską.
2. Judym po roku praktyki w Paryżu wraca do Warszawy, spotyka się ze swoja rodziną, a także próbuje nawiązać pierwsze kontakty w środowisku.
3. W domu doktora Czernisza odbywa się odczyt Judyma, który mówi o konieczności większego zaangażowania ze strony lekarzy w troskę o higienę najbiedniejszych. Odczyt zostaje źle przyjęty, a sam Judym ośmieszony.
4. Judym stara się zorganizować własną praktykę, otwiera gabinet, ale niestety przez kolejne miesiące pacjenci się nie pojawiają. Sytuacja finansowa Judyma się komplikuje, a dodatkowo okazuje się, że pomocy potrzebuje jego brat.
5. Judym spotyka doktora Chmielnickiego, który mówi mu o możliwości wyjazdu z Warszawy i pracy w ośrodku leczniczym w Cisach.
6. Tomasz waha się, nie jest pewny, czy powinien wyjeżdżać, ale ostatecznie spotyka się z doktorem Węglichowskim, a następnie przyjmuje ofertę pracy w Cisach. Dowiaduje się także, że właścicielką majątku w Cisach jest poznana w Paryżu Niewadzka.
7. W kwietniu Judym wyjeżdża do Cisów, podróż uprzykrza mu 10-letni Dyzio, który potem okazuje się pasierbem kasjera w zakładzie leczniczym.
8. Ostatnią część trasy Judym pokonuje pieszo po awanturze z chłopcem, mijają go panny Orszeńskie na koniach, w końcu lekarz dociera do miasteczka, gdzie może odpocząć.
9. Judym stopniowo poznaje Cisy, jak i sam zakład oraz osoby nim zarządzające. Dowiaduje się, że oprócz dyrektora Węglichowskiego, kluczowy jest administrator Chobrzański i kasjer – Listwa.
10. W lekarzu budzi się nadzieja, że wreszcie będzie mógł prowadzić własną praktykę lekarską. Angażuje się w pracę, otwiera własny gabinet, przyjmuje w nim głównie Żydów i okolicznych biedaków.
11. Judym wieczory spędza w towarzystwie kuracjuszy, cieszy się zainteresowaniem kobiet, co dodaje mu pewności siebie. Zwraca uwagę na Natalię Orszeńską, ale jego myśli ostatecznie uciekają w kierunku Joanny Podborskiej.
12. Projekt szpitala rozwija się wolno, dyrektor Węglichowski nie wykazuje nim szczególnego zainteresowania, natomiast Judym coraz mocniej angażuje się w tę inicjatywę, ciesząc się poparciem Leszczykowskiego.
13. Judym jesienią po wyjeździe większości kuracjuszy walczy z febrą wśród wiejskich dzieci, jednocześnie próbuje przekonać Węglichowskiego i Chobrzańskiego do projektów społecznych, w tym osuszenia – jego zdaniem – szkodliwego dla okolicznych mieszkańców stawu. Administrator i dyrektor do jego projektów odnoszą się z bardzo dużym dystansem.
14. Wiktor Judym dzięki finansowej pomocy swojego brata decyduje się na wyjazd za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy. Żona z niepokojem go żegna i prosi, aby jak najszybciej się odezwał.
15. Judym spotyka rankiem Podborską. Mimo że kobieta stara się to ukryć, wychodzi na jaw, że była w Woli Zameckiej, gdzie Natalia uciekła, aby wziąć ślub z Karbowskim. Niestety okazało się, że młoda para zdążyła już opuścić Polskę. Judym przy okazji obala przekonanie Podborskiej, jakoby był zakochany w Natalii.
16. Żona Wiktora na polecenie męża rusza razem z dziećmi do Szwajcarii, gdzie czeka na nią Wiktor. Podróż jest ogromnym wyzwaniem, kobiecie po drodze pomaga młode małżeństwo Karbowskich, które rozpoznaje w niej krewną doktora Tomasza. Ostatecznie jednak po przyjedzie Judymowej do męża, okazuje się, że ten chce wyjechać do Ameryki.
17. Judym zaczyna spędzać z Podborską coraz więcej czasu. Wieczorami spacerują z młodą Wandą Orszeńską. Zbliżają się do siebie na tyle, że Judym zaczyna o Podborskiej myśleć jako swojej narzeczonej.
18. Chobrzański zwleka z odszlamowaniem stawu, bo nie chce, aby goście zakładu widzieli te prace. Ostatecznie wpada na pomysł zbudowania rynny i wypuszczenia błota do rzeki.
19. Judym dowiaduje się o konstrukcji Chobrzańskiego. Wpada w szał i wytyka dyrektorowi oraz administratorowi, że trują ludzi. W trakcie przepychanki wypycha Chobrzańskiego do bagna.
20. Wieczorem przychodzi do Judyma list z wypowiedzeniem umowy przez Węglichowskiego. Judym informuje o wszystkim Joannę i następnego dnia rano wyjeżdża.
21. Podczas przesiadki Judym spotyka inżyniera Korzeckiego, który proponuje mu wyjazd do Zagłębia. Przygnębiony Judym przyjmuje ofertę.
22. Korzecki namawia Judyma, aby został lekarzem przy fabryce. Judym poznaje okolicę oraz specyfikę pracy górników. Decyduje się zostać w Sosnowcu.
23. Judym któregoś dnia dostaje dziwny list od Korzeckiego. Kiedy przyjeżdża do jego domu, okazuje się, że Korzecki nie żyje.
