Zapewne każdy człowiek może podać choćby jeden przykład miejsca, po usłyszeniu nazwy którego, skojarzy je z konkretnym wydarzeniem z przeszłości. I choćby przeszłość wpisywała się w panoramę tego miejsca równie intensywnie, jak w dzieje innym miast i miejscowości, to symbolika i niecodzienność tego pojedynczego wydarzenia, pozostawia w cieniu wszystkie inne. Takim miejscem, miejscem szczególnym i niezwykle symbolicznym, jest polskie Westerplatte.
Z geograficznego punktu widzenia jest to jedynie półwysep, miejsce ujścia rzeki Martwej Wisły do Zatoki Gdańskiej, zaś z punktu widzenia historycznego, to właśnie na Westerplatte rozpoczęła się kampania wrześniowa. I to tutaj, na Westerplatte, polscy żołnierze przez siedem kolejnych dni bronili Wojskowej Składnicy Tranzytowej. I choć wielu nie dawało im najmniejszych szans, choć wielu uważało, że jest to maksymalnie stracona pozycja, to oni, obrońcy Westerplatte poddali się dopiero wówczas gdy brakowało im broni i pożywienia, a dalsza walka z przeciwnikiem, wydawała się nie mieć najmniejszego nawet sensu.
Pozostaje zadać sobie pytanie: Dlaczego pomimo stosunkowo krótkiej obrony Westerplatte, tak mocno wpisało w dzieje II wojny światowej? Dlaczego pamięć o dwustu polskich żołnierzach heroicznie broniących półwyspu, odcisnęła się tak wyraźnym piętnem na narodowych dziejach? Próbując odpowiedzieć na zadane pytania, należy podkreślić, iż nie warunki i okoliczności wojskowe, nadały obronie Westerplatte, znaczenia symbolicznego, ale i tragicznego jednocześnie. Z całą pewnością, ważniejszy był aspekt moralny bitwy. Tak bowiem oto, na niewielkim półwyspie, grupka polskich żołnierzy (liczebnie stanowiąca około 1/20 stanu ilościowego przeciwnika niemieckiego) przez siedem kolejnych dni, dzielnie i z poświęceniem, stawiała czoła hitlerowcom. Pomimo odcięcia od armii macierzystej, obrońcy Westerplatte nie ustawali w boju. Swoją postawą, pełną męstwa i siły walki, zarażali polskich obrońców na Helu, czy żołnierzy walczących w kampanii wrześniowej, w głębi naszego kraju. Obrońcy Westerplatte pozwali wierzyć, że pomimo liczebnej przewagi, przewagi w uzbrojeniu, Polacy mogą odnieść zwycięstwo nad niemieckim przeciwnikiem. Nie ulega także wątpliwości, iż ich heroizm dodawał otuchy pokonanym w kampanii wrześniowej, polskim oddziałom, ale i pojedynczym jednostkom.
Aby zrozumieć dramat obrońców Westerplatte, oraz ich wkład w dzieje wojennej Polski, warto przyswoić sobie pewne informacje (głównie historyczne) dotyczące dziejów półwyspu.
Z geograficznego punktu widzenia, Westerplatte pojawiło w II połowie XVII stulecia, w postaci niewielkiej mielizny. Z czasem mielizna przekształciła się w wyspę. Jako że była ona położona po zachodniej stronie ujścia Wisły, nazywano ją West Platte - czyli zachodnia płyta. W ciągu XIX wieku, wody Wisły oraz prądy morskie Bałtyku, sprawiły, iż wyspa połączyła się z lądem. Wówczas także półwysep określono mianem Westerplatte. W warunkach powojennych, kiedy Gdańsk powrócił do Polski, nie zdecydowano się na zmianę nazwy półwyspu. Westerplatte tak mocno zapisało się w historii kampanii wrześniowej, iż próba spolszczenia nazwy nie przyniosłaby oczekiwanego rezultatu.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że działania zbrojne na Westerplatte we wrześniu 1939 roku, nie były pierwszymi tego typu operacjami na półwyspie.
