Oceniając epokę po latach, trudno zdobyć się na obiektywizm. Literatura zawsze powstaje w jakimś kontekście, w realiach historycznych, z których po latach pozostają tylko fakty, zawarte w podręcznikach historii. Oczywiście, wiemy wiele na temat tego, co działo się w XIX wieku w Polsce i w Europie, ale nie sposób w żadnym podręczniku zawrzeć specyficznego klimatu, jaki panował w różnych warstwach społeczeństwa. Pod tym względem powinniśmy się zdać na literaturę. A jeśli wierzyć literaturze romantycznej, były to czasy nadzwyczaj burzliwe, czasy ogromnych namiętności i zbiorowego szaleństwa.

Nie mam wątpliwości, ze dzieła, które wówczas powstały, poezja Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida nie maja sobie równych w całej historii polskiej literatury. Pod względem formalnym są doskonałe. Owszem, do przesłania można mieć pewne zastrzeżenia, w każdym razie współczesny czytelnik może mieć, ponieważ wychował się w zupełnie innych realiach i silne namiętności tamtego okresu wydają mu się przesadzone.

Zarzuty wysuwane przeciwko romantycznym ideałom, opiewanym w poezji bywają różne, jeden z nich dotyczy kierowania się wiarą i intuicją. Mickiewicz pisał w balladzie "Romantyczność" : "czucie i wiara silniej do mnie mówią niż mędrca szkiełko i oko". Filozofowie i poeci epoki negowali znaczenie rozumu, jako narzędzie poznania świata, ponieważ rozum nie jest w stanie ogarnąć tego, co duchowe, tego, co irracjonalne, a dusza człowieka nie jest logiczna, nie poddaje się prawom rozumu. Nie oznacza to jednak, ze w romantyzmie wszyscy zdawali się we wszystkich sprawach na intuicję. Postulat kierowania się przeczuciem, wiarą, rozwijania wyobraźni dotyczył poznawania świata, kształtowania światopoglądu, w zżyciu codziennym kierowano się, jak dawniej, rozsądkiem. O roli rozumu niech świadczą choćby wynalazki techniczne ,takie jak telegraf, telefon, czy fotografia, rzadko kojarzone z romantyzmem oraz rozwój kolei i innych środków transportu.

Polska w tym okresie znajdowała się w sytuacji wyjątkowo niekorzystnej. Po trzecim rozbiorze państwo polskie przestało istnieć, Polacy musieli się zmagać z represjami ze strony zaborców. Utrata niepodległości od początku wzbudzała opór społeczeństwa. Nastroje społeczne były ponure. Szukano wyjścia z sytuacji niewoli. Pierwszym rozwiązaniem, jaki się nasuwało była walka zbrojna. Jednak taki plan z góry skazany był na klęskę, zaborów było trzech, były to potężne państwa, dysponujące liczna armią. Mimo to Polacy nie chcieli się pogodzić z utratą narodowej tożsamości, starano się pielęgnować tradycje narodowe, przekazywać kolejnym pokoleniom ideały i wartości, tak by polskość nie umarła wraz z pokoleniem, które pamiętało czasy wolności. To zadanie spoczywało w znacznej mierze na literaturze. I z tego zadania wywiązała się doskonale. Poezja polskich romantyków swym kunsztem pociągał rzesze młodych rodaków, przyciągała ich uwagę, budziła zachwyt i kazała Wierzyc w słuszność sprawy narodowej. Jednak poezja nie mogła poprzestać na samym tylko opiewaniu polskości, oczekiwano od niej, że wskaże drogę dalszego postępowania. Polacy potrzebowali przewodnika, dowódcy, który poprowadzi naród do wyzwolenia. Niestety wodza nie było. Zgodnie z romantycznymi ideałami szczególną moc przypisywano poetom. To oni z racji swego talentu, szczególnego daru, byli pośrednikami między ludźmi a Bogiem. Nazywano ich wieszczami, ponieważ przypisywano im zdolność poznawania przyszłości. Mniemanie to dziś wydaje się absurdalne, dziś nikt nie wierzy w proroków. Jednak romantyczni poeci czuli na sobie presję prowadzenia narodu. Wydaje się z reszta, ze sami byli przekonani o swej nadzwyczajnej mocy. Początkowo ideałem głoszonym przez wieszczów była walka o wolność drogą zbrojną, walka godna wszelkich ofiar. Niestety romantyczna wizja walki przedstawiała raczej chwalebną śmierć, poniesioną w heroicznej i samotnej walce. Szans na zwycięstwo próżno upatrywać w takim podejściu. Mickiewicz w "Konradzie Wallenrodzie" postulował walkę wszelkimi sposobami, doduszał podstęp jako formę uzasadnioną trudną sytuacją. W beznadziejnej sytuacji uciskany naród został rozgrzeszony z nierycerskich posunięć. Jednak kolejne zrywy przynosiły tylko klęski. Po upadku powstania listopadowego nastąpiły liczne represje. Sam zryw przyniósł kolejne ofiary, wielu zginęło, inni zostali zesłani na Syberie. Tych, którzy pozostali, spotkały aresztowania i konfiskaty mienia. Polacy ponieśli koleją klęskę. Najboleśniejsza była jednak świadomość, ze wszystkie te ofiary są nadaremne, ze powstanie było niepotrzebne. Być może było. Jednak po fakcie nie miało to większego znaczenia. Naród potrzebował pociechy. Po raz kolejny literatura stanęła przed zadaniem "pokrzepiania serc".

