Pan Tadeusz - streszczenie szczegółowe
Księga pierwsza: Gospodarstwo
„Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza otwiera słynna inwokacja, która kierowana jest do ojczyzny autora-narratora, czyli Litwy (stanowiącej do czasów rozbiorów część Polski). W pierwszych wersach autor zwraca się do Litwy na wzór tego, w jaki sposób robił to Jan Kochanowski do zdrowia, w swojej słynnej fraszce „Na zdrowie”. W ten sposób zwraca swoim czytelnikom uwagę, jak cenną wartością jest ojczyzna, której obecność docenia się, dopiero gdy się ją straci. Litwa prezentowana jest tutaj jako kraj szczęśliwego dzieciństwa, który utracony powoduje poczucie nieodżałowanej straty.
W kolejnych wersach narrator zwraca się do Matki Boskiej Częstochowskiej i Matki Boskiej Ostrobramskiej prosząc je o opiekę i możliwość powrotu do ojczyzny. Po tej prośbie wspomina kraj swoich lat dziecięcych, odmalowuje łany zboża, pachnące łąki, zatrzymuje uwagę na tych najbardziej malowniczych i jednocześnie ważnych dla niego miejscach.
Narrator „Pana Tadeusza” koncentruje swoją uwagę na typowym dworku szlacheckim, który jest bardzo atrakcyjnie położony. Stoi na niewielkim pagórku, otoczony jest urodzajnymi polami, niedaleko płynie strumień. Jest to charakterystyczny polski dworek, zbudowany z drewna, ale podmurowany. Wokół niego rosną brzozy i topole. Prezentuje się okazale, stanowi tym samym symbol dobrobytu, jaki jest udziałem jego mieszkańców. Brama dworku jest stale otwarta, co stanowi symbol gościnności dworu, który zaprasza do wnętrza każdego przechodnia.
Do tegoż to dworku po latach nieobecności wynikających z wyjazdu do szkół wraca dwudziestoletni Tadeusz Soplica. To młody panicz, spadkobierca Sędziego, który przez 10 lat uczył się poza Soplicowem. Przekonany, że zaraz rzuci się najbliższej rodzinie w ramiona, jest zaskoczony, kiedy nikt nie wychodzi mu na powitanie. Nie zastaje w domu nikogo. Nawet drzwi od ganku są zamknięte. Na szczęście młody potrafi sobie w tej sytuacji poradzić i wchodzi do środka. Przygląda się uważnie otoczeniu, próbując odtworzyć w pamięci, jak wyglądała ta przestrzeń, kiedy ją opuszczał. Ogląda więc całe wyposażenie, łącznie z wiszącymi na ścianach portretami polskich mężów: Tadeusza Kościuszki, Tadeusza Rejtana, Jakuba Jasińskiego, Tadeusza Korsaka. W pobliżu stoi także zabytkowy zegar kurantowy, który po pociągnięciu za sznurek sprawia, że w salonie rozbrzmiewa Mazurek Dąbrowskiego. Tadeusz kieruje się pewnie do swojego byłego pokoju i zszokowany spostrzega, że jest to obecnie przestrzeń kobieca. Przez okno widzi młodą dziewczynę, która ma na sobie jedynie poranną białą koszulę.
Dziewczyna szybko wbiegła do pokoju, ale kiedy tylko zobaczyła w nim Tadeusza, jeszcze szybciej z niego wybiegła. Nie dała mu nawet szans się usprawiedliwić. Mężczyzna nie był pewien, czy spotkanie to powinno go cieszyć, czy zawstydzać, z pewnością jednak sprawiło, że jego serce zabiło szybciej.
Przez ten czas, kiedy Tadeusz „zwiedzał” szlachecki dworek, zorientowano się w końcu, że przybył on do domu rodzinnego. Zawiadomiono o jego pojawieniu się Wojskiego, który był co prawda dalszą rodziną Tadeusza, ale i wielkim przyjacielem najbliższych mu opiekunów. Wojski jako pierwszy wita dwudziestoletniego Tadeusza Soplicę w domu, czyniąc to z otwartymi ramionami. Okazuje się, że zarządza on folwarkiem pod nieobecność Sędziego. Cieszy się, że Tadeusz idealnie wybrał moment pojawienia się, bo właśnie szykowana jest wieczerza, na której będzie sporo gości. Tadeusz z Wojskim wychodzą Sędziemu na spotkanie. Sędzia Soplica to wuj Tadeusza i gospodarz dworu. Tadeusz wita się z nim, a potem z całym, niemałym towarzystwem. Wojski stara się zrelacjonować Tadeuszowi, co działo się w Soplicowie, kiedy go nie było. Po długich powitaniach wszyscy w końcu wracają do dworku. Sędzia jest dobrym gospodarzem, idzie więc jeszcze dojrzeć inwentarz.
Gości natomiast przyjmują Wojski i woźny Protazy. Ten ostatni chwilę wcześniej rozkazał, by stoły z jedzeniem zostały przeniesione do wiekowego zamku. Wojski jest niezadowolony, ponieważ nie wyraził na to zgody, a poza tym zamek jest przestrzenią sporu Sopliców z Hrabią, który jest spadkobiercą rodziny Horeszków, do której wcześniej należał zamek.
Przestrzeń zamku przypomina kościelny refektarz i robi ogromne wrażenie na przybyłych. Nad przestrzenią góruje herb Horeszków – na suficie znajdują się półkozice. Zasiadanie przy stole odbywa się zgodnie z hierarchią obowiązującą wśród gości, hierarchią, którą wyznaczają przede wszystkim wiek i zajmowane stanowisko. Najważniejsze miejsce zajmuje Podkomorzy, dalej Kwestarz, potem Sędzia Soplica. Ten ostatni zauważa, że Tadeusz siedzi zamyślony, zamiast – zgodnie z panującym na Litwie zwyczajem – służyć kobietom. Wygłasza więc przemówienie dotyczące grzeczności, które podejmuje Podkomorzy skupiający się z kolei na trosce o polskość. Jest to wypowiedź dość krytyczna w stosunku do wszelkich mód, które mogą mieć na patriotyzm wpływ negatywny, które – zdaniem Podkomorzego – miały wpływ na utratę niepodległości przez Polskę. Podkomorzy zwraca się już bezpośrednio do Księdza Robaka. Pyta go, czy w listach z zagranicy, które otrzymuje, nie ma może najważniejszych informacji o wojskach Napoleona. Zakonnik odpowiada mu jednak, że otrzymuje jedynie listy z zakonu, a znaczenie tej wypowiedzi podkreślił wymownym spojrzeniem na siedzącego niedaleko kapitana Rykowa, Moskala, który także był gościem Sędziego.
Podkomorzy przy kolejnym daniu upomina młodych, że sam musi opiekować się kobietami. Wtóruje mu Sędzia, który zauważa, że może i młodzi mają dzięki edukacji większą wiedzę od starszych od siebie, ale nie zostają pozbawieni przestrzeni, gdzie mogliby się uczyć zwyczajów. Podkreśla, że on u ojca Podkomorzego nauczył się uprzejmości, którą stara się stosować do chwili obecnej.
Przy czwartym daniu na sali pojawia się Telimena, przepięknie ubrana w zgodzie z najnowszą modą. Wdzięcznie wita się ze wszystkimi, natomiast zajmuje miejsce przy Tadeuszu. Ten zaś bierze ją za spotkaną wcześniej mieszkankę jego dawnego pokoju. Zwraca ona jego uwagę, dzieje się to z wzajemnością. Telimena inicjuje rozmowę z Tadeuszem po francusku, pytając między innymi o literaturę. W tym samym czasie na drugim krańcu stołu trwa dyskusja między zwolennikami psa Rejenta – Kusego a tymi kibicującymi Sokołowi – psu Asesora. Nie ma pomiędzy nimi zgody, który z psów właściwie tego dnia upolował zająca. Ostatecznie o rozstrzygnięcie przez Asesora poproszona zostaje Telimena. W ten sposób Tadeusz dowiaduje się, że kobieta jest jego ciotką. Spór ostatecznie łagodzi jednak nie ona, a Podkomorzy. Proponuje on wznowienie polowania na zająca w dniu następnym.
Tadeusz razem z innymi młodymi gośćmi udaje się do stodoły. Ma dopilnować przygotowania dla nich miejsc do spania. Zamiast jednak skupiać się na obowiązkach, cały czas rozmyśla o Telimenie. Mocno zmieszała go informacja o niej jako jego „cioci”. Chciał kogoś o nią zapytać, ale nie bardzo wiedział, do kogo mógłby się zwrócić.
Księgę wieńczą rozważania narratora dotyczące walk prowadzonych przez Napoleona. Opis śpiącego dworu jest tylko pretekstem do tego, by zastanawiać się nad niepewnym losem jego żołnierzy. Narrator informuje, że sporo młodych próbuje się dostać do Księstwa Warszawskiego, by zapisać się do wojska lub walczyć w konspiracji. Jednym z wysłanników Napoleona na terenie Litwy ma być ksiądz Robak, który świetnie orientuje się w bieżącej polityce, mimo że nie ujawnia się z tą wiedzą wprost. Rozmawia on przede wszystkim z Sędzią, ale potem nowiny dziwnym sposobem rozchodzą się po całej okolicy. Właśnie wieczorem pojawia się on u Sędziego. Narrator nie przytacza jednak rozmowy między Robakiem a Sędzią.