Jak wiadomo w 1733 roku, podczas elekcji, pretendentami do tronu polskiego byli: Stanisław Leszczyński oraz August III Sas. Kandydatura Stanisława Leszczyńskiego, została przyjęta z wielkim entuzjazmem mieszkańców Gdańska. I kiedy kandydata obozu przeciwnego, poparli Rosjanie, a Leszczyński musiał uciekać, udał się właśnie do Gdańska. Do miasta dotarł w październiku roku 1733, oczekując na francuskie wsparcie. Francuzi przybili z dniem 12 maja 1734 roku, do brzegów Westerplatte. Część załogi zasiliła w boju wojska Leszczyńskiego. Niemniej jednak siły rosyjsko-saskie, okazały się silniejsze. W zaistniałych okolicznościach, dowodzący francuską flotą, gen. Lamotte de la Peirouze, zdecydował o odwrocie, i odpłynął w kierunku Kopenhagi, gdzie połączył się z pozostałą częścią francuskiej floty, mającą wspierać w walce, Stanisława Leszczyńskiego. Poinformowany o wydarzeniach, francuski poseł w Danii, niejaki hr. Ludwik de Plelo, uznając decyzję gen. de la Peirouze za godną politowania i wstydu, postanowił sam udać się do Gdańska. Wspierany zbrojnie przez grupę 2,5 tysiąca żołnierzy, przybył na Westerplatte, i z dniem 27 maja, zaatakował nieprzyjaciela rosyjsko-saskiego. Nie zważając na bagniste ukształtowanie terenu, de Plelo, przerwał linię okopów wroga. Sukces francuskiego hrabiego, był jednak chwilowy. Tak bowiem oto, Francuzi ostrzeliwani i spychani przez entuzjastów Augusta III w pomorskie błota, postanowili się z konfrontacji wycofać. Na polu boju, na wieczność, pozostawili oni blisko 500 poległych. Był wśród nich także i hrabia de Plelo, zamordowany pchnięciem z bagnetu.
Na skutek drugiego rozbioru ziem polskich, w roku 1793, Gdańsk stał się własnością Prus. Niemniej jednak już w dobie napoleońskiej, na Westerplatte znowu toczyły się walki. W marcu roku 1807 Francuzi (wraz z polskimi pułkami) przystąpili do oblężenia Gdańska. Biernymi nie pozostali także Rosjanie, wspierający Prusaków, którzy dokonali desantu swoich żołnierzy nieopodal Westerplatte, oraz Wisłoujścia. Wojska rosyjskie udało się Francuzom, a przede wszystkim Polakom, z powodzeniem odeprzeć. Stawiając czoła wojskom rosyjskim oraz pruskim, w okolicach Westerplatte oraz Wisłoujścia, Polacy ponieśli bardzo namacalne stary tak w ludziach, jak i w amunicji. W walce, śmierć poniósł między innymi podpułkownik Antoni Parys. Jego śmierć współtowarzysze boju uczcili, usypanym kopcem, a pisarz Aleksander Sapieha słowami: "(...) może kiedyś Polak przywrócony do dawnego bytu, obstąpiony swoją rodziną, wskazywać jej będzie ten grobowiec jako ślad zasług naszych i naukę jak wiele kosztuje odrodzenie się upadłego Narodu".
W momencie odzyskania przez Polskę niepodległości, w roku 1918, przebieg jej granic był kwestią równie newralgiczną, co niewiadomą. W panoramę problemu granic wpisywała się także sprawa Gdańska. Ostatecznie decyzją powziętą podczas konferencji pokojowej w Wersalu, z Gdańska oraz jego przyległości, utworzono Wolne Miasto (28 czerwca 1919 rok). Obszar ten oddano pod nadzór Ligi Narodów, reprezentantem której, był rezydujący w Gdańsku - Wysoki Komisarz. Z kolei reprezentantem politycznym, Wolnego Miasta Gdańska, z ramienia Polski, był Komisarz Generalny Rzeczpospolitej Polskiej. Państwu polskiemu na terenie miasta, przysługiwało szereg praw, od celnych, przez portowe, kolejowe po pocztowe. Do praw tych warto także zaliczyć, obowiązek reprezentowania Gdańska przez Rzeczpospolitą na zewnątrz, tj. w polityce zagranicznej.
W dobie międzywojennej, Niemcy czyniły starania zmierzające do przywrócenia Gdańska ich państwu. Ostatecznemu celowi, jakim miało być związanie miasta z Niemcami, było także podporządkowane szerzenie niemczyzny i zwalczanie wszystkiego co polskie, na terenie Gdańska. Propagowano więc nacjonalizm i ksenofobię, a Polskę czyniono przedmiotem zarzutów ze strony niemieckiej prasy i propagandy. Częściowo niemieckie zamierzenia udało się zrealizować w okresie dojścia do władzy frakcji narodowo-socjalistycznej. Wtedy także powiedzenie Zuruck zum Reich, podniesiono w Gdańsku, do roli deklaracji przewodniej, obowiązującej.
