Rozmyślania na temat Boga, ludzkiej egzystencji oraz śmierci są tematami, które wręcz zmuszają człowieka do głębokich refleksji. Owe tematy jednych skłaniają do pesymistycznych wniosków, innych napełniają obawą, smutkiem, często też wywołują wspomnienia o tych, którzy odeszli na zawsze, znacznie rzadziej są radosnymi rozmyślaniami. Śmierć pojmujemy najczęściej jako ostatni etap życia ziemskiego, jego ostateczny koniec, natomiast jest ona przecież zaczątkiem - tak głosi większość religii. Śmierć jest przejściem na drugą stronę życia i jest spotkaniem z Bogiem.
Tematyka związana z życiem, śmiercią i Bogiem już od dawien dawna stanowiła inspirację dla artystów, choć niejednokrotnie całkowicie inaczej była przedstawiana. Literatura ukazuje nam odmienne realizacje tych motywów. Porównajmy je w średniowieczu, baroku oraz romantyzmie.
Pierwsza z tych epok literackich nie zapisała się chwalebnie w dziejach kościoła. Religijność, która wtedy obowiązywała była bardzo restrykcyjna. Ludzie, poddani wielkiemu uciskowi duchowieństwa, musieli bardzo dokładnie przestrzegać zasad życia wiary, głoszonych przez Kościół, który nie znosił żadnego sprzeciwu. Człowiek musiał jakby automatycznie wierzyć i nie poddawać w dyskusję żadnych prawd. Sławne stały się wtedy procesy czarownic, działalność świętej inkwizycji, której często efektem była śmierć nieszczęśnika, który popadł w jej niełaskę. Życie ludzkie stało się więc pasmem wypełniania nakazów boskich.
Średniowiecze ukształtowało niezwykle popularny wizerunek życia i śmierci - cały związany oczywiście z życiem dla Boga. Był to wizerunek ascety. Najsławniejszym chyba ascetą jest święty Aleksy. Wiódł on życie bardzo skromne, w surowej dyscyplinie i pozbawione jakichkolwiek przyjemności. Poświęcił wszystko co posiadał: dom, ojca i młodą żonę, których opuścił, by oddać się całkowicie Bogu i wierze. O swej decyzji nie powiadomił nikogo prócz swojej małżonki. Jego egzystencja, przepędzona głównie na tułaczce, wypełniona była bólem i cierpieniem, nie tylko z powodu biedy, jakiej doznał, ale także z powodu ludzi, którzy traktowali go jak nędzarza i żebraka, jak robaka, który zajmuje ostatnie miejsce w hierarchii życia. Po szesnastu latach wędrówki po świecie powrócił do rodzinnego Rzymu i zamieszkał pod schodami domu swego ojca, co było oznaką jak bardzo Aleksy zrezygnował z życia ziemskiego na koszt tego, które nastąpi potem. Zaraz przed śmiercią napisał on list, gdzie wyznał prawdę kim jest i opisał całe swoje ludzkie bytowanie. W chwili konania jego śmierci towarzyszyły rozmaite cuda: miedzy innymi bicie dzwonów w każdym kościele rzymskim.
Legenda o świętym Aleksym przedstawia więc wzór postępowania chrześcijanina: wzór bardzo trudny do naśladowania, wymagający poświęcenia całego swego życia Bogu, a jednocześnie jakby obiecujący piękną, wzniosłą śmierć. Asceta to człowiek, dla którego najważniejsze jest to, co będzie po wydaniu ostatniego oddechu: życie ziemskie ze swymi przyjemnościami nie jest więc istotne, bo jest tylko momentem przejściowym, poprzedza życie właściwe, do którego bramą jest śmierć.
