Mistrzostwa świata w piłce nożnej dobiegały końca. Z uwagą śledziłem wszystkie mecze, oczywiście jeśli tylko pozwalały mi na to obowiązki. Na finał czekałem szczególnie niecierpliwie. Po pierwsze to przecież najważniejszy mecz mistrzostw, a poza tym miała grać Brazylia, moja ulubiona drużyna.
Finałowy miecz miał być wieczorem, więc umówiłem się z kolegami, mieli przyjść do mnie i razem mieliśmy kibicować. Moja mama dzień wcześniej kupiła nawet paluszki i popcorn, żeby umilić nam sportowe emocje. W dzień finałów byłem bardzo podekscytowany. Na ostatniej lekcji już nie mogłem wytrzymać. Chociaż była to moja ulubiona lekcja matematyki, to cały czas zerkałem na zegarek i myślałem tylko o tym, żeby móc już zasiąść przed telewizorem.
Wreszcie nadszedł wieczór. Przyszli wszyscy moi najlepsi koledzy. Razem z Wojtkiem, Markiem i Pawłem usiedliśmy na kanapie. Zaczął się mecz. Pierwsza połowa była bardzo emocjonująca. Zjedliśmy nieomal wszystkie paluszki , podgryzając nerwowo po każdym ważnym podaniu. Nasze okrzyki wywabiły z gabinetu mojego tatę, który przyszedł na moment tez kibicować. Nim zaczęła się druga połowa w telewizji była krótka przerwa. Przez te kilka minut, gdy komentatorzy omawiali najważniejsze akcje meczu i w na ekranie co jakiś czas pojawiały się kolorowe reklamy, my mogliśmy ochłonąć i wymienić się swoimi spostrzeżeniami. Tuż po przerwie znów usiedliśmy wpatrzeni w ekran. Pierwsza ważna akcja podanie, i nagle na telewizorze pojawiły się szare paski. Zamarliśmy. O nie ! to nie mogło się zdarzyć właśnie teraz, kiedy Brazylia miała szansę na bramkę. Nie wiedzieliśmy co robić. Ja wstałem i nerwowo zacząłem przyciskać przyciski na odbiorniku. Wtem mimo szarego ekranu dobiegł głos komentatora, który przeprosił za usterki i niezamierzoną przerwę w transmisji. Usiadłem z powrotem bezsilnie. Nic nie mogliśmy zrobić. Na szczęście już po kilku minutach znów wszystko wróciło do normy. Mogliśmy śledzić mecz i ku naszej radości w ciągu tych kilku straconych minut, nie padła żadna bramka.
Oglądaliśmy druga połowę z wypiekami na twarzy. Rozstaliśmy się w doskonałych humorach mimo iż wygranym był tylko jeden zespół a wśród nas byli kibice różnych drużyn. To był niezapomniany wieczór.