Wisława Szymborska to poetka, która porusza w swojej poezji wielkie problemy egzystencji, ale robi to w niezwykle prosty sposób. Jej głębokie wyznania zaskakują żartobliwością i błyskotliwością. "Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono" - napisała niegdyś poetka i te słowa stały się definicją człowieczeństwa. Początkowo zadziwiają nas swą przemyślnością i błyskotliwością, aby po chwili wywołać w nas pewnego rodzaju niepokój o nas samych. Bo zdanie to uzmysławia nam, że w ogóle nic o sobie nie wiemy. Tylko w obliczu pewnych doświadczeń możemy się sprawdzić. Nie znamy samych siebie również dlatego, że boimy się wejść w swoją duszę, boimy się poznać samych siebie. Jest w nas obawa, że być może odkryjemy w sobie coś wstydliwego albo złego. Ale z drugiej strony pragniemy poznać zagadkę swojego człowieczeństwa.

Przez wieki człowiek dążył do poznania tajemnicy swojego bytu. W starożytności rozwijał swój umysł i ciało. W pojęciu "kolokagathia" wyrażało połączenie urody i cech osobowościowych. Uważano, że wygląd jest odbiciem tego, co jest w duszy. Człowiek rozwijał i doskonalił swoje ciało; brał udział w igrzyskach olimpijskich. Dbał o rozwój swego umysłu: nauki matematyczne i filozoficzne były gwarancją samopoznania. Renesans wraz z humanizmem próbował rozszyfrować zagadkę zawiłości ludzkiej psychiki. Dążono do doskonałości intelektualnej, dlatego w wiedzy i sztuce dopatrywano się szans na odkrycie prawdy o człowieku. Humanum doctus- człowiek wszechstronny był ideałem w renesansie. Barok z kolei przyniósł zwątpienie w ludzką egzystencję. Twierdzono, że człowiek jest tylko "trzciną myślącą na wietrze", którym całkowicie kieruje Bóg. W oświeceniu zaś wierzono, że tylko nauka i doświadczenie dadzą odpowiedź, kim jest człowiek. Ale jak można zauważyć każda epoka wnosiła nową wiedzę o człowieku coraz bardziej komplikując jego obraz. Dziś bezradnie stwierdzamy, że nie wiemy o sobie nic. Nie znamy się, albo wiemy tylko tyle "na ile nas sprawdzono". Jerzy Liebert pisał w swoim wierszu: " Uczę się ciebie człowieku, uczę się ciebie powoli". Nieustannie uczymy się siebie. Boimy się prawdy o sobie, bo często jest ona przerażająca.

II wojna światowa stała się momentem krytycznym w dziejach ludzkości. Wtedy to okazało się, że człowiek ma w sobie bardzo dużo zła. Wystarczy mu tylko wpoić jakąś nielogiczną ideologię, wystarczy odebrać wolność i zmusić go do pracy i życia w nieludzkich warunkach. Wtedy człowiek wyzbywa się swej moralności, zapomina o kulturze, a ważne jest dla niego tylko biologiczne przetrwanie. Wojna całkowicie zdegradowała człowieka. Był to czas "spełniającej się apokalipsy", czas, gdy "ogromne nieba sunęły z warkotem" a ludzie uczyli się, że "nie ma miłości", "nie ma litości", "nie ma sumienia". Tak pisał Krzysztof Kamil Baczyński, jeden z poetów pokolenia Kolumbów, który zginął w powstaniu warszawskim. Od września 1939 roku do maja 1945 roku Polska była jednym wielkim cmentarzyskiem. Życie człowieka nie stanowiło żadnej wartości, było warte tyle samo, co mydło. Wojna nauczyła ludzi, że najważniejsze jest przetrwanie. "Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,/ czuwając w dzień, słuchając w nocy"- pisał w Pokoleniu Baczyński. Niektórzy bohatersko stawali do nierównej walki, inni ukrywali się byle by tylko przetrwać, jeszcze inni trafiali do obozów zagłady. Codziennością było zło, morderstwa, tortury, upokorzenia. Misternie zaplanowany plan totalnej zagłady "podludzi" - Żydów był zbrodnią, której nie można pojąć do dnia dzisiejszego. Człowiek postawiony w obliczu totalnej zagłady pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Wojna sprawiała, że zostały przekroczone wszystkie granice. Hitlerowcy mordowali bez skrupułów, nie marnując żadnej okazji do zabicia. Utworzyli obozy zagłady, obozy koncentracyjne, obozy pracy, w których dzień po dniu bezkarnie zabijali. Albert Camus- pisarz egzystencjonalista tak pisał: "Obóz nie stanowił zwykłej zbrodni namiętności, jaką ludzkość znała od wieków, lecz stadium wyższe - zbrodnię logiki, którą totalitarny system doprowadził do doskonałości, do skali niespotykanej w dziejach, do rozmiarów "ludobójstwa."

