Powstanie Warszawskie można określić mianem największej bitwy, którą stoczyło polskie państwo podziemne, z hitlerowskimi wojskami okupacyjnymi. Nigdy wcześniej ani później nie wystąpił tak masowy zryw w obronie niepodległości kraju. Generalny gubernator w październiku 1943 r. Hans Frank powiedział, iż miejscem z którego pochodzi wszelki opór jest Warszawa, więc należy ją zniszczyć:

Gdybyśmy nie mieli Warszawy (...) nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju”.

W jego słowach było dużo racji, bowiem to właśnie tu biło serce Polski Podziemnej. To w stolicy dawnej Rzeczypospolitej władze polskiego państwa podziemnego przygotowywały ostateczną rozprawę z okupantem, opracowując strategie walki, mającej przynieść upragniona niepodległość. Było to naczelne zadanie rządu RP na obczyźnie i struktur państwa podziemnego w kraju. Klęska III Rzeszy wydawała się być tylko kwestia czasu. Od wschodu zbliżała się nacierająca Armia Czerwona. Przywódcy polscy liczyli, że przyniesie im pomoc w walce. Jednocześnie wraz ze zbliżającą się Armią Czerwoną zbliżało się niebezpieczeństwo zwasalizowania Polski przez ZSRR. Tego Polacy chcieli uniknąć. W ten sposób sytuacja w połowie roku 1944 oceniali nie tylko przywódcy państwa podziemnego, ale także wielu mieszkańców stolicy. Jedyną możliwością uniknięcia podporządkowania Związkowi Radzieckiemu był sukces akcji zbrojnego i politycznego opanowania Warszawy przez Armię Krajową nim wkroczy Armia Czerwona. To miała być ostatnia szansa odwrócenia niekorzystnej dla państw Europy Środkowo-Wschodniej sytuacji politycznej i militarnej, która zaistniała po spektakularnych zwycięstwach armii Józefa Stalina nad Niemcami. Próba unicestwienia planów radzieckiego dyktatora, zakładających podporządkowanie ZSRR tej części Europy.

Powstanie było częścią akcji „Burza”. Wbrew powojennej komunistycznej propagandzie. Jej celem stało się opanowania głównych ośrodków w kraju, nim na obszarach polskich znajdzie się Armia Czerwona. Żołnierze AK mieli witać wkraczających Rosjan jako gospodarze terenów, a więc jako gości a nie oswobodzicieli spod niemieckiego jarzma. Akcja „Burza” rozpoczęła się już na początku 1944r. Do jego realizacji jako pierwszy przystąpił okręg wołyński AK. Później podobne zrywy miały miejsce w okręgu Wilno i Nowogródek, na Polesiu i we Lwowie. W każdych z tych obszarów przebieg akcji wyglądał podobnie. Po przejściu frontu polskie jednostki AK ujawniały się wraz z terenowymi organami Delegatury Rządu na Kraj. Dowódcy Armii Czerwonej stawiali Polaków przed wyborem: uznanie Krajowej Rady Narodowej i wstąpienie do Wojska Polskiego albo też internowanie w ZSRR. Dowódcy AK wybierali tę drugą możliwość. Polacy byli przez Rosjan deportowani na wschód od Bugu. W tej sytuacji wielu dowódców zrezygnowało z ujawniania się. Pozostawali na tyłach wojsk radzieckich. O okresie PRL-u ówczesne władze oskarżały rząd londyński o zniszczenie Warszawy. Ofiary te były antykomunistyczne. Szkoda że wówczas władze nie pokusiły się o podanie liczby ofiar stalinowskiej dyktatury.

Powstanie Warszawskie było przykładem zrywu, w którym cele polityczne przeważyły nad zasadami sztuki wojennej. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku wojny z III Rzeszą we wrześniu 1939 r. Porównując siły, które mogły w konflikcie wykorzystać obie strony polska i niemiecka, byliśmy za z góry przegranej pozycji. Jednak czasem racja stanu wymaga poświęceń ze strony obywateli.