W ramach praw otrzymanych przez Polskę na obszarze Wolnego Miasta Gdańska, znalazło się także prawo do użytkowania portu, oraz przewożenia przez port materiałów wojskowych, broni oraz amunicji. Z czasem strona polska podniosła także starania o stworzenie w porcie, Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Decyzją Ligi Narodów, podjętą w marcu 1924, składnica ta powstać miała na terenie Westerplatte. Co ciekawe, obszar Westerplatte nie posiadał ani statutu przynależności do jakiegokolwiek państwa, ani nie posiadał statutu eksterytorialnego. Na półwyspie nie można więc było wznosić jakichkolwiek umocnień, a prawo dostępu na Westerplatte posiadali jedynie pojedynczy urzędnicy z Gdańska oraz zatrudnieni w Radzie Portu i Dróg Wodnych. Niemniej jednak, w grudniu 1925 roku, Rada Ligi zgodziła się na stacjonowanie na półwyspie polskiej jednostki wartowniczej. Składała się ona z 88 osób, była umundurowana i uzbrojona.
Działania podejmowane przez Polaków i mające na celu całkowite odseparowanie składnicy od miasta Gdańska, zakończyły się niepowodzeniem. Na marginesie, w tym celu wzniesiono nawet czerwony mur, który jednak nie uchronił półwyspu od inwigilacji ze strony niemieckiej. Do roku 1930 na Westerplatte życie upływało we względnym spokoju. Niemcy nie podejmowali się ani prowokacji, ani sporów z polskimi żołnierzami. Sytuacja uległa zmianie wraz z narastaniem popularności partii hitlerowskiej za naszą zachodnią granicą. Apogeum niebezpieczeństwa zrodziło sięgnięcie po władzę przez Adolfa Hitlera, w roku 1933. Wówczas to, na obszarze Wolnego Miasta Gdańska, pojawiły się niemieckie bojówki, ze znakiem rozpoznawczym na rękawach, tj. ze swastyką. Ich funkcjonowanie w mieście, bezpośrednio zagrażało polskiej reducie na Westerplatte.
Jako że sytuacja w Niemczech, oraz w Gdańsku, radykalizowała się, decyzją Sztabu Głównego Wojska Polskiego, w połowie 1933 roku, przystąpiono do budowy obiektów wartowniczych oraz koszar na półwyspie. Ostatecznie cztery wartownie (tj. nr 1, 2, 4, 5), jak również wartownię (nr 3) zlokalizowaną w piwnicy obiektu podoficerskiego, wzniesiono w roku 1934. Koszary zaś, stanęły dwa lata później (1936). Wspomniane koszary wyposażono w wartownie nr 6, radiostację, elektrownię bojową oraz magazyn amunicyjny. Wszystkie działania zmierzające do powstania obiektów, prowadzono niemal w konspiracji, informując o przedsięwzięciach jedynie osoby "wtajemniczone" (tj. oficerów oraz podoficerów zawodowych).
Rozbudowę polskich obiektów wojskowych na terenie Westerplatte, kontynuowano także w kolejnych latach dwudziestolecia międzywojennego. Było to podyktowane tak niepokojącą sytuacją polityczną w Niemczech, jak również na obszarze Wolnego Miasta Gdańska. Do rozbudowy wykorzystano między innymi dawne pruskie umocnienia militarne. Jesienią 1938 roku, na półwysep przemycono dwa działa przeciwpancerne (kaliber 37 mm), z kolei, w pierwszej połowie 1939 roku, znalazła się tu także, armata kaliber 75 mm. Liczbę obrońców Westerplatte, zwiększono z kolei, do około 210 żołnierzy.
Nie próżnowali także Niemcy. 25 sierpnia 1939 roku, do portu w Gdańsku wpłynął szkolny okręt liniowy marynarki wojennej Schleswig-Holstein. Celem wysłania go do Gdańska, przez dowództwo niemieckie, miało być złożenie kurtuazyjnej wizyty Gdańszczanom. Jak się okazało w praktyce, strzałami ze Schleswig-Holstein, w dniu 1 września 1939 roku, o godzinie 4.45, zapoczątkowano II wojnę światową. Strzały skierowano zaś, ku Westerplatte.