Człowiek, któremu udało się przetrwać tracił cały system wartości, idee stawały się tylko pustymi sloganami, pojęcia tylko wyrazami. Świat był zupełnie inny. Ale przeżycia wojenne nie pozwalały o sobie zapomnieć. Trzeba było jednak żyć nadal, uczyć się powtórnie wszystkiego do początku. Wielu ludzi czuło potrzebę opisania swoich przeżyć. W metodzie psychoanalizy dostrzegano szansę na powrót do normalności, do normalnej rzeczywistości. Wszelkie pamiętniki, wspomnienia miały pomóc w oczyszczeniu z potwornych wspomnień.

Twórcy literatury również bardzo często byli więźniami obozów. Musieli znaleźć odpowiedni język, aby wyrazić ogrom cierpienia, aby opisać największe zbrodnie. Prostota i behawioryzm stały się podstawowymi wyznacznikami tego nowego języka. Narodziła się "literatura faktu", która rejestrowała niczym kamera wspomnienia z przeszłości. Prostota podkreślała okrucieństwo, wzbudzała niepokój u czytelnika i niezgodę na taką rzeczywistość. Każdy, kto czytał te utwory zadawał sobie jedno zasadnicze pytanie: jak to mogło się stać? Prostota języka porażała.

Obóz był miejscem, w którym człowiek ulegał degradacji każdego kolejnego dnia. Człowieczeństwo, godności, moralność uciekały z człowieka jak powietrze z przedziurawionego balonu. Ważne było przetrwanie w tych nieludzkich warunkach. Życie straciło wartość, ideały takie jak miłość, przyjaźń były tylko pustymi wyrazami. W takim warunkach trudno było pozostać człowiekiem.

Jedną z bardzo wstrząsających książek są Medaliony Zofii Nałkowskiej. Pisarka po zakończeniu wojny brała udział w pracach Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich. Efektem tych prac był właśnie wyżej wspomniany tom, w skład, którego wchodziło osiem opowiadań. Są to krótkie, lecz porażające w swej treści teksty. Niezwykłość doświadczeń wojennych, przerażające rozmiary duchowego zniszczenia podyktowały pisarce wybór reportażu, jako gatunku przedstawiania pewnych faktów. Reportaż umożliwiał całkowitą obiektywność i nie wymagał komentarza odautorskiego. Jedynym komentarzem Nałkowskiej do wszystkich opowiadań jest motto, które poraża swoją lakonicznością i dosadnością. "To ludzie ludziom zgotowali ten los". "Człowiek człowiekowi wilkiem" ( Homo homini lapus est) - mówi łacińska maksyma. To człowiek był zdolny do zadawania drugiemu człowiekowi niewyobrażalnego cierpienia. Żadne zwierzęta nie są w stanie mordować z takim okrucieństwem i zawziętością, jak potrafi robić to człowiek.

Nałkowska posługuje się tu reportażem, czasem stosuje wywiad - rozmowy z ludźmi, którym udało się przetrwać. Każde opowiadanie jest wstrząsające i szokujące. Pisarka uważała, że ogromu zbrodni hitlerowskich nie da się ogarnąć ludzkim doświadczeń, a każda ich interpretacja byłaby zafałszowywaniem prawdy i swoistym usprawiedliwieniem. Nie da się tego pojąć ludzkim umysłem.