Taki ideał był oczywiście niesamowicie trudny do osiągnięcia, nie tylko dla zwykłego człowieka, ale także dla osoby duchowej. Znane jest zresztą bogactwo osób należących do tej grupy społecznej, znane jest ich wystawne życie, z dala od wzorców ascetycznych. Świetnym przykładem obrazującym tezę, że duchowieństwu daleko jest od głoszonych przez siebie idei jest Imię Róży w reżyserii Jean-Jacquesa Annauda. Film ten powstał na podstawie powieści Umberto Eco o tym samym tytule. Jest to historia zbrodni, które miały miejsce w pewnym klasztorze benedyktyńskim w północnych Włoszech w XIV wieku. Zbrodniami są tu jednak nie tylko dziwne morderstwa, ale także sposób w jaki zakonnicy żyją i jak wykorzystują mieszkańców. Scena, gdzie wieśniacy biją się o odpady z klasztornej kuchni doskonale ukazuje jak duchowieństwo nie dbało o swój lud, a jedynie o swoje żołądki i wygody.
Drugim ideałem życia, jaki powstał w średniowieczu, był wzór rycerza, bojownika o słuszną sprawę, najczęściej o sprawę obrony wiary lub obrony swej ojczyzny i króla. Tu doskonałym przykładem jest tytułowy bohater Pieśni o Rolandzie. Rycerz ten walczył z niewiernymi Saracenami i zginął broniąc swej ojczyzny i religii. Moment jego śmierci jest uroczysty i podniosły: ofiarowuje on Bogu rękawicę, a jego duszę niosą do nieba aniołowie, których posyła Bóg do swego sługi. Wszystko w momencie konania wskazuje na chwalebny charakter tej śmierci rycerskiej.
Obydwie śmierci: ascety Aleksego i rycerza Rolanda mają nadludzki wymiar. Literatura ukazuje nam bohaterskie i wielkie odejścia z tego świata dwóch różnych ludzi, oddanych Bogu. Te piękne wizerunki śmierci są zresztą zrozumiałe: według chrześcijaństwa taka śmierć jest nagrodą za dobre życie, nie jest końcem wszystkiego, lecz początkiem pozaziemskiej egzystencji.
Po tej epoce nastaje czas renesansu. Powstaje wtedy ruch reformacyjny, który jest sprzeciwem wobec wszystkich negatywnych zjawisk w kościele katolickim, które miały miejsce w średniowieczu. Sobór trydencki, który został zwołany przez papieża Pawła III i odbył się w latach 1545-1563, jest z kolei odpowiedzą na reformację, a tym samym jest określany jako początek kontrreformacji. Odbył się on w mieście Trydent (północne Włochy). Kontrreformacja stanowi istotne zjawisko w baroku. Uwidacznia się wtedy powrót do myślenia średniowiecznego. Początek tej epoki stanowi bowiem koniec wieku XVI, czyli okres owego niepokoju religijnego. Zresztą nawet w czasach obecnych człowieka nurtuje problem wiary, problem obecności niedoskonałego człowieka w świecie stworzonym przez doskonałego Boga.
Jednakże człowiek baroku potrafił także myśleć o życiu doczesnym, nie czekając śmierci i nie podporządkowując swej ludzkiej wędrówki tylko temu, co ma nastąpić potem - po śmierci. Potrafił więc żyć całkowicie inaczej niż człowiek średniowiecza. Jako przykład posłuży Hieronim Morsztyn. Tworzył on w dość popularnym nurcie barokowym - tak zwanym nurcie światowych rozkoszy. W swych wierszach bowiem sławił on rozkosze życia ziemiańskiego, często poruszał takie tematy jak miłość oraz niewinny flirt. Nie chwalił więc życia całkowicie poddanego religii i jej nakazom, uważał, że człowiek ma prawo do korzystania z piękna świata. Nie wykreślał poeta jednak Boga ze swego myślenia całkowicie: przecież to właśnie Stwórca dał człowiekowi możliwość cieszenia się takim światem. Artyści barokowi pamiętali więc, że to Bóg Ojciec jest stwórcą i tylko dzięki jego boskiej miłości człowieka jest świadkiem i uczestnikiem życia na ziemi. Widać to nie tylko w poezji Morsztyna, ale też między innymi u Daniela Naborowskiego, który także reprezentuje nurt dworski. W wierszu Marność autor ten stwierdza, że powinniśmy cieszyć się życiem, brać to co przynosi los. Człowiek ma prawo by kochać i żartować, jednak czerpanie przyjemności musi być mądre i związane z Bogiem, musi być jakby pochwałą dla dzieła Stwórcy. Naborowski zdawał sobie bowiem sprawę z faktu, że ziemskie życie nie jest jedynym, a po śmierci człowiek będzie się musiał z niego rozliczyć i odpowie za swoje postępki. Jednak dworscy poeci barokowi zalecali nie umartwianie się czy udręczanie tą myślą (jak w średniowieczu), ale po prostu rozwagę i pamięć o tym, co nastąpi po śmierci.
