Marek Hłasko (1934-1969). Był autorem licznych opowiadań i powieści, m.in.: Następny do raju, Cmentarze, Pętla, Piękni dwudziestoletni, Okna, Śliczna dziewczyna, Baza Sokołowska.
Od najmłodszych lat przejawiał skłonności do buntu, nawet jako dwuletnie dziecko, gdy zapytany przez księdza, czy wyrzeka się złego ducha, odpowiedział przecząco. Zmienił zdanie dopiero po przekupieniu go prezentami. Opozycyjny charakter pozostał mu na całe życie - jednym z jego określeń jest bowiem "romantyczny buntownik". Nazywany był także "outsiderem". Nazywano go także "piękny dwudziestoletni", "niewinny młodzieniec" czy "najprzystojniejszy pomocnik blacharza".
Uważano go też za awanturnika i pijaka, przed czym się bronił. Twierdził, że ma pecha, bo kiedy jest trzeźwy, to nikt go nie widzi, a gdy tylko pojawi się w jakimś lokalu na mieście, to zaraz krążą plotki.
Ojciec Marka, Maciej, zmarł, kiedy chłopiec miał zaledwie pięć lat. Jednak już wcześniej chłopiec
mieszkał tylko z matką, gdyż ojciec odszedł do innej kobiety, z którą się ożenił.
W czasie okupacji mieszkali w Warszawie, a po upadku powstania warszawskiego wyjechali do Częstochowy. Zmieniają kilkakrotnie miejscowości pobytu. W 1946 przenoszą się do Wrocławia (w Legnicy kończy szkołę powszechną), który jednak ponownie opuścili w 1948. W 1949 Marek zaczyna naukę w Liceum Techniczno-Teatralnym w Warszawie - nie kończy jej. Niespokojny duch nie pozwolił mu długo zagrzać miejsca. W 1950 porzucił szkołę średnią i wrócił do Wrocławia, gdzie pracował m.in. w Stoczni Rzecznej, a potem jako pomocnik kierowcy. W 1951 roku wyjeżdża z matką i jej drugim mężem do Warszawy.
W 1954 roku debiutował w prasie (w "Sztandarze Młodych") opowiadaniem Baza Sokołowska.
W latach 1955-1957 zajmował stanowisko redaktora działu prozy w czasopiśmie "Po Prostu". Tu zamieszczał swoje opowiadania, felietony, artykuły publicystyczne, a także recenzje z filmów.
W 1956 zostaje członkiem Związku Literatów Polskich.
W 1958 roku Hłasko odmówił powrotu z Berlina Zachodniego - w czasach reżimu komunistycznego wiązało się to z zamknięciem drogi powrotnej do kraju. Później chciał zmienić ten stan rzeczy, pragnął wrócić, ale nie udało mu się to. Za to w Polsce zaczęła się na niego nagonka - ostra krytyka jego twórczości.
Podróże były nieodłączną częścią jego życia. Zwiedził wiele krajów - Francję, Włochy, Szwajcarię, Niemcy.
Dotarł nawet do Izraela w 1959 roku - tu chwytał się różnych zajęć, m.in. pracował w hucie szkła i jako pomocnik geometry. W Izraelu poznał Sonie Ziemann, zachodnioniemiecką aktorkę, która zagrała główną rolę (Agnieszki) w filmie, opartym na prozie Hłaski, Ósmy dzień tygodnia. Została ona jego żoną. Powrócili oboje do Europy. Niestety, małżeństwo niedługo, bo po zaledwie czterech latach, rozpadło się.
1966 to rok, gdy ukazują się Piękni dwudziestoletni, w tym samym roku Hłasko wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Pojechał tam na zaproszenie jednego z hollywoodzkich producentów. Niestety, nie doszło do owocnej współpracy. Hłasko, żeby przetrwać podejmuje się różnych prac fizycznych. Stara się także pisać.
W Paryżu w 1968 roku ukazała się ostatnia książka Hłaski wydana za jego życia: Sowa, córka piekarza.
Tuż przed śmiercią zaczęła się poprawiać sytuacja finansowa pisarza, podpisał m.in. kontrakt z telewizją zachodnioniemiecką, na podstawie jego prozy były kręcone filmy, np. w Izraelu.
Umarł nagle 14 czerwca 1969 roku w Wiesbaden - przyczyną śmierci było przedawkowanie środków nasennych i pomieszany z nimi alkohol. W 1975 roku odbył się drugi pogrzeb Hłaski na Powązkach, gdzie przewieziono jego ciało z cmentarza w Wiesbaden.
