"Filozofia" w języku greckim oznacza "umiłowanie mądrości" (philia - przyjaźń, miłość; sophia - mądrość), ale byłby w błędzie ten, kto by twierdził, że to etymologiczne wytłumaczenie źródłosłowu tego terminu wystarczy, aby wyjaśnić czym ona jest. Wszakże nie wielu z tych, którzy się obecnie nią parają, powiedziałoby, że czyni to z miłości do mądrości. Wyraz sophia początkowo oznaczał u starożytnych Greków jakąkolwiek wiedzę, lub też umiejętność praktyczną (wiedzę praktyczna). Zatem gdy Herodot pisze o "siedmiu mędrcach", spośród których najsłynniejszym był Solon, prawodawca i przywódca, z pewnością nie zaś "miłośnik mądrości", czyli filozof, to odwołuje się właśnie do tego wczesnego rozumienia sensu owego słowa. Filozofia tedy u swego zarania była traktowana jako swego rodzaju miłosny stosunek do wszelkiej wiedzy praktycznej, ułatwiającej życie. Heraklit pisał: "Wiele rzeczy muszą znać mężowie miłujący mądrość". Nawet zatem gdy na arenę dziejów weszli filozofowie tej miary co Sokrates, Platon czy Arystoteles, musieli oni niejako szukać usprawiedliwienia dla swych zainteresowań, gdyż w oczach Ateńczyków poważny człowiek nie powinien zajmować się tak zupełnie niepraktycznymi zagadnieniami szukanie odpowiedzi napytanie - "dlaczego byt jest, a nie - bytu nie ma".
Tradycyjnie uznaje się, że zawężenia do li tylko wiedzy teoretycznej sensu terminu Sophia dokonał nie kto inny, jak Pitagoras. To on ostro przeciwstawił wiedzę praktyczną, szczególnie zaś tą, która jest potrzebna do prowadzenia wojen oraz uprawiania polityki, wiedzy, która ma na celu rozwiązywanie problemów dnia codziennego, ale tych, które, choć niepraktyczne, to jednak nurtują człowiek, które sprawiają, że właściwie możemy mówić o naszym człowieczeństwie. Na tym to właśnie rozróżnieniu Arystoteles oparł swój słynny podział sposobów życia. Wyróżnił on bowiem bios politykós, czyli życie praktyczne, nakierowane na służbę publiczną, oraz bios theóretikós, czyli żywot kontemplacyjny, nakierowany na roztrząsanie zagadnień teoretycznych, z tym, że uznał, że ów drugi sposób, jakkolwiek obydwa są równorzędne, przynosi człowiekowi więcej samozadowolenia, czyni go o wiele bardziej szczęśliwym niż pierwszy.
Jak zatem widzimy już samo sięgniecie do etymologii słowa "filozofia" odsłania nam fakt, iż nie od razu była ona traktowana wyłącznie jako li tylko wiedza teoretyczna. Takowe rozumienie jej istoty należy wiązać z imieniem Arystotelesa. Aby precyzyjnie przedstawić pierwsze znane w dziejach filozofii europejskiej jej rozumienie, należy odwołać się do myśli filozofów, których zbiorczym mianem możemy określić jako presokratejskich. Tradycja doksograficzna zwykle określa ich pisma określa mianem: o naturze (peri physeos). Traktowały one zatem we większości o physis, którą starożytni Grecy pojmowali jako sferę wyraźnie oddzieloną od człowieka. Ujmowali ją zaś, korzystając przy tym ze swej tradycji mitologicznej odziedziczonej po przodkach, jako pewną koherentną, harmonijnie zbudowaną, boską w swej istocie, a zarazem piękną, całość (kosmos), która wymaga nastawienia kontemplacyjnego, a właściwie, by użyć greckiego odpowiednika łacińskiego cłowa contemplatio, teoretycznego (gr. theoria - ogląd z daleka). Ową phisys, czy tez kosmos, był wyrażany za pomocą słowa (logos). Dlatego też pierwszych filozofów określano mianem: ,fizjologów" bądź też "kosmologów".
Należy tu również dobitnie zaznaczyć, iż we wczesnej spekulacji filozoficznej mit nie przeciwstawia się logosowi, lecz kosmologii. Różnica pomiędzy nimi zaś polega na innym rozumieniu istoty przedmiotu, o którym logos miałby traktować. W mitologii słowa odnosi się do czynów bogów, herosów ludzi, natomiast w kosmologii do bezosobowej zasady świata, bytu. I tak według Talesa arché (za chwile nieco bliżej się przyjrzymy temu słowu) świata stanowi woda, według Heraklita ogień, a Anaksymandra powietrze. Dzieło Hezjoda traktuje tedy kosmogonię jako teogonię, tzn., jako opowieść o dziejach świata bogów. Jeżeli zaś chodzi o pierwszych filozofów to stronili oni od snucia opowieści (mythos - opowiadanie, narracja), gdyż przedmiot swych roztrząsań ujmowali jako bezosobowy byt, którego rozwój warunkowała i określała jedna, przedmiotowa, zasada, arché (ten wyraz posiadał kilka znaczeń, pierwsze z nich to "panowanie", następne zaś to: "to, co pierwsze", to, co podstawowe"). Uznanie, że podstawą bytu jest jakaś bezosobowa arché sprawiła, iż stosunkowo szybko filozofowie greccy podjęli krytykę religii oraz mitologii. Inną konsekwencją takiego spojrzenia na naturę rzeczywistości, było odsensualnienie owej podstawy - wszakże już woda Talesa nie była cieczą, którą znamy z potocznego znaczenia, lecz wodą- arché, nie do końca sprecyzowaną substancją leżącą u podstaw rzeczy. Pierwszym, który explicite stwierdził, że arché nie jest czymś, co moglibyśmy poznać za pomocą zmysłów, i że jest ona nam dostępna jedynie na drodze rozumowania, był Anaksymenes. Nie dziwi zatem, że dla Parmenidesa była już rzeczą oczywistą, że podstawa nie jest czymś materialnym, ale abstrakcją. To właśnie ów filozof sformułował słynną i brzemienną w konsekwencje tezę, iż "byt" (bycie, einai) jest tożsamy temu, co może być pomyślane i prawdziwe zarazem, a zatem docieramy do niego wyłącznie poprzez proces myślenia.
Drugą tradycją, z której swój początek bierze filozofia, jest sofistyka. Mianem sofistów początkowo określano po prostu nauczycieli jakiejś umiejętności, jakkolwiek już u swego zarania byli to przede wszystkim mistrzowie wiedzy teoretycznej.
PODZIAŁ FILOZOFII
Dla ARYSTOTELESA ludzkie życie rozgrywało się niejako w trzech sferach:
- theoria (teoria)- ogląd z daleka, kontemplacja, rodzaj intelektualnego, nie obrazowego, wglądu w naturę rzeczy; to w opinii Arystotelesa jedyny rodzaj aktywności ludzkiej, który człowiek podejmuje tylko dla niej samej;
- praksis (praktyka)- sfera działania, ale niejakiego bądź, lecz takiego, które ma na celu zrealizowani konkretnego dobra;
- poiesis (wytwarzanie)- tworzenie, wszelka wytwórczość, która nie jest celem w sobie, lecz która koncentruje się na przedmiocie, który ma być wytworzony;
Wymieniony powyżej sferom aktywności ludzkiej Arystoteles przyporządkował trzy działy filozofii:
1. filozofia teoretyczna
- metafizyka (ontologia)
- epistemologia (gnoseologia)
2. filozofia praktyczna
- etyka
3. filozofia poetyczna
- estetyka
- filozofia techniki
METAFIZYKA - termin ten ukuł Andronikosa z Rodos, który prawdopodobnie w I w. n.e. zajął się porządkowaniem, a także komentowaniem, rozproszonych dzieł Arystotelesa. Korpus pism, który podejmował problem filozofii ogólnej, ochrzcił on mianem metafizyki, gdyż zajmowały się one nie światem, czy naturą (gr. phisis), ale tym, co niejako stoi poza nimi (gr. meta - poza, za).
Metafizyka traktuje o "bycie jako bycie". Metafizyka stanowi teorię bytu.
ONTOLOGIA= ON+LOGOS= będący+ nauka= nauka o bycie
EPISTEMOLOGIA= EPISTEME+LOGOS= teoria poznania
Poznanie:
- wszystkie akty świadomości, które nakierowują się na zdobycie jakiejś wiedzy
- produkt owego nakierowania aktów świadomości (wiedza).
Ma za przedmiot:
- ograniczenia ludzkich możliwości epistemicznych
- geneza ludzkiego poznania
- wartość (prawdziwość) ludzkiego poznania, kryteria, jakie musi spełniać poznanie, aby mogło zostać uznane za prawdziwe;
Do nauk, które niejako wspierają EPISTMOLOGIĘ, zalicza się: logikę formalną, semiotykę, metodologię, teorię nauk.
ETYKA- ethos - zwyczaj, obyczaj
- nauka zajmująca się zwyczajami, tym, co godne do naśladowania i czynienia;
- teoria moralności;
- podejmuje problem dobra i zła, oceniając podług tych kryteriów ludzki czyny;
ESTETYKA - podejmuje zagadnienie piękna i ego, co sprawia, że daną rzecz określamy tym mianem.
AISTHESIS= wrażenie, spostrzeżenie zmysłowe
Myślicielem, który jako pierwszy użył tego terminu w sensie: nauka o tym, co jawi się nam pięknym w aspekcie zmysłowym , był Aleksander Baumgartner (1750).
