Trudno sobie wyobrazić, że istniał kiedykolwiek czas, w którym ludzie nie zadawaliby sobie pytania o to, kim są?, skąd przybyli?, czego pragną?, dokąd zmierzają?, czym jest świat , którym przyszło im żyć? oraz wiele, wiele innych. Wydaje się, że już sama sytuacja stawiania pytania jest tak związana z naszym rozumieniem człowieczeństwa, iż gdy ktoś nie zastanawia się nad swym życiem, to wydaje się nam być w jakiś sposób ułomny. Jeśli zaś chodzi o odpowiedzi, to, cóż, bywały one bardzo różne w zależności, kto jej udzielał i w jakim czasie i miejscu.
Na pytanie kim jest człowiek odnajdujemy w Biblii, a dokładnie rzecz ujmując, w "Księdze Rodzaju", następującą odpowiedź: jesteśmy tworem Boga, który uczynił nas na swój obraz i podobieństwo, i to właśnie nam powierzył władzę, ale i opiekę nad "rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem i nad całą ziemią i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi". Jednakże stan pierwotnej szczęśliwości okazał się być nietrwałym, gdyż nasi protoplaści, Adam i Ewa, byli ze swej natury istotami niezwykle ciekawymi i skłonnymi do przekory, dlatego też nie posłuchali jedynego zakazu, jaki usłyszeli z ust Boga, i zjedli owoc Drzewa Widomości Dobrego i Złego. Rozgniewany Stwórca wygnał ową dwójkę z Raju i odtąd ludzie muszą znosić wszelakiego rodzaju cierpienia i znoje.
Mitologia grecka również przedstawiła własną kosmogonię oraz antropogenię. Początkiem wszystkich rzeczy był Chaos. Nie istnieli wtedy ani bogowie, ani ludzie, ani też świat ze swymi formami roślinnymi i zwierzęcymi. "Zanim powstało morze, ziemia i niebo, które wszystko okrywa, jedno oblicze miała Natura - wielka bezkształtna bryła - Chaos. Nic - tylko ciężar bezwładny, a nim, w samej głębi - sprzeczne, nie powiązane ziarna rzeczy" (Owidiusz, Metamorfozy). Nie wiadomo zatem do końca, czym był ów Chaos, bezsprzecznie jednak to właśnie z niego wychynęła pierwsza para bogów, mianowicie Uranos- Niebo i Gaja-Ziemia. To ich związek dał życie Kronosowi, ale także plemieniu tytanów, które było bardzo niemiłe Uranosowi, dlatego też skazał on ich na pobyt w Tartarze, gdzie bardzo cierpieli. Gdy o tym okrucieństwie swego małżonka dowiedziała się Gaja, zapałała wielką nienawiścią do niego. Przekonała ona tedy Kronosa, iż jemu także grozi los podobny tytanom, a zatem powinien przeciwstawić się swemu ojcu. Tako też on uczynił, a krew, która popłynęła z ran Uranosa, stała się zaczynem, z którego wyłoniły się boginie zemsty, Erynie. Jeśli zaś chodzi o to, skąd wzięli się ludzie, to w tej mierze mitologia n jest zbyt ścisła, a dokładni rzecz ujmując, istnieją różne przekazy dotyczące tego problemu. Jedne przekazy mówią, iż nasz rodzaj wywodzi się od bogów, inne iż to tytan Prometeusz ulepił nas z gliny zmieszanej z wodą, jakkolwiek by nie było, to faktem jest, iż ludzie po swym powstaniu ulegali coraz większej degeneracji, aż do stanu dzisiejszego (mit o czterech wiekach ludzkości). Mitologia pokazuje nam zatem człowieka, jako istotę zmienną, która na przestrzeni wieków staje się coraz to gorszą. Nie nazbyt to optymistyczne.
Problem tego, skąd wziął się świat i skąd na nim ludzie, stanowi jedną z wielkich zagadek ludzkości. Filozofia i literatura przynoszą nam pełen przekrój odpowiedzi na nie - od tych skrajnie materialistycznych, w których cechowała epoka oświecenia, aż po skrajnie spirytualistyczne, jak to miało miejsce w przypadku Platona i Plotyna oraz całej myśli chrześcijańskiej. Te zagadnienia nurtują również osobę nieco mniej znaną, a właściwie zgoła nieznaną, mianowicie Zofię, bohaterkę powieści Jostein Gaardnera zatytułowanej "Świat Zofii". Ta nastoletnia dziewczynka zadaje sobie powyższe pytania oraz wiele, wiele innych, ma jednak to szczęście, iż spotyka tajemniczego filozofa, który wprowadza ja niejako w arkana mądrości. Jednakże nie jest to zwykły "kurs" typu - "zakuć, zdać ,zapomnieć", lecz szkoła samodzielnego myślenia, Zosi bowiem nie tyle jest przekazywane to, co dany myśliciel miał do powiedzenia na dany temat, jakkolwiek to też, ale stawia się ją w sytuacji problemowej, przed którą ów również został postawiony, i każe się jej zastanowić się, dlaczego on właśnie tak, a nie inaczej, wypowiedział się w tej czy innej kwestii.