Pierwsze opowiadanie Profesor Spanner to historia, która budzi w czytelniku szok, przerażenie i zdumienie. Młody gdańszczanin był podczas wojny pracownikiem hitlerowskiego instytutu naukowego. Teraz opowiada o całym procederze, jaki miał miejsce w instytucie. Pod nadzorem niemieckiego lekarza profesora Spannera przerabiano w instytucie ludzkie ciała na mydło. Młody mężczyzna oprowadza Komisję po Instytucie Anatomicznym. To, co widziała komisja było wręcz niewiarygodne. W piwnicach budynku, w długich cementowych basenach leżały zwłoki ludzi. Od ciał odcięte były głowy, które leżały w innym basenie. W innych kadziach znajdowały się zwłoki poprzekrawane na pół, pokrojone i obdarte ze skóry. W kotłach zaś były odpowiednio już spreparowane płaty skóry ludzkiej, z której potem produkowano rękawiczki, abażury na lampki i inne drobiazgi. Na strychu z kolei leżały poukładane czaszki i kości. Z ciał ludzkich produkowano mydło, które później wysyłano do Rzeszy. Porażające są te obrazy, tak jak i postawa rozmówcy pisarki. Gdy pyta: "Czy nikt wam nie powiedział, że robienie mydła z tłuszczu ludzkiego jest przestępstwem?, on odpowiada beznamiętnym głosem z rozbrajającą szczerością: " Tego nam nikt nie powiedział". Dodaje jeszcze, że początkowo wzdrygał się przed użyciem takiego mydła, ale ponieważ "dobrze się mydliło", więc wkrótce się przyzwyczaił. Oburza jego zachwyt nad zaradnością Niemców, którzy jak mówi " potrafią zrobić coś z niczego". Po lekturze tego opowiadania powstaje pytanie: co się stało z moralnością tego człowieka, co "wyprało" go z uczuć, ze zwykłych ludzkich odruchów?

Kolejne opowiadanie Dno to wyznanie więźniarki Pawiaka, która opowiada o tym, jak traktowano więźniów. Powszechne było dokonywanie różnorodnych doświadczeń na więźniach, zamykanie ludzi w ciasnych komorach z głodnymi szczurami. "Więźniowie sami musieli rano wynosić trupy z pakamery. Miały ręce i nogi związane, wyjedzone wnętrzności. Niektórym jeszcze biło serce." - pisze Nałkowska. Więźniarki dopuszczały się aktów kanibalizmu, gdyż "uczucie głodu było silniejsze od zasad moralnych. Człowiek osiągnął dno. Nic nie stanowiło wartości w takich warunkach.

Przy torze kolejowym pisarka zwraca uwagę jak bardzo zmienił się system wartości. Młoda dziewczyna, która zbiegła z transportu do obozu leży ranna przy torze kolejowym. Nikt nie chce pomóc dziewczynie, bo wszyscy obawiają się konsekwencji. Dziewczyna błaga więc mężczyznę, aby ulżył jej w cierpieniu i ją zastrzelił. Mężczyzna, który nauczył się, że na wojnie się zabija, "pomaga" dziewczynie bez wahania. Zabija ją tak, jak zabija się ranne zwierzęta. I ten akt litości jest uważany przez mieszkańców wioski za dobry uczynek.

Lektura Medalionów uzmysławia jak zmienia się system wartości człowieka, jak potrafi dla głodu i strachu zabijać, dopuszczać się aktów kanibalizm. Nie liczą się żadne ludzkie odruchy, ważne jest zaspokojenie biologicznych potrzeb. "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Istota człowieczeństwa została zredukowana do zera. Renesansowy i oświeceniowy zachwyt nad człowiekiem został zdewaluowany w obliczu tych zbrodni.

Medaliony zostały napisane także ku przestrodze, aby człowiek już nigdy nie sprawdzał jak wiele może wytrzymać, aby już nigdy nie niszczył tak drugiego człowieka. Jak można było dopuścić do takiego niewyobrażalnego zła? Jak osądzić według ludzkich praw to nieludzkie zachowanie? Spróbujmy teraz odpowiedzieć na pytanie: kim jest człowiek?