Jednym z opowiadań Marka Hłaski jest Śliczna dziewczyna, napisana w 1955 roku. Tytułowa dziewczyna odznacza się wyjątkową urodą. Skupia na sobie zainteresowanie całego otoczenia. Ma około dwudziestu lat. Narrator opisuje ją następująco: "Była to rzeczywiście śliczna dziewczyna. Ludzie przychodzący do tego parku - nawet tacy, którzy czynili to od wielu lat - nie pamiętali, aby zjawiła się tutaj kiedykolwiek choć jedna taka, która mogłaby stanąć koło niej. Ta dziewczyna podrywała wiarę w materialność świata; przechodzący obok ławki, na której siedziała, doznawali wrażenia, iż przeszli pięć kroków w innym świecie". Poznajemy ją, kiedy siedzi na ławce w parku i rozmawia z młodym, przystojnym chłopakiem.
Anielskie piękno staje się pozorne, gdy czytelnik ma okazję poznać bohaterkę bliżej, w relacji z drugim człowiekiem, "usłyszeć" rozmowę, którą młodzi prowadzą.
Okrucieństwo, egoizm, wulgarność, nienawiść dominują w jej wypowiedziach. Okazuje się, że dziewczyna jest w ciąży. Nie wie, kto jest ojcem, ale stara się zdobyć pieniądze na usunięcie ciąży właśnie od swojego rozmówcy, wmawiając mu ojcostwo i odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Młodzieniec broni się. Wypomina młodej kobiecie jej rozrywkowe nocne życie, nadużywanie alkoholu i podstarzałych, bogatych adoratorów, z którymi znajomość bynajmniej nie ogranicza się do niewinnych flirtów. Nie chce dać jej pieniędzy, gdyż nie poczuwa się do winy. Dziewczyna nie ustępuje, posuwa się do szantażu, który "ozdabia" wyzwiskiem: "ty skurwysynu".
Szantaż udaje się, gdyż chłopakowi zależy na tym, by nie wylecieć ze studiów. Aby się tam dostać dokonał fałszerstwa. Nie przyznał się, że jego ojciec mieszka w Stanach Zjednoczonych (gdzie robi interesy), że przysyła mu paczki oraz przypisał sobie robotnicze pochodzenie. Do podania na studia wpisał, że jego ojciec jest bezrobotnym tokarzem. Co więcej, nauczył się nawet gwary podwarszawskiej, by okazać się bardziej wiarygodnym. Szantażystka znała te fakty i sprytnie je wykorzystała. Chłopak musiał zapłacić za zabieg.
Młodzi siedzieli na ławeczce, sprawiając wrażenie pięknej zakochanej pary. Obok nich przechodzili ludzie. Jedni ich podziwiali, szczególnie dziewczynę, inni zazdrościli. Ale nikt z nich nie znał prawdy.
Jednym z przechodniów był urzędnik, uważający się za "skrzywdzonego i niezrozumianego" przez los. Dziewczyna wzbudziła w tym zakompleksionym mężczyźnie pożądanie i złudzenia. Sądził bowiem, że "taka kobieta może odmienić wszystko". Nie wziął jednak pod uwagę ani własnego braku talentu i wytrwałości w dążeniu do celu, ani tego, co reprezentuje sobą jego "wybranka serca". Nie zastanawiał się nad tą kwestią, gdyż myśl jego pochłonęły mrzonki, zazdrość i rozczulanie się nad sobą. Minął parę z pochyloną głową.
Nie tylko on puścił wodze fantazji na widok pary. Podobnie uczynił przechodzący młody pisarz, marzący o napisaniu wielkiego romansu. Stworzył więc własną wizję rozmawiających.
Ławka jest dla niego miejscem przypadkowego spotkania dwojga ludzi. Łączy pożądanie - szybki romans, szybki seks. Bez zobowiązań. Jednak wkrótce to fizyczne zaangażowanie przeradza się w uczucie. Znika cynizm. Pojawia się wielka miłość. I "żyją długo i szczęśliwie", jak w bajce.
Niedaleko ławki młodych stała druga ławka. Na niej siedzieli staruszkowie. Było to wierzące w Boga małżeństwo z długim stażem. Obserwowali przez jakiś czas młodych. Kobieta na ich widok rozpłakała się, żałując że nie mogła mieć tak udanych dzieci. W końcu wstali i odeszli, trzymając się za ręce.
Marzenie o pięknej kobiecie dręczy wielu mężczyzn. Kolejnym "niespełnionym" był jeden z dwóch ostatnich przechodzących przez park. Jemu taka wizja jawiła się m.in. w więzieniu, gdzie siedział skazany za działalność opozycyjną.