W tak beznadziejnej sytuacji nie łatwo było nieść pociechę udręczonym rodakom. Sensu cierpienia szukano w idei mesjanistycznej. Mickiewicz w III części "Dziadów" odwołał się do tej koncepcji. Zgodnie z jego wizja Polska miała być Chrystusem Narodów, niewinną ofiarą, która poprzesz swoją mękę przyniesie światu zbawienie, a więc wolność od tyrani.

Na poetach romantycznych ciąży poważny zarzut nakłaniania do walki narodowowyzwoleńczej, ponoszenia wszelkich ofiar w imię idei, podczas gdy sami od tej walki stronili. Jest to zarzut poważny i sami twórcy czuli jego wagę. Mickiewicz, Krasiński, Słowacki, każdy z nich na swój sposób tłumaczył się ze swej bierności. Mickiewicz działał w Towarzystwie Filomatów, za tę działalność został skazany na zesłanie. Jego emigracja była jego ofiarą, choć nie do takich wyrzeczeń namawiał rodaków. Usprawiedliwieniem miały być próby przedarcia się do Wielkopolski, kiedy wybuchło powstanie listopadowe, potem zaś organizacja polskiego legionu. Nie można zarzucić Mickiewiczowi, ze nie działał na rzecz sprawy narodowej, choć nie da się ukryć, ze nie byłą to walka zbrojna. Słowacki tłumaczył się słabym zdrowiem, co akurat był prawdą, a także rola poety, szermierza pióra, który ma tylko wskazywać cel. Krasiński zaś postrzegał, za sprawą ojca, powstanie jako rewolucje społeczną, powstanie mas przeciwko arystokracji. A ze był arystokratą i przeciwnikiem przemocy rewolucji się ideowo sprzeciwiał. Sąd nad polskimi wieszczami nie wypada najlepiej, nie da się zaprzeczyć rozbieżnościom między ich postulatami, ich zaangażowaną poezją, a postawą życiową. Tym niemniej nie przesądza to o obliczu epoki.

Dziś idea mesjanizmu wydaje się jedynie szkodliwa, ponieważ prowadziła naród do jeszcze większej klęski, nadawała sens cierpieniu, a więc nakłaniała wręcz do ponoszenia jeszcze większych ofiar. Czy jednak idea ta zmieniła cokolwiek w ludzkim postępowaniu? Wydaje się, ze nie, Polacy zachwycali się poezją Mickiewicza, ale głoszone przez niego idee nie miały wpływu na politykę. Mesjanizm III części "Dziadów" był już tylko pocieszeniem. Ofiara już się dopełniała, Polska poniosła największą klęskę, pozostawał jej tylko trudna nadzieja na odmianę losu, a w ówczesnej, popowstaniowej sytuacji taką odmianę mógł przynieść tylko cud.

Idea walki z zaborca dojrzewała, poeci zmieniali swe przekona, widząc ze wzniosłe ideały nie przystają do rzeczywistości. Stopniowo odchodzono siec od opiewania samotniczej wali wybitnego indywidualisty, skłaniając się w stronę zjednoczenia całego narodu, nie tylko jego warstw szlachetnie urodzonych w imię wspólnej walki. Taki wniosek wypływa z "Kordiana" Słowackiego, gdzie samotny heros ponosi klęskę, ponieważ brak mu sił, by samotnie unieść ciężar zbrodni. Dobitniej przedstawił to Mickiewicz w "Panu Tadeuszu", ewolucja Jacka Soplicy w księdza Robaka jest znamienna. Oto indywidualista, zawadiaka przeradza się w człowieka pokornego, który rozumie, ze tylko wspólnymi, zjednoczonymi siłami całego narodu można odnieść zwycięstwo.

