Czasy w których przyszło żyć renesansowym twórca są uważane za jedne z najspokojniejszych w historii Polski. Lata panowania ostatnich Jagiellonów i późniejszych pierwszych królów elekcyjnych nie były przerywane wielkimi wojnami, kampaniami. Spokój ten odbił się korzystnie na wszystkich gałęziach gospodarki, a szczególnie wyraźnie na kulturze i sztuce. Względny spokój pozwolił jednak literatom nie na odpoczynek od spraw patriotycznych, narodowych, lecz na tworzenie dalekosiężnych traktatów, wierszy obywatelskich. Zaczęły powstawać wówczas programy rozwoju rzeczpospolitej. Najsłynniejszym z nich jest oczywiście "De comentariorum de Republika eumendanda" Andrzeja Frycza - Modrzewskiego, ale i mniej znane traktaty księdza Orzechowskiego. Poeci w swoich wierszach skupiali się natomiast na rozwoju jednostek, próbie ukazania ludziom drogi, na której mogliby przysłużyć się zarówno narodowi jak i uzyskać zbawienie. Wielce pomocnym w budowaniu właściwej postawy obywatelskiej był dorobek starożytnych myślicieli, prawników, filozofów, retorów, jak Seneka, Cyceron, Marek Aureliusz, którzy swoimi pismami wywarli wielki wpływ na renesansowych literatów. Właśnie ci wymienieni są uznawani za ostatnich starożytnych stoików, stąd akurat ten rodzaj filozofii wywarł duży oddźwięk w renesansie. Choć mówili oni o tym, ze człowiek powinien wycofać się z życia, starać osiągnąć spokój nie zaburzony ani radością ani smutkiem, to jednocześnie wskazywali konieczność udziału w sprawach politycznych kraju. Wszak Marek Aureliusz był Rzymskim cesarze, Cyceron i Seneka wielkimi politykami. W przełożeniu na czasy renesansowe, starali się ówcześni poeci z jednej strony wyrobić w ludziach jak najlepsze cechy, pozwalające uzyskać im wymarzona cnotę, z drugie włączyć wszystkich mieszkańców rzeczpospolitej, do udziału w budowie jak najlepszej ojczyzny. Pojawiały się tez w ich twórczości wiersze reagujące na bieżące sprawy, jeżeli miały one znamiona wydarzeń ważnych, nad którymi nie można było spokojnie przejść do milczenia. Wielkim krzykiem poety, Jana Kochanowskiego, przeciwko upadkowi społeczeństwa Polskiego, jest jego słynna "Pieśń o spustoszeniu Podola". Wiersz ten dotyczy rzeczywistych walk jakie próbowało stoczyć źle przygotowane do nich wojsko polskie z najeźdźcami tatarskimi. Mistrz z Czarnolasu goryczą pisze, że jeśli nawet byli waleczni żołnierze odpierający atak Tatarów, to na nic zdało się ich męstwo, jeśli nie mieli ani wyposażenia, ani odpowiedniej liczby by obronić granice. Ból klęski, jest u poety tak wielki, ze stara się dotrzeć do czytelników swojego wiersza, poprzez najprostsze, a przez to najbardziej wymowne uczucie - wstyd. Mówi o hańbie - "sromocie", głupocie, krótkowzroczności obywateli, dla których ważniejsze są "srebrne półmiski", - prywata, niż dobro ogółu. Stara się w jak najwyraźniejszy sposób, trafiając do emocji w społeczeństwie zmobilizować je do myślenia o dobru ogółu a nie tylko swoim własnym:

"A teraz k'temu obróć myśli swoje,

Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje

Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,

Którą dziś niesiesz prze swe ziemie skazę".