Hłasko nie wierzy ślepo w to, co widzi. Bardziej od tego, co można zaobserwować na zewnątrz liczy się głębsze poznanie. Dlatego z zimną krwią obnaża zły charakter dziewczyny, której uroda wzbudza powszechny zachwyt i iluzję dobra. Ludzie bowiem od dawien dawna poddają się stereotypowi myślenia o ludziach pięknych jako dobrych, gdyż sądzą, że wygląd zewnętrzny jest odbiciem duszy. Prawda jednak okazuje się zupełnie inna. Zło może ukrywać się także pod pięknym opakowaniem. Nie należy ulegać złudzeniom. Wygląd to nie wszystko. Liczą się także szlachetne i dobre czyny. To one świadczą o wartości człowieka.
Hłasko chce również wykazać, jak błędny może być odbiór tego, co widzimy, gdy nie znamy wszystkich faktów. Możemy wymyślać sobie różne historie, jak np. wspomniany wcześniej pisarz, ale nie będą one odzwierciedleniem prawdy. Dlatego należy ostrożnie postępować z interpretowaniem zdarzeń, bo może okazać się, że jesteśmy w wielkim błędzie. Poza tym, na tej zasadzie tworzą się nieprawdziwe plotki, które zniekształcają rzeczywistość. I choć być może niektórym będzie wydawać się, że ubarwiają szarą monotonię codziennego życia, to w rzeczywistości mogą one narobić wiele zła.
Innym opowiadaniem o złudzeniu, które daje fragmentaryczne poznanie prawdy, jest Okno. Do samotnego mieszkańca starej kamienicy trafia zachwycony chłopiec. Pragnie zobaczyć wnętrze cudownego według niego mieszkania. Swój podziw buduje na podstawie skrawka obrazu, który dostrzega w oknie. Wydaje mu się, że także jego otoczenie będzie równie piękne. Obnażona prawda rozczarowuje go. Pomieszczenie jest równie szare i smutne, jak wszystkie inne podobne mu. Chłopiec odchodzi. Już nigdy więcej nie odwiedzi samotnika.
Troszeczkę odmiennego rodzaju jest doświadczenie młodych zakochanych z opowiadania Pierwszy krok w chmurach. To nie oni są przyczyną marzeń, to ich marzenia zostają zburzone. Ingerencja grupy tępych i prymitywnych mężczyzn przyczynia się do zakłócenia ich szczęścia. Cała akcja opowiadania toczy się na Marymoncie w sobotnie, gorące popołudnie . Trzech mężczyzn w średnim wieku - pan Gienek (malarz pokojowy), jego sąsiad Maliszewski oraz Heniek (szwagier Maliszewskiego) postanawiają z powodu braku lepszego zajęcia, zabawić się kosztem innych. Na swoje ofiary wybierają parę kochających się pod gołym niebem młodych ludzi, których zauważył Maliszewski przechodzący w pobliżu. Wybierają się więc wspólnie na ogródki działkowe, by poszukać okazji do zaczepki i do pośmiania się z młodych. Docierają na miejsce, gdy młodzi odpoczywają po seksie, spokojni i radośni. Są bardzo piękni w tej swojej młodości i szczęściu. Wzbudzają tym zazdrość. Mężczyźni zaczepiają ich. Chłopak próbuje załagodzić sprawę, ale dziewczyna nie okazuje się tak potulna. Zaczyna się niegrzeczna wymiana zdań. Mężczyźni zaczynają wyzywać dziewczynę od najgorszych. W końcu dochodzi do bójki. Chłopak zostaje brutalnie pobity. Agresorzy odchodzą. W końcu Maliszewski przyznaje się, że zna ich oboje. Okazuje się, że łączy ich prawdziwa miłość, a nie tylko seks. Tym bardziej, że to, co zobaczyli było pierwszym razem tych młodych. Żaden z nich nie umie powiedzieć, dlaczego zachowali się w taki barbarzyński i niedelikatny sposób. Nasuwają im się wspomnienia z ich młodości, kiedy sami przeżywali swoje pierwsze miłości. Wszyscy zgodnie jednak twierdzą, że w ich życie również wkraczali jacyś niedelikatni ludzie, brukając szlachetność ich uczuć. Ostatecznie incydent przestaje ich interesować. Zmieniają temat. Ich zainteresowanie skupia się na pogodzie: "W niedzielę zawsze pada deszcz". I już zupełnie spokojni idą sobie na wytęsknione piwo. Nie przejmują się, że być może zniszczyli komuś życie, iż stali się sprawcami zła. Interesują ich tylko własne sprawy i interesy. Zaspokojenie swoich prymitywnych potrzeb. Okazują się w ten sposób zimnymi draniami.