Inna sytuację międzynarodową z punktu widzenia naszego kraju, przedstawiał rok 1944 r. w porównaniu z 1918 r. W momencie zakończenia I wojny światowej to co działo ze wschodnią granicą nie było jeszcze w pełni skrystalizowane, państwo sowieckie tworzyło się dopiero po burzliwych wydarzeniach obu rewolucji. W 1944 r. ZSRR był już hegemonem i jego polityka ekspansji i podporządkowywania zagrażała Polsce. AK i jednocześnie rząd polski na obczyźnie znaleźli się w trudnej sytuacji. Przecież Związek radziecki formalnie był sojusznikiem państw alianckich, a więc także i Polski. Stanowisko Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych było wybitnie proradzieckie. Czy w tej sytuacji warto było ryzykować życie żołnierzy i zezwalać na ruinę Warszawy? Z drugiej jednak strony nie było wyboru. Niemcy rozpoczęli przygotowania do obrony na linii Wisły więc bitwa, która miała wybuchnąć Warszawę mogła zniszczyć. Znając sposób walki Niemców należało się liczyć z wielkimi stratami wśród ludności cywilnej Warszawy.

Zdania na temat słuszności miejsca i czasu wybuch powstania są podzielone. Zdaniem części  historyków wybuch powstania winien nastąpić znacznie później. Należało zaczekać na odpowiedni moment, w którym Armia Czerwona opanowałaby lewobrzeżną Warszawę a przynajmniej jej punkty strategiczne.. Wówczas czerwonoarmiści nie mieliby wyboru i musieliby udzielić pomocy powstańcom w opanowaniu Warszawy. Prawdopodobnie straty ludzkie i materialne mogłyby być wiele mniejsze. Jednak takie stanowisko zaprzeczałoby celom powstania, które miało być samodzielnym zrywam Polaków, chcących wywalczyć dla siebie wolność i niepodległość. Rosjanie, którzy zatrzymali atak na prawy brzegu Wisły znaleźli się w doskonałej sytuacji. Rękami Niemców została zniszczona antykomunistyczna opozycja. Z punktu widzenia Niemców tłumienie powstania nie miało sensu, bowiem w Warszawie zaangażowano wielkie i doborowe niemieckie siły (m. in. w stłumienie walk w stolicy Polski zostały zaangażowane jednostki Waffen-SS oraz sił sprzymierzonych, na natomiast Wehrmacht). Stracono to wojsko tylko po to by ukarać niepokorną Warszawę. Pewnego rodzaju wyjaśnieniem tej decyzji Hitlera mogło być to,  że po zamachu przeprowadzonym w Giełoży (Wilczy Szaniec) na jego życie stracił zdolność jasnego i logicznego oceniania sytuacji politycznej i militarnej III Rzeszy. Niejako wbrew zdrowemu rozsądkowi wydał po kapitulacji miasta rozkaz zrównania Warszawy z ziemią. Tragicznym wydaje się również wybór gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego, który miał pełną świadomość, że jeśli Armia Krajowa nie wystąpi zbrojnie zrobi to komunistyczne podziemie. Rozkaz dla tych drugich działań miał zostać wydany z Moskwy. Taka sytuacja byłaby na rękę Józefowi Stalinowi. Powstanie więc wybuchłoby tak czy inaczej. Działania byłyby zdezorganizowane, w tej sytuacji straty w ludziach byłyby jeszcze większe.

W momencie zajęcia ziem polskich przez ZSRR w 1939 r. komuniści polscy nie odgrywali jeszcze znaczącej roli. W 1941 r. rozpoczęły się rozmowy między premierem Sikorskim z przedstawicielami Związku Radzieckiego. ZSRR wówczas walczył z wojskami niemieckimi wdzierającymi się w głąb jego terytorium. Stalin miał dużo planów  w stosunku do ziem polskich. Musiał jednak przygotować pod nie grunt w postaci polskich komunistów. Mieli oni w odpowiednim czasie przejąć władzę w Polsce. Ten moment nadszedł w 1944 rok. 5 stycznia 1942 r. powołano do życia Polską Partię Robotnicza. W jej skład weszli Paweł Finder, Bolesław Mołojec i Marceli Nowotko. PPR ogłosiła manifest „O co walczymy?”. Zwrócili się w nim do Polaków, zapowiadając, że w wolnej Polsce po wojnie będą się cieszyć swobodami obywatelskimi, prowadzić działalność polityczną i społeczną. Głosili hasła patriotyczne i niepodległościowe. To miało zachęcić polskie społeczeństwo do opowiedzenia się po ich stronie. I rzeczywiście niektórzy wstępowali w szeregi Gwardii Ludowej. PPR nie była partia wolna od wewnętrznych sporów. Cześć działaczy nawet w ich wyniku poniosła śmierć. Na czele tak przeorganizowanej PPR stanął Paweł Finder.

