Człowiek od zawsze miał potrzebę życia spokojnego, nie targanego namiętnościami, gdzie mógłby znaleźć odpoczynek od świata cały czas wymagającego od niego podejmowania decyzji i opowiadanie się wobec jakiś wymogów. Takie życie odnajdywano najczęściej w wiejskich realiach. Przecież i dzisiaj jeżeli ktoś czuje się zmęczony to stara się wyjechać na wieś, położyć pod drzewem, w błogim cieniu i leżąc marzyć o czym się żywnie podoba. Jak widać nasze rozumienie odpoczynku i wiążącego się z nim szczęścia i spokoju nie odbiega zarówno od renesansowych, jak i starożytnych pomysłów. Pokazuje to, że mimo Internetu, bomby atomowej, pigułek antykoncepcyjnych i Radia Maryja człowiek nie zmienia się tak bardzo w swoich podstawowych potrzebach.

Starożytni błogość życia wiejskiego widzieli w wyobrażeniu Arkadii, która zapełniali pasterze i inne sielankowe postaci, żyjące w otoczeniu przyrody i zajmujące się najprostszymi czynnościami rolniczymi. Jak widać nigdy nie wyobrażano sobie zaświatów, czy raju na ziemi jako miasta pełnego ludzi i budynków. Nawet w Biblii początek szczęścia człowieka to rajski ogród.

Wracając jednak do Arkadii, to stanowiła ona świat sielanek, które pisali Teokryt i Wergiliusz. Gatunek ten wywodził się ze starożytnych pieśni pasterskich, przez co nazywane były bukolikami, czyli pieśniami wolarzy. Idyllą nazywane być mogły od greckiego słowa oznaczającego obrazek, zaś ekloga, jako że stanowiły utwór wybrany, szczególnie skomponowany. Z kolei w Polsce upowszechniła się właśnie nazwa sielanka, będąca rusycyzmem, "sioło" oznacza bowiem w zachodniosłowiańskich językach wieś. Ostatecznie nazwę te rozpropagował wydaniem tak zatytułowanego zbioru wierszy Szymon Szymonowic w roku 1614. na marginesie należy wspomnieć o słowie "pasterka", które wraz z wiekami zaczęło określać bożonarodzeniową mszę, zaś w renesansie było utworzonym na zasadzie kalki językowej odpowiednikiem słowa "bukolika". Pierwsze sielanki pisał Teokryt, jednak z czasem wyodrębniły się one z specyficzną odmianę jaką są eklogi. Mianowicie były to utwory dialogowane skupiające się na pokazywaniu nie romantycznego czy sentymentalnego ujęcia życia na wsi, gdzie pasterze wraz z owieczkami hasają po łąkach, lecz na realistycznie ujętych obrazkach z życia na wsi. Pokazywały wiec eklogi wiernie krajobraz w którym były osadzone i poruszały sprawy realistyczne, poprzez słowa bohaterów w nich występujących.

W tym kierunku pokazywania i przekazywania życia wiejskiego poszedł Szymon Szymonowic. Powoła się na tę tradycję już w dedykacji swojego tomu, jasno wskazując że jego duchowym autorem i natchnieniem była twórczość Teokryta:

" Lubo Homera rymem głośnym wyrównywa,

Lubo przed Askrejczykiem górę wylatywa,

Gdy mu przyszło, mym zdaniem, na sykulskie Muzy,

Nie dogania pasterza pięknej Syrakuzy".

Najbardziej popularnymi, znanymi do dzisiaj, są dwie z sielanek tego tomiku a mianowicie "Kołacze" i "Żeńcy". Pierwsza z nich mówi o przybyciu do dworku na wsi narzeczonego, który później bierze za żonę córkę gospodarzy, stąd też dalsza część tego utworu to wspaniały obraz wesela i towarzyszących mu obrzędów z tamtych czasów. Nie jest to tylko zbiór folklorystycznych obrazków, gdyż poeta dużo pisze i stara się nie zakłamać w ujęciu psychologicznym postaci nowożeńców. Cały wiersz tonie w radosnym nastroju, jaki udziela się weselnikom obecnym w tym szlacheckim dworku. Miłość młodej pary jest pokazana jako coś trwałego, nie ulęgającego zianie, na której to może zasadzić się szczęście całego domu:

"Trudno stateczność ruszyć: niechaj zły wiatr wieje,

Jako chce; przedsię ona nie traci nadzieje".