Po lekturze "Świata Zofii" możemy dojść do wniosku, że przynajmniej pewna ilość pytań, nazwijmy je egzystencjalnymi, jest wciąż ponawiana w dziełach filozoficznych i literackich na przestrzeni wieków. Kilka z nich już wymieniłem we wstępie niniejszej pracy, jakkolwiek nie wyczerpują one w żadnym stopniu zagadnień, które zajmują umysł człowieka. Jednym z nich, dla mnie bardzo interesującym, jest pytanie o to, czym jest szczęście i od czego zależy. Wiemy na pewno, że nie jest to rzecz absolutnie oczywista, gdyż trudno nam wskazać dlaczego jedna rzecz nas cieszy, a druga smuci, tym bardziej, że wcale nierzadko bywa tak, iż to, co dla nas jest spełnieniem wszystkich marzeń, to dla drugich tragedią życiową, przykładem tego mogą być, choćby, sprawy natury miłosnej. Przyjrzyjmy się zatem temu, co ludzi uszczęśliwia, bo jeśli nawet nie uda się nam wyciągnąć jednoznacznych wniosków, to bez wątpienia i tak czegoś interesującego się dowiemy o nas samych i o otaczających nas ludziach.
Dla świętego Franciszka z Asyżu szczęście to tyle, co możliwość obcowania z Bogiem, a ponieważ widzi go on w każdym kamieniu, w każdym drzewie, w każdym kłosie zboża, w każdym zwierzęciu i w końcu w każdym człowieku, to świat dlań jest nieustanną epifanią radości, wielkim świętem, w którym człowiek odnajduje Zbawcę jako współtowarzysza swojej podróży po ty świecie. Chyba nie istniał nigdy przed Franciszkiem, ani po nim, tak promienny święty…
Z kolei w swej powieści zatytułowanej "Alchemik" Paulo Coehlo przedstawił kilka postaci, z których każda inaczej definiuje swe szczęście. Jej głównym bohaterem jest Santiago, młody pasterz, który pragnie zobaczyć inny świat niż tylko ten, wyznaczany przez rodzaj profesji, jaką wykonuje. Życiu naszego bohatera przyświeca maksyma, że "jedyne co może zniszczyć marzenie, to strach przed porażką", dlatego też gdy dowiaduje się od nieznajomego, iż w daleki Egipcie czeka nań skarb przeznaczony wyłącznie dla niego, nie waha się ani chwili i wyrusza w drogę. U kresu swej wędrówki spotyka… nie kogo innego, ale właśnie siebie. Dla naszego bohatera zatem szczęście to nie możliwość podróżowania p dalekich krajach, czy jakieś dobra materialne, ale własna dusza , to, co w niej odnalazł.
Innym bohaterem tej powieści, który realizuje swe szczęście na swój własny sposób, jest pewien Anglik, pragnący zgłębić tajemnice Kamienia Filozoficznego. Temu celowi podporządkował całe swe życie i w tym znajdował upodobanie i szczęście, jakkolwiek niektórzy pukali się w głowę, mrucząc coś przy tym o marnowaniu sobie życia.
Także sprzedawca kryształów odnalazł swe szczęście i to dzięki Santiago, którego zatrudnił w swym sklepiku. To właśnie on rozkręcił interes swego pryncypała, że ten mógł wreszcie udać się na pielgrzymkę do Mekki, co jest powinnością każdego muzułmanina. Jednakże wtedy sklepikarz zdał sobie sprawę, iż wcale nie ma ochoty opuszczać swego domostwa i sklepiku, gdyż to właśnie w tym, co robił, w powtarzalności rytualnych niemalże czynności otwierania i zamykania sklepu, ustawiania asortyment, zwyczajowej przerwie obiadowej, na którą udawał do pobliskiego szynkwasu, odnajdywał spokój ducha.
Problemem, który bezsprzecznie wiąże się z kwestią bycia szczęśliwym, jest miłość, gdyż to, czy jesteśmy kochani, czy też odrzucono naszą miłość, stanowi często o tym, czy świat, jawi się nam w jasnych czy też ciemnych barwach. Trudno sobie wyobrazić inny temat, na który powstałoby tyle dzieł literackich, malarskich, rzeźbiarskich, a nawet traktatów filozoficznych, niż ten traktujący o sprawach tego uczucia.
Jedną z najwspanialszych opowieści o miłości jest średniowieczny romans dworski nieznanego autora zatytułowany "Dzieje Tristana i Izoldy. Zaczyna się on w następujący sposób: - "Panowie miłościwi, czy wola wasza usłyszeć piękną opowieść o miłości i śmierci? To rzecz o Tristanie i Izoldzie królowej. Słuchajcie, w jaki sposób w wielkiej radości, w wielkiej żałobie miłowali się, później zasię pomarli w tym samym dniu, on przez nią, ona przez niego. ". Zatem już od samego początku wiemy, o czym będzie on traktował i jaki koniec będą miały losy kochanków, niemniej jednak wcale nam to nie przeszkadza w delektowaniu się tą opowieścią, gdyż porusza on tak istotne sprawy dla człowieka, iż zdarzenia fabularne schodzą niejako na drugi plan, na pierwszym zaś zostaje idea. W tym dziele jest nią przekonanie, iż miłość to uczucie, które stanowi istotę bytu człowieka. To ona zatem funduje to, czym jesteśmy i każde nasze działanie w taki czy inny się do nie odnosi, ponieważ zaś człowiek jest stworzeniem , które jest w pewnym sensie zaślepione, nie rozpoznające swej własnej natury, to miłość spada nań nieraz nieoczekiwanie. Coś takiego przydarzyło się również Tristanowi i Izoldzie podczas ich podróży morskiej, gdy to przez przypadek wypili napój miłosny, co, jak sądzę, należy potraktować jako scenę symboliczną, odnoszącą się do wspomnianej gwałtowności "spadania" tego uczucia na ludzi. Dalsze dzieje dwójki naszej bohaterów to niekończący się ciąg rozstań, powrotów, krótkotrwałych chwil szczęścia bycia ze sobą. Działo się tak dlatego, że zarówno Tristan, jak i Izolda, byli związani przysięgą wierności temu samemu człowiekowi, mianowicie królowi Markowi, z tym, że nasz bohater rycerską, nasza bohaterka małżeńską. Połączyła ich dopiero śmierć, być może w jej zimnych objęciach odnaleźli swe szczęście - "(…) w nocy z grobu Tristana wybujał zielony i liściasty głóg o silnych gałęziach, pachnących kwiatach, który wznosząc się ponad kaplicę, zanurzył się w grobie Izoldy.".
Także "Giaur" George'a Byrona jest opowieścią o nieszczęśliwej miłości. Traktuje ona o dziejach pewnego młodego Wenecjanina, który w Grecji, będącej wówczas pod panowaniem tureckim, spotyka miłość swego życia. Ma ona na imię Leila i jest jedną z żon wysokiego, osmańskiego, dostojnika, Hassana. Ich romans szybko wychodzi na jaw, co, oczywiście, nie uszczęśliwia małżonka kochanki naszego bohatera, a ponieważ kultura owego kręgu cywilizacyjnego wymagała od zdradzonego dokonania zemsty, to wypadki, które następują dalej, należą do tych z gatunku mocno krwawych. Leila zostaje utopiona, natomiast na Giaura siepacze Hassana zastawiają pułapkę, z której cudem udaje się mu uciec. Teraz on planuje straszliwą wendettę, którą koniec końców udaje się mu uskutecznić. Straciwszy swą miłość i dokonawszy zemsty Giaur jednakże nie potrafił odnaleźć w swym życiu innego celu, dlatego też zaszył się w klasztorze, gdzie spędził resztę swych dni. Według Byrona miłość jest jedynym usprawiedliwieniem istnienia człowieka na świecie, a jej utrata równoznaczna z utratą sensu życia.
Innym stale nurtującym ludzko problemem jest przemijalność rzeczy świata tego. Każdy z nas, we większym lub mniejszym stopniu, doświadczył tego, iż to, co wydawało się nam trwałe i niezmienne - jakaś rzecz, jakieś uczucie, okazało się być czymś, co może ulec erozji, zniszczeniu. Nie dziwi nas zatem specjalnie, że owemu problemowi poświęcono niemalże w całości jedną z ksiąg Starego Testamentu, mianowicie "Księgę Koheleta". To w niej pada słynne zdanie: "vanitas vanitatum, et omnia vanitas" ("marność nad marnościami i wszystko marność"). Człowiek i jego sprawy są narażone na uleganie niszczącemu upływowi czasu i nic w tym nie jesteśmy w stanie zrobić, co najwyżej pokładać ufność w Bogu, iż ma to jakiś sens, że On ocali nas od zapomnienia.
Podobna myśl wyraził w swym wierszu zatytułowanym "Krótkość Żywota" Daniel Naborowski:
"Godzina za godziną niepojęcie chodzi,
Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.",
natomiast Wisława Szymborska w "Muzeum" pokazała na, iż, co prawda, człowiek odchodzi, ale pozostają po nim jego dokonania, jakiekolwiek by one nie były -
"Korona przeczekała głowę,
Przegrała dłoń do rękawicy
Zwyciężył prawy but nad nogą"
Jak zatem widzimy, wciąż zadawanych pytań w literaturze nie brakuje, takoż odpowiedzi na nie, najważniejsze jednak byśmy sami próbowali je zadawać i sami, chociaż próbowali, na nie odpowiadać, gdyż w ten sposób realizuje się powołanie człowieka… do bycia człowiekiem.