24. We wrześniu Judyma odwiedza Joanna. Para cieszy się bliskością, ale ostatecznie Judym informuje Joannę, że nie mogą się związać, ponieważ on w stu procentach chce poświęcić się pracy dla robotników. Zdruzgotana Joanna odchodzi.
25. Judym na skraju lasu widzi rozdartą sosnę i w tym samym momencie słyszy dźwięk odjeżdżającego pociągu.
Tomasz Judym – główny bohater powieści, młody chirurg, który dzięki opiece bogatej ciotki miał możliwość ukończyć szkołę medyczną i praktykować w Paryżu, przyjeżdża do Warszawy, gdzie chce nieść pomoc innym. Opieka ciotki była jednak daleka od ideału, a Judym edukację ukończył jedynie dzięki własnemu uporowi. To wszystko sprawiło, że był gotowy do bezkompromisowej walki o swoje ideały. Judym jest wyjątkowo wrażliwy na krzywdę ludzką, cechuje się wysokimi standardami moralnymi, buntuje się przeciwko złu i krzywdzie ludzkiej. Jako wychowanek pozytywistów, jest zwolennikiem koncepcji pracy u podstaw; nie czuje co prawda więzi z ludźmi ze swojej klasy społecznej, ale jest gotów nieść im pomoc. Późniejsze wypadki w Cisach i Sosnowcu, tylko umacniają go w tym przekonaniu. Wśród bogatych także nie czuje się dobrze, nie jest gotów się z nimi bezdyskusyjnie godzić (np. w sprawie osuszania stawu), ale i wie, że nie dysponuje on tym samym kapitałem, co oni i nigdy nie będzie miał takiej siły przebicia. To wszystko sprawia, że czuje się outsiderem, cały czas z boku, nigdzie niezakorzeniony. Jedynie uczucie do Joanny daje mu nadzieję na przyszłość, ostatecznie jednak poświęca tę miłość w imię pracy na rzecz innych i spłacania długu wobec klasy społecznej, z której sam się wywodzi.
Joanna Podborska – guwernantka panien Orszeńskich, traktowana przez nie i panią Niewadzką bardziej jak przyjaciółka niż pracownica; dwudziestokilkulatka, brunetka o niebieskich oczach, bardzo piękna; pochodziła z ubogiej szlachty; gotowa nieść pomocy innym, jest wrażliwa na krzywdę ludzką; ceni Judyma za jego spojrzenie na świat, chce z nim założyć rodzinę i nieść wspólnie pomoc najbiedniejszym; ostatecznie nie zatrzymuje mężczyzny, kiedy ten wybiera inną drogę.
Korzecki – inżynier pracujący w kopalni w Zagłębiu, znał Judyma z czasów studiów, zaproponował mu pracę w lecznicy przyfabrycznej; człowiek ogarnięty nieustającym lękiem, bardzo przeżywający krzywdę innych, niezdolny do zaakceptowania krzywdy biednych warstw społecznych, ostatecznie popełnia samobójstwo.
Wiktor Judym – starszy brat Tomasza, ma żonę Teosię i dwójkę dzieci; człowiek biedny, zapracowany, ale jednocześnie gotowy do dalszych wyzwań i ciężkiej pracy, zdobywania wiedzy i szukania lepszego życia; jako działacz społeczny zostaje skazany na więzienie, dlatego ucieka z kraju i szuka lepszego życia za granicą.
Węglichowski – lekarz, który jako dyrektor Cisów sprawił, że zakład leczniczy zdobył renomę, człowiek inteligentny i pracowity, uwikłany jednak w walkę o władzę w Cisach; to sprawia, że mimo początkowego wsparcia dla Judyma, ostatecznie staje po stronie Krzywosąda, a po kłótni o staw zwalnia Judyma.
Jan Bogusław Krzywosąd Chobrzański – administrator zakładu w Cisach, kawaler o bujnej przeszłości i wielu talentach; chętnie zajmował się renowacją antyków; przede wszystkim dążył jednak do władzy i zaszczytów, co sprawiło, że wszedł w konflikt z Judymem.
Leszczykowski – jeden z zarządców Cisów, podejmujący jednak decyzje z zagranicy, co ograniczało mu pole działania; człowiek o otwartej głowie, ponadprzeciętnie myślący, gotowy wspierać Judyma w jego projektach społecznych; wytrwały marzyciel, który chciał, aby Cisy stały się popularnym światowym kurortem leczniczym.
Niewadzka – wdowa po właścicielu Cisów; dama o surowym sposobie bycia, ale życzliwa i gotowa do pomocy, mimo że nie do końca przyjmująca nowe idee społeczne; ceniła Judyma, opiekowała się pannami Orszeńskimi, wspierała Joannę.
Natalia Orszeńska – wnuczka pani Niewadzkiej, siedemnastolatka, która cieszyła się dużym zainteresowaniem mężczyzn, ale zawsze trzymała ich na dystans; zakochała się w Krabowskim, z którym uciekła za granicę
Wanda Orszeńska – młodsza z sióstr siostra, otwarta, śmiała, bezpośrednia.
