Określenie literatura wojny i okupacji odnosi się do tych dzieł, które opisują czasy II wojny światowej. Najwięcej ich zostało wydanych tuż po zakończeniu działań zbrojnych, kiedy pojawiła się konieczność opowiedzenia o strasznych przeżyciach w obozach i na froncie. Ze swojego założenia są świadectwem minionego okresu. Zwłaszcza, że ich autorzy byli uczestnikami tych zdarzeń. Nie tylko na własne oczy widzieli co działo się na ulicach miast, musieli uciekać przed łapanką, a w niektórych wypadkach trafili do obozu koncentracyjnego. Tak potoczyły się losy Tadeusza Borowskiego. Wobec tego pisarze duży nacisk położyli na realizm i prawdopodobieństwo przedstawionych zdarzeń. Wykorzystywali wspomnienia, relacje innych ludzi, którzy przeszli przez to piekło. Tym samym powstał bardzo skomplikowany obraz odnoszący się do prawdy tamtych ciężkich dni. Uwzględnia on wiele realiów i szczegółów z życia codziennego. Równocześnie jednak ważne było pytanie, jak doszło do zbrodni nazistowskich? Kto dopuścił do takiej sytuacji? Trudno było o odpowiedz, ale pisarze starali się jej udzielić. Zawsze wtedy przeprowadzali swoisty sąd nad człowiekiem. Nie sposób było uwierzyć, że wykształceni, mądrzy ludzie przyłożyli własną rękę do propagowania teorii nazistowskich. Ukazywali, jak zmienia się zachowanie jednostki w obliczu zagrożenia.
Warto rozpocząć od "Medalionów", ponieważ jej autorka Zofia Nałkowska pracowała w "Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich". Jej osiem opowiadań można traktować jako raport z dochodzenia. Pisarka rzeczowo i realistycznie pokazuje wydarzenia rozgrywające się w obozach zagłady na terenie Polski. Skoro utwór oparto na wynikach pracy naukowej, można zaliczyć go do prozy dokumentalnej. Tak więc uzasadnione jest w tym przypadku mówienie o świadectwie minionego czasu. Wiele faktów tam podanych ma swoje potwierdzeni w podręcznikach do historii. Autorka starała się trzymać faktów i w oparciu o nie budowała swoją fabułę.
Na przykładzie jednego opowiadania można lepiej zobaczyć, jak wyglądała sytuacja żyjących wtedy ludzi. Tragiczna w wymowie jest konkluzja opowiadania "Przy torze kolejowym". Oto kobieta, która uciekła z transportu została postrzelona i nie może się swobodnie poruszać. Siedzi "ani żywa, ani umarła" przy wspomnianym torze. Oczywiście obok przechodzą ludzie, nawet się zatrzymują, przyglądają, ale poza tym nie ma żadnej reakcji. Wydawałoby się, że to jest niemożliwe, aby ani jedna dobra osoba nie znalazła się w tym środowisku. Jednak taka jest przerażająca konkluzja. O prawda jeden z mężczyzn jej pomógł, ale później po prostu ją zastrzelił - "Właśnie o nim można było pomyśleć, że mu jej żal." Z jednej strony wojna zablokowała w ludziach pozytywne, serdeczne odruchy. Ich serca stały się zimne jak lód. Bali się cierpienia, upokorzenia i śmierci, która groziła za ukrywanie Żydów. Natomiast mężczyzna w swoim mniemaniu pewnie myślał, że w ten sposób ukróci jej męki. Znał realia wojenne i wiedział, do czego są Niemcy, gdyby odnaleźli uciekinierkę. Ekstremalnie warunki doprowadziły go do strasznego czynu, na jaki prawdopodobnie w czasie pokoju nie odważyłby się. Decyzja mężczyzny mogła być traktowana jako właściwa, ale jego postępowanie nie było moralnie słuszne.
Z tego wynika, że wojna dawała impuls do odmiennych, nieakceptowanych ze względów moralnych, zachowań. Wtedy nawet liczyło się to, ze umożliwiono komuś godne umieranie. Realia, w jakich znaleźli się ludzie, doprowadziły do wypaczenia, wykoślawienia systemu wartości. Zaczyna panować relatywizm moralny. Co za tym idzie trudno jednoznacznie ocenić śmierci uciekinierki. W czasie wojny spadła wartość życia. Co za tym idzie trudno pomagać innym, kiedy własny żywot jest niepewny. Taki sposób myślenia zwalniał ludzi z próby interwencji. Mogli tylko egoistycznie myśleć o sobie i nie zwracać uwagi na to, co dzieje się w ich najbliższym nawet otoczeniu. Tak więc "Medaliony" są zarazem świadectwem czasu, jak i prowadzą sąd nad jednostką. Książka zachęca do zastanowienia się nad tym, co powinno być dopuszczalne, a co zabronione w warunkach wojny, niewoli.