FILOZOFIA TECHNIKI - jako odrębna dziedzina filozofii wykrystalizował się w dwudziestym wieku. Podejmuje przede wszystkim kwestię odpowiedzialności człowieka za wytwory cywilizacji technicznej.
KATEGORIĄ PODSTAWOWĄ:
- metafizyki jest byt gr. on, łac. es
- epistemologii jest prawda gr. aletheia, łac. verum/veritas
- etyki jest dobro gr. agathon, łac. bono
- estetyki jest piękno gr. kalon, łac. pulchrum
PARADYGMATY FILZOOFII:
KANT:
"Nie można nauczyć się filozofii, można jedynie nauczyć się filozofowania, czyli uprawiania filozofii."
PARADYGMAT:
ontologiczny (filozofia starożytna i średniowieczna),
mentalistyczny mens- świadomość (filozofia nowożytna),
lingwistyczny (filozofia współczesna)
Paradygmat ontologiczny:
- podstawowym zagadnieniem rozpatrywanym w filozofiach, które zaliczamy do tego paradygmatu, jest kwestia tego, co konstytuuje byt w jego byciu, co sprawia, że jest coś niźli nic (Parmenides, Platon, Arystoteles, tradycja scholastyczna). Filozofia zaczyna się tu jako zdziwienie, że świat jest tym, czym jest.
Paradygmat mentalistyczny:
- zagadnieniem rozpatrywanym w filozofiach, które zaliczamy do tego paradygmatu, jest pytanie, co mogę wiedzieć, następuje tu zwrot ku świadomości ludzkiej, ku zagadnieniu, jaki jest jej udział w konstytuowaniu rzeczywistości (Kartezjusz, Kant, Husserl). Filozofia zaczyna się tu jako wątpienie w to, że coś w ogóle wiem (w sensie bardzo mocnym, absolutnym).
Paradygmat lingwistyczny:
- zagadnieniem rozpatrywanym w filozofiach, które zaliczamy do tego paradygmatu, jest kwestia na ile głębokie struktury języka, szerzej język jako taki, wpływają na zakres zagadnień, które stawia przed sobą filozofia. Być może, bowiem jest tak, iż większość odwiecznych zagadnień, które nurtują ludzkość, to pseudo - problemy, bez - sensowne ze swej natury, które wynikają ze złego rozeznania w materii języka, którym się posługujemy (Wittgenstein, Caranp, Russell, postmoderniści: Derrida, Lyotard, Foucault).
Wittgenstein: "wszelkie filozofowanie jest krytyką języka"
Przejdźmy teraz do przeglądu wybranych zagadnień stanowisk filozoficznych. Początek przynależy się, oczywiście, greckim kosmologom.
Za pierwszego filozofa uchodzi powszechnie Tales z Miletu (VI w. p.n.e.). To on pierwszy sformułował pytanie o arché świata i odpowiedział na nie. Zasadą była dlań stanowiła woda. Podług niego stanowi ona to, z czego biorą swój początek rzeczy znane nam z potocznego doświadczenia. Jest fundamentem istnienia wszelkich rzeczy, sprawia, iż one w ogóle są. I to właśnie w wodę przemieniają się rzeczy, których istność się rozpadła. Woda jest więc czymś, co nie ulega zniszczeniu, co trwa, pomimo tego, iż widzialna postać rzeczy przemija. Podstawowe wiadomości o jego filozofii znajdujemy w księdze pierwszej "Metafizyki" Arystotelesa: "Tales (…) twierdził, iż jest nim [arché, początek, zasada rzeczy, to, co z czego są one utworzone] woda (dlatego też twierdził, iż ziemia pływa po wodzie), przypuszczając tak prawdopodobnie dlatego, ponieważ widział, że wszelki pokarm jest wilgotny i że samo ciepło powstaje z wilgoci i nią żyje (a to, z czego coś powstaje, jest początkiem wszechrzeczy). Stąd powziął to przypuszczenie, jak i stąd, że zarodki wszystkiego mają wilgotną naturę (physis), woda zaś jest początkiem natury rzeczy wilgotnych.".
Koncepcja arché, to że najgłębszą istotę rzeczy stanowi woda, nie da się uznać za mityczną kosmogonię, gdyż w mitologii działające siły mają charakter osobowy, a takowego "zarzutu" zasadzie Talesa nie można postawić. Z tego też powodu jego myśl jest zaliczana do tradycji filozoficznej, nie zaś mitologicznej.
Anaksymander z Miletu (VI w. p.n.e.). "Spośród tych, którzy twierdzą, że jest jedna, w ruchu oraz nieskończona, Anaksymander z Miletu, syn Praksjadesa, uczeń i następca Talesa, powiedział, że zasadą i pierwiastkiem istniejących rzeczy jest apeiron [nieokreślone lub nieskończone], wprowadziwszy jako pierwszy tę właśnie nazwę materialnej zasady. Uważa, że nie jest to ani wda, ani żaden inny spośród tak zwanych pierwiastków, lecz jakaś inna, apeiron natura, z której powstają wszystkie nieba i światy w nich. A z czego powstają istniejące rzeczy, w to niszczeją, "zgodnie z koniecznością; płacą bowiem sobie nawzajem karę i pokutę za niesprawiedliwość, zgodnie z postanowieniem Czasu", jak mówi w tych raczej poetyckich słowach.". Będąc uczniem Talesa Anaksymander kontynuował sposób jego filozofowania, pytanie o arché prze to stało w centrum jego myśli, jakkolwiek udzielił zupełnie innej odpowiedzi na nie niż jego mistrz. Zasadą jest to, co nieokreślone, nie zaś jakiś konkretny substrat, czy pierwiastek (np. woda). Anaksymander w swej filozofii nie pytał więc już tylko o to, skąd wszelkie rzeczy, ale również o to, co rządzi światem, o czynnik, który decyduje, że zjawiska układają się w taki, a nie inny sposób. To on pierwszy odkrył, że świat, który percypujemy za pomocą zmysłów, posiada ukryta istotę, która niejako go funduje. Ową istotą jest, oczywiście, wspomniany przez Teofrasta apeiron. Podług Arystotelesa Anaksymander przypisywał mu następującą charakterystykę: "większość filozofów przyrody zgadza się z Anaksymandrem, gdy twierdzi, że nieskończoność jest boska, bo jest nieśmiertelna i niezniszczalna. Przekonanie o istnieniu nieskończoności wywozi się, co najmniej z pięciu źródeł, a mianowicie: 1) z natury czasu (bo jest nieskończony); 2) z podzielności (wszak matematycy posługują się również pojęciem nieskończoności) ; 3) ponadto z faktu, iż powstawanie i ginięcie nie wyczerpuj się nigdy, a to dzięki temu, iż nieskończone jest źródło, z którego bierze początek wszystko, co powstaje; 4) również z faktu, że ograniczone znajduje swe ograniczone znajduje swe ograniczenie w innej rzeczy tak, iż nie może istnieć kres, jeśli cokolwiek jest ograniczone przez coś różnego od siebie; 5) wreszcie, najważniejsze ze wszystkich źródeł, stwarzające wszystkim wspólny kłopot: zważywszy mianowicie, że w myśleniu nie ma żadnej luki, przypuszcza się, że również liczba i matematyczne wielkości, a także i przestrzeń poza niebem - są nieskończone.".
Heraklit z Efezu (VI/V w. p.n.e.). Według niego świat, byt, nie tyle jest, co staje się. Wszystkie rzeczy znajdują się wiecznym przepływie i walce ze sobą. Nie jest jednakże tak, iż dzieje się to chaotycznie i bez sensu, gdyż istnieje rozumna zasada, która to wszystko porządkuje. Jest nią Logos świata. Heraklit nazywa go również ogniem. Diogenes Laertios pisał, co następuje o filozofii Heraklita: Początek każdej rzeczy wyprowadza z oparów ziemi i morza… Opary z ziemi i morza jedne są czyste i jasne, drugie ciemne. Ogień gwiazd powstaje z tych jasnych… Najbardziej jasny i ciepły jest ogień słońca. Inne gwiazdy są bardzo oddalone od ziemi; dlatego świecą i grzeją słabiej. Księżyc zaś, który jest bliżej ziemi, nie porusza się w czystym regionie. Słońce natomiast porusza się w jasnej i czystej sferze i pozostaje w określonej od nas odległości. I dlatego silniej grzeje i świeci. (…) Słońce każdego dnia jest nowe.", natomiast Klemens: "Tego świata, jednego i tego samego świata wszechrzeczy, nie stworzył ani żaden z bogów, ani żaden z ludzi, lecz był on, jest i będzie wiecznie żyjący ogniem zapalającym się według miary i według miary gasnącym.".
Parmenides z Elei (VI/V w. p.n.e.). Pisał on w swym sławnym poemacie: "Ja zatem tobie powiem, ty zaś przyjmuj me słowa słuchając, / O jakich ścieżkach dociekań można jedynie pomyśleć: / Jedna, że jest i że nie jest / Ta Przekonania jest szlakiem, gdyż z prawdą się zbiega / Druga zaś, że nie jest, i że koniecznie jest nie być, / Stanowi, jak mówię, bezdrożna ścieżynę./ Nie poznasz bowiem nie - będącego / I nie wyrazisz.". Pierwsza z tych ścieżek, którą możemy określić mianem drogi prawdy, lub też rozumu, afirmuje byt, a jednocześnie wyklucza to, iż niebyt istnieje. Druga z nich, którą z kolei możemy określić mianem drogi fałszu, lub też zmysłów, prowadzi nas do przekonania, iż rzeczywistość nie jest, lecz staje się, że byt może nie być, a niebyt być. Parmenides uznawał więc, iż niemożliwym jest, aby to, co istnieje, byt, mógł nie istnieć, żeby mógł zginąć. Gdyby bowiem było możliwym, aby to, co istnieje, byt, powstawał, to źródłem jego istnienia mógłby być albo byt, albo niebyt, a to jest w opinii Parmenidesa niemożliwe. Nie jest tedy możliwym, aby byt powstawał z bytu, skoro bowiem już by istniał, to nie możliwym by było by zaistniał. Inaczej mówiąc, byt będą nie może zaistnieć, bo po prostu już jest. Nie jest możliwy również to, aby to, co istnieje, powstało z niebytu, gdyż nie byt nie istnieje, zatem nic od niego nie może pochodzić.