W kolejnym opowiadaniu, zatytułowanym Lombard złudzeń Hłasko obnaża zakłamanie ludzi. Pokazuje, że zdolni są do najbardziej nieetycznych zachowań byle tylko osiągnąć swój cel. Główna bohaterka Lombardu... siedzi w warszawskiej kawiarni z młodym pisarzem. Odbywają poważną rozmowę. Okazuje się, że mężczyzna wyznał właśnie miłość. Dziewczyna jest zdziwiona tym wyznaniem, ale wierzy w jego prawdziwość. W pewnym momencie mężczyzna wstaje od stolika i odchodzi, żeby zająć się własnymi sprawami. Kobieta zostaje sama ze swoimi myślami. Nagle przysiada się do niej inna kobieta. Wygląd jej świadczy o tym, że ma jakieś zmartwienie. Na oko wygląda na równolatkę tej, do której się przysiadła. Przedstawia się jako żona tego pisarza, który właśnie wyznawał swoje uczucia. Zdradza swojej rozmówczyni, że nie jest pierwszą, której jej mąż stara się zawrócić w głowie pięknymi obietnicami i wyznaniami. Odbiera jej złudzenia i stawia przed brutalną prawdą. Dziewczyna opuszcza kawiarnię. Idzie nad Wisłę. Tu spotyka chłopca, który czyta jakąś książkę. Zainteresowana podchodzi i zaczyna z nim rozmawiać. Jest rozżalona i zła na cały świat. Właśnie przed chwilą dotarło do niej, że ludzie potrafią kłamać nawet w tak istotnych sprawach jak uczucia. Chciałaby, żeby cały świat dowiedział się o jej uczuciach. Namawia chłopca, żeby w przyszłości został pisarzem. Podsuwa mu też temat na książkę. Niech opisze historię miłosną. O pryśnięciu uczuć pewnej "zwykłej młodej dziewczyny do zdolnego pisarza". O pogrzebanej nadziei i szczęściu. Chłopiec odmawia. Marzy o tym, żeby zostać marynarzem. Interesują go tylko podróże. Twierdzi, że będzie wolał opowiadać o nich niż zostać pisarzem. Uważa, że będą one ciekawsze. Dziewczyna obraża się na niego i odchodzi.
I znowu Hłasko burzy iluzje. Ponownie pokazuje świat, w którym zło burzy niewinność i wiarę. Łańcuch krzywd cięgnie się w nieskończoność. Literat krzywdzi żonę i dziewczynę, gdyż obie okłamuje. Żona pisarza w pewien sposób, dzięki powiedzeniu prawdy, burzy szczęście dziewczyny. Dziewczyna ingeruje w wybór napotkanego nad Wisłą chłopca. Każda z tych osób w jakiś sposób staje się winowajcą. Nawet chłopiec, gdy odmawia prośbie kobiety, żeby napisał historię nieszczęśliwej miłości. Sprawdza się zatem ludzkie przeświadczenie o tym, że zło rodzi najczęściej kolejne zło.
Okropieństwo życia i ludzi jest nie do uniknięcia, zawsze znajdzie się ktoś, kto swoim ograniczeniem umysłowym czy emocjonalnym wpłynie na marzenia i nadzieje innych w sposób negatywny i destruktywny. Nie ma się co oszukiwać, że świat jest miłym i opartym na sprawiedliwości i miłości miejscem. Dlatego Hłasko przestrzega czytelnika, żeby się miał na baczności. Uczy, żeby nie ufał bezgranicznie słowom innych i temu, co widzi. Nakazuje mu, aby zachował odrobinę krytycyzmu i ostrożności. A jednocześnie pragnie żyć w lepszym świecie. Pozostawia sobie zawsze iskierkę nadziei, że gdzieś musi być lepiej, bezpieczniej, piękniej. Bo przecież, chociaż bohater Hłaski, pochodzą przeważnie z marginesu społecznego, przeczuwają podświadomie istnienie tego lepszego świata. I chociaż otacza ich szarość, brzydota miasta, to przecież gdzieś na peryferiach jest zielono i stoją ładne domy.
Hłasko uwielbiał burzyć złudzenia, pokazywać rzeczywistość taką, jaką była naprawdę. Jeżeli pod płaszczykiem piękna ukrywało się zło, nie obawiał się go pokazać. I niewątpliwie miał bardzo pesymistyczny pogląd na ludzi i świat. Za prawie każdym posunięciem człowieka widział rozczarowanie. Jeżeli jednak wspomni się jego biografię, to nie ma się czemu dziwić. Nie był rozpieszczany przez życie.
A przecież starał się żyć najlepiej jak potrafił. Nie przechodził obojętnie wobec obłudy i zakłamania, nie przyklaskiwał złu. Obnażał je w swoich utworach z dużą pasją. I pragnął, żeby znikło na zawsze. I słusznie jego matka kazała wyryć na pomniku słowa: "Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni".