Na historię ludzkości składają się kolejne okrutne, krwawe wojny, podczas których okazuje się, że ludzie są chciwi, agresywni i bezwzględni. Człowiek już do pradawnych czasów wytwarzał broń, rozwój ludzkości mierzy się również rozwojem narzędzi, jakie wytworzyliśmy od momentu wyjścia z jaskini. W momencie, gdy człowiek wytwarzał jakieś narzędzie pomocne mu w życiu, od razu również sprawdzał, czy ma ono funkcję zabijania. Dzięki temu można było upolować zwierzę, służące za pokarm dla całych rodzin - było to jedyne źródło przeżycia. Z czasem narzędzia stawały się coraz bardziej wyszukane, wysublimowane, a ludzie zabijali nie tylko zwierzęta, ale również siebie na wzajem. Tym samym ludzie rozwijali w sobie chęć posiadania, mieli coraz większe ambicje, jeżeli chodzi o zdobywanie i sprawowanie władzy.
Rozwój świata oznaczał kolejne wojny, europejska ekspansja również wiązała się z wojną i morderstwem. Warto przypomnieć chociażby działalność obywateli starego lądu w Ameryce. Rdzennych mieszkańców Nowego Świata potraktowano okrutnie, zmuszając ich siłą do przyjęcia zupełnie im obcej i niezrozumiałej religii katolickiej. Wszystkich, którzy odmawiali, zabijano. Wówczas zapoznano również Indian z bronią i alkoholem - a warto przywołać tutaj "Dzienniki" Kolumba, w których pisze on, że spotkany przez niego lud był niewinny, nastawiony pokojowo i nie znał do tej pory wojny ani morderstwa...
Rozwój i ekspansja zawsze oznaczała wojnę i śmierć. Natomiast to, co miało miejsce w czasie II wojny światowej przeszło ludzkie wyobrażenia. Hitlerowcy okazali się bezwzględnymi oprawcami. Stojąca za nimi "ideologia" głosiła, że należy bronić czystej, niemieckiej rasy przed Żydami, Cyganami i przedstawicielami tych nacji, które uważane były za podludzi, które niewarte są tego, by żyć. Dla nich stworzono obozy koncentracyjne, w których masowo mordowano znienawidzone narody. Wynikało to wszystko z poczucia zagrożenia, jakie odczuwali Niemcy wobec wzbogacających się Żydów. Byli oni na tyle silną i zaradną grupą społeczną, że nie podobało się tą wielu Niemcom. Dlatego postanowiono Żydów wymordować, a ich majątki po prostu przejąć... Hitlerowcy mieli zamiar opanować całą Europę i uczynić sobie z niej własne imperium.
Powieścią, która w sposób pośredni mówi o doświadczeniu wojny, zła, to "Dżuma" Alberta Camusa. Ta powieść jest według mnie genialną wręcz realizacją głównych postulatów egzystencjalizmu. "Dżuma" prowadzi swoich czytelników przez lata czterdzieste XX wieku do fikcyjnego miasta Oran. Wybuch epidemii w tymże mieście oraz spowodowane nim zamknięcie miejskich bram sprawia, że wszyscy bohaterowie pozostawieni zostają w obliczu trudnego wyboru. "Zaangażowanie" w walkę z epidemią wiąże się jednoznacznie ze śmiertelnym ryzykiem, jednak większość ludzi właśnie w ten sposób stara się postępować i aktywnie walczy ze złem. Dżumie przeciwstawia się nieugięty doktor Bernard Rieux, urzędnik Grand, pisarz Jean Tarrou i dziennikarz Rambert.
Camus stara się udowodnić w swojej powieści, jak bardzo ludzie są bezbronni wobec zła i jak jego świadomość wypierają ze swoich umysłów. Nawet nieustraszony doktor Rieux boi się przyznać sam przed sobą, że w mieście rzeczywiście zapanowała epidemia dżumy. Tarrou z kolei wzdryga się na samą myśl o tym, że mógłby umrzeć. Dziennikarz Rambert drży ze strachu przed śmiercią swojej ukochanej. We wszystkich tych przypadkach ludzki strach graniczy z tchórzostwem, skłania do kapitulacji, powoduje chęć ucieczki albo podjęcia próby zapomnienia.
Utworu Camusa nie możemy zaliczyć do literatury stricte wojennej, choć długo pokutowała opinia, że jest to metafora na temat lat wojny i okupacji. Taka interpretacja spłyca jednak i rozmywa prawdziwy obraz "Dżumy". Nie spotykamy się w niej z jasno określonym wrogiem, nie mamy tu skutecznego narzędzia walki. Prawdziwym wcieleniem zła może być tutaj każdy, kto jest podatny na chorobę i nie potrafi z nią walczyć, nie umie jej znieść. Camus dzielnie unika jednak jakichkolwiek pouczeń, nie moralizuje i nie daje czytelnikom wskazówek, nikogo jednoznacznie nie potępia.
W dosyć oryginalny i niejednoznaczny sposób ukazuje również Camus relacje, jakie zdają się zachodzić pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Podważona zostaje tutaj również siła ludzkiej wiary, jej uzdrawiająca moc. Jeden z bohaterów powieści, jezuita Paneloux, przekonany o tym, iż dżuma jest po prostu boską karą za grzechy społeczeństwa, traci wiarę w Boga w momencie, gdy jest świadkiem śmierci bezbronnego dziecka. Tarrou z kolei pragnie zostać niewierzącym świętym. Nieugiętym ateistą jest także Rambert - on jest niezdolny do tego, by uwierzyć w Boga.
W kontrowersyjny dosyć sposób przedstawiony tu został również problem poświęcenia jednostki w imię idei. Nonsens takiego zachowania dobitnie uwypukla wypowiedź dziennikarza, który twierdzi, że "nie wierzy w braterstwo", ponieważ wie, że "jest łatwe, a zrozumiał, że było zabójcze. Żyć i umierać od tego, co naprawdę się kocha, tylko to go interesuje".
Camus demaskuje także intencję działalności doktora - to nie szlachetność ani honor nakazują mu nieść pomoc i ulgę umierającym, tylko zwyczajne, wewnętrzne poczucie obowiązku, konieczność podjęcia takiego wyzwania. Autor nazywa to "poświęceniem przez uczciwość".
Bohaterowie "Dżumy" zamknięci są w pewnego rodzaju pułapce, nie mogą wydostać się z zamkniętego, ogarniętego epidemią miasta. Po fali rozgoryczenia i strachu, jaka przelewa się przez miasto, wszystko powraca do pozornego porządku. Ludzie teraz trochę więcej się bawią, częściej rozmawiają, żyją ze świadomością stojącej za ich plecami śmierci. Niektórzy uświadamiają sobie rzeczy, których wcześniej nie potrafili dostrzec - doktor Castel na przykład zdaje sobie w końcu sprawę z tego, że naprawdę kocha swoją żonę. Niektórzy zapamiętują się w rozrywce i starają się uciec od odpowiedzialności i myśli o śmierci, inni natomiast zamykają się w sobie, żyją z lękiem. Są też i tacy, którzy próbują się modlić, ale niezbyt wyraźnie protestują przeciwko sytuacji, w której przyszło im żyć. Niektórzy nawet, jak Cottard, cieszą się z powodu epidemii. Wszyscy bez wyjątku muszą w jakiś sposób mierzyć się z poczuciem absurdu, jaki towarzyszy walce ze śmiercią, ze złem. Ważne jest również to, że śmierć, na jaką są skazani, w żaden sposób nie może być uważana za szlachetną, przynoszącą zaszczyt. Chory na dżumę umiera w męczarniach, a jego ciało pokryte jest licznymi ranami, śmierdzącymi, okropnymi ropniami. Ich śmierć nie jest poparta żadną wyższą racją, ideologią. Mieszkańcy Oranu umierają pozbawiając swoje życie i sam moment odejścia jakiegokolwiek sensu.
Bohaterowie "Dżumy" są po prostu zwykłymi ludźmi, którzy próbują żyć w warunkach dosyć ekstremalnych, niecodziennych. Wzmocnienie fikcji literackiej jest dzięki takiemu zabiegowi tym silniejsze, świadczy bowiem o tym, że bohaterem tej historii jest każdy.
Może się wydawać, iż powieść Camusa przesiąknięta jest pesymizmem i przekonaniem o konieczności pogodzenia się z okrutnym i niesprawiedliwym losem. Jednak konieczność codziennych zmagań ze światem i jego absurdalnością sprawia, iż "w ludziach więcej zasługuje na podziw niż na pogardę". Często dzieje się tak, że człowiek musi stworzyć sobie substytut Boga, poszukuje szczęścia na własną rękę, usiłuje jakoś protestować wobec niewygody egzystencjalnej.
Podsumowując, można stwierdzić, że "Dżuma" faktycznie jest "niewygodnym świadkiem wszystkiego, czego dopuszcza się świat". Powieść Camusa zmusza nas bowiem do kłopotliwej i bolesnej konfrontacji z codziennością, naszymi wartościami oraz tym, w co wierzymy. Poprzez tą książkę uczestniczymy w świecie zamkniętym, skazanym na śmierć. Wygodniej byłoby oczywiście takich utworów nie czytać, by nie stawać w obliczu zbyt trudnych pytań i sytuacji bez wyjścia. Jednak nie można uciec przed odpowiedzialnością za własny los oraz konfrontacją z innym człowiekiem. Nie można także nie zadać sobie pytania o sens śmierci, jej następstwa.
Prawdziwy czytelnik Camusa powinien jednak świadomie zdecydować się na spotkanie z jego myślą, nie uciekać od niej, a wyjść naprzeciw egzystencjalizmowi, który uczy, w jaki sposób można przeżyć pełnię swojego istnienia, pomimo ograniczającego nas i niejednokrotnie bolesnego człowieczeństwa, które skazane jest na wolność i samotność.
W tym momencie można zestawić utwór Camusa z "Opowiadaniami" Tadeusza Borowskiego, by ukazać dwa różne spojrzenia na kondycję ludzką w obliczu bezpośredniego zagrożenia życia. Borowski pisze o człowieku, który w obliczu śmierci, głodu i samotności jest w stanie kraść, zdradzać i zabijać, byle tylko przeżyć. U francuskiego pisarza sytuacja nie wygląda aż tak tragicznie - jego bohater nie dowierza, że to jego spotyka zło i robi wszystko, by je od siebie oddalić, by się uratować. Często jednak ludzie próbują zarabiać na nieszczęściu innych i z tym procederem spotykamy się zarówno u Borowskiego, jak i Camusa. Tadek z "Pożegnania z Marią" prowadzi nielegalny interes z wrogiem, okupantem, byle tylko uzyskać potrzebne mu znajomości. Dzięki temu ratuje jednak innych organizując nielegalne transporty ukrywających się ludzi poza granice miasta. Bohaterowie "Dżumy" starają się być bardziej zorganizowani, chcą ze sobą współpracować. U Borowskiego jest raczej zawiść, złość i samotność w obliczu zła i śmierci.