Ten pamiętnik ma być świadectwem moich niezwykłych przeżyć. Na jego kartach znajdzie się jeden jedyny wpis, ale jest to relacja z wydarzeń tak niesamowitych, że śmiało mogę ją określić jako opis najważniejszego a przy tym najdziwniejszego wydarzenia w moim życiu. Wątpię czy kiedykolwiek jakiś człowiek da wiarę opisanym tu wspomnieniom, mimo to zapiszę je, aby nie zginęły.

Sopot, 5 marca 2002

Początek tej historii tak jak wielu innych niesamowitych historii jest całkiem banalny. Wszystko zaczęło się od listu w skrzynce pocztowej. Przyszedł w pożółkłej prawdopodobnie ze starości kopercie i o dziwo był zaadresowany do mnie. Od razu wydało mi się to nieco dziwne, bo bardzo rzadko ktoś do mnie pisze. Kiedy wyjąłem ten list, poczułem się jak bohater jakiejś powieści, chociażby taka Zosia z Gaardera. Dla pewności jeszcze raz rzuciłem okiem na adres, żeby się upewnić, że mogę otworzyć i przeczytać . Tak, zgadzało się, Filip Kosiorowski, ul. Przy Bramie 8, Sopot. Litery zręcznie napisane atramentem, bardziej nawet niż napisane to wykaligrafowane. Już zaczynałem głowić się nad tym, od kogo mógł przyjść ten tajemniczy list, kiedy na odwrotnej stronie koperty zauważyłem adres nadawcy. Czary prysły. Czułem się rozczarowany, trochę zawiedziony, że nie będzie szybkiej lekcji filozofii jak w przypadku Zosi. Moje marzenia o przygodach pękły jak bańka mydlana. No bo rzeczywiście pilny list od Petroniusza to może jest jakiś zaszczyt, ale... Zaraz, zaraz, list od Petroniusza?! To że on wciąż pozostaje żywy w moim umyśle, nie znaczy, że żyje na jawie. Na wszelki wypadek uszczypnąłem się mocno, żeby się upewnić, że nie śpię. Nie, to jawa, zdecydowanie, we śnie uszczypnięcie tak nie boli... Rozdarłem kopertę i spiesznie zacząłem czytać.

"Mój drogi Filipie!

Zdaję sobie sprawę, że nie jest Ci dane żyć w tych wspaniałych czasach, ale musisz się męczyć całe wieki później, więc spróbuję napisać w znanym Ci i używanym języku. Moja epoka powoli się kończy, ten wspaniały świat dąży do upadku. Do nieubłaganego końca dąży także moje życie i życie mojej ukochanej Eunice. Zapewne znasz historię miłości mojej i mojej boginki Eunice. Zatem zrozumiesz, że nie jestem w stanie dłużej żyć na tym plugawym świecie rządzonym przez żałosną małpę, tego Nerona, który na dodatek każe się tytułować cesarzem Rzymu i całego świata. Znany jest mi sentyment i podziw, jaki żywisz dla mojej osoby. Piszę te słowa do Ciebie, przyjacielu, bo namówiła mnie do tego moja boska Eunice, a ja spełnię każdą jej prośbę.

Życie moje, wyznam Ci, upłynęło szczęśliwie. Zaznałem wielu przyjemności i rozkoszy i z tego powodu słowa, które piszę do Ciebie w tej ostatniej godzinie są tak dla mnie istotne. Wybrałem Ciebie na odbiorcę tego listu i w pewnym sensie mojego spadkobiercę, bo wiem, że zawsze darzyłeś mnie szacunkiem. Mam nadzieję, że potraktujesz ten rękopis z należną mu czcią. A moje imię niech nigdy nie zginie z ludzkiej pamięci!

