Za każdym razem, kiedy włączam telewizor lub radio, kiedy przeglądam gazetę, natrafiam na kolejne informacje mówiące o różnego rodzaju konfliktach międzyludzkich, o nieustannie prowadzonych działaniach wojennych, kryzysie kultury, religii, polityki, filozofii itp. Świat, w którym przyszło nam żyć, nie jest najlepszy. Wszystko zmienia się w zaskakującym tempie. To, co do tej pory stanowiło jakąś wartość, teraz odeszło w zapomnienie. Hierarchie ludzkich wartości w zasadzie z dnia na dzień potrafią się przewartościować i odwrócić. Współczesna rzeczywistość pełna jest sprzeczności, przeciwstawności i antagonizmów. W jednym ze swoich wierszy Wisława Szymborska pisała:
"Jak żyć - spytał mnie w liście ktoś,
kogo ja zamierzałam spytać
o to samo".
Właśnie. Jak żyć w tym pogmatwanym świecie XX wieku, świecie, w którym człowiek gubi się w postępie cywilizacyjnym, w którym praktycznie nie ma już czegoś takiego jak intymność, świecie, w którym powoli wszystko odwraca się przeciwko ludziom?
Po wstrząsających doświadczeniach, jakie przyniosła pierwsza połowa XX wieku, wydawało się, że człowiek wreszcie wyciągnie odpowiednie wnioski i nauczy się czegoś na podstawie popełnionych przez siebie błędów. Jednak tak się nie stało. Literatura ówczesnego okresu dokładnie opisała tamte straszne i nieludzkie wydarzenia. Przedstawiony w niej świat wymierzony przeciwko człowiekowi powinien dawać potomnym wiele do myślenia. No bo przecież to, co znajduje się kartach książek nigdy do końca nie jest fikcją literacką. Literatura nie powstaje w próżni, jak niektórzy zwykli sądzić. Jej wielorakie związki z rzeczywistością można dostrzec gołym okiem. Kolejne wydarzenia historyczne wyraźnie pokazują, że jednostka nie żyje tylko własnym życiem, ale także życiem swojej epoki. Zwrócił na to uwagę Tomasz Mann ("człowiek nie żyje wyłącznie swoim życiem osobistym jako jednostka, ale też życiem swojej epoki i swojego pokolenia") oraz Tadeusz Różewicz, który w swoim wierszu "Z życiorysu" pisał:
"Pytasz o ważniejsze
wydarzenia daty,
z mojego życia
spytaj o to innych".
Życie poszczególnych ludzi, wyznawane przez nich poglądy i przekonania, wszystko to uwarunkowane jest wieloma czynnikami zewnętrznymi. Nawet jeśli znajdzie się jednostka, która chciałaby przeciwstawić się tłumowi, gdyż sądzi np., że wie lepiej, to i tak jej głos zginie w tym tłumie i z reguły pozostanie jej podporządkowanie się innym. Nie będzie miała siły przebicia.
Największym sprawdzianem z człowieczeństwa był czas II wojny światowej. Tak sądzi wielu. Ja jednak jestem zdania, że nie nam to oceniać. W tamtym okresie wszystko zostało przewartościowane. Hierarchia ludzkich wartości moralnych została tak naprawdę odwrócona. Wielu ludzi, którzy stanęli twarzą w twarz z okrucieństwem ówczesnych wydarzeń, potrafiło się nie ugiąć i do końca pozostać sobą i zachować przynajmniej resztki człowieczeństwa. Inni z czasem włączyli się w tryby tej machiny, chcąc ratować własne życie. Świadectwo tych niezwykle pogmatwanych losów jednostek starała się dać literatura wojenna. Uważam, że tylko jej autorzy mają prawo oceny ludzkich postaw, ponieważ oni sami przeżyli to piekło na ziemi i wiedzą, jak wówczas było trudno się uratować. Pozostali, choć dużo mówią na ten temat, takiego prawa nie mają.