Romantyzm już całkowicie inaczej postrzega tematy Boga, śmierci i życia. Artyści zdobywają się na coś, co byłoby nie do pomyślenia w czasach średniowiecza czy nawet już mniej rygorystycznego baroku, a mianowicie częstym motywem staje się bunt człowieka, który nie chce się oddać Bogu i ustanowionym przez niego prawom. Najlepszym przykładem jest postawa Konrada z Wielkiej Improwizacji (A. Mickiewicz Dziady Cz. III).
Ze względów historycznych dominującą tematyką romantyzmu polskiego jest kwestia niewoli narodowej oraz szukania dróg wyjścia z tej niewoli. Literaccy bohaterowie (i nie tylko literaccy) swe życie cenią mniej niż honorową śmierć - śmierć godną Polaka, który bił się za swój dom, rodzinę i naród. Zresztą niejednokrotnie śmierć to wyzwolenie z pęt niewoli, ucieczka od zaborców i stosowanych przez nich represji. Takie życie w ciężkich warunkach narzuconych przez wrogów stawało się bowiem nie do zniesienia. Wystarczy przypomnieć obrazy malowane przez Mickiewicza we wspomnianych już Dziadach, gdzie młodzi ludzie niesamowicie cierpią w więzieniach w imię dobra ojczyzny. Do tego pojawia się sporna kwestia: jak walczyć o przyszłość narodu? Czasem nasuwają się człowiekowi rozwiązania haniebne i kompromitujące, dla przykładu Konrad potrafi się nawet sprzeciwić zamysłom Boga, aby tylko móc pomóc swym rodakom. Chce zemsty, ale nie jest istotne czy dokona jej zgodnie z wolą Stwórcy czy też nie. Pojawia się więc pytanie o moralnym charakterze: czy cel uświęca środki? Czy życie w imię wyższych wartości, jak ocalenie ojczyzny, może być pozbawione Boga?
Warto zastanowić się chwilę nad dzisiejszym podejściem do spraw Boga i wiary w połączeniu z życiem i śmiercią. Z pewnością pierwszą różnicą jest zrzucenie Boga z piedestału, na jakim ustawili Go ludzie średniowiecza. Według statystyk zdecydowana większość Polaków (ponad 90%) to katolicy. Czy jednak te ponad 90% żyje jak katolicy? Myślę, że nie. Nie oznacza to, że dzisiejszy człowiek powinien być całkowicie oddany religii i myśleć tylko i wyłącznie o śmierci i o tym, co nastąpi po niej. Nie musimy ciągle pokutować, ale powinniśmy znaleźć równowagę między korzystaniem z uciech a skromną egzystencją. Najlepsze i najmądrzejsze jest chyba podejście barokowe. Dziś natomiast zgubiły się pewne wartości: rozwagę w korzystaniu z radości życia zastąpił całkowity brak mądrości, który prowadzi do nadużywania przyjemności. Ważniejsze od "być" stało się "mieć". Posiadanie to często główny cel człowieka. Staliśmy się istotami osadzonymi w świecie, gdzie dominuje pieniądz. To on ustala tak naprawdę reguły i zasady. Często staje się on przyczyną tragedii. Często też przez niego tracimy wiele ze swego człowieczeństwa: nie zauważamy innych ludzi, a tylko ilość gotówki, jaką posiadają czy samochód, jakim jeżdżą. Człowieka zaczyna określać jego status majątkowy, a nie jego charakter czy osobowość. Co z tego, że co tydzień jesteśmy w kościele na mszy, skoro wychodząc stamtąd wracamy do walki o więcej dóbr materialnych. Nie jesteśmy jak ludzie czasów romantyzmu postawieni wobec wroga, nie musimy bić się o przyszłość Polski. Żyjemy więc inaczej - z innymi celami. Ale czy istniejąc w wolnym państwie żyjemy lepiej?