Księga druga: Zamek
Kolejnego dnia wszyscy zmierzają na polowanie z chartami. Tadeusz jednak śpi. Budzi go ksiądz Robak. Podkomorzy przewodzi polowaniu. Pościg ma ostatecznie rozstrzygnąć spór między Sokołem i Kusym. Kiedy całe towarzystwo wyjedzie z dworu, przyjeżdża tam Hrabia. Mężczyzna spóźnił się na polowanie, ponieważ zatrzymał się przy budowli, która oświetlona promieniami zachwyciła go i zmusiła do postoju. Hrabia, próbując dogonić polujące towarzystwo, natyka się na Gerwazego – starego klucznika, ostatniego żyjącego sługę Horeszków. Pyta on Hrabiego o proces z Sędzią, który dotyczy zamku. Hrabia informuje go, że jest już zmęczony przeciągającym się procesem, dlatego jest gotowy Sędziemu zamek odsprzedać. Gerwazy jest wściekły, nie chce zaakceptować takiego pomysłu. Decyduje się zaprosić Hrabiego do zamku i opisać mu tę budowlę za czasów jej największej świetności. Przy okazji opowiada także historię rodziny, umiejętnie wsączając w nią najważniejsze informacje dotyczące konfliktu między Soplicami a Horeszkami. Najważniejszym elementem tej opowieści jest historia Stolnika Horeszki, jego córki i miłości Jacka Soplicy.
Gerwazy informuje Hrabiego, że właściciel zamku, Stolnik Horeszko początkowo miał bardzo dobre relacje z Jackiem Soplicą. Przyczyną znajomości była przede wszystkim chęć uzyskania przez Stolnika od młodego Soplicy poparcia na sejmikach. Młody Soplica, zwany „Wojewodą” zwrócił jednak uwagę na córkę Stolnika. O rękę dziewczyny zabiegało wielu młodych szlachciców z okolicy. Jacek był przekonany, że dzięki poparciu, jakie ma on u okolicznej szlachty, stanie się dla Horeszki atrakcyjnym kandydatem na zięcia. Kiedy Stolnik zorientował się w intencjach Jacka, podał mu czarną polewkę, która była bardzo czytelnym znakiem odmowy prawa do ubiegania się o rękę córki. Mimo że młody Soplica podobał się pannie, to nie ujawniła ona swoich uczuć. Jacek został więc odprawiony z niczym. Kilka dni później na zamek Horeszki napadli Moskale. Zamek udało się obronić, jednak z walce zginął sam Stolnik. Gerwazy informuje jednak, że zabili go nie Rosjanie, a właśnie Jacek Soplica. Gerwazy, który był przy swoim panu w tamtym momencie przysiągł zemstę. Wymordował więc w pojedynkach większą część rodu Sopliców.
Sama historia, jak i sposób jej opowiadania przez Gerwazego zrobiły na Hrabim ogromne wrażenie. Mężczyzna będący pod wpływem popularnej wtedy literatury, wrażliwy na artystyczną wymowę przywołanych wydarzeń, przysiągł, że w takim razie zamku Soplicom nie odda. Wrażenie było jednak ulotne, kiedy tylko usłyszał bowiem odgłosy polowania, chciał już do niego dołączyć.
Po raz kolejny Hrabia się jednak zatrzymał. Dostrzegł bowiem w sadzie dziewczynę ubraną jedynie w bieliźnianą koszulę. Dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie. Obserwował ją z ukrycia, wydawała mu się bowiem bardziej zjawą niż realną kobietą. Dziewczyna była przepiękna i Hrabia spędziłby kolejne minuty na jej obserwacji, gdyby z zamyślenia brutalnie nie wyrwał go ksiądz Robak. Zakonnik w bardzo jednoznacznych słowach dał Hrabiemu do zrozumienia, że nie ma w tym ogrodzie żadnego owocu, który byłyby przeznaczony dla niego. Po tej wypowiedzi ksiądz odszedł, a jedynym śladem po dziewczynie był już tylko porzucony koszyk.
Następuje przerwa w polowaniu, więc wszyscy udają się na śniadanie do dworu. Śniadanie jest podawane na stojąco, a zebrani dzielą się na dwie grupy. Jedna toczy dyskusje polityczne, a druga zajmuje się bieżącymi utarczkami, w tym kontynuacją sporu Asesora z Rejentem. Ten spór ponownie pozostaje nierozstrzygnięty, ponieważ oba charty wracają bez zająca. Tadeusz, rozmawiając z Telimeną, dowiaduje się, że określenie jej ciotką to wyłącznie wyraz grzeczności, ponieważ w rzeczywistości nie są ze sobą spokrewnieni.
Telimena opowiada zgromadzonym historię ze swojego pobytu w Rosji dotyczącą tego, jak psy sąsiada zagryzły jej ukochaną suczkę, którą podarował jej książę Sukin. Po tym wydarzeniu zjawił się jednak Wielki Łowczy Dworu, który chcąc poprawić Telimenie humor, wmówił właścicielowi psów, że zagryzły one łanię, która spodziewała się młodych. Mężczyzna trafił więc na miesiąc aresztu. Był to przykład nieustępliwości carskich urzędów, który rozbawił towarzystwo. Telimena coraz większą uwagę zwracała na Tadeusza, ale ich wzajemne zaloty przerwał Wojski uganiający się za muchami z packą w ręce.
Zaraz jednak na nowo wybucha konflikt między Asesorem i Rejentem, więc Wojski musi interweniować. Pomaga w tym ksiądz Robak. Wojski, chcąc zwrócić uwagę towarzystwa na inny temat, opowiada historię o wybitnych łowczych. Przypomina w ten sposób, że konflikty między nimi kończyły zakłady i namawia do tego samego zwaśnionych rywali. Rejent wystawia więc rumaka z wyposażeniem, Asesor – złote obroże z jedwabną smyczą. Telimenę nudzą jednak te spory i proponuje grzybobranie. Jako pierwszy rusza za nią Tadeusz. Sędzia szczęśliwy z przerwania nużącej dyskusji proponuje nagrodę dla osoby, która zbierze najwięcej grzybów. Będzie mogła ona wybrać sobie towarzysza lub partnerkę na wieczorną uroczystość.
Księga trzecia: Umizgi
Hrabia początkowo chciał wrócić do swojego domu, ale nie opuszczało go wspomnienie tajemniczej dziewczyny, którą zobaczył w ogrodzie. Cały czas oglądał się za siebie, licząc, że może pojawi się ona jeszcze w ogrodzie. Zszedł więc z konia, odesłał sługi, a sam zaczął się skradać w stronę sadu. Udało mu się dzięki temu znów zobaczyć dziewczynę. Ta zaś, kiedy go spostrzegła, chciała uciec, ale ponieważ były wokół niej dzieci, nie mogła ich opuścić. Hrabia rozpoczął rozmowę, która szybko pokazała mu, że nie ma do czynienia ze świtezianką, ale dziewczyną, która ma swój rozum. Kobieta szybko pożegnała się i odeszła razem z dziećmi.
Hrabia postanowił więc zajrzeć na śniadanie do dworu Sopliców. Zobaczył wszystkich jednak w pobliskim lasku. Zdziwiło go to, więc postanowił sprawdzić, co się dzieje. Grzybobranie zaś trwało w najlepsze. Grzybów było pełno, więc towarzystwo miało co robić. Polowano jednak przede wszystkim na rydze. Inicjatorka pomysłu – Telimena grzybami się jednak wydawała średnio zainteresowana. Szukała miejsca, w którym mogłaby odpocząć, więc odeszła na polanę obok strumienia. Uznała miejsce za Świątynię Dumania. Położyła się na swoim czerwonym szalu. W takiej pozie wypatrzył ją Tadeusz, który powoli zmierzał w jej kierunku. Dostrzegł to jednak Sędzia, który ubiegł bratanka i przeciął mu drogę, bo sam miał sprawę do Telimeny. Chciał porozmawiać o projekcie wydania Zosi za Tadeusza. Telimena była oburzona tym pomysłem, ale dopuściła taką ewentualność, pod warunkiem że pary nikt nie będzie na siłę ze sobą kojarzył.
Kiedy Sędzia odszedł, do Telimeny ponownie zaczął się zbliżać Tadeusz. Z przeciwnej strony nadchodził jednak Hrabia, który wcześniej szkicował scenę sporu między Sędzią i Telimeną. Teraz podszedł on do kobiety, aby pokazać jej swoje prace. Telimena, jako osoba uchodząca za znawczynię sztuki, niespecjalnie Hrabiego chwaliła, ale jednocześnie zachęcała go do dalszych prób. Hrabia i Telimena zgadzają się, że sztuce służy jedynie zagraniczny nastrój, a rodzimy krajobraz nie zachęca do artystycznych prób. Narrator tym wnioskom się przeciwstawia, zwracając uwagę na piękno litewskiej puszczy. Dyskusji tej przysłuchuje się Tadeusz. Jest poirytowany, ponieważ podobnie jak narrator dostrzega piękno otaczającej go przestrzeni. Nie zgadza się z Hrabią, że do malowania potrzebny jest włoski nieboskłon, podpowiada Hrabiemu, że brak utrwalenia rodzimego krajobrazu z pewnością zostanie dostrzeżony przez sąsiadów. Hrabia ponownie zaczyna szkicować, ale pracę przerywa dzwonek na obiad. Telimena podaje mu niezapominajki, ale jednocześnie podsuwa karteczkę i klucz Tadeuszowi. W ten sposób Telimena uwodzi Tadeusza.