W 1943 r. stosunki dyplomatyczne miedzy polskim rządem na obczyźnie a ZSRR zostały zerwane. Powodem była sprawa wykrycia mordu oficerów polskich z 1940 r dokonana w lesie katyńskim. Rosjanie nie zamierzali się przyznać do tego ludobójstwa, zrzucając winę na Niemcy. PPR i komuniści zaczynali się jednoczyć. Powołali Krajową Radę Narodową (KRN), która ogłosiła się jedynym reprezentantem polskiego narodu. W 1944 r. powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Komuniści przygotowywali się do przejęcia władzy, w Polsce której wyswobodzenie miała przynieść Armia Czerwona. 

W momencie wybuchu powstania warszawskiego siły komunistów liczyły około 500 żołnierzy. Komorowski obawiał się że jeśli nie rozpocznie się zryw, zrobią to komuniści. Przy ich pomocy droga wiodąca na zachód dla Rosjan otwarta zostałaby znacznie szybciej. Propaganda mogłaby później opiewać wielki zryw komunistycznego podziemia. Nie można było na to patrzeć z założonymi rękoma. 

Skutki wysiłku, który stał się udziałem walczących były wymierne. Efektem ofiary warszawiaków było to, że armie sowieckie zdołały dojść w swym marszu tylko do linii Łaby. A przecież gdyby powstanie nie wybuchło i nie zatrzymała pochodu Armii Czerwonej, Sowieci zagarnęliby całe Niemcy. Europa byłaby zupełnie inna, a i losy Polski potoczyłyby się całkiem inaczej. Pierwsze strajki robotników w Polsce Ludowej, jeśliby oczywiście miały miejsce, zostałyby spacyfikowane przez radzieckie czołgi, a robotnicy trafiliby na Kołymę. Tragizm 50 tys. powstańców i milionowej ludności Warszawy, pogłębił jeszcze fakt zerwania przez Stalina rozmów z premierem Mikołajczykiem (rozmowy prowadzono w Moskwie w dniach 3-9 sierpnia). Ich celem miało być pozyskanie Rosjan do pomocy walczącym. Stalin wstrzymał radziecką ofensywę.  Armia Czerwona podjęła dopiero natarcie 10 września. W jego wyniku zajęto Pragę, czyli prawobrzeżną część stolicy.

16 i 19 września oddziały Ludowego Wojska Polskiego (LWP) przeprawiły się przez Wisłę i zajęły część Żoliborza i Czerniakowa. Stalin o tej akcji nic nie wiedział i nie wydał na nie zezwolenia. Niemcy zaatakowali oddziały LWP i w ciągu kilku dni zmasowanych działań zlikwidowali te radzieckie przyczółki.

Beznadziejna sytuacja militarna, brak broni, żywności i leków, ale i perspektyw prowadzenia dalszej walki, skłoniła  Komendę Główną AK do podjęcia rokowań z Niemcami. 2 października 1944, po 63 dniach walk, w kwaterze dowództwa niemieckiego w Ożarowie został podpisany akt kapitulacji. Przewidywał on, że powstańcy będą przez Niemców traktowani jako jeńcy wojenni. Ludność cywilna miała zostać z Warszawy wysiedlona.

Powstanie było klęską militarną. Nie osiągnięto także celów politycznych, którymi miało być wyzwolenie stolicy. Miasto zrównano z ziemią na osobisty rozkaz Hitlera. Rozpoczęto wyburzanie całych dzielnic. Śmierć poniosło tysiące mieszkańców, dziesiątki tysięcy zostało rozstrzelanych. Ogółem w czasie powstania warszawskiego zginęło około 20 tys. powstańców i około 20 tys. ludności cywilnej, a około 85% przedwojennej Warszawy legło w gruzach.

Czy warto było mimo wszystko walczyć w 1944 r.? Tak, bo nie mieliśmy innego wyjścia. Domorośli historycy twierdzą, że w wyniku powstania straciliśmy „kwiat” młodzieży polskiej. Nie biorą zupełnie pod uwagę tego, że ci sami młodzi, oddani krajowi ludzie mogliby zginąć później w rąk NKWD, albo Służb Bezpieczeństwa. Prof. Andrzej Pomian, pułkownik Armii Krajowej, twierdzi, że dzięki powstaniu warszawskiemu, Polacy do końca nie stracili wolności. I to także w czasach komunistycznego powojennego terroru.