A oto jak przedstawiały się działania zbrojne na Westerplatte 1 września 1939 roku:
- godz. 4.30 - pancernik Schleswig-Holstein przygotowany do rozpoczęcia boju
- godz. 4.43 - notatka pokładowa informuje: Okręt idzie do ataku na Westerplatte (Schiffgeht zum Angriff auf Westerplatte wor)
- godz. 4.45 - początek ostrzału Westerplatte
- godz. 4.50 - mjr Sucharski informuje telefonicznie dowództwo Marynarki Wojennej w Gdyni tymi słowami: O godz. 4.45 dnia 1 września pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął bombardowanie Westerplatte. Bombardowanie trwa.
Atakiem na Westerplatte nie tylko rozpoczęto wojnę, ale także postawiono w stan gotowości, wystawiając na największą, próbę polskich obrońców składnicy na półwyspie. Nie bez powodu napisałam na największą próbę. Tak bowiem oto, na Westerplatte miał się posypać niemiecki atak, prowadzony tak z lądu, morza jak i powietrza.
W momencie ataku żołnierze placówki "Prom", przygotowywali się do odmarszu z koszar, po zakończonej służbie. Gdy w powietrze wyleciała brama kolejowa, zajęli pozycje bojowe i przystąpili do ostrzału wdzierających się tutaj, niemieckich żołnierzy. Niemal natychmiast, wzniecony alarm, przywołał do gotowości bojowej, wszystkie jednostki na półwyspie. Z garażu wytoczono polowe działo. Niemniej jednak celem niemieckiego ostrzału, pozostawała placówka "Prom". Atakowani Polacy, znaleźli się już nie tylko w ogniu pocisków wystrzeliwanych w ich kierunku przez wroga, ale na ich głowy posypały się gałęzie, rozrywane drzewa oraz ziemia. Pomimo intensyfikującego się niemieckiego uderzenia, oraz pierwszych zabitych po polskiej stronie, żołnierze "Promu", bronili się dzielnie i nie dopuścili Niemców do kanału pocztowego, rozbijając wcześniej ich kompanię piechoty. Z kolei, wytoczone przez Polaków działo, poradziło sobie z niemieckimi karabinami maszynowymi, nacierającymi z budynków, znajdujących się po stronie zachodniej kanału portowego. Niemcy, którzy przygotowywali się do kolejnego ataku na "Prom", zostali przez Polaków odparci i zmuszeni do wycofania. Zanim jednak do tego doszło, polskie moździerze zostały zaatakowane przez działa niemieckiego pancernika. Pomimo uszkodzeń zewnętrznych (elewacyjnych) koszar, nie spowodowano uszkodzeń mogących wyłączyć obiekt z dalszych walk.
Placówka "Prom" nie była jedyną, która musiała walczyć z hitlerowcami dnia 1 września. Tak bowiem oto, żołnierze placówki "Przystań", stawiali czoła Niemcom, prowadząc z nimi konfrontację ogniową (a działo się to w rejonie basenu amunicyjnego).
Gdy żołnierze "Promu", wsparci plutonem moździerzy, przezwyciężyli kolejne niemieckie uderzenie, przestraszony wróg opuścił Westerplatte.
Ponieważ nie powiódł się niemiecki plan błyskawicznego zajęcia półwyspu Westerplatte, zdecydowano się na przystąpienie do ataku artyleryjskiego. Atak przypuszczono o godzinie 5.35, zakończono zaś o godzinie 9.00. Podczas wspomnianych działań, wróg zniszczył polskie działo, które do tego momentu oddało 28 celnych strzałów. Dowództwo podjęło także decyzję o wycofaniu żołnierzy z "Promu" i przekierowaniu ich do koszar oraz wartowni nr 1, skład których mieli wzmocnić.
Wartownie nr 1, 2, 5 oraz jednostka "Fort", odpierały hitlerowskie natarcie w godzinach 9.00-11.00. Największe problemy z obroną, miała polska placówka "Przystań". Następne uderzenie niemieckie na wspomniane pozycje, miało miejsce wieczorem, a dokładnie pomiędzy 19.00 a 20.30. Wówczas to, do konfrontacji zbrojnej z "Przystanią", hitlerowcy wykorzystali działka piechoty. Także w porze wieczornej, udało się Polakom odeprzeć niemiecki szturm na wartownię nr 1, jak również na jednostkę "Fort".
Pora zastanowić się nad bilansem strat poniesionych przez stronę polską, w pierwszym dniu kampanii wrześniowej. I tak, Polaków pozbawiono jedynego działa jakim dysponowali na Westerplatte, byli pierwsi zabici (w liczbie 4) i ranni, a ze swoich pozycji zmuszona była wycofać się jednostka "Prom". Po niemieckiej stronie zginęło 82 osoby, wielu żołnierzy było rannych.