Tadeusz Borowski w czasie II wojny światowej trafił do obozu koncentracyjnego. Od środka poznał tamtejsze życie. Na szczęście udało mu się doczekać uwolnienia. Zaraz po zakończeniu wojny zaczął pisać "opowiadania obozowe". Efektem tej twórczości są dwa cykle opowiadań: "Pożegnanie z Marią" i "Kamienny świat". Gdy się one ukazały, wywołały dość ostry spór i nagonkę na autora. Zarzucano mu przede wszystkim umyślne przerysowywanie brutalności hitlerowskich obozów zagłady. A przecież Borowski, chcąc przekazać prawdę, w ogóle ani nie upiększał, ani nie przejaskrawiał faktów. Przedstawiał swoje obozowe doświadczenia w sposób, w jaki sam je dostrzegał. Wojna obdzierała ludzi z wszelkich wartości, pustoszyła ich wnętrze, a on dał tylko temu świadectwo. Zaprzeczanie temu nic by nie dało.
Bohaterowie opowiadań Tadeusza Borowskiego to zwyczajni ludzie, którzy trafili do faszystowskiego obozu koncentracyjnego z łapanek, na podstawie donosów, sabotażu czy dywersji itp. Wraz z przejściem przez główną bramę trafiali do innego świata. Świata, w którym należało się podporządkować, jeśli chciało się przeżyć. Można było się buntować, ale to od razu oznaczało śmierć w komorze gazowej lub przez rozstrzelanie. Bardzo często spotykaną tam postawa była rezygnacja i bierność. Byle jakoś przeczekać. Człowiek zlagrowany tracił swoją godność. Donosił, był cyniczny i bezwzględny, kombinował, jak mógł, aby tylko ocalić życie. To ono w kodeksie obozowym stało na pierwszym miejscu. Taką osobę z czasem charakteryzował totalny egoizm. Zanikały wszelkie wartości moralne ze świata zewnętrznego. Ludzie wyzbywali się wrażliwości, współczucia dla losu innych. Więzień stawał się nieczuły, obojętny i troszczył się tylko o siebie samego. Tadeusz Borowski zauważył, że w hitlerowskich obozach zagłady panowała tzw. moralność odwróconego dekalogu. Dochodziło do takich sytuacji, że człowiek żyjąc codziennie wśród ogromu śmierci i okrucieństwa, normalnie funkcjonował, tzn. jadł, bawił się, spacerował itp. Dopadała go totalna znieczulica. Wszyscy doskonale wiedzieli, że szanse na przeżycie były bardzo małe. Tak naprawdę przetrwać można było tylko kosztem życia innych. Tadeusz - główny bohater tych opowiadań - do końca nie był jeszcze zlagrowany (współczuł dzieciom przywiezionym kolejnym transportem), ale to była już tylko kwestia czasu, ponieważ już zaczynał myśleć podobnie jak otaczający go współwięźniowie. Cena za przeżycie była ogromna. Cały czas żyło się z myślą, że ktoś za nas zginął, co także przyczyniało się do degradacji psychiki. Ludzie, którym udało się uwolnić z obozu, nie zawsze potrafili się odnaleźć w normalnej rzeczywistości. Sam Tadeusz Borowski tak bardzo pogubił się w swoim życiu, że w kilka lat po wyzwoleniu popełnił samobójstwo.