Akcja powieści „Ludzie bezdomni” toczy się w czasach współczesnych autorowi, a więc w latach 90. XIX wieku. Wskazuje na to szeroki kontekst społeczno-polityczny, który został w powieści zarysowany. Fabuła obejmuje trzy lata. Rozpoczyna się w momencie spotkania Judyma z Niewadzką, Podborską i pannami Orszeńskimi w Paryżu. Po roku od tego wydarzenia Judym wraca do Warszawy. Akcja tutaj toczy się prawie przez rok: od czerwca do kwietnia kolejnego roku, kiedy to Tomasz przyjmuje ofertę pracy w Cisach i wyjeżdża z Warszawy. Akcja tocząca się w Cisach obejmuje kolejny rok, po czym bohater znów wyjeżdża – tym razem do Zagłębia. Fabuła kończy się po kilku tygodniach od tego momentu, kiedy to dochodzi do ostatecznego rozstania między Judymem a Podborską.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w powieści przywoływane są także wydarzenia wcześniejsze:
- dzieciństwo i młodość Judyma, o których dowiadujemy się dzięki jego rozmowom z bratem,
- dzieciństwo, młodość i pierwsza praca Joanny Podborskiej, o których wspomina ona w swoim pamiętniku,
- początki zakładu leczniczego w Cisach,
- powstanie styczniowe, a właściwie moment represji po nim, kiedy to Leszykowski musiał emigrować.
Rozległości czasowej utworu dorównuje także mapa miejsc odwiedzanych przez głównego bohatera. Akcja toczy się bowiem najpierw w Paryżu, potem w Warszawie (to nie tylko mieszkanie Judyma, ale i rodzinna ulica Ciepła, spacerowe Aleje Ujazdowskie czy dom doktora Czernisza), a następnie w Cisach i na koniec w Zagłębiu (Sosnowiec). Na chwilę przenosi się także do Szwajcarii, gdzie obserwujemy podróżującą z dziećmi żonę Wiktora Judyma, której w kłopocie pomaga młode małżeństwo Karbowskich. W kontekście Joanny wspomina się także o Kielcach i mniejszych miejscowościach takich jak Głogi czy Krawczysko.
Powieść „Ludzie bezdomni” została wydana w roku 1900 i błyskawicznie okazała się sukcesem. Bardzo szybko ukazało się drugie wydanie losów Judyma, co świadczy o niezwykłej popularności utworu wśród współczesnych Żeromskiemu.
Stefan Żeromski pisał „Ludzi bezdomnych” w latach 1898-1899. Jednak już rok przed tą datą w dokumentach pisarza odnaleźć można notatki, które zapowiadają, że pracuje on nad dużą powieścią. Pierwsza szczegółowa wzmianka o „Ludziach bezdomnych” pojawia się korespondencji pisarza pod koniec 1898 roku. Wiadomo, że wtedy był już w zaawansowanym stadium pracy nad książką. Nad drugim tomem pracował w Zakopanem. Co ciekawe, Żeromski był tak pochłonięty pisaniem, że nawet wiadomość o porodzie żony i narodzinach syna nie była w stanie oderwać go od pracy i zmusić do wyjazdu z Zakopanego. Intensywność pracy sprawiła jednak, że już na przełomie listopada i grudnia 1899 roku dzieło było gotowe do druku, a w połowie grudnia Żeromski mógł „przedstawić” powieść krytykom.
Warto zwrócić uwagę, że pisarz nad materiałem do powieści pracował bardzo rzetelnie. Bazował nie tylko na własnych doświadczeniach i przeżyciach, lecz także na bogatym materiale faktograficznym, który najpierw zbierał. Podróżował np. do Dąbrowy Górniczej, aby zrozumieć, jak wyglądała codzienność Zagłębia. Można się też w tej powieści doszukać pewnych wątków czy inspiracji biograficznych. Pierwowzorem zakładu leczniczego w Cisach był z pewnością Nałęczów, do którego sam Żeromski wielokrotnie jeździł (pracował jak guwerner), a na co wskazują również opisy krajobrazu wokół Cisów, idealnie odpowiadające topografii Nałęczowa. Dużą wagę Żeromski przywiązywał do możliwie jak najwierniejszego przedstawienia pracy w zakładzie leczniczym, jak również pracy w kopalni. Opisy w „Ludziach bezdomnych” są bardzo dokładne, zawierają fachowe słownictwo i opis poszczególnych zadań wykonywanych choćby przez pracowników fabryki, którą Judym odwiedza razem ze swoim bratem. Pisarzowi w tworzeniu wiarygodnych opisów bardzo pomogła wizyta w fabryce Brüma przy ulicy Krochmalnej w Warszawie.
„Ludzie bezdomni” to powieść o szczególny charakterze. Bardzo mocno czerpie z tradycji pozytywistycznego sposobu przedstawiania rzeczywistości, wyraźnie realistycznego, mimetycznego, starającego się oddać rzeczywistość opisywaną przez pisarza w możliwie najbardziej wierny sposób. Jednocześnie jednak jest to także powieść „z ducha młodopolskiego”, korzystająca z rozwiązań symbolistycznych, impresjonistycznych. Najciekawsze rozwiązania, które o tym świadczą to:
- Rezygnacja z jednolitego modelu narracji; w powieści jest oczywiście obecny narrator auktorialny, który z perspektywy trzecioosobowej opowieści spaja opowieść o losach Judyma; bardzo często jednak ustępuje on miejsca bohaterom, dzięki czemu czytelnik otrzymuje wgląd w ich myśli, emocje i uczucia, punkt widzenia świata. Szczególnie dobrze widać to oczywiście w przypadku Judyma, ale na podobne obserwacje pozwala również pamiętnik Joanny Podborskiej; prowadzenie narracji sprawia, że często patrzymy na świat oczami bohatera, a nie zewnętrznego narratora (sygnałem tego zabiegu jest m.in. wykorzystanie mowy pozornie zależnej). Jest to typowo młodopolskie rozwiązanie, za mistrza którego uchodzi właśnie Żeromski.
