Antonina Domańska

Historia żółtej ciżemki - streszczenie szczegółowe

„Historia żółtej ciżemki” rozpoczyna się informacją o renowacji ołtarza Wita Stwosza. Kościół Mariacki w Krakowie zostaje poddany pracom konserwatorskim po prawie 400 latach od momentu, kiedy powstało dzieło Wita Stwosza. W trakcie prac znaleziony zostaje but średniowiecznego robotnika. Żółta ciżemka prowokuje narratorkę do snucia przypuszczeń, których efektem jest prezentowana historia.

Przenosimy się w czasie. Trafiamy do domu małego Wawrzusia, który za niewłaściwe zachowanie ma zostać ukarany przez ojca. Z pomocą i wstawiennictwem przychodzi matka, której udaje się ochronić syna. Po obiedzie każdy członek rodziny udaje się do swoich zajęć. Wawrzek pasie zwierzęta, jego matka przędzie len, a ojciec Wojciech udaje się po poradę w sprawie zachowania syna do Walentego i Pietera.

Spotkanie mężczyzn zamienia się we wspomnienia dotyczące bitwy pod Warną. Opowieść snuje Walenty, który brał w niej udział, służąc przy królu. Pojawia się wspomnienie odważnego króla Władysława szykującego się do boju z Turkami. Pod Warną doszło do zaciekłej bitwy, w której odważny król poniósł śmierć. Walenty dowiedział się o niej jedynie z opowieści, ponieważ w końcu w trakcie bitwy zemdlał ze zmęczenia i głodu. Walenty postanowił, że wstąpi do zakonu, ale w końcu poradzono mu, aby znalazł inny sposób na chwalenie Boga. Jeden z profesorów opłacił mu naukę gry na organach i tak Walenty od prawie 30 lat jest organistą w Porębie.

Wojciech przyznaje się kolegom, że ma problem z synem. Jest przekonany, że na Wawrzyka ktoś rzucił urok, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że dziecko najchętniej przez cały dzień jedynie strugałby figurki z drewna. Mężczyźni sugerują, że w takiej sytuacji dziecku po prostu trzeba odebrać kozik. 

Wawrzuś Skowronek w tym czasie pilnie wypasał bydło na polu. Dołączył do niego Jasiek – najlepszy przyjaciel. Syn Macieja musiał jednak wracać do domu, bo pod opieką miał młodszą siostrę. Wawrzek doceniał to, co miał. Widział różnicę między pochyloną chałupą przyjaciela a solidnym domem, w którym sam mieszkał. Uwagę chłopaka szybko zwraca korzeń idealnie nadający się na rzeźbę jaszczurki. Tak pochłonęła go praca, że zapomniał o krowach, które dotarły do zboża księdza proboszcza. W stronę zwierząt już biegli z kijami parobkowie księdza. Krowy zaprowadzili do stajni, a chłopakowi chcieli dać nauczkę, ale ten skrył się przed nimi w lesie. Obudził się o zachodzie słońca. Zabłądził i błąkał się aż do zmierzchu. Uciekając przed niedźwiedziem wspiął się na drzewo, potem chronił się przed wilkami. Tak rozpoczęły się przygody Wawrzusia.

Rano postanowił iść prosto, nie zbaczając z obranej drogi. Był już bardzo głodny, ale w lesie miał do wyboru tylko jagody. Natknął się jednak na ul, więc wypłoszył pszczoły, a sam poczęstował się plastrem miodu. W końcu usłyszał kościelne dzwony, więc pobiegł w ich kierunku. Przed wsią pluskał się jeszcze w rzece, aż przy zachodzie słońca zobaczył postać, która przypominała mu upiora. Dziwna postać napiła się wody i ruszyła w stronę wsi. Wawrzek ruszył za nim. Kiedy jednak dotarł do wsi, okazało się, że światła już były zgaszone, a drzwi do chałup pozamykane.  Błąkał się po wsi, w końcu jednak postanowił przespać się przy kościele. Zauważył kij i kapelusz postaci, którą wziął za upiora. Okazało się, że to złodziej, który właśnie spuszczał się z okna kościoła. Złodziej uciekł, ale Wawrzuś podniósł taki krzyk, że szybko urządzono obławę na złodzieja, którego szybko złapano. Kiedy próbował się wymigać od przestępstwa, to właśnie Wawrzuś Skowronek go pogrążył. Rano okazało się jednak, że złodziej zbiegł.

Rano Wawrzuś obudził się na rynku, gdzie pełno było straganów. Na jednym z nich chłopiec dostrzegł żółte ciżemki. Uwagę zwróciła także piękna brunetka. Dziewczynka okazała się Małgosią, która zaprowadziła go do grupy artystów. Ci zaproponowali, że dostanie śniadanie, a następnego dnia odwiozą go do poręby, jeśli weźmie z nimi udział w przedstawieniu.

Artyści chcieli wziąć Wawrzusia do zespołu. Froncek uczył chłopca następnego dnia chodzenia na rękach, ten jednak nie chciał chodzić inaczej niż ludzie w jego wsi. Okazało się, że artyści wcale nie chcą do odwieść do domu. Po walce i próbie ucieczki Wawrzuś rozpoczął u nich służbę. Uczył się między innymi chodzenia po linie. Tęsknił jednak bardzo za domem i szukał sposobu na ucieczkę. W końcu mu się udało.

Mądrzejszy o kolejne doświadczenia ruszył dalej. Kiedy karmiącym go gospodarzom powiedział, że idzie do Poręby, usłyszał, że to gdzieś pod Krakowem, ale sam nie wiedział, co to znaczy. W innej wsi natknął się na wesele, gdzie poczęstowano go kiełbasą i miodem. Nawet stanął do tańca. W końcu jednak przyłączył się do Stanka – młodzieńca, który uczył się na złotnika i właśnie wracał do domu z dyplomem. Wspólnie dotarli do Krakowa, które zrobiło na chłopcu ogromne wrażenie. Tutaj skończyła się pierwsza wędrówka małego chłopca. Kiedy odpoczywali pod Sukiennicami, Stanko opowiedział Wawrzusiowi historię lajkonika. W tłumie chłopcy się rozdzielili, a Wawrzuś znów dojrzał kogoś podobnego do czarownika-złodzieja. Uciekł więc w tłum. Tak przeczekał noc, aż nie znaleźli go zakonnicy od bernardynów, którzy przyjęli go do siebie. Chłopiec opowiedział swoje przygody, ale okazało się, że wsi Poręba jest wiele, więc nie wiadomo, gdzie chłopca odesłać. Ubrano go pod po miejsku, chłopiec pierwszy raz miał na sobie spodnie. Razem z jednym z zakonników zobaczył Wawel, odwiedził kanonika Jana Długosza, który właśnie pisał 12. tom swojej „Historii Polski”. Praca Jana Długosza była dla wszystkich bardzo ważna. Długosz zdecydował się przyjąć Wawrzusia na służbę. Po jej trzech miesiącach lepiej się wyrażał, nauczył się pisać. Pomagał innym, ale i cały czas rzeźbił w drewnie. Postanowił w końcu wyrzeźbić figurę Matki Boskiej z dzieciątkiem. Długosz w końcu odkrył, że chłopiec rzeźbi. Wbrew pozorom nie krzyczał jednak, zamiast tego poprosił o swoją podobiznę. Praca Jana Długosza nauczyła go bowiem rozpoznawać ludzkie talenty.

Kiedy Długosz czekał na przyniesienie mu nominacji arcybiskupiej, razem z Wawrzkiem poszedł na podwórze. Tutaj zobaczyli mistrza Stwosza, który opowiedział o problemach, jakie ma z ołtarzem, który ma uświetnić kościół Mariacki. Stwosz opowiedział o koncepcji otwieranego ołtarza, a w zamian Długosz pokazał mu pracę Wawrzeka. Mistrz się zachwycił i zaproponował mu naukę u siebie. Na miejscu okazało się, że Stanko to syn Stwosza.

Minęły trzy lata – Wawrzek był najmłodszym czeladnikiem, ale jego umiejętności były absolutnie wybitne. Wyróżniał się także pracowitością. Zajmował się rzeźbieniem belek do głównej części dzieła Wita Stwosza.  Dzieło Wita Stwosza powstawało stopniowo. Pracownia mistrza Wita była jego domem i najważniejszym miejscem. 

Niedługo później zmarł najpierw Długosz, a po nim ojciec Szymon, który był pierwszym opiekunem chłopca w Krakowie. Dziecko bardzo to przeżyło. 12-letni czeladnik nadal jednak pracował przy ołtarzu. Widać było, że jest najlepszy, ale inni mu nie zazdrościli, bo widzieli jak bardzo był pokorny. Praca nad ołtarzem posuwała się jednak do przodu bardzo wolno. W międzyczasie Wawrzykowi udało się dostać zlecenie na próbne postaci pasterzy do jasełek, na co Stwosz się zgodził, a Stanko miał malować figurki.

Wawrzuś inspirował się twarzami czeladników Wita oraz wspomnieniem swojego przyjaciela z dzieciństwa – Jaśka. Jego dzieło wzbudziło ogromny podziw. Przełożony klasztoru, który zamówił figurki nie mógł uwierzyć, że ten młody chłopiec był w stanie przygotować takie arcydzieło.

W międzyczasie Wit Stwosz zgodził się przygotować ołtarz do prywatnej kaplicy królewicza Kazimierza. Młodzieniec ciężko zachorował, więc dwór, aby go ratować, chciał ufundować w intencji jego zdrowia ołtarz i tak zamówienie trafiło do Stwosza, który nie był zadowolony, bo cały czas męczył się z dziełem do Kościoła Mariackiego. Zgodził się jednak, w końcu chodziło o zdrowie królewicza.

W tym czasie zaś ksiądz Melchior zapowiadał w Krakowie, że miasto zobaczy wyjątkowe jasełka. Wawrzuś ustawił swoje figury 23 grudnia w kościele św. Anny. Wszystkich zachwyciło dzieło chłopca. Sam, w święto Trzech Króli miał okazję usłyszeć pochwały, jakie mieszkańcy wygłaszali pod adresem jego projektu. Nikt nie chciał jednak uwierzyć, że to dzieło zwykłego ucznia. W pewnym momencie Wawrzuś zobaczył, jak młodzieniec kradnie kobiecie sakiewkę. Kiedy złapał go za rękę, okazało się, że to Jasiek z Poręby, który prosił, aby go nie osądzać, więc chłopcy poszli porozmawiać na przedmieścia. Okazało się, że Jasiek służy u człowieka, który zmusza go do kradzieży.

Wawrzuś dowiedział się, że Jaśkowi zmarła matka, a macocha w końcu wygnała go z domu. Pracował u kowala, pasł krowy, służył w stajni. W międzyczasie zmarł ojciec chłopca. Jasiek był dobrym woźnicą, dostawał uczciwą zapłatę, chciał odłożyć i kupić grunt. Niestety dał się namówić na zwierzenia człowiekowi, który obiecał mu przyuczenie do zawodu kupca. Hincz okazał się jednak oszustem, który okradł Jasia i zaczął go uczyć zawodu złodzieja. Z czasem Hincz tak uzależnił chłopca od siebie, że nawet kiedy ten chciał oddać łup, złodziej był w stanie mu to wyperswadować. Chłopiec obawiał się kary, więzienia i ogólnego potępienia, dlatego ostatecznie dalej służył u Hincza. Wawrzuś rozstał się z Jasiem, ale długo myślał o tym, jak pomóc dawnemu przyjacielowi. Przy bramie miejskiej spotkał złodzieja, który zaczął go ścigać, chłopakowi mimo zamkniętej bramy udało się uciec przez otwarte okno.

Do mieszkańców Krakowa docierały niepokojące wieści o zdrowiu królewicza Kazimierza. Stwosz starał się więc jak najszybciej skończyć ołtarz. Udało mu się to w końcu 30 stycznia.

Wawrzuś, Stanko i Jurek wyruszyli do Wilna razem z woźnicą Błażejem. Po drodze nie brakowało przygód. Przy przekraczaniu Narwi załamał się pod nimi lód i trzeba było ratować figury. Kiedy zatrzymali się pod Białymstokiem, niezdrów do końca Wawrzuś usłyszał rozmowę złodziei, którzy następnego dnia planowali okraść ormiańskich kupców. Kiedy opowiedział to kompanom, ci nie byli pewni, czy chłopak sobie czego nie wyobraził w gorączce.

Do karczmy wieczorem przybyli jednak kupcy ze Lwowa. Wawrzuś i kompania ostrzegli ich przed zasadzką. Wszyscy wspólnie ruszyli następnego dnia rano w dalszą drogę. Na kupców rzuciła się banda złodzieja Majstra, którym okazał się czarownik-złodziej, z którym wcześniej miał okazję zetknąć się Wawrzuś. Chłopiec próbował uciekać, ale złodziej go dogonił. W końcu jednak dzięki wsparciu pozostałych udało się obronić Wawrzusia, a cała banda złodziei utknęła. Wawrzek został jednak ranny, na szczęście niezbyt poważnie. Kupcy podpowiedzieli, jak dojechać do królewskiego zamku, gdzie całą gromadę powitał pan Świerkowicz, który złożył u Stwosza zamówienie na ołtarz. Zależało mu, aby ołtarz stanął jak najszybciej, bo zdrowie królewicza nic się nie poprawiało. Młody chłopiec, kiedy usłyszał odgłosy pracy, chciał odwiedzić ekipę z Krakowa. Przyniesiono go, słabego i bardzo chorego, na lektyce. Bardzo podobały mu się figurki. Spodobał mu się anioł, którego wyrzeźbił Wawrzuś, więc dał mu za to kilka dukatów. Królewicz był ciekawy, co chłopiec za to kupi, a ten mu odpowiedział, że marzą mu się żółte ciżemki. Młody Kazimierz nakazał więc przynieść żółte buty, które kiedyś okazały się na niego za małe.

Kolejnego dnia poświęcono ołtarz mariacki. Niestety stan królewicza nadal się nie poprawiał. Kazimierz IV Jagiellończyk nic nie jadł. Kiedy wniesiono królewicza do kaplicy, poprosił o klęcznik. Zdawało się, że nie ma dla niego już żadnego ratunku. Po przyjęciu komunii królewicz zmarł.

Wit Stwosz tym razem wysłał Wawrzusia do swojego brata, aby przywiózł mu od niego złoto. Chłopiec po drodze spotkał Jasia, akurat, gdy ogłaszano nagrodę za wydanie Czarnego Rafała vel Majstra lub Wojewody. Wawrzek opowiedział Jaśkowi o swojej ostatniej przygodzie. Okazało się, że Jasiek przez ostatni czas usługiwał ludziom, bo jego pan był na Węgrzech. Chłopcy umówili się na następny dzień. Kiedy Wawrzuś przyszedł do domu Bartnika, okazało się, że to Majster otworzył mu drzwi. Uwięziony chłopiec nie miał szans ratunku. Na szczęście jego nawoływania usłyszał Jasiek, który pomógł mu się uwolnić. Chłopcom podstępem udało się uwięzić Czarnego Rafała, a także odkryć miejsce, w który przechowywał swoje skarby. Chłopcy uciekli z domu, dotarli do bram miejskich, a tak zgłosili się do strażników. O ile ci początkowo nie chcieli im uwierzyć, to w końcu poszli sprawdzić wskazany przez chłopców adres. W ten sposób Czarny Rafał został skazany, a po długim procesie ujawniający ogromną skalę jego przestępstw – skazany na śmierć.