Przebieg walk w dniu 2 września.
Atak niemieckiej artylerii, podobnie jak w dniu poprzednim, rozpoczął się o wczesnym poranku. Tym razem jednak, szturm na Westerplatte, zasiliła także piechota. Dwa szturmy (przeprowadzone do godziny 14.00), odpierali żołnierze z wartowni nr 1, 2 oraz 5, jak również żołnierze z "Fortu". Poirytowane brakiem realnych sukcesów, dowództwo niemieckie, postanowiło o wprowadzeniu do akcji, lotnictwa bojowego. Miano tym samym zniszczyć rzekome fortyfikacje podziemne na półwyspie. Podczas nalotu wykorzystano 47 samolotów niemieckich. Na polskie pozycje obronne spadło 8 bomb (każda o wadze 500 kg), 50 bomb po 250 kg i 100 bomb po 100 kg. Atak z powietrza, Niemcy wzmocnili ostrzałem z broni pokładowej. I choć straty poniesione przez Polaków były bardzo dotkliwe, niemieckie zwycięstwo wciąż nie pozostawało przesądzone. Jak powiedziałam, starty strony polskiej były bardzo dotkliwe. W toku walki, śmierć poniosło 8 żołnierzy, wielu ciężko raniono, przepadły moździerze, a wartownia nr 5 została całkowicie zniszczona. Dodatkowo zerwaniu uległy połączenia kablowe, a koszary zostały poważnie uszkodzone. Pomimo zmęczenia i strat, siła walki nie słabła w Polakach. Decyzją mjr Sucharskiego, zniszczono tajne szyfry, a w nocy z 2 na 3 września regularnie wymieniano z nieprzyjacielem strzały.
Nastał dzień 3 września.
Tego dnia niemieckie dowództwo w ofensywie przeciwko Polakom, zamierzało wykorzystać następujące jednostki taktyczne: dwa bataliony wchodzące w skład pułku Krappego, kompanię szturmową marynarki (zasilaną dodatkowo, 45 osobami z pancernika, wyposażonymi w 4 karabiny maszynowe), oddział haubic oraz kompanię saperów. Koncepcja wykorzystania w boju moździerzy 21 cm, czołgów oraz łodzi szturmowych dla saperów, wynikała z niesłusznego niemieckiego przekonania, iż na Westerplatte znajdują się super-nowoczesne rozwiązania, obiekty oraz urządzenia obronne.
3 września przed południem, hitlerowcy przeprowadzili na półwyspie dwa ataki artyleryjskie, z kolei po południu, przeprowadzili natarcie tzw. rozpoznawcze. Nocą z 3 na 4 września, nieprzyjaciel usiłował zakraść się i zniszczyć wartownie nr 1 i 2 oraz placówkę "Fortu". Działania te zakończyły się jednak kolejnym niemieckim niepowodzeniem. Pomimo polskich sukcesów na Westerplatte, odniesionych z dniem 3 września, rosły także, ponoszone w walce straty. Dodatkowo smutek wywołany śmiercią lub złym stanem zdrowia żołnierzy, potęgowały informacje z kraju. A mianowicie, Niemcy zajęli Bydgoszcz i odcięli Polakom drogę do Pomorza.
4 września 1939 rok.
W godzinach 7.00-7.12, oraz 9.45-9.50, Westerplatte, a dokładnie składy amunicji, wartownie, płot oraz mur od wschodniej strony półwyspu, został ostrzelane przez niemiecki torpedowiec T-196. Pomimo oddania strzałów z 65 granatów, skutki niemieckiego ataku były bardziej niż opłakane.
Do ataku sposobił się także okręt Von der Groeben. Jego uderzenie skierowane było przeciwko celom ruchomym. Polacy na uderzenie z okrętu, odpowiedzieli ostrzałem karabinowym. Ostrzał niemiecki okazał się nie tylko, że nieudany, ale nade wszystko, niezwykle nieprecyzyjny. Tak bowiem oto, jeden z czterech wystrzelonych pocisków, uderzył pomiędzy cysterny z olejem, znajdujące się w Gdańsku-Letniewie. Pozostałe trzy pociski trafiły w środek portowego kanału.