Podobną wymowę ma inny utwór opisujący losy ludzi uwikłanych w doświadczenia II wojny światowej. Mam tutaj na myśli "Medaliony" Zofii Nałkowskiej. Powstały tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, w roku 1945 (wydane rok później). Ich autorka brała udział w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, gdzie poznała wiele przerażających świadectw czynów, jakich dopuszczali się faszyści na Żydach, Polakach i ludziach innych nacji. "Medaliony" są niewielką książeczką. Stanowią zbiór jedynie ośmiu króciutkich opowiadań, ale wystarczyło to, by pokazać ogrom zbrodni hitlerowskich oraz nieludzkie wprost cierpienie ludzi znajdujących się w różnych obozach zagłady. Całość Nałkowska poprzedziła zaskakującym mottem: "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Jakże jest ono trafne porównaniu z tym, o czym można przeczytać w tej książeczce. W sposób niezwykle wyrazisty oddaje ono całokształt poruszanych tam kwestii. "Medaliony" są swoistym oskarżeniem zbrodniarzy hitlerowskich, ale również pomnikiem pamięci dla potomnych, by nigdy nie zapomnieli tych, co zginęli, nie zatracając w sobie cech człowieczeństwa. Ludźmi, o których jest mowa w motcie, są przede wszyscy wspomniani zbrodniarze. Autorka przedstawia sadystycznych i bardzo wyrafinowanych morderców, bo tak trzeba ich nazwać, którzy wymyślają coraz go gorsze metody zabijania. Czytając poszczególne opowiadania, aż dziw bierze, że ludzie są zdolni do tak niegodziwego postępowania wobec samych siebie. Zwraca na to uwagę również sama Nałkowska, pisząc w opowiadaniu "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu": "Jeśli objąć ogrom przyspieszonej śmierci, jakiej miejscem - niezależnie od działań wojennych - stały się tereny Polski, to obok zgrozy, najsilniejszym uczuciem, jakiego doświadczamy, jest zdziwienie". Dziwi nas to przede wszystkim to, że człowiek może tyle znieść, że sam jest zdolny do takich zbrodni. Choć z drugiej strony nasuwają się na myśl słowa wspomnianej już wcześniej poetki - Wisławy Szymborskiej, która twierdzi, iż znamy się na tyle, na ile nas sprawdzono. Człowiek nigdy nie powinien się zarzekać, że czegoś nie popełni w swoim życiu, bo czasem sytuacja wymusza na nim takie zachowania, o które nigdy wcześniej by sam siebie nie podejrzewał. W czasie II wojny światowej większość ludzi dopuszczała się karygodnych wręcz czynów wobec bliźnich. W jakiś tam sposób można ich tłumaczyć tym, że byli zmuszani przez esesmanów, ale część z nich, przykro to stwierdzać, postępowała świadomie źle. Zatracali swoje człowieczeństwo, bo liczyło się tylko się tylko to, aby przeżyć. "Medaliony" Zofii Nałkowskiej są również pretekstem do rozważań na temat natury ludzkiej, rozważań o zdolności człowieka do popełniania najgorszych zbrodni na innych ludziach. Człowiekowi zawsze wydawało się, że istnieją takie czyny, których nigdy by się sam nie dopuścił, bo nie byłby do tego zdolny, i określał je mianem nieludzkich. Wojna pokazała, że człowiek potrafi zachowywać się jak najgorsza bestia, która tylko bezrefleksyjnie zabija.
Podczas gdy jedni walczyli z hitlerowcami i ginęli w zakładanych przez nich obozach koncentracyjnych, inni musieli zmagać się z nieludzkim światem sowieckich łagrów. Życie więźniów komunistycznych opisał Gustaw Herling-Grudziński w "Innym świecie". Autor, podobnie jak Tadeusz Borowski, przeżył pobyt w łagrach. Dlatego też "Inny świat" ma cechy prozy autobiograficznej i dokumentalnej. Świat łagrów był światem niezwykle okrutnym, w którym maksymalnie wykorzystywano pracę więźniów (darmowa siła robocza). Mobilizowano ich głównie przez racjonowanie jedzenia - system trzech kotłów, który zakładał segregowanie ludzi na lepszych (bardziej wydajnych) i gorszych. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego interesował głównie wpływ obozu na osobowość człowieka. Dokoła widział przeróżne sposoby poniżania ludzi, znęcania się nad nimi, szantażowania ich (np. straszenie, że rodzina nie zostanie powiadomiona o ich śmierci i miejscu złożenia ciała) i torturowania tak psychicznego, jak i fizycznego. Nie osądza jednak więźniów, którzy m.in. z głodu gotowi są robić przeróżne rzeczy (kobiety nawet się sprzedawały za jedzenie). Uważa, że nie ma prawa ich potępiać, bo zostali do tego zmuszeni sytuacją. "Nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i bólu". Widzi, jak ludzie walczą ze sobą o wszystko, jak bardzo zachwiały się tam wartości moralne. Mówi wprost, że świat łagrów sowieckich jest światem trudno wyobrażalnym dla tych, którzy go nie przeżyli. Celem takiego obozu, podobnie jak to było w obozach hitlerowskich, jest złamanie człowieka, pozbawienie go wszelkich wartości i zmuszenie do zaakceptowania systemu.