- Osłabienie spójności fabularnej (co zresztą wytykała Żeromskiemu ówczesna krytyka literacka) – poszczególne epizody nie zawsze z siebie logicznie wynikają, nie ma tutaj konsekwentnie zachowanego sposobu przyczynowo-skutkowego prezentacji wydarzeń; luźną budowę fabularną i kompozycyjną uznawano jednocześnie za podstawę dla nowego typu powieści i źródło osiągania większego prawdopodobieństwa w przedstawianiu ludzkiego życia, które rzadko przypomina dobrze zbudowaną historię.
- Umieszczenie w powieści rozdziałów przypominających impresjonistyczne obrazy, które dzięki szczególnie skonstruowanym opisom pozwalają czytelnikowi uzyskać wgląd w stan emocjonalny bohaterów. W „Ludziach bezdomnych” są to przede wszystkim rozdziały: „Smutek”, „Przyjdź”, „Ta łza, co z oczu twoich spływa…” i „Rozdarta sosna”. Te poetyckie momentami, bardzo nastrojowe obrazy zastępują typowe opisy psychologii postaci, jakie stosowane były m.in. w powieści realistycznej.
- Posiłkowanie się obrazami o typowo symbolicznym charakterze. Dotyczy to zarówno samego tytułu, jak i bardzo wymownego ostatniego rozdziału. Rozdarta sosna jest bardzo wieloznacznym symbolem, który pozwala w wielowymiarowy sposób widzieć samego Judyma i dokonywane przez niego wybory. Warto jednak zwrócić uwagę także na krzyk pawia, o którym mówi się w rozdziale „Asperges me”. Symbolizuje on śmierć, ale i spotkanie z Bogiem, co pozwoliło Żeromskiemu do powieści wprowadzić również element metafizyczny. Bardzo symboliczny charakter mają w ogóle trzy ostatnie rozdziały „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego, w których oprócz krzyku pawia pojawia się fragment z „Obrony Sokratesa” Platona, co można odczytywać jako testament Korzeckiego, przejęty następnie przez Judyma, oraz rozdarta sosna.
Wszystko to sprawiło, że Stefanowi Żeromskiemu udało się stworzyć nowy typ powieści, który określany bywa jako powieść nastrojowa lub też po prostu powieść młodopolska. Połączenie materii fabularnej i nastrojowych obrazów, wieloznacznych symboli, jak i osobistego dziennika sprawia, że prezentowany przez autora świat staje się wieloznaczny i ostateczne rozstrzygnięcia oraz ocena sposobu widzenia postaci pozostawiona zostaje czytelnikowi. Żeromskiemu udało się połączyć poetykę stricte realistyczną, dotyczącą procesów społecznych, dylematów dotykających współczesnych mu czytelników z opisami naturalistycznymi prezentującymi przede wszystkim sytuację niższych warstw społecznych oraz obrazami poetyckimi dającymi wgląd w duszę bohaterów bez ryzyka ich nadmiernej psychologizacji.
Społeczeństwo
„Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego to przede wszystkim współczesna jego czytelnikom powieść społeczna, która (w duchu realistycznym) pokazuje szeroką panoramę społeczeństwa. Główną myślą, którą sygnalizuje Żeromski właściwie od pierwszych stron powieści, jest teza o ogromnych nierównościach społecznych, kontrastach i wynikających z tego konfliktów. Już pierwsze spotkanie Judyma z panią Niewadzką i jej wnuczkami jest wyraźnie prezentowane jako zetknięcie się postaci z różnych światów. Wyraźnie odczuwana przez Judyma dysproporcja społeczna między nim a jego rozmówczyniami będzie przez Żeromskiego jedynie konsekwentnie rozwijana w różnych kierunkach. Judym – jako postać nieprzynależąca ani do klasy chłopsko-robotniczej ani bogatych inteligentów o szlacheckich korzeniach – spotyka się jednak z obiema tymi grupami ujawniając z jednej strony ogrom problemów, z którymi mierzyć się muszą biedniejsi obywatele, a z drugiej – niechęć bogatszych do tego, by te problemy rozwiązywać. Widać to doskonale zarówno podczas odczytu Judyma w domu doktora Czernisza, jak i podczas jego dyskusji z doktorem Węglichowskim czy administratorem Chobrzańskim. To najbardziej wyraziste przykłady, choć pomniejszych uwag świadczących o kompletnym niezrozumieniu sytuacji przez bogatszych obywateli jest w powieści więcej (choćby fragment, w którym pani Niewadzka wyraźnie mówi, że nie rozumie do końca pragnienia Podborskiej, aby udostępnić swój pokoik na leczenie chłopskich dzieci).
Już samo zlokalizowanie wydarzeń powieści nie tylko w Warszawie, ale również w prowincjonalnych Cisach i Zagłębiu sprawiło, że czytelnicy zostali skonfrontowani z szerokim spektrum ówczesnych problemów. Inaczej bowiem wyglądało życie robotników w Warszawie, inaczej chłopów mieszkających przy majątku w Cisach, jeszcze inaczej górników w Zagłębiu. Dodatkowo, to wszystko Żeromski skonfrontował z perspektywą uruchomioną w pierwszym rozdziale powieści, a więc panoramą Francji (widzianą przez obraz Paryża), która okazywała się zupełnie inna niż ta polska. Paryż jest o tyle istotny, że na przełomie XIX i XX wieku uchodził za najważniejszą europejską stolicę rodzącego się także nowoczesnego społeczeństwa. Ponadto do tej panoramy Żeromski dodaje także informacje o Polakach zesłanych na Syberię (listy brata Joanny Wacława do siostry), wątek ten jednak ze względu na obowiązującą wtedy w Polsce cenzurę nie został szczegółowo rozwinięty.
Żeromski przewodnikiem po tym zróżnicowanym społecznie świecie czyni Judyma – lekarza-inteligenta wywodzącego się jednak z biednych warstw społecznych. Pochodzenie, ale i szczególne cechy charakteru czynią go szczególnie wrażliwym na krzywdę społeczną, z którą chce walczyć, przede wszystkim swoją własną pracą, ale i nakłanianiem bogatszych obywateli do działania na rzecz biedniejszych. Pod tym względem Judym przypomina także innych bohaterów stworzonych przez Żeromskiego, choćby tytułową „Siłaczkę” ze słynnego opowiadania. Drugą postacią równie wrażliwą na krzywdę społeczną jest brat Judyma – Wiktor, który wybiera jednak inną metodę walki o prawa robotników, z powodu czego musi potem uciekać z kraju.
Każdy z bohaterów został przez Żeromskiego wyposażony w historię, która pozwala czytać go w kontekście zróżnicowanych losów Polaków na przełomie XIX i XX wieku:
- Judym przez to, że wywodzi się z rodziny należącej do warszawskiej biedoty, jest świadomy jej szczególnych problemów,
- brat Joanny, Wacław, uruchamia perspektywę polskich zesłańców,
- Leszczykowski to polski emigrant zmuszony do wyjazdu do powstaniu styczniowym,
- Joanna Podborska uruchamia problem kobiet wywodzących się z ubogiej szlachty, które przez sytuację społeczną zmuszone zostały do podejmowania pracy zarobkowej,
- Węglichowski i Krzywosąd to przedstawiciele starego pokolenia, które nie potrafi zrozumieć nowej perspektywy myślenia o problemach społecznych, którą forsują młodzi tacy jak Judym,
- Niewadzka i Karbowski stanowią uosobienie środowiska dawnej arystokracji, szlachty i współczesnych kapitalistów, którzy mimo posiadanych środków, nie chcą wziąć odpowiedzialności za budowę nowego, lepszego, bardziej sprawiedliwego społeczeństwa
- warszawscy lekarze na czele z Czerniszem wskazują na inteligencję, która nie jest jednak gotowa walczyć o dobro biedniejszych, a jedynie o własny stan posiadania.
W ten sposób Stefan Żeromski tworzy w „Ludziach bezdomnych” świat pełen konfliktów, rozdarty wewnętrznie, pełen krzywd, które dotykają przede wszystkim najbiedniejszych, do których pomocną dłoń wyciągają jedynie idealiści podobni do Judyma. Jednocześnie Żeromski przez postać Tomasza kreuje wizję nowego człowieka – wrażliwego, zaangażowanego, uczciwego, gotowego na pracę w imię budowy lepszego, bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Mimo że do pewnego stopnia Judym jest zakorzeniony w postawie pozytywistycznej pracy u podstaw, widzi ograniczenia tego sposobu widzenia problemów społecznych, gotów jest go przekroczyć i wziąć odpowiedzialność za słabszych od siebie nawet za cenę własnego szczęścia osobistego.
„Ludzie bezdomni” przytłaczają wielokrotnie realizmem opisu życia ubogich warstw społecznych. W powieści nie brakuje informacji dotyczących warunków życia i pracy robotników czy chłopów. Narrator zwraca uwagę na ludzką nędzę, ubóstwo, bardzo trudne warunki życia. Pojawia się problem chorób, braku higieny, który przyczynia się do rozwoju wielu niebezpiecznych infekcji. Wyraźnie wskazuje się także na bardzo ograniczony dostęp biedniejszych obywateli do służby zdrowia. Lekarze w dużej mierze pokazani są jako grupa, która skupia się przede wszystkim na leczeniu bogatych, kompletnie lekceważąc źródło problemów związanych z warunkami życia słabszych. Szczególnie ze sceny odczytu Judyma w domu doktora Czernisza, ale także z obrazu praktyki Judyma w Cisach, wyłania się smutny wniosek, że poza idealistami jego pokroju nikt nie chce działać na źródło problemu, a wszyscy zadowalają się jałmużną i doraźna pomocą przekazywaną biedniejszym, nie myśląc w ogóle o tym, jak można byłoby zmienić zasady społeczne, aby osłabić te tak widoczne nierówności.
Żeromski w ten sposób formułuje także bardzo poważne oskarżenie społeczne w stosunku do bogatszych warstw społecznych, które kompletnie ignorują potrzeby tych, którzy na dobrą sprawę wypracowują podstawy ogólnego dobrobytu społecznego. To robotnicy i chłopi przede wszystkim budują nową cywilizację, mimo że odbywa się to często kosztem ich zdrowia, a niejednokrotnie także i życia. „Ludzie bezdomni” wprost pokazuję zło społeczne, stawiają problemy i zagadnienia, wskazują na kluczowe zadania do podjęcia. Pod tym względem Żeromski czyni powieść przestrzenią dyskusji społecznej, kontynuując w ten sposób swoją aktywność publicystyczną.
Polityka
„Ludzie bezdomni” zasygnalizowanych problemów nie rozpatrują jedynie w ogólnej perspektywie społecznej, ale także politycznej. Ze względu na cenzurę Żeromski nie mógł sobie pozwolić na jawną deklarację niektórych poglądów czy przedstawienie stanowisk, dlatego „Ludzi bezdomnych” można określić mianem powieści krypto-politycznej. Pisarz nie mógł wspomnieć o aktywności ruchu robotniczego, socjalistycznego, ale perspektywa ta została w powieści czytelnie zasygnalizowana przez wykorzystanie postaci Wiktora Judyma, a także inżyniera Korzeckiego. Wiktor, podobnie jak Tomasz, był szczególnie uwrażliwiony na krzywdę społeczną, natomiast walczył z nią w inny sposób. Nie jest to w powieści dokładnie opisane, ale można domniemywać, że bohater podejmuje aktywność w ruchu robotniczym, co tłumaczy następnie konieczność jego wyjazdu z kraju, ponieważ grozi mu więzienie. Podobna perspektywa zostaje uruchomiona przy Korzeckim, kiedy Judym widzi, jak inżynier odbiera jakąś paczkę od „przemytnika-konspiratora”. Mają to być materiały na ubrania, ale łatwo się domyślić, że to nie odzież wywołała taki niepokój Korzeckiego, który zorientował się, że Judym widzi jego spotkanie z nieznajomym. W ten sposób Żeromski podkreśla, sygnalizuje znaczenie ruchu konspiracyjnego, organizowanie się klasy robotniczej, natomiast jednocześnie pokazuje, jak trudne było to działanie na tle tak zorganizowanego społeczeństwa.
Moralność
„Ludzie bezdomni” stanowią także powieść o bardzo trudnych dylematach życiowych, których ośrodkiem jest przede wszystkim Tomasz Judym, który ostatecznie staje przed wyborem między ideą sługi biednych i słabych a osobistym szczęściem u boku ukochanej kobiety. Tomasz Judym od samego początku zaprezentowany zostaje jako bohater o szczególnym rodzaju wrażliwości, empatii i gotowości do niesienia pomocy innym. Chce zmieniać świat, nie chce działać jedynie punktowo, ale kluczowe jest dla niego docieranie do podstawowych problemów, przyczyn nierówności społecznych o tak ogromnej skali i przeciwdziałanie im. Judym nie ukrywa przed sobą, że nie czuje już pełnej wspólnoty z biednymi, ubogimi, ale nie oznacza to, że nie dostrzega problemów, które należy rozwiązać. Od samego początku jawi się jako ten, który świadomy skali problemu chce uświadamiać tych, którzy mogą mieć realny wpływ na zmianę sytuacji. Na tym polu ponosi jednak sromotną porażkę, zarówno wśród warszawskich lekarzy, jak i w starciu z Węglichowskim i Krzywosądem w Cisach. Spotkanie z Korzeckim, wizyty w kopalniach, odwiedziny u kobiety umierającej na suchoty – to wszystko sprawia, że Judym dorasta do myśli, że jedyne, co mu pozostaje, to indywidualny wybór, jak poprowadzi własne zawodowe życie. Ponieważ zdaje sobie sprawę, że zawsze marzył od zdobyciu pozycji i lepszego życia, wie, że musi wyrzec się miłości do ukochanej, bo dla niej byłby gotów walczyć o jeszcze więcej, zdradzając tym samym ideę poświęcenia się dla innych. Judym widzi ten wybór jako zero-jedynkowy: albo pełne poświęcenie dla innych albo budowa prywatnego szczęścia u boku ukochanej kobiety. Bohater nie wierzy, że te dwie perspektywy są uczciwie możliwe do pogodzenia.
Poczucie długu, świadomość swojego pochodzenia, szansy, jaką dostał od życia, która umożliwiła mu przekroczenie ograniczeń klasy, z której pochodził – to wszystko sprawiło, że wybór Judyma oznaczał porzucenie marzeń o własnym, prywatnym szczęściu. Co ostatecznie motywowało bohatera – poczucie obowiązku, długu czy coś jeszcze innego – to wydaje się przez Żeromskiego w „Ludziach bezdomnych” ostatecznie nierozstrzygnięte.
„Ludzie bezdomni” prezentują świat dylematów społecznych w kategoriach moralnych. Żeromski stworzył powieść, która pyta o źródła zła, a tym samym prowokuje do stawiania bardzo niewygodnych pytań i udzielania jeszcze bardziej przykrych odpowiedzi. Żeromski doskonale zdawał sobie sprawę, że w powieści czy innej formie literackiej paradoksalnie można powiedzieć znacznie więcej niż w tradycyjnie rozumianej publicystyce. „Ludzie bezdomni” mieli więc być powieścią, która zmusza do dostrzeżenia problemów przemilczanych, niewygodnych, trudnych po prostu.
Wydaje się, że świat powieści prawie od początku (poza pierwszym rozdziałem rozgrywającym się w Paryżu) przepełniony jest złem, które doprowadza do nędzy biednych i słabych. Obraz warunków życia chłopów i robotników, tak w Warszawie, Zagłębiu, jak i Cisach nie pozostawia wątpliwości, jak bardzo niesprawiedliwy jest stosunek sił i układ między wykonywaną pracą a zapłatą za nią. To wszystko prezentowane jest czytelnikowi z punktu widzenia lekarza, który doskonale zdaje sobie sprawę, gdzie tkwią źródła zła. Judym jest przerażony, widząc domostwa przypominające baraki lub nory, ludzkie ciała wyniszczone przez pracę, nieodżywione, toczone przez choroby, których stopnia zaawansowania już nie sposób zatrzymać. Co gorsza, Judym doskonale zdaje sobie sprawę, że ta nędza i wszystko, co z nią związane przekazywane jest z pokolenia na pokolenie. Wyrwanie się z niej (co potwierdza przypadek samego Judyma) wymaga ogromnego szczęścia, ale i bardzo dużej determinacji. Historia samego Judyma nie jest przecież taka jednoznaczna – to, że ciotka daje mu szansę na naukę, nie oznacza jeszcze bajkowego życia i braku problemów. Z opowieści Judyma przebijają informacje o głodzie, brak wsparcia, autodeterminacji, bez której nie byłoby szans na wyjście z miejsca, w którym się urodził.
Żeromski ustami Judyma mówi bardzo wyraźnie, że słabi sami sobie nie pomogą (widać to także na przykładzie Korzeckigo i Wiktora Judyma). Walkę z tymi nierównościami muszą chcieć podjąć ci, którzy na nich zyskują, a więc przedstawiciele klas posiadających. Ci zaś – zdaje się mówić Żeromski – są zupełnie obojętni, znieczuleni na biedę i cierpienie, markujący zaangażowanie raz na czas przekazywaną jałmużną. Dotyczy to nie tylko właścicieli majątków, fabryk, kapitalistów, ale także lekarzy, którzy z powołania powinni nieść pomoc każdej osobie, która jej potrzebuje, a w praktyce jednak stają się przede wszystkim lekarzami bogatych, ponieważ to daje im wymierne korzyści materialne. Nie inaczej jest w Warszawie, jak i Cisach. Zarządcy zakładu leczniczego są gotowi podtruwać okolicznych chłopów za cenę tego, aby bogaci kuracjusze nie musieli cierpieć z powodu utrudnień związanych z odszlamowaniem stawu. Nikt na serio nie rozważa nawet projektu osuszenia stawu, o którym tyle mówi Judym, a którego realizacja mogłaby w końcu zapobiec kolejnym epidemiom malarii wśród folwarcznych chłopów.
Żeromski jednak zdaje sobie sprawę, że źródłem zła jest także historia Polski, a właściwie sytuacja polityczna kraju, która jest wynikiem tej historii. Losy Wacława, czyli brata Podborskiej zesłanego na Syberię pokazują, jak ogromnym cierpieniem opłacona była walka o wolność, która ostatecznie nie przyniosła żadnych wymiernych, pozytywnych rezultatów. W zupełnie inny sposób Żeromski przedstawia ten problem także na przykładzie postaci Leszczykowskiego, który został zmuszony do emigracji po upadku powstania styczniowego.
Wydaje się, że najważniejsze przesłanie płynie z rozmowy Korzeckiego z młodym Kalinowiczem. Żeromski wyraźnie bowiem podkreśla za jej pomocą, że granica działania to krzywda drugiego człowieka. Nie wolno dopuścić do tego, by krzywdzić innych. Każdy może żyć jak chce, robić, co chce, ale nie powinien dopuścić do tego, by jego wybory sprawiały cierpienie innym. Jednocześnie tej refleksji towarzyszy snująca się przez cały utwór myśl o odpowiedzialności społecznej całej inteligencji. To wyjątkowa pozycja w hierarchii społecznej, która wiąże się jednak nie tylko z przywilejami, ale i szczególnym rodzajem odpowiedzialności. To właśnie wykształceni i świadomi ludzie zostają przez Żeromskiego zobowiązani do walki z krzywdą społeczną. I niektórzy bohaterowie na różny sposób to robią. Poza oczywistym przykładem Judyma wskazać tutaj należy choćby na Joannę Podborską, która swoją pracą i zaangażowaniem chce uczynić, do jakiegoś przynajmniej stopnia, zadość skrzywdzonym przez klasę społeczną, z której ona sama pochodzi (jest przedstawicielką zubożałej szlachty). Jej wrażliwość na ludzkie nieszczęście pokazuje także moment, kiedy jest gotowa oddać swój pokoik na szpital dla chorych na malarię chłopskich dzieci.
Żeromski pyta jednak także o zdolność do dochowania wierności własnym ideom. Judym wielokrotnie wątpi przecież we własne siły, czuje się osamotniony, przytłoczony. W tym kontekście jego ostateczny wybór i poświęcenie związku z Joanną jest jeszcze trudniejsze. W końcu rezygnuje z jedynej osoby, z którą czuł wspólnotę myśli, wsparcie i gotowość do wspólnej pracy. Judym pozostaje nieugięty, mimo chwil zwątpienia, nigdy nie decyduje się wybrać drogi wygodniejszej, drogi na skróty. Co najmniej dwukrotnie ryzykuje swoją karierą. Zamiast zachowawczo przemilczeć działania dyrektora i administratora Cisów wprost wyrzuca im amoralność ich postępowania, przez co traci pracę. Można wręcz uznać, że największą obawą Judyma jest to, że stanie się kiedyś dorobkiewiczem i zdradzi własne ideały. Z tego strachu odrzuca szansę na szczęśliwy związek z Joanną.
