I
Rozpoczęła się jesień, której jednym z wyraźniejszych sygnałów były trwające już na polach wykopki ziemniaków. Po polnej drodze szedł ksiądz, który ciekawie przyglądał się otaczającej go przyrodzie. Po drodze spotkał Agatę. O niej też rozmawiali chłopi pracujący w tym czasie w polu. Była to starsza kobieta, która nie miała już bliskiej rodziny, pracowała jednak jako pomoc u swoich krewnych Kłąbów, ale ponieważ nadchodziła zima, co oznaczało koniec większej pracy, sama odeszła, aby nie sprawiać im kłopotu i nie być dla nich ciężarem. Przyjęła od księdza podarowaną jej monetę i powolnym krokiem ruszyła w stronę lasu, skazując się na konieczność żebraniny.
Ksiądz zwrócił swoją uwagę na Walka, który zamiast pilnować pasących się koni, podziwiał piękno przyrody dookoła. Pod lasem zaś pojawiła się dziewczyna ciągnąca krowę, za nią zaś podążał Żyd Moszka. Ksiądz po krótkiej wymianie zdań z Żydem na temat plonów znów zwrócił się do Walka, aby ten przegonił konie. Sam ksiądz był przedmiotem powszechnej uwagi we wsi. Mimo intensywnie trwających na polu prac, co chwila wokół księdza pojawiali się mieszkańcy wsi, aby okazać mu swój szacunek. Nie brakowało także kręcących się wokół dzieci. Większość wsi (przynajmniej kobiet i dzieci oraz parobków) była bowiem w tym czasie na wykopkach.
W pewnym momencie ksiądz zatrzymał się przy jednej z grup zbierających ziemniaki. Z ciekawości zagadnął o właściciela upraw. Okazało się, że pole należy do największego gospodarza we wsi, czyli Boryny. Z księdzem przywitała się synowa gospodarza, czyli Hanka, która niedawno urodziła i ochrzciła dziecko. Ksiądz po błogosławieństwie dla matki i dziecka odszedł w kierunku kościoła. Najpierw dotarł do cmentarza, przez którego teren musiał przejść, aby dostać się do kaplicy. Ta była „udekorowana” kolorami jesiennych liści.
Pozostała na polu Hanka dalej zbierała ziemniaki, a jednocześnie starała się wszystkich zmobilizować do jeszcze szybszej pracy. Nadchodził wieczór, który w naturalny sposób wyznaczał koniec pracy, a Hance zależało na tym, aby przed zachodem zrobić jeszcze możliwie jak najwięcej. Wokół ucichły więc rozmowy, zamiast nich słychać było tylko uderzenia motyk, które rozbijały twardą ziemię. Od czasu do czasu ktoś też ciężko westchnął z bólu i zmęczenia. Na polu przede wszystkim byli parobkowie i kobiety, które swoje dzieci układały w pobliżu wykopków. W końcu jednak wróciły rozmowy. Tematem ponownie okazała się Agata. Jagustynka przypomniała, że kobieta pomagała u swoich krewnych całe lato i wczesną jesienią. Teraz jednak poszła na żebry, bo rodzina nie miała dla niej żadnej litości. Kobieta podejrzewała, że to nie była decyzja Agaty, tylko że kobieta została wypędzona i to na samą zimę. Rozmowa skończyła się smutną konstatacją, że kobieta wróci wiosną. A że będzie miała ze sobą trochę pieniędzy z żebraniny, a także innych wiktów, to i rodzina chętniej ją przyjmie. Teraz jednak nie mają dla niej miejsca nawet w sieni czy chlewie. Kobiety są zbulwersowane taką postawą, jednocześnie jednak przyjmują ją jako coś, co w ich wspólnocie się niestety po prostu zdarza.
Niewiele dalej pracowano na polu Paczesiowej. Tutaj jednak nie było kobiet, a przede wszystkim synowie kobiety. Byli starymi kawalerami, za co winę wieś zrzucała na matkę, która nie chciała dopuścić, aby synowie założyli własne rodziny, ponieważ oznaczałoby to, że na jej gospodarstwie nie będzie komu pracować. Siłą rzeczy uwaga pracujących kobiet przesunęła się na nieobecną na polu Jagnę Paczesiową. Inne kobiety nie były do niej zbyt dobrze nastawione. Uważały ją za leniwą, niechętną do pracy, zainteresowaną wyłącznie własnym wyglądem. Były również przekonane, że uwodzi kolejnych mężczyzn we wsi. Nie było to szczególnie zaskakujące, ponieważ Jagna rzeczywiście była bardzo ładna, a przy tym dobrze zbudowana, silna, co na wsi także pozostawało nie bez znaczenia. Nie było to jednak usprawiedliwieniem dla zachowań Jagny, więc kobiety nie szczędziły kąśliwych uwag pod jej adresem.
Dyskusje przerwała Józka, która przybiegła po Hankę. Biegiem trzeba było wrócić do domu, ponieważ coś złego działo się z krową. Hance nie trzeba było dwa razy powtarzać takiej informacji. Błyskawicznie wzięła dziecko z płachty, na której leżało, owinęła je z pomocą zapaski i ruszyła szybko do domu. Wszystkim było szkoda krowy, ale jednocześnie wydarzenie to sprowokowało gromadę do kolejnej dyskusji. Problemy w gospodarstwie zdaniem większości były efektem braku ręki gospodyni, a za tę nie była uznawana Hanka. Była ona (jedynie – w rozumieniu wsi) żoną Antka, czyli syna Boryny, a nie głównego gospodarza, jakim był sam Boryna. Ten zaś był niewątpliwie najbogatszym gospodarzem we wsi, niestety w małżeństwie miał znacznie mniej szczęścia. Był młody (miał dopiero około 60 lat), a już pochował dwie żony. Wiek Boryny nie był tutaj żadną przeszkodą. Gromada była przekonana, że każda młoda kobieta ze wsi zdecydowałaby się na ślub z nim, gdyby tylko wyraził taką chęć. Uważano, że tak powinno się stać. Hanka była może i dobrą kobietą, ale pracowała w gospodarstwie jedynie ze względu na Antka, a sam Boryna niespecjalnie ją szanował. Gospodynią, zdaniem pracujących na polu kobiet, Hanka nie była bowiem zbyt dobą. W końcu jednak nadszedł wieczór, kobiety zebrały swoje koszyki i ruszyły do domów.
II
Gospodarstwo Borynów było bardzo rozbudowane, ale jednocześnie nieco schowane przed wzrokiem ciekawskich. Z trzech stron zamykały podwórko budynki gospodarskie, z czwartej funkcję naturalnej bariery pełnił niemały sad. Nawet od drogi nie dało się wiele zobaczyć. Kiedy jednak Hanka dotarła do gospodarstwa, okazało się, że na podwórzu jest już co najmniej kilka innych kobiet, które radzą, co zrobić ze zwierzęciem. Hanka posłała od razu po Jambrożego, który uchodził we wsi za specjalistę od chorób. Jednocześnie była przerażona. Wiedziała, że Boryna nie przejdzie obojętnie nad utratą krowy. Czuła się niewinna, a jednocześnie drżała na myśl o tym, jak będzie się musiała tłumaczyć przed teściem. Niestety, kiedy pojawił się na podwórzu Jambroży, dość szybko orzekł, że krowa właśnie zdycha. Niedługo potem pojawił się Boryna z Antkiem. Mężczyźni wracali wozem, ale naprzeciw nim od razu wybiegła Józka, która od razu zaczęła im opowiadać o tragedii.
Boryna był wściekły. Błyskawicznie zaczął liczyć straty. Pomstował przy tym na innych mieszkańców gospodarstwa. Był przekonany, że zawsze, kiedy zostawia gospodarstwo bez swojej opieki, coś się wydarza. Nikt nie umie zadbać o porządek, a straty ponosi tylko on – Boryna. Gospodarz był przekonany, że wszystko jest winą młodego parobka Witka, który nie potrafił właściwie upilnować krowy. Okazało się jednak, że zwierzę zostało przegnane z gaju, w którym wypasano krowę. Już kiedy Witek wracał z nią do domu, krowa stękała. Boryna nie chciał jednak słuchać dalszych tłumaczeń – dla niego było to 300 złotych, które właśnie stracił, bo innym nie chciało się właściwie przypilnować zwierzęcia.
Boryna kazał sobie w pewnym momencie przynieść kosę i sam poderżnął krowie gardło, aby dłużej się nie męczyła. Przy tym wszystkim jednocześnie wypomniał mieszkańcom gospodarstwa, że są na jego utrzymaniu, oczekują zapewnienia bytu, pożywienia, a niczego nie potrafią sami przypilnować.
Kiedy po wszystkim w końcu wszedł do chałupy, zaczął krzyczeć na Hankę, której wcześniejszych usprawiedliwień, że była na polu, nawet nie zauważył. Oczekiwał, że kobieta da mu jeść. Hanka błyskawicznie zareagowała na żądanie teścia i na stole szybko pojawiła się jajecznica z chlebem. Przy wspólnym posiłku Boryna wypytywał o Witka, który tak się bał gniewu gospodarza, że gdzieś się schował. W końcu po skończonym posiłku Boryna poszedł się zdrzemnąć. Kiedy kobiety porządkowały izbę, pojawił się w końcu zdenerwowany Witek, pytając, jak bardzo zły jest gospodarz. Józka opowiedziała chłopakowi, że jej ojciec zamierza go zbić. Chłopak się przeraził, zaczął płakać, a dziewczyna obiecała, że się za nim wstawi u ojca. W zamian za tę obietnicę Witek podarował Józce własnoręcznie wykonanego boćka. Nakręcana zabawka bardzo spodobała się dziewczynie.
Boryna w międzyczasie wybrał się do wójta. W trakcie wędrówki zastanawiał się, jak dużo jeszcze zadań trzeba podjąć przed nadejściem zimy. Układał sobie więc w głowie listę kolejnych obowiązków: trzeba było zwieść drewno, usunąć kapustę z pola, dokończyć sianie. Do tej listy doszedł jeszcze jeden przykry obowiązek. Boryna musiał się bowiem pojawić w sądzie. Mężczyzna był zmęczony, bolało go ciało, a w głowie kłębiły się myśli o kolejnych obowiązkach. Miał jednocześnie poczucie dojmującej samotności i tego, że nie ma się z kim podzielić swoimi bolączkami. Naturalnie pojawiła się myśl o żonie, która zmarła na wiosnę. W mężczyźnie obudziły się tęsknoty i przyjemne wspomnienia.
Żona Boryny była kobietą bardzo pracowitą i gospodarną. Mężczyzna z rozrzewnieniem wspominał, jak dbała o niego. Idąc do wójta, czuł przyjemny zapach żuru, skwarków, gotowanych ziemniaków. O takie jedzenie dbała jego żona. Boryna wspominał, jak podtykała mu kiełbasę. Wszystko wtedy w gospodarstwie dobrze szło, rósł inwentarz. Z rozrzewnieniem pewnym Boryna przypominał sobie, jak potem mógł sprzedawać, zarabiać, a więc był i grosz, który można było wydać. Boryna był zmęczony, wspomnienia zaś jeszcze bardziej przypominały mu, że kiedy była żona wszystko szło dobrze, a teraz Antek robi po swojemu, Hanka jest słabą gospodynią, a w gospodarstwie non stop są problemy. Tylko w ostatnim czasie zdechł wieprz, potem ptaki udusiły gęsi, a teraz krowa. Z tymi przykrymi wnioskami dotarł do wójta. Chciał się poradzić. Następnego dnia miał iść do sądu, bo Jewka oskarżyła go, że jest ojcem jej dziecka. Oprócz tego Boryna wylał wszystkie swoje żale, na co wójt z żoną poradzili mu, by ponownie się ożenił, bo gospodarstwo potrzebuje kobiecej ręki. Przypomnieli gospodarzowi, że we wsi nie brakuje pięknych młodych kobiet. Jako jedną z kandydatek wskazali Jagnę. Boryna na tę sugestię nic jednak nie odpowiedział, pożegnał się jedynie, usprawiedliwiając się tym, że musi następnego dnia z samego rana jechać do sądu.
Sugestie wójta i jego żony zasiały jednak ziarno… Boryna wracając do domu, rozmyślał nad radami wójta. Sam także i wcześniej myślał już o ponownym ożenku, brał nawet samą Jagnę pod uwagę. Boryna przede wszystkim doceniał jej urodę połączoną z siłą. W końcu szukał kobiety, która podoła obowiązkom gospodyni. Trochę bezwiednie dotarł pod dom Dominiki Paczesiowej. Przez okno zobaczył dziewczynę, która skubała gęsi. Była jedynie w samej koszuli, więc Boryna mógł podziwiać jej urodę. Popatrzył chwilę na dziewczynę i ruszył z powrotem do domu, rozmyślając jednak nie tylko o jej pięknie, lecz także piętnastu morgach ziemi, które miała Dominikowa. Kobieta miała oprócz Jagny jeszcze dwóch synów, więc na każde z dzieci przypadało po pięć morgów. Boryna zaczął się zastanawiać, jakie korzyści przyniósłby mu ślub z tą konkretną dziewczyną. Przypomniał sobie, że przecież jego pole graniczy z ziemią Dominikowej. To oznaczało, że po ślubie ziemię można byłoby połączyć. To zaś dawałoby łącznie 35 morgów ziemi. Więcej miałby już więc tylko młynarz. Wiano Jagny wydawało się coraz bardziej atrakcyjne. Boryna zaczął planować, co posiałby na ziemi należącej do Jagny. Planował dokupienie koni, zakładał zaś, że krowę Jagna wniosłaby w posagu. Rozmyślania o Jagnie towarzyszyły mu podczas zasypiania. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie jest we wsi szczególnie lubiana. Był także świadomy, że jego dzieci niekoniecznie mogą być zachwycone perspektywą jego ponownego ożenku. Uznał jednak, że nie ma żadnego obowiązku zastanawiania się nad ich reakcją. Jest w końcu samodzielny, gospodarstwo należy do niego. Doszedł do wniosku, że jeśli jego decyzja im się nie spodoba, to nie pozostanie im nic innego, jak się po prostu wyprowadzić. Myśl nad potencjalnym ożenkiem zaczęła się więc szybko przeradzać w plan do realizacji.
III
Praca w gospodarstwie zaczynała się bardzo wcześnie. Parobkowie wstawali skoro świt. Pierwszy podniósł się Kuba, starszy z parobków, który sypiał w stajni razem z Witkiem. Kiedy wychylił się ze stajni, poczuł niemiły chłód i szron, który był niewątpliwą oznaką nadchodzącej jesieni i konieczności przyspieszenia prac, które jeszcze pozostały do wykonania. Kuba kuśtykał, ponieważ kiedyś został postrzelony w kolano. Po szybkiej porannej toalecie, czyli umyciu twarzy w wodzie ze studni, odmówił pacierz, a potem rozpoczął obrządek.
W chałupie wszyscy jeszcze spali. Kuba jednak pracował już bardzo intensywnie. Musiał wyprowadzić wóz ze stodoły. Zajął się także zwierzętami. Opiekował się przede wszystkim końmi, z którymi rozmawiał podczas obrządku. Potem poszedł do psa Łapy. W końcu obudził także młodszego z parobków. Kiedy Witek wstał, z jaskółczego gniazda wypuścił małe ptaszki. W końcu przed chałupą pojawił się także sam Boryna. Niestety nie zapomniał o wczorajszych wydarzeniach, złapał Witka i zbił go rzemiennym paskiem. Wyrzucał mu, że nie dopilnował krowy, że się przez niego zmarnowała. Bijąc chłopaka, Boryna wypominał mu, że jako znajdę przygarnął go do swojego gospodarstwa, a teraz chłopak marnuje mu zwierzynę. Kiedy Boryna przestał bić płaczącego chłopaka, ten błyskawicznie uciekł.
Boryna wrócił do chałupy, w ciszy przygotował się do wyjścia. Nie rozmawiał z nikim. Na odchodne, poirytowany faktem, że nikt specjalnie nie przejmuje się jego problemami i wizytą w sądzie, zapowiedział domownikom rządy twardej ręki. Boryna był bowiem coraz bardziej przekonany, że bez silnej demonstracji własnej woli nie zaprowadzi pożądanej organizacji w gospodarstwie. Kiedy pojawiła się Józka, zajęła się śniadaniem. Boryna kazał jej zająć się odpowiedzialnie sprzedażą mięsa z krowy. Gospodarz przewidywał bowiem, że skoro wszyscy we wsi już wiedzą o śmierci zwierzęcia, pojawią się zainteresowani mięsem. Wydał więc dyspozycję ściągnięcia Jambrożego. Mężczyzna miał odpowiednio przygotować mięso. Jedną porcję miała Józka zanieść Magdzie, a więc żonie kowala. Po wydaniu wszystkich dyspozycji, Boryna obiecał Józce, że przywiezie jej z miasta pyszne pieczywo. Pożegnał się z córką i ruszył w drogę.
Kiedy Boryna przejeżdżał przez wieś, panował na niej już codzienny ruch. Było chłodno, ale świeciło słońce, co zachęcało do jak najszybszego podjęcia obowiązków. Część osób szła już w kierunku pola, aby kontynuować wykopki, inni przygotowywali się do orki, a jeszcze inni szykowali się do siewu. Wieś żyła, z każdej strony ktoś szedł do pracy, spiesząc się, aby jak najszybciej zakończyć jesienne obowiązki.