Wszyscy oprócz Tadeusza, Hrabiego i Telimeny wracają do dworu z koszami grzybów. Wojski chwali się muchomorem. Obiad przebiega w przyjaznym klimacie, choć widać, że Sędzia (zaskakująco małomówny) ma jakiś problem. Ucztowanie przerywa wiadomość o niedźwiedziu widzianym w borze. Zapada decyzja o polowaniu w puszczy, które zaplanowane zostaje na następny dzień. Przewodzić ma mu Wojski. Zmęczeni wrażeniami goście tego dnia idą wcześnie spać.
Księga czwarta: Dyplomatyka i łowy
Narrator wspomina o pięknie litewskich krajobrazów. Opisuje lasy i odbywające się w nich polowania. Na podwórku Sopliców właśnie trwają ostatecznie przygotowania do łowów. Wszyscy są zajęci, więc nikt nie dostrzega braku Tadeusza, który jeszcze śpi. Budzi go w końcu dziewczyna, którą Tadeusz widział pierwszego dnia swojego przyjazdu. Dziewczyna puka z okno, kiedy udaje jej się w ten sposób obudzić Tadeusza, ucieka jednak. Rozbudzony Tadeusz udaje się do gospody Jankiela, gdzie mieli się spotkać organizujący obławę na niedźwiedzia.
W karczmie toczą się dyskusje dotyczące bardzo różnych tematów. Przede wszystkim rozmawia się o polityce, głównie o Napoleonie i związanych z nim działaniami Polaków, którzy się zbroją. Narrator zwraca uwagę, że karczma jest umiejętnie podzielona tak, aby kolejne jej przestrzenie oddawały hierarchię mieszkańców okolicy. Jest osobne miejsce dla pań, osobne dla drobnej szlachty. Przypomina się także o tym, że podczas chrzcin, ślubów oraz innych biesiad sam Jankiel grał na cymbałach i śpiewał pieśni narodowe. W tej chwili do karczmy wkracza Robak. Wykorzystując naradę, ksiądz Robak opowiada o sukcesach Napoleona, a jednocześnie przypomnieć o wielkich polskich wodzach, takich jak gen. Dąbrowski. Robak częstował zgromadzonych tą samą tabaką, której podobno i ten wielki Polak zażywał. Jak opowiada ksiądz Robak, jest to wyjątkowa tabaka – jej zawartość pochodziła spod Jasnej Góry, na spodzie tabakiery jest natomiast scena prezentująca Napoleona z jego wojskiem. Robak może więc szybko przejść do osoby cesarza: wskazuje, że sam Napoleon ma zwyczaj zażywania tabaki przed walką.
Robak jednak nie jest zainteresowany przede wszystkim portretowaniem Napoleona, ale zyskaniem sobie uwagi kolejnych osób, które mógłby „zrekrutować” na rzecz walki o wspólną sprawę. Przypomina, że bierne czekanie na to, że Napoleon rozwiąże za nas nasze problemy niewiele pomoże. Robak zwraca uwagę, że wiele zależy od tego, czy sami Polacy wezmą odpowiedzialność za swój los i zaczną się organizować. Przemowę księdza przerywa pojawienie się Tadeusza, którego bernardyn widzi za oknem cwałującego na koniu w kierunku puszczy.
Narrator opisuje fragment boru, który znajduje się za jeziorem. Tutaj, w mateczniku – jak określają go mieszkańcy – zwierzęta mogą żyć w spokoju. Niestety, jednak jeśli zwierzę wypuszcza się poza matecznik, ma niewielkie szanse na przeżycie, jak niedźwiedź, na którego właśnie odbywało się polowanie. Trwa pościg, którym kieruje Wojski. Niestety, kiedy zwierzę zostaje wytropione, strzelcy rzucają się do przodu. Zwierzę jest ranne, ale rusza w kierunku Wojskiego, Tadeusza i Hrabiego. Rzuca się do ataku na tych dwóch ostatnich. Łapą zaczepia o głowę Hrabiego. Zarówno on, jak i Tadeusz oddają strzały, jednak obaj chybiają. Strzelają Rejent, Asesor i Gerwazy i w końcu niedźwiedź pada martwy. Wojski odgrywa na bawolim rogu pieśń, która jest popisem mistrzostwa. To prawdziwa muzyczna opowieść o polowaniu w puszczy.
Wybucha kolejny konflikt między Asesorem a Rejentem. Tym razem mężczyźni kłócą się o to, który z nich dobił ostatecznie zwierzę. Wojski opowiada o podobnej historii, która przydarzyła się Domeyce i Doweyece. Opowieść tę przerywa Gerwazy, który wyjmuje z głowy niedźwiedzia nabój. Należy on do strzelby, z której strzelał ksiądz Robak. Odebrał on broń Gerwazemu, który nie wystrzelił, bo bał się zranić Hrabiego. Okazuje się, że nie da się wznieść przy nim toastu, ponieważ Robak się błyskawicznie oddala z miejsca wydarzeń. Wszyscy wracają do domu, a Wojski ma okazję dokończyć swoją historię, która kończy się przekonaniem, że przyczyną wszystkich waśni między Domeyką i Doweyką było podobieństwo nazwisk. Skłóconych miało rozsądzić strzelanie do siebie z dystansu niedźwiedziej skóry. Chwyt Wojskiego był na tyle skuteczny, że przyjaciele się pogodzili, a nawet wzięli za żony swoje siostry, podzielili się majątkiem na pół, a na pamiątkę sporu założyli zajazd „Niedźwiadek”. Opowieść przerywa zając, za którym w nieskuteczny po raz kolejny pościg ruszają Kusy i Sokół.
Księga piąta: Kłótnia
Osamotniona we dworze Telimena zastanawia się nad tym, jak usidlić zarówno Hrabiego, jak i Tadeusza. Nie jest jednak pewna, czy uda się jej zwrócić uwagę Hrabiego ze względu na swoje bogactwo. Tadeusza postrzega jako prostego i uczciwego mężczyznę, który jednak jest od niej znacznie młodszy, co może się nie podobać towarzystwu. Ostatecznie dochodzi jednak do wniosku, że Hrabiemu podsunie Zosię. Związek ten byłby dla Telimeny sprawującej opiekę nad Zosią zabezpieczeniem na starość. Po tym, jak podejmuje tę decyzję, przywołuje do siebie Zosię i zawiadamia ją, że musi ona w końcu zdobyć obycie towarzyskie. Telimena decyduje, że Zosia zostanie przedstawiona gościom, którzy przebywają w Soplicowie. Zosia się bardzo cieszy, Telimena wyjaśnia jej, że świadomie wcześniej jej nie pokazała światu, aby wywołać dodatkowe zaintrygowanie jej osobą. Teraz jednak przyszedł czas na zmiany. Telimena gani Zosię, że nie przystoi jej już zajmowanie się ptactwem i zabawa z dziećmi. Organizuje przygotowania Zosi do tego ważnego w jej życiu wydarzenia, odpowiednio stroi dziewczynę, przy okazji zwraca uwagę na postawę. Zosia obiecuje, że się poprawi, w końcu nie miała gdzie do tej pory zdobyć ogłady. Telimena prosi ją, aby była szczególnie miła dla Hrabiego. Tadeusz poznaje Zosię. Mężczyzna jest wyjątkowo zmieszany, ponieważ zdaje sobie sprawę, że tajemniczą mieszkanką jego byłego pokoju nie była Telimena a Zosia. Uświadamia sobie również, że to dziewczyna obudziła go na polowanie. Jest poddenerwowany, co widzi Telimena i próbuje ustalić, z jakiego powodu jego nastrój się zmienia, na jej wyrzuty Tadeusz reaguje jeszcze większą irytacją i wychodzi z domu. Trafia do „Świątyni Dumania”.
Zastaje tam Telimenę, która siedzi na głazie i płacze. Nagle jednak kobieta się podrywa i zaczyna skakać. Okazuje się, że siedziała w pobliżu mrowiska i teraz mrówki, które zostały się pod jej ubranie zaczynają ją gryźć. Tadeusz spieszy kobiecie z pomocą. Wspólne usuwanie mrówek zbliża parę ponownie do siebie. Do dworu wracają jednak osobno, aby nie dawać towarzystwu przedmiotu do plotek. Kolacja ponownie zostaje zorganizowana na zamku. Odpowiada za to Protazy. Ucztowaniu towarzyszy dość spokojna atmosfera. Jedną z przyczyn nieoczywistego myślenia były popsute humory łowczych, którzy wstydzili, że w walce z niedźwiedziem musiał ich wyręczyć ksiądz. Rejent z Asesorem mieli w pamięci kolejną porażkę swoich chartów, a ten ostatni nie był zadowolony z widoku Telimeny w towarzystwie swoich rywali. Hrabia wynosi natomiast urodę Zosi, próbując sprowokować Telimenę do reakcji. Ona z kolei nadmiernie wręcz afiszuje się z uwagą skierowaną w stronę Tadeusza, który zmieszany wszystkimi wydarzeniami, nie jest z tego powodu szczególnie zadowolony. Tadeusz dostrzega aroganckie zachowanie kobiety, jak również jej wiek, który stara się ona zatuszować makijażem. Jego zdanie o Telimenie zaczyna się stopniowo zmieniać.