Parmenides uznawał, iż myśl, prawda oraz byt są tożsame ze sobą.
Konsekwencją takiego stanowiska było zaprzeczenie realności zachodzących zmian w świecie, realności ruchu. W klasyczny sposób zarzuty wobec realności ruch sformułował Zenon, przybrany syn i uczeń Parmenidesa, w postaci czterech paradoksów. Arystoteles przedstawił je w swej "Fizyce": "Istnieją cztery argumenty Zenona dotyczące ruchu, a będące źródłem udręki dla tych, którzy pragną je rozgryźć. Pierwszy stwierdza, że ruch nie istnieje wskutek tego, że to, co się znajduje w ruchu, musi wpierw przebyć połowę drogę, zanim osiągnie cel. Jest niemożliwe, by jakieś ciało mogło przebyć nieskończona ilość punktów lub zetknąć się z nimi w skończonym okresie czasu. W dwojakim bowiem sensie mówi się o długości i o czasie, że są nieskończone i w ogóle o wszystkim, co jest ciągłe, są tak nazywane albo ze względu na podzielność, albo ze względu na ich krańce. Nie ulega wątpliwości, że ciało w skończonym czasie nie może się zetknąć z nimi ze względu na podzielność; albowiem sam czas jest w tym sensie również nieskończony. I dlatego w czasie nieskończonym, a nie w skończonym można przebyć nieskończoność, i zetkniecie się z nieskończoną ilością punktów może się dokonać nie w skończonej, lecz nieskończonej ilości momentów. (…) Drugi argument, tzw. "Achilles", sprowadza się do tego, że w wyścigu najszybszy biegacz nie może nigdy prześcignąć najpowolniejszego, bo ścigający musi najpierw osiągnąć punkt, z którego ścigany już wyruszył, tak że powolniejszy ma zawsze pewne wyprzedzenie. (…) Trzeci argument był już wyżej wspomniany, że mianowicie wypuszczona strzała sto w miejscu. Wynika to z supozycji, że czas składa się z szeregi "teraz". Jeżeli się tego nie założy, wniosek nie wyniknie. (…) Czwarty argument [Zenona] odnosi się do ciał poruszających się na stadionie z jednakową szybkością w przeciwnych kierunkach, w szeregach utworzonych z równej ilości tych ciał o jednakowych rozmiarach; jeden z tych szeregów zajmuje przestrzeń od końca stadionu do punktu środkowego, a drugi od punktu środkowego do początku stadionu. Sądzi, iż z tego wynika wniosek, że połowa danego czasu jest równa jego podwójnemu okresowi. Paralogizm ten opiera się na założeniu, że ciało w tym samym czasie i z tą samą szybkością mija zarówno ciało będące w ruchu, jak i o takich samych rozmiarach ciało spoczywające. To jednak jest fałsz.".
Demokryt z Abdery (VI/V w. p.n.e.). Według niego wszechświat składa się z niezliczonej ilości atomów oraz próżni, w której się one poruszają. Pojecie atomu jest zgodne z pojęciem bytu, które w swej filozofii sformułował Parmenides, tzn. atom jest wieczny, nie może powstać, nie może również zginąć. Atomów nie można dostrzec za pomocą aparatu zmysłowego, którym dysponuje człowiek, gdyż posiada on naturę niezłożoną, a zmysły mogą spostrzegać wyłącznie to, co złożone. Istnienie atomu jest więc swego rodzaju postulatem intelektualnym, czymś, do czego można dotrzeć jedynie na drodze wnioskowania. W opinii Demokryta atom stanowi formę czystej materialności. Demokryt utrzymuje, iż cechą charakterystyczną atomów jest ruch. Pojmuje on go czysto mechanicznie - ruch to przemieszczanie się z miejsca na miejsce.
Arystoteles charakteryzował w następujących słowach doktrynę Demokryta i jego mistrza: "Leukippos i jego uczeń Demokryt twierdzą, że elementami są pełnia i próżnia [to pleres kai to kenón], uważając pierwszą za byt [to on] drugą za niebyt [to me on]. Dlatego utrzymują, że byt nie istnieje bardziej niż niebyt, ponieważ próżnia nie istnieje mniej niż [pełne] ciało. Są one [pełnia i próżnia] materialnymi przyczynami rzeczy istniejących. I podobnie jak ci filozofowie, którzy przyjmują jedną tylko podstawową substancję, a powstanie innych rzeczy wyprowadzają z jej zmian, uważając zgęszczenie i rozrzedzenie za podstawę tych zmian, tak też i oni są zdania, że różnice [atomów] są przyczynami wszystkich innych rzeczy. Powiadają, że są trzy różnice: kształt, szyk i położenie… "A" różni się od "N" kształtem, "AN" od "NA" - szykiem, "Z" od "N" - położeniem." Z kolei Aetius pisał o wizji wszechświata Demokryta, co następuje: "Świat, który ma postać okrągłą, ukształtował się w sposób następujący: ponieważ atomy, których ruch jest bezplanowy i przypadkowy, poruszały się z coraz większą szybkością, wiele z nich, wykazujących bogate zróżnicowanie pod względem wielkości i kształtu, zderzył się w jednym miejscu. Kiedy się zatem złączyły w jednym miejscu, te z nich, które były większe i cięższe, opadły na dół, wszystkie zaś inne - małe, okrągłe, gładkie i śliskie, zostały wskutek zderzenia wyparte i poszybowały do góry".
Jeśli zaś chodzi o teorie poznania, to Demokryt przedkładał poznanie rozumowe nad poznanie zmysłowe. Sextus Empiryk donosi na ten temat, co następuje: "Demokryt mówi, że są dwa rodzaje poznania: jedno przy pomocy zmysłów, drugie przy pomocy rozumu. Poznanie rozumowe nazywa prawdziwym, przyznając mu wiarygodność w rozpoznawaniu prawdy, natomiast poznanie przy pomocy zmysłów nazywa ciemnym, odmawiając mu pewności w rozpoznawaniu prawdy.".
Sofiści. Filozofia grecka w klasycznym okresie rozwoju kultury helleńskiej przeszła od rozważań natury kosmologicznej do rozważań natury antropologicznej. Owo przejście najlepiej wyraża się w słynnym zdaniu wypowiedzianym przez sofistę Protagorasa: "CZŁOWIEK JEST MIARĄ WSZYSTKICH RZECZY ISTNIEJĄCYCH, ŻE SĄ, A NIEISTNIEJĄCYCH, ŻE NIE SĄ.". Można to zrozumieć w ten sposób, iż wszelkie poznanie oraz podejmowane przez nas działania mają o tyle sens, o ile zachowują wzgląd na podmiot poznający bądź też działający, nie warto zatem eksplorować świata poza - ludzkiego, leżącego poza więziami, które zadzierzgają się pomiędzy ludźmi.
Sofista - obecnie tego terminu używa się w sensie pejoratywnym na określenie człowieka, która za pomocą sztuczek retorycznych dowodzi swoich racji, jeśli nawet jest świadomy faktu, iż prawda jest zupełnie inna. W starożytności owo słowo oznaczało po prostu mędrca, człowieka uczonego.
Sofiści byli płatnymi nauczycielami, dlatego też nie zyskali uznania w oczach ani Platona, ani Arystotelesa, gdy ci dwaj uważali, że mądrość nie jest czymś, czym można kupczyć.
Sofiście niezwykle niechętnie odnosili się do wszelkiej spekulacji filozoficznej, szczególnie gdy miała ona posmak metafizyczny.
Protagoras: "CZŁOWIEK JEST MIARĄ WSZYSTKICH RZECZY ISTNIEJĄCYCH, ŻE SĄ, A NIEISTNIEJĄCYCH, ŻE NIE SĄ.".
Protagoras dał w tym stwierdzeniu wyraz swemu przekonaniu, iż jest możliwym odnalezienie jakiegoś bezwzględnego kryterium prawdy w świecie, iż jest możliwym wyraźne wskazanie to istnieje, a tamto nie, wreszcie iż jest możliwym powiedzenie co jest dobre, a co złe. Jedynym kryterium, jakim dysponuje człowiek przy rozstrzyganiu tych spraw, jest jego własny osąd, co, oczywiście, czyni go - owo kryterium - mocno subiektywnym.
Charakterystyka poglądów sofistów:
- relatywizm antropomorficzny - pogląd, że to "człowiek jest miarą wszechrzeczy", a zatem wszystko należy oceniać w odniesieniu do niego i jego spraw
- sensualizm w teorii poznania - jest to stanowisko empirycystyczne: głosi, iż to zmysły odpowiadają za ludzkie poznanie, a zatem tylko ich świadectwu można w pełni ufać,
Przyjęcie takowego stanowiska w teorii poznania skutkuje skrajnym subiektywizmem, gdyż świat ludzkich doznań, wrażeń, zależy od podmiotu, który je doznaje (to kim on jest, ile ma lat, w jakim stanie psychofizycznym się znajduje, itd., itp.). Ponadto warto zauważyć, iż wrażenia nie da się przekazać drugiej osobie, nie potrafimy wszakże - by tak rzec kolokwialnie - wejść do łowy drugiego człowieka i doznać tego, co on doznaje. Ta nieprzekazywalność jest jedną z cech odróżniających wrażenia od pojęć. Protagoras uznaje, iż każde wrażenie jest prawdziwe, nawet jeśli dwa podmioty percypujący tą samą rzecz, widzą ją zgoła odmiennie - wszakże "człowiek jest miarą wszechrzeczy", czyli każdy z nas mierzy prawdziwie rzeczywistość podług siebie.
