Ten wiersz jest doskonałym przykładem poetyckiej wrażliwości Baczyńskiego. W utworze tym próbuje przedstawić swoją wizję historii, która jest dla niego spuścizną intelektualną i kulturalną, ale także śladami materialnymi. Składa się na nią także świadomości poszczególnych przedstawicieli wspólnoty narodowej. Dlatego odpowiedzi na pytanie o sens historii poszukuje w przeszłości. Świadczą o tym chociażby słowa "widzę arkabuzy dymiące". To odwołanie do XV oraz XVI stulecia. Poeta stwierdza, że od wieków wszystkie procesy dziejowe wyglądają podobnie:

"Czas tylko tak warczy jak lew

przeciągając obłoków wełną".

Jednak ta powtarzalność związana jest z ciągle powtarzającym się dramatem kolejnych pokoleń. Sprowadza bowiem cierpienie i śmierć. I chociaż te doświadczenia są tak okropne, następne pokolenia nie wyciągają wniosków z tego co się działo. Znowu wybuchają wojny. Dlatego poeta może przewidzieć, jak będzie wyglądała przyszłość. I w tym korowodzie bitew, wojen los jednostki, a także myśl i piękno, nie znaczą nic. Człowiek i ludzkość nie uczy się niczego, powtarza błędy.

Wśród obecnych w utworze obrazów najbardziej uderzający jest motyw żołnierza, który żegna swoją ukochaną. Pojawia się tu także obraz matki. Wpisują się one w szereg dramatycznych doświadczeń narodowych. Utwór charakteryzuje się nastrojem żalu przeplatającego się z ironią. Efekt ten jest osiągany poprzez niezwykłą. Bolesnej rewizji poddany został także mit narodowego bohatera:

"Ach te półki kolorowe, kity u czaka,

pożegnania wiotkie jak motyl świtu

i rzęs trzepot, śpiew ptaka

pożegnalnego ptaka w ogrodzie".

Trudno oczywiście nie odnosić się do historii z szacunkiem, "przecież to krew ta sama spod kity i hełmu". Nie znika jednak pytanie o sens tych poświęceń. Całości dopełnia motyw nie przynoszącego ocalenia nieba, które "po lądzie drące piaskiem tak kształt ich zasypuje".