Podkomorzy jest niezadowolony, że po raz kolejny młodzi mężczyźni zaniedbują jego córki. Poirytowany jest także Wojski, który nie może zrozumieć panującej wokół ciszy. W końcu przerywa ją i rozpoczyna wypowiedź dotyczącą zwyczajów obowiązujących podczas posiłków i potrzebie rozmowy. Zdaje sobie jednak doskonale sprawę, że przyczyną ciszy jest pokonanie polujących przez księdza. W końcu jednak Sędzia Soplica wznosi toast za Robaka. Informuje, że w związku z tym przeznacza mięso niedźwiedzia na potrzeby zakonu. Skórę po zwierzęciu ma zaś dostać Hrabia. Ten jednak, zamiast się ucieszyć, przypomina sobie o sporze o zamek i informuje zebranych, że skórę przyjmie, ale tylko z zamkiem. W zamku pojawia się Gerwazy, nakręcający co wieczór dwa kurantowe zegary. Wieczerza gości Sędziego nie jest dla niego żadnym argumentem na rzecz zaniechania tej czynności. Jego zachowanie irytuje Podkomorzego, który każe mu się oddalić. Wywiązuje się spór między Gerwazym i Protazym. Tadeusz wyzywa Hrabiego na pojedynek. Ten oddala się razem z Gerwazym. Goście nie chcą ich jednak wypuścić, wywiązuje się bijatyka, ostatecznie Gerwazy wyprowadza Hrabiego z zamku.
Hrabia czuje się upokorzony. Razem z Gerwazym planuje, jak tu najechać dwór Sopliców. Pomysł jest Gerwazego, ale Hrabia daje mu posłuch. Z pomocą przyjść ma szlachta Dobrzyńska, która jest nieprzychylna Soplicom. Gerwazy podejmuje się ich rekrutacji. Hrabia się oddala, Gerwazy idzie na wartę. Słudze wydaje się, że widzi zjawy dawnych właścicieli zamku. Wyobraża sobie jednocześnie atak na dworek.
Księga szósta: Zaścianek
Następnego dnia gospodarze wychodzą na zbiory. Ruch na gościńcu i na drodze do zaścianków był ogromny. Niepokoił on Robaka, dlatego udał się on do Sędziego. Ten zaś zajęty był pisaniem wezwania sądowego przeciwko Hrabiemu, jak i Gerwazemu. Oskarżał ich przede wszystkim o napaść. Protazy z wezwaniem tym udał się do zamku, ponieważ prawo wymagało, by dostarczyć pozew ustnie tego samego dnia. Kiedy tylko wybrał się w drogę, okazało się, że w Soplicowie plany uległy zmianie. Pojawił się ksiądz Robak, z zupełnie jednak innymi problemami. Przede wszystkim skarżył się na Telimenę, która dawała jego zdaniem zły przykład Zosi. Potyczka z dnia poprzedniego została przez niego także ostro skomentowana. Chciał pojednania między Sędzią a Hrabią, a nie jeszcze większego zatargu. Przyniósł także informację, że brat sędziego, ojciec Tadeusza życzy sobie małżeństwa syna z Zosią i zakończenia tego konfliktu raz na zawsze. Przy okazji Robak sugerował, że całemu narodowi przydałoby się opanowanie, bo walka o niepodległość jest blisko. Ta ostatnia informacja uszczęśliwiła Sędziego. Rozmowa zeszła więc na plany wzniecenia zrywu pod wodzą Sopliców. Do tego jednak potrzebna była jednak zgoda z Hrabią, za którym mogła podążyć do walki spora część szlachty. Sędzia daje się przekonać do pomysłów Robaka, zaznacza jednak, że Hrabia musi do niego przyjść z przeprosinami. Ksiądz wydaje się nieco uspokojony, idzie więc do Hrabiego.
W tym samym czasie do Hrabiego zmierza już także Protazy. Chowa się jednak w konopiach, obawiając się Gerwazego. Czeka, aż Hrabia pojawi się na zewnątrz. Krąży wokół pustego zamku, przypomina sobie wcześniejsze starcia z Hrabią. W ten sposób natyka się na Robaka. Kiedy wchodzą do środka, nie zastają Hrabiego, a rozgardiasz wokół świadczy, że się on bardzo spieszył. Robakowi udaje się dowiedzieć, że Hrabia uzbrojony odjechał do Dobrzynia. Tam zaś mieszkała szlachta małomiasteczkowa, która kiedyś wiele znaczyła w okolicy, ale w wyniku różnych wydarzeń zbiedniała i teraz funkcjonuje jako chłopstwo zaciężne. Rządzi tam Matyjasz Dobrzyński, którego nazywają Maćkiem nad Maćkami lub Kurkiem na Kościele. Jest on człowiekiem inteligentnym, z niemałą wiedzą, doskonałym żołnierzem. Do zaścianka dociera poselstwo od Horeszki. Nikt jednak nie wie, jak ostatecznie odpowiedzieć. Udają się więc z prośbą o radę do Macieja, siedemdziesięciodwuletniego konfederata barskiego.
Księga siódma: Rada
Maciej zostaje powiadomiony, że zbliżają się wojska Napoleona. W domu Maćka trwa ciągle zebranie. Wspomina się tutaj o Francuzach pokonujących Prusaków w 1806 roku. Przypomina się, jak w Poznaniu Dąbrowski mobilizował Polaków do powstania. Bartek przekonuje, że właściwie i dzisiaj należałoby więc dołączyć z gwardią Napoleona do walki przeciwko Rosji. Wszystko zależało jednak od ostatecznego stanowiska Maćka w tej sprawie. Na pytanie, skąd docierają te wieści, Bartek mówi o księdzu Robaku. Wszyscy rwą się do walki. Przewodzi im drugi Maciej, Kropiciel. Prusak nie był jednak tak bardzo przekonany do walki, jak reszta. Chce pozyskać więcej informacji, obawiając się, że to może się źle skończyć. Do walki przekonuje natomiast komisarz z Klecka, Buchman, który przekonywał, że władza pochodzi od społeczeństwa, a nie od Boga. W końcu wyklarowały się dwie grupy, które nie umiały dojść ze sobą do porozumienia. Jedna była za walką, druga – przeciw.
Wszystko przerwało pojawienie się Gerwazego, który poinformował, dlaczego zgromadził szlachtę w Dobrzynie. Przekonuje, że walka cara z cesarzem powinna rozpocząć się od reformy ziemi ojczystej i oczyszczenia rodzimego podwórka. Gerwazy za takiego śmiecia uznaje Sędziego, wobec którego trzeba się zbudować. Akceptacja społeczności przychodzi szybko. Soplicy broni właściwie jedynie Bartek Prusak, który uważa, że Sędzia Soplica jest dobrym panem domu i szlachcicem, a poza tym szanuje chłopów. Ponadto Bartek przypomina o miłości Sędziego do ojczyzny i o tym, że podtrzymuje on stare zwyczaje. W końcu w obronie Sędziego staje także cymbalista Jankiel, który proponuje by odłożyć przygotowania do wiosny, bo wcześniej i tak wojna nie wybuchnie. Zaprasza wszystkich do swojej gospody. Mimo że większość jest gotowa go posłuchać, Gerwazy zamierza się na nich swoim sławnym Scyzorykiem. Wypędza Jankiela z mieszkania. Jeszcze raz buntuje wszystkich przeciwko Soplicy, przypominając także postać Stolnika. Pracuje przede wszystkim na gniewie i zawiści i w końcu udaje mu się osiągnąć swój cel.
Do tego momentu Maciej siedzi nieruchomo. Teraz jednak podkreśla, że powinno się liczyć dobro ogólne, a nie prywatne. Wypędza ludzi ze swojego domu, wytykając im głupotę i zawiść. To trochę studzi zapał gotowych do walki. Tylko jednak na chwilę, ponieważ w tym momencie do zaścianka wjeżdża Hrabia. Wszyscy wychodzą mu na powitanie. To przyśpiesza już tylko decyzję o ataku na Soplicowo. Pijana masa jest gotowa iść za Hrabią. Protestują Maciej i Jankiel. Ten pierwszy odchodzi, mimo że ludzie próbują go na siłę zatrzymać. Gerwazy i Hrabia rozdają już broń, wydają polecenia. W końcu oddział rusza na Soplicowo.