Boryna miał jednak przed sobą niekrótką drogę. Do Tymowa, gdzie mieścił się sąd, dotarł po godzinie ósmej. Natychmiast wokół niego zaroiło się od Żydów, którzy byli przekonani, że gospodarz do miasta przyjechał z czymś na sprzedaż. Boryna jednak szybko i brutalnie wyprowadził ich z błędu. Zatrzymał wóz obok innych i poszedł do sądu. Do budynku jednak nie można było jeszcze wejść. Wszyscy cierpliwie czekali na otwarcie. Tłum był zaś niemały. W pobliżu budynku Boryna dostrzegł także oskarżającą go Jewkę, która trzymała na rękach dziecko. Obok stała także Dominikowa, czyli matka Jagny.
W końcu sąd się otworzył i kolejno rozpoczęto rozpatrywanie spraw. Były te mniej istotne i poważniejsze. Kłócono się zarówno o nieporządek na podwórku, jak i to, że chłopak, który wypasał konie został pobity. W końcu sąd doszedł także i do sprawy Boryny posądzonego przez Jewkę o ojcostwo. Dziewczyna przez jakiś czas była służącą w jego gospodarstwie. Zarzuty dotyczące wykorzystania dziewczyny mieli potwierdzić świadkowie. Boryna jednak wszystkiemu zaprzeczył i ostatecznie sprawa pozostała nierozwiązana. Po rozprawie także i Boryna udał się do karczmy. Towarzyszyła mu matka Jagny oraz jej brat. Dominikowa twierdziła, że Jewka została zmanipulowana i nakłoniona do złożenia oskarżenia przed kowala (który był jednocześnie zięciem Boryny), a także młynarza, u którego pracowała. Był to wyraźny sygnał, że Boryna miał na wsi również wrogów, przeciwników, gospodarzy, którzy mu zazdrościli i życzyli sobie, aby także i on został wystawiony na pośmiewisko. Dominikowa podkreślała, że wielu Borynie po prostu zazdrości zdobytej pozycji i chętnie by go jej pozbawili. Po posiłku Dominikowa poszła się jeszcze pomodlić, natomiast Boryna poszedł po obiecane bułeczki dla Józki. Do Lipiec Boryna wracał razem z matką Jagny i Szymkiem. Kobieta przekonywała go, w kontekście historii z Jewką, że po prostu powinien się jeszcze raz ożenić. W końcu jest silnym, dobrze sytuowanym, zdrowym mężczyzną. Chętnych na ślub z nim nie będzie brakować.
IV
W wrześniową słoneczną niedzielę przed stodołą Boryny, na pozostałym po zbiorach ściernisku pasły się zwierzęta gospodarza. Pilnowali ich zarówno Kuba, jak i Witek, który uczył się jednocześnie pacierza. Mimo pilnej nauki dostrzegł, że ludzie idą już na mszę. Kuba jednak kazał Witkowi najpierw sprowadzić bydło ze ścierniska, odpowiednio zabezpieczyć. Potem młody parobek miał iść do kościoła. Kuba zaś pod koszulą ukrył kilka upolowanych przez siebie kuropatw i poszedł najpierw do księdza, któremu wręczył ptactwo. Za to w podziękowaniu na plebani dostał złotówkę. Był bardzo wdzięczny, bo mimo że wcześniej także przynosił upolowane przez siebie zające czy ptaki, nie dostał nigdy żadnej zapłaty. Był tak wzruszony, że przy procesji po mszy szedł wyjątkowo blisko księdza. Obok byli Boryna i kowal oraz inni niosący nad kapłanem baldachim. Kuba był tak wzruszony, że nie zauważał, że wchodził ludziom pod nogi, wywołując irytację. W końcu wszyscy po skończonym nabożeństwie poszli jeszcze na cmentarz.
W kościele była oczywiście także Jagna z matką. Po wyjściu ze świątyni rozmawiały z wieloma krewnymi. Było ich niemało, ponieważ tutaj właściwie każdy z każdym miał jakieś powiązanie. Niedzielne rozmowy były jednak swoistym rytuałem, który jednak mieszkańcy spełniali z przyjemnością. Jagna jednak niekoniecznie wzbudzała dobre emocje. Kobiety nie mogły przeboleć, że nosi taki piękny wełniak, takie piękne wysokie trzewiki, że ma piękne korale, a do tego wszystkiego wygląda to na niej idealnie, bo dziewczyna ma wyjątkową urodę.
W końcu wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić do domów na obiad. U Borynów było na bogato. Syty obiad przyrządziła Józka. Nie brakowało rosołu, mięsa, a także kapusty z grochem i kaszy ze słoniną. Po obiedzie był czas na krótki odpoczynek, a następnie wszyscy wrócili do swoich zajęć. W międzyczasie Hanka i Antek zamiast na odpoczynek, poszli na spacer. Dyskutowali o swojej przyszłości. Ta jednak nie była prosta. Młodzi chcieli się usamodzielnić i przejść na gospodarstwo Hanki, które co prawda było małe (trzy morgi) i ze słabą ziemią, ale własne. Mogliby się dzięki temu uwolnić od konieczności wysługiwania się Borynie. Antek uznawał także, że po matce jemu należy się od ojca 8 morgów pola. Aby zostać na ojcowiźnie musiałby jednak spłacić rodzinę (Kowala, czyli szwagra, Grzelę – brata w wojsku oraz młodą Józkę). Sytuacja wydawała się więc dla Hanki i Antka nieco patowa. Musieli codziennie ciężko pracować, a mimo to nie mieli nic swojego. Młodzi byli zazdrośni, że Boryna zazdrośnie przechowuje rzeczy po żonie, nie chcąc niczym się podzielić. Że młodemu w wojsku wysyła pieniądze, a im nie chce nic pomóc.
Antek ruszył samotnie do wsi. Hanka chciała iść na plotki do sąsiadek, ale mąż zawrócił ją na podwórko. Z atmosfery wspólnego porozumienia nic nie zostało. Hanka zastanawiała się, jaki jest tego powód, dlaczego Antek tak często zmienia zdanie, ma swoje humory, których ona nie umie zrozumieć. Kiedy przyszła na podwórko, postanowiła posiedzieć z Kubą, ten jednak właśnie ruszał do karczmy. Zamówił sobie wódkę. Niestety szybko zamawiał kolejne trunki, podjudzany przez innych pijących, co skończyło się tym, że nie tylko stracił całą złotówkę od księdza, ale i zamówił na kredyt. Jankiel chciał go przy okazji namówić do udziału w spisku przeciw Borynie, ale parobek był wyjątkowo uczciwy i nawet nie chciał o takiej możliwości słyszeć. Wywiązała się kłótnia między Kubą a Jankielem, ten pierwszy w końcu z przepicia usnął w kącie karczmy. Przybywali tutaj zaś kolejni mieszkańcy.
Karczma w niedzielę była chętnie odwiedzana. Tutaj był czas i miejsce na pogawędki, zabawę, taniec i picie. Kiedy nieco pijana już Jagustynka chciała namówić ludzi do dalszej zabawy, trafiła do alkierza, gdzie dyskutowali kowal, Antek i inni młodsi gospodarze. Mężczyźni ją jednak wyrzucili do głównej izby. Kiedy zapadła noc, wszyscy opuścili karczmę i udali się na spoczynek.
V
Jesień dawała o sobie znać coraz mocniej. Coraz częściej pojawiały się nieprzyjemne, zimne deszcze. Bociany odleciały, został tylko jeden – z przetrąconym skrzydłem. Chodził po łąkach, szukając jedzenia. Pojawiał się także u Borynów, gdzie Witek czasami mu coś rzucił. Pojawili się także „dziadowie”, który chodzili za żebraniną od domu do domu. Byli tacy, co po prostu prosili o pomoc. Nie brakowało także i takich, którzy twierdzili, że odwiedzili święte miejsca. Chcieli więc opowiadać o tym, co widzieli w Częstochowie lub Kalwarii. Na wsi robiło się jednak coraz ciszej, bo wszyscy zaczęli gromadzić się w izbach.
W Lipcach szykowano się jeszcze na jarmark. Święta Kordula to było coroczne święto, którego nikt nie miał zamiaru ominąć. Ponieważ drogi były w kiepskim stanie, wszyscy planowali jechać nieco wcześniej, obawiając się jeszcze większych deszczów, które mogłyby skutecznie utrudnić przeprawę. Chodziło nie tylko o zabawę, ale również, a właściwie przede wszystkim o dobry interes. Planowano, co z posiadanego inwentarza można byłoby sprzedać. Za pozyskane w ten sposób pieniądze, planowano kupić na innych straganach ubrania czy sprzęt do gospodarstwa. Handel wymienny trwał więc na takim jarmarku w najlepsze.
U Borynów także trwały przygotowania do wyjazdu. Planowano sprzedaż pszenicy, ale trzeba było ją najpierw do końca wymłócić. Podkarmiano także szykowane do sprzedaży gąski oraz maciorę. Jarmark to jednak nie wszystko – myślano także o nadchodzącej zimie, dlatego też Antek z parobkiem przywozili z lasu susz, szykowano ściółkę do obory. Planowano ogacenie, czyli ocieplenie ścian chałupy z pomocą ściółki.
W końcu wszyscy ruszyli na planowany jarmark do Tymowa. Z Lipiec ruszył prawdziwy sznur wozów. Nie wszyscy jednak mogli jechać. Wozy miały swoją pakowność, a przecież trzeba było jakoś zabrać inwentarz przeznaczony na sprzedaż. Dlatego też część gospodarzy i parobków szła piechotą. Jeszcze biedniejsi gospodarze, którzy nie posiadali wozów, musieli za sobą ciągnąć uwiązane na sznurach zwierzęta. Dla parobków z kolei jarmark był okazją do znalezienia nowej, lepszej pracy. Mimo że wieś sprawiała wrażenie pustej, nie oznaczało to, że nikt w niej nie pozostał. U Borynów pozostali (niepocieszeni z tego powodu) Kuba, Witek i Jagustynka. Trzeba było pilnować gospodarstwo, wydoić krowy, przygotować posiłek.
Boryna na wozie pozostawił rodzinę i kazał im jechać wcześniej. Sam zaś szedł piechotą i miał nadzieje, że ktoś z sąsiadów go zabierze. Nie musiał długo czekać, kiedy na trasie pojawił się organista i zaproponował mu podwózkę. Na wozie była też organiścina i ich syn Jaś. Planowano go na księdza. Po drodze wóz minął Dominikową z córką i synem. Paczesiowie jechali wozem z całym inwentarzem. Nikomu nie umknęło to, jak pięknie prezentowała się Jagna. Kiedy wóz dotoczył się do Tymowa, Boryna podziękował za podwózkę i poszedł szukać rodziny. Musiał najpierw przedostać się przez tłum, uliczki zastawione wozami, kolejne kramy z biżuterią, potem świętymi obrazami i wieloma innymi rzeczami. Boryna nie zwlekał zbyt długo z przystąpieniem do zakupów i kupił Józce obiecaną na wiosnę chustkę.
Mijał przy tym całe bogactwo jarmarku: od stoisk z butami, krawców, garbarzy ze skórami, po stoiska z kiełbaskami, plackami, bułkami. Nie brakował także dziecięcych zabawek, garnków, donic, pięknie wykonanych mebli. Można na jarmarku było kupić właściwie wszystko. Wszyscy oczywiście chcieli, aby to właśnie u nich zrobić zakupy, chwalili swoje towary, zapraszali, aby choć spojrzeć. Całe to piękno i bogactwo nieco naruszał widok żebrzących dziadów, ślepych i kulawych, którzy liczyli na to, że przy okazji jarmarku i oni dostaną nieco większą pomoc.
Boryna po przejściu całego tego wielokolorowego tłumu znalazł Hankę razem z Józką. Okazało się jednak, że kobietom jeszcze nie udało się sprzedać maciory. Cały czas się targowano. Od sprzedaży uwagę Boryny odwróciła jednak Jagna, którą dostrzegł gdzieś w pobliżu. Kiedy pojawił się tam, gdzie ją zobaczył, już jej jednak nie było. Był natomiast Antek, który siedział na wozie na workach z pszenicą, o którą targowali się potencjalni kupcy. Kiedy przy wozie pojawił się ojciec, Antek poprosił go o złotówkę, aby móc iść coś zjeść. Boryna nie był do tego skory, ale ostatecznie dał synowi pieniądze. Sam zaś poszedł załatwiać kolejne sprawy.
Udał się do pisarza z prośbą o napisanie skargi na dziedzica. Chodziło o sądowe rozstrzygnięcie tego, jak borowy pobił parobka Witka, przepędził krowę Boryny, doprowadzając do tego, że zdechła. Gospodarz nie zamierzał odpuścić tej straty i chciał, aby dziedzic mu tę krzywdę zrekompensował. Wracając od pisarza, Boryna spotkał w końcu Jagnę. Stała przy jednym z kramów i zamierzała kupić bratu czapkę. Kiedy pojawił się w jej pobliżu, zaczął szeptać czułe, ale niewinne słówka. Patrzył dziewczynie w oczy. Kiedy chciała wyjść z tłumu, torował jej przejście własnym ciałem. Kiedy dziewczyna zachwyciła się stoiskiem z chustkami i wstążkami, Boryna chciał kupić wszystko, czego sobie zażyczyła. Dziewczyna jednak propozycji nie przyjęła.
Kiedy poszła dalej, Boryna został przy kramie, kupił prezent, po czym dogonił Jagnę. Dziewczyna przystanęła przy stoisku z koralami. Zaczęła je przymierzać. Boryna napomknął więc, że w skrzyni po jego zmarłej żonie czeka aż 8 par korali. Boryna był coraz bardziej zachwycony pięknem Jagny, jej urodą, młodością, kipiącą w dziewczynie siłą. Nie omieszkał więc spytać także, czy postawiła już na któregoś z adoratorów. Dziewczyna jednak odparła, że nie przyjęła jeszcze żadnej propozycji. Boryna po tej odpowiedzi wyciągnął kupione przed chwilą wstążkę oraz chustę i ofiarował dziewczynie. Była zaskoczona i szczęśliwa. Zauroczony Boryna nie zwrócił jednak uwagi na to, jak zapaliły się oczy dziewczyny, kiedy na odchodnym wspomniał o Antku.
Jagna, kiedy Boryna ją w końcu opuścił, poszła szukać matki. Po drodze spotkała żebrzącą o pomoc Agatę. Kiedy kobieta zapytała dziewczynę o Kłąbów, Jagna zdumiona się roześmiała. Nie mogła bowiem zrozumieć, jak kobieta może wypytywać o rodzinę, która ją wygnała.
Po spotkaniu z Jagną Boryna natknął się na swojego zięcia – kowala, który ponownie wrócił do swoich roszczeń. Chciał, aby Maciej przepisał na jego żonę więcej morgów. Czekał na to już cztery lata. Mimo groźby sądu Boryna odmówił, twierdząc, że nie planuje jeszcze umierać, więc nie ma żadnego obowiązku, aby przepisywać ziemię na kogokolwiek. Kiedy kowal uświadomił sobie, że agresja nic nie da, postanowił poprosić teścia, aby postawił mu wódkę. Po wspólnym piciu alkoholu kowal jeszcze raz chciał wrócić do sprawy, ale nic mu to nie dało. Boryna wrócił do Antka.
Kiedy zaczęło padać, jarmark powoli się kończył. Aura znacznie utrudniała prowadzenie handlu, dlatego wszyscy zaczęli się zbierać i rozjeżdżać do domów. Tymów opustoszał. Pozostali tylko żebracy. Borynowie wracali do domu na wozie, ponieważ był pusty. Wszystko udało im się sprzedać. Kupili także rzeczy potrzebne do gospodarstwa. Robiło się coraz chłodniej, wszyscy więc chcieli być w domu jak najszybciej. Po drodze minęli jeszcze pijanego Jambrożego i dotarli do wsi.
VI
Rozpoczął się okres wypełniony ulewami. Robiło się coraz nieprzyjemnej. Zapadała szaruga, a dni były coraz krótsze. Wszędzie zrobiło się ciemno, szaro, dokoła wszędzie było błoto. Wieś zamilkła. Na polu prowadzono ostatnie prace. Wycinano i zwożono do domów kapustę. Przygotowywano się do jej kiszenia. Przed domami pojawiły się specjalne beczki do kiszenia. To zadanie podejmowała właściwie cała wieś. Prace trwały zarówno na polu Boryny, jak i tym należącym do Dominikowej. U Paczesiów już zakończono zbiór kapusty, więc wóz wypełniony główkami kapusty ruszył w kierunku wsi. U Boryny pracowała jeszcze Józka i Jagustynka, którym pomagali Hanka i Kuba.
Jagna była szczęśliwa z zakończenia prac. Wracała do domu zmęczona i przemoknięta, ale jednocześnie usatysfakcjonowana wykonaną pracą. Niestety wóz wypełniony kapustą utknął w błocie i nie można było nim ruszyć. Pojawił się jednak Antek, który pomógł Paczesiom i jeszcze odprowadził ich do młyna, Podczas tego spaceru zaprosił dziewczynę do Kłąbów na tańce. Jagna powiedziała, że się pojawi, jeśli tylko matka jej pozwoli. Dziewczyna widziała pożądliwość w oczach Antka, reagowała na nią, mężczyzna absolutnie nie był jej obojętny. To właśnie on w całej wsi wzbudzał w niej największe fizyczne zainteresowanie.
Kiedy kobieta wróciła do domu, razem z matką zajęła się przędzeniem. Synowie z tym czasie sprzątali. Kiedy wszyscy zasiedli do jedzenia, Jambroży, który był w chałupie Paczesiów, oznajmił, że ktoś chce starać się o rękę Jagny. Rozpoczęła się cała rytualna procedura. Jambroży powiedział, że kandydat jest bardzo niepewny, dlatego przysłał swata z wódką, bo boi się odmowy matki dziewczyny. Po chwili jednak podpowiedział, że kandydatem jest bogaty gospodarz. Kiedy pojawiła się informacja o wdowcu, matka Jagny podkreśliła, że dziewczyna ma swoje morgi i nie musi jej w związku z tym oddawać do obcej chałupy i obcych dzieci. Wszyscy oczywiście podejrzewali, że chodzi o starego Borynę. Dominikowa wiedziała, co trzeba robić. Mimo zapewnień o dobrym i bogatym życiu dla Jagny, dopiero zapewnienie, że zapisana zostanie jej ziemia, podziałała na kobietę. Dominikowa snuła analogiczne plany jak Boryna. Widziała, jak jej pole powiększa się o sąsiednie pole Boryny.