Kochanowski jednak obok tego, ze starał się wyplenić wszelkie grzechy i wady w ludziach, próbował stworzyć tez i pozytywny obraz właściwego obywatela, władcy, patrioty, stąd tez i wzory parenetyczne, jaki u niego możemy odnaleźć. W "Odprawie posłów greckich" pojawia się w drugim chórze pieśń, będąca utworem niemal parenetycznym - tworzącym obraz idealnego władcy, którego urząd pochodzi prosto od Boga - "Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi", z Jego namaszczenia. "Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie..." - powinni jednak pamiętać, że są pasterzami "bożego stada" i właśnie prawem boskim, a nie stanowionym w opozycji do niego, powinni się kierować. Władca jednakże pozostaje człowiekiem - czy to chłop "czyli grofem się poczyta" zostanie jednako surowo rozliczony ze swoich zasług, ale i win. Dodatkowo grzechy rządzących potęgują się wręcz proporcjonalnie do ilości poddanych. Obywatel będąc np. niegospodarnym "sam się traci swym wszeteczeństwem", natomiast "przełożonych występy miasta zgubiły", co też powinno być ważnym powodem do tego by panujący "wszystek ludzki mieli rodzaj na pieczy". Zresztą cała idea tej tragedii, polega na skonfrontowaniu popędów, zachcianek z dobrem państwa. Późniejszy los Troi jest przestrogą przed tym co się dzieje, gdy władca opowiada się za prywatą. Kochanowski nie twierdzi jednak, że wysokie wymagania moralne odnoszą się tylko do możnowładców. Warto tu tylko nadmienić o tzw. "Pieśń o dobrej sławie", w której przypomina, że ludzie stoją, przynajmniej trochę, wyżej od bydląt i przez to powinni czasem wyjrzeć ze swojego koryta. Zachęca ludzi śmiałych, "dowcipnych", walecznych do pomocy "ku pożytku dobra spólnego", do budowy i rozwoju Rzeczpospolitej., bo jak pisze w innej pieśni "droga otwarta do nieba / Tym co służą ojczyźnie"

Jednak w czasach renesansu zajmowano się Ojczyzną nie tylko w poezji. Może i nawet o wiele bardziej krwawe boje toczyła wtedy publicystyka. Andrzej Frycz-Modrzewski za swoje dzieło - "O poprawie Rzeczypospolitej" został z niej prawie wygnany. Zawarł w swoim traktacie (wydanym zresztą w Polsce tylko w wersji mocno ocenzurowanej i niepełnej), wizje państwa prawie idealnego, ale idealnego nie tylko przez to że jest ono Polska, ale ze jest państwem silnie zreformowanym w stosunku do panującego prawa. W części dotyczącej np. obyczajów pisał o zrównaniu statusu chłopa i szlachcica jeśli chodzi o kary za "mężobójstwo", w części o wojnie pisał o "powszechnym staraniu się o pokój", dopuszczając wojnę tylko obronna, bo tylko wtedy "kogo bić lepiej, niż go czekać" - jak podobnie pisał Kochanowski. Dzieło Frycza było tez "niebezpieczne" czy niewygodne dla Kościoła. Bliski reformatom, autor mówił o podporządkowaniu struktur, i opodatkowaniu majątków, kościelnych państwu.

Z kolei ksiądz Piotr Skarga w swoich słynnych "Kazaniach Sejmowych" mówił o silnym państwie, lecz zagrożonym poprzez liczne choroby. Jedną z najniebezpieczniejszych była wewnętrzna niezgoda, pochodząca od ludzkich występków i grzechów. Skarga występował przy tym przeciwko innym religiom, nie z racji tego ze miałyby być gorsze, lecz stąd ze powodowały zamęt w państwie. Chciał by wszyscy kierowali się wyznacznikami religii katolickiej, co mogłoby wtedy przełożyć się na dobro ojczyzny. Kaznodzieja nie tyle głosił co raczej nakazywał: posłuszeństwo Kościołowi, sprzeciw wobec reformacji. Wskazywał także na konieczność wzmocnienia władzy króla (który, końcem XVI wieku, powoli stawał się marionetką w rękach Sejmu), oraz rozwijaniu "miłości ojczyzny" (którą Krasicki nazwie później "świętą"). Skarga widział w Rzeczpospolitej matkę, dlatego wszystkie przewinienia wobec niej objęte były wedle niego najcięższym, śmiertelnym grzechem: "Ta miła matka podała wam złotą wolność, iż tyranom nie służycie, jedno bogobojnym panom i królom, które sami sobie obieracie. Których moc, prawy okraszona, żadnego wam bezprawia nie czyni, żadnego i od postronnych panów, i od swoich uciśnienia nie cierpicie. Samiście tylo sobie tyranami, gdy praw nie wykonywacie a do sprawiedliwości fałszywą wolnością, abo raczej swowolnością, przeszkody sami sobie czynicie. Patrzcie, do jakich dostatków i bogactw, i wczasów ta was matka przywiodła, a jako was ozłociła i nadała, iż pieniędzy macie dosyć, dostatek żywności, szaty tak kosztowne, sług takie gromady, koni, wozów; takie koszty, dochody pieniężne wszędzie pomnożone. Sama tylo matka mało ma.". Nie można też pominąć jednego z najważniejszych motywów, jaki pojawia się u księdza Skargi, a który będzie później żywy w wielu tekstach patriotycznych, przez setki lat, a mianowicie metaforycznego obrazu statku płynącego przez burzowe i sztormowe morze. Polska już na wieki stanie się takim tonącym korabiem, który co chwile schodzi na dno. U Skargi jeszcze możliwe było jego uratowanie, później już niestety nie: "Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłomoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma, i on ze wszytkim, co zebrał, utonąć musi. A gdy swymi skrzynkami i majętnością, którą ma w okręcie, pogardzi, a z innymi się do obrony okrętu uda, swego wszytkiego zapomniawszy: dopiero swe wszytko pozyskał i sam zdrowie swoje zachował. Ten namilszy okręt ojczyzny naszej wszytkich nas niesie, wszytko w nim mamy, co mamy. Gdy się z okrętem źle dzieje, gdy dziur jego nie zatykamy, gdy wody z niego nie wylewamy, gdy się o zatrzymanie jego nie staramy, gdy dla bezpieczności jego wszytkim, co w domu jest, nie pogardzamy: zatonie, i z nim my sami poginiemy".