Tadeusz Borowski to poeta i pisarz, który sam był więźniem obozu w Auschwitz. Udało mu się przeżyć i stworzył wstrząsające dwa zbiory opowiadań obozowych: Pożegnanie z MariąKamienny świat. Opowiadania te przedstawiają obóz. To miejsce, w którym nie tylko się umiera, ale, w którym przede wszystkim trzeba umieć żyć. Tu umarli nie mają racji, mają ją tylko istoty żyjące. Wojna to koszmar, piekło, które powoli pozbawia człowieka marzeń, wolności, uśmiechu, nadziei, miłości. Odziera go z wszelkich ludzkich odczuć. Liczy się tylko przetrwanie. Pożegnanie z Marią to tytułowe opowiadanie otwierające cały cykl. Jest to obraz życia w okupowanej Warszawie i bezwzględnej walki o byt, o przeżycie każdego kolejnego dnia, o zdobycie pożywienia, ubrania, opału. Handlowano wszystkim byleby tylko zdobyć drogocenny towar. Taki towarem był również człowiek. Niemcy sprzedawali ludzi porwanych w łapankach. Miłość Tadeusza i Marii wydaje się jedyną siłą, która może ocalić tych bohaterów. Żyją w świecie bezwzględnej walki o byt. Człowiek jest istotą, która zostaje pozbawiona swojej wrażliwości. Borowski przedstawia naturalistyczną wizję człowieka, który jest daleki od heroicznej walki o wolność ojczyzny. Opowiadanie to kończy się pozbawioną wszelkich emocji informacją: " Marię, jako aryjsko-semickiego mischilinga wywieziono wraz z transportem żydowskim do osławionego obozu nad morzem, zagazowano komorze krematoryjnej, a ciało jej zapewne przerobiono na mydło". Ukochana kobieta zostaje przerobiona na mydło. Tragizm tej sytuacji i jej potworność podkreślają te proste, dosadne słowa. Borowski stasuje w opisie technikę behawioralną, która ogranicza się tylko do zarejestrowania wydarzeń. Brak w nim psychologizmu postaci, opisu emocji i odautorskiego komentarza. Wszystkie opowiadania są skonstruowane w ten sposób.

Bohaterem kolejnych opowiadań jest więzień obozu w Auschwitz, vorarbeiter Tadek. Uświadomił on sobie, że może przeżyć w obozie tylko wtedy, gdy zrezygnuje ze swej moralności. Codziennie patrzył na cierpienie ludzi. Codziennie widział tłumy, które gnano do krematoriów. Ten widok uodpornił go na śmierć. Początkowo zastanawiał się nawet jak udało się hitlerowcom zastraszyć miliony osób, które bezwolnie idą na śmierć, pozwalają na tortury, na upokorzenia, na głód. "Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci się na pierś?" - myślał Tadeusz. A potem już śmierć innych stała się mu obojętna. Ważne było tylko to, aby samemu przetrwać, aby zdobyć pożywienie, aby pracować, "bo żywi mają zawsze rację przeciwko umarłym". Borowski opisuje dramatyczne historie matek, które wyrzekają się swoich dzieci tylko dlatego, że mają nadzieję na przetrwanie, dzieci pozwalają na śmierć rodziców, kobiety sprzedają się za kawałek chleba. Młody Żyd, który pracował przy rozładunku transportów, powiedział swojemu ojcu przywiezionego w jednym z transportów, że powinien pójść do łaźni się wykąpać. Wiedział, że ojciec pójdzie do krematorium, ale nie zrobił nic by ocalić jego życie.

Borowski pokazuje obraz obozu, jako miejsca, w którym trzeba "normalnie" żyć. Wystarczy ograniczyć wolność człowieka, wywołać w nim paraliżujący strach, zmusić do katorżniczej pracy, odebrać prawo do intymności, upokorzyć i ograniczyć do minimum możliwość zaspokojenia swych fizjologicznych potrzeb, aby człowiek stał się w swym zachowaniu gorszym od zwierzęcia, aby stracił całą swoją godność i poczucie moralności. Wszystko, co stanowiło wartość w życiu na wolności, tu - w obozie jest tylko pustym i nic nieznaczącym sloganem. Artur Rimbaud napisał niegdyś, że nie może znieść tego, że człowiek może znieść wszystko. To okrutna prawda. Człowiek ma niesamowite wręcz możliwości adaptacyjne. Do wszystkiego potrafi się przyzwyczaić, wszystko wytrzyma. Uodparnia się na ból, na cierpienie, na śmierć. Główny bohater opowiadań - Tadek to człowiek "zlagrowany", który przystosowuje się do obozowych warunków kosztem całkowitego wyzbycia się swej moralności. Autor oskarża za ten stan system totalitarny, który potrafi obudzić w człowieku zło. Trudno po obozie wrócić do zwykłej rzeczywistości, żyć tak jak przed wojną. Popełniło się przecież okrutną zbrodnię obojętności. Czy naprawdę było konieczne takie sprawdzanie człowieka? Czy wiedza, że człowiek wszystko zniesie był naprawdę komuś potrzebna? Czy trzeba było ją zdobywać takim kosztem?