Jagna na pytanie matki opowiedziała, że jest gotowa zrealizować to, co rodzicielka postanowi. Dominikowa wysłała więc przez Jambrożego Borynie wiadomość, że może przysłać swata. Kiedy Jambroży wyszedł, Jagna patrząc w okno za odchodzącym, zaczęła się zastanawiać nad swoim życiem i nieuchronnie nadchodzącymi zmianami. Mimo że doskonale zdawała sobie sprawę, że mogłaby mieć każdego, zamierzała wypełnić wolę matki, bo wierzyła, że ta wie najlepiej, co opłaca się Jagnie.
Niedługo po wyjściu Jambrożego, do chaty Dominikowej przyszła Józka z zaproszeniem na wspólne obieranie kapusty u Borynów. Jagna się zgodziła.
VII
Kolejnego dnia znów było pochmurnie i deszczowo. Ulewa zagoniła wszystkich do domów. Tym bardziej Jagna w napięciu oczekiwała wieczoru, kiedy to miała się pojawić u Borynów. Czekając aż miną kolejne godziny, zaprojektowała różne ewentualności i starała się samodzielnie przygotować na przebieg spotkania, tym bardziej że w domu nie było matki, którą wezwano do rodzącej właśnie kobiety.
Przy Jagnie pojawił się parobek. Mateusz miał około 30 lat, był przy tym bardzo przystojny. Nie było go we wsi przez ostatnie kilka miesięcy, a po powrocie skierował swoje kroki właśnie do Jagny, czym dziewczyna była zachwycona. Mężczyzna zaczął ją namiętnie całować, a przestał dopiero, kiedy usłyszał, że do domu wchodzi brat Jagny – Jędrzych. Niedługo potem pojawiła się i matka, która od razu zakomunikowała parobkowi, że ma więcej nie przychodzić do jej córki. Dostało się również i Jagnie za kontakty z Mateuszem. Dominikowa ostrzegała córkę, że jeśli się nie opanuje to ludzie na powrót zaczną o niej plotkować, a to ostatnie czego Jagna teraz potrzebuje. Cała awantura sprowokowała płacz dziewczyny, a więc by ją uspokoić, matka pozwoliła jej zostać u Borynów aż do północy.
Jagnie takiego przyzwolenia nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pięknie się ubrała i przyszykowała. Poszła do sąsiadów, gdzie było już wiele pracujących przy obieraniu kapusty osób. Był wśród nich na przykład wędrowiec Roch, który raczył zgromadzonych różnymi opowieściami ze świata. Uwagę przyciągnęła przede wszystkim wypowiadana przez niego przypowieść o Jezusie i jego psie. Okazało się bowiem, że zwierzę kochało Chrystusa bardziej niż jego wyznawcy. Bardziej się też o niego troszczyło. Praca szła szybko i sprawnie, a jednocześnie ludzie cieszyli się swoim towarzystwem. Kiedy Jagna wracała do domu bez niczyjej opieki, w krzakach pojawił się Antek. Objął od razu dziewczynę, ta nie wykazała zaś żadnego oporu. Młodzi ukryli się przed wzrokiem innych w krzakach.
VIII
Kolejny dzień przyniósł jednak niemałe rewelacje. Gruchnęła wieść o zaręczynach Boryny. Informację o tym, że przyszłą żoną gospodarza ma zostać Jagna, przekazała na wsi żona wójta. Nikt nie był już jednak szczególnie zaskoczony. Okazało się, że nic nie wiedziały jedynie dzieci samego Boryny.
Maciej od rana był wściekły. Czepiał się wszystkiego i wszystkich. Witkowi wytknął, że źle zajął się krowami, pokłócił się z Antkiem. Na komentarz pozwoliła sobie jedynie Jagustynka. Kobieta popierała plany gospodarza. Podkreślała jednocześnie, że nie powinien się przejmować reakcjami dzieci, bo one i tak będą do niego i niej (Jagny) źle nastawione. Trzeba się po prostu na to przygotować. Boryna nie był tymi „radami” szczególnie zainteresowany, dlatego udał się do wójta. Razem z sołtysem Szymonem w trójkę poszli do karczmy. Wypili po kieliszku, a następnie wójtowi i sołtysowi Boryna wręczył butelkę, nakazując iść z nią do Dominikowej. Rozpoczęły się oficjalne starania o rękę Jagny.
Kiedy mężczyźni dotarli do gospodarstwa Dominikowej, kobieta czekała na nich w ciepłej i czystej izbie. Udawała co prawda, że nie wie, w czyim imieniu przychodzą, co było oczywistą grą, której reguły wszyscy doskonale znali. Wszystkim chodziło o dopełnienie zwyczaju i tradycji. Dominikowa świetnie czuła się w roli matki. Od razu zaczęła się przekomarzać z mężczyznami, że jej córka jest wyjątkowo młoda, ma dopiero 18 lat, zaś Boryna to dojrzały mężczyzna, który ma już dorosłe dzieci. Przekonywała, że nie ma najmniejszej ochoty oddawać dziewczyny na poniewierkę do obcego domu. W tym momencie wójt wyciągnął butelkę i przy kieliszku cała trójka płynnie przeszła do ustalania szczegółów małżeństwa.
Kolejny etapem było wyjście Dominikowej już razem z synami i samą Jagną do karczmy. Towarzyszyli im oczywiście wójt i sołtys, a na miejscu czekał Boryna. Był zauroczony pięknem Jagny. Rozpoczęło się świętowanie. Jankiel postawił na stole jedzenie i napoje, pojawili się muzykanci. Boryna robił wszystko, aby Jagna poczuła się odpowiednio doceniona. Płacił za wszystko. Jednocześnie szeptał jej do ucha czułe słówka, które miały przekonać dziewczynę do niego. Obiecywał, że nigdy jej niczego nie zabraknie. Jagna jednak mimo całej celebracji była smutna. Siedziała w milczeniu i słuchała słów powtarzanych jej przez Borynę. Dominikowa zaś znów płynnie wróciła do kolejnych targów z przyszłym zięciem. Udało się jej uzyskać dokładnie to, czego chciała.
Warunki były następujące: w sobotę Maciej i Jagna dadzą na zapowiedzi, Boryna zaś pojedzie do miasta i dokona zapisu ziemi na córkę Dominikowej. Dziewczyna słuchała tych ustaleń i dziękowała Borynie tak, jak nakazała jej wcześniej matka. Całej sytuacji przyglądało się coraz więcej osób pojawiających się w karczmie. Wszyscy jedli i pili na koszt Boryny. Był szczęśliwy i tak zapatrzony w Jagnę, że zapomniał w ogóle o swoim skąpstwie. Dominikowa w końcu pożegnała się Boryną, kiedy doprowadziła do finałów targów. Zabrała ze sobą Jagnę i mocno pijanych już synów. Atmosferę święta panującą w karczmie po wyjściu Dominikowej zburzył jednak młynarz, który poinformował zebranych, że dziedzic sprzedał porębę̨ na Wilczych Dołach. Wywołało to niemałe niezadowolenie chłopów, którzy odgrażali się, że nie oddadzą innym swojego lasu.
IX
Od zmówin Boryny z Jagną minęła dłuższa chwila. W końcu przestało tak intensywnie padać i nadeszły Zaduszki. Było to kolejne ważne święto dla społeczności Lipiec. Od rana we wsi biły dzwony. W Lipcach pojawiało się także coraz więcej różnego rodzaju ptactwa, które szukało schronienia na zimę. Starzy powtarzali, że nigdy jednak nie widzieli aż takiej ilości ptactwa.
W końcu w kościele mieszkańcy wsi usłyszeli zapowiedzi ślubu Boryny i Jagny. W sobotę narzeczeni pojechali do rejenta. U niego Boryna zapisał swojej przyszłej żonie sześć morgów ziemi, które wytargowała Dominikowa. Ostatni czas spędził w większości w chałupie swojej przyszłej żony. Przestał tak bardzo przejmować się gospodarstwem, robocze ubranie zamienił na odświętne, w którym za każdym razem pojawiał się u Dominikowej. We własnym domu jedynie spał. Nie odmawiał sobie także alkoholu. W gospodarstwie Borynów atmosfera była zaś prawie grobowa. Dzieci były zszokowane i nieszczęśliwe. Józka snuła się po domu niczym zjawa. Najbardziej przeżywał wszystko Antek. Przestał jeść i pić, chciał krzyczeć z bólu i złości. Nie wiadomo było, czy bardziej przeszkadza mu sam ożenek ojca, czy to z kim się wiąże Boryna. Gospodarstwo było niedopilnowane, nikt nie przejmował się specjalnie zwierzętami, nie zwracał uwagi na parobków.
W niedzielę Kuba i Witek poszli do kościoła. Ten ostatni szedł boso, ale nie wydawał się tym szczególnie zmartwiony. Opowiadał Kubie o swoich planach. Chciał pojechać do Warszawy, rozpocząć tam pracę przy koniach i zarobić na buty. Kiedy parobkowie dotarli w pobliże kościoła, zobaczyli najpierw modlących się żebraków. Potem weszli do zakrystii. Tutaj panował tłok, ponieważ trwało przyjmowanie datków na listopadowe „wypominki” za dusze zmarłych. Kuba podał imiona najbliższych, natomiast kiedy przyszła kolej na Witka, chłopak skurczył się w sobie. Był bowiem sierotą, uważał za wielką niesprawiedliwość, że wszyscy mają rodziców, a on nie wie, kim byli jego. Podał więc przypadkowe imiona i odszedł z zakrystii razem z Kubą.
W Zaduszki po południu odprawiano jeszcze nieszpory. Nie mogło na nich zabraknąć Borynów. Z kolei przed wejściem na cmentarz, który w tym dniu wszyscy odwiedzali, stały beczki. Każda z nich należała do księdza, organisty, Jambrożego i żebraków. Każdy, kto wchodził na cmentarz, musiał coś do każdej wrzucić. Były to zarówno kiełbasa czy masło, jak i grzyby, czy motki przędzy. Najlepsze rzeczy wrzucano oczywiście do beczki księdza, najgorsze – do tej należącej do żebraków. Na cmentarzu panowała szczególna atmosfera – ludzie szeptali i płakali. Koniec odwiedzin wyznaczyła nadchodząca noc. W końcu wszystkie drogi opustoszały, śpiewy zamilkły, a ludzi zamknęli się w domach. U Antka zebrali się wędrowiec Roch, Jambroży, Jagustynka, Kłąb i parobkowie Kuba z Witkiem – nie było jedynie Boryny, który siedział u Dominikowej.
X
Antek w końcu postanowił się kogoś poradzić. Udał się więc do księdza, z którym chciał porozmawiać o zapisie ojca na rzecz Jagny. Nie spodobały mu się jednak rady księdza, który podkreślał, że jako syn powinien słuchać ojca. Ksiądz przypomniał mu, że nieposłuszeństwo to w tym przypadku grzech śmiertelny. Antek wyszedł od księdza jeszcze bardziej wściekły. W końcu razem poszli do karczmy. Ksiądz nie mógł zrozumieć, dlaczego o tej porze siedzi tam tylu pijanych chłopów. Antek wytłumaczył mu, że wszyscy zbierają się, aby naradzić się w sprawie sprzedaży przez dziedzica lasu. Antek Boryna przekonywał nawet, że gotów jest sądzić się z dziedzicem, a jeśli to nie przyniesie skutku, to sam będzie bronił lasu przed wycinką. Bo to właśnie jej chłopi bali się najbardziej. Las był bogactwem wielu rzeczy – od suszu do pieca, po grzyby, owoce, zwierzynę. Jego wycinka oznaczała poważne zagrożenie dla wsi. Nikt jednak zapewnień Antka nie wziął na serio. Wypominano mu jeszcze, żeby się nie zagalopował, bo ojciec go wyrzuci z domu. Starego Boryny bronił też wójt. Antek nie był w stanie tego zaakceptować. Wypomniał mężczyźnie, że przepija pieniądze zebrane od wsi, a z dziedzicem pewnie poszedł na jakiś układ. Antek był tak rozemocjonowany, że był gotów rzucić się na wójta, ale powstrzymał go kowal. Chłopak był jeszcze bardziej rozgoryczony, bo wydawało mu się, że wszyscy są przeciwko niemu. Wybiegł z karczmy. Następnego dnia skruszony poszedł jednak do kowala z przeprosinami. Tam dowiedział się, że do starego Boryny wysłana została kowalowa, a więc siostra Antka, Magda. Liczono, że spokojną rozmową uda się jej wyjaśnić z Boryną kwestię zapisu dla Jagny.
Antek nie lubił szwagra, którego uważał za skąpca i oszusta. Zostawił jednak sprawy swojemu biegowi. Poszedł do domu, gdzie w izbie Boryny uczyło się kilkadziesiąt wiejskich dzieci. Nauczycielem był Roch. W zajmowanej przez siebie części domu spotkał swojego teścia. Ojciec Hanki, stary Bylica, był już bardzo schorowany. Narzekał na drugą córkę Weronkę, która odmawiała mu jedzenia, nie dawała wystarczająco dużo opału, zmuszała do żebraniny. Hanka miała konflikt z siostra, która przejęła wszystkie pamiątki po matce, a jednocześnie nie wywiązywała się z obowiązku opieki nad starym ojcem. Kiedy jednak Hanka zaczęła krytykować siostrę, ojciec stanął w obronie Weronki. Usprawiedliwiał ją ciężką pracą i wyzwaniem opieki nad wieloma dziećmi. Wspomniał także, że u Weronki brakuje pieniędzy. Po południu u Antków pojawiła się zaś kowalowa razem z dziećmi. Nie zastała ojca, ale była gotowa czekać na niego tyle, ile tylko będzie trzeba, nawet do samego wieczora. Boryna jednak nie wracał. Pojawiła się za to Jagustynka, która poinformowała zebranych, że gospodarz na swoje wesele zaprosił chyba wszystkich, razem z księdzem, młynarzem czy organistą. Szykowało się największe wesele w Lipcach.
W końcu Boryna wrócił do domu. Kowalowa (Magda) i Antek przeszli szybko do sedna sprawy. Przekonywali ojca, aby zmienił zapis ziemi, bo inaczej jego dzieci pójdą po sprawiedliwość do sądu. Boryna się wściekł. Rozpoczęła się wielka kłótnia i awantura. Atakowano samą Jagnę, wypominając jej lekkie obyczaje. Antek posądził Jagnę o to, że spała z mężczyznami ze wsi, w tym także z nim. To spowodowało prawdziwy wybuch gniewu Boryny. Rzucił się na syna. Rozpoczęła się bójka, której kobiety nie były w stanie zatrzymać. Udało się to dopiero, gdy do domu przybiegli zaalarmowani hałasami sąsiedzi. Antek był zakrwawiony, więc wyniesiono go do jego izby. Boryna był cały. Kazał więc wynosić się sąsiadom. Został sam i dużo rozmyślał o tym, co Antek wykrzyczał mu w gniewie.
Następnego dnia wypędził z gospodarstwa Antka i Hankę. Małżeństwo miało odejść natychmiast. Szybko się więc spakowało i opuściło gospodarstwo. Młodzi przenieśli się do Bylicy, a więc na ziemię Hanki. Byli na ten moment skazani na mieszkanie w małej izbie na samym końcu wsi. Ruszył za nimi także ukochany pies Józki. Boryna uspokajał jednak płaczącą dziewczynę, że Łapa wróci, bo tam nie będzie miał co jeść. Maciej nakazał córce uprzątnięcie izby po Antku. Przekazał ją Rochowi. Ruszyły plotki. Cała wieś żyła historią bójki i wygnania syna przez Borynę.
XI
W końcu nadszedł dzień ślubu Jagny i Boryny. Przygotowania zajmowały wszystkich jednak dużo wcześniej, a i na ostatni dzień nie brakowało pracy. Najpierw wybielono ściany zewnętrzne i wewnętrzna, dom ustrojono świerkowymi gałęziami, które ułożono przy zewnętrznych ścianach. Na opłotkach pojawiła się jedlina. Wokół roznosił się więc przepiękny zapach lasu.
Jagna nie tryskała jednak energią. Była smutna i przygaszona. Cały czas przeżywała słowa Antka o niej. Ludzie donieśli jej bowiem, co powiedział o niej Borynie podczas kłótni. Była bardzo rozgoryczona, jak bardzo niesprawiedliwy wobec niej był.
Z czasem w izbie zaczęli się pojawiać pierwsi goście. Zaproszono nie tylko mieszkańców wsi, ale także okolicznych wiosek. Pojawiali się kumowie i krewniaczki obu stron. Znoszono podarki – kury, mąkę, placki, chleb. Niektórzy nawet dawali monety. Był to wyraz podziękowania za zaproszenie i sposób na powetowanie gospodyni poniesionych strat związanych z przygotowaniem wesela. Kolejne kobiety przepijały z gospodynią po kieliszku gorzałki. W międzyczasie z chałupy wójta ruszyli muzykanci. Wyszli na drogę z pięknie przystrojonymi instrumentami. Asystowali drużbom Boryny, po czym wrócili po pana młodego. Boryna był ogolony, odświętnie ubrany. Dał się poprowadzić do domu narzeczonej. Całemu zajściu przyglądali się właściwie wszyscy mieszkańcy wsi. Na progu domu stała Dominikowa z synami. Witała gości, czekając na Borynę. Wszędzie było pełno ludzi. Sień, podwórko wypełniali kolejni goście. W końcu pojawiła się Jagna – wyprowadzona przez młynarzową z organiściną. Zaraz potem w orszaku ustawiły się jej druhny.