Bilans kolejnego dnia kampanii wrześniowej na Westerplatte przedstawiał się w następujący sposób. Niemcy pomimo dalece idących starań, nie odnosili pożądanych starań. Polacy natomiast utrzymali swoją obronę. Niemniej jednak, ogólne położenie polskich obrońców półwyspu, pogarszało się z godziny na godzinę. Rosła liczba zabitych oraz rannych, brakowało wody zdatnej do picia, nasilało się zmęczenie fizyczne wśród żołnierzy, a do tego wszystkiego dochodziło jeszcze przekonanie o niemożności liczenia na wojskowe wsparcie z zewnątrz.
Przyszedł dzień 5 września.
Zdeterminowani wolą odniesienia zwycięstwa, jak również zdezorientowani ciągłym brakiem rezultatów na polu bitwy, Niemcy popadali w obsesję. W dniu 5 września przekonani, że polski wróg czai się w gałęziach drzew, przystąpili do ostrzału wierzchołków tychże drzew. Nie rezygnowali także z ciągłego ostrzeliwania Westerplatte. I tak, o godz. 11.00 miał miejsce ostrzał z torpedowców, w godz. 12.00-15.00, strzały wymieniano pomiędzy linią wroga a pozycjami polskimi, z kolei w godz. 16.15-17.00, z udziałem moździerzy ostrzelano koszary oraz wartownie 1 i 2. W nocy także nie zrezygnowano ze szturmowania Westerplatte. Ponownie przedmiotem ataku, uczynili wartownie nr 1 i 2, jak również placówkę "Fort".
Wiadomości z głębi kraju także nie napawały optymizmem, zaatakowano Poznań, zajęto Łódź, Kielce, w rejonie Gór Świętokrzyskich toczyły się walki.
Przebieg walk w dniu 6 września.
W nocy, o godzinie 3.00, Niemcy zamierzali podpalić las. Zamiast jednak zaszkodzić Polakom, zaszkodzili samym sobie. Tak bowiem, oto, lokomotywa, która miała pchnąć cysternę z benzolem w okolice działania polskich jednostek, nie zrobiła tego wystarczająco precyzyjnie. Cysterna wybuchła w obszarze działania niemieckiego.
Kolejna próba spalenia lasu, choć już z wykorzystaniem miotacza ognia, także nie się powiodła.
W godz. 9.00-11.00 hitlerowcy ostrzelali polski basen amunicyjny. I choć cel został trafiony, to jednak ku niemieckiemu udręczeniu, magazyny nie eksplodowały.
Dokładnie o godz. 15.45, po raz trzeci próbowano podpalić las. I choć próba zakończyła się powodzeniem, to w kwadrans, ogień wygasł.
Wieczorem Niemcy wznowili uderzenie na placówkę "Przystań".
W ciągu całego dnia Polacy dzielnie bronili swojej linii obronnej, niemniej jednak wyczerpanie żołnierzy sięgało zenitu, a stan zdrowia rannych z godziny na godzinę ulegał pogorszeniu. Rany wielu spośród nich, toczyła gangrena.
Dzień 7 września.
Po sześciu niezwykle ciężkich i wyczerpujących dla polskiej załogi na Westerplatte dniach walki z ofensywą niemiecką, nastał dzień 7 września, dzień najtrudniejszy. Cały dostępny arsenał, a więc między innymi działa pancernika, broń przeciwlotniczą czy karabiny maszynowe, Niemcy skierowali przeciwko żołnierzom polskim, broniącym Westerplatte, już o godz. 4.00. Kiedy około godz. 5.00, ostrzał przerwano, do walki wkroczyła niemiecka piechota. Następnie pancernik Schleswid-Holstein przystąpił do szturmu na zachodnią część półwyspu, a mianowicie na ukryty w ziemi schron, oraz na wartownie nr 2. Tą ostatnią zniszczono.
Około godz. 7.10 hitlerowskie działa przeciwlotnicze zaatakowały korony pobliskich drzew. Akcja ta, podobnie jak dnia poprzedniego, miała na celu wyeliminowanie rzekomych polskich snajperów, którzy swoimi działaniami mieli udaremniać natarcie niemieckie. Tytułem wyjaśnienia, podczas kampanii wrześniowej na Westerplatte, nie brali udziału w walkach, gdyż zwyczajnie ich tam nie było, polscy strzelcy wyborowi.
Przebieg walk po raz kolejny nie wskazywał na to, aby Niemcy mieli przejąć w swe ręce półwysep. Stąd decyzja o kolejnej akcji saperskiej, tym razem udanej. I choć las stanął wreszcie w upragnionych przez hitlerowców, płomieniach, Westerplatte pozostawało w posiadaniu Polaków oraz Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Niemniej jednak, na tym kończyły się sukcesy Polaków.