Eunice twierdzi, że byłbyś zachwycony mogąc pokonwersować ze mną, bawiąc się przy tym na uczcie u naszego zacnego Nerona. Opiszę Ci więc obecną sytuację, a sam uznasz ją za absurdalną. Otóż siedzę właśnie za stołem obficie zastawionym pysznymi potrawami i frykasami sprowadzonymi z najodleglejszych stron naszego cesarstwa. Ten brudny zaciek plamiący kartkę to ślina samego cesarza, który zechciał zbryzgać nią wszystkich, gdyż ucieszył go jakiś przedni żart. Nawiasem mówiąc, żart był do niczego, ale ta małpa śmie uważać się za istotę obdarzoną wyrafinowanym smakiem, wyrobionym gustem i poczuciem humoru. Ale Neron zdaje się uwielbiać błazeństwa tego błazna nad błaznami, Tygellina. Ja nie znajduję w jego tanich wygłupach powodów do śmiechu. A polegają one głównie na bieganiu i wykrzykiwaniu haseł przeciwko tym biednym chrześcijanom. Wszystko tylko po to, żeby wkraść się w łaski tej rudobrodej małpy. Ach, cóż za piekło zgotowali nam tutaj na ziemi!

Pan świata, cesarz Rzymu, raczył się właśnie stoczyć po stół i paść tam nieruchomo. Zaiste rewelacyjnie potrafi udawać beczkę wina. Miał jednak na tyle przytomności, aby wcześniej zdążyć wydać wyrok skazujący dla senatora. Ten zasłużył sobie na śmierć, bo zwrócił wspaniałe jedzenie akurat na jeden z rękopisów Nerona. Błazen Tygellin padł tuż za nim, nie chcąc być widać gorszym i nie mogąc już dłużej utrzymać się na wysokości stołu. Muszę zająć się tyranem i pomóc mu się wydostać na powierzchnię, ponieważ krzyczy, iż nie napełnił jeszcze swojego cesarskiego brzuszyska. Patrzy na nas tępym wzrokiem, ale udaje przytomnego i skubie kawałeczki chleba, którymi wcześniej czyściłem sobie ręce. Wszyscy tu obecni naśmiewają się z niego, ale on sądzi w swej naiwności i głupocie, że to hymny pochwalne na cześć jego poematów i śmiech wywołany jego błyskotliwym dowcipem. Zresztą sami już niewiele widzą i słyszą, tak są zamroczeni. Najchętniej wyniósłbym się stąd czym prędzej, ale muszę czekać na występ cesarza i wyrazić pochlebną opinię na temat jego talentów. Na szczęście ci tępi idioci nie znają nawet definicji słowa "ironia", mogę więc kpić ile dusza zapragnie, i tak nikt się nie zorientuje.

Ale dziś nie będę się naigrywał, dziś jest dzień prawdy i tylko słowa prawdy padną z mych ust. Życz mi powodzenia, mój przyjacielu, bo ważę się na wielki hazard.

Żywię nadzieję, że chociaż w małym stopniu udało mi się odmalować obraz cesarskich uczt. Sam widzisz, więc drogi Filipie, iż wiele nie tracisz, nie biorąc udziału w tym szaleństwie.

Mój czas się zbliża, Filipie. Wiem, że nie zabraknie mi odwagi i zdobędę się na ten ostatni wysiłek. Tak bardzo pragnę na wieki spocząć razem z moją Eunice. Ale wiem także, że pamięć o mnie nie zginie. Są jeszcze Winicjusz i Ligia, oni o mnie nie zapomną. Ale przecież jesteś i Ty, a skoro pamięć o mnie przetrwała wieki, to nie zginie już chyba nigdy. Ciesz mnie to bardzo i raduje moje serce.

Liczę na to, że spotkamy się kiedyś, przyjacielu. Będę Cię wyczekiwał na polach elizejskich. Razem z moją Eunce będziemy Cię wypatrywać i powitamy ciepło.

A więc do zobaczenia,

Twój Petroniusz."

Gdy skończyłem czytać, nie zastanawiałem się już czy list jest prawdziwy. Nie myślałem o tym, że z jakichś niewiadomych przyczyn został napisany po polsku na grubym papierze, jakiego używano dawniej, przy pomocy pióra i atramentu. Po prostu cieszyłem się, że spędziłem chwilę z wielkim Petroniuszem na uczcie u Nerona obok boskiej Eunice. A jedyne, co pamiętam, to jej perlisty śmiech.

I wtedy obiecałem coś im i sobie. Obiecałem nigdy nie zapomnieć tamtego specjalnego dnia. Mimo że już dawno spaliłem ten dziwny list, to pamiętam te wspaniałe chwile jakby to było dziś.