Dziewczyna wyglądała olśniewająco. Była ubrana w aksamity. Wszyscy byli zachwyceni urodą kobiety. Przede wszystkim uwiedziony był Boryna. Kiedy chwycił dziewczynę za rękę, oboje uklęknęli, aby Dominikowa mogła im pobłogosławić. Jagna padła jej do nóg, żegnając się jednocześnie z domem, który opuszczała.
Wszyscy wyszli przed dom. Ustawił się odświętny szereg, na którego czele szli muzykanci. Jagnę prowadzili drużbowie. Dziewczyna szła odważnie, uśmiechała się, mimo że jeszcze przed chwilą płakała. Miała pięknie upiętą koronę z włosów. Na plecach z tejże korony wpływały różnokolorowe wstążki. Do tego piękna spódnica, dopasowany gorset, koszula z bufiastymi rękawami i cały sznur korali na szyi. Za Jagną szedł Maciej, prowadzony tym razem przez druhny. Prezentował się bardzo przystojnie. Cały czas się jednak rozglądał, bo wydawało mu się, że gdzieś w pobliżu jest Antek. Za młodymi szła Dominikowa, swaty, kowalowie, a także Józia, młynarz, organiścina. Ślub był zaś szybki, bo ksiądz spieszył się do chorego. Na wyjście młodym zagrał organista. Po powrocie z kościoła matka Jagny zaprosiła wszystkich do stołu. Oczywiście na najważniejszym, wyróżnionym miejscu usiadła młoda para. Dalsza kolejność także nie była przypadkowa, liczyła się funkcja, stopień pokrewieństwa, a także oczywiście majątek.
Zdaniem drużbów było zabawianie gości razem z muzykantami, co świetnie im wychodziło. Nie zabrakło jednak otwierającej modlitwy organisty, po której rozpoczęła się prawdziwa uczta. Goście jedli i pili, a gospodarze zadbali, aby mieli co. Stoły uginały się pod bogactwem różnego rodzaju potraw, które kucharki cały czas też donosiły. Wszyscy się cieszyli, oprócz Jagny. Tej mąż nieskutecznie cały czas próbował podsunąć jakieś jedzenie, zasypywał obietnicami spokojnego, wspólnego życia, przekonywał, że będzie jej z nim dobrze, że będzie miała dziewczynę do pomocy w gospodarstwie. Jagna cały czas była jednak jakby nieobecna. Wśród gości z kolei bardzo ważnym tematem była sprzedaż lasu, która na nowo rozpaliła serca i głowy chłopów. Nie byli oni gotowi pogodzić się z utratą tak ważnego elementu swojej codzienności.
Po pierwszych daniach i toastach szybko uprzątnięto stoły i przygotowano miejsce do swobodnej zabawy i tańców. Kolejno przechodzono przez kolejne zabawy i obrządki. Po zakończeniu najważniejszych w tym układzie oczepin, kobiety zaczęły zbierać pieniądze dla młodych. Jagna chodziła wśród gości i z każdym „przepijała” za swoje szczęście. Widać było jednak w jej oczach łzy. Boryna natomiast był oczarowany żoną i nie mógł od niej oderwać oczu. Zabawa trwała w najlepsze przez długie godziny. Jeszcze o świcie tańczono i pito. Jeśli ktoś nie miał siły, szedł odpocząć i nabrać nowej energii, a następnie wracał do zabawy. W końcu było to najbogatsze wesele we wsi, z którego każdy, kto mógł, chciał skorzystać.
XII
Na weselu nie było natomiast chorego Kuby. Nad ranem do parobka Jagustyna wysłała Witka. Trzeba było w końcu sprawdzić, co się dzieje z chorym, mimo że siarczysty mróz na dworze nie zachęcał do tego, aby opuszczać chałupę. Witek wyszedł jednak posłusznie z wesela, przeszedł przez Borynową chatę, w której siedział Roch i czytał książkę. Kiedy Witek wszedł do obory, przywitał go przede wszystkim pies, który zgodnie z zapowiedzią Boryny, wrócił do gospodarstwa od Hanki i Antka. Psu dostała się weselna herbata. Witek podał Kubie wody i usnął. Kuba jednak majaczył tak głośno, że obudził młodszego parobka. Przeczuwał, że umiera, prosił więc, by z przyjęcia przyszli do niego Jambroży lub Jagustynka – uchodzący w Lipcach za ekspertów od chorób. Żadne jednak nie chciało przyjść, bo oboje byli pijani. Dopiero pod wieczór pojawił się Jambroży.
Badając przyczynę złego samopoczucia parobka, przyjrzał się chorej nodze, o której Kuba nikomu więcej do tej pory nie mówił. Kiedy Jambroży odwinął prowizoryczny opatrunek, na który składały się zakrwawione szmaty, zobaczył spuchniętą ogromnie łydkę. Była jednak nie tylko spuchnięta, ale i zaropiała. Po pytaniach Jambrożego Kuba przyznał, że parę dni temu, kiedy próbował po raz kolejny swych sił w myślistwie i upolował zająca, strzelił do niego borowy. Miała to być kara za polowanie w lasach dziedzica. Rana wydawała się niegroźna z pozoru, ale od tamtego czasu Kuba leżał w stajni. Nie mówił jednak nic nikomu, bo nie chciał sprawiać kłopotu. Jambroży opatrzył nogę i zapewnił, że pożyczy od wójta wóz, którym zawiezie Kubę do szpitala. Ten jednak nie chciał się na to zgodzić. Zamiast tego, za dobrą monetę przyjął stwierdzenie Jambrożego, że ucięcie nogi w kolanie sprawi, że choroba zostanie zatrzymana. Jambroży zostawił więc Kubę, który szybko zaczął na nowo wyć z bólu i majaczyć. Noga coraz bardziej drętwiała, a on przestawał ją w ogóle czuć.
W tym samym czasie wesele Jagny i Boryny trwało kolejny dzień w najlepsze. Przygotowywano przeprowadzkę młodej panny do domu męża. Kolejność była nieprzypadkowa. Najpierw przeszła krowa, potem przeniesiono do Boryny skrzynię z rzeczami Jagny, następnie pierzynę. Wynoszono także inne rzeczy, które dziewczyna otrzymała w wianie. Całym orszakiem dowodzili muzykanci, którzy prowadzili Jagnę z towarzyszącymi jej matką i braćmi, a także innymi weselnikami. Na ganku swojej chałupy czekał już Boryna. Towarzyszyli mu kowalowie i Józka. Do domu pierwsza weszła Dominikowa, która niosła ze sobą spakowaną kromkę chleba, sól, węgiel, wosk z gromnicy, poświęcone kłosy zboża. Jagna przestąpiła próg za matką, a za dziewczyną kobiety rzucały wyprute nitki i paździerze, co miało gwarantować, że zło nie będzie miało do niej w tym nowym miejscu dostępu. Posypały się życzenia, a następnie powrócono do weselnej uczty. Podczas zabawy Dominikowa zaobserwowała zainteresowanie syna Szymka Nastką Gołębianką, co matce Jagny się nie spodobało. Do kobiety i państwa młodych dołączyli wójt, a także Jambroży. Jagna dbała o gości, kontrolowała, aby niczego im nie brakowało. Boryna za to szedł za nią krok w krok. Nie potrafił się opanować i co chwila całował młodą żonę.
W międzyczasie po Jambrożego przyszedł Witek. Czekał już także Roch. Razem w trójkę weszli do stajni, gdzie zastali zakrwawionego Kubę i brudną siekierę, którą parobek uciął sobie nogę. Leżał przewieszony przez próg. W malignie otworzył oczy, spojrzał na mężczyzn i stwierdził, że po tym, jak uderzył siekierą dwa razy, teraz już nic go nie boli. Roch widząc co się dzieje, postanowił jechać po księdza.
Jambrożego poprosił, aby został z chorym i go pilnował. Ten jednak chwilę po odejściu Rocha sam wrócił na wesele.
Kiedy w domu Boryny podejmowano decyzję o tym, że poprawiny odbędą się następnego dnia i goście przeniosą się do karczmy, Kuba odchodził w agonii, polecając swoją duszę Jezusowi.
Zagadnienia, które Reymont poruszył w „Chłopach”, można byłoby próbować rozdzielać na dwie grupy: społeczne (dotyczące większości albo dużej części gromady) oraz personalne (związane z konkretnymi postaciami jako nosicielami określonych zagadnień).
Jedną z najważniejszych cech charakterystycznych struktury Lipiec jako pewnego zamkniętego świata jest jej hierarchiczność. Reymont bardzo konsekwentnie obnaża mit równości chłopskiej, braterstwa i wspólnej pracy na rzecz uprawy roli. Na przykładzie „Chłopów” bardzo wyraźnie widać, jak silna i mocna jest tutaj hierarchia. Młynarz i Boryna rywalizują o miano najważniejszego i najbogatszego gospodarza we wsi – jest to dla jednego i drugiego ważne. Z kolei kowal próbuje walczyć z Boryną o wiano swojej żony, aby wzmocnić swoją pozycję we wsi. Hanka z kolei jest w tej hierarchii bardzo nisko – ma mało ziemi, gospodarstwo leży na samym końcu wsi, a do tego jakość gleby jest znacznie gorsza niż np. u Boryny. Dlatego też wygnanie Antka i Hanki z gospodarstwa przez Macieja jest podwójnie bolesne. W końcu są w tej hierarchii osoby, które są jeszcze niższej, bo nie mają żadnej ziemi – to choćby parobkowie tacy jak Kuba.
Hierarchiczność jest tak silna, ponieważ gromadę wyróżnia także bardzo mocno wewnętrzne zamknięcie. Granica wsi to granica świata. Oczywiście akceptuje się osoby, które przychodzą i wychodzą ze wsi np. za poszukiwaniem grosza (jak w przypadku żebraczki Agaty wygnanej na okres zimowy przez rodzinę) lub odwiedzających tę wieś i przynoszących do niej nowiny (to z kolei Roch, który dla wielu mieszkańców wsi jest ogromnym autorytetem). Szczególnie Roch ma ewidentnie inny status niż pozostałe postaci we wsi. W kolejnych tomach pojawi się jeszcze jedna podobna do niego postać. Mieszkańcy wsi jednak wszystko, co za jej granicą, postrzegają jako obce. Dziedzica traktują jako swojego przeciwnika (do pewnego stopnia oczywiście słusznie), do miasta jeżdżą do sądu lub na jarmark. Są jednak w Lipcach i tacy, którzy są bardziej otwarci. To na przykład Kowal, który interesuje się tym, co dzieje się w mieście, czyta gazety, nawet stara się ubierać bardziej po miejsku. Jednocześnie większość mieszkańców Lipiec podchodzi do różnych nowości z bardzo dużym sceptycyzmem, obawia się obcych, a ludzi z zewnątrz, którzy chcą nieść pomoc, postrzega jako dziwaków.
Kolejnym zagadnieniem związanym z zamknięciem i hierarchicznością wsi jest walka o ziemię. Reymont w „Chłopach” pokazuje na jak wielu polach się ona rozgrywa. Ziemia jest bowiem największą wartością i stanowi podstawowy kapitał każdego z gospodarzy. O ziemię toczy się walkę na różne sposoby: w rodzinie, między dziećmi a rodzicami, między rodzeństwem, między przyszłymi małżonkami podczas swatania, a także między gospodarzami, którzy starają się nawzajem osłabiać swoją pozycję. Ten ostatni przykład to przede wszystkim rywalizacja młynarza i Boryny. Młynarz stara się podburzać rodzinę Boryny przeciwko ojcu, chce aby dzieci walczyły o przepisanie im ziemi, co osłabiłoby pozycję Boryny, który na razie całe gospodarstwo ma właściwie w swoich rękach. Negocjacje dotyczące zapisu przy zawieraniu małżeństwa doskonale pokazują swaty Boryny. Dominikowa bardzo wyraźnie zabiega o zapis dla córki. Zarówno matka Jagny, jak i Boryna w tym małżeństwie upatrują szansę podniesienia swojej pozycji, dzięki przejęciu konkretnego kawałka ziemi lub posiadaniu wpływu na to, jak jest ona uprawiana. Bardzo istotnym elementem walki o ziemię jest dążenie młodych do możliwie jak najszybszego zapisu im ziemi przy jednoczesnym dużym oporze starszych gospodarzy, aby to robić. Ziemia to najistotniejsze zabezpieczenie, ale i szansa na samodzielność. Jej utrata oznacza spadek w hierarchii. Widać to doskonale na przykładzie:
- starego Bylicy, ojca Hanki, którego druga córka Weronka po zapisie traktuje w bardzo zły sposób, a on sam w końcu podejmuje decyzję o przyjęciu roli żebraka,
- Agaty, którą rodzina Kłąbów traktuje jak darmową siłę roboczą w okresie najintensywniejszych prac w polu, a następnie wygania z domu w okresie zimy,
- Jagustynki, którą dzieci wypędziły z gospodarstwa zaraz po tym, jak zapisała im ziemię.
Jednocześnie problem ten Reymont w „Chłopach” pokazuje także z drugiej strony, czyli dzieci, które mimo założenia własnej rodziny nie mogą samodzielnie decydować o gospodarstwie i są podporządkowane rodzicom. To przykład Antka, który marzy o tym, aby zająć miejsce Macieja, rywalizuje z nim (a w dalszych częściach powieści staje się autorytetem dla gromady), na długo odchodzi z gospodarstwa, które ostatecznie (z pomocą żony) przejmuje z rąk Jagny. Szczególnie właśnie w pierwszym tomie powieści widać, jak bardzo trudny jest to temat, jak ogromne frustracje w młodych gospodarzach powoduje, jak niesprawiedliwie traktowani się oni czują. W tym samym momencie czytelnik jednak postawić sobie jednak musi pytanie o to, czy po zapisie nie doszłoby do tej samej sytuacji, która miała miejsce w przypadku Bylicy, Agaty czy Jagustynki (co tłumaczy np. dlaczego ta ostatnia sprzyja Borynie i radzi mu się nie przejmować reakcjami dzieci).
Obok tych bardzo trudnych społecznych tematów „Chłopi” Reymonta uruchamiają także zupełnie inną perspektywę, związaną z mitologizacją, obyczajowością, tradycją. Reymont mitologizuje życie chłopa, wpisując je w pewien przewidywany porządek życia i śmierci. W „Chłopach” bardzo szeroko rozbudowany jest plan porządku życia chłopskiego, które determinowane jest przez:
- naturę – chodzi tutaj przede wszystkim o pory roku, związane z nimi procesy wegetatywne, ale i moment obumierania; bardzo wyraźnie widać związek między tym, jak zmienia się przyroda na wsi a tym, jak funkcjonuje wieś w danym okresie. Kiedy zamiera natura, zamiera życie wsi, przenosi się do chałup, natomiast na zewnątrz jest cicho i spokojnie. Kiedy przyroda budzi się do życia, wieś także zaczyna żyć znacznie bardziej dynamicznie.
- konieczność podejmowania określonych prac polowych i z nimi związanych – tutaj nie ma miejsca na odkładanie na później, określone zadania muszą zostać wykonane w konkretnym czasie. Ze zbiorem kapusty nie można czekać do pierwszych mrozów, siew także musi się odbyć we właściwym czasie itd.
- zwyczaje i obyczaje związane z kalendarzem religijnym i rolniczym – wspólne spotykanie się na obieranie kapusty, przygotowanie ozdób bożonarodzeniowych, zaplanowanie wyjazdu na jarmark, celebracja Zaduszek itd.
Życie chłopa determinowane jest przez naturę i religię. Oba porządki mają charakter kolisty, a zapisana w nich powtarzalność przekłada się także na to, w jaki sposób postrzegane jest także życie samego chłopa. Człowiek rodzi się po to, by umrzeć, jednak śmierć to kolejne narodziny, młodzi zastępują rodziców, rodzice odchodzą itd. Tutaj wszystko toczy się we właściwym, przewidywalnym i ustalonym rytmie. Nie liczy się to, co na zewnątrz.
Śmierć jednak, mimo że przewidywalna i naturalna, jest w „Chłopach” tematem, który Reymont eksponuje kilkukrotnie. Przede wszystkim w pierwszym tomie prezentuje śmierć Kuby, która staje się sposobem na pokazanie miejsca parobka w strukturze wsi, tego jak sam siebie on widział, jak postrzegali go inni i jaka tragedia za tym stała. Śmierć Kuby jest na swój sposób przypadkowa. Zostaje on postrzelony podczas polowania, w ranę wdaje się infekcja, to zaś prowadzi ostatecznie do gorączki i majaków. Na tym etapie szansa na uratowanie Kuby jeszcze być może istniała. Parobek jednak nie uważał, że ma prawo generować taki kłopot, jak jazda do szpitala, a księdza także nie chciał przyjąć w takich warunkach, jak obora, w której leżał. Uważał, że ksiądz zresztą nie przychodzi do parobka, który nic nie znaczy. Do gospodarza tak, ale nie do parobka. To, jak Kuba widział sam siebie, niestety w pewnym sensie znajduje odzwierciedlenie w tym, jak zachowują się inni. Parobek kona, kiedy trwa wesele Boryny. Nikt właściwie się nim specjalnie nie przejmuje, oprócz Witka, Jambrożego, Rocha i Jagustynki. Nawet jednak i ci bohaterowie nie walczą szczególnie o jego życie, Jambroży zamiast czuwać przy konającym wraca na wesele. Cierpienie i ból Kuby przerywają dźwięki muzyki dochodzącej z gospodarskiej chałupy. W końcu Kuba, który podejmuje decyzję o tym, by amputować sobie nogę, myśli jedynie o tym, że nikt go nie będzie chciał zatrudnić. To jest największe jego zmartwienie, jeszcze dobitniej wskazujące na tragiczne losy wielu z tych, którzy w tej wiejskiej hierarchii byli najniżej.