Autor "Innego świata" stwierdza jednak, że "zawsze jest miejsce na nadzieję". Nawet w obliczu sytuacji, w jakiej się znaleźli więźniowie, jest się w stanie zachować człowieczeństwo. Jak pisze Herling-Grudziński, "przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach". Na dowód tego opisuje postawy niektórych osób, które nie poddały się represjom ze strony władz sowieckich i walczyły o swoją godność. Przykładem może tutaj być bunt Miszy Kostylewa, który został aresztowany, oskarżony o szpiegostwo i umieszczony w Jercewie. Aby ocalić w sobie resztki człowieczeństwa i nie pracować dla znienawidzonych oprawców ("nigdy już nie będę dla nich pracował choćby za cenę swojego cierpienia, zdrowia i życia"), co jakiś czas przypalał sobie rękę w ogniu. Rana nigdy nie mogła się zagoić, więc zwalniano go z pracy. Gustaw Herling-Grudziński uważa, że tak szybko nie da się zniszczyć wartości moralnych, że jest to proces długi i powolny. Sądzi także, że nie można ich wystawiać na próbę.
O walce człowieka w obronie własnego człowieczeństwa i ocalenie wartości moralnych opowiada również reportaż Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem". Są to wspomnienia Marka Edelmana - ostatniego żyjącego przywódcy powstania w getcie warszawskim, który po wojnie został wybitnym lekarzem - kardiochirurgiem, ujęte w formie wywiadu przeprowadzanego przez autorkę. Jego relacje są zwięzłe, ale bardzo szczegółowe. Odtwarza wszystko, co utkwiło mu w pamięci. Edelman uważa, ze głównym celem powstania było pozwolenie wybrania przez Żydów godnej śmierci. Obala stereotyp Żydów idących potulnie na śmierć. Doskonale wiedzieli oni, że powstanie zakończy się klęską i wszyscy zginą. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania, bez upokarzania i hańby. Podaje również przykłady zachowań ludzi znajdujących się w getcie warszawskim. Opowiada m.in. o pielęgniarce, która wstrzykiwała dzieciom cyjanek, aby uratować ich przed komorami gazowymi, ogromnej miłości i poświęceniu córki, która mimo iż mogła uciec od śmierci, zdecydowała się iść razem z matką do komory gazowej oraz uduszeniu nowo narodzonego dziecka przez pielęgniarkę. W ten sposób nie chciała ona dopuścić do jego śmierci w komorze gazowej (po wojnie została pediatrą). Warto również zwrócić uwagę na tytuł tego reportażu. Jak objaśnia go Marek Edelman, w czasie wojny chodziło o jak najszybsze podanie trucizny i uniknięcie haniebnej śmierci z rąk hitlerowców. Po wojnie chodzi o swoisty wyścig ze śmiercią i ratowanie życia ludzkiego:
"Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja musze szybko osłonić płomień, wykorzystując jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył".
Literatura wojenna kreśli obrazy bardzo niechlubnego etapu w dziejach ludzkości. II wojna światowa była największym złem, jakie tylko człowiek mógł zgotować sobie i innym. Po 1945 roku nic już nie było takie samo, bo sam człowiek się zmienił. Ludzie, którzy przeżyli faszystowskie obozy koncentracyjne i łagry sowieckie, nie zawsze potrafili wrócić do normalnego życia. Ciągle w pamięci mieli obrazy wyniesione z czasów niewoli, postawy i zachowania tych, którzy nie przeżyli, ale do końca starali się zachować resztki godności. W tamtych czasach każdy na swój sposób walczył o siebie, choć nie wszyscy mieli tyle wytrwałości, by nie poddać się otaczającemu go złu. Sądzę, że nam jednak nie wolno ich osądzać. Mogą to robić jedynie ci, którzy doświadczyli podobnych przeżyć, którzy przeszli przez to piekło na ziemi. Po wojnie zaczęły powstawać przeróżnego rodzaju organizacje międzynarodowe, których zadaniem miała być obrona życia ludzkiego i mniejszości narodowych. Człowiek postanowił nigdy nie dopuścić do ponownego kataklizmu. Czas pokazuje, że nie do końca mu to wychodzi. Od II wojny światowej minęło kilkadziesiąt lat, a świat dalej walczy. Przykładem może być wojna w Iraku. Już chyba zapomniano o przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Życzmy sobie, aby ludzie się wreszcie opamiętali, bo przyszłość rysuje się naprawdę w ciemnych barwach.