Powstanie warszawskie było największą bitwą, która ocaliła naród. Warto w tym miejscu przypomnieć powstanie w Paryżu 19 sierpnia 1944 r. Na jego czele stanął Henri Tanguy, zagorzały komunista. Bunt był inspirowany przez Stalina, a miło dwa cele. Pierwszym z nich było opanowania Paryż przed wkroczeniem siły Komitetu Wolnych Francuzów Charlesa de Gaulle’a i wojska alianckich. Te działania miały pomóc w utworzeniu komunistycznego zarządu Paryża. Można powiedzieć, że to zamierzenie częściowo się udało, bowiem nazwisko wymienionego powyżej dowódcy powstania znalazło się na akcie kapitulacji obok nazwisk niemieckich generałów. Celem drugim było opóźnienie marszu wojsk alianckich do Berlina.

W powstaniu warszawskim ponad 11 tys. walczących dostało się do niemieckiej niewoli. Liczba rannych i zabitych wynosiła 22 tys. straty wśród ludności cywilnej sięgały 150 tys. Zniszczeniu uległo ponad 42% budynków przedwojennej Warszawy, a 93% zabytków.

Zryw od samego początku skazany był na klęskę. Powodów było kilka. Generał Tadeusz Bór-Komorowski błędnie ocenił intencje Stalina. Nie wiedzieć dlaczego nie wziął pod uwagę działań Armii Czerwonej wobec ujawniających się generałów AK w czasie realizacji Akcji „Burza”. Siły powstańców były bardzo słabo uzbrojone, brakowało amunicji i broni. Pomiędzy poszczególnymi oddziałami źle funkcjonowała łączność, brakowało właściwej koordynacji działań. Nie było tez gwarancji ze strony rządu polskiego na emigracji, że zryw Polaków poprą sojusznicy zrzutami broni i żywności. I w końcu wschodni sojusznik, który nie wystąpił z żadną deklaracją udzielenie pomocy walczącym, a wstrzymał pochód swych wojsk na przedpolach Warszawy.

Mówiąc współcześnie o powstaniu warszawskim spotykamy się z czymś w rodzaju masowej amnezji i to na całym świecie. Tylko my Polacy pamiętamy o wydarzeniach sierpnia 1944 r., o wielkiej bitwie II wojny światowej, która przygotowało i stoczyło polskie podziemie. Walka miała przynieść wyzwolenie Polsce, jednak na skutek zmiany sytuacji politycznej, bierności sojuszników, oraz ewidentnych braków zaopatrzeniowych powstańców, zmieniła się w wyniszczającą batalię. Nikt nie zdobył się na podobna ofiarę co Polacy. Jej skutki, podobnie jak wojny polsko-bolszewickiej z 1921 r., odczuwalne są do dziś. Zryw był dziełem żołnierzy Armii Krajowej, ale także ludności cywilnej stolicy. W działaniach zbrojnych wzięły udział inne organizacje zbrojne i nawet komunistyczne. Była więc to walka o charakterze powszechnym, najdłuższym powstaniem w okupowanej podczas II wojny Europie. W polskich dziejach najdłuższe powstanie narodowowyzwoleńcze, a zarazem najtragiczniejsze i o najtrwalszych skutkach.

Do dziś toczy się spór o sens polityczny powstania. I prawdopodobnie się nigdy nie skończy. Propaganda PRL'u, i oficjalna wersja w podręcznikach szkolnych, szczególnie do 1956 roku, przedstawiała powstanie jako nieodpowiedzialną decyzję. Spowodowała ona ogromne szkody, a większego znaczenia militarnego nie posiadała. Dopiero po 1989 r. dostrzec można z kolei opinie idące wręcz w przeciwnym kierunku. Od tej pory  budowany jest w Polsce kult powstania Warszawskiego.

Różne opinie można znaleźć odnośnie powstania, sensu jego wybuchu oraz skutków dla późniejszych losów Polski. Heinrich Himmler miał powiedzieć do niemieckich generałów, że była to walka najbardziej zażarta spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężka jak walka uliczna o Stalingrad. W powstaniu śmierć poniosło tysiące żołnierzy i cywilów. Dla Jerzego Kirchmayera powstanie było symbolem. Bohaterstwo, ofiarność i zaciętość powstańców są największym w naszej historii przejawem walki o wolność jako wartości wyższej niż życie ludzkie, kalectwo, wszystkie dobra materialne. Byłoby ciężkim błędem nie doceniać, a co gorsza odżegnywać się od takich wartości duchowych – napisał. (zob. Jerzy Kirchmayer, Powstanie Warszawskie, wyd. Książka i Wiedza, 1984)