Witold Gombrowicz (1904-1969) to niepokorne dziecko literatury polskiej. Zadebiutował niezwykłym zbiorem opowiadań "Pamiętnik z okresu dojrzewania" w 1937 roku, który to zbiór zbił z tropu znaczną część krytyki - zarzucono oryginalnemu i nowatorskiemu pisarzowi niedojrzałość. Gombrowicz postanowił wówczas odpowiedzieć krytykom poprzez następne dzieło "Ferdydurke", posługując się bezprecedensową w literaturze polskiej metodą dyskusji literackiej. Wydana w rok później powieść ustaliła jego reputację jako naczelnego prowokatora, ironisty i parodysty, czyniąc z niego najciekawszego chyba jak do tej pory pisarza w całości oddanego zagadnieniu formy - tak literackiej, artystycznej, jak i społecznej, psychologicznej. Gombrowicz prowokował również swoim życiem - odżegnywał się od patriotyzmu, chcąc być sobą, wojnę spędził w Argentynie, nigdy już do kraju nie powrócił. Zmarł w Paryżu. Władza komunistyczna długo blokowała publikacje jego utworów, premiery teatralne jego dramatów były zawsze tajemnicą. Gombrowicz był wrogiem każdego dogmatyzmu, piętnował ślepe posłuszeństwo i bezkrytyczność wobec każdej ideologii, za to uznany był oczywiści za "wroga jedynie słusznego systemu".

Gombrowicz z gry z formą uczynił zasadniczy temat swojej anty-powieści. Ironiczne przedrzeźnienie, deformacja, parodia, karykatura, absurd i groteska widoczne są tak w sferze formalnej, jak i problematyce. Jak on, jako pisarz, tak jego bohaterowie podejmują próbę wyrwania się spod władzy Formy, próba ta przybiera czasem postać walki, ale jakiejś takiej "na opak". Tak wygląda to w ostatniej części powieści, gdy Miętus, szukając wolności, naturalności w wiejskim parobku, chce odwrócić panującą od wieków zasadę: pan bije chłopa": Wtenczas wpadł na szalony pomysł, że jeśli zdoła zmusić parobka do dania w gębę, lody prysną. - Daj mi po mordzie - zabłagał, już nie bacząc na nic - po mordzie daj! - i chyląc się nadstawiał twarz jego rękom. Lokajczyk wszakże wzbraniał się: - Ii - mówił - po co mnie bić jaśnie pana? - Miętus błagał i błagał, aż wreszcie krzyknął: - Daj, psiakrew, kiedy ci każę! Co jest, do cholery ciężkiej! - W tej samej chwili świeczki stanęły mu w oczach i druzgot, taran - to parobek walnął go w gębę! - jeszcze raz - krzyknął - psiakrew! Jeszcze raz! ". Ostatecznie próba odnalezienia właściwej danemu człowiekowi, autentycznej i naturalnej w sensie absolutnie zgodnej z jego wnętrzem Formy nie może się powieźć. Ponieważ od Gęby nie ma innej ucieczki, jak tylko w inną gębę, jedyny typ wolności dostępnej człowiekowi to radosna i czasem niepoważna gra z dostrzeganymi konwencjami, nieustanne zdzieranie masek, po którymi kryją się kolejne.

Zagadnienie Formy wiąże się z problemem wejścia w obręb koniecznych relacji międzyludzkich, na styku których owa Forma powstaje. Forma okazuje się bowiem jedynym sposobem, służącym kontaktowaniu się ze światem i wyrażaniu siebie na zewnątrz. Bez niej człowiek nie istnieje, bo nie istnieje w izolacji, lecz poprzez kontakty z innymi: "człowiek jest najgłębiej uzależniony od swojego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna". Choć Forma jest walką z zewnętrznie narzucanymi normami, schematami, konwenansami, stereotypami, człowiek również nie ma dostępu do swojego "prawdziwego ja", również przed sobą istnieje tylko poprzez znane mu formy. Józio jako człowiek i pisarz marzy o byciu "autorem swej własnej Formy", krzyczy : "Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie robiony mi!".

A jednak Forma nie tyle jest nawet świadomym narzuceniem jednostce powszechnie panujących praw - mechanizm jej powstawania jest skomplikowany i opiera się na automatycznym i nieświadomym wytworzeniu jej pomiędzy dwojgiem ludzi. Forma raczej się rodzi i pochłania jedną i drugą stronę np. gdy nauczyciel sam wytwarza swoim zachowaniem belferskim Formę ucznia, w którą uczeń musi wejść, by z kolei swoją postawą potwierdzić Formę nauczyciela. Jedna Forma warunkuje i umożliwia powstanie drugiej - są one od siebie wzajemnie uzależnione.

Można powiedzieć, iż Gombrowicz odkrył mechanizm wzajemnych wymuszeń rządzący całym systemem ludzkich relacji - to ów system jest świadom swego celu, jednostki są jedynie wykonawcami, nie do końca świadomymi swej roli. Widać to na przykładzie systemu edukacyjnego - choć wydaje się, ze nauczyciel w swoim imieniu narzuca uczniom sposób myślenia - argumenty, którymi posługuje się nauczyciel, by przekonać uczniów o nieprzemijającej wartości poezji Słowackiego, nie są logiczne, lecz retoryczne "-Hm... Hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlaczego płaczemy z poetą czytając ten cudny, harfowy poemat "W Szwajcarii"? Dlaczego, gdy słuchamy heroicznych, spiżowych strof "Króla Ducha" wzbiera w nas poryw? I dlaczego nie możemy oderwać się od cudów i czarów "Balladyny"...Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!" , to jednak okazuje się, iż on sam jest również ofiarą tego ogłupiającego systemu. Podobnie Pimko - wydaje się kontrolować, manipulować wszystkimi, narzucając wybrane przez niego Formy - ostatecznie, dzięki intrydze Józia u młodziaków, i on sam wpada w sidła Formy, chcąc nie chcąc przyjmując role podstarzałego kochanka Zuty.

Gombrowicz problem Formy połączył z zagadnieniem dojrzałości - zarówno dziecięcy bunt wobec wszechobecnej i koniecznej do międzyludzkich kontaktów Formy, jak i bezkrytyczne i nieświadome jej przyjmowanie jako jedynie możliwej i naturalnej - nazwie pisarz "pseudo dojrzałością", dojrzałością, która w istocie jest zamaskowaną niedojrzałością, wtórnym zdziecinnieniem. Niedojrzali są i nieuświadomieni, niewinni chłopięta i zbuntowane chłopaki, i przywiązani do swej tradycji, sztuczni Hurleccy i wyzwoleni w swoim mniemaniu od staroświecczyzny , naturalni Młodziakowie.

Jedyna dojrzałość, jaka naprawdę na sens, to właśnie odbierane w społeczeństwie gotowych schematów za szczeniackie, świadome igranie z Formą, ciągłe zdzieranie masek i obnażenie nieuniknionej wtórności i sztuczności naszego codziennego zachowania - "być człowiekiem to znaczy być sztucznym" przekonywał całe swoje życie Gombrowicz.