Sarmaci, bo i taką wymienną nazw można używać dla określenia szlachty polskiej XVII i pierwszej połowy XVIII wieku, usilnie wierzyli, że pochodzą, w przeciwieństwie do chłopstwa i mieszczaństwa od starorzymskiego plemienia Sarmatów. Dzięki temu w prosty sposób i sobie, jako ich spadkobiercom mogli szlachta mogła przypisać sobie wszystkie cnoty rzymskich obywateli i żołnierzy: nieograniczoną odwagę, zdolność do poświęcenia się dla ojczyzny, wierność zasadom, honor i wiele, wiele innych. Na tych podstawach szlachcice starali się tworzyć rodowe drzewa genealogiczne, opierające się na antycznych korzeniach dodatkowo wbijając się w dumę z własnej rodziny. Tak kształtował się szlachecki mit sarmatyzmu.

Wraz z biegiem lat, coraz większą ksenofobią, czyli wstrętem przed wszystkim co obce, zamykaniem się w świecie powierzchownej religijności, postępująca chciwością pieniądza w płaceniu jakichkolwiek podatków, przy jednoczesnej wielkiej jego rozrzutności na sprawy prywatne, Sarmaci z rzymskich wojowników w dużej mierze stali się zwykłymi warchołami i awanturnikami. Ich nazwa zaczęła kojarzyć się negatywnie. Kończąca się epoka baroku obnażyła również brak, poza znajomością łaciny, elementarnego i przydatnego w życiu publicznym wykształcenia. Kolegia jezuickie w których kształcono dzieci szlachty, stanowiły bastiony spróchniałych i bezwartościowych w dużej ich mierze myśli i poglądów minionych stuleci.

Słowa krytyki stanu szlacheckiego to jednak nie tylko dorobek oświecenia. Pisarze wcześniejszych epok również piętnowali przywary tego stanu. Jednym z pierwszych był Mikołaj Rej, który w "Krótkiej rozprawie między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem" zamieścił krytykę popularnego w tamtych czasach nadużycia szlachty, jakim było łapownictwo sadowe, kiedy wysokość wyroku była proporcjonalnie niższa od tego im wyższa była wręczona łapówka. Wady szlachty przenosiły się na sejmy, gdzie "Każdy na swe skrzydło goni / Pewnie Pospolitej rzeczy / Żadny tam nie ma na pieczy".

Z kolei Jan Kochanowski, najważniejszy pisarz czasów odrodzenia pieśnią "O spustoszeniu Podola" zabiera głos w ważnej sprawie, jaką była odpowiedzialność szlachty za losy całego państwa. Opisany jest w tym wierszu najazd Turków na ziemie polskie i kompletny brak zainteresowania ze strony szlachty by bronić granic jako pospolite ruszenie czy choćby sfinansować zaciężne wojska. Już w tamtych czasach prywata stawała się o wiele ważniejsza, szlachta nie mogła zdobyć się na szersze myślenie o sprawach państwa, była tylko jego mieszkańcami, nie obywatelami. Ten pogląd wyrażał się również w nieumiejętności wyboru właściwego króla, potrzebnego w tamtych trudnych czasach.

W dramacie "Odprawa posłów greckich" Mistrz z Czarnolasu Przedstawił krytykę trojańskiego społeczeństwa nie przejmującego się losami kraju. Łatwe jednak dla czytelnika jest rozszyfrowanie, ze tak naprawdę chodzi o Polaków. Dowodem na to może być przedstawienie obrad sejmu, toczących się w charakterystyczny dla XVII-wiecznej Polski sposób m. in. głosuje się w trojańskim sejmie poprzez rozstąpienie. Obywatele Troi nie szanują prawa, postępują niesprawiedliwie, to świat gdzie "wszystko złotem kupić trzeba". Ich przydatność ojczyźnie jest bliska zeru.