Księga ósma: Zajazd
W Soplicowie powoli zapada wieczór, wokół panuje spokój. Czuć jednak, że to wyłącznie cisza przed burzą. Goście obserwują niezwykłe zjawisko, jakim jest pojawienie się na niebie meteoru. Zosia koncentruje się jednak na koncercie, jaki dają owady. Wojski i Podkomorzy opowiadają o gwiezdnych konstelacjach i tym, jakie ważne wydarzenia historyczne zwiastowały. Niestety z reguły złe, meteory były postrzegane jako negatywny omen. Wojski się martwi, że właśnie teraz komenta pokazała się nad Soplicowem. Przewiduje kłopoty, szczególnie mając w pamięci bijatykę z poprzedniego dnia. Sędzia jest jednak dobrej myśli. Uważa, że to zapowiedź pojawienia się Napoleona na Litwie. W końcu żegna się z gośćmi, ponieważ ktoś prosi o prywatną z nim rozmowę. Wszyscy się rozchodzą. Z Sędzią jednak chce pomówić także Tadeusz. Czeka więc cierpliwie pod drzwiami. W pewnym momencie słyszy szloch. Przez dziurkę od klucza widzi, jak stryj i Robak szlochają i ściskają się jak bracia.
Tadeusz tego nie słyszy, ale od narratora dowiadujemy się, że ksiądz Robak ujawnia swoją prawdziwą tożsamość. Okazuje się, że jest to brat Sędziego, Jacek Soplica – ojciec Tadeusza. Może on się ujawnić, ponieważ od przeora zakonnego uzyskał specjalną zgodę. Prowadzona przez niego misja jest niebezpieczna i może się zakończyć jego śmiercią, dlatego też decyduje się powiedzieć bratu, kim naprawdę jest. Wiedzy tej jednak nie ujawnia Tadeuszowi. Robak udaje się do Dobrzyna, aby uspokoić tamtejszych mieszkańców i stłumić nieco emocje, które tak umiejętnie rozpalił Gerwazy. Jacek Soplica wyznaje więc bratu prawdę, po czym rusza do akcji, wychodząc z dworku przez okno, aby już nikogo po drodze nie spotkać.
Po wyjściu Robaka do Sędziego przychodzi Tadeusz, który informuje stryja, że musi wyjechać poza granice Księstwa Warszawskiego, aby móc się pojedynkować z Hrabią. Na Litwie pojedynki są bowiem zakazane. Ponadto informuje go, że zgodnie z ostatnią wolą swojego ojca chce się przedrzeć do armii polskiej i stanąć do walki. Wuj jest pod wrażeniem deklaracji Tadeusza, ale nie jest do końca pewien, czy to sam patriotyzm przemawia przez Tadeusza. Domyśla się, że istotną przyczyną decyzji bratanka są kobiety. Namawia więc go, aby spróbował się z Hrabią pojednać, bo nikomu teraz dodatkowy rozlew krwi nie jest potrzebny. Jednocześnie Tadeusz w końcu przyznaje się przed Sędzią, że zakochał się w Zosi. Zdaje sobie sprawę, że widział ją dopiero kilka razy. Mówi także o zdobytej gdzie informacji, że stryj planuje ożenić go z córką Podkomorzego. Nie jest tym faktem ucieszony. Sędzia uspokaja go, obiecując, że podejmie próby swatania go z Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że Telimena – jako jej opiekunka – nie odda mu jej ręki. Marudzenie Tadeusza zaczyna irytować sędziego, który mówi mu w końcu, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią. To kończy dyskusję.
Wychodząc od wuja, Tadeusz zastaje w salonie ubraną jedynie w koszulę nocną Telimenę. Kobieta robi mu wyrzuty. Mówi, że najpierw szukał jej towarzystwa, teraz stara się jej unikać. Tadeusz stara się zaprzeczyć. Wskazuje, że boi się, co na całą tę relację powiedzą inni. Nazywa grzechem namiętność, która ich połączyła. Telimena próbuje zatrzymać młodzieńca, mówiąc, że oddała mu już serce, odda więc też majątek. Tadeusz informuje ją jednak, że nie może zostać w Soplicowie, ponieważ wolą jego ojca było, aby wstąpił do wojska. Informuje Telimenę, że następnego dnia wyjeżdża i nic nie jest w stanie wpłynąć na jego decyzję. Telimena chce się dowiedzieć więc, czy Tadeusz kiedykolwiek ją kochał. Próbuje na młodzieńcu wymusić wyznanie miłosne. Ten jednak jest bardzo uparty. Mimo że kobieta zaczyna szlochać, Tadeusz informuje ją, że bardzo ją lubi, ale że za mało czasu spędzili wspólnie, aby uczucie to można było nazwać miłością. Komplementuje jednak kobietę, deklarując, że chwile, które z nią spędził były dla niego miłe i urocze. Obiecuje kobiecie, że jej nie zapomni. Tadeusz jest poirytowany nieustępliwością Telimeny i jej napastliwością, natomiast jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to on skrzywdził Telimenę. Obawia się również, że wchodząc w relację z nią, zamknął sobie drogę do szczęścia, jakim w tej chwili wydawał mu się związek z Zosią. Tadeusz jest głęboko niepocieszony, myśli nawet o samobójstwie. Biednie nad staw. Telimena jest oburzona i rozgniewana, ale nie chce dopuścić, aby młody chłopak coś sobie zrobił. Próbuje mu więc przeszkodzić. Brzegiem stawu, z drugiej strony nadjeżdża Hrabia, który widząc biegnącego Tadeusza, daje rozkaz do ataku. Dżokeje na usługach Hrabiego krępują Tadeusza i prowadzą go w ten sposób związanego do dworku. Rozpoczyna się zajazd.
Z dworku wybiega Sędzia, który także natychmiast zostaje pojmany. Kobiety są wystraszone i niepewne tego, co się wydarzy. Boją się rozlewu krwi. Słychać szloch i popiskiwanie. Niektóre z nich ledwo stoją na nogach. Sędzia próbuje jeszcze pogodzić się z Hrabią i zapobiec dalszemu rozwojowi akcji. Niestety jednak z Dobrzyna na czele szlachty nadjeżdża Gerwazy. Hrabia zmusza Sędziego, by się poddał. Asesor chce aresztować Hrabiego, ale ten jedynie go uderza i ogłusza. Hrabia nie chce jednak rozlewu krwi. Obiecuje, że do niego nie dojdzie. Sopliców czyni swoimi więźniami, zamyka ich we dworze i zostawia pod strażą. Gerwazy orientuje się, że nie dostanie się do Sędziego, o czym marzył. Postanawia więc, że przynajmniej zmusi Protazego, aby ten osobnym aktem uznał Hrabiego za właściciela zamku. Ten oceniając zaistniałą sytuację, pozornie się zgadza. Zaufanie Gerwazego pozwala mu sprawnie uciec przed obławą. Kiedy uciekał, próbowano go zaatakować strzałami, to się jednak nie udało. Po ucieczce Protazego opór w Soplicowie ustaje. Mieszkańcy dworu uświadamiają sobie, że nie mają żadnych szans z siłami Hrabiego.
Szlachta z Dobrzyna, zachęcona tak łatwym zwycięstwem, używa broni do tego, aby zamordować zwierzęta na wieczorną ucztę w zamku. Plądrują cały dwór. Gerwazy na to pozwala. Sam przypomina sobie dawne czasy i każe podać sobie pas od kontusza. Całe towarzystwo zabiera z dworu beczki piwa i udaje się z nimi na nocleg na zamku. Tam ustanowiona zostaje główna kwatera Hrabiego. Trwa wielka uczta w zamku, nie brakuje jedzenia, różnego rodzaju mięsiwa, alkohol się leje strumieniami. W końcu wszyscy zapadają w głęboki, alkoholowy sen.
Księga dziewiąta: Bitwa
Na śpiącą szlachtę nad ranem napada oddział majora Płuta. Rosyjskich żołnierzy wzywają być może Asesor lub Jankiel. Atak budzi Gerwazego. Okazuje się jednak, że podobnie jak pozostali, został związany i niewiele może zrobić. Moskale otaczają także dworek, więc Hrabia, mimo że niezwiązany i tak niewiele może zrobić. Jest absolutnie bezbronny. Za taki akt agresji, jakiego się dopuścił, jemu i szlachcie dobrzyńskiej grożą konsekwencje. Okazuje się, że w tym samym czasie na pomoc Soplicom jedzie pozostała okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele. Część z nich to krewni Soplicy, spora część jest także skonfliktowana ze szlachtą z Dobrzyna. Szlachtę tę Rosjanie zakuwają w dyby i wystawiają na deszcz i chłód. Sędzia jednak nie chce eskalacji. Stara się dogadać z Moskalami tak, aby załatwić całą sprawę polubownie, aby do jej rozstrzygnięcia nie były zaangażowane władze i sąd. Major widzi, że Sędziemu zależy, dostrzega więc przestrzeń na interes. Informuje, że zgodzi się puścić Dobrzyńskich wolno, ale za cenę tysiąca rubli od każdej głowy. To sporo, Sędzia więc próbuje się targować. Przekonuje Płuta, że właściwie niewiele zyska aresztując najeźdźców. Takie wypowiedzi niespecjalnie majorowi się podobają. Przypomina on, że obowiązuje nowe prawo i za taki występek można otrzymać nawet karę w postaci zsyłki do pracy na Syberię. Jest tak poirytowany, że w końcu zaczyna grozić nawet Sędziemu. Przekonuje, że i na niego w każdym momencie może coś znaleźć. Wymiana zdań staje się coraz bardziej ostra, co grozi ponownym wybuchem konfliktu, który nie wiadomo jak się skończy.