Ten ostatni wątek wprowadza kolejny, niezwykle istotny dla analizy „Chłopów” Reymonta wątek, jakim jest praca. Praca przez chłopów jest postrzegana jako podstawowy ich obowiązek i aktywność. Jest podstawą egzystencji, nadaje jej sens, a jednocześnie pozwala wyżywić siebie i swoją rodzinę. Tutaj nikt nie myśli o tym, jak przestać pracować. Wszyscy dążą do tego, aby mieć jak najwięcej ziemi, a w związku tym jak najwięcej pracy, ponieważ to ona stanowi sens i zasadę życia na wsi. Stąd tak mocne jest to podporządkowanie porom roku i procesom wegetatywnym. Stąd też taką czcią otacza się samą ziemię.
Warto więc zwrócić także uwagę na związek ziemi z chłopem. Tutaj jest pewien mistycyzm, traktowanie ziemi wręcz jako istoty żyjącej. To bardzo istotny element chłopskiego światopoglądu. Z ziemią trzeba się dobrze obchodzić, ponieważ ona nas karmi, ona warunkuje nasze życie. Jeśli my będziemy ja traktować z szacunkiem, ona nam się odwdzięczy. To niestety wzmacnia jednak konflikty o ziemię, o których była mowa wyżej.
Ważnym elementem panoramy wsi są także sami bohaterowie. Reymont wielu z nich w prezentuje w sposób archetypowy, czyniąc ich figurami konkretnych postaw lub zachowań. Antek i Boryna reprezentują kolejną odmianę konfliktu syn – ojciec, dotyczącego tak władzy, jak i kobiety. Boryna kształtowany jest na wzór do pewnego stopnia idealnego chłopa, protoplasty, chłopa-Piasta. Jagna uruchamia wizję kobiety, która stanowi symbol witalizmu, seksualności, natury. Hanka to figura kobiety zdradzonej, która jednak będzie umiała się odrodzić i zawalczyć o swoją rodzinę.
Pytania i odpowiedzi z podręczników, w których omawiana jest ta lektura, znajdziesz na stronie Skul.pl
Język polski. Myśli i słowa. Klasa 8. Podręcznik - rozwiązania i odpowiedzi
Język polski. Klasa 3. Podręcznik - rozwiązania i odpowiedzi
I
W Lipcach rozpoczęła się jesień. Trwały wykopki ziemniaków. Kopiącym kobietom towarzyszył ksiądz. Spotkał on po drodze Agatę – starszą kobietę, która latem pracowała u swojej rodziny, ale teraz została wygnana na zimową żebraninę. Ksiądz zbliżył się także do pola Borynów, na którym pracowała między innymi Hanka, która obok miała małe dziecko, niedawno chrzczone przez księdza. Wszyscy się spieszyli z pracą, bo nadchodził wieczór. Hanka chciała zrobić jak najwięcej, ale w polu oprócz pracy liczyły się rozmowy. Te dotyczyły między innymi nieludzkiego zachowania Kłąbów wobec Agaty. Uwagę kobiety zwracały także na Jagnę – córkę Dominikowej. Najpiękniejsza dziewczyna we wsi była uważana za leniwą i zainteresowaną jedynie własnym wyglądem. Kobiety nie szczędziły kąśliwych uwag pod jej adresem. Dyskusję przerwało nadejście Józka, która przybiegła po Hankę, ponieważ coś złego działo się z krową. Hanka zareagowała błyskawicznie i ruszyła w stronę domu. Ci, którzy zostali na polu żałowali krowy, ale jednocześnie podkreślali, że takie gospodarstwo jak to, które posiada Boryna, potrzebuje dobrej gospodyni. Borynie zmarła zaś żona, a Hanka jako synowa nie sprawdza się w roli zarządczyni. Domniemywano, że Boryna w końcu ożeni się po raz trzeci.
II
Kiedy Hanka dobiegła do gospodarstwa, okazało się, że na podwórzu jest już debatująca gromada. Dziewczyna jednak wolała radę Jambrożego, który uchodził we wsi za specjalistę od chorób. Była przerażona, ponieważ wiedziała, że Boryna się wścieknie, jeśli krowie się coś stanie. Niestety Jambroży po przyjściu orzekł, że krowa zdycha. Nadjechał Boryna z Antkiem. Gospodarz pomstował na wszystkich domowników, wypominał im, że nie potrafią niczego upilnować, że musi ich utrzymywać, a oni nie potrafią zająć się gospodarstwem pod jego nieobecność. Kiedy powiedziano mu, że przyczyną może być przegnanie krowy przez borowego, czyli strażnika ziemi dziedzica, Boryna wściekł się jeszcze bardziej. Nie zamierzał tego puścić płazem. Najpierw jednak sam kosą zabił krowę, aby dłużej się nie męczyła.
Boryna zjadł, po czym udał się do wójta, gdzie skarżył się na swój los i na to, że nie ma wsparcia w innych domownikach. Myślał też o tym, jak wiele jeszcze trzeba zrobić wokół gospodarstwa, aby przygotować się na nadchodzącą zimę. Do tego wszystkiego doszła jeszcze sprawa w sądzie, na której Boryna musiał się kolejnego dnia pojawić. Jewka – dziewczyna, która wcześniej u niego służyła, oskarżyła go o ojcostwo swojego dziecka.
Wójt z żoną poradzili mu, by ponownie się ożenił, bo gospodarstwo potrzebuje kobiecej ręki. Jako jedną z kandydatek wskazali Jagnę. Kiedy wracał do domu, myślał o słowach wójtostwa i zabłądził pod dom Jagny. Zobaczył piękną dziewczynę przez okno. Myślał tak o jej urodzie, jak i sporym kawałku ziemi, jakim dysponowała. Był przy tym świadomy, że Jagna nie jest najbardziej lubianą kobietą na wsi, wiedział także, że jego dzieci mogą nie być zachwycone jego ponownym ożenkiem. Coraz poważniej zaczął jednak o nim myśleć.
III
Starszy z parobków Boryny – Kuba wstał wcześnie rano, obmył się, a następnie przystąpił do kolejnych obowiązków. Przede wszystkim karmił zwierzęta, po czym obudził młodszego z parobków – Witka. Tego zaś Boryna obarczał winą za wczorajszą śmierć krowy. Kiedy zobaczył go na podwórzu, zbił go rzemiennym paskiem. Po ataku Boryny Witek błyskawicznie uciekł. Gospodarz zaś w ciszy przygotował się do wyjścia. Po śniadaniu wydał córce Józce dyspozycje dotyczące rozprawienia się z mięsem krowy, a sam ruszył do sądu.
Do Tymowa, gdzie mieścił się sąd, dotarł po godzinie ósmej. W pobliżu budynku Boryna dostrzegł także oskarżającą go Jewkę. Obok stała także Dominikowa, czyli matka Jagny. Kiedy doszło do rozprawy w sprawie Boryny, gospodarz nie przyznał się do winy, co sprawiło, że spór pozostał nierozstrzygnięty. Po wizycie w sądzie Boryna poszedł do karczmy z Dominikową, która przekonywała go, że powinien się ożenić i kandydatek do wyboru mu nie zabraknie. Kobieta utwierdziła go także w przekonaniu, że na wsi nie brakuje gospodarzy (szczególnie młodszych), którzy źle mu życzą.
IV
Była niedziela. U Boryny zwierzęta pasły się na ściernisku, ale parobkowie – Witek i Kuba – zagnali je do obory, aby móc iść do kościoła. Kuba w międzyczasie poszedł na plebanię, gdzie podarował księdzu upolowane przez siebie kuropatwy. Duchowny dał mu – po raz pierwszy – za to złotą monetę, co wprawiło Kubę w zachwyt i sprawiło, że przez chwilę poczuł się lepszy od innych albo przynajmniej jak równy im. Jego plątanie się blisko księdza podczas procesji wzbudzało jednak irytację lub politowanie. Po mszy mieszkańcy wsi odbywali zwyczajowe rozmowy z bliższą i dalszą rodziną. Potem szli powoli na znajdujący się w pobliżu cmentarz, aż w końcu wracali do domów, gdzie jedli świąteczny obiad. U Boryny nie było inaczej. Po obiedzie, kiedy wszyscy udali się na odpoczynek, Antek i Hanka poszli na spacer. Dyskutowali o swojej niepewnej przyszłości. U Boryny pracowali właściwie za darmo i trudno było przewidzieć, kiedy ojciec – i czy w ogóle – zdecyduje się przepisać ziemię na Antka, tym bardziej że ten musiałby w takiej sytuacji spłacić pozostałe rodzeństwo. Ziemia należąca do Hanki była za to licha, a pole położone daleko na skraju wsi. Młodzi byli zazdrośni, że Boryna przechowuje rzeczy po żonie, nie chce niczym się podzielić, że synowi w wojsku wysyła pieniądze, a im wszystkiego skąpi. Po tej rozmowie nastrój Antka się zmienił, posępny zostawił Hankę, która nie rozumiała zmiennego zachowania męża wobec niej. W karczmie natomiast siedział Kuba, przepijając pieniądze od księdza, zadłużając się dodatkowo u Jankiela. Nie dał się jednak wciągnąć w spisek przeciwko Borynie. Karczma w niedzielę była chętnie odwiedzana, bawiono się w niej i pito do późnego wieczora.
V
Przygotowywano się do jarmarku. Święta Kordula była ważnym dniem w życiu mieszkańców Lipiec. Jarmark był bowiem nie tylko okazją do dobrej zabawy. Tutaj chodziło przede wszystkim o to, aby sprzedać to, co się hodowało, uprawiało, wyrabiało, a także kupić to, co było potrzebne. Na kramach toczył się dynamiczny handel wymienny, dlatego wszystkim zależało, aby na takim jarmarku się pojawić. Przygotowywano się do wyjazdu, tucząc zwierzęta, zbierając zboże i wykonując inne zadania. Jednocześnie przygotowywano się przecież także na zimę, ocieplano domy, zwożono drewno na opał itd. W końcu prawie cała wieś ruszyła do Tymowa na jarmark. Jedni na wozach, inni pieszo. Boryna posłał rodzinę wozem wcześniej razem z całym inwentarzem, sam szedł piechotą, licząc na podwózkę. Wziął go ze sobą organista, a do tego po drodze spotkali wóz Dominikowej, na którym była Jagna. Boryna, i nie tylko on, był zachwycony urodą dziewczyny. Po przyjeździe do Tymowa, gospodarz poszedł szukać rodziny. Po drodze kupił obiecaną wcześniej Józce chustę. Przedzierał się powoli przez kolejne kramy: z biżuterią, potem świętymi obrazami, butami, dziecięcymi zabawkami, garnkami, donicami, meblami, po stoiska z kiełbaskami, plackami, bułkami. Uwagę zwracał także widok żebrzących dziadów, ślepych i kulawych. Kiedy Boryna znalazł Hankę razem z Józką, okazało się, że kobiety nie sprzedały jeszcze maciory. Antek dalej targował gotową do sprzedaży pszenicę. Boryna zostawił więc ich i poszedł do pisarza, aby ten napisał skargę sądową na dziedzica za pobicie Witka i przegnanie krowy przez borowego, w wyniku czego krowa zmarła.
Wracając od pisarza, Boryna spotkał Jagnę przy stoisku z chustkami i wstążkami, Boryna chciał jej kupić, czego sobie zażyczy, ale dziewczyna nie przyjęła propozycji. Po jej odejściu Boryna i tak zrobił zakupy, a kiedy ją dogonił, wręczył jej upominek. Była zaskoczona i szczęśliwa. Boryna był już zauroczony, tym bardziej że dziewczyna powiedziała, że nie wybrała jeszcze żadnego adoratora. Boryna nie zauważył jednak, że imię Antka zrobiło na dziewczynie duże wrażenie. Po drodze Boryna natknął się jeszcze na kowala, który próbował walczyć, aby Boryna przepisał więcej ziemi na swoją córkę, czyli jego żonę. Kolejna próba zakończyła się jednak niepowodzeniem. Boryna odmówił, twierdząc, że nie planuje jeszcze umierać. Kiedy wszystko udało się sprzedać, rodzina zapakowała się na wóz i ruszyła z drogę powrotną.
VI
W Lipcach przyszedł okres intensywnych ulew. W tych warunkach spieszono się z zebraniem ostatnich główek kapusty z pola. Kiedy Jagna skończyła swoją pracę, była z siebie zadowolona. Wóz wypełniony kapustą utknął jednak w błocie i nie można było nim ruszyć. Pomógł Antek, odprowadził Paczesiów do młyna, przy okazji zapraszając Jagnę na tańce do Kłąbów. Młodzi reagowali na siebie, łączyła ich pożądliwość, którą trudno było ukryć.
Jagna po powrocie do domu usiadła razem z matką do tkania. Jambroży oznajmił im, że ktoś zamierza się starać o rękę Jagny. W tradycyjnym przekomarzaniu ujawnił, że chodzi o bogatego gospodarza, który przybył właśnie do swata z wódką. Wiadomo było, że chodzi o wdowca, więc Dominikowa powiedziała, że nie odda dziewczyny do obcej chałupy i obcych dzieci. Chodziło oczywiście o targowanie. Dopiero kiedy padła zapowiedź przepisania ziemi na Jagnę, Dominikowa była gotowa się złamać. Jagna w tym wszystkim była dość bierna. Podkreślała, że zgodzi się z wolą matki. Dominikowa wysłała więc przez Jambrożego Borynie wiadomość, że może przysłać swata. Niedługo po jego wyjściu przyszła Józka z zaproszeniem na wspólne obieranie kapusty u Borynów.
VII
Jagna nerwowo wyczekiwała wieczora u Borynów. W międzyczasie przyszedł jednak odwiedzić ją przystojny parobek Mateusz, który właśnie wrócił „ze świata”. Zaczął namiętnie całować dziewczynę, a całą sytuację przerwało dopiero pojawienie się Dominikowej, która dała chłopakowi do zrozumienia, że ma zostawić Jagnę w spokoju. Dominikowej zależało, aby nie wróciły nieprzychylne dla Jagny plotki. W końcu dziewczyna poszła do Borynów, gdzie została do północy. Wśród zaproszonych był wędrowiec Roch. Kiedy Jagna wracała do domu w krzakach złapał ją Antek i zaczął całować. Dziewczyna się nie broniła.
VIII
Kolejnego dnia po wsi gruchnęła wieść o zaręczynach Jagny z Boryną. Wielu się domyślało. Jedynymi, które nic nie wiedziały, były dzieci samego Boryny. Jagustynka radziła mu, żeby nie przejmował się opiniami dzieci. W końcu Boryna poszedł do wójta, stamtąd z nim do karczmy na jeden kieliszek. Po nim wójt i sołtys poszli jako swaci do Dominikowej.
Tutaj zostali miło przyjęci, ale i postawiono im twarde warunki. Dominikowa bezkompromisowo walczyła o pozycję dla swojej córki. Dominikowa razem z synami i samą Jagną przyszła do karczmy. Boryna był zauroczony pięknem dziewczyny, obiecywał jej wygodne życie. Godził się także na wszystkie warunki stawiane przez jej matkę. W ten sposób doszło do zaręczyn. Ustalono, że już w najbliższą sobotę młodzi dadzą na zapowiedzi, a Boryna zapisze Jagnie ziemię. W karczmie trwał radosny nastrój, wszyscy jedli i pili na koszt Boryny. Radość przerwała jedynie informacja o tym, że dziedzic sprzedał las.
IX
Nadeszły Zaduszki. Było już po zapowiedziach ślubu Boryny i Jagny i po zapisie na rzecz narzeczonej. Boryna ostatni czas spędził w większości w chałupie swojej przyszłej żony i przestał tak mocno troszczyć się o gospodarstwo. Tam zaś dzieci były zszokowane i nieszczęśliwe, choć najbardziej całą sytuację przeżywał Antek.
W Zaduszki wszyscy dawali na wypominki, byli na uroczystej mszy i nieszporach. Odwiedzano cmentarz, przed którym stały beczki czekające na „podarki” dla księdza, organisty, Jambrożego i żebraków. U Antka zebrali się wędrowiec Roch, Jambroży, Jagustynka, Kłąb i parobkowie Kuba z Witkiem, aby wspólnie spędzić wieczór. Boryna był u Jagny.
X
Antek nie mógł sobie poradzić ze swoją złością, więc chciał poradzić się księdza. Ten jednak nakazał mu słuchać ojca. Postanowił więc szukać wsparcia u chłopów w karczmie, ale także i tam usłyszał, że jak będzie zbyt hardy, to Boryna wyrzuci go z domu. Następnego dnia u kowala usłyszał jednak, że Magda, córka Boryny, zamierza na spokojnie przekonać ojca do zmiany decyzji w sprawie zapisu dla Jagny. Do domu Boryny przyszedł zaś teść Antka, narzekający na drugą córkę Weronkę, która wydzielała mu jedzenie, nie chciała dawać opału. Kiedy jednak Hanka zaczęła ją krytykować, ojciec bronił dziewczyny, wskazując, że u niej też brakuje pieniędzy.
Po południu przyszła kowalowa, która miała rozmawiać z Boryną. Kiedy ten wrócił do domu, najpierw zaczęła się spokojna dyskusja, ale Magda i Antek od razu zapowiedzieli ojcu, że jeśli nie zmieni zapisu, pójdą do sądu. Boryna się wściekł szczególnie, że Jagnie wypominano lekkie obyczaje. Kiedy jednak Antek posądził Jagnę o to, że spała między innymi z nim, Boryna uderzył syna. Zaczęli się bić, rozdzielić musieli ich sąsiedzi. Następnego dnia Boryna wypędził Antka i Hankę z domu. Młodzi przenieśli się do gospodarstwa Hanki.