- relatywizm logiczny - sofiści nie uznawali zasady niesprzeczności, według nich można o każdej rzeczy wypowiedzieć parę sądów prawdziwych, które byłyby ze sobą sprzeczne.
Relatywizm logiczny sofistów spotkał się z ostrą krytyką Arystotelesa. W jego opinii gdyby rzeczywiście o każdej rzeczy można byłoby wypowiedzieć parę sądów prawdziwych, które byłyby ze sobą sprzeczne, to każdy z nas by nieustannie mówił prawdę. Nie jesteśmy w stanie dowieść zasady niesprzeczności, gdyż stanowi ona podstawę każdego naszego rozumowania, każdego wypowiadanego przez nas sądu. Skoro zaś tak, to, sąd który wypowiadali sofiści o prawdziwości dwóch sprzecznych twierdzeń sam się obala, gdyż wyrażając go korzystają siłą rzeczy z zasady niesprzeczności, a więc pokazują, że nawet jeśli negują jej istnienie, to w praktyce z niej korzystają.
Dla sofistów słowo stało się czymś absolutnie oderwany od bytu i myśli, stanowiło w pewnym sensie świat dla siebie, którego nie pętały żadne wymogi prawdziwości rozumianej jako odniesienie bądź do tego, co jest, bądź do tego, co się myśli. Gorgiasz utrzymywał, iż "Nic nie istnieje. Nawet gdyby byt istniał, byłby niepoznawalny. Nawet gdyby był poznawalny, byłby niewyrażalny.". Przeto w centrum ich zainteresowania stanęła kwestia siły słowa, czyli jego możliwości perswazyjnych, jego oddziaływania na ludzi. Stąd też wypływa zainteresowanie sofistów retoryką oraz erystyką.
- relatywizm sytuacyjny - przekonanie, iż dana rzecz, czy dane postępowanie, nie jest dobre ani złe ze swej natury, lecz od tego, czemu posłuży, bądź też do urzeczywistnienia jakiego celu będzie dążyć, normy etyczne zależą tedy od sytuacji, w której znajduje się podmiot, który je ma urzeczywistnić
- utylitaryzm - przekonanie, iż ostateczna miarą rzeczy nie jest dobro czy zło, ale ich użyteczność,
Sokrates (ok. 469 - 399 r. p.n.e.). Przez współczesnych był uznawany za sofistę, lecz był to osąd tyle nietrafny, co i niesprawiedliwy. Sokrates dążył bowiem przez całe swe życie do osiągnięcia prawdy oraz cnoty absolutnej i niewzruszonej, które by nie zależały od sytuacji, w jakiej się znajduje, tako i od niego samego.
Uznawał, iż w hierarchii dóbr cnota/dzielność (arete) stoi najwyżej. Wartości typu: sprawiedliwość, dzielność, prawość, umiejętność ujarzmiania swych popędów, mają charakter bezwzględny i pod każdą szerokością geograficzną i w każdym czasie takowy zachowają, gdyż wynikają z istoty rzeczy, a nie są li tylko wynikiem arbitralnej umowy, jaką ludzie zawarli ze sobą. Owe dobra pod każdym względem należy przedkładać nad te, które w życiu codziennym zdają się nam najważniejsze, np. pieniądze, sława. Wynika stąd, iż Sokrates wyraźnie rozróżniał i hierarchizował wartości. "Czy nie wstydzisz się dbać o pieniądze, sławę, zaszczyty, a nie o rozum, prawdę i o to, by dusza stała się najlepsza.". Sokrates był pierwszym filozofem, który ograniczył się w swym myśleniu do sfery etycznej, tego, co człowieka dotyka najbardziej.
Według Sokratesa ludzie czynią zło, gdyż nie znają dobra, nie wiedzą, co dla nich najlepsze. Jednocześnie uważał, iż czyniąc dobro zawsze robimy rzeczy dla nas pożyteczne. To natomiast daje nam poczucie szczęścia, które w etyce sokratejskiej nierozerwalnie łączy się z wiedzą i pożytkiem. Na szczycie zaś hierarchii dóbr stoi w jego przekonaniu cnota, którą należy rozumieć jako swego rodzaju dzielność, siłę do wykonywania rzeczy w sposób dlań właściwy. Podsumowując wiedza o dobru i cnocie jest nieodzownym warunkiem dobrego postępowania oraz szczęścia: "Jest to jedno i to samo wiedzieć, co jest sprawiedliwe, i być sprawiedliwym". Postawę moralną Sokratesa zwykle nazywa się intelektualizmem etycznym.
Warto tu jeszcze dodać, iż Sokrates oprócz wyrażania przekonania, iż cnota, a zatem i dobre postępowanie, zależy od wiedzy o nich, powoływał się na jakowyś wewnętrzny głos, który mu podszeptywał, czego nie czynić. Nazywał go on swym daimonionem (duchem opiekuńczym). Do końca nie wiadomo, czym ów daimonion mógłby być, ale w każdym razie otwiera się tu miejsce dla spirytualistycznych interpretacji, co w tradycji ruchów o charakterze filozoficzno - religijnym było mocno eksploatowane.
Platon (Arystokles) - 427- 347 p.n.e. Wyróżnia on dwie sfery bytu i odpowiadający im rodzaj poznania: byt rzeczywiście istniejący, inaczej mówiąc, świat inteligibilny (poznanie intelektualne) , oraz byt posiadający istność niepełną, ułomną, inaczej mówiąc, świat zmysłów (poznanie zmysłowe). W każdej z tych sfer wyróżnił po dwa rodzaje przedmiotów, którym to każdemu z osobna przysługuje inny rodzaj poznania. W świecie inteligibilnym istnieją zatem idee, które poznajemy dzięki intelekcji (noesis), oraz przedmioty matematyczne, które poznajemy dzięki poznaniu pośredniemu (dianoia), natomiast w świecie zmysłowym przedmioty zmysłowe, które poznajemy za pomocą wiary (pistis), oraz obrazy zmysłowe, które poznajemy za pomocą wyobrażenia (eikasia). Najlepiej ową koncepcję oddaje metafora odcinka, którą posłużył się Sokrates w "Państwie". " - Otóż pomyśl sobie - ciągnąłem - że, jak mówimy, istnieją te dwa i królują, jedno nad rodzajem przedmiotów myślowych i w świecie myśli, a drugie w świecie widzialnym; ja nie mówię, że podniebnym, abyś nie myślał, że się bawię w etymologie. Więc masz te dwie postacie: widzialną i myślową? Mam. - Więc weź sobie jakby linę przeciętą na dwie nierówne odcinki i każdy jej odcinek przedziel znowu w tym samy stosunku, zarówno odcinek rodzaju widzialnego, jak i rodzaju myślowego, a będziesz miał przed sobą ich wzajemny stosunek ze względu na jasność i niejasność. W rodzaju widzialnym jeden z dwóch odcinków, to będą obrazy. Mówiąc o obrazach mam na myśli naprzód cienie rzucone, potem odbicie w wodach i w przedmiotach stałych a gładkich i świecących, i wszelkie odwzorowania tego rodzaju, jeżeli rozumiesz. - Ja rozumiem. - Jako drugi odcinek rodzaju widzialnego weź to wszystko, do czego tamte rzeczy są podobne, a więc zwierzęta, które nas otaczają, i wszelkie rośliny, i cały wytwór ręki ludzkiej. (…)". Jeśli zaś chodzi o podział świata myśli, to najpierw mamy do czynienia z przedmiotami matematycznymi. "I to, że posługują się [matematycy i geometrzy] przy tym [przy przeprowadzaniu operacji matematycznych] postaciami widzialnymi i mówią o nich, jednakże nie te widziane postacie [np. jakiś narysowany trójkąt, czy kwadrat] mając na myśli, tylko tamte, do których widziane są tylko podobne; oni myślą o Czworoboku samym i o Przekątnej samej, ale nie o tej, którą właśnie rysują, i o innych tak samo; te rzeczy oni rękami wykonują i kreślą, i one potrafią rzucać cienie i dawać odbicia w wodach, ale oni się nimi posługują znowu tylko tak jak obrazami, a starają się dojrzeć tamte rzeczy same, których nikt nie potrafi dojrzeć inaczej, jak tylko myślą. - Prawdę mówisz - powiada. - Więc ja mówiłem o tym rodzaju przedmiotów myśli i że dusza się założeniami pewnymi musi posługiwać, kiedy je badać zechce, i nie do szczytu i początku wtedy zmierza, bo nie potrafi wyjść z tego w czym tkwi, i wnieść się ponad założenia; jako obrazów używa wtedy dusza tych przedmiotów, które się odwzorowują w jeszcze niższych, bierze je za rzeczy same i ceni je jako naoczne i wyraźne. - Ja rozumiem, że ty mówisz o geometriach i umiejętnościach pośrednich. - Więc i ten drugi odcinek świata myśli żebyś zrozumiał. Ja przez ten odcinek rozumiem to, co czego myśl sama dotyka moc dialektyki, kiedy też pewne założenia przyjmuje, ale nie jako szczyt i początki, tylko naprawdę jako szczeble pod stopami, jako punkty oparcia i odskoku, aby się wznieść do szczytu i do początku wszystkiego, dotknąć go i w końcu zejść znowu w dół, trzymając się tego, co się samo szczytów trzyma, a nie posługując się przy tym w ogóle żadnym materiałem spostrzeżeniowym, tylko postaciami [ideami] samymi poprzez nie same i do nich samych dochodząc i na nich kończąc.".
Jak już wcześniej była mowa, Platon charakteryzował idee jako niezmienne i wieczne, a nadto dodawał, iż w ich istności partycypują rzeczy świata, który percypujemy za pomocą naszych zmysłów. Warto tu również zauważyć, iż pośród idei istnieje hierarchia. Najwyższą spośród nich jest idea dobra. "Więc to, co nadaje prawdę przedmiotom poznania, a poznającemu daje moc poznawania, nazywaj Ideą Dobra i myśl sobie, że ona jest przyczyną wiedzy i prawdy, gdy się staje przedmiotem poznania, i chociaż to jedno i drugie jest piękne i poznanie, i prawda, to jednak, jeśli Dobro będziesz uważał za coś innego i jeszcze piękniejszego od nich, będziesz uważał słusznie. A wiedzę i prawdę, podobnie jak tam światło i widzenie za coś do słońca podobnego uważać jest rzecz słuszna, ale uważać ich za samo słońce nie należy, tak i tu słusznie jest uważać te dwie rzeczy za podobne do Dobra, ale za Dobro samo uważać którąkolwiek z nich nie jest słusznie; Dobro należy stawiać od nich jeszcze wyżej.".
Platońska antropologia. Człowiek w antropologii Platona odzwierciedla niejako strukturę bytu. Jest on zatem istotą dualną, na którą składa się pierwiastek idealny - dusza oraz pierwiastek zmysłowy - ciało. Dusza jest tym, co w człowieku żywe, co porusza, natomiast ciało tym, co poruszane, tym, co samo w sobie jest bezwładne, można zatem powiedzieć, że to on jest panem, a przynajmniej powinna być, w złożeniu, jakim jest człowiek. Jeżeli rzecz ma się na odwrót, to człowiek błądzi w życiu, czuje się nieszczęśliwy i słusznie, gdyż kieruje się ku samozatracie. W "Fedonie" kwestię tą Sokrates przedstawia się w sposób następujący: "Więc, jeśli chcesz, to przyjmijmy - powiada - dwa rodzaje bytów: jeden widzialny, a drugi bez postaci [niewidzialny]. - Przyjmijmy - mówi. - I ten bez postaci zawsze jest taki sam, a widzialny nigdy? - I to - powiada - załóżmy. - No, a dalej - mówił tamten - w nas samych czyż nie jest jedno ciałem, a drugie duszą? - Nie inaczej - powiada. - Do któregoż z tych dwóch rodzajów, możemy powiedzieć, podobniejsze jest nasze ciało i z którym bardziej spokrewnione? - To przecież każdemu jasne - powiada - że z widzialnym. - A cóż dusza? Widzialna, czy nie? - Nie dla ludzi przecież, Sokratesie. - Ale my mówimy o tym, co widzialne i co nie, ze względu na naturę ludzką przecież. Czy na jakąś inną, myślisz? - Ze względu na ludzką. - Więc co powiemy o duszy? - Widzialna jest, czy niewidzialna? - Niewidzialna. - Więc bez postaci? - Tak jest. - Zatem dusza jest więcej niż ciało podobna do tego, co nie ma postaci, a ono więcej do tego, co widzialne? - Ze wszech miar tak musi być, Sokratesie. - Nieprawdaż, i tośmy przedtem mówili, że dusza, ilekroć się ciałem posługuje do rozpatrywania czegoś, więc albo wzrokiem, albo słuchem, albo innym jakimś zmysłem - bo to właśnie znaczy posługiwać się ciałem: rozpatrywać coś za pośrednictwem wrażeń zmysłowych - wtedy ją ciało za sobą wlecze w dziedzinę tego, co nigdy nie jest jednakie, i ona się błąka i niepokoi, zawrotu doznaje jak pijana, b się takich rzeczy tknęła? - Tak jest? - A ilekroć rozpatruje coś sama, natenczas leci tam, w dziedzinę tego, co czyste i wiecznotrwałe, i nieśmiertelne, i zawsze jednakie; ona tego krewna, zawsze się do tego zbliża, ilekroć sama ze sobą zostanie, o ile jej to wolno; przestaje się wtedy błąkać i obcując z tym zawsze się jednako do tego samego odnosi, bo się takich rzeczy tknęła. A ten stan jej nazywają rozumem. (…) A zobacz no rzecz i z tej strony, że, jak długo razem są dusza i ciało, jemu: służyć i podlegać nakazuje natura, a jej: panować i władać. Z tego względu które z nich dwojga wydaje ci się podobnym do tego, co boskie, a które do tego, co śmiertelne? Czy nie zdaje ci się, że to, co boskie, jest zrodzone do władzy i rządu, a to, co śmiertelne, do podlegania i służbie? - Zdaje mi się. - Do któregoż więc z tych dwóch pierwiastków dusza jest podobna? - Jasna rzecz przecież, Sokratesie, że dusza do tego, co boskie, a ciało do tego, co śmiertelne. - Więc zobacz no - powiada - Kebesie, czy z tego wszystkiego, cośmy powiedzieli, nie to nam wychodzi, że do tego, co boskie i nieśmiertelne, i dla myśli tylko dostępne, i jedną tylko postać mające, i nierozkładalne, i zawsze samo w sobie jednakie, najpodobniejsza jest dusza; a do tego, co ludzkie i śmiertelne, i bezmyślne, i wielopostaciowe, i rozkładalne, i zawsze samo w sobie wielorakie, najpodobniejsze jest znowu ciało. Mamy przeciwko temu coś innego do powiedzenia, kochany Kebesie, że nie tak się rzeczy mają? - Nie mamy.".
Arystoteles (384 - 322 r. p.n.e.). Jeśli chodzi o poznanie i wiedzę, to Arystoteles nie był jak Platon natywistą, lecz empirystą genetycznym, a zatem, mówiąc w skrócie, utrzymywał, iż człowiek, gdy przychodzi na świat, jest "białą kartą", nie posiada żadnej wiedzy, nabywa ją zaś dopiero wraz z upływem czasu i gromadzenia doświadczeń życiowych. Nie oznacza to jednak, iż utrzymywał, że tylko zmysły są dostarczycielkami wiedzy, wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, pozostając w tej mierze wiernymi myśli Arystotelesa, że są one co najwyżej dostarczycielkami materiału, na którego podstawie rozum za pomocą indukcji i abstrahowania ("destylowania" pojęć ogólnych, gatunkowych, z szeregu faktów tego samego rodzaju) tworzy swoje teorie, tworzy wiedzę, czyli siatkę pojęć ogólnych, które niejako stanowią czyste odzwierciedlenie istoty rzeczy. Postawę Arystotelesa na problem wiedzy określa się mianem realizmu umiarkowanego (realistą skrajnym był Platon).
Zdroworozsądkowe podejście Arystotelesa do rzeczy świata tego zaowocowało krytyką Platońskiej teorii idei. Nasz filozof trzymywał bowiem, iż byt jako taki jest czymś jednostkowym, natomiast wiedza jak taka czymś ogólnym, czymś co raportuje o istocie danej, czy raczej grupie rzeczy tego samego rodzaju. Pojęcia przez wzgląd na stopień ogólności podlegają hierarchizacji (człowiek jest pojęciem bardziej ogólnym niż pojecie mężczyzna). Wiedza polega więc również na odpowiednim zdefiniowaniu rzeczy, która to definicja powinna zawierać określenie gatunkowe oraz różnicę rodzajową, która ją wyróżnia spośród rzeczy tego samego gatunku (np. człowiek - def. zwierzę myślące; zwierzę - gatunek, myślące - rodzaj, różnica rodzajowa). Złożenia pojęć stanowią sądy. Pośród nich również da się wyróżnić hierarchię. Dowód na jakieś twierdzenie polega zaś na tym, iż taki, a taki, sąd uzasadniamy poprzez sprowadzenie go do sądu stojącego odeń wyżej w hierarchii, a przez to będącego racją jego prawdziwości. Proces dowodzenia w logice Arystotelesa ograniczał się w zasadzie do sylogizmu, a ów definiował w "Analitykach pierwszych" w następujących słowach: "Sylogizm jest to wypowiedź [tzn. rozumowanie], w której, gdy się coś założy [tzn. przesłanki], coś innego, niż się założyło, musi wynikać, że się założyło. Przez "że się założyło" rozumiem, iż tylko ze względu na to, że jest tak, jak się założyło, a przez to znów rozumiem, że nie potrzeba żadnego dodatkowego terminu do tego, by powstała konieczność.". Sylogizmem jest więc na przykład następujące rozumowanie: Przesłanka większa: Każdy spośród ludzi jest śmiertelny; przesłanka mniejsza: Platon jest niewątpliwie człowiekiem; wniosek: Platon jest śmiertelny.
Antropologia. Człowiek jest istotą, która jest złożeniem duszy oraz ciała. Psyche stanowi jej formę, natomiast ciało jej energię. Obydwa te składniki ludzkiego bytu są nieodłączne od siebie i tworzą całość psychofizyczną, takoż więc niewyobrażalnym jest istnienie duszy bez ciała i na odwrót. Jako taka dusza jest śmiertelna. Jest ona tym, co ożywia, to dzięki niej potrafimy doznawać i myśleć. Rozum więc jest niejako jedną z władz duszy, jakkolwiek należy zaznaczyć, iż Arystoteles wyraźnie odróżniał rozum czynnego od biernego, uznając go za pierwiastek boski w człowieku, który w żadnym wypadku nie można uznać za jeden z przymiotów duszy. Rozum czynny jest czymś danym człowiekowi, czymś ściśle wiążącym się z "nieruchomym poruszycielem". "ZOON LOGON ECHON (człowiek jest zwierzęciem mającym rozum)".
Arystoteles przybliża nam to, czym jest rozum, za pomocą metafory światła. Światło umożliwia nam dojrzenie rzeczy, samemu pozostając jednak niewidocznym. Tak rozum czynny nie tworząc treści o rzeczach, które poznajemy na drodze percypowania świata za pomocą zmysłów, umożliwia nam dostrzeżenie ich istności, ich istoty, to on niejako oczyszcza je z tego co przygodne i przypadkowe, a zatem i nieważne (abstrahowanie).
Polityka. Podług Arystotelesa państwo (polis) istnieje po to, aby człowiek mógł w nim urzeczywistnić cnotę moralną. To w nim jednostka przekracza swój naturalny egoizm. Jako takie stoi więc ono ponad człowiekiem, a zatem gdy dochodzi do konfliktu interesów pomiędzy państwem a jednostką, to, oczywiście, ta powinna się podporządkować jego dobru jajo czemuś nadrzędnemu. Państwo, mimo iż późniejsze od rodziny, jest jednakże w porządku ontologicznym pierwsze. W "Polityce" pisze o nim, co następuje: "Pełna w końcu wspólnota stworzona z większej ilości gmin wiejskich, która już niejako osiągnęła kres wszechstronnej samowystarczalności, jest państwem; powstaje ono dla umożliwienia życia, a istnieje, aby życie było dobre. Każde państwo powstaje zatem na drodze naturalnego rozwoju, podobnie jak i pierwsze wspólnoty. Jest bowiem celem, do którego one zmierzają, natura zaś jest osiągnięciem celu. Właściwość bowiem, jaką każdy twór osiąga u kresu procesu powstawania, nazywamy jego naturą; tak jest w doniesieniu i do człowieka, i do konia, i do rodziny. Osiągnięcie celu [do którego się dąży] jest zdobyciem pełnej doskonałości, samowystarczalność zaś jest osiągnięciem celu, i pełnej doskonałości. Okazuje się z tego, iż państwo należy do tworów natury, że człowiek jest z natury stworzony do życia w państwie, taki zaś, który z natury, a nie przez przypadek żyje poza państwem, jest albo nędznikiem, albo nadludzką istotą, którą piętnuje Homer, jako "człowieka bez rodu, bez prawa, bez [własnego] ogniska". Kto bowiem z natury swojej jest taki, równocześnie i wojny namiętnie pożąda, będąc odosobnionym jak ten kamień wyłączony w grze w kości. Że człowiek jest istotą stworzoną do życia w państwie więcej niż pszczoła lub jakiekolwiek zwierzę żyjące w stadzie, to jasna jest rzeczą. Natura bowiem, jak powiadamy, nic nie czyni bez celu. Otóż człowiek jedyny z istot żyjących obdarzony jest mową. Głos jest oznaką radości i bólu, dlatego posiadają go i inne istoty (rozwój ich bowiem posunął się tak daleko, że mają zdolność odczuwania bólu i radości, tudzież wyrażania tego między sobą). Ale mowa służy do określania tego, co pożyteczne czy szkodliwe, jak również i tego, co sprawiedliwe czy też niesprawiedliwe. To bowiem jest właściwością człowieka odróżniającą go od innych stworzeń żyjących, że on jedyny ma zdolność rozróżniania dobra i zła, sprawiedliwości i niesprawiedliwości i tym podobnych; wspólnota zaś takich istot staje się podstawą rodziny i państwa. Z natury swojej państwo jest pierwsze aniżeli rodzina i każdy z nas, całość bowiem musi być pierwej aniżeli rodzina i każdy z nas, całość bowiem musi być pierwej od części; po rozprzęgnięciu się całości nie będzie nogi ni ręki, a tylko nazwa, jak wówczas, gdy ktoś ręką nazwał rękę z kamienia, bo martwa ręka będzie takiej samej natury. Istota każdej rzeczy leży przecież w jej zadaniu praktycznym i zdolności do jego wykonania, jeśli więc nie ma już tych cech, to nie można powiedzieć, że to ta sama rzecz, lecz tylko coś, co tę samą nazwę nosi. Okazuje się tedy, że państwo jest tworem natury i że jest pierwej od jednostki, bo jeśli każdy z osobna nie jest samowystarczalny, to znajdzie się w tym samym stosunku [do państwa], co i inne części do jakiejś całości. Kto zaś nie potrafi żyć we wspólnocie albo jej wcale nie potrzebuje, będąc samowystarczalnym, bynajmniej nie jest członem państwa, a zatem jest albo zwierzęciem, albo bogiem.".
Arystoteles równocześnie pokusił się o przedstawienie sześciu typów ustrojów państw, z których trzy uznał za formy prawidłowe, a pozostał za formy zwyrodniałe, stanowiące niejako zdegradowaną wersję tych trzech. Do form prawidłowych zaliczył: monarchia, arystokracja, politeja, do form wynaturzonych natomiast: tyranię, oligarchię oraz demokrację. W "Etyce nikomachejskiej" w następujących słowach charakteryzował te ustroje: "Istnieją trzy rodzaje ustrojów państwowych i takaż ilość ich zwyrodnień, jakby form wynaturzonych. A mianowicie istnieją następujące ustroje państwowe: królestwo i arystokracja, i trzecia forma oparta na ocenie [własności], którą nazwać należałoby timokracją, przeważnie jednak nazywać się ją zwykło politują. Spomiędzy tych ustrojów najlepszym jest królestwo, najgorszym - timokracja. Zwyrodnieniem królestwa jest tyrania. Oba te bowiem ustroje są formami jedynowładztwa, różnią się jednak wielce między sobą, jako że tyran baczy na własną korzyść, król zaś na korzyść swych poddanych. Królem bowiem może być tylko ktoś, kto jest samowystarczalny i posiadając wszelkie dobra, przewyższa w tym swych poddanych, taki zaś człowiek nie potrzebuje niczego, nie baczyłby więc na to, co dla niego pożyteczne, lecz na to, co pożyteczne dla jego poddanych. Gdyż król, który nie byłby takim, byłby królem tylko jakby wyznaczonym przez losowanie. Przeciwieństwem tego ustroju jest tyrania , bo tyran dąży do tego, co dobre dal niego; że tyrania jest najgorszą formą ustroju, to jaśniej występuje, jeśli się zważy, że to, co najgorsze, jest przeciwieństwem tego, co najlepsze. Królestwo wyradza się w tyranię, tyrania bowiem jest zwyrodnieniem jedynowładztwa, a zły król jest tyranem. Arystokracja natomiast wyradza się w oligarchię, jeśli ci, co są u władzy, są źli i nie rozdzielają własności państwowej wedle tego, na co kto zasługuje, lecz sami zagarniają wszystko lub największą część, wszystkie urzędy obsadzając zawsze tymi samymi ludźmi, i stawiają ponad wszystko bogactwo; rządzi wtedy niewielka garstka, i to ludzi złych, zamiast tych, którzy są najzacniejsi. Od timokracji prowadzi droga do demokracji, gdyż te dwa ustroje graniczą niejako ze sobą; bo i timokracja chce opierać się na większości i wszyscy, których majątek osiąga pewna miarę, są w niej sobie równi. Demokracja jest najmniej zła, jako że niedaleko odbiega od Politem. Takie więc są typowe przemiany, jakim ulegają państwa; w ten bowiem sposób najłatwiej przechodzą jedne w drugie i najmniejsze są towarzyszące temu zmiany.".
Epikur. Jego filozofia wyrastała z filozofii sokratejskiej, jakkolwiek mistrz Platona nie był ceniony zarówno przez mędrca z Samos, jak i jego uczniów. W swej filozofii Epikur, jeśli chodzi o naturę wszechświata, opowiadał się za materialistyczną wizją wszechświata Demokryta, jeśli za chodzi o etykę, to skłaniał się, podobnie zresztą jak wszyscy starożytni filozofowie ku przekonaniu, iż celem, do którego dąży w swym życiu człowiek, jest szczęście. Jednakże nie należy przypisywać mędrcowi z Samos hedonizmu, gdyż szczęścia nie definiował on jako zmysłowej przyjemności, ale jako przyjemność płynącą z braku cierpienia. Diogenes Laertios przytacza list Epikura do Menojkeusa, w którym czytamy: "Gdy przeto twierdzimy, że przyjemność jest naszym celem najwyższym, to bynajmniej nie mamy na myśli przyjemności rozpusty, ani przyjemności zmysłowych, jak twierdzą ci, którzy nie znają naszej nauki albo się z nią nie zgadzają , czy wreszcie źle ją interpretują. Przyjemność, którą mamy na myśli charakteryzuje się nieobecnością cierpień fizycznych i brakiem niepokojów duszy. Ani bowiem pijatyki i związane z nimi hulanki, ani obcowanie z pięknymi chłopcami i kobietami, ani ryby i inne smakołyki, jakich dostarcza zbytkowny stół, nie rodzą przyjemnego życia, ale trzeźwy rozum, dociekający przyczyn wszelkiego wyboru i unikania i odrzucający czcze domysły będące źródłem największych utrapień duszy. Z tego wszystkiego mądrość jest początkiem i największym dobrem, a w skutek tego jest nawet cenniejsza od filozofii; jest bowiem źródłem wszystkich innych cnót. Ona nas uczy, że nie można żyć przyjemnie, jeśli się nie żyje mądrze, pięknie i sprawiedliwie, i na odwrót, nie można żyć mądrze, pięknie i sprawiedliwie, jeśli nie żyje się przyjemnie. Wszak cnoty tworzą wraz z przyjemnym życiem naturalną jedność i życie przyjemne jest od nich nieodłączne. ".
Sceptycyzm. W IV w. p.n.e. rozpoczął swą działalność filozoficzną Pirron z Elidy. Wątpił on w to, iż prawda w sensie absolutnym będzie kiedykolwiek człowiekowi dostępna. To właśnie z jego imieniem należy wiązać powstanie nowej szkoły filozoficznej w starożytnej Helladzie. Jej miano pochodzi od greckich słów: "skeptikos", czyli "wątpiący, krytykujący, poszukujący" oraz "skeptesthai" - "patrzeć, baczyć, badać". Było to pierwsze stadium rozwoju sceptycyzmu w starożytności. Określa się je zwykle mianem pirronizmu.
"Teza główna szkoły jest następująca: Nie ma zadowalających kryteriów prawdy; twierdzenia i ich negacje są jednakowo niepewne, równo silne. Zatem nie należy ufać zmysłom ani rozumowi, lecz trwać bez przeświadczenia, bez zaangażowania się, zachowując niezmącony spokój, obojętność, wolność wewnętrzną, umiejętność zawieszania sądu, niewyrokowania" . Sceptycy odmawiali absolutnej prawomocności zarówno wnioskowaniu dedukcyjnemu, jak i rozumowaniu indukcyjnemu. Pierwsze z nich bowiem koniec końców prowadziło do regresu w nieskończoność, drugie natomiast zmuszało nas do wypowiadania się na temat rzeczy, których nie ma, na podstawie rzeczy, które są.
Około roku 315 p.n.e. przyszedł na świat Arkezylaos. Został on kierownikiem Akademii Platońskiej, z tego też powodu ów okres rozwoju sceptycyzmu określa się mianem akademickiego. Nie był to najszczęśliwszy okres dla tego kierunku myślenia, gdyż jego propagatorzy skoncentrowali się przede wszystkim na jego negatywnej stronie, tzn. zajmowali się wyłącznie wyszukiwaniem argumentów przeciw twierdzeniom innych szkół filozoficznych. Wtedy też położono zręby pod teorie probabilizmu. Można ją określić mianem teorii prawdopodobieństwa. Głosi on, iż co prawda nie możemy uzyskać bezwzględnej wiedzy o czymkolwiek, jednakże może zdobyć wiedzę, która będzie mniej lub bardziej prawdopodobną. Karneades, następca Arkezylaosa, głosił nieco mniej restrykcyjną wersję sceptycyzmu: "Przyjmował trzy stopnie prawdopodobieństw. Pierwsze przysługuje wyobrażeniu, które po prostu odpowiada warunkom w wymaganiom prawdopodobieństwa. Takie wyobrażenie prawdopodobnie nie wyklucza błędu, lecz pomyłka zdarza się dość rzadko, przeto nie należy odmawiać mu wiary. Drugi stopień prawdopodobieństwa przysługuje wyobrażeniu prawdopodobnemu i zarazem niezaprzeczonemu przez inne wyobrażenia, trzeci - wyobrażeniu zarazem prawdopodobnemu, niezaprzeczonemu i dokładnie zbadanemu.".
Ostatnim stadium rozwoju sceptycyzmu w starożytności było stadium określane mianem neosceptycyzmu. Najbardziej znanym i cenionym sceptykiem ego okresu jest Sextus Empiryk (II - III w. n.e.). Od niego właśnie pochodzi najbardziej interesująca definicja tego, kim jest sceptyk. Pisał w swych "Zarysach Pirrońskich": "(…) jedni orzekli, że znaleźli prawdę, inni oświadczyli przeciwnie, że jej nie można uchwycić, a inni jeszcze wciąż szukają." Ci ostatni to właśnie sceptycy, ci którzy wciąż próbują, wciąż szukają.
To właśnie w tym okresie odrzucono zbytni rygoryzm sceptycznego wątpienia, jeśli chodzi o poznanie, działalność praktyczną. Nie postulowano zatem już powstrzymywanie się o działania, jednakże dalej w mocy było "przykazanie", aby nie orzekać o niczym z całą pewnością. Wtedy to Ainesidemos zebrał dziesięć zarzutów (tzw. "tropów"), jakie zwykle sceptycy stosowali wobec tych teorii, które utrzymywały, iż poznanie pewne jest możliwe, że prawda polega na zgodności słowa z bytem.
Trop 1: "odnosi się do różnic zachodzących między istotami żywymi w ocenie tego co sprawia im przyjemność lub ból, szkodę lub pożytek" . Pomiędzy poszczególnym gatunkami istot żywych istnieją różnice w percypowaniu podobnych bodźców.
Trop 2: "odnosi się do zachodzących między ludźmi różnic ustrojowych i charakterologicznych (...) To co jednym szkodzi jest użyteczne dla innych" . Nie wszystkie rzeczy służą wszystkim tak samo, a zatem nie są również taka samo odbierane.
Trop 3: "powołuje się na odmienność kanalików poszczególnych zmysłów" . Każdy ze zmysłów zupełnie inaczej percypuje przedmioty świata zewnętrznego.
Trop 4: "dotyczy różnic stanu (...) zmian takich jak zdrowie-choroba, sen-jawa, radość-smutek". Człowiek w zależności od tego, w jakim stanie się znajduje, czy śni, czy jest chory, czy zdradza objawy szaleństwa, zupełnie inaczej percypuje świat. W jaki sposób ustalić, który z nich jest prawdziwy?
Trop 5: "odnosi się do wychowania, praw, wiary w mity, umów między narodami i dogmatycznych założeń" . Wszystkie wzmiankowane powyżej czynniki wpływają niejako a priori na nasze postrzeganie świata w sposób, który nie jesteśmy nawet stanie dostrzec, a zatem świat jawi się nam niejako z góry założony taka a tak.
Trop 6: "dotyczy domieszek i połączeń" . Nie istnieje w świecie nic takiego, jak czysty przedmiot poznania, gdyż wszystkie w taki, czy inny sposób, są "zanieczyszczone" przez takiego, czy innego, rodzaju domieszki, które zniekształcają jego percepcję.
Trop 7: "odnosi się do odległości i rozmaitego położenia" . Gdy się oddalamy, przedmiot się zmniejsza, gdy się przybliżamy, to się zwiększa, jakaż więc jest jego właściwa wielkość?
Trop 8: "odnosi się do ilościowych i jakościowych własności rzeczy" . Substancje wpływają na nas różnie w zależności od tego, ile jej jest, np. łyżka miodu jest smaczna, ale już cały garnek mógłby odmienić nasz sąd co do jego walorów smakowych.
Trop 9: "dotyczy stałości występowania zjawisk lub ich niezwykłości lub rzadkości" . Nie istnieją reguły rozmieszczenia i pojawiania się fenomenów w świecie, stąd te występujące regularniej zwykliśmy określać mianem naturalnych
Trop 10: "odnosi się do wzajemnego stosunku (pojęć)" . Pojęcia mają charakter względny, relatywny.
Żyjący przed autorem "Zarysów pirrońskich" Agrypa sformułował jeszcze pięć innych tropów. .Pierwszy spośród nich unaocznia nam fakt, iż zarówno poznanie abstrakcyjne, naukowe, jak i to potoczne, jest czymś niepewnym i mocno względnym. Drugi zaś uświadamia nam, iż twierdząc coś wpadamy w regres w nieskończoność, gdyż nasz sąd musi opierać się na innym sądzie, a ten na następnym, i tak w nieskończoność. Trzeci natomiast, iż przedmioty, które percypujemy, rozpoznajemy nie tyle dzięki ich właściwościom, ale temu iż różnią się o innych, a zatem ich istność jest relatywna, zawsze odniesiona do czegoś innego. Czwarty, że jeśli nie przyjmiemy jakiegoś niedowodliwego aksjomatu, to nie zdołamy stworzyć systemu twierdzeń. Przyjęcie go zaś, to oczywiście, akt wiary, nie wiedzy. Piąty, iż odwołuje się do błędu określanego mianem błędnego koła. Twierdzenie, do którego dochodzimy w naszym rozumowaniu, okazuje się być tym, które nieświadomie założyliśmy na początku.
Plotyn (ok. 203 - 269270 p.n.e.). Ostatni z filozofów starożytności, któremu udało się stworzyć oryginalny system filozoficzny (neoplatonizm), jakkolwiek sam uważał, iż po prostu dopełnił myśl Platona. Przyszedł na świat w Likopolis w Egipcie, swe lata młodzieńcze jednakże spędził w Aleksandrii. Znalazł tu swego mistrza filozoficznego i duchowego zarazem, mianowicie Amoniusz Sakkas. Jego życie koncentrowało się przede wszystkim na spawach ducha, co zresztą było zgodne z filozofią, jaka uprawiał.
Swe poglądy spisał w pięćdziesięciu czterech rozprawach, które uporządkował i pogrupował jego uczeń Porfiriusz. Powstała w ten sposób książka została zatytułowana "Enneady".
Zarys systemu Plotyna. Ma on charakter emanacyjny, który jest czymś koniecznym, jakkolwiek nie wypływa z przymusu, lecz wolnej woli.
