W naszej historii literatury, spośród grona wielkich poetów, wyróżniono trzech wieszczów: Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego. Między Mickiewiczem a Słowackim wywiązał się głośny w epoce romantyzmu spór światopoglądowy. Cytat: "Dwa na słońcach swych przeciwnych - Bogi", pochodzący z utworu Słowackiego zatytułowanego "Beniowski", wyraża stosunek autora do Adama Mickiewicza. Chciałbym omówić w skrócie, na czym polegał ten spór między poetami. Początek konfliktu miał miejsce w czasie przyjęcia, które odbyło się w grudniu 1840 roku w domu Januszewicza. Obydwaj wieszcze przedstawili w czasie jego trwania improwizacje, w których sławili twórczość przeciwnika i oddawali mu hołd, jako godnemu rywalowi. Gospodarz przyjęcia napisał później artykuł o całym zajściu, w którym nieprawdziwie przedstawił zarówno przebieg, jak i treść wygłaszanych tekstów. Juliusz Słowacki oczekiwał, że Mickiewicz sprostuje nieporozumienie. Kiedy to jednak nie nastąpiło, poeta wyraził swe rozczarowanie w tworzonym właśnie przez siebie poemacie - w "Beniowskim". Ponieważ pięć ksiąg było już gotowych, Słowacki dodał do nich dygresje. Uczynił to za podpowiedzią innego wielkiego poety, Zygmunta Krasińskiego. To z jego ust paść miały słowa: "Przemieszaj trochę żółci do swoich lazurów, a obaczysz jak ten ziemski pierwiastek chemiczny ziemię przynęci do ciebie: więcej wątrób na świecie niż serc [...]. Dopiero uczują twoją rękę, gdy z gruba na nich uderzysz, gdy im spadnie ciężka, koścista na skronie".
I uderzył. "Beniowskiego" uczynił swym orężem w walce z przeciwnikiem. Dał również wyraz swym pragnieniom, by to jego, a nie Mickiewicza, nazywano narodowym poetą. Najwyraźniej widać poglądy Słowackiego w Pieśni V, gdzie poeta zawarł aluzję do spotkania z Mickiewiczem i poziomu wygłoszonych improwizacji. Uważa, że to on zasługuje na miano wieszcza, a nie, tak przez wszystkich chwalony, rywal. Spójrzmy na potwierdzający to fragment poematu:
"[...] Gdzież więc ten człowiek, który jest zwiastunem
Pokory? Co się Bogiem ze mną mierzył?
[..] on ma piołunem
Zaprawne usta... Lud, co w niego wierzył,
Radość udaje, ale głowy zwiesił,
Bo wie, żem skinął Ja - i wieszcza wskrzesił."
Słowacki zarzuca Mickiewiczowi niewłaściwe zapatrywania polityczne, za które krytykowali go również członkowie emigracji, a mianowicie to, że poeta akceptuje władzę cara i wiąże przyszłość ojczyzny z poczynaniami Watykanu:
"[...] Ha! Ha! Mój wieszczu! Gdzież to wy idziecie?
Jaka wam świeci? gdzie? portowa wieża?
Lub w Sławiańszczyźnie bez echa toniecie,
Lub na koronę potrójną papieża
Piorunem myśli podniesione śmiecie
Gnacie."
Ma również Słowacki zastrzeżenia do poezji rywala. Uważa, że Mickiewicz wybrał niewłaściwą drogę, jednocześnie za przykład daje mu swoją twórczość. Wierzy, że to on przekona ludzi, którzy pójdą za nim:
"[...] Znam wasze porty i wybrzeża!
Nie pójdę za wami, waszą drogą kłamną -
Pójdę gdzie indziej! - Lud pójdzie za mną!
[...] Ja go powiodę, gdzie Bóg - w bezmiar - wszędzie!
W me imię będzie krew i łzy wylewać.
Moja chorągiew go nigdy nie zdradzi:
W dzień jako słońce, w noc jak żar prowadzi."
Słowacki uważa, że konflikty z Mickiewiczem wynikają z różnic w poglądach na politykę, a nie mają charakteru osobistych pretensji. Poeta jest przekonany, że to on w przyszłości może poprowadzić Polaków, a czasy przewodnictwa duchowego Mickiewicza już się skończyły.
Wydaje mi się, że zarówno Juliusz Słowacki, jaki i Adam Mickiewicz w pełni zasługują na miano wieszczy narodowych. Różnili się między sobą wszystkim: poglądami, osobowościami i charakterem poezji, jaką tworzyli. Obaj jednak posiadali ogromny talent, który pozwolił im stworzyć wielkie dzieła. Mimo że Słowacki nie podzielał przekonań Mickiewicza na różne sprawy, miał go za wielkiego poetę, którego darzył ogromnym szacunkiem:
"[...] Bądź zdrów! - a tak się żegnają nie wrogi
Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych - Bogi."
"Beniowski" przyniósł zamierzony skutek - zwrócił uwagę na twórczość jego autora i przysporzył mu wielu zwolenników. Mimo ciągnącego się przez wiele lat sporu, Słowacki potrafił jednak zapomnieć o urazach i zakopać topór wojenny w imię wyższych celów - dla dobra ojczyzny.