Trudno obwiniać poetów za klęski narodowe. Wydaje się, ze pewnym nieporozumieniem było oczekiwanie od artystów, by przejęli funkcje polityczne. Przekonanie nadprzyrodzonej mocy poetów zaszkodziło wielu młodym, którzy odczytali przesłanie poetyckie zbyt dosłownie.

Uważam, ze dziś należy te poezje odczytywać przede wszystkim jako świadectwo epoki. Należy oddać wielkim polskim wieszczom szacunek, za doskonałość ich poezji należy im się hołd. Ideały głoszone prze artystów romantycznych są bez wątpienia piękne. Niestety życie nie dorasta do ideałów, trzeba mieć tego świadomość obcując z wzniosłymi utworami romantyków. Miał tego świadomość także Norwid. On zachwycał się pięknem poezji swoich poprzedników, jednak jego przekonania bliższe były życiu codziennemu. Heroizm dostrzegał w codziennych zmaganiach, w pracy i pokorze.

Mówiąc o romantyzmie, ma się na myśli najczęściej nazwiska trzech wielkich wieszczów. Czasem bierze się pod uwagę też Norwida, choć w przypadku tego twórcy nie sposób czynić uogólnienia, ponieważ jego przesłanie znacznie odbiegało od głównych założeń epoki. Romantyzm obejmuje kilkadziesiąt lat, w tym czasie następowały liczne przemiany, ewoluowały stanowiska poszczególnych twórców, a na arenę literatury wkraczali kolejni. Cyprian Kamil Norwid należy już do drugiego pokolenia romantyków. Głoszone przez niego idee piękna i pracy ("bo piękno po to jest, by zachwycało/ do pracy a praca po to, by się zmartwychwstało"), bliskie są już następnej epoce, mianowicie pozytywizmowi. Jeszcze rzadziej, podsumowując charakter epoki, ujmuje się twórczość Aleksandra Fredry. Dorobek tego artysty jest istny, szczególne w dyskusji na temat romantycznego obrazu miłości. Dość pochopnie stwierdza się, ze miłość romantyczna, to miłość nieszczęśliwa, najczęściej kończąca się samobójczą śmiercią zawiedzionego kochanka. Trzeba jednak zauważyć, ze w komediach Fredry miłość triumfuje. W "Zemście" odnajdujemy sytuacje analogiczną jak w szekspirowskiej tragedii "Romeo i Julia", tu również przedstawiciele dwóch śmiertelnie zwaśnionych rodów pragną się połączyć w związku małżeńskim wbrew woli rodziców i opiekunów. Jednak u Fredry przebieg historii jest zupełnie inny, tu młodzi pokonują przeszkody i osiągają cel. Utwór kończy się małżeństwem zakochanych i zgodą zwaśnionych. Tak więc romantyczna miłość to przede wszystkim miłość potężna i wszechogarniająca, ale nie koniecznie nieszczęśliwa.

Wydaje się, ze współczesny czytelnik nie jest przygotowany do odbioru literatury romantycznej. Kultura czytania staje się przywilejem nielicznych, najczęściej studentów polonistyki, obeznanych z różnymi konwencjami literackimi. Współczesny czytelnik przywykł brać rzeczy dosłownie. Coraz rzadziej stać nas na czytanie literatury poprzednich epok w odniesieniu do ich właściwego kontekstu. Romantyzm był okresem wielkiego zaangażowani poetów w życie społeczne i polityczne, a konwencja artystycznego wyrazu nie ograniczała tej agitacji do form umiarkowanych. Ideał romantyzmu to uczucie gwałtowne i niepohamowane, tak też byłą literatura, jeśli już zaangażowana to całym sercem.

Dla wszystkich tych, którzy krytykują romantyków za ich ideały nie przystające do rzeczywistości, za krzewienie idei zbyt wzniosłych, by mogły być prawdziwe, za oderwanie od praw codziennych, polecam lekturę poezji pozytywistycznej. Poezji rozsądku i umiaru, poezję bliższa rzeczywistości niż sama rzeczywistość. Dla wszystkich, którym "Wielka Improwizacja " wydaje się zbyt napuszona, dedykuję "Wolnego najmitę" Marii Konopnickiej. Romantycy byli krytykowani w każdej epoce, pozytywiści nie pozostawili na nich suchej nitki, nie zmienia to faktu, ze nigdy nie dorównali swoim poprzednikom od względem kunsztu poetyckiego. Być może poezja nie znosi prozy życia, być może codzienność w swej zwykłej postaci nie jest godna poetyckich słów.