Na dziedziniec w tym momencie wjeżdżają z kilkoma wozami — przebrani za chłopów — Maciej, Bartek Prusak, Zan i Mickiewicz oraz ksiądz Robak. Ten gratuluje majorowi, że złapał Hrabiego, Sędziemu nakazuje przygotować wybawcom gorący posiłek. To natychmiast uspokaja sytuację. Major wreszcie czuje się doceniony. Pokrzepiony na duchu proponuje, aby po posiłku zorganizować tańce. Ksiądz Robak w pełni akceptuje ten pomysł. Sugeruje także, że żołnierze pilnujący aresztantów zasługują na trochę gorzałki. Płut na to przystaje. Major szuka sobie partnerki do tańca. Niestety jest zbyt agresywny i nachalny. Bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę, co wzbudza ewidentne niezadowolenie kobiety. Tadeusz nie jest w stanie dłużej na to patrzeć i policzkuje go. Robak, widząc to, natychmiast podaje mu oręż i każe strzelać do Moskali. Tadeusz nie trafia, ale padające strzały wzbudzają popłoch wśród Moskali. Rozpoczyna się regularna bitwa.
Szlachta zaściankowa w tym samym momencie przystępuje do walki z żołnierzami Płuta. Okazuje się, że na wozach, którymi przyjechał Robak, znajduje się broń, po którą walczący natychmiast sięgają. Starcie jest jednak bardzo chaotyczne, na szczęście po obu stronach – tak Polaków, jak i Rosjan. Rykow biegnie do stodoły, aby stamtąd kierować całą akcją. Na niewiele się to jednak zdaje, ponieważ uzbrojona już szlachta polska świetnie sobie radzi w stawianiu oporu armii rosyjskiej.
Stary Maciek nie jest w stanie bić się już jeden na jednego. Postanawia usunąć się z placu bitwy. Atakuje go jednak Gifrejter, instruktor pułku. Maciek nie ma wyjścia, tylko musi walczyć. Stacza jednak z Rosjaninem triumfalną dla siebie walkę. Niestety oznacza to również, że powtórnie atakują go wojska Płuta, ze wsparciem musi przyjść mu Kropciel. Ten prawie sam przypłaca walkę życiem, ponieważ gdzieś po drodze gubi rynsztunek. W końcu walczącym z pomocą przychodzi Gerwazy. Z takim wsparciem nie ma wątpliwości, że to właśnie szlachta polska będzie triumfować. Takiego optymizmu nie podziela jednak ksiądz Robak, który doskonale zdaje sobie sprawę, że rozbić trzeba jeszcze zastęp zgromadzony wokół Rykowa. Nie jest to proste, ponieważ Rosjanie dysponują lepszą bronią, a spora część szlachty ma w ręce jedynie miecze. To znacznie utrudnia zbliżenie się do wroga.
Rykow ma przewagę, choć jego szanse na sukces zdecydowanie zmniejsza Konewka Dobrzyński. Szlachcic ukrywa się bowiem w pokrzywach i wprowadza dezorganizację w oddziale rosyjskim. Przede wszystkim rozbija szeregi chorągwi. Za chwilę z pomocą przychodzą mu kolejni szlachcice, którzy wspólnie z nim dokańczają dzieła.
Tadeusz, który został początkowo z paniami, teraz wybiega z dworu. Podkomorzy dołącza do bijącej się szlachty. Rykow rozkazuje wszystkim, aby się poddali. Grozi, że w innym wypadku podpali Soplicowo. Po tej groźbie atakuje go Hrabia. Ten jednak zabija mu ogiera. Gerwazy pędzi Hrabiemu na pomoc. Robak jest jednak szybszy. Zasłania Hrabiego całym swoim ciałem. Trafia w niego kula przeznaczona dla ostatniego z Horeszków. Robak nie pokazuje jednak, jak poważne jest to trafienie. Oddala się, instruując walczących. Jego intencje doskonale odczytuje Tadeusz, który zaczyna strzelać do Rosjan z oddali, zza drzewa. Rykow chce, aby Major stanął do walki z paniczem, ponieważ inaczej młodzian wszystkich ich wystrzela. Płut jednak do walki wysyła samego Rykowa. Tadeusza natomiast zastępuje Hrabia, który ma indywidualne porachunki z Rykowem do wyrównania. W końcu to Rykow napadł rano na zamek i podstępem związywał jego ludzi.
Ostatecznie jednak nie dochodzi do pojedynku, bo Płut – wbrew wszystkim honorowym zasadom – każe strzelać do Tadeusza. Rosjanin chybia, ale szlachta odbiera to jako sygnał zdrady Moskali i ich atakuje. Moskale przegrywają walkę. Rykow nie ma wyjścia, tylko musi się poddać. Rykow jest gotowy wyciągnąć rękę na zgodę do Podkomorzego. Kiedy szlachta odnajduje Płuta rozpoczyna się jednak regularne starcie. Wojski i Protazy wymyślają podstęp: na broniących się Rosjan zwalają dach starej sernicy. Robak jeszcze raz wykazuje się odwagą, tym razem broniąc życia Gerwazego. W końcu bitwa się kończy. Podkomorzy każe opatrzyć ranny, walczących Rosjan zaprowadzić pod straż. Kapitanowi Rosjan proponuje zaprzestanie dalszych walk. W ten sposób kończy się ostatni zajazd na Litwie.
Księga dziesiąta: Emigracja – Jacek
Zaraz po tym, jak skończyła się bitwa, nad Soplicowo nadciągnęły mocne, ciemne chmury, co było dobrym zwiastunem. Intensywna burza gwarantowała, że zerwane zostaną mosty i drogi, a więc nikt z zewnątrz nie dowie się od razu o bitwie. W dworku leży bernardyn, który okazuje się znacznie poważniej ranny, niż można się było tego spodziewać. Sędzia wzywa do siebie Gerwazego, Rykowa i Podkomorzego. Wszyscy próbują znaleźć takie wyjście z sytuacji, które uchroni uczestników przed wtrącaniem się władz do całej tej historii. Rykow nie chce się jednak dać przekupić. Ostatecznie jednak przyznaje, że Polacy zawsze robią na nim wrażenie swoim męstwem. Zgadza się nikogo nie oskarżać i w razie potrzeby zeznać, że oddział pojawił się w Soplicowie zbiegiem okoliczności. Przyznaje jednak na sam koniec, że to nie do niego należy tutaj ostatnie słowo, a do majora Płuta. Sugeruje, że tego z kolei można po prostu przekupić. Gerwazy jednak się wtrąca i mówi, że major już nikomu nic nie powie. Oznacza to, że został on zabity przez klucznika. Robak mówi Gerwazemu, że dopuścił się nieprawości, ale zrobił to w imię wyższego dobra. Ksiądz rozgrzesza postępek Klucznika. Rykow zawiera się ostatecznie sojusz z Sędzią. Podkomorzy nie jest jednak tak pewien bezpieczeństwa całej szlachty. Sugeruje, że niektórzy powinni uciekać.
Sędzia prosi Tadeusza. Informuje także księdza Robaka, że młody chłopak zakochał się w Zosi, a Telimena jako jej opiekunka ostatecznie wyraziła zgodę na ten związek. Pojawia się więc plan, aby zaręczyny młodych ogłosić jeszcze przed wyjazdem Tadeusza. On jest bowiem jednym z tych, którzy muszą uciekać. Sędzia liczy bowiem, że ogłoszenie zaręczyn zagwarantuje oddanie Tadeusza. Przypomina, że sam został do końca wierny córce Wojskiego, zaręczonej z nim. Mimo że kobieta zmarła przed ich ślubem, a on zgodnie z prawem całe życie był kawalerem, czuł się i czuje się nadal wdowcem.
Tadeusz na pomysł Sędziego zgodzić się jednak nie chce. Robi to z troski o Zosię. Nie był w stanie bowiem przewidzieć swojego losu, a nie chciał wiązać dziewczyny przyrzeczeniami, które odbiorą jej ewentualną szansę na przyszłość z kimś innym. Prosił więc stryja, by decyzję o zaręczynach odłożyć do czasu jego powrotu. Wtedy to oficjalnie poprosi on Zosię o rękę i dziewczyna zdecyduje, czy będzie go chciała przyjąć. Z jednej strony Tadeusz chciał się okazać godnym Zosi, z drugiej jednak – obawiał się, że jego nieobecność może potrwać zbyt długo, a dziewczyna w tym czasie może jednak oddać swoje serce komuś innemu. Nie chciałby w takiej sytuacji stać na przeszkodzie do jej szczęścia. Zosia jest bardzo zaskoczona tym wyznaniem, które ma okazję usłyszeć. Daje mu więc na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią (fragmentem okrycia) św. Józefa, który uznawany był za opiekuna zaręczonych. Była to dość jasna deklaracja ze strony dziewczyny, którą uzupełniła ona jeszcze życzeniem, bym święty ochraniał Tadeusza, a jednocześnie przypominał młodzieńcowi o niej.
Hrabia, widząc tę bardzo rozczulającą scenę, decyduje się pogodzić z Tadeuszem. Wyznaje także swoje uczucie Telimenie. Ta zdaje się mocno zdziwiona jego deklaracją. Hrabia bierze przykład z Tadeusza i także postanawia wyjechać, by bić się za ojczyznę. Telimena na znak łączącego ich związku daje mu swoją wstążkę. Chwilę później uchodźcy w dość dużym pośpiechu opuszczają Soplicowo.