Bardzo negatywnej charakterystyki społeczeństwa polskiego dokonał również Wacław Potocki - barokowy poeta, we dłuższej fraszce "Pospolite ruszenie". Pospolite ruszenie było formą odpowiedzi stanu szlacheckiego na zagrożenie wojenne. Szlachta miała wtedy za obowiązek sformować oddziały, by odeprzeć wroga. Jak rzecz się miała naprawdę, widzimy w utworze Potockiego. Oddział, to zbiorowisko leni, którzy uważają, że już samo to, iż stawili się na miejscu wystarczy dla zwycięstwa. Nie wypełniają oni rozkazów rotmistrza i wolą spać. Dodatkowo poprzez swoje zadufanie i pychę sprawiają wrażenie wielce obrażonych, gdy dowódca każe się im obudzić. Inna równie groźna dla państwa wadę szlachty, jaką było zamiłowanie do życia pond stan, przedstawia ten sam poeta w satyrze zatytułowanej "Zbytki polskie". Początek to przedstawienie tego czym rzeczywiście zajmowała się szlachta, nie jest to bynajmniej służenie ojczyźnie:

"O czymże Polska myśli i we dnie, i w nocy?

Żeby sześć zaprzęgano koni do karocy,

Żeby srebrem pachołków od głowy do stopy,

Sługi odziać koralem, burkatelą stopy;

Żeby na paniej perły albo dyjamenty,

A po służbach złociste świeciły się sprzęty".

Szlachta w tym utworze nie ma poczucia świadomości, że nie stanowi odrębnej warstwy w Polsce. Myślą, że niezależnie od wojny, wyniszczenia państwa zachowa swoje własne majątki, przez co nie przejmuje się tym, że ojczyzna pogrąża się w upadku.

Szlachta jednak nie od początku była tak bezwartościową i negatywną dla Polski klasą. Wacław Potocki w eposie "Wojna chocimska" przypomina o jej chlubnych dokonaniach, o rycerzach wsławionych w obronie granic, zaprawionych w bojach. Jednak powolne zrzucanie z siebie odpowiedzialności za losy kraju, oddawanie się ucztom, polowaniom, zbijaniem wielkich majątków na krzywdzie innych spowodowało, że ten dawny kwiat społeczeństwa, jakim była szlachta, obrósł w tłuszcz i stał się przeszkodą dla rozwoju państwa.

Jednak dopiero w epoce oświecenia, pisarze i publicyści, poddali wady polskiej szlachty wzmożonej, precyzyjnej i niezwykle konsekwentnej krytyce. Piętnując i ośmieszając przywary tego stanu chcieli go wychować na nowo i przywrócić mu dawna świetność.

Najwięcej do powiedzenia miał Ignacy Krasicki, który w swoich utworach pokazał szlachcica jako człowieka żyjącego nie według dziesięciu przykazań, lecz siedmiu grzechów głównych. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (alkoholu), pycha, chciwość, gniew to tylko niektóre z cech odnoszących się do ówczesnych Sarmatów. Dodatkowa ksenofobia, przy jednoczesnym poddawaniu się francuskiej modzie wśród młodszych jej przedstawicieli, nie mogła wystawić tej grupie pochlebnej opinii.

W jednej ze swoich satyr - "Świat zepsuty" Krasicki przedstawia cały kalejdoskop wad szlacheckiego stanu. Prawie każdy kolejny wers przynosi nam jakaś negatywna cechę. Szybko po sobie postępują więc pijaństwo, awanturnictwo, anarchia, wielki egoizm nie pozwalający dostrzec drugiego człowieka, wreszcie niepohamowana pogoń za pieniądzem, nieraz opierająca się na krzywdzie bliźniego. Nie dziwi więc zakończenie satyry, w którym pojawia się obraz Polski, która jak okręt w czasie sztormu tonie w morzu.

Typową dla niektórych bardziej "światłych" niewiast tamtych czasów była francuska kultura wyrażająca się u nich zamiłowaniem do przepychu i zbytku. Właśnie satyra "Żona modna" biskupa Krasickiego rozprawia się i z tym poznajemy "kulturę" jego żony. Rozczytana w romansach i niezważająca na rzeczywistość, młoda żona postanawia zaprowadzić w wiejskim dworku małżonka własne, wzorowane na francuskich, porządki. Tak więc skromny dworek, zostaje przemieniony w bajeczny pałac, służący za miejsce wystawnych przyjęć z fajerwerkami, w czasie których nie zważa się na to, że sztuczne ognie stają się przyczyną pożaru gospodarstwa. Młoda kobieta wręcz z wrogością traktuje wszystko co polskie, tak że nawet służba jej nie odpowiada i na jej miejsce zatrudnia, najlepszych (i najdroższych) francuskich kucharzy, lokajów i pokojówki. Taki styl życia, nowe sprzęty, kareta szybko sprawiają, że majątek zaczyna się kończyć. Krasicki żywo i wesoło przedstawia dokonania żony, lecz za tym uśmiechem kryje się jego przerażenie głupotą i rozrzutnością szlachty. Dlatego nawet to, że i Piotr, który nie jest bez winy, bo wziął sobie żonę z wyrachowania (miała cztery wsie) zostaje ukarany jej zachowaniem, nie wprawia nas w lepszy humor.

Jeszcze inna satyra "Do króla" zapoznaje nas z przekonaniami politycznymi ówczesnego Sarmaty. W formie monologu jednego z "obywateli" Krasicki pokazuje nam ciemnotę i brak szerszego spojrzenia szlachty na sprawy państwa. Jeden z nich wymawia królowi nawet jego wiek, święcie wierząc, że mądrość kryje się w siwych włosach. Nie widzi jego zasług na polu kultury, polityki, rozwoju państwa.

Również oświeceniowa komedia walczyła z ułomnościami i słabostkami szlachty. "Powrót posła" Juliana Ursyna Niemcewicza pokazuje nam, obok negatywnego stronnictwa Sarmatów, również światły, oświecony obóz prawdziwych patriotów, skupiony wokół Podkomorzego i jego najbliższych. Popiera on wszystkie konieczne reformy, zmniejszające przestarzałe przywileje szlacheckie, jak np. liberum veto - możliwość zerwania sejmu jednym głosem. Popiera on z kolei bardzo potrzebne w tamtych czasach wzmocnienie królewskiej władzy, poprzez wprowadzenie m. in. dziedzicznego tronu. Obóz konserwatystów został przez autora poddany miażdżącej krytyce. Starosta Gadulski został pokazany jako człowiek wyzuty z jakiegokolwiek patriotyzmu. Tęskni on do minionego " złotego wieku", będącego dla niego swoistą anarchią i wolnością w samostanowieniu. Poddaje on w wątpienie, nawet elementarne wykształcenie mówiąc, że "wcale nie czyta lub przynajmniej mało". Z uporem godnym lepszej sprawy broni odwiecznych, a przez to niezbędnych w trwaniu przywilejów swojego stanu. Równie nieprzyjemnym jest Gadulski i w prywatnym życiu. Poza tym, że dorobił się majątku w mało uczciwy sposób. To człowiek tak chciwy, że nawet swoją córkę Teresę gotów jest poświecić wydając ją za takiego kandydata, który zażąda jak najmniejszego, lub wcale, posagu.

Żyjąc w Xxi wieku i patrząc na czasy sprzed dwustu, trzystu lat wydaje nam się jakbyśmy nie mieli z nimi dużo wspólnego. Uważam jednak, że jest to dość niebezpieczna postawa. Owszem nie nosimy dzisiaj kontuszy, czy sukien z wielkimi krynolinami, ubieramy się w garnitury, bluzy, czy glany lecz niestety wady, o których mówili minioni poeci nadal mogą być i naszymi. Obok nas może spokojnie żyć sobie człowiek, który nie zwraca uwagi na drugiego, zamknięty w swojej pysze i egoizmie. Możemy poznać osobę, dla której najważniejszą rzeczą w życiu jest modnie wyglądać. Nie ma dzisiaj szlachty, lecz istnieją tzw. "elity", składające się najczęściej z ludzi, którzy szybko i w sposób niezbyt uczciwy, zdobyli majątek. Pozwalają sobie oni na dużo więcej niż szary obywatel i wydaje im się, że są doskonali i nie dotyczą ich te obowiązki co biedniejszych. Zamykają się w świecie swoich często wymyślonych problemów i nie rozumieją, że istnieje obok nich inny świat. I to oni stanowią grono, które niestety możemy nazwać współczesnymi Sarmatami.