Przy tym należy dodać, że cały obrzęd ślubu, choć bez wątpienia osadzony mocno w renesansowej Rzeczpospolitej, pokazywany jest w kontekście starożytnych uczt i zabaw, przez co staje się mimowolnie patetyczny, ale przez to nie nudny, lecz jeszcze piękniejszy. Tytuł zaś jest nawiązaniem do historii o wadzących się o weselne placki chłopaków z dworu.

Całkowicie inny nastrój wprowadza najpopularniejsza sielanka Szymonowica "Żeńcy". Tytuł odnosi się do wiejskich kobiet, które pod okiem Starosty pracują przy żniwach. Jednak taka praca nie powoduje że poeta ją uwzniośla. Owszem scenka może jest sielska ale odsłania się przed nami jej prawda, mówiąca o wykorzystywaniu ponad siły pracy ludzkiej na wsi, przez co ten wiersz może mieć walor utworu społecznego, czy nawet sceny rodzajowej o użyteczności publicystycznej. Na pewno jest to przykład rzadko spotykanego pokazania wsi w literaturze staropolskiej. W palącym słońcu rozmawiają dwie zmęczone kobiety PietruchaOluchna, którym na przerwę i odpoczynek mnie pozwala okrutny Starosta, dozorujący ich. Przy całej realności opisu, należy pamiętać o uniwersalności tej sielanki która pokazuje jak bardzo człowiek ingeruje w prawa natury., która wszak wymaga odpoczynku i która to cechuje zmienność, zaś dozorujący Starosta chce by chłopi pracowali bez należytego im wytchnienia. Pietrucha w swojej pieśni o słońcu zdobywa się na sprzeciw wobec Starosty, który gdy tylko jest daleko, jest przez nią oskarżany o nieludzkie zachowanie:

"Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego!

Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego:

Ty wstajesz, kiedy twój czas, jemu się zda mało..."

Kiedy jednak podchodzi słowa się zmieniają i staja się pochwała tego człowieka, co w końcu powoduje że pozwala on kobietom na odpoczynek. Sielanka ta obnażała przed czytelnikami realia jakie rzeczywiście panują na wsiach, którą często postrzegano poprzez słowa Jana Kochanowskiego o których w dalszej części wspomnę. Widziano w niej tylko obraz szczęśliwości, nie pamiętając ze to tylko pozór, wypracowywany przy okazji ciężkich ofiar chłopstwa, często upadającego i śmiertelnie zmęczonego swoja praca. Symbolem tego wyzysku jest bicz Starosty:

"On nad nami z maczugą pokrząkując chodzi

Albo nie widzisz bicza za pasem u niego?

Prędko nas nim namaca,

Kwaśno patrzy, z nahajką się na nas gotuje".

Nie można zapomnieć tez o tym ze poza prawda obrazu, pokazaniem prawdziwego życia i stosunków jakie panowały wówczas pomiędzy chłopami i panami na wsiach, w tym wierszu Szymonowic zawarł tez autentyczny przekaz chłopskiego języka:

"Bicz po grzbiecie, a jam nań nie barzo gotowa.

Lepiej złego nie draźnić, ja go abo chwalę, abo mu pochlebuję (...)".

Całość tchnie pesymizmem, co nie kłóci się z nazywaniem tego utworu "sielanka" jeżeli tylko pamiętamy, ze to określenie może się odnosić także do utworów realistycznych, nie zapełnionych Florami i Dafnisami w nieziemskiej krainie. Ta jednak sielanka kończy się tylko pozornie szczęśliwie, odpoczynkiem, gdyż po nim ludzie wrócą do znojnej pracy:

"Kładźcie sierpy, kupami do jadła siadajcie,

W kupach jedzcie, po chrustach się nie rozchadzajcie".

Poeta jak widać na podstawie tej sielanki był bystrym świadkiem tego jak wygląda wiejskie życie. Jednak nie można uogólniać tego obrazu. Z wierszy innych twórców płynie również inny obraz realiów wiejskich. Kochanowski pisał w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce":

"Wsi spokojna, wsi wesoła!

Który głos twej chwale zdoła?

Kto twe wczasy, kto pożytki?

Może wspomnieć zaraz wszytki".

Także o takim ujmowaniu życia zgodnego z natura, przez co spokojnego należy pamiętać.