W drogę razem z nimi nie udaje się jednak ksiądz Robak, który jest ciężko ranny. Postrzelony bernardyn zwraca się z prośbą do Sędziego, aby ten przywołał Gerwazego i wezwał plebana do dworu. Kiedy wszyscy znajdują się już w pokoju, gdzie leży Robak, ten rozpoczyna swoją spowiedź. Wyznaje, że jest Jackiem Soplicą. Prosi Gerwazego, aby wysłuchał jego zwierzeń, a dopiero po nich zdecydował, czy jest mu w stanie wybaczyć.
Jacek Soplica po raz pierwszy ma szansę całą historię zaprezentować ze swojej perspektywy. Okazuje się, że Ewa – córka Stolnika rzeczywiście Jacka kochał z wzajemnością. Stolnik jednak nie był w całej historii niewinny. Robak opowiada bowiem, że jego zaskoczenie na wieść o zalotach Jacka było udawane. Dużo wcześniej zdawał sobie z niego sprawę, ale nie chciał wtedy zniechęcać młodziana, którego poparcia potrzebował na sejmikach. Soplica podkreśla także próby zapomnienia, odcięcia się od całej historii. Po jednej z nich zapada decyzja, by na dobre pożegnać się ze Stolnikiem i jego córkę. Kiedy jednak Jacek słyszy, że Stolnik chce Ewę wydać za kasztelana witebskiego, czara goryczy została przelana. Nie oznacza to jednak, że wszedł on w sojusz z Moskalami. Jacek przysięga Gerwazemu, że mimo chęci odwetu, nigdy by się na coś takiego nie zdecydował. Naprawdę jedynie przejeżdżał obok zamku, kiedy rozpoczął się atak. Kiedy zobaczył, jak dumnie Stolnik daje sobie radę, bez namysłu podniósł broń i wystrzelił.
Dalej Jacek opowiada o tym, jak ożenił się z dobrą kobietą – matką Tadeusza, której nie potrafił jednak pokochać, a ona z żalu wcześnie zmarła. Soplica zaś, ponieważ nie mógł znieść udręki, pogłębionej jeszcze wiedzą o tym, że jego ukochana Ewa z mężem została wywieziona na Sybir, uciekł z kraju. Ewa na Syberii młodo umarła. Osierociła Zosię, którą zaopiekował się Jacek, finansując jej utrzymanie i przekazując pod opiekę Telimeny. Sam zaś skupił się na walce za ojczyznę. Widział w tym jedyną szansę odkupienia swoich grzechów. Gerwazy, słysząc historię Robaka, przebacza mu. Nie jest w stanie uścisnąć mu jednak ręki. Okazało się jednak, że to nie wszystko, co Robak ma do powiedzenia. Poprosił on Gerwazego, by został do końca. Robak był przekonany, że skona tej nocy, ponieważ mimo że niewielkie draśnięcie, odnowiło jednak starą ranę i wdała się gangrena.
Robak wraca do swojej opowieści. Przypomina, jak uznano go za kolaboranta. Polacy się od niego odwrócili, ale Rosjanie dali mu w nagrodę część majątku Stolnika. Aby zmazać z siebie piętno zdrajcy, Soplica walczy jako legionista. Potem pracuje jako konspirator. Okazuje się, że Robak od lat projektował plan powstania, które swoim ruchem Gerwazy przyspieszył, ale jednocześnie skazał na porażkę. Robak jednak nie ma za to urazy do Gerwazego. Ten słysząc to wyznanie, opowiada, jak Stolnik, konając, wykonał znak krzyża w kierunku Jacka. Gerwazy nikomu wcześniej nie przyznał, że Stolnik Jackowi w ten sposób przebaczył. Dla Soplicy znaczyło to bardzo wiele, teraz w spokoju już czekał na plebana. Okazało się jednak, że pierwszy przybiegł goniec z informacją, że Napoleon ruszył na Rosję. Po tej informacji Robak skonał, a do dworu przyjechał spóźniony pleban.
Księga jedenasta: Rok 1812
Narrator w apostrofie zwraca się do urodzajnego roku 1812, kiedy to do Rosji wiosną wkraczają wojska Napoleona. Na Litwie w tym samym momencie wybucha wojna przeciwko zaborcy. Soplicowa nie omijają rozgrywające się właśnie wypadki, ponieważ leży ono przy gościńcu, którym od strony Niemna nadchodzą wojska napoleońskie. Prowadzą je dowódcy, książę Józef i król Hieronim. W dworku Sędziego urządzony zostaje obóz wojskowy. Stacjonuje tutaj nawet 40 000 żołnierzy. Wśród nich są słynni polscy generałowie, tacy jak Dąbrowski czy Kniaziewicz. Podejmowani są w sposób szczególnie serdeczny, jednak jako niemało zmęczeni, dość szybko udają się na odpoczynek do przeznaczonych dla nich komnat. Wojski tym razem dowodzi w kuchni, szykuje bowiem uroczysty polski obiad na cześć generała Dąbrowskiego. Podczas niego planowane jest także ogłoszenie zaręczyn trzech par.
Dzień jest wyjątkowy, ponieważ przypada w nim Święto Najświętszej Panny Kwietnej. Najpierw w więc wszyscy udają się na mszę do kaplicy. Obecność oficerów sprawia, że okoliczni mieszkańcy tłumniej niż zwykle pojawiają się na uroczystościach religijnych. Uwaga całej okolicy skupia się na słynnych generałach i oficerach, którzy goszczą w Soplicowie. Podkomorzy po mszy wspomina historię Jacka Soplicy. Uznaje bowiem, że to najwyższy czas, aby przebaczyć mu oficjalnie wszystkie jego winy i zaprezentować ogromne dla kraju zasługi. Prezentuje więc zgromadzonym jego historię, opowiada o jego roli emisariusza noszącego utajnione listy, walkę pod Hohenlinden czy bitwę o Somosierrę. Okazuje się, że po śmierci Robak został uhonorowany przez samego cesarza, który odznaczył go krzyżem Legii Honorowej. Podkomorzy kończy swoją opowieść informacją o przywróceniu do łask Jacka Soplicy. Krzyż Legii powieszony zostaje na mogile, gdzie ma pozostać przez trzy dni, a następnie – jako wotum – zostać złożony dla Najświętszej Panienki. Kiedy Podkomorzy wiesza odznaczenie, cały zgromadzony lud odmawia Anioł Pański i prosi o łaski boże dla Soplicy.
Na uroczystości do Soplicowa zaproszeni przez Sędziego zostają goście i okoliczni chłopi. W trakcie uroczystości na ogrodzeniu domu siedzą Gerwazy i Protazy, popijając miód i zaciągając się tabaką. Obaj są bardzo ukontentowani ostatecznie rozwiązaniem sporu o zamek. Radują się widokiem Zosi w towarzystwie młodego Tadeusza Soplicy. Protazy wspomina, jak rok wcześniej walczyły między sobą dwa wróble, które służba potraktowała jako symbole Sędziego i Hrabiego. Między ptaki weszła Zosia. Wtedy też wszyscy uznali, że to właśnie ona pogodzi ostatecznie dwa skłócone ze sobą rodziny.
Gerwazy może teraz przyznać, że Tadeusza lubił właściwie od samego początku, ale w życiu by nie pomyślał, że to właśnie on będzie przyszłym mężem Zosi i spadkobiercą zamku.
Młodzi tego dnia zawierają między sobą oficjalne zaręczyny, choć właściwie jest to odnowienie przyrzeczeń, które złożyli sobie rok wcześniej. Tadeusz ubrany jest w strój ułana. Rękę ma na temblaku. Mężczyźnie bardzo zależy na tym, aby Zosia była pewna swojego wyboru. Pyta więc dziewczynę raz jeszcze, czy chce ona zostać jego żoną. Kobieta potwierdza swój wybór. Wtedy też oboje udali się do dawnego pokoju Tadeusza, gdzie wystrojony już Rejent pomagał w toalecie swojej narzeczonej. Podawał jej wszystkie niezbędne akcesoria, biżuterię i inne drobiazgi.
Kiedy jednak w oddali dostrzeżono zająca, Rejenta wezwał Wojski. Jasne bowiem było, że ponownie Rejent z Asesorem będą rywalizować o to, czyj pies jest zwinniejszy i jest w stanie upolować zająca. Była to kolejna okazja do tego, by rozstrzygnąć ciągnący się od miesięcy konflikt. Kiedy Wojski nakazuje spuścić psy ze smyczy, oba doskakują do szaraka. W końcu udaje się rozwiązać problem, bowiem Wojski ogłasza, że zwycięzcami są obaj mężczyźni, co dla obu jest satysfakcjonującym rozwiązaniem konfliktu. Rejent musi co prawda przyznać, że konia, który był jego wkładem w zastaw odebrali mu ułani, przekazuj jednak całe wyposażenie Asesorowi. Mężczyźni w zgodzie wracają do domu, szczęśliwi, że konflikt między Kusym i Sokołem wreszcie, po roku dobiegł końca. Okazuje się, że do tego rozwiązania w dużej mierze przyczynił się Wojski, który zająca trzymał specjalnie na tę okazję. Był to prosty łup dla psów, ale dzięki temu wreszcie udało się zakończyć męczący już wszystkich spór. Jak doszło do pogoni, zostaje tajemnicą, więc Asesor z Rejentem nadal mogą się przyjaźnić bez toczenia sporu od nowa.
Uroczysty obiad zorganizowany został na zamku. W sali jadalnej na gości czekali już Tadeusz z Zosią. Młodzi powitali gości. Zachwyt wzbudzała przede wszystkim Zosia, której kobiecość rozkwitła, a dziewczyna podkreśliła ją jeszcze bardziej, decydując się na założenie prostego tradycyjnego litewskiego ubioru. Kobieta ubrana była w ludowy strój, który w połączeniu z wiankiem na głowie tworzył wyjątkowo atrakcyjną całość. Do tego dziewczyna rozdawała przybyłym kwiaty. Zrobiła w ten sposób ogromne wrażenie między innymi na generale Kniaziewiczu, który przycisnął ją do serca i ucałował po ojcowsku w czoło. To właśnie on chwycił ją także w pasie, aby postawić na stole, by wszyscy mogli podziwiać piękno dziewczyny. Tadeusz był dumny z Zosi i ogromnie szczęśliwy. Całą scenę oglądał jeden z pułkowników, który w pewnym momencie wyjął szkicownik i zaczął rysować Zosię. Sędzia natychmiast rozpoznał Hrabiego i serdecznie go przywitał. Dowiedział się od niego, że ten dostał promocję na pułkownika. Pogratulował więc mu awansu, ale Hrabia nie słuchał uważnie, ponieważ był pochłonięty rysowaniem. Do Sali chwilę później weszła druga para zaręczonych, czyli Tekla Hreczeszanka i Asesor. Wszyscy czekają jednak na trzecią parę, która spóźnia się, ponieważ Rejent szuka obrączki zaręczynowej, która się zawieruszyła podczas pościgu za zającem. Narzeczona, która jeszcze nie skończyła toalety, wykorzystuje to, że ma jeszcze trochę czasu.
Księga dwunasta: Kochajmy się
Drzwi do sali pozostają otwarte. Gośćmi zajmuje się również Wojski, który dowodzi dworem tego dnia. Rozsadza on gości, dba by wszyscy czuli się zaopiekowani. Wszyscy grzecznie go także słuchają i siadają dokładnie w takim porządku, jakiego życzy sobie Wojski.
Sędzia opuszcza gości i wychodzi na dziedziniec. Tutaj biesiadują chłopi, którym – zgodnie ze zwyczajem – usługują Tadeusz i Zosia jako nowi dziedzice. Był to dawny zwyczaj, któremu jednak młodzi z wielką chęcią uczynili zadość. Na zamku goście zachwycają się serwisem obiadowym, który zawiera sceny dotyczące polskiego sejmu. Wojski opowiada historię kolejnych przedstawień, które znajdują się na serwisie. Dopiero kiedy Wojski skończył opowieść, zaczęto podawać kolejne dania, które zmieniały się niczym pory roku.
W trakcie trwania uroczystości w Soplicowie pojawiają się kolejni goście. Między innymi przychodzi Maciej zwany Kurkiem na kościele. Pojawia się on we dworze na czele szlachty zaściankowej (tej samej, która doprowadziła do zajazdu). Sędzia wita go serdecznie zaprasza do stołu. Mężczyzna cieszy się, że ma szansę zobaczyć najważniejszych dowódców polskich wojsk. Ogromnie miłe jest, że Dąbrowski rozpoznaje w mężczyźnie kościuszkowskiego rębacza. Generał w ogóle wydaje się bardzo zainteresowany otoczeniem Soplicowa. Chce bowiem poznać także właściciela sławnego Scyzoryka. Pojawia się więc Klucznik, który pokazuje mu swój rapier. Potem przekazuje go Kniaziewiczowi.
Dąbrowski jest ciekawy, czemu Maciek nie jest tak radosny, jak pozostali. Mężczyzna odpowiada, że Polska potrzebuje polskich bohaterów i polskiego wojska, a jego zdaniem bezkrytyczna wiara w Napoleona może okazać się zgubna. W końcu Polska potrzebujesz własnego wodza. Młodzież po cichu komentowała tę rozmowę. Sędzia przerwał jednak ten spór, ogłaszając pojawienie się ostatniej pary narzeczonych.
Do zgromadzonych wyszli Rejent z Telimeną. Mężczyzna ubrany był zgodnie z najnowszą francuską modą, co wymogła na nim w intercyzie Telimena. Maciej, widząc strój Rejenta, uznał go za głupiego, wsiadł na konia i wrócił do zaścianka. W szoku był także Hrabia, który natychmiast wyrzucił Telimenie niewierność. Wypomniał jej, że on jej przez cały ten czas ufał, czego symbolem jest noszona przy mundurze wstążka. Nie chciał pozwolić na jej ślub z Rejentem. Telimena zapytała, czy jest gotowy stać z nią na ślubnym kobiercu. Nie jest przecież jeszcze żoną Rejenta. Ta możliwość szybkiej zmiany planów tak zaskoczyła Hrabiego, że z żalem i pogardą odwrócił się od byłej kochanki, mówiąc, że nie będzie niszczył jej planów. Swoją uwagę zwrócił na Podkomorzankę.
W tym samym czasie Tadeusz podszedł do Zosi, chcąc z nią omówić ważną kwestię. Chciał bowiem podarować wolność wszystkim ich podwładnym. Wiedział jednak, że chłopi są także poddanymi Zosi, nie chciał więc robić nic wbrew jej woli. Uważał jednak, że skoro walczą o wolność ojczyzny, to włościanie też na nią zasługują. Decyzja taka oczywiście miałaby wpływ na ich status majątkowy. Zmusiłaby ich do życia ziemiańskiego. Zosia jednak ku uciesze Tadeusza była z jego planami absolutnie zgodna. Przekonywała go, że potrafi prowadzić dom i gospodarstwo, a wszystkiego, czego jeszcze nie wie, szybko się nauczy. Gerwazy nie był jednak zachwycony pomysłem młodych, uważał, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby przyznanie chłopom szlachectwa i herbu rodowego panny młodej. Młodzi jednak zostali przy swoim. Ich decyzję na prośbę Sędziego ogłosił pleban. Chłopi wiwatowali na cześć Zosi i Tadeusza. Byli im ogromnie wdzięczni, tym bardziej więc weselili się z narzeczonymi.
Już chwilę później cała uwaga skupiła się jednak na grajkach, a przede wszystkim Jankielu, który uznawany był za wybitnego cymbalistę. Żyd nie chciał jednak grać, ale uległ prośbie Zosi, która przypomniała mu, że obiecał grać na jej weselu. Gra była niesamowita. Jankiel grał Poloneza Trzeciego Maja. W pewnym momencie pojawił się nieczysty dźwięk, przypominający o historii Targowicy. Potem była już tylko smutna melodia przywodząca na myśl niedolę żołnierską. Koncert zamknęły jednak nuty Mazurka Dąbrowskiego. Za grę Jankielowi podziękował sam generał, a po wszystkim Podkomorzy dał znak do poloneza.
Podkomorzy z Zosią prowadzą pierwszą parę. Narzeczona Tadeusza szybko jest jednak rozchwytywana przez innych tancerzy. W końcu jednak łączy się w parę z Tadeuszem. Nie chce kolejnych par, więc idzie napełniać gościom kielichy.
Jedyną smutną postacią jest w tej scenie zadłużony od dawna w Zosi kapral Sak Dobrzyński. Nadchodzi wieczór, szlachta cały czas świętuje. Historia kończy się poczuciem szczęścia i wiary w przyszłość. Narrator uwiarygadnia dodatkowo powieść, czyniąc z niej niby-autentyczną historię, prezentując się jako ten, który tam był „miód i wino pił”.
Epilog
Ostatnia część Pana Tadeusza jest zupełnie inna w swojej wymowie niż pozostałe fragmenty dzieła. Jest napisana w zdecydowanie refleksyjno-melancholijnym stylu. To dopowiedzenie i wyjaśnienie dla zdarzeń przedstawionych wcześniej. Mickiewicz nie ukrywać, że poemat był sposobem ucieczki do kraju lat dziecinny, oddalenia się – choćby na chwilę – od tego, co obce, trudne, dzielące polską emigrację. Podkreśla wyraźnie, że zaprezentowana historia to powrót do momentu świetności kraju. Poemat jest sposobem na to, aby choć na chwilę nie myśleć o przelanej krwi, zrujnowanych marzeniach, byciu gościem w miejscu, które nie do końca jest przyjazne. „Pan Tadeusz” to przypomnienie czasu świętego i czystego, kraju, ojczyzny, biednej i może ciasnej, ale miejsca, które należało do Polaków. Narrator ucieka więc przed obczyzną, która nie jest tak gościnna. Podmiot wypowiedzi marzy o tym, by jego opowieść dotarła „pod strzechy”, by stała się znana wszystkim. Przypomina tym samym o zwyczaju czytania na trawie, tłumaczenia trudniejszych rzeczy młodszym Polakom, a wiedza niosła się szeroko.