Sytuacja polskiej załogi na Westerplatte, dnia 7 września, przedstawiała się beznadziejnie. 15 żołnierzy straciło życie, wielu było rannych, niemal wszyscy byli głodni i spragnieni, nie mówiąc już o tym, że czuli się potwornie zmęczeni. Mieli prawo być zmęczonymi. W ciągu tygodnia, walczyli w ogniu dział, moździerzy, miotaczy min czy bomb lotniczych. W ciągu tygodnia, nie oddali choćby skrawka polskiej ziemi. W ciągu tygodnia, bronili Westerplatte jedynie karabinami maszynowymi i granatami. W ciągu tygodnia, przetrzymali 17 fal szturmowego ognia, odpierając 14 uderzeń oraz 19 nocnych wypadów.
Niemniej jednak wydawało się, że dalsze stawianie oporu nie ma sensu. O godz. 10.15 mjr Henryk Sucharski ogłosił zakończenie walk, oraz przystąpienie do kapitulacji. Nie tylko Polacy byli pod wrażeniem odwagi i męstwa załogi z Westerplatte. Niemcy także. Wyrazem ich postawy, było zezwolenie by u boku mjr Sucharskiego pozostała szabla.
8 września na Westerplatte.
Dzień po kapitulacji polskiej załogi, Niemcy w osobach: dowódcy Schleswig-Holstein, kmdr Kleikampa, kpt. marynarki Zaubzera i ppor. marynarki Hartwiga, zrewidowali obszar Westerplatte. A oto, co odnotowano w dzienniku, po dokonaniu inspekcji: (...) Kleikamp odniósł wrażenie..., że chodziło tu o dobre zabezpieczenie, właściwe urządzenia obronne o dużej głębokości, dobrze dostosowane do warunków terenowych... Ostrzał artylerią okrętową 1 września nie zniszczył wartościowych urządzeń obronnych. Jedyne stojące do dyspozycji działo 7,5 cm zostało wyłączone z walki [...] w jakim stopniu ucierpiały koszary na skutek ognia artyleryjskiego okrętu w dniu 1 września nie da się ustalić; jednak budynki mają liczne trafienia ognia ckm. Bez wątpienia ucierpiały one mocno poprzez działania nalotu bombowego sztukasów i ostrzeliwań z haubic w dniu 5 września. Bunkier ckm [Wartownia nr 5] został bez wątpienia zniszczony bombami sztukasów. Leżały tam jeszcze zwłoki poległych Polaków. Blok I [Wartownia nr 1] pozostał nietknięty, blok III [Wartownia nr 3] zniszczony 7 września trafieniami pocisków 28 cm... Dom Dowódcy i budynek gospodarczy mocno ucierpiały, ten ostatni rozbity przez bombę w zachodniej przybudówce. Okna, drzwi i urządzenia wewnętrzne w większości zniszczone i porozrzucane. Stare koszary zostały lepiej zachowane. Bomby 250 kg, które upadły obok, były mało skuteczne. Nowe koszary były zewnętrznie nietknięte, piwnica zupełnie niezniszczona, ale w straszliwym nieporządku; od 2 września była zamieszkiwana przez załogę. Również wyżej położony parter poza urządzeniami pozostał nietknięty; poddasze ucierpiało więcej, ponieważ bomba przebiła płaski dach, ale sufit wgięło tylko do parteru. Nie było żadnych znaków, że miały tu miejsce straty w ludziach. W szafie pancernej wśród mało znaczących map i papierów znaleziono Książkę Sygnałów Polskiej Floty i Książkę Radiotelegramów. Budynek z muru pruskiego na zachód od nowych koszar pozostał nieuszkodzony poza nieporządkiem wewnątrz. Betonowa piwnica z kilkoma stałymi gniazdami ckm i Blok IV [Wartownia nr 4] nieuszkodzone. Maszynownia prawie nieuszkodzona. Wszędzie dużo amunicji do broni ręcznej i ckm oraz środki żywnościowe jeszcze w dużej ilości - brakowało tylko chleba. Wszystkie urządzenia oświetleniowe i telefoniczne zostały zniszczone. Działo zostało znalezione wieczorem przez grupę z okrętu w odległości około 100 m na południowy wschód od elektrowni, w sprytnie ulokowanym stanowisku na skraju lasu. Dwa znalezione działka ppanc. 37 mm skonfiskowały kompania pionierów i kompania szturmowa. W różnych punktach znajdowały się dobrze usytuowane pozycje strzelców.
