Nie uwierzycie, ale historia, którą chcę opowiedzieć, wydarzyła się w roku 2470. Właśnie dochodziła godzina 10 30  . Oznaczało to ,iż zaraz miała się odbyć lekcja języka polskiego. Chcę podkreślić że w XXV wieku lekcje odbywały się w domach. Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam laptopa. Czekałam, aż pani Kowalska rozpocznie lekcję. Jeszcze nie do końca obudzona starałam się uważnie słuchać. Gdy usłyszałam, iż dzisiaj będziemy omawiać opowiadanie pt. „Nie z tej planety” pomyślałam, że ta lekcja będzie wyjątkowo nudna. Na szczęście okazało się inaczej. Oczywiście pani widząc w ekranie nasze zarumienione twarze, od razu zorientowała się, że nikt nie przeczytał opowiadania. Nie ukrywając swojego niezadowolenia, zaczęła od życiorysu autora. Gdy zobaczyła że mało osób jest zainteresowanych lekcją, bardzo się zdenerwowała. Kazała nam szybko się ubrać i zarządziła na godzinę 1100 zbiórkę koło laboratorium przy ulicy Krzywego zwierciadła w Kowalewie Pomorskim. Z niechęcią wyszłam na zewnątrz i poleciałam na spodku we wskazane wcześniej miejsce. Lecąc, całą drogę myślałam  po co mamy się spotkać. To była lekcja, która miała odbyć się poza naszymi domami. Gdy przybyłam, było pięć minut po jedenastej. Okazało się, że nie jestem ostatnia. Musieliśmy jeszcze poczekać na naszą koleżankę Agatkę. Pani kazała wejść do rakiety. Pomyślałam, że lekcja robi się coraz ciekawsza. Pierwsi wbiegli chłopcy, którzy chcieli zająć ostatnie miejsca. Wpadając, nawet nie zauważyli dwóch robotów prowadzących rakietę. Rakieta była wyposażona w najlepszy  sprzęt i urządzenia o jakich mogliśmy tylko marzyć, tzn. były rozkładane fotelo-kanapy, mieliśmy ekspres do kawy i maszynę z orzeźwiającymi napojami.  Pani zasiadając na pierwszej kanapie, poprosiła kelnera o kawę i wskazała kurs. Większa część kolegów zainteresowała się sprzętem elektronicznym. Zaczęliśmy wypytywać gdzie się wybieramy. Za każdym razem słyszeliśmy, że to niespodzianka. Całą drogę rozmyślaliśmy, dokąd lecimy. Gdy rakieta zaczęła zwalniać, pani polonistka wyjawiła nam swój plan na nowe poznanie opowiadania. Wylądowaliśmy na planecie Marslandia .Gdy wyszliśmy zobaczyliśmy ogromne, wielopiętrowe budowle. Pani poprosiła, abyśmy zachowywali się grzecznie i kulturalnie. Zostaliśmy zaproszeni do wieżowca, z którego zobaczyliśmy całe miasto. Nauczycielka poprosiła  przewodnika, aby oprowadził nas śladami Ijona. Po pewnym czasie wśród uczniów zaczęła się rozmowa:

  -Po co tu przylecieliśmy?- zapytał Kuba

  -Nie przeczytaliście opowiadania, więc chcę wam pokazać gdzie był główny bohater.- wytłumaczyła polonistka

  - Czy to znaczy, że nie będziemy musieli już czytać tego opowiadania?

  - Przeczytacie je, a ta wycieczka jest po to abyście lepiej zrozumieli treść.

  - Właśnie dotarliśmy do miejsca w którym zginął bohater.-poinformował przewodnik

  -Czy ten bohater żył w rzeczywistości?- zapytał Marek

  - Według legendy tak.-ciągnął dalej- To na jej podstawie powstało opowiadanie.-

Następnie otarliśmy do domu Ijona. Wypytywaliśmy przewodnika o każdy szczegół, który wpadł nam w oczy. Zwiedziliśmy jeszcze wiele innych miejsc na tej planecie. Pod koniec wycieczki poszliśmy na duże kosmiczne hamburgery i zadowoleni z udanego dnia wracaliśmy do domu.

Ta historia może jest mało wiarygodna, ale wydarzyła się naprawdę. Na pewno nigdy nie zapomnę tej lekcji języka polskiego.