Tadeusz Borowski nie mógł sobie poradzić ze swym doświadczeniem. W 1951 roku popełnił samobójstwo. Znany badacz literatury współczesnej, Tadeusz Drewnowski tak napisał o twórczości Borowskiego: "Tadeusz Borowski należał do tych rzadkich i wyjątkowych pisarzy, dla których życie i pieśń stanowiło jedno. To decydowało, że osiągnął tak dużo - płacąc za to cenę najwyższą. Tak jak krwią pisał swoje utwory, jak nie chronił siebie przed światem, podobnie w swej twórczości obalał przegrodę pomiędzy jednostką i światem, żądając od siebie i od każdego odpowiedzialności za drugiego człowieka, za jego dzieje, za wspólny świat. Może, dlatego te kartki z dalekiej już przeszłości są nadal żywe, wciąż wstrząsają i niepokoją".

Borowski opisywał człowieka, który godzi się na śmierć, który patrzy na cierpienie człowieka i nie czuje nic. Tymczasem Hanna Krall w reporterskiej opowieści o powstaniu w getcie warszawskim przeciwstawia się tej koncepcji głębokiego nihilizmu człowieka. Zdążyć przed Panem Bogiem to zapis wywiadu, jakiego udzielił pisarce Marek Edelman, członek ŻOB-u i jeden z dowódców powstania z 1943 roku. Krall również wybiera technikę reportażu, gdyż tylko ona wydaje jej się odpowiednia do przedstawienia tamtych dramatycznych wydarzeń. Powstanie wybuchło dlatego, że Żydzi nie mogli dalej godzić się na bezwolną śmierć. I choć "chodziło tylko o wybór sposobu umierania", to możliwość takiego wyboru pozwalała ludziom na ocalenie swej godności. Edelman odbrązawia tamto wydarzenie. Mówi, że nie chodziło o żadne bohaterstwo, to była tylko walka o to, aby "zdążyć przed Bogiem", aby móc zadecydować o momencie swej śmierci. Edelman i Krall są zadania, że człowiek jest silny. Potrafi wykrzesać z siebie nadzieje i chęć do walki. Ona daje mu godność, ocala jego człowieczeństwo. I choć Edelman zaprzecza jakiejkolwiek bohaterskości, trudno nie uznać, że powstanie Żydów nie było czynem bohaterskim. Gdy nie było już nadziei, gdy codziennie wywożono tysiące ludzi do obozów, gdy mordowano każdego dnia na ulicach getta, oni mieli w sobie na tyle odwagi, na tyle siły by wziąć broń do ręki i strzelać. "Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali" - mówił Marek Edelman. Tytułowe "zdążyć przed Panem Bogiem" to zdążyć wybrać rodzaj śmierci, zdążyć połknąć cyjanek zanim znajdą człowieka hitlerowcy. Człowiek nawet w obliczu zła ma siłę na walkę i potrafi umierać godnie, nie tracąc swych ideałów.

O tym, że człowieczeństwo można ocalić nawet w tak dramatycznych warunkach, jakie panują w obozie, pisze Gustaw Herling Grudziński w Innym świecie. Tą poruszającą książkę autor napisał na bazie własnych doświadczeń. Trafił do obozu sowieckiego ze względu na swoje nazwisko. "Herling" po rosyjsku brzmiało jak "Goering", a to kojarzyło się z nazwiskiem hitlerowskiego zbrodniarza. Pisarz trafił do obozu w Jercewie na Syberii.

Obozy sowieckie to przede wszystkim obozy pracy. Więźniowie byli zmuszanie do pracy przy wyrębie lasów przy kilkudziesięciostopniowym mrozie. Brak ciepłego ubioru, małe racje żywnościowe i wyniszczająca praca doprowadzały do śmierci wielu osób. Ci, którzy byli słabsi skazani byli na zamarznięcie. Sowieci pozbywali się więźniów właśnie za pomocą pracy, ona stała się podstawowym narzędziem zbrodni. Życie w obozie było koszmarem. Kobiety notorycznie gwałcono i zmuszano do prostytucji. Grudziński opowiada historię generalskiej doczki, którą głodem zmuszono do prostytucji. Niegdyś byłą wesołą pełną życia dziewczyną, później stała się wrakiem człowieka. Równie wstrząsająca jest historia Marysi. Codziennie oddawała się Kowalowi, a jednak pomiędzy nimi wywiązała się dziwna więź. Ta chwila bycia razem stała się dla dziewczyny czymś ważnym. Jednak Kowal oddał dziewczynę innym więźniom, by nie zrazić ich do siebie. Człowiek w obozie sowieckim również może ulec "zlagrowaniu", może przystosować się do życia w warunkach obozowych, ale to oznaczało utratę samego siebie.

