Wiersz Czesława Miłosza W mojej ojczyźnie powstał w 1937 roku. Twórczość tego poety w tym okresie oscyluje pomiędzy dwiema skrajnymi postawami: opiewaniem arkadii i poczuciem nadchodzącej katastrofy, apokalipsy. Budowa wiersza może nasuwać skojarzenia z balladami Mickiewicza, a to ze względu na czterowersowe strofy (wiersz zbudowany jest z czterech zwrotek). Wśród wykorzystanych przez Miłosza środków stylistycznych znalazły się oksymorony ("czarne mewy"), animizacje ("płytkich wód szept"), epitety ("szerokie", "rozdarte", "cudowne").
Wiersz nawiązuje do biografii poety, który urodził się oraz dzieciństwo i młodość spędził na Litwie. To ziemia ojczysta, gdzie - jak można przypuścić - znajduje się opisywane w wierszu jezioro. Litwa jest dla poety ziemska arkadią, miejsce azylu. Motyw Litwy, ukazywanej jako niemal biblijny raj, enklawę niezakłóconego szczęścia, gdzie wszystkim rządzi odwieczny porządek. Potęgą, która strzeże tego ładu jest przyroda - właśnie jezioro, otaczające je lasy. To one potrafią dać skuteczny opór szerzącemu się wkoło złu.
Zarazem tej arkadyjski obraz naznaczony jest piętnem nadciągającej apokalipsy. W omawianym wierszu obrazem symbolizującym tę katastrofę jest mrok, który rozciąga się nad wodami: "I z płytkich wód szept w jakimś mroku ciemnym", uzupełniają go takie oto wizje: "mew czarnych krzyk", "zachodów zimnych czerwień". To niewątpliwie wpływ katastrofizmu, programowego dla grupy poetyckiej "Żagary", której Miłosz by jednym z założycieli. Grupa działała w Wilnie w latach 1931-1934. Jej członkowie w swoich utworach głosili pogląd, że świat znajduje się w przededniu zagłady, zagrożone jest istnienie ludzi i cywilizacji. Miłosza dręczyła obawa przed wybuchem wojny, stąd jego obawy i niepokój, będące zarazem źródłem poetyckiej inspiracji. To pesymistyczne nastawienie wynikało między z innymi z napiętej sytuacji politycznej, coraz silniejszych i coraz bardziej agresywnych systemów totalitarnych, zagrażających pokojowi.
Przypomnijmy, że motyw jeziora pojawia się również balladzie Mickiewicza "Świteź". I podobnie jak u Miłosza jest ono spowite przez ciemności. Jej źródłem jest otaczający jezioro bór. Można nawet założyć, że dla obu poetów inspiracją był ten sam akwen. Mickiewiczowski dziedzic z Płużyn, tak jak podmiot liryczny w wierszu Miłosza, patrzy na jezioro i nagle odkrywa jego skrywaną tajemnice. Widzi odbite w tafli wody niebo, obraz ten tworzy efekt zanurzonej w wodzie kuli. Obserwator może poczuć się jak Stwórca i pan całego świata, który obserwuje cały kosmos z jego centrum, zarazem doświadcza jak potężna jest natura. Dla bohaterów obydwu utworów to zarazem wprowadzenie w tajemnice przyrody. W wierszu Mickiewicza sekret ten nieprzeniknionej głębi jest niepoznawalny, dlatego z pomocą przychodzi wodna nimfa. Natomiast w wierszu Miłosza jezioro jest płytkie i człowiek może odczytać kryjące się w nim tajemnice bez większego trudu. To co widzi, nie napawa jednak optymizmem. W toni wody widzi bowiem: "Blask mego życia. I to, co straszy mnie". Wrażliwość i dar przewidywania pozwala mu widzieć nadchodzący dramat wydarzeń wojennych - stały się one smutną rzeczywistością zaledwie dwa lata później. Padają też bardzo przejmujące słowa swego rodzaju pożegnania: "W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę".
Poruszający obraz okrytego ciemnościami jeziora, które otaczają trzciny i las to zarazem sygnał niepokoju o dalsze losy tego miejsca; o to, że ta odwieczna harmonia może zostać zakłócona, a ład i porządek odejdą w przeszłość. Sięganie po tego typu obrazy przyrody to bez wątpienia odwołanie do tradycji romantycznej w literaturze.
Skojarzenia tego utworu Miłosza ze światem znanym z ballad Mickiewiczowskich jest bardzo wyraźne. Obraz opisany jako "zachodów zimnych czerwień" to zarazem niezwykle sugestywna zapowiedź nadciągającej apokalipsy. Jednak nie można przeciwstawić się nadciągającym nieszczęściom. Człowiek jest wobec historii bezradny, to bowiem destrukcyjna siła, nie licząca się z losem jednostki.
Katastrofizm Miłosza zrodził się z zadumy nad sensem egzystencji ludzkiej, przejęcia się tym, że śmierci nie można uniknąć. Czytamy tam: "I to, co straszy mnie, jest tam, nim śmierć mój kształt na wieki spełni". To poczucie bezsilności wobec wyroków losu oraz nieuchronności końca życia pozwala wiązać ten utwór Miłosza z poezją barokowej, a przede wszystkim z poezją Daniela Naborowskiego. Zasłynął on jako jeden z najwybitniejszych twórców tamtej epoki, który poddał refleksji kondycję ludzką. W wierszu Miłosza zaznacza się być może także wpływ biblijnego Koheleta. Nie pozostaje nic innego jak zgoda na to, co ma się wydarzyć. Niepokój mogą ukoić codzienne zajęcia, zwyczajne życie.