Najgłębszą istotę rzeczywistości stanowi w systemie Plotyna niepoznawalne i nieprzenikalne Jedno, które określa on również mianem Absolutu. Owo Jedno jest fundamentem i zasadą wszechrzeczy (nasuwają się tu skojarzenia z arché presokratyków). To z niego wynika w procesie emanacji i świat duchowy, i świat materialny, jest więc również tym, co pierwsze w porządku ontologicznym, a także aksjologicznym - jest również najwyższym Dobrem, jakkolwiek stoi niejako ponad wszelki bytem, ponad wszelkim określeniem i wartościowaniem. Plotyn pisze: "A nie jest On [Absolut, Jedno] także określony [ograniczony] w bycie, bo niby przez co? A nie jest On także bezkresny jako wielkość, bo niby gdzie trzeba było, żeby dotarł, lub żeby co uzyskał, On, który nie potrzebuje niczego? Ów bezkres ma Jego moc natomiast, albowiem nigdy się nie zmieni ani nie wyczerpie, zwłaszcza że i "niewyczerpane byty" są dzięki Niemu. I na tym ów bezkres polega, że jest to nie więcej niż właśnie Jedno i że nie ma czym :określić" czegokolwiek z siebie. Oto, skoro jest Jedno, nie podpada pod miarę i nie schodzi do liczby. Więc nie jest określone [ograniczone] w stosunku do czegoś innego ani w stosunku do Siebie, bo w takim razie byłoby już dwoma. Nie ma zatem ani układu, bo i części nie ma, ani kształtu.".
Z Jednego pochodzi cała różnorodność rzeczy świata tego. Odbywa się to na drodze procesu emanacji, który Plotyn przyrównuje do blasku Słońca. Wszakże świeci ono dając życie wszystkiemu, co jest, a jednocześnie nie umniejsza to jego istoty. "Jest mianowicie jakiś jakby punkt środkowy [Jednia] , po nim koło z niego jaśniejące, a po nich koło jeszcze inne, światło ze światła. Zewnątrz nich nie ma innego koła świetlnego, lecz jest to, które potrzebuje obcego blasku w braku w braku światła własnego. I niech to będzie krążek, a raczej kula taka, która od tej trzeciej z rzędu, do niej bowiem przylega, bierze cały blask. Więc owo wielkie światło świeci. Pozostając w sobie i blask od niego przenika za sprawą wątku, inne zaś światła świecą z nim razem i częścią pozostają w sobie, a częścią dają się dalej pociągać blaskom oświetlonego ciała.".
Pierwszą emanacją wynikłą z Jedni stanowi Umysł. Należy tu zaznaczyć, iż w platońskiej koncepcji metafizycznej wszystko, co istniej poza Jednią, jest w porównaniu z nią niedoskonałe. Ponieważ Umysł stoi niejako najbliżej niej, to w największym stopniu uczestniczy w jej doskonałości. Jest on czymś bezkresnym, pierwszym zróżnicowaniem, pierwszym ruchem, które poprzez kontemplację Jedni uzyskuje określoność, stając się tym samy światem form inteligibilnych, staje się określonym myśleniem. Plotyn pisał o nim: "I jest "tam" zawsze różność, która sprawia materię [materia - tu nieokreślona myśl],bo początkiem materii jest ona zaiste, ona i pierwszy ruch. Dlatego zaś nazywano i jego [Umysł] także różnością, że ruch i różność wyłoniły się razem. I ruch, i różność są czymś bezkresnym. Pochodzą od "Pierwszego" i Jego potrzebują, żeby uzyskać określenie. Doznają zaś określenia, skoro do Niego się zwrócą. Atoli przedtem czymś bezkresnym była i materia, i owo różne i nie były jeszcze czymś dobrym, lecz były pozbawione Jego światła. Bo jeśli od Niego światło, to to, co przyjmuje światło, nie ma, zanim je przyjmie, zawsze światła, lecz ma je jako inne, ponieważ to światło jest od Innego.".
Kolejna emanację stanowi Dusza. Ona również myśl, ale również jest czymś, co tworzy i udziela życia wszystkim istniejącym rzeczom, czymś, co nimi kieruje i nadaje im określone uporządkowanie. Plotyn pisze: "Zadaniem duszy "bardziej rozumnej" jest myślenie, ale nie tylko myślenie, bo czym by się wtedy różniła od umysłu? Przybrała zaiste do swojego jestestwa jeszcze rzecz inną, skutkiem czego posiadła własny samobyt, nie pozostała umysłem ma swoiste zadanie, jaj ma je zresztą każdy z bytów. I tak, kiedy patrzy na to, co przed nią, to wznosi się myślą do umysłu, kiedy na siebie samą, to się utwierdza, a kiedy na to, co po niej, to zdobi je ładem i zarządza i nad nim włada. Nie mogło mianowicie pozostać wszystko w umysłowym świecie, skoro mógł powstać z kolei byt jeszcze inny i inny, wprawdzie pośledniejszy, ale istniejący koniecznie […]".
Ostatnią i najmniej doskonałą hipostazę stanowi świat materii, świat form zmysłowych. Plotyn uznaje ją za coś złego, gdyż w przeciwieństwie do Umysłu i Duszy jest ona czymś nietwórczym, czymś niezdolnym do dalszego rozwoju.
Święty Augustyn (354 - 430 r.)
Dla świętego Augustyna najważniejszymi są sprawy duszy i Boga. W jego "Soliloquiach" znajduje się następujący dialog wewnętrzny: "Chce poznać Boga i duszę. Czy nic więcej? "Nic zgoła". Dla niego poznawanie świata, które miałoby się odbywać kosztem poznawania duszy i Boga, jest niedopuszczalne, gdyż rodzi ono w człowieku poczucie pychy, które podszeptuje mu, że to właśnie on jest panem wszechstworzenia i żadnej transcendencji nie potrzebuje. W jednym ze swych dzieł kreśli następujące słowa "Idą ludzie podziwiać wysokie góry, olbrzymie fale morskie, szerokie wodospady rzek, przestrzeń oceanu i drogi gwiezdne, a zaniedbują siebie samych".
Zatem tym, do czego poznania człowiek powinien dążyć, jest Bóg. Możemy to robić idąc niejako po dwóch ścieżkach: wiary i rozumu, jakkolwiek to ta pierwsza czyni poznanie Boga w ogóle możliwym "Uwierz, abyś zrozumiał" - powiada Augustyn. Nie uda się nam więc dotrzeć do Stwórcy, jeśli on uprzednio nie udzieli nam łaski wiary. To jest właśnie ów słynny iluminizm Augustyna.
Antropologia. Według Augustyna ludzka psyche to "tchnienie Boga". Skoro zaś tak, to zasadnym będzie - kontynuuje nasz filozof - stwierdzenie, że istota ludzka to "dusza posługująca się ciałem" (anima utens corpore). To zidentyfikowanie człowieka z psyche doprowadziło autora "Wyznań" do "anhelizmu", czyli błędnego przekonania, iż istota ludzka to de facto anioł schwytany w okowy materii (ciała).
Chcąc jak najszybciej podnieść się ze swego upadku, człowiek (właściwie jego dusza) powinien wieść pobożne życie, wypełnione dobrymi uczynkami i nieustannie podejmowanymi wysiłkami poznania Boga, co, oczywiście, może czynić jedynie poznając własną psyche.
Badając własną duszę odnajdujemy w niej obraz samego Boga, który wszakże uczynił nas na Swe podobieństwo. Mądrość, wiedzę, uzyskuje się więc na drodze introspekcji.
Aby możliwym było zrozumienie człowieka, należy popatrzyć nań niejako z dwóch perspektyw: kainowej i ablowej. Pierwsza z nich ukazuje nam starego człowieka, druga zaś nowego. W człowieku ci dwaj "ludzie" łączą się ze sobą. Byśmy mogli osiągnąć poznanie Boga, a więc i zjednoczenie z Nim, musimy wyrzec się natury kainowej. Egzystencja ludzka na ziemi to nieustanna walka pomiędzy tymi dwoma naturami.
Filozofia człowieka świętego Augustyna ma charakter wybitnie homocentryczny, jakkolwiek nasz filozof cały czas wspomina Boga. Punktem wyjścia jego rozmyślań o człowieku jest pojęcie woli, gdyż to ona odpowiada za działania ludzkie, a to właśnie podług uczynków poznajemy, z jakim człowiekiem mamy do czynienia. Zatem to woli, a nie rozumowi, należy się nimb pierwszeństwa, jeśli chodzi o rozpoznawanie natury człowieka.
Filozofia Augustyna jest głęboko irracjonalna. Człowiek nie może poznać Boga bez wiary, a ta może mu zostać udzielona wyłącznie na drodze łaski, a zatem wysiłki samego rozumu na nic nam się nie zdadzą, jeśli ona nie będzie im towarzyszyć. "Zrozum, byś mógł wierzyć; wierz, byś mógł zrozumieć". Takie podejście do kwestii kondycji ludzkie w świecie i naszych możliwości poznawczych zwykło się określać mianem supernaturalizmu.
Augustiański pogląd na naturę zła miał charakter prywacyjny. Jest ono bowiem tylko brakiem dobra i nie posiada żadnej pozytywnej istoty. Zło nie jest czymś pochodzącym od Boga, gdyż On stworzył tylko rzeczy dobre, jego źródłem jest człowiek i jego wola. Skoro zaś dobro pochodzi wyłącznie od Boga, to człowiek spełnia dobre uczynki nie dlatego, że to jest wolny wybór jego wolnej woli, ale dlatego, że Stwórca udzielił mu łaski, która sprawia, że czyni on dobrze.