Streszczenie szczegółowe
Opowiadanie "Stan wojny" Marka Nowakowskiego to sugestywny obraz życia w Polsce w czasie stanu wojennego (1981–1983). Narrator ukazuje realia tego trudnego okresu poprzez perspektywę zwykłych ludzi, zmagających się z opresyjną rzeczywistością polityczną i społeczną.
Narrator to anonimowy obywatel, który staje się świadkiem codziennego życia w kraju sparaliżowanym przez rządową kontrolę, represje oraz wszechobecny lęk. W opowiadaniu pojawiają się obrazy ulic zapełnionych patrolami wojskowymi, sprzęt wojskowy zwracający uwagę na ulicach oraz rozmowy podszyte nieufnością, ucieczkę przechodniów przed spojrzeniami żołnierzy.
Narracja jest utrzymana w surowym, realistycznym stylu, który podkreśla ciężar przedstawianej rzeczywistości. Narrator unika patosu, skupiając się na drobnych, codziennych gestach i sytuacjach, które w swojej zwyczajności nabierają symbolicznego znaczenia.
Opowiadanie „Stan wojny” otwiera tom „Raport ze stanu wojennego”. Narrator informuje, że mija trzeci dzień od ogłoszenia stanu wyjątkowego.
Znajdujemy się w miasteczku, w którym mieści się huta żelaza. Cała uwaga skupia się wokół niej. Uwaga żołnierzy, jak i pracowników huty, ale i przechodniów. Wszystkim towarzyszy poczucie niepewności, strachu, pewnego niezrozumienia tego, co właśnie się dzieje. Uwaga skierowana zostaje jednak nie na zwykłych obywateli, umykających przed wzrokiem innych przechodniów, ani nawet nie na pracowników huty, ale na pilnujących jej żołnierzy. Narrator tym samym zwraca uwagę na niedostrzegany przez wielu obserwatorów dramat nieoczywistych ofiar stanu wojennego, a więc służb zmuszonych do udziału w stanie wojennym i pacyfikowania niepokornych, niezgadzających się z decyzjami władz obywateli.
Centralnym punktem opowiadania jest grupa żołnierzy pilnujących wejścia do huty żelaza.
Wokół panują bardzo trudne warunki. Jest mroźna zima, a oni cały czas muszą kontrolować, co się dzieje na zewnątrz budynku. Jedyne miejsce, przy którym choć trochę mogą się ogrzać to koksownik, ledwo działający piecyk. Niezadowoleni funkcjonariusze upust swojemu niezadowoleniu dają, źle zwracając się wobec przechodniów. Od czasu do czasu demonstrują także posiadaną przez siebie broń, aby nastraszyć przechodniów. Demonstracja broni u obywateli wzbudza jednak wyłącznie pogardę i niechęć wobec funkcjonariuszy.
W pewnym momencie jednak przy koksowniku pojawia się starsza, zmęczona życiem kobieta. Także i ona chce się nieco ogrzać. Kobieta inicjuje krótki, ale bardzo znaczący dialog z jednym z żołnierzy. Ujawnia, że współczuje wszystkim sytuacji, w jakiej się znaleźli. Podkreśla, że do tej grupy zalicza również funkcjonariuszy. Postrzega ich bowiem jako ofiary tego samego systemu, który próbuje podporządkować sobie szarego obywatela. Różnica dotyczy jej zdaniem tylko tego, że jedni noszą mundur, a inni nie. Kobieta w prostych słowach mówi, że żal jej jego i innych żołnierzy, którzy przez system są zmuszeni do takiego upokorzenia. Zwraca uwagę na krew, której ślad dostrzega na białym śniegu. Młody żołnierz jej nie widzi, ale wypowiedź kobiety ma charakter zapowiedzi tego, co dopiero nadejdzie. Mężczyzna nie chce przyjąć słów kobiety, a kiedy ona odchodzi, nazywa ją głupią. Widać jednak, że słowa kobiety w nim rezonują, mimo że do samego końca sceny nie chce on samego siebie uznać za ofiarę.