Także w opowiadaniach Tadeusza Borowskiego znajdziemy wiele przerażających faktów. Brak jedzenia oraz straszne warunki obozowe prowadziły do dehumanizacji człowieka. Wydaje się, że Niemcy właśnie celowo do takiej sytuacji prowadzili. Takimi zdegradowanymi ludźmi łatwiej sterować, bo zrobią wszystko, nawet zabija współwięźnia, byle tylko jeszcze trochę pożyć. W tym przypadku cel uświęcał środki. Cierpienia doznawane przy różnych okazjach miały destrukcyjny wpływ na psychikę człowieka. Widać to wyraźnie chociażby w jednym z opowiadań. Mam na myśli "U nas w Auschwitzu", gdzie syn przyprowadza do komory gazowej ojca, bo inaczej sam by poniósł śmierć. Przytłaczająca rzeczywistość doprowadziła do takiej skrajności. Postępowanie młodego mężczyzny wydaje się bestialskie, ale było determinowane czynnikami zewnętrznymi, niezależnymi od niego. Dzisiaj ocenia tego zachowania musi być jednoznaczna, negatywna i potępiająca. Jednak trzeba pamiętać, że gdyby zaprotestował, sam poniósłby śmierć. Opowiadanie Borowskiego jest równocześnie próbą osądu jednostki. Zezwierzęcenie, zanik właściwych człowiekowi wyższych potrzeb oraz uczuć musi robić silne wrażenie. Jednak autor nie chciał niczego ukrywać przed czytelnikiem.
Wiele sytuacji było wymuszonych warunkami, w jakich więźniowie się znaleźli. Nawet kara śmierci za kradzież jedzenia nie powstrzymywała przed takimi aktami rabunku, bo głód był dojmujący. W tym przypadku na nic zdały się wpojone kiedyś normy, kultura osobista. Pusty żołądek domagał się swoich praw. Podobni też instynkt życia jest silniejszy od matczynych uczuć, co widać w innym opowiadaniu, gdy kobieta odrzuca swoje małe dziecko. Jej postępowanie z naszego punktu widzenia jest niewłaściwe, ale Borowski nie feruje negatywnych ocen. On tylko przedstawia, a czytelnicy maja z tego wyciągnąć wnioski. Pisarz daje nam wielokrotnie do zrozumienia, iż człowiek zlagrowany, w pewnym momencie poddaje się, przechodzi do porządku dziennego nad otaczającą go rzeczywistością i obojętnieje na cierpienia innych. Najsilniejsze wtedy jest pragnienie własnego trwania. Do tego dążą wszyscy bez względu na konsekwencje, nawet, gdyby trzeba było przy tym zadawać innym ból. To w tym przypadku nie jest najważniejsze.
Także Gustaw Herling-Grudziński dał świadectwo funkcjonowania totalitarnego państwa. Temu zagadnieniu poświęcił "Inny świat". Opisał tam znany mu z własnego doświadczenia obóz w Jarcewie. Więźniowie byli tam prowadzeni do całkowitego wyniszczenia i to zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Przerażający głód, ciężka praca, liczne choroby, niskie temperatury prowadzą do skrajnego wyczerpania. W takich warunkach tylko nieliczni mogą przetrwać. Pozbawieni "kręgosłupa moralnego" z trudem znajdują jakikolwiek promyk nadziei. Grudziński wiernie zapisuje historię z łagru, sięga po elementy pamiętnikarskie i dlatego również w tym przypadku można mówić o świadectwie czasu. Utwór jest jednocześnie sądem nad człowiekiem. Przedstawione zachowania bohaterów poddawane są wnikliwej ocenie. Nie wszystkie postacie łatwo jednoznacznie scharakteryzować. Tak jest w przypadku Kostylewa, który wkładał rękę w ogień. Z dzisiejszej perspektywy przysparzanie sobie dojmującego bólu jest naganne, ale wtedy ratowało go od wykańczającej pracy. Negatywnej ocenie podlegają przede wszystkim donosiciele, dzięki którym ten bestialski system funkcjonował.
Uważam, że opisana przeze mnie literatura wojny i okupacji może w jednakowym stopniu być nazwana świadectwem minionego czasu, ale również sądem nad ówczesnym człowiekiem. Zachowania ludzi ukazywane w opowiadaniach Borowskiego, "Medalionach" Nałkowskiej, czy w "Innym świecie" są niewątpliwie determinowane przez czynniki zewnętrzne. Okoliczności mają destrukcyjny wpływ na człowieka. Wszyscy więźniowie łagru czy obozu muszą się zmagać z podobnymi problemami. Próba ich oceny napotyka na wiele kłopotów ze względu na ekstremalne warunki, w których się znaleźli.