XI
Nadszedł dzień ślubu Jagny i Boryny. Oba domy były pięknie ustrojone. Jagna natomiast bardzo przeżywała to, co Antek o niej powiedział Borynie. Uśmiechała się więc przez łzy. Do domu Jagny zaczęli się schodzić pierwsi goście. Boryna przyszedł w orszaku swatów i muzykantów. Wprowadzono Jagnę, która wyglądała jak królowa. Młodzi uklęknęli, aby Dominikowa ich pobłogosławiła. Do kościoła młodzi szli w odświętnym szeregu. Boryna rozglądał się za Antkiem. Ślub przebiegł szybko, a po powrocie z kościoła Dominikowa zaprosiła gości do stołu. Wesele było bardzo bogate, niczego nie brakowało. Szybko wyniesiono jednak część stołów, aby można było się bawić i tańczyć. Boryna cały czas przekonywał Jagnę, że będzie jej z nim dobrze, ale dziewczyna była jakby nieobecna. Zabawa trwała jeszcze o świcie.
XII
W oborze Boryny leżał w tym czasie Kuba z chorą nogą. Jambrożemu, o którego pomoc poprosił, przyznał się, że postrzelił go borowy. Nie chciał jednak jechać do szpitala, mimo że noga była bardzo opuchnięta i nie wyglądała dobrze. Kuba jednak zainteresował się stwierdzeniem Jambrożego, że wystarczy uciąć nogę powyżej kolana, a rozwój choroby zostanie zatrzymany. Jambroży opatrzył ranę i wrócił na wesele.
Wesele Jagny i Boryny trwało kolejny dzień. Przeprowadzano młodą pannę do domu męża z całym orszakiem. Na ganku czekał Boryna, który następnie zaprosił wszystkich gości do ucztowania w jego domu. Jagna prezentowała się jako zaangażowana gospodyni, dbająca o każdego gościa, co Borynie także się podobało.
Do Kuby weszli natomiast Witek, Roch i Jambroży. Zastali widok zakrwawionego Kuby bez nogi, którą uciął sobie brudną siekierą. Leżał teraz w malignie, przekonując, że nic go już nie boli. Roch pojechał po księdza. U Kuby miał zostać Jambroży, ale szybko wrócił na wesele. Kuba umierał w samotności.
1. Podczas trwających wykopków Hanka – żona Antka – zostaje wezwana do gospodarstwa z powodu chorej krowy.
2. Jambroży informuje, że krowa zdycha, a wściekły Boryna podrzyna jej gardło, aby dłużej się nie męczyła. Jednocześnie wypomina domownikom, że niczego nie są w stanie przypilnować.
3. Boryna idzie do wójta, aby poradzić się w sprawie rozprawy sądowej z Jewką, oskarżającą go o zrobienie jej dziecka. Przy okazji wójtostwo radzi mu, aby się ponownie ożenił.
4. Boryna podchodzi pod gospodarstwo Dominikowej i chwilę obserwuje Jagnę, rozmyśla nad korzyściami z małżeństwa.
5. Boryna przed wyjazdem do sądu bije młodego parobka Witka, którego uznaje winnym śmierci krowy.
6. Boryna jedzie do Tymowa do sądu, nie przyznaje się do oskarżeń Jewki, więc jego sprawa pozostaje nierozstrzygnięta.
7. Przed powrotem do domu Boryna idzie do karczmy z Dominikową, która też była w sądzie. Kobieta namawia go do ślubu, który jej zdaniem rozwiąże wiele problemów gospodarza.
8. Przed niedzielną mszą Kuba przekazuje księdzu upolowane przez siebie kuropatwy, za które dostaje złotą monetę.
9. Po mszy i obiedzie wszyscy odpoczywają, a Hanka z Antkiem idą na spacer, podczas którego rozmawiają o swojej przyszłości.
10. Antek idzie do karczmy, w której rozmawia z innymi młodymi gospodarzami buntującymi się przeciwko rządom „starych”.
11. Kuba przepija „zarobione” pieniądze w karczmie, dodatkowo się jeszcze zadłuża.
12. Gospodarze z Lipiec ruszają na jarmark, na którym zamierzają zarówno sprzedawać, jak i kupować. Boryna chce sprzedać maciorę, gęsi, a także pszenicę. Całą rodzinę wyprawia wozem wcześniej, a sam idzie na piechotę.
13. Borynę podwozi organista, wraz z którym Boryna mija także wóz Dominikowej z Jagną przyciągającą coraz silniej jego spojrzenie.
14. Po przybyciu na jarmark Boryna robi pierwsze zakupy, a kiedy odnajduje rodzinę i ustala, że dalej próbują sprzedać inwentarz, rusza załatwiać inne sprawy.
15. Boryna u pisarza zamawia pismo sądowe przeciw dziedzicowi, którego borowy przegnał krowę gospodarza, co doprowadziło do jej śmierci.
16. Po powrocie od pisarza Boryna spotyka Jagnę przy jednym z kramów i namawia ją, aby wybrała sobie pasujące jej wstążki. Dziewczyna odmawia, ale Boryna po jej odejściu i tak dokonuje zakupu.
17. Boryna dogania dziewczynę, pyta, czy dokonała już wyboru adoratora, a kiedy ta zaprzecza, wręcza jej zakupione podarki, szepcząc czułe słowa.
18. Na odchodne Boryna wspomina o Antku, nie widzi jednak spojrzenia Jagny, które wyraźnie wskazuje, że chłopak nie jest jej obojętny.
19. Kiedy wszystko udaje się sprzedać, gospodarze pakują dobytek i wracają z jarmarku. Boryna jest zadowolony, że sprzedaż dobrze poszła.
20. Trwa intensywny zbiór kapusty z pola. Kiedy Jagna zapełnia swój wóz i ten rusza do domu, zakopuje się w błocie. Z pomocą przychodzi Antek, który przy okazji zaprasza dziewczynę na tańce do Kłębów.
21. Jambroży przychodzi do matki Jagny i informuje Dominikową, że ktoś zamierza starać się o rękę dziewczyny. Szybko okazuje się, że to Boryna. Po pierwszych negocjacjach Dominikowa zgadza się na przysłanie swatów.
22. Do Jagny przychodzi Józka z zaproszeniem na wspólne obieranie kapusty u Borynów.
23. U Jagny kolejnego dnia pojawia się parobek Mateusz, który całuje dziewczynę. Dominikowa zakazuje mężczyźnie kontaktów z Jagną, a dziewczynie zwraca uwagę, że może doprowadzić do ponownego pojawienia się plotek na swój temat.
24. Jagna idzie na obieranie kapusty do Borynów, gdzie jest już sporo osób, w tym wędrowiec Roch, który opowiada przypowieść o Jezusie i wiernym mu psie.
25. Kiedy Jagna wraca do domu, w krzakach czeka na nią Antek. Młodzi ukrywają się i spędzają wspólne chwile.
26. Następnego dnia pojawia się we wsi informacja o zaręczynach Jagny i Boryny, co wywołuje szok przede wszystkim u rodziny Macieja.
27. Do Dominikowej przychodzą swaci Boryny, a następnie kobieta razem z synami i Jagną idzie do karczmy, gdzie czeka Maciej. Dochodzi do ustalenia ostatecznych warunków zaręczyn.
28. Boryna godzi się na przepisanie części ziemi na Jagnę. Obiecuje dziewczynie wygodne i dobre życie.
29. Radość świętowania w karczmie przerywa informacja o tym, że dziedzic sprzedał las.
30. Zaduszki Boryna spędza, podobnie jak większość czasu od zaręczyn, w domu Jagny. Antek zaś cały czas kipi gniewem i szuka sojuszników przeciw ojcu.
31. Siostra Antka, Magda, przychodzi do ojca, chcąc razem z bratem przekonać go do zmiany decyzji o zapisie ziemi Jagnie.
32. Między mężczyznami dochodzi do bójki sprowokowanej przez Antka, który wypomina Jagnie „lekkie obyczaje”.
33. Boryna nakazuje Antkowi i Hance wyprowadzkę. Młodzi przenoszą się na ziemię należącą do Hanki.
34. Dochodzi do ślubu Jagny i Boryny – największego wesela w Lipcach, bogatego, z ogromną liczbą gości, postrzeganego jako najważniejsze wydarzenie we wsi.
35. Do chorującego w oborze Kuby przychodzi Jambroży. Opatruje ranną nogę, w którą wdała się gangrena. Mężczyzna jednak nie chce jechać do szpitala.
36. W kolejnym dniu dochodzi do uroczystych przenosin Jagny do Boryny, następnie goście są zaproszeni na kolejną część wesela.
37. Witek, Roch i Jambroży zastają w oborze zakrwawionego Kubę, który uciął sobie siekierą nogę. Mężczyzna przekonuje w malignie, że nic go już nie boli.
38. Roch rusza po księdza, Jambroży po chwili wraca na wesele – Kuba umiera w samotności.
Główni bohaterowie „Chłopów” Władysława Reymonta to niewątpliwie:
Maciej Boryna – wdowiec, przyszły mąż Jagny, ojciec Antka, Magdy, Józki i Grzeli (który jest w wojsku), najbogatszy gospodarz w Lipcach; obdarzony szacunkiem (także ze względu na udział w powstaniu styczniowym), uznawany za swego rodzaju przywódcę chłopów (szczególnie np. w kontekście przyszłego konfliktu wsi z dziedzicem), a jednocześnie borykający się z problemem zazdrości i niechęci, jakiej przysparza mu na wsi jego sytuacja. To mężczyzna bardzo pracowity, zaradny, nieuchylający się od obowiązków, stawiający dobro gospodarstwa na pierwszym miejscu. Jest jednak przy tym bardzo pazerny, cały czas myśli o tym, jak jeszcze poprawić swoją sytuację, nawet małżeństwo z Jagną, która przecież mu się bardzo podoba, rozpatruje w kategoriach interesu. Boryna dąży do tego, aby posiadać jak najwięcej ziemi, która jest dla niego podstawową wartością. Na początku powieści Boryna ma 58 lat. Jest w pełni sił, dochodzi do wniosku, że jest gotowy na trzeci ożenek, co spotyka się z niechętną reakcją jego dzieci, które czują się zagrożone, tym bardziej że ojciec jest w stosunku do nich skąpy, nie chce przepisać na nich właściwej części ziemi. Boryna uważa, że dopóki żyje, ma prawo wszystkim rządzić, nie ma obowiązku przekazywać jeszcze ziemi dzieciom, ale dokonuje zapisu dla Jagny, w którą jest zapatrzony. Zupełnie nie zwraca uwagi na to, że Jagna jest zainteresowana innymi mężczyznami, w tym jego synem (z którym później Borynę zdradzi). Małżeństwo od początku zapowiada kłopoty, Jagna szybko zacznie Borynę darzyć niechęcią, zdradzać go.
Jagna (Agnieszka) Paczesiówna – kiedy ją poznajemy ma 18 lat; jest to młoda, piękna, bardzo urodziwa dziewczyna, nad której urodą nikt we wsi (zarówno mężczyźni, jak i kobiety) nie potrafi przejść obojętnie. Jest kobietą nie tylko piękną, ale również bardzo silną, sprawną, zwinną, co również robi wrażenie. Bije z niej wręcz witalność, która zachwyca znajdujących się wokół niej mężczyzn. Jagna jest przy tym utalentowana plastycznie. Podejmuje się obowiązków wynikających z życia na wsi, natomiast jest świadoma tego, że matka daje jej bardzo dużo wolności. Dziewczyna łatwo nawiązuje kontakty z mężczyznami, przyciąga ich do siebie, nie widzi w tym także niczego złego. Jest przekonana, że ma prawo postępować w taki sposób, czym niestety skazuje się na niechęć przede wszystkim ze strony kobiet, przykre plotki i obgadywanie. Jest przy tym posłuszna matce. Kiedy Boryna zaczyna starać się o jej rękę, w pełni zdaje się na decyzje matki, w ogóle nie rozważa innego scenariusza. Nie przeszkadza jej to jednak przyjmować pocałunków Mateusza czy Antka. Staje się „przedmiotem” rywalizacji między Boryną a Antkiem i jeszcze bardziej zaognia ich konflikt. Ostatecznie – w trzecim tomie powieści – zostaje zhańbiona i wygnana w bardzo brutalny sposób ze wsi przez społeczność.
Antek (Antoni) Boryna – syn Macieja, mąż Hanki Bylicówny; silny, sprawny mężczyzna, pod względem charakteru bardzo podobny do ojca: jest jednocześnie bardzo pracowity, ale i porywczy, co często przynosi mu kłopoty. Czuje się wykorzystywany przez ojca, niesprawiedliwie traktowany, przeszkadza mu to, że ojciec nadal nie chce na niego zapisać przysługującej mu części ziemi. Kiedy dowiaduje się o zapisie dla Jagny, jest wściekły. Planowane małżeństwo drażni jego dumę jako mężczyzny (zainteresowanego Jagną), jak i gospodarza (któremu dziewczyna w jakimś sensie odbiera to, co mu się należy). Jego małżeństwo z Hanką ma lepsze i gorsze chwile, Antek nie wydaje się szczególnie zaangażowany w związek z Hanką, znacznie bardziej jego uwagę skupia Jagna (choć tylko do czasu). Antek będzie musiał wiele stracić, żeby docenić to, co posiada. Ostatecznie jednak to on po śmierci Boryny zajmie miejsce nieformalnego przywódcy gromady.
Hanka (Anna) Borynowa z domu Bylicówna – żona Antka i synowa Boryny; kobieta, która pochodzi z biednej rodziny; w porównaniu z gospodarstwem Borynów, jej ziemia jest wyjątkowo licha, do tego gospodarstwo jest położone na samym końcu wsi, co tylko podkreśla miejsce Byliców w wiejskiej hierarchii. Przedstawiona jako kobieta, która nie ma szczególnych talentów gospodarskich; jest stłamszona tak przez męża, jak i przez teścia, którzy odbierają jej pewność siebie. Nie potrafi zrozumieć niektórych zachowań Antka, jest za to świadoma, że Jagna mu się podoba, co rani jej kobiecą dumę. Wydaje się zahukana, strachliwa, niegotowa na to, aby wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Trudne doświadczenia wymuszają jednak na niej zmianę postawy, co doprowadza do tego, że wyrasta na prawdziwą gospodynię, która potrafi walczyć o swoją rodzinę. W końcu także odzyska miłość Antka.
Dominikowa (Marcjanna Paczesiowa) – wdowa, matka Jagny, oprócz której posiada także dwóch dorosłych synów; kobieta bardzo silna, despotycznie rozporządzająca życiem swoich dzieci; szczególnie mocno widać to w przypadku dwóch synów, którym utrudnia zawarcie związków małżeńskich i stworzenie własnych rodzin; synowie stanowią bowiem dla niej siłę roboczą do pracy na gospodarstwie. Znacznie lżej kobieta podchodzi do przyszłości Jagny, choć na związek z Boryną godzi się przede wszystkim ze względu na atrakcyjność oferty. Widzi w nim szansę tak dla siebie (zwiększenie gruntów), jak i zabezpieczenie przyszłości Jagny. Kompletnie nie bierze pod uwagę, że zmusza córkę do ślubu ze znacznie starszym od niej mężczyzną. Dominikowa jest przez gromadę postrzegana również jako znachorka. Do tego wielką wagę przywiązuje do wiary – można byłoby ją wręcz określić mianem dewotki.
Pozostali bohaterowie „Chłopów” Reymonta to:
Kuba (Jakub) Socha – starszy z parobków pracujących w gospodarstwie Borynów, uczestnik powstania styczniowego; bardzo pracowity, z zaangażowaniem opiekuje się inwentarzem; dba także o młodszego Witka; ma dość prosty obraz świata, w którego centrum jest jednak Bóg i ksiądz; Kuba jest mocno podporządkowany Borynie. Kiedy zostaje postrzelony w nogę podczas kłusowania, nie chce jechać do szpitala, tylko sam sobie ją odcina; umiera samotnie w oborze.
Józka Borynianka – najmłodsza córka Boryny, zajmuje się gospodarstwem, pomaga Hance, jest jednak – podobnie jak ona – stłamszona przez Antka i Macieja, choć wydaje się, że ten ostatni ma dla niej ciepłe uczucia (to jej kupuje bułki w Tymowie czy chustę na jarmarku); bardzo uczuciowa, naiwna, dobra.
Jambroży – kościelny, który przez gromadę jest uznawany za eksperta w wielu dziedzinach; często się po niego posyła w przypadku problemu; jest starym człowiekiem bez nogi, którą zastępuje mu kawałek drewna. Nogę stracił podczas jednej z wojen w Europie.
Jagustynka – uboga chłopka, którą dzieci wypędziły z gospodarstwa po tym, jak zapisała im ziemię; jest bardzo pracowita, choć jednocześnie ma tendencję do narzekania, przekomarzania się i różnego rodzaju zaczepek; mimo tych złośliwości wielokrotnie okazuje innym dobre serce.
Jagata (Agata) – żebraczka pochodząca ze wsi, którą rodzina Kłąbów wykorzystuje w trakcie wiosny i lata do pomocy przy gospodarstwie, a następnie wypędza na żebry w okresie zimowym; Agata jest więc okresową żebraczką, wędrującą po świecie; nie narzeka na swój los, nie chce być dla nikogo obciążeniem.
Magda – żona kowala Michała, córka Boryny, siostra Antka; jako jedno z dzieci Boryny bardzo wyraźnie upomina się o swoje wiano i tym samym przyczynia się do wybuchu wielkiego konfliktu między Maciejem a Antkiem.
