Historia Polski pełna jest dynamiki-wzlotów i upadków, ale właśnie tych ostatnich w minionych dwóch stuleciach los dostarczył nam aż zanadto. Najpierw ponad sto dwadzieścia lat zaborów doprowadziło nasz kraj do gospodarczej ruiny, potem brakło nam czasu na odbudowę, bo po niespełna dwudziestoletnim okresie, zostaliśmy napadnięci przez hitlerowskie Niemcy. Druga wojna światowa w krótkim czasie pozbawiła nas znikomego dorobku okresu niepodległości. W 1945 roku, mimo że wydatnie przysłużyliśmy się w pokonaniu nazistów, na arenie międzynarodowej nikt się z nami nie liczył. Dawni sojusznicy zapomnieli o walczących na wszystkich frontach Polakach i bez skrupułów oddali nasz kraj w strefę wpływów kolejnego totalitaryzmu, jakim był stalinizm. Przez kolejne czterdzieści pięć lat cała polska gospodarka pracowała dla Związku Radzieckiego i w efekcie, gdy w 1989 roku wywalczyliśmy prawdziwą wolność, nasz kraj stał na skraju gospodarczej przepaści. Nie istniało także społeczeństwo obywatelskie, które zdolne byłoby prawidłowo rozpoznać, a następnie wyartykułować swoje interesy i domagać się ich spełnienia. Choć od pamiętnego czerwca 1989 roku minęło już siedemnaście lat, my nadal nie potrafimy poradzić sobie z bolesną przeszłością. Do tej pory nie wykształciły się w Polsce prawdziwe elity polityczne, zdolne utrzymać władzę dłużej niż jedną kadencję parlamentu. Nosimy ze sobą bagaż historii i może dlatego mamy w sobie dumę, której inni nie mogą zrozumieć, albo są nią poirytowani. Na Zachodzie mówią o nas "Polaczki", bo brak nam pokory, ale nie pamiętają, że właśnie ta cecha pozwalała nam walczyć nie raz z "naszą i waszą wolność". Złe wspomnienia z historii najnowszej sprawiły, iż w naszym społeczeństwie panuje duża rezerwa do innych narodów zwłaszcza sąsiednich, której jednak nie nazwałbym ksenofobią. Mamy także swoje wady, w istotny sposób wpływające na nasz obraz we współczesnym świecie. To przede wszystkim wszechobecne cwaniactwo i kombinatorstwo, cechy nie do przyjęcia w Europie Zachodniej, które po dodaniu do nich jeszcze pijaństwa tworzą naprawdę niekorzystne opinie na nasz temat. Czy panaceum na tę negatywną sytuację może być Unia Europejska? Jesteśmy w jej strukturach już od dwóch lat i warto sobie zadać pytanie jak przez ten czas zmieniła się Polska. Moim zdaniem, zasadniczych zmian nie ma. Dużą winę za to ponoszą sami Polacy. Przed referendum akcesyjnym zwolennicy integracji podkreślali, że wejście do Unii Europejskiej jest w stanie zmienić naszą mentalność. To fakt, iż polskie społeczeństwo zmieniło się w ciągu minionego stulecia, uległo prądom liberalnym. Nadal jednak obecne jest w nas historyczne myślenie, które sprawia, że jesteśmy w stanie oceniać dzisiejsze narody z punktu widzenia naszych relacji z nimi w przeszłości. Nie można powiedzieć, iż motorem zmian w tej kwestii będzie liberalizm; znane są bowiem negatywne jego skutki w Europie Zachodniej, ale Polacy powinni odnaleźć w nowej sytuacji złoty środek, dzięki któremu będą w stanie czerpać korzyści nawet we współpracy z byłymi wrogami. Pamiętam, jak kiedyś miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu polskiej młodzieży z francuskim attache wojskowym. Tematem dyskusji miały być relacje polsko-francuskie po rozszerzeniu Unii w 2004 roku. Akurat wtedy na arenie międzynarodowej miały miejsce wydarzenia, które w jakiś sposób korespondowały z głównym wątkiem rozmowy-Polacy aktywnie zaangażowali się w wojnę w Iraku, a sprawa przegranego przez Francuzów przetargu na myśliwiec bojowy ciągle budziła wiele kontrowersji. Gdy nasz gość na wstępie w delikatny sposób zasugerował pewien brak konsekwencji w polityce polskiego rządu, na sali zawrzało. Odezwały się argumenty sięgające 1939 roku i okresu tzw. "dziwnej wojny". Nie bez racji padły stwierdzenia, że Polacy wielokrotnie oszukani przez Francuzów, szukają obecnie sojuszu z USA. Ale czy siedzący przed nami, niespełna czterdziestoletni człowiek, mógł mieć jakikolwiek wpływ na przebieg działań w II wojnie światowej? Zresztą, jak się później okazało, w kwestii Iraku miał sporo racji. Już dziś wielu Polaków uważa obecność naszych wojsk na Bliskim Wschodzie za zupełnie bezcelową i domaga się szybkiego ich wycofania. Tak więc, ciągle brakuje nam pewnego rozeznania, wyczucia, które niezbędne jest w prowadzeniu polityki zagranicznej, ale także dyskusji na jej temat. Z jednej strony trzeba umieć bronić własnych interesów narodowych, tych teraźniejszych i ówczesnych; a z drugiej, dostosowywać się do wymogów chwili, tak by z każdej sytuacji wyciągnąć maksymalne zyski. Drugim problemem, nierozwiązanym do tej pory przez polskie władze, jest dostosowanie gospodarki do standardów unijnych. Unia Europejska jeszcze przed naszą akcesją uruchomiła specjalne fundusze (tzw. fundusze przedakcesyjne), które miały przygotować Polskę i inne kraje kandydujące do wejścia w jej struktury. Trzeba zaznaczyć, że jeśli chodzi o fundusz PHARE, to nasz kraj był i nadal jest jego największym beneficjentem. Pieniądze pozyskane z Unii Europejskiej są jednak źle wydatkowane. Od 2004 roku nieraz przez Polskę przetoczyły się fale strajków. Na ulicę wychodziły rozmaite grupy społeczne i zawodowe: górnicy, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele i wielu innych. Poziom płac i idący w jego parze poziom bezrobocia jest nadal dużo wyższy od identycznych wskaźników w Unii Europejskiej. Szczycimy się bardzo wysokim poziomem wykształcenia w społeczeństwie i faktycznie osób z wyższym wykształceniem przybywa z roku na rok. Szkoda tylko, że liczba obronionych tytułów nie przekłada się na innowacyjność i wynalazczość. Powodem tego jest przede wszystkim zbyt małe przeznaczenie środków na badania i rozwój. Problemem także w tej dziedzinie stają się standardy nauczania przede wszystkim na wyższych uczelniach. Dotyczy to zwłaszcza uczelni prywatnych, ale również niektórych wydziałów szkół państwowych. Stale brakuje u nas nowoczesnych autostrad, wielkich szlaków komunikacyjnych, pozwalających na szybką i bezpieczną podróż na dużych odległościach. Nie posiadamy również wielu dużych i dobrze prosperujących portów lotniczych, zdolnych obsłużyć dużą liczbę pasażerów w jednym czasie. Niemałe problemy pojawiają także na gruncie prawa. Nadal istnieją duże kłopoty z wcieleniem europejskich norm do polskiej przestrzeni prawnej. Co jakiś czas pojawiają się kolejne doniesienia o aferach, w których zamieszani są przede wszystkim politycy, ale także szeroko rozumiana śmietanka towarzyska (biznesmeni, działacze sportowi). Ostatnio naraziliśmy się Unii Europejskiej pomysłem przywrócenia kary śmierci dla pedofilów-morderców. Sprawa jest jeszcze w toku i nie wiadomo jak się zakończy, ale istnieje możliwość wprowadzenia restrykcji wobec polskich władz. Stałym problemem jest rozliczanie pieniędzy pochodzących z unijnej pomocy. Albo nie wykorzystujemy całości dotacji, albo otrzymane fundusze źle rozprowadzamy. Oprócz złych i źle rozwiązanych kwestii, jakie powstały po naszym przystąpieniu do Wspólnoty Europejskiej są również te dobre. Daję się powoli zauważyć pewne ożywienie gospodarcze. Ostatnie doniesienia prasowe informują o pierwszym miejscu naszego kraju w dziedzinie atrakcyjności inwestycyjnej (a piąte na świecie).

(http://biznes.interia.pl/news?inf=777499).

Polacy korzystają również ze swobody przemieszczania się. Ma to swoje dobre i złe strony. Mobilność społeczeństwa jest generalnie dobrze postrzegana, gdyż oznacza ogólny rozwój obywateli i państwa. Jest również dobrym sposobem nawiązywania nieformalnych kontaktów, które z czasem mogą przybrać formę sformalizowaną, korzystną nie tylko dla jednostek, ale także dla całego społeczeństwa. Niestety swoboda przepływu osób ma w polskich realiach również negatywne konotacje. Wyjeżdżają głównie młodzi ludzie, którzy za granicą szukają lepszych warunków bytowych. W konsekwencji nasze społeczeństwo się starzeje, a brak młodych wykształconych osób sprawia, że przyszłe warunki socjalne wydają się być zagrożone. To z kolei bardzo szybko może przełożyć się na spadek poziomu rozwoju naszego kraju. Unia nie ponosi jednak winy w tej dziedzinie. Problemem są tutaj głównie niewłaściwe działania władz w sferze płac oraz przeciwdziałania bezrobociu poszczególnych grup społecznych. Po wejściu do Unii dużo zmieniło się w polskim sektorze usług i w przepływie krajowego kapitału. Dzięki istnieniu licznych rygorystycznych norm unijnych poprawiła się jakość i zróżnicowanie ofert obecnych na polskim rynku. Obecnie, jesteśmy w trakcie przygotowań do wejścia w strefę euro. Możliwe, że nastąpi to już w 2008 roku. Wspólna, mocna waluta na pewno przyczyni się do uzdrowienia polskiej polityki fiskalnej. Należy także pamiętać o rozwoju rodzimego rolnictwa po wejściu w struktury unijne. Jak się okazało, nasze produkty rolno-spożywcze dzięki ekologicznej wytwórczości, niespotykanej w takim stopniu na zachód od Odry, są nadal konkurencyjne i cieszą się wysokim zbytem. Gorsza sytuacja panuje natomiast w rybołówstwie, gdzie działania Unii pozostawiają dużo do życzenia.

Jak więc widać, akcesja Polski nie jest lekarstwem na wszystko. Unia powstała bowiem w celu pomocy w dochodzeniu do dobrobytu państw członkowskich, a nie wyręczania w tym ich rządów. W kwestiach gospodarczych możemy na pewno skorzystać na integracji europejskiej, ale końcowy efekt każdego działania w tym zakresie zależeć będzie zawsze od operatywności naszych władz. Jeśli natomiast chodzi o obronę naszej tożsamości narodowej, to z całą pewnością można powiedzieć, że Unia zagraża nam w tym względzie w stopniu, w jakim jej na to pozwalamy.