Stanisław Wokulski pokochał Izabelę Łęcką szaleńczą miłością od pierwszego wejrzenia. Niemal romantyczne uczucie kazało mu bezkrytycznie patrzeć na wszelkie poczynania Izabeli, idealizować jej- wcale nie tak idealny- obraz. Ta wyjątkowo piękna kobieta łączyła w sobie bujną urodę ciała z kompletną pustką duszy. Była osobą płytką, pozbawioną wszelkich wyższych uczuć, która wyobrażenia o miłości opierała na tanich francuskich romansach, poszukując wciąż nieosiągalnego- bo nierealnego- ideału. Dodatkowo Izabela naznaczona jest typową dla jej arystokratycznego stanu biernością, wyrachowaniem, moralną degeneracją. Za oczywiste i naturalne uważa wychodzenie za mąż dla pieniędzy, związki małżeńskie przypominające handlowe transakcje dla podratowania majątku lub prestiżu małżonków. Bez żenady flirtuje - nawet przy Wokulskim, któremu w końcu zgodziła się oddać rękę- z innymi mężczyznami, a w pociągu, w którym odbywają podróż obdarza swoimi wdziękami Starskiego- równego sobie stanem duszy i majątku zubożałym, zdegenerowanym arystokratą polującym na majętną żonę, ale nie odmawiającego sobie przyjemności niezobowiązującego romansu z kuzyneczką. Scena ta- którą obserwuje Wokulski- zdziera zasłonę z oczu zdradzanego narzeczonego. W tajemnicy przed Izabelą nauczył się języka angielskiego, którym flirtujący kochankowie rozmawiali przy nim na jego temat, sądząc, że niedouczony kupiec nie zorientuje się czego dotyczy rozmowa w obcym mu języku. Wokulski rozumie jednak wszystko i porzuca Izabelę. Wcześniej bohater również kilkakrotnie przeżywał podobne rozterki, przez zasłonę miłości docierały do niego promyki prawdy o charakterze i moralności ukochanej kobiety. Wokulski całe swoje życie poświęcił majątkowi, który miałby otworzyć mu drogę do serca Izabeli. Z czasem jednak dotarło do niego, że pieniądze nie są jedyną przeszkodą. Majątek zawsze można zdobyć- krwi i stanu zmienić się nie da. W paryskim hotelu Stanisław uświadamia sobie, że zawsze będzie tylko petentem do ręki Izabeli- bo na serce nie miał co liczyć. Jednocześnie zauważa pewną analogię. Jego beznadziejna sytuacja uczuciowa, czy raczej beznadziejne próby wkupienia się w łaski arystokratów nie jest zjawiskiem jednostkowym. Relacja ta jest powielana i zwielokrotniana przez całość relacji stanowych między polskim mieszczaństwem a zamkniętą, hermetyczną, gardzącą niższymi stanami arystokracją, która tracąc majątki i wpływy skupiła się na obronie poczucia własnej wyjątkowości, wyższości, odrębności od miejskiego motłochu. Uświadomiwszy sobie tę analogię Wokulski odkrywa oczywisty fakt- nigdy nie będzie z Izabelą, nigdy nie zdobędzie jej miłości, nigdy nie będzie niczym więcej, jak tylko skarbnikiem i bankierem chętnie zaciągających pożyczki szlachciców.

Zdradzająca go ze Starskim Izabela wiele traci w oczach bohatera. Nie jest już natchnionym ideałem, muzą, czystą i świętą miłością. Kilka miesięcy obcowania z nią odsłania Wokulskiemu jej prawdziwą twarz- kobiety obłudnej, chciwej, pustej- nieodrodnej córki swojego wysokiego, lecz zdegenerowanego moralnie stanu. Niestety, refleksje zdroworozsądkowe zostają odsuwane w kąt za każdym razem, gdy na horyzoncie pojawia się pojętna Izabela. Jej uroda każe Wokulskiemu usprawiedliwiać jej nieodpowiednie zachowanie, opacznie tłumaczyć jej chłód, pogardę, flirty z Kaziemierzem Starskim. Łęcka ma niezwykłą, absolutną władzę na sercem i umysłem Wokulskiego, który nie potrafi się wyzwolić od destrukcyjnego uczucia. Odpowiedzialny, rozsądny w kupieckim fachu staje się kompletnie bezradny i ślepy w bojach miłosnych. Wokulski- przesycony romantycznymi lekturami- pojmuje miłość właśnie w ten sposób- nie jako szczęście, szacunek i wzajemną miłość małżonków, ale niekończące się cierpienie, ból i niespełnienie. W chwili rozpaczy oskarża nawet autorów swojej młodości o skażenie jego duszy romantycznym wyobrażeniem uczucia. Odczuwa nawet pokrewieństwo losu z Mickiewiczem, który niegdyś sam znalazł się w podobnej sytuacji- zakochany w Maryli Wereszczakównie nie mógł pretendować do jej ręki z podobnych jak Wokulski powodów- niższego urodzenia i braku majątku. Wokulski obarcza odpowiedzialnością za swoje i Mickiewiczowskie cierpienie właśnie społeczeństwo rządzące się konwenansami: "To oni są winni twoim, moim i naszym nieszczęściom".

Bohater zapętlił się w beznadziejnym uczuciu- zdając sobie sprawę, że nigdy nie dorówna Izabeli stanem i urodzeniem, że będąc mieszczaninem, kupcem zarabiającym swoją pracą na życie zawsze będzie narażony na przytyki i pogardę arystokratów przyzwyczajonych nie do zarabiania, ale do wydawania pieniędzy- nie potrafił zrezygnować z beznadziejnej walki o serce i rękę Izabeli. Zresztą, nawet, gdy ojciec panny zgodził się na mezalians- widząc wielkie korzyści w posiadaniu majętnego, choć niższego stanu, zięcia, Wokulski nie odczuwa oczekiwanego szczęścia. Podczas podróży jest świadkiem romansowania Izabeli z Kaziemierzem. Kochankowie, uważając Wokulskiego za tępego straganiarza nawet nie kryją się ze swoim flirtem. Stanisław widzi jednak wszystko, słyszy i rozumie o czym rozmawiają po angielsku kochankowie, słyszy jak ukochana kobieta kpi z niego, z jego pochodzenia, jak stwierdza, że jedyną jego wartością są jego pieniądze. Dopiero teraz do Wokulskiego dociera, że serce Izabeli nie odmieniło się na jego korzyść i nie odmieni się nigdy. Oszukany narzeczony wysiada z pociągu pozostawiając niewierną kobietę samą ze swym kochankiem. Wokulski- który mógłby stać się wiernym mężem, oparciem dla żony, który- w odróżnieniu od arystokratycznych zblazowanych młodzieńców dałby Izabeli prawdziwą miłość i szacunek- przegrywa z konwenansami, z anachronicznymi zasadami krwi pielęgnowanymi przez sfrustrowaną, zdegenerowaną arystokrację.