Kowal Michał – mąż Magdy, zięć Boryny; wyjątkowo sprytny, interesowny, wywołuje mieszane uczucia choćby u Antka, który postrzega go jako swojego sojusznika, ale nie do końca mu ufa. Kowal jest chytry, potrafi rozgrywać sytuacje konfliktowe. Jest zainteresowany światem, prenumeruje gazetę, ubiera się zgodnie z miejską modą.
Szymek i Jędrzych Paczesiowie – synowie Dominikowej, których matka wykorzystuje do tego, aby uprawiali gospodarstwo, którego w najbliższym czasie nie planuje im przekazać, a jednocześnie utrudnia małżeństwa i stworzenie własnych rodzin. Kiedy matka nie chce zgodzić się na małżeństwo Szymka, ten odchodzi z domu.
Witek – sierota, młodszy z parobków Boryny; świetnie radzi sobie z techniką, ma sporo umiejętności manualnych; jest przy tym bardzo zaradny, szuka pomysłu na siebie i lepsze życie.
Bylica – ojciec Hanki i Weronki; nie chce być ciężarem dla swoich dzieci, godzi się na złe traktowanie przez Weronkę, ostatecznie podejmuje decyzję o odejściu z domu i zostaniu żebrakiem.
Roch – wędrowiec, a przy tym działacz, którego ścigają Rosjanie; kiedy pojawia się w Lipcach raz na kilka lat, prowadzi coś w rodzaju szkoły, uczy dzieci czytania i pisania, jest także autorytetem moralnym, a przy tym religijną osobą. Także i on uczestniczył w powstaniu listopadowym.
Wójt – urzędnik i despota, który trzyma przede wszystkim z najbogatszymi gospodarzami; to on jako pierwszy mówi Borynie, że powinien ponownie się ożenić i podpowiada Jagnę jako kandydatkę; potem sam stanie się jednym z zalotników Jagny.
Ksiądz – proboszcz, człowiek dobry pobożny, ale niechętny braniu udziału w sporach, ich rozstrzyganiu, zajmowaniu stanowiska; stara się nie wchodzić w konflikty mające miejsce w Lipcach.
Młynarz – lokalny bogacz i wyzyskiwacz, cały czas konkuruje z Boryną, stara się osłabiać jego pozycję, podburzając m.in. Antka przeciwko ojcu.
Weronka – siostra Hanki, córka Bylicy, bardzo okrutna wobec ojca, odmawiająca mu opieki, interesowna, nie umie się dzielić.
Jankiel – Żyd prowadzący karczmę w Lipcach, angażujący się w różne spory i kłótnie we wsi, rozgrywający je jednak z myślą o własnej korzyści.
Dziedzic – szlachcic, właściciel położonego w pobliżu Lipiec majątku; chłopi toczą z nim spór o las.
Borowy – sługa dziedzica, najpierw przegania krowę Boryny, co kończy się śmiercią zwierzęcia, potem rani Kubę i przyczynia się do jego śmierci.
Wydarzenia z „Chłopów” Władysława Reymonta rozgrywają się w niewielkiej wsi Lipce. Nie jest to jednak wieś inspirowana wyglądem miejscowości o takiej nazwie, która rzeczywiście istnieje w pobliżu Skierniewic (dzisiaj są to Lipce Reymontowskie). Opis położenia Lipiec w „Chłopach” Reymonta uniemożliwia przeniesienie wydarzeń do tej konkretnej wsi. Narrator mówi o położeniu jej między pagórkami nad stawem, co nie odpowiada topografii realnej wsi. Wydaje się jednak, że Reymontowi zupełnie nie chodziło o pokazanie jakiejś konkretnej polskiej wsi, a wsi typowej. Zdaniem wielu historyków sposób, w jakim Reymont opisuje Lipce, odpowiada opisowi sporej większości wsi polskich z II połowy XIX wieku. Bardzo istotne są tutaj centralne punkty wsi, czyli karczma, kościół, a także cmentarz czy kuźnia. Znaczenie ma także poczucie granicy, jakie wyznacza koniec wsi. Wszyscy przychodzący z zewnątrz są jakoś w stosunku do wsi obcy, ponieważ dla mieszkańców granica wsi to granica ich świata.
Akcja powieści „Chłopi” Władysława Reymonta obejmuje okres od września do lipca. Pierwszy tom powieści koncentruje się na okresie jesiennym. Data roczna nie jest tutaj precyzyjnie określona, wiadomo jednak, że jest to początek lat 80. XIX wieku, około roku 1883/1884. Na takie domniemanie dat pozwala szereg różnych wydarzeń historycznych, do których nawiązuje się w powieści.
„Chłopi” Władysława Reymonta dzieją się jednak w dwóch porządkach czasowych. Oprócz czasu historycznego nie mniej ważny, jeśli nie ważniejszy dla sposobu odczytania wydarzeń, które mają miejsce w „Chłopach”, jest czas mityczny. To połączenie porządku natury oraz religii.
- Dla mieszkańców Lipiec porządek wyznaczają w dużej mierze pory roku, co również oddają podtytuły poszczególnych części powieści. Pierwsza to jesień.
- Istotny jest również kalendarz prac na wsi (kiedy się przygotowujemy do żniw, wykonujemy wykopki, zbieramy kapustę itd.).
- Do tego dołącza się porządek świąt kościelnych (np. świętej Korduli, które oznacza jarmark w Tymowie 22 X, Zaduszki, Boże Narodzenie itd.).
- W końcu z tym łączy się także kalendarz obyczajowy (wspólne obieranie kapusty, wypominki, przygotowywanie ozdób na święta).
- Najbardziej ogólnym porządkiem jest ten związany z narodzinami i śmiercią, który również jest mocno eksponowany w powieści.
Władysław Reymont nad „Chłopami” pracował przez prawie 7 lat, od roku 1892 do 1899. Najpierw powieść publikowana była – jak wiele innych – w odcinkach w „Tygodniku Ilustrowanym”. Wydawano ją w latach 1902–1906. Osobno, w wersji książkowej ukazała się w czterech tomach: tom I i II – 1904, tom III – 1906, tom IV – 1909.
Powieść Władysława Reymonta to jedno z najważniejszych dzieł poświęconych polskiej wsi i jej obrazowi. To pierwszy tak rozległy utwór, który opowiadał o życiu gromady. Oczywiście wcześniej w „Placówce” Bolesław Prus także dotykał tego typu problemów, natomiast tak szerokiej panoramy polskiej wsi jak Władysław Reymont do końca XIX wieku nikt nie napisał. Za powieść „Chłopi” 13 listopada 1924 roku pisarz został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie literatury.
Do podjęcia tego typu tematu prowokowały wydarzenia, które miały miejsce od połowy lat 40. XIX wieku. W 1846 doszło do rebelii galicyjskiej, kiedy to chłopi zbuntowali się przeciwko swoim panom. W latach 1863-1864 chłopi w dużej mierze nie zaangażowali się w powstanie styczniowe. W 1848 roku rozpoczął się zaś proces uwłaszczania. Jako pierwsi uwłaszczeni zostali chłopi galicyjscy, w 1864 roku do uwłaszczenia doszło w zaborze rosyjskim. Nie oznaczało to jednak rozwiązania wszystkich konfliktów między dawną szlachtą a chłopami. Wieś rozwijała się ekonomicznie, rósł poziom życia, ale nie brakowało także wielu problemów, o których Reymont wielokrotnie pisze w „Chłopach”. Przykład sporu o las pokazuje skomplikowane relacje między wsią a dziedzicem, sytuacja osób starszych w powieści także wskazuje na to, że nie wszystkie problemy zostały rozwiązane, a przywiązanie do własności wsi czasami powodowało konfliktowe sytuacje w chłopskich rodzinach. Jednocześnie wzrastało u chłopów zainteresowanie polityką, sprawami społecznymi, niektórzy rozważali inspirowanie się kulturą miejską, chętnie czytali gazety itd. Na przełomie XIX i XX wieku chłop staje się świadomym obywatelem państwa polskiego. Ten proces pokazuje Reymont. Nie buduje on jednak obrazu idealistycznego. Prezentuje polską wieś od bardzo różnych stron, tak obrazuje tradycje, jak i wskazuje problemy, jakie w obrębie tej społeczności się pojawiają.
„Chłopi” to powieść panoramiczna, wielowątkowa, łącząca w sobie tendencje realistyczne i naturalistyczne:
- Narracja prowadzona jest z perspektywy trzecioosobowego, wszechwiedzącego narratora.
- Głównym wątkiem jest historia trójkąta miłosnego Jagna – Boryna – Antek, ale oprócz tych bohaterów narrator opisuje szereg innych historii i wątków, każdy z głównych bohaterów łączy się także z innymi bohaterami: ważna jest np. historia małżeństwa Antka i Hanki, Boryny jako gospodarza, Jagny i innych jej kochanków (w kolejnych częściach powieści); istotne są także historie pozostałych bohaterów, choćby parobka Kuby.
- Powieść wypełnia szereg realistycznych opisów: od samego przedstawienia wsi, jej mieszkańców, wydarzeń, które mają tam miejsce.
- Nie brakuje także bardziej naturalistycznych, skoncentrowanych przede wszystkim na stronie popędowo-seksualnej czy witalnej opisów, natomiast są także opisy bardzo brutalne, jak choćby przedstawienie Kuby po tym, jak odciął on sobie nogę.
- Bohaterowie są nieschematyczni, przy dużej ich części nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy są dobrzy, czy źli; pokazuje się ich motywacje, dylematy, wybory, co sprawia, że bardzo przypominają autentycznych ludzi, silna jest tutaj zasada prawdopodobieństwa.
- Mimo że powieść dotyczy jednego środowiska (wsi), to wyraźnie ukazane jest panującą w nim hierarchię i wewnętrzne jego zróżnicowanie.
Władysław Stanisław Reymont urodził się w niewielkiej wsi w województwie łódzkim 7 maja 1867 roku. Kobiele Wielkie w pobliżu Radomska to miejsce, w którym spędził jednak niewiele czasu. Zdecydowaną większość dzieciństwa mieszkał w Tuszynie, skąd jednak również próbował się wyrwać. Ojciec Reymonta był organistą, matka zaś pochodziła ze szlachty. Rodzice namawiali Reymonta za wszelką cenę, aby wykonywał zawód ojca. Ten jednak absolutnie nie chciał kształcić się muzycznie. Próbował różnych dróg kariery: od krawiectwa, przez aktorstwo, po bycie kolejarzem. Kiedy rozpoczął pracę czeladnika w Warszawie, szybko zauroczył się trupą wędrownych aktorów, do których dołączył. Kariery jednak nie zrobił i stosunkowo szybko wrócił do innych zajęć. Podjął pracę dozorcy na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Pisarstwem na poważnie zajął się stosunkowo późno, po śmierci matki. W roku 1892 pod pseudonimem ogłosił korespondencję „Spod Rogowa”. Jednak przełomem okazał się rok 1894, kiedy to ogłosił powieść „Pielgrzymka do Jasnej Góry”. Powieść była bardzo popularna, przyniosła Reymontowi dochody, które pozwoliły mu na poważnie zająć się pisarstwem. Pisarz zaczął wtedy także sporo podróżować. Wyjeżdżał między innymi do Londynu czy Paryża. Podczas pobytu we Francji w 1896 roku napisał jedną ze swoich najsłynniejszych powieści – „Ziemię obiecaną” o robotniczej Łodzi. Stopniowo zaczęły się pojawiać kolejne jego powieści. W międzyczasie uległ poważnemu wypadkowi na kolei, co spowodowało chorobę, z którą borykał się do końca życia, natomiast odszkodowanie znacznie poprawiło jego sytuację finansową. Co ciekawe, oświadczenie na podstawie którego otrzymał odszkodowanie, było sfałszowane. W roku 1902 ożenił się z Aurelią Szabłowską, która była jego towarzyszką do końca życia i z oddaniem opiekowała się chorym mężem. Reymont cały czas jednak dużo podróżował. Wracał jedynie do żony i do ukochanego Zakopanego. Na początku XX wieku w „Tygodniku Ilustrowanym” wydał jedno z najważniejszych dzieł tamtego okresu, czyli „Chłopów”, za których w roku 1924 otrzymał nagrodę Nobla. Nigdy jej jednak nie odebrał, ze względu na pogarszających się stan zdrowia. Podczas I wojny światowej Reymont angażował się w prace różnych stowarzyszeń twórców. Był bardzo aktywny społecznie. Pogarszający się stan zdrowia wymusił na nim wyjazd do Nicei, a potem do poznańskiego sanatorium. Zmarł 5 grudnia 1925 roku. Pochowano go na Powązkach.
Tytuł powieści „Chłopi” Władysława Reymonta sygnalizuje przede wszystkim opowieść o losach gromady. Mimo że głównym wątkiem fabularnym całego cyklu jest historia, która rozgrywa się między Jagną, Boryną a Antkiem, nie mniej istotny jest tu bohater zbiorowy, którym są chłopi zamieszkujący Lipce. Reymont wiele miejsca w powieści poświęca bowiem na to, by zaprezentować losy gromady, styl życia wsi, warunki go regulujące, czas i przestrzeń tego świata. Nie mniej ważne od losu głównych bohaterów są losy społeczności, która zmienia się pod wpływem miasta, walczy z dziedzicem o las, boryka się z problemem walki o ziemię, który mocno ciąży na relacjach między rodzicami a dziećmi. Wydaje się, że chłopskość bardzo istotnie wpływa na każdego z bohaterów, w dużej mierze determinuje nie tylko jego wybory, sposób myślenia, lecz także życie jako takie.
Dlaczego Chłopi to epopeja chłopska?
Utwór Reymonta jest nazywany epopeją chłopską, ponieważ ma liczne cechy typowe dla tego gatunku. Przede wszystkim przedstawia losy konkretnej grupy społecznej, zbiorowości, czyli tytułowych chłopów, w momencie dla niej przełomowym. W przeszłość odchodzi wszystko, co reprezentował stary Boryna, a do głosu dochodzi nowe pokolenie (Antek, Roch). Chłopi wygrywają spór o las.
Autor barwnie i szczegółowo przedstawia chłopstwo, jego tradycje, zwyczaje i to, co składa się na ich codzienne życie. Pisarz nie traktuje chłopów jak jednolitej warstwy społecznej. Wręcz przeciwnie, pokazuje jej wewnętrzne zróżnicowanie — od bogatych gospodarzy, takich jak Boryna, po ubogiego parobka Kubę, aż do Agaty, którą krewni wysyłają „na żebry”. Są oni zwyczajni i wyjątkowi jednocześnie; urastają do rangi symbolu (Jagna — młodzieńcza siła, witalność, energia, pożądanie; scena śmierci Boryny — symbol związku człowieka z ziemią oraz cyklu życia), stając się na swój sposób bohaterami heroicznymi. W Chłopach możemy mówić bowiem o mitologizacji uniwersalizmu, codzienności.
W epopei występuje trzecioosobowy, obiektywny, wszechwiedzący narrator, który pojawia się także u Reymonta. Typowa dla epopei jest również narracja aojdyczna. To technika, która pozwala prezentować świat przedstawiony zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Ponadto, epopeja to dłuższy utwór literacki. Chłopi składają się aż z czterech części, które odpowiadają porom roku. Jest to zatem obszerne dzieło. Chłopi posiadają również cechy charakterystyczne dla klasycznej epopei, takie jak: szczegółowe opisy (obrzędów, świąt i zwyczajów; rozbudowane opisy przyrody, w których autor stosuje animizację i porównania homeryckie):
„Jakoś wnet po świętej Barbarze, patronce dobrej śmierci, o cichym, omdlałym zaraniu, spadły pierwsze krótkie, trzepotliwe wiatry; obleciały ziemię ze skowytem jako te psy węszące tropu, gryzły zagony, warczały w krzach, poszarpały śniegi, potarmosiły sady, poomiatały ogonami drogi, wytarzały się po wodach i milczkiem urwały kajś niekajś co starszych strzech i ogrodzeń i jęły się zwijać a ze skomleniem uciekać na bory”.
Dlaczego Chłopi to powieść modernistyczna?
Chłopi to powieść modernistyczna, inaczej młodopolska, ponieważ autor wykorzystał w niej wiele konwencji literackich, typowych dla tego gatunku. Do najważniejszych z nich zaliczamy: symbolizm, impresjonizm, naturalizm oraz realizm.
Symbolizm ujawnia się w jednej z najważniejszych scen — kiedy umiera Maciej Boryna. Choć jest nieprzytomny, przed samym zgonem, odzyskuje świadomość, udaje się na pole i zaczyna siew. Gest ten wskazuje na symboliczny związek człowieka z ziemią; krąg życia, jego cykle. Z kolei naturalizm dobrze widać w opisie śmierci parobka Jakuba, kiedy nieszczęśnik sam odcina sobie nogę, w nadziei, że przeżyje; a także w związku Antka i Jagny, którego źródłem są pierwotny instynkt, namiętność i żądza.
Fragmenty o charakterze impresjonistycznym to te, w których pojawiają się malownicze opisy przyrody lub przeżycia bohaterów, które są przedstawiane na tle natury.
Za główną konwencję Chłopów Reymonta należy jednak uznać realizm. Składa się na niego wiele elementów, takich jak choćby szczegółowe opisy zwyczajów, tradycji, świąt, a przede wszystkim — dnia codziennego. Młodopolski, modernistyczny trzecioosobowy narrator jest wszechwiedzący, lecz nie komentuje i nie ocenia bohaterów. Ukazuje postacie takimi, jakimi są. Zarówno ich dobre, jak i złe uczynki; ich zalety i wady. Elementy humorystyczne przeplatają się w utworze z tymi tragicznymi, za to sama narracja w Chłopach jest typowa dla powieści modernistycznej: barwna, bogata w rozbudowane epitety i porównania.
Dlaczego Chłopi to powieść naturalistyczna?
Chłopi to powieść naturalistyczna, ponieważ autor skupia się w utworze na takich kwestiach jak: biologiczny aspekt natury ludzkiej, pożądanie, witalność, wpływ przyrody na życie człowieka, podporządkowanie chłopów naturze czy wpływ dziedziczności. Raymond ukazuje w powieści do bólu prawdziwe życie chłopów. Radość wesela przeplata się w utworze z naturalistycznym obrazem śmierci Jakuba; pełnym krwi, cierpienia i bólu.
Uosobieniem młodzieńczej siły i energii witalnej jest natomiast Jagna, żona Macieja Boryny i kochanka jego syna — Antka. W przypadku tych bohaterów naturalizm łączy się bowiem z pożądaniem. Związek Jagny i Antka ma bowiem pierwotny charakter, opiera się wyłącznie na kontakcie fizycznym. Młodzi ulegają żądzy. Nie myślą o konsekwencjach swoich czynów, nie rozpatrują ich w kategoriach moralnych.
Chłopi to powieść naturalistyczna również dlatego, że pokazuje związek człowieka z naturą. Mieszkańcy Lipiec wstają wraz ze wschodem słońca, a chodzą spać z kurami. Rytm dnia i całego roku podporządkowany jest zmianami, jakie zachodzą w przyrodzie (żniwa to okres letni, zima to pora roku, w którym Agata idzie na żebry, by nie być ciężarem dla rodziny).
Na podstawie powieści Chłopi wskaż, co determinuje postępowanie człowieka
Powieść Władysława Reymonta pokazuje, że postępowanie człowieka determinuje natura. Rytm dnia czy prace chłopów w ciągu roku uzależnione są od następujących po sobie pór roku, co widać w nazwach poszczególnych tomów powieści: „Jesień”, „Zima”, „Wiosna”, „Lato”. Śmierć Macieja Boryny ma wymiar symboliczny, pokazuje, że działania człowieka i jego los jest ściśle związany z matką-ziemią. Nadchodzi bowiem czas siewu i moment, w którym przyroda zamiera. Życie ludzkie ma swoje określone etapy, a człowiek podlega takim samym prawom, jak cała przyroda — po śmierci łączy się z ziemią.
Autor powieści udowadnia również, że postępowanie człowieka determinuje w dużym stopniu biologia, pierwotne instynkty. Dobrze widać to na przykładzie związku Antka i Jagny, którego źródłem jest jedynie pożądanie. Bohaterowie nie rozpatrują swojego czynu w kategoriach moralnych. Tego, że zdradzają swoich małżonków, raniąc ich.
W Chłopach postępowanie bohaterów determinuje także walka o byt. Źródłem konfliktu między ojcem (Maciejem Boryną) a synem (Antkiem Boryną) o ziemię, którą stary gospodarz przepisał na Jagnę. Ziemia to bowiem źródło pożywienia i gwarancja przetrwania. Te same motywacje, tzn. chęć przetrwania, kierują rodziną starej Agaty. Jej krewni pozbywają się kobiety w najtrudniejszym okresie, zimą.
Reasumując, postępowanie człowieka determinują: pierwotne instynkty (pożądanie), natura oraz walka o byt.
Chłopi — jak starsza siostra Hanki traktuje swojego ojca?
Starsza siostra Hanki, Weronika, bardzo źle traktuje swojego ojca. Bylica przepisał jedyne co miał, czyli swój dom, na starszą córkę i od tej chwili był na jej łasce. Weronika nie szanuje swojego ojca. Ogranicza mu jedzenie, a nawet zabiera pierzynę, przez co mężczyzna marznie. Ojciec usprawiedliwia jednak Weronikę przed jej młodszą siostrą. Tłumaczy, że ta nie dała mu śniadania, ponieważ była zbyt zajęta:
Hanka gotowała obiad i pogadywała z ojcem swoim, starym Bylicą, któren rzadko zachodził, że to schorowany był i ledwie się już ruchał.
Siedział pod oknem, wsparty na kijaszku, i wodził oczami po izbie, to na dzieci, co były cicho się zbiły w kąt, to na Hankę spozierał… siwy był całkiem, wargi mu się trzęsły i głos miał słaby, jakby ptaszęcy, a w piersiach mu cięgiem rzęziało…
— Jedliście śniadanie, co? — pytała cicho.
— I… po prawdzie to Weronka zabaczyła mi dać… i nie upominałem się, nie…
— Weronka psy nawet głodzi, bo tu nieraz do mnie podjeść przychodzą! — zawołała, bo i przy tym gniewała się ze starszą siostrą jeszcze od zeszłej zimy, że to tamta po śmierci matki pobrała wszystko, co pozostało, i oddać nie chciała, to się i prawie nie widywały.
— Bo się u nich nie przelewa, nie… — bronił cicho…
Starsza córka wyraźnie daje do zrozumienia ojcu, że jest dla niej ciężarem. Sprawa pogarsza się jeszcze bardziej, kiedy w domu wybucha pożar. Bylica, za cichym przyzwoleniem Weroniki, postanawia iść na żebry. Doszukuje się nawet pozytywnych stron w tym, że stanie się przykościelnym dziadem. Pociesza się, że zwiedzi kawałek świata i przyniesie rodzinie prezenty.
Co więcej, przypadek Bylicy nie jest odosobniony. Starcy w Lipcach, opuszczają dom rodzinny, by ich bliskim było lżej, co widać dobrze na przykładzie historii Agaty. Młodsza córka Bylicy, Hanka, nie godzi się na taki los ojca. W miarę możliwości dokarmia go i namawia, by dochodził swoich praw w sądzie, jednak nie potrafi odwieść Bylicy pomysłu żebrania.
Jak wyglądała niedziela w Chłopach?
Niedziela w Chłopach była dniem wolnym od pracy. Mieszkańcy wsi uczestniczyli we mszy świętej, ubierając na tę okazję najlepsze odświętne stroje, np. gospodynie przywdziewały czarne trzewiki z czerwonymi sznurówkami, gorsety i bluzki z bufiastymi rękawami:
„Idą już do kościoła! — zawołał Witek, spostrzegając przez płoty i drzewa migające czerwone zapaski na drodze. Słońce przygrzewało niezgorzej, że wszystkie okna i drzwi chałup powywierano na przestrzał; gdzieniegdzie, pod przyzbami, myto się jeszcze, gdzie znowu czesano i zapletano warkocze, gdzie wytrzepywano świąteczne szmaty, zmięte całotygodniowym leżeniem w skrzyniach, gdzie już wychodzono na drogę, że raz wraz niby maki czerwone, niby georginie żółte, co dokwitały pod ścianami, libo te nagietki i nasturcje — tak szły kobiety strojne, szły dziewczyny, szli parobcy, szły dzieci, szli gospodarze w białych kapotach, podobni do ogromnych żytnich snopów, a wszyscy dążyli wolno ku kościołowi drogami nad stawem, któren niby misa złota odbijał w sobie słońce, aż oczy raziło. A dzwony wciąż biły radosnym głosem niedzieli, odpocznienia, modlitwy”.
Chłopi zasiadali w kościele zgodnie z określoną hierarchią. Najbogatsi gospodarze zajmowali honorowe miejsce przed ołtarzem, a biedacy musieli zadowolić się tylnymi miejscami. Ksiądz dobrze znał swoich parafian, wygłaszał kazania, które budziły emocje i nie wahał się wskazywać grzeszników publicznie — prosto z ambony. Po mszy często odbywały się uroczyste procesje. W tym przypadku kolejność, w jakiej szli wierni, łączyła się z pozycją społeczną, którą zajmowali w Lipcach.
Po przyjściu z kościoła na domowników czekał obiad, przygotowany przez gospodynię. To, z ilu dań się składał i co znajdowało się na stole, zależało od zamożności gospodarza. U Borynów stół był suto zastawiony. W niedzielę jadano tłusty rosół, mięso z kapustą i grochem oraz ziemniaki.
Wieczorem natomiast chłopi chętnie zaglądali do karczmy. Korzystając z dnia wolnego od pracy, tańcowali, pili, a nierzadko naradzali się i podejmowali ważne decyzje.
Chłopi — gdzie mieszka Kuba?
Jako ubogi parobek Borynów, Kuba Socha prawdopodobnie mieszkał, a raczej sypiał w stajni. Świadczyć może o tym jeden z fragmentów powieści:
„Już świt ubielił dachy i zgrzebną, szarą płachtą przysłonił noc i gwiazdy pobladłe, gdy ruch się uczynił w Borynowym obejściu. Kuba zwlókł się z wyrka i wyjrzał przed stajnię — szron leżał na ziemi i szaro było jeszcze, ale już zorze rozpalały się na wschodniej stronie i czerwieniły czuby drzew oszroniałych — przeciągnął się z lubością, ziewnął parę razy i poszedł do obory, aby krzyknąć na Witka, że czas wstawać, ale chłopak uniósł nieco senną głowę i szepnął:
— Zaraz, Kuba, zaraz! — i przytulał się do legowiska. — Pośpij se zdziebko, biedoto, pośpij! — Przyokrył go kożuchem i pokusztykał, bo że nogę miał kiedyś przestrzeloną w kolanie, kulał srodze i ciągnął ją za sobą; umył się pod studnią, przygładził dłonią rzadkie, wyleniałe włosy, co mu się były pozwijały w kołtuny, i klęknął na progu stajni odmawiać pacierze”.
Kuba opiekował się innym parobkiem — sierotą, Witkiem. Choć Jakub miał dobre serce i był pracowity, życie go nie oszczędzało. Tak bohater opowiadał o sobie i o tym, co przeżył:
„Ociec gront swój mieli, ale służyli we dworze za furmana... w ogiery ino jeździli ze starszym panem... a potem pomarli... gront stryje wzieni...a ja pańskie prosiaki pasałem... Juści, Magdalena było matce, a ojcu Pieter i na przezwisko Socha, jako i mnie jest.- A potem dziedzic do koni mnie wziął, bym w ogiery po ojcu jeździł... to ino na polowania we świat, do drugich panów jeździlim cięgiem... strzylałem i ja niezgorzej... że młodszy dziedzic strzelbę mi dali... a matka ino ze starszą panią siedziała we dworze... Dobrze baczę... i kiej wszystkie szły... wzieni i mnie... Bez cały rok byłem... a co kazali, robiłem... juści, nie jednego burka zakatrupiłem... nie dwóch... a młodszy dziedzic dostał we flaki... wątpia mu wypłynęły... Pan mój przecie... dobry człowiek... na bary wziąłem i wyniesłem... a potem do ciepłych krajów pojechał, i mnie kazał starszemu panu listy nieść... poszedłem... juści, że sterany byłem kiej ten pies... kulas mi przestrzelili, zagoić się nie chciał, że to cięgiem ino na dworze, pod gołym niebem... a śniegi były po pas i mrozy siarczyste...baczę... juści... przywlekłem się nocą... szukam... Jezus, Mario! Jakby mnie kto kłonicą przez ciemię zdzielił!... Dworu nie ma, gumien nie ma:.. płotów nawet nie ostało... do cna wszystko spalone... a stary pan i pani starsza, i matula moja... i ta Józefka, co za pokojówkę była... pobite leżą na śmierć w ogrodzie!”
Kuba był synem gospodarza Piotra i jego żony Magdaleny. Po ich śmierci grunty przejął wuj Kuby, który oddał chłopca na służbę do dziedzica. Jakub Socha był powstańcem styczniowym. Kiedy wrócił do kraju, nie miał nic. Z powodu kalectwa wyśmiewano go i przezywano:
„Cała wieś: i parobki, i gospodarze, i wszystkie, to ino go kulasem przezywali, a niezgułą, a darmozjadem, a nikto dobrego słowa nigdy nie dał, nikto nie pożałował — chyba ino te koniska abo i te pieski... a przecież rodowy był... gospodarski syn... nie znajda żaden... nie obieżyświat, a chrześcijan prawy, katolik”.
Chłopi — co się stało z Jagną?
Jagna zostaje wywieziona z Lipiec na kupie świńskiego gnoju. Jest to symbol tego, że już nie należy do wspólnoty, gromady, której i tak nie czuła się częścią. Decyzja zapada w karczmie pod wpływem gniewu gospodyń — organiściny oraz wójtowej. Wobec takiego wyroku oponuje Mateusz, Antek natomiast nie sprzeciwia się decyzji podjętej przez kobiety. Jagna zostaje ukarana za to, jak się prowadziła: romansowała z Antkiem, który był jej pasierbem (co doprowadziło do tragedii); bałamuciła Jasia i wójta. Dziewczyna jednak nie czuje się winna. Ostatecznie Jagna traci zmysły lub ma gorączkę. Leży bowiem nieprzytomna w domu swojego brata Szymka i jego żony Nastki:
„Jagusia chora jeszcze? Powiadały, jako się jej cosik w głowie popsuło…
— Nieprawda, leży jednak cięgiem i mało wiele o bożym świecie pamięta! Kamień by się nad nią zlitował! O ludzie, ludzie! — Żeby tak zatracić duszę chrześcijańską! Ale stara pono skarży całą wieś? — Nic nie wskóra! Wszystkie postanowiły, całą gromadą, prawo mają… — Straszna rzecz gniew całego narodu, straszna! — Jaże się wstrząsł.
— Juści, ale głupia i zła, i niesprawiedliwa! — wybuchnął Mateusz i podprowadziwszy go pod chałupę sam zajrzał do środka, ale rychło wyszedł obcierając ukradkiem łzy. Nastusia przędła len pod ścianą, dziad przysiadł pobok i wyjął niebieską flaszkę. — Wiecie, trza tą wodą pokropić Jagusię trzy razy na dzień i nacierać jej ciemię, a do tygodnia jakby ręką odjął! Dały mi tę wodę zakonnice w Przyrowie. — Bóg wam zapłać! Dwie niedziele już przeszło, a ona cięgiem leży bez pamięci, czasami jeno rwie się kajś uciekać, lamentuje i Jasia przyzywa”.
Chłopi — kto postrzelił Kubę?
Kubę postrzelił borowy (leśniczy), kiedy parobek za namową karczma Jankiela dorabiał sobie jako kłusownik, polując na kuropatwy. Nieszczęśnik chodził z przestrzeloną nogą, ale bał się iść do szpitala. Kiedy wdało się zakażenie, za namową innego chłopa, Jakub odrąbał sobie nogę siekierą. Socha myślał, że dzięki temu uda mu się przeżyć. Niestety, pomylił się. Jakub Socha umierał, kiedy trwała ogólna radość z powodu wesela Macieja Boryny z Jagienką:
„Ale już dusza wychodziła z niego powoli i niesła się we światy, jako ten ptaszek Jezusowy, kołowała jeszcze błędnie, oderwać się nie mogła jeszcze, że przywierała czasami do ziemie świętej, by odpocząć z utrudzenia, utulić swój płacz sierocy we wrzawie ludzkiej; między kochane zachodziła, wśród żywe szła, do bratów wołała żałośnie i u serc prosiła pomocy, aż mocą Jezusową skrzepiona i miłosierdziem, niesła się na jakieś pola wiośniane, na te Boże ugory ogromne, nieobjęte, wieczną światłością oprzędzone i weselem wiecznym”.
Konflikt pokoleń w Chłopach Reymonta
Jak łatwo się domyślić, konflikt pokoleń w Chłopach dotyczy rodziców i dzieci: Antka i Macieja Borynów, Weronki ze starym Bylicą oraz Dominikowej z synem Szymkiem.
Kluczowy dla rozwoju akcji jest konflikt między ojcem a synem. Na początku Antek ma pretensje do ojca, że ten bierze sobie za żonę młodą dziewczynę, krótko po śmierci poprzedniej, zamiast przepisać ziemię na niego. Młody Boryna wdaje się w romans ze swoją macochą, Jagną, za co zostaje wyrzucony z domu przez ojca. Ostatecznie jednak dochodzi do pogodzenia ojca i syna. Antek staje w obronie starego Boryny, kiedy ten zostaje zaatakowany przez leśniczego:
„Naraz Boryna otworzył oczy i długo patrzał w Antka, jakby sobie nie wierząc, aż głęboka, cicha radość rozświeciła mu twarz, poruszył ustami parę razy i z największym wysiłkiem szepnął: - Tyżeś to, synu?... Tyżeś?... I omdlał znowu”. Nawet kiedy Maciej Boryna jest na łożu śmierci, troszczy się o to, by uwolniono Antka, oskarżonego o zabójstwo leśniczego:
„Mówił wyraźnie, odpoczywając po każdym słowie, a ona, tłumiąc strach jakiś, cała była w jego oczach, świecących dziwnie. - Antka broń... pół gospodarki sprzedaj, a nie daj go... j nie daj... twoje”.
Konflikt pokoleń pojawia się także w rodzinie Dominikowej, czyli Marcjanny Patesiowej. Kobieta ma decydujący głos w rodzinie. O ile, Jagnę traktuje pobłażliwie, o tyle synów wychowuje twardą ręką. Nie zgadza się na ślub jednego z nich, Szymka z Nastką. Chłopak buntuje się jednak. Bierze kredyt na zakup ziemi, wyprowadza się i żeni się z ukochaną. Upór Dominkowej kończy się dla kobiety tragicznie. Podczas jednej z kłótni dochodzi do rękoczynów. Gospodyni upada na piec, doznaje licznych oparzeń i traci wzrok.
W przypadku Weroniki, siostry Hanki oraz ich ojca trudno mówić o klasycznym konflikcie pokoleń. Starzec jest raczej dla córki ciężarem. Niedołężnym domownikiem, który nie może już pracować na swoją miskę strawy. Kiedy Bylica odchodzi, z domu, by stać się żebrakiem, Weronika odczuwa ulgę.