W gospodzie „Pod Srebrną Gruszą” czeladnicy Stwosza świętowali wyzwoliny, a więc uzyskanie uprawnień przez pozłotnika Pietrka. Wawrzek został w końcu sam. Minęło ponad 5 lat, kiedy znów odwiedził go Jasiek. Okazało się, że znów uczciwie pracuje u miecznika i dzięki temu odłożył odpowiednią kwotę, która umożliwi mu kupno gruntów. Jednocześnie uczył się prac w polu, a potem został podstarościm. W międzyczasie Wawrzek opowiadał mu wreszcie szczegóły wyprawy do Wilna i podarunku od królewicza. Teraz kolejne lata pracował u Stwosza, dla którego był niezastąpiony. Jako prawa ręka mistrza zdobywał coraz większe doświadczenie.  Na weselu Jadwigi i Stanka Stwosza Wawrzuś był drużbą.

Jasiek i Wawrzuś postanowili wspólnie udać się do Poręby. Ruszyli na piechotę w rodzinne strony. Kiedy dotarli do wsi, Wawrzuś puścił się pędem do domu, przed którym spotkał Jędrka – swojego młodszego brata, który miał już 8 lat. Dla chłopca Wawrzuś wystrugał konia. Ojciec na początku nie poznał syna. W chacie chłopak spotkał matkę i siostry. Przy wieczerzy opowiedział wszystkim swoje przygody. W międzyczasie Jasiek odkupił od macochy ojcowiznę. Wawrzuś zaprosił matkę i ojca na poświęcenie ołtarza w Krakowie, które miało się odbywać  w kościele Mariackim 15 sierpnia, czyli w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem historii i osiągnięć Wawrzusia. Patrzyli na niego zupełnie inaczej niż przed wszystkim, o czym opowiada historia.

Ołtarz rzeczywiście planowano poświęcić 15 sierpnia, więc kilka tygodni wcześniej rozpoczął się jego montaż. Nie było to proste zadanie, ponieważ był on bardzo ciężki, o każdą figurę trzeba było także uważnie zadbać. Nie mniejszej uwagi wymagała także sama szafa ołtarza. W pracach oprócz Stwosza i Wawrzusia uczestniczyli także Stanko oraz Jurek. Potrzebna była także pomoc innych czeladników.

15 sierpnia rano wszystko było gotowe. Wit Stwosz razem z czeladnikami mógł podziwiać swoje dzieło. W tej grupie nie mogło oczywiście zabraknąć Wawrzusia, który na tę specjalną okazję nałożył otrzymane od zmarłego królewicza żółte ciżemki.

Na uroczystość został zaproszony nie tylko król, ale biskup krakowski Fryderyk Jagiellończyk.

Rodziców, którzy także przybyli na uroczystość, Wawrzek wprowadził na specjalnie przygotowane miejsca. Wśród gości znalazły się także siostry Wawrzusia oraz Jaśka. Wszyscy nie mogli się doczekać odsłonięcia ołtarza, który powstawał 12 lat. Okazało się jednak, że na koniec pojawił się problem.

Wawrzusia nerwowo wołał Stwosz, który przerażony stwierdził, że figura św. Stanisława nie ma pastorału. Wawrzuś jednak uspokoił mistrza. Po służbie, krótkiej, ale jednak u akrobatów nie miał żadnego problemu z tym, żeby się wspiąć do figury i uzupełnić brak. Zdjął ciżemki, szybko się wspiął i zamontował brakujący element. Niestety podczas całej akcji, jeden z butów chłopca spadł za ołtarz. Stwosz kazał szybko schodzić Wawrzusiowi. Chłopiec był zrozpaczony, bo ciżemka za ołtarzem miała pozostać na zawsze. Nie było już szans, żeby cokolwiek zmienić, bo właśnie nadjeżdżał król Kazimierz Jagiellończyk z drugim synem Zygmuntem. Przybyła także jego żona.  Pojawił się także książę Olbracht powracający ze zwycięskich walk z Tatarami. Rodzinę królewską przywitał biskup. W środku kościoła znajdowali się przede wszystkim mieszczanie, którzy ufundowali ołtarz. W końcu ołtarz został odsłonięty. Wszyscy zatrzymali oddech. Dzieło Wita Stwosza okazało się wyjątkowe. Król wygłosił pochwałę mistrza Stwosza. Poprosił także od razu, by ten wyrzeźbił jego podobiznę na nagrobek.

Potrzebujesz pomocy?

Młoda Polska (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.