Byli jednak więźniowie, którzy mieli siłę, aby walczyć o swoją godność. Kostylew nie chciał pracować dla Związku Radzieckiego. Nie zgadzał się z taką rzeczywistością. Aby wyrazić protest przeciwko takiemu traktowaniu ludzi, aby nie pracować, codziennie wkładał rękę do ognia. Ten dramatyczny proces samookaleczenia był próbą ocalenia swej godności i wolności wyboru śmierci. Również Natalia Lwowna poprzez samobójstwo ocaliła swoje człowieczeństwo. Sam narrator początkowo tracił nadzieję, ale ocaliła go lektura powieści Dostojewskiego. Ta książka pomogła mu zrozumieć, że trzeba walczyć o swoje życie, albo przynajmniej o możliwość wyboru śmierci. Nie można bezwolnie zgadzać się na swoją śmierć. Zło istniało zawsze i nie można pozwalać się mu pokonać. Narrator podejmuje więc głodówkę. W ten sposób chce wyrazić swój protest. Udaje mu się wywalczyć swą wolność.

W obozie są miejsca, które pomagają więźniom, choć na chwile poczuć się jak "ludzie". W domu widzeń i w szpitalu odzyskują na chwilę swą godność. Te krótkie momenty dają im siłę, dają nadzieję na kolejne dni, bo jak twierdził Grudziński, w człowieku jest "twarde jądro", którego nie jest w stanie nic zniszczyć. Ono pozwala człowiekowi na walkę o samego siebie i o ocalenie wartości moralnych. Pisarz miał zupełnie inny niż Borowski stosunek do człowieka, któremu przyszło żyć obozie. Uważał, że ludzkim można pozostać tylko w ludzkich warunkach. Nie dziwił się postawom swoich współwięźniów, ale również ich nie popierał.

Dzieła, które przedstawiłam dobitnie świadczą o tym, że człowiek jest zdolny do wszystkiego. Wola fizycznego przeżycia potrafi zabijać w ludziach uczucia, idee, moralność i etykę. Wydaje nam się, że jesteśmy istotami niezwykle skomplikowanymi, ale jeśli zostaniemy zmuszeni do życia w warunkach nieustannego strachu, bólu, głodu przestajemy myśleć racjonalnie. Gubi się wtedy to, co w "normalnym" życiu było najważniejsze.

Pisarze i poeci okresu wojny próbowali ukazać, że człowiek w nieludzkich warunkach zapomina o swoim człowieczeństwie. "Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono", więc wiemy dziś, że człowieka można zmusić do wszystkiego, można zabrać mu nadzieję, miłość, dobroć, można pozbawić go godności i odrzeć z intymności. I ten homo sapiens sapiens - człowiek myślący w obliczu zła staje się podobny do zastraszonego zwierzątka. Rodzi się tylko pytanie: po co człowiekowi była potrzebna ta wiedza o sobie samym?

Z drugiej strony wiemy o sobie, że jesteśmy zdolni do największego heroizmu, że potrafimy walczyć, oddawać życie za drugiego człowieka ( tak jak św. Maksymilian Kolbe), że umiemy dawać od siebie wszystko. Potrafimy kochać i w miłości całkowicie się zatracać. Jak jest więc prawda o człowieku? Czy da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie? Wiemy o sobie coraz więcej, ale jeszcze ciągle za mało. Człowiek nie powinien jednak dążyć do odkrycia tej prawdy za wszelką cenę, nie powinien już nigdy więcej "organizować takiego eksperymentu", jakim była eksterminacja. Człowiek powinien również pamiętać o tym, że przez całe swoje życie jest poddawany różnym sprawdzianom, które odkrywają prawdę o nim samym. Może zatem zasłużyć na szacunek innych ludzi lub na ich pogardę.