Chciałbym Wam opowiedzieć o moim sąsiedzie, panu Mieciu. Mieszka w tej samej kamienicy co ja. Nie mam pojęcia ile może mieć lat, bo odkąd pamiętam zawsze wyglądał tak samo. Zawsze też w ten sam sposób i o każdej porze siedzi w swoim oknie i obserwuje podwórze. Nigdy nie widziałem, by robił cokolwiek innego. Tak przyzwyczaiłem się do jego widoku w oknie, że nie wyobrażam sobie naszej kamienicy bez pana Miecia. Na jego parapecie bardzo często przysiadają gołębie, które zawsze dostają od niego coś do jedzenia. Są do niego tak przywiązane, że jedzą mu z ręki. Niestety pan Miecio zajmuje się nie tylko karmieniem, na wszystko ma swoje oko i niech tylko, któryś z chłopaków zacznie coś broić lub powie jakieś nieprzyzwoite słowo już sypie się na niego grad połajanek. Dlatego w dzieciństwie nie lubiliśmy pana Miecia, zdawał się nam zgryźliwy i wścibski. Wszystko o wszystkich wiedział i gdy na przykład szedł listonosz, od razu mu mówił, kogo nie ma w domu. W końcu ja i moi rówieśnicy dorośliśmy a pan Miecio strofował inne dzieciaki. Nigdy wcześniej nie interesowałem się zbytnio życiem pana Miecia,. Niedawno jednak zapytałem mamy, co o nim wie. Okazało się, że pan Miecio był górnikiem, który w wyniku wypadku stał się kaleką i musiał jeździć na wózku. Wypadek zdarzył się wiele lat temu, jeszcze przed moim urodzeniem. Od tego czasu pan Miecio nigdy nie wychodził z domu, tylko siedział przy swym oknie, karmił gołębie i patrzył na podwórze, które musiało starczyć mu za cały świat.