Bilans strat w ludziach, obrońcach Westerplatte, przedstawiał się w następujący sposób: 15 żołnierzy straciło życie, 13 zadano dotkliwe rany, 40 doznało innych ran. Szczególnie okrutny los spotkał radiotelegrafistę sierżanta Kazimierza Krasińskiego, który odmawiając zdradzenia szyfrów, został przez gestapo poddany brutalnemu przesłuchaniu, a następnie zamordowany. Pozostali wzięci do niewoli polscy żołnierze z Westerplatte, zostali skierowani do niemieckich obozów jenieckich.
Po stronie przeciwnej śmierć poniosło około 300 do 400 żołnierzy.
Mówiąc o historii Westerplatte, o kampanii wrześniowej, warto podkreślić, wspomnieć o jeszcze jednym problemie. Otóż, przez wiele lat po wojnie, zwłaszcza w okresie PRL, na bohatera kampanii wrześniowej na Westerplatte, kreowano mjr Sucharskiego. Informacje, które podawano, legendę, którą starano się tworzyć wokół jego osoby, nie miały jednak wiele wspólnego z rzeczywistością. Tak bowiem oto, oficjalnie lansowany wizerunek Sucharskiego, nie pokrywał się i w żaden sposób nie korespondował, z zeznaniami jego podkomendnych. Bohater o niezłomnej postawie, jak o majorze mówiło wielu po wojnie, okazał się być tchórzem, kłamcą i osobą pozbawioną honoru. Jak wspominali go koledzy-żołnierze z Westerplatte, Sucharski nie tylko okazał się słabym dowódcą i strategiem, ale i człowiekiem nie umiejącym być wsparciem i przyjacielem dla oficerskiej kadry i podkomendnych. Do tego dochodziła jeszcze słabość i mała odporność psychiczna majora. W sens walki i możliwość odniesienia zwycięstwa, przestał wierzyć już pierwszego dnia kampanii. Drugiego dnia odebrano mu dowództwo. I taka była rzeczywista prawda o majorze Sucharskim. Nie był on bowiem wielką i wyróżniającą się jednostką, a jedynie słabym i nieudolnym człowiekiem. Na marginesie, realnym przywódcą działań zbrojnych na Westerplatte, po odebraniu władzy Sucharskiemu, został kpt. Franciszek Dąbrowski, dowodzący jednostką wartowniczą.
Można powiedzieć, że nie bez powodu propaganda komunistyczna lansowała majora na bohatera i dzielnego dowódcę spod Westerplatte. Doskonale nadawał się pełnienia nakreślonej przez ustrój funkcji, gdyż będąc synem szewca, będąc plebejuszem, obdarzonym dowódczym talentem, dotarł na szczyty chwały i męstwa. Po drugie, zażenowani jego postawą, psychiczną słabością i brakiem wiary w sens walki, podkomendni, obiecali nie ujawniać prawdziwych informacji o majorze. Ten obraz bohatera utrwaliły także książka oraz reportaże M. Wańkowicza, oraz film fabularny pt. Westerplatte, Różewicza.
Wielu osobom oraz środowiskom, komunistyczna wizja Westerplatte, oraz majora Sucharskiego, bardzo przypadły do gustu. Robili więc co mogli aby szykanować i ośmieszać, tych którzy usiłowali walczyć z kłamliwym wizerunkiem wydarzeń z września 1939 roku. Do grona szyderców i prześmiewców rzeczywistości, należał między innymi, wydawany w Gadńsku, Dziennik Bałtycki oraz Polska Zbrojna.
O bohaterstwie żołnierzy z czasów kampanii wrześniowej na terenie półwyspu Westerplatte, przypominają dzisiaj: cmentarz poległych, wartownia nr 1, ruiny koszar i wartowni nr 3, czołg oraz Pomnik Obrońców Wybrzeża. Dnia 29 czerwca 1974 roku otworzono Izbę Pamięci Narodowej. 2 stycznia 1980 roku minister kultury i sztuki przemianował ją na oddział Muzeum Historii Miasta Gdańska.
Bibliografia:
Encyklopedia PWN
Encyklopedia multimedialna WIEM www.wiem.pl
www.westerplatte.pl
www.trojmiasto.pl
www.kampania.digimer.pl
www.greendevils.pl
ulotka informacyjna