Tolerancja i zrozumienie dla inności, pozwalały w okresie odrodzenia na formułowanie nieraz dość odważnych i zdawałoby się niebezpiecznych dla autora poglądów, możliwe były polemiki, przez co ludzie czasem chyba rzeczywiście żyli sprawami państwa i wierzyli, że mogą pomóc w jego zmianach na lepsze. Niestety należy zdać sobie sprawę, że wiele z tych pięknych słów nie odniosło żadnego oddźwięku w umysłach współczesnym renesansowym pisarzom. Spełniła się za to kasandryczna przepowiednia zawarta w "Odprawie posłów greckich", gdzie poeta pokazał jak łatwo państwo może upaść poprzez głupotę i prywatę obywateli. Mistrz z Czarnolasu włożył w usta Ulissesa oskarżenie Troi, które odnoszone było i do ówczesnej Rzeczpospolitej:

"O nierządne królestwo i zginienia bliskie,

Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość

Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!

Jeden to marnotrawca umiał spraktykować,

Że jego wszeteczeństwa i łotrowskiej sprawy

Od małych aż do wielkich wszyscy -jawnie bronią,

Nizacz prawdy nie mając ani końca patrząc,

Do którego rzeczy przyjść za ich radą muszą.

Nie rozumieją ludzie ani się w tym czują".

Oczywiście zaraz po tych słowach podniosły się głosy, ze nie tak sprawy maja się w rzeczpospolitej, jednak późniejsze czasy siedemnastego wieku, rok po roku potwierdzały te swoista przepowiednię Jana Kochanowskiego. Władza monarsza znalazła się w upadku, kolejni królowie traktowali Polskę jako swój prywatny folwark, służący zabawie i pobieraniu zeń podatków, w społeczeństwie na dobre zapanowały ksenofobia, niechęć do wszelkich zmian, podupadły zupełnie wszelkie szkoły, społeczeństwo stawało się coraz ciemniejsze i głupsze. Pisma renesansowych myślicieli i poetów, mówiące o konieczności zmian w ojczyźnie, zaczęły być traktowane jako niepotrzebne bajania, bądź też w ogóle nie były publikowane. Pisma Frycza trafiły na indeks, Kochanowski, choć nadal uważany za wybitnego, czytany był "w wyborze" i "pod kątem", a z księdza Skargi zapamiętano chyba tylko "miłość ojczyzny" - co szybko przerodziło się w ksenofobię i wynaturzony sarmatyzm. Nie posłuchano postulatów wzmocnienia władzy królewskiej, przez co szlachta doszła do takich praw, że jak mówiono w baroku "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie". Nie pisano już uczonych traktatów, bo jeśliby miały by one rzeczywiście być pomocne ojczyźnie szybko trafiłyby na indeks, a autor (jak arianie) zostałby pewnie wygnany. Podobne problemy miał właśnie Wacław Potocki, poprzez swoje wiersze wyrastający na sumieniem narodu. Zajmował się już nie tyle wizją idealnego państwa, ale konkretnymi wadami, które coraz bardziej spychały Rzeczpospolita w otchłań zaborów. W wierszu Nