Barbara Kosmowska i inni

Gorzka czekolada i inne opowiadania o ważnych sprawach - streszczenie szczegółowe

„Szacun i gorzka czekolada. Szacunek” – Barbara Kosmowska 

Opowiadanie rozpoczyna się krótką definicją „szacunku”: „Szacunek jest to grzeczność, czyli kulturalne zachowywanie się wobec innych, oraz troska o ich uczucia i dobro”. Mowa to również o tym, że szacunek należy się każdemu bez wyjątku.  

Właściwe opowiadanie zaczyna się w rodzinnym Domu Dziecka, do którego przychodzi narratorka o imieniu Marta. Chciałaby zostać wolontariuszką i jest zaskoczona, że musi przejść przez jakiś test. Poproszono ją o opowiedzenie jakiejś historii na swój temat, która z odmieniła jej sposób patrzenia na pewne sprawy.  

Narratorka zdecydowała się na opowieść z czasów szkolnych. Miała wówczas przyjaciółkę Kasię. Najważniejsza w szkole była jednak Anielka, która bardzo dobrze się uczyła, jeździła na konkursy i stawiana była zawsze za wzór. Pewnego dnia Anielka zaproponowała Marcie, aby razem wracały ze szkoły, co stanowiło nie lada wyróżnienie. Kolejnym krokiem było wspólne siedzenie w ławce. Wprawdzie Marta zdawała sobie sprawę z tego, że Kasi, która jest jeszcze bardziej nieśmiała niż ona, jest najprawdopodobniej przykro, ale przyjaźń z Amelką była dla niej w tym momencie najważniejsza na świecie. Dziewczynka wspominała, że przyjaźń jest niezwykle ważną wartością i równie trudną do utrzymania, jak miłość. Podczas biwaku Marta i Anielka złożyły sobie ślub w wierności przyjacielskiej, przypieczętowany dżemem truskawkowym, zamiast krwią. Miały być nierozłączne, swoim córkom nadać odpowiednio na imię Aniela i Marta, a także mieć koty, które będą ze sobą spokrewnione.  

Pewnego dnia wydarzyła się w życiu Marty bardzo ważna sprawa, ponieważ odeszła Hrabina – ukochana stara kotka dziewczynki. Było jej bardzo przykro i czuła potrzebę porozmawiania z kimś na ten temat i wyżalenia się. Poprosiła Anielę, żeby do niej przyszła, ale przyjaciółka była zajęta przygotowywaniem do konkursów (jak zresztą zawsze, ponieważ dziewczynki nie widywały się w zasadzie poza szkołą). Odwiedziła ją za to Kasia, która dowiedziała się od brata Marty o całej sytuacji i chciała ją pocieszyć. Po jakimś czasie, kiedy Aniela była już po konkursie, narratorka zastanawiała się, czy chociaż zapyta się o kota, ale przyjaciółka była zupełnie niezainteresowana problemami dziewczynki. Coraz bardziej Marta zdawała sobie sprawę z tego, że nie może liczyć na Anielę, która nie tylko nie miała dla niej czasu i nie interesowała się jej sprawami. Nawet nie chciała wytłumaczyć Marcie zadania, którego nie rozumiała, wymawiając się innymi obowiązkami.  

Do klasy doszła nowa dziewczynka, która przeprowadziła się wraz z rodzicami z Londynu. Miała na imię Zuzia i wydała się Marcie od razu sympatyczna i bardzo ciekawa. Aniela najpierw zainteresowała się nową koleżanką, ale szybko uznała, że w trójkę nie mogą się przyjaźnić, ponieważ Zuzka do nich nie pasuje. Marta nie zgadzała się z tą opinią. Uważała, że nowa koleżanka jest bardzo ciekawa i sympatyczna, ale nie sprzeciwiła się Anieli.  

Zuzia była miła dla innych, z nikogo się nie śmiała, nie obgadywała innych, za to niosła pomoc, gdy ktoś jej potrzebował. Marta podaje kilka przykładów sytuacji, w których Zuzia pomagała innym, ale najbardziej spektakularne było stanięcie w obronie Robercika, nad którym znęcał się Kuba – klasowy osiłek. Dziewczyna zyskała uznanie całej klasy, kiedy utarła nosa małemu terroryście. Tylko Anielka nie biła jej braw. W drodze do domu obgadywała Zuzię. 

Od tej pory Anielka nieustannie krytykowała Zuzię. Nowa dziewczyna dobrze się uczyła, ale nie biegała za nauczycielami, jak prymuski, żeby poprawiać każdą ocenę na szóstkę. Według Anielki był to dowód na to, że Zuzia jest za słaba, żeby jej dorównać. 

Paradoksalnie to Zuzia cieszyła się coraz większą sympatią otoczenia. Wcale nie starała się być lepszą niż inni i nie wywyższała się, a jednak wszyscy chcieli się z nią kolegować, czytać te same książki i oglądać polecone przez nią filmy. Coraz więcej osób rozumiało, że nie tylko Anielka jest najlepsza, jak sądzili nauczyciele, i Zuzia zyskiwała coraz większe uznanie. Anielka nie zauważała tych zmian aż do momentu, kiedy Zuzą zainteresował się Ernest.  

Ernest był niezwykle popularnym chłopakiem w szkole, obiektem westchnień nie jednej dziewczyny. Wystąpił w serialu „Wolna chata”, w reklamie pizzy, a na Facebooku ma kilka tysięcy lajków i uważany jest za prawdziwego gwiazdora. Anielka zna go ze szkolnego teatru, w którym razem grają. Chłopak ewidentnie jej się podoba, tymczasem on poprosił Piotrka o numer Zuzi. Na domiar złego Zuzia stwierdziła, że nie zamierza rozmawiać z „męskim butikiem dla snobów”. Jednym słowem Zuzia odrzuciła ofertę chłopaka, o którym marzyło pół szkoły. 

Okazało się też, że podczas olimpiady z angielskiego Zuzia i Anielka wypadły równie dobrze i do końca nie było wiadomo, która z nich będzie reprezentować szkołę na etapie wojewódzkim. Ostatecznie pojechała Anielka, ale i tak nadal mówiła o swojej konkurencji z prawdziwą pogardą (później okazała się, że zwyciężyła tylko dlatego, że Zuzia zrezygnowała, uznając, że niesprawiedliwie byłoby konkurować, skoro przez lata mieszkała w Anglii).  

Pewnego razu dziewczyny ze starszych klas przyszły, aby opowiedzieć o konkursie pod hasłem „Szacun dla szacunku". Miał on na celu zwrócenie uwagi uczniów na to, aby odnosić się do innych z szacunkiem, ponieważ ostatnimi czasy nie szło im to najlepiej. Konkurs polegał na wyborze osoby, którą najbardziej szanuje się w klasie. Anielka skrytykowała ten pomysł, uznając go za małowartościowy. Oczywiście była pewna swojej wygranej. Kiedy Marta powiedziała, że może wcale nie ona zdobędzie ten tytuł, dziewczyna się obraziła. Podczas wieczornej rozmowy telefonicznej zmieniła zdanie i uznała, że musi wygrać ten konkurs, jak każdy inny

Marta zastanawiała się, kto zasługuje w ich klasie na wygraną i nie przychodził jej do głowy nikt z inny, jak tylko Zuzia, która zawsze pomagała innym, nigdy nikogo nie obgadywała i odnosiła się do innych właśnie z szacunkiem. To również ona wysłuchała opowieści Marty o Hrabinie i tęsknocie za ukochanym kotem. Nigdy nie chwaliła się sukcesami, chociaż miała ich wiele na swoim koncie. Była życzliwa dla innych i nawet Kuba przy niej sporządniał. 

Marta opisuje także sytuację związaną z Kaśką, z którą wcześniej siedziała. To Anielka stała za wyśmiewaniem się z Kasi i twierdzeniem, że rozmowa z nią to obciach. Zuza natomiast postąpiła odwrotnie i usiadła z jej dawną koleżanką. Narratorka nie zapomniała także o tym, że to Kasia była dla niej wsparciem wtedy, kiedy Anielka nie miała dla niej czasu po śmierci Hrabiny. Marta opowiada, że ma już dość plotek i ulegania Anielce. 

Wreszcie przyszedł dzień rozstrzygnięcia konkursu. Okazało się, że bezkonkurencyjnie wygrała Zuzia, natomiast Anielka dostała tylko dwa głosy, z czego jeden wypisała sobie sama, a drugi dała jej wbrew sobie Marta. Dziewczyna dodaje, że nawet w tym momencie nie miała odwagi, aby sprzeciwić się przyjaciółce, bo przecież czuła, że na nagrodę zasługuje Zuzia. Oczywiście Anielka bardzo źle zniosła porażkę i płakała w drodze do domu, a Marta próbowała ją pocieszyć. Zamiast wytłumaczyć jej, jakie błędy popełnia, nadal utwierdzała ją w jej fałszywej wielkości.  

Marta opowiada, że zdała sobie sprawę z tego, że chciałaby pomagać innym, a opowiada tę historię, aby pokazać, że każdy zasługuje na szacunek, ale najpierw trzeba w sobie znaleźć dobre uczucia. Swoją opowieść kończy słowami powtarzanymi jej przez babcię, że „Prawda jest jak czekolada. Gorzka — nawet zdrowsza…”. 

„Koszulka z numerem sześć. Sprawiedliwość” –  Barbara Kosmowska 

Przed faktycznym opowiadaniem znajduje się znów definicja kolejnej wartości moralnej, jaką tym razem jest „sprawiedliwość”, która „jest trudniejszą formą uczciwości. Polega na równoprawnym traktowaniu ludzi”. Nie chodzi tu jednak o równy podział, ale dostosowanie podejmowanych decyzji do danej sytuacji, możliwie obiektywne i rozważne. Jest przeciwnością niesprawiedliwości, która definiowana jest tu jako „faworyzowanie kogoś lub dyskryminowanie”. 

Właściwie opowiadanie to historia związana z pojawieniem się nowego zawodnika szkolnej drużyny siatkarskiej. Ostatnie mecze nie poszły chłopakom najlepiej i zdobycie Pucharu Najlepszych, który do tej pory zawsze był w rękach drużyny, oddalało się coraz bardziej. Chłopcy wyobrażają sobie owego zawodnika, a to jako pięknisia, a to jako dobrze zbudowanego kolesia, a to jako osobę, która i tak nie uratuje ich drużyny przed przegraną. 

Narratorem opowiadania jest kapitan drużyny, który ma nadzieję, że jednak jakimś cudem uda im się jeszcze zgrać i opanować sytuację. W końcu nadszedł dzień, kiedy pojawił się nowy stypendysta. Miał na imię Mateusz. Chłopcy mieli pretensje, że nie powiedział nic na temat swojej gry w siatkę, ale on stwierdził, że zamiast o tym gadać, woli pokazać, jak gra. Kiedy poszli na trening, okazało się, że po raz pierwszy od dawna na trybunach jest sporo dziewczyn, które ewidentnie przyszły zobaczyć nowego kolegę. Zawodnicy od razu to zauważyli i nie byli z tego powodu zadowoleni. Byli przekonani, że piękniś i tak nie umie grać. Okazało się coś zupełnie innego, bo Mateusz potrafił świetnie serwować i doskonale ścinać. Pojawiła się nadzieja na wygraną. Chłopcy mimo wszystko nadal patrzyli z zazdrością na nowego kolegę i w ciszy rozeszli się do domów.  

Przybycie nowego kolegi okazało się początkiem pasma nieszczęść, które spadło na sportową klasę chłopaków, którym nikt nie mógł dotąd podskoczyć. To oni rządzili w szkole i na osiedlu. Okazało się, że Mateusz nie tylko gra w siatkę, ale również jeździ konno i zdobywa medale, o czym dowiedziały się dziewczyny. Były zafascynowane nowym chłopakiem w szkole i wciąż szukały nowych informacji na jego temat.  

Oczywiście wszyscy chłopcy byli zazdrośni, ale szczególnie niezadowolony był Awers, do którego przestała odpisywać na sms-y Monika, podczas gdy ktoś widział, jak czai się w ukryciu na Mateusza, aby z nim pogadać. Monika nie była dziewczyną Awersa, ale chłopak poczuł się urażony.  

Kapitan drużyny chciał jakoś załagodzić sytuację, ale nie miał pomysłu, jak to zrobić, widząc narastające napięcie i niechęć w stosunku do Mateusza. Postanowił porozmawiać z trenerem, jednak szybko pożałował swojej decyzji, ponieważ mężczyzna zdenerwował się nie na żarty. Podsumował to tak, że drużyna jest zwyczajnie zazdrosna o umiejętności nowego gracza, a sami są leniami i obibokami. Dodał, że Mateusz jest wyjątkowym i skromnym chłopakiem, a zadaniem kapitana będzie przedstawienie go szerszej publice. Trener polecił mu, aby napisał do swojej rubryki sportowej w gazetce szkolnej artykuł na temat Mateusza, ale nie w formie wywiadu. Tym samym trener nie tylko nie pomógł kapitanowi, ale jeszcze dodał mu kolejne zmartwienie na głowę. 

Kapitan wziął się do poszukiwania informacji w sieci na temat sukcesów Mateusza i ku swojemu zdumieniu znalazł ich niesamowicie dużo. Media pisały o nim jako o „nadziei polskiej siatkówki” i niezwykle zdolnym młodzieńcu. Okazało się także, że chłopak pochodzi z Zagórek — małej wioski. Ta niespodziewana informacja zabłysnęła kapitanowi w głowie, jako sposób na udobruchanie chłopaków, ale zanim zdążył do nich zadzwonić i przekazać radosną nowinę, szczęśliwie się zastanowił. Gdyby zaczęli się z niego śmiać za plecami, że pochodzi ze wsi, sytuacja byłaby jeszcze gorsza. Pomyślał też, że niesprawiedliwie jest oceniać drugiego człowieka po tym, skąd pochodzi. Mimo wszystko on również był zazdrosny o to, że chłopak znikąd wpada do nich do szkoły i odbiera im całą chwałę, ponieważ wszystkie oczy teraz zwrócone są tylko na niego. W końcu postanowił wybrać się do Zagórek i poszukać informacji na własną rękę.  

W drogę wybrał się autobusem. Kiedy dotarł na miejsce, okazało się, że wioska jest rzeczywiście maleńka, ale było tam kilka boisk. W pobliżu szkoły zobaczył mężczyznę, który krzątał się wokół i postanowił zapytać go o Mateusza Wesołowskiego, mówiąc, że pisze o nim artykuł. Okazało się, że woźny zna go doskonale i choć najlepiej byłoby porozmawiać z WF-istą, to on również chętnie zabrał się za opowieść o „ich Mateuszku”. Opowiedział o tym, jak Mateusz codziennie przychodził na szkolne boisko, pożyczał piłkę i odbijał ją o ścianę, aż do nocy. Skończywszy rozmowę, kapitan pobiegł szukać domu pana Adama – WF-isty. Mężczyzna przyjął życzliwie kapitana, przyznając, że jest najmłodszym dziennikarzem, który do niego przyszedł. Wtedy chłopak przyznał, z jakim problemem się teraz boryka, a nauczyciel nie mógł wierzyć, że ktoś może Mateuszowi zazdrościć, dodając „Jedyne, czego można zazdrościć temu chłopakowi, to walki, której nikt by nie chciał stoczyć”.  

Okazało się, że chłopak urodził się z jedną nogą krótszą i musiał przejść parę operacji i długą drogę rehabilitacji, żeby móc normalnie funkcjonować. Pochodził z biednej, wielodzietnej rodziny, w której nikt nie wspierał jego pasji do nauki i sportu. On był jednak uparty i obiecał doktorowi, że będzie jeszcze grał w piłkę. Ćwiczył bez ustanku sam, sam nauczył się języka angielskiego i gdy przyjechali do wioski do stadniny Anglicy, to on potrafił się z nimi dogadać. Wreszcie wyjechał do Anglii, gdzie pracował u rolników w Manchesterze, zajmując się końmi. Byli tak zadowoleni z jego zaangażowania, że chcieli go tam zostawić. Pieniądze, które zarobił, oddał rodzicom. Bardzo troszczył się także o swoje rodzeństwo i nigdy się niczym nie przechwalał.  

Kapitan do tej pory wyobrażał sobie Mateusza, jako bogatego synka, mieszkającego w rozległej posiadłości ze sławnymi rodzicami, tymczasem okazało się, że losy Mateusza były zupełnie inne i niezwykle trudne. Pomyślał, że trzeba mu zazdrościć „uporu i siły”, a nie tego wszystkiego, o co do tej pory zazdrośni byli jego nowi koledzy. Na koniec zapytał WF-istę, czy wie, dlaczego Mateusz wybrał akurat siatkówkę. Mężczyzna odparł, że chłopak marzył o grze zespołowej, w której odnajdzie prawdziwych przyjaciół. Kapitan spuścił głowę, wiedząc, że w jego drużynie znalazł coś zupełnie innego. 

Po kilku dniach kapitan zaniósł gotowy artykuł do trenera, bojąc się nie na żarty jego reakcji. Mężczyzna przeczytał spokojnie artykuł i stwierdził, że tekst jest bardzo dobry. Dodał, że teraz kapitan chyba już rozumie, dlaczego kazał mu się zająć tą sprawą. Polecił mu, aby zapytał Mateusza, czy zgadza się na publikację tekstu, a następnie miał przeczytać artykuł kolegom z drużyny.  

Kiedy chłopcy się spotkali i kapitan zaczął czytać swój tekst o historii Mateusza, do każdego z kolegów pomału docierało, kim naprawdę jest ich nowy członek drużyny i jak bardzo się pomylili. Zrozumieli, że Mateuszowi należy się szacunek, a Kinol od razu zaproponował, że trzeba zmienić taktykę i zaprzyjaźnić się z nowym kolegą. Wszyscy przyznali mu rację uznając, że tak będzie sprawiedliwie.  

„Fan-fatalne zauroczenie. Piękno” – Barbara Kosmowska  

Kolejne opowiadanie dotyczy piękna, które autorka definiuje jako „to coś, co nas zachwyca i czyni lepszymi”. Dodaje, że piękno może być czynione zarówno przez człowieka, jak i naturę, jak również może wypływać z wnętrza człowieka, poprzez jego dobroć, odwagę i życzliwość. Ten ostatni rodzaj piękna najtrudniej jest docenić i zauważyć. 

Bohaterem opowiadania jest nastoletni Filip, który wybrał się do sklepu zoologicznego, aby kupić obróżkę dla pudelka o imieniu Fifi, należącego do cioci Zuli. Chciał jak najszybciej załatwić sprawy, ponieważ śpieszył się na zebranie szkółki młodych alpinistów. Sam był już doświadczonym taternikiem, niemniej jednak lubił poznawać młodych miłośników górskich wędrówek. Idąc przez sklep, który wypełniały klatki z różnymi zwierzątkami, nagle zobaczył szynszylę, która spojrzała mu głęboko w oczy wystraszonym wzrokiem. Smutek bijący z tego spotkania był tak ogromny, że zrobił na chłopcu piorunujące wrażenie. Filip zrobił zakupy i poszedł na tramwaj. Nie mógł jednak przestać myśleć o szynszyli. Postanowił wysiąść na pierwszym przystanku i wrócić do sklepu. Sprzedawca uśmiechnął się i stwierdził, iż sądził, że chłopak wróci, ponieważ szynszyla po jego odejściu biegała po klatce jak szalona, co dotąd jej się nie zdarzało. Filip postanowił kupić zwierzaka.  

Na szczęście po powrocie do domu rodzice zareagowali na widok nowej lokatorki z bardzo dużym zrozumieniem i zgodzili się, aby została. Fanfatalka z kolei obdarzyła wszystkich ogromną miłością, a najbardziej Filipa.  

Po trzech miesiącach od tego wydarzenia okazało się, że Filip ma na coś alergię. Podejrzenie padło na Fanfatalkę, ale myśl o rozstaniu była dla chłopaka bardzo przykro. Kolejna wizyta u lekarza niestety nie zmieniła nic w tej tragicznej sytuacji i rozstanie z ukochanym zwierzakiem było już przesądzone. Wszyscy byli zgodni, że muszą jej znaleźć dobry dom. Pomyśleli o sąsiadce z góry – trzynastoletniej Anulce. Dziewczynka mieszkała sama z mamą i była częstym gościem w ich domu. Uwielbiała Fanfatalkę. Można było mieć pewność, że pomoże w znalezieniu pupilce nowego domu.  

Filip napisał ogłoszenie na Facebooka, w którym opisał, dlaczego musi znaleźć nowy dom dla szynszylki i dodając, że poszukuje osoby, która posiada piękne wnętrze. Anula zrobiła mu zdjęcie z Fanfatalką i post został opublikowany. Niestety wszystkie odpowiedzi brzmiały jak ogłoszenia matrymonialne, a nie oferty opieki nad zwierzęciem. Filip i jego rodzice byli załamani sytuacją. Nie wiedzieli, że Anulka również wysłała swoją ofertę.  

Filip miał już dość myślenia o ogłoszeniu i postanowił iść z Kusym na skałki. Jakiś czas temu obiecał Anulce, że kiedyś ją zabierze na wspinaczkę i pomyślał, że to dobry moment. Dziewczyna świetnie radziła sobie z nową umiejętnością, a Kusy ewidentnie próbował ją podrywać. Dla Filipa była to zupełnie nowa sytuacja i popatrzył po raz pierwszy na koleżankę, jak na jedną z dziewczyn, która wysyłała mu odpowiedzi na ogłoszenie. Anulce było przykro, że Filip nie odzywa się do niej po drodze powrotnej. Liczyła, chociażby na jakąś pochwałę. Dziewczyna bardzo lubiła Filipa i skrycie się w nim kochała.  

Po powrocie do domu Filip przeczytał ofertę, która nareszcie wydawała się rozsądna. Podpisana była przez Annę, która mieszka niedaleko i pozwoli odwiedzać Fanfatalkę dawnemu opiekunowi. Ponadto wszystko było napisane naprawdę rozsądnie i mądrze. Rodzice ucieszyli się z obrotu sytuacji. Dziewczyna podała swój numer telefonu do kontaktu.  

Filip długo zabierał się do tego, żeby wykręcić numer, a gdy wreszcie to zrobił, na ekranie wyświetliło mu się „Młoda”. Szybko się rozłączył, sądząc, że pomylił się przy wpisywaniu numeru, ale po chwili wydarzyło się dokładnie to samo. Kiedy po drugiej stronie słuchawki odezwała się Anulka, powiedział, że to chyba pomyłka, bo próbuje oddzwonić na ofertę z ogłoszenia. Dziewczyna powiedziała, że się nie pomylił. Dodała z wyrzutem, że przecież skoro każdy mógł napisać swoją ofertę, to ona chyba też i wyrzuciła mu, że nawet nie pomyślał o tym, żeby jej zaproponować opiekę nad pupilem, mimo że wiedział, że bardzo ją lubi i potrafi się nią zająć. Umówili się za pół godziny

Nagle Filip poczuł się dziwnie. Zorientował się, że jeszcze nie przebrał się po przyjściu ze ścianki i czym prędzej zmienił koszulkę oraz posprzątał pokój, upychając rzeczy w szafkach. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, poszedł otworzyć, oznajmiając rodzicom, że za chwilę poznają Annę. Czuł, że to nowy rozdział ich znajomości. 

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.