Stefan Żeromski urodził się 14 października 1864 roku. Przyszedł na świat w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Jego rodzice – Wincenty Żeromski i Franciszka Józefa z Katerłów mieszkali w Strawczynie koło Kielc. Żeromski chodził więc do elementarnej szkoły w Psarach, a następnie do męskiego gimnazjum w Kielcach. W międzyczasie stracił rodziców – najpierw umiera matka, potem ojciec, co wymusza na nim walkę o własne utrzymanie. Zarabia na życie korepetycjami, ale także wtedy zaczyna już podejmować pierwsze próby literackie. Debiutuje w 1882 roku, publikując wiersz „Pragnienie”. Niestety nie udaje mu się uzyskać matury. Zmaga się z problemami tak zdrowotnymi, jak i finansowymi. Wyjeżdża do Warszawy, tam uczy się w szkole weterynaryjnej. Styka się także z ruchem socjalistycznym. W końcu rezygnuje także z weterynarii, skupia się na korepetycjach, pracuje jako guwerner (m.in. w Nałęczowie). Tam przez Bolesława Prusa poznaje Oktawię z Radziwiłłowiczów Rodkiewiczową, z którą żeni się w 1892 roku. Między innymi dzięki staraniom żony małżeństwo wyjeżdża do Szwajcarii do Rapperswilu, gdzie pisarz obejmuje posadę bibliotekarza w polskim muzeum. Wraca do Nałęczowa w 1896 roku, natomiast wykorzystuje kontakty szwajcarskie (m.in. z Narutowiczem, Marchlewskim) i stara się działać społecznie. Przenosi się do Warszawy. Kiedy wybucha rewolucja 1905, aktywność pisarska artysty zostaje dodatkowo pobudzona.
W latach 1909-1912 wraz z rodziną przenosi się do Francji. Poznaje tam jednak malarkę Annę Zawadzką, z którą spędzi resztę życia. Odzyskanie niepodległości jeszcze bardziej mobilizuje go do pracy pisarskiej. Wraca do Warszawy, kupuje dom w Konstancinie.
Ostatnie miesiące życia w 1925 roku spędził w mieszkaniu na Zamku Królewskim w Warszawie, które otrzymał od prezydenta. Zmarł 20 listopada 1925 roku. Jego najsłynniejsze dzieła – „Przedwiośnie”, „Ludzie bezdomni”, „Rozdzióbią nas kruki, wrony”, „Siłaczka”, „Syzyfowe prace” niezmiennie pozostają w polskim kanonie literatury.
Tytuł powieści „Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego można przeczytać na dwa odmienne sposoby, które jednocześnie się wzajemnie nie wykluczają. Przede wszystkim w znaczeniu dosłownym sygnalizuje on ludzi, którzy nie mają swojego miejsca, domu, własnej przestrzeni. Takich bohaterów w powieści jest całkiem sporo. Problem tak rozumianej bezdomności dotyczy na przykład Tomasza Judyma i Joanny Podborskiej, co tłumaczy tak wielkie marzenie obojga o stworzeniu własnego domu. Zarówno lekarz, jak i guwernantka nie mają swojej przestrzeni, w której mogliby osiąść na stałe. Zamiast tego są ciągle – dosłownie i w przenośni – w drodze. Problem takiej bezdomności dotyczy jednak także w ogromnym stopniu przedstawicieli klasy robotniczej. W tej sposób poprzez tytuł Żeromski sygnalizuje więc ogromny problem związany z dalekimi od ideału przestrzeniami, w których mieszkają robotnicy czy chłopi w Cisach. To wszystko sprawia również, że niektórzy robotnicy – jak Wiktor Judym i jego rodzina – skazani zostają na tułaczkę w poszukiwaniu lepszego życia poza granicami kraju. Tak rozumiany tytuł „Ludzi bezdomnych” jest więc wielkim oskarżeniem w kierunku tych, którzy do tej bezdomności innych się przyczyniają.
Bezdomność można jednak w przypadku tej powieści przeczytać również metaforycznie:
- jako symbol braku stabilności, bezpieczeństwa, jakie daje rodzina (to problem dotykający nie tylko Judyma, ale i jego brata, Podborską, Korzeckiego oraz innych),
- jako pozostawanie w nieustannym ruchu, lęk przed stabilizacją, potrzeba nieustannej walki o lepsze jutro (charakterystyczna przede wszystkim dla Tomasza Judyma),
- jako symbol emigracji, bezdomności politycznej czy narodowej tych, których wydarzenia historyczne zmusiły do wyjazdu z kraju albo doprowadziły do zsyłki na Sybir,
- jako pielgrzymowanie do ideału – ten zaś można rozumieć jako ideał społeczny, polityczny, prywatny,
- jako poczucie wyobcowania, obrazy dylematu, rozpadu egzystencjalnego, poczucia dojmującej samotności, braku porozumienia z innymi, poczucia niezakorzenienia w świecie. Ten problem dotyczy w szczególności Judyma i Korzeckiego.
Można więc uznać, że równie bezdomni są ci, którzy nie mają własnego lokum, jak i ci, którzy utracili ojczyznę, jak również ci, którzy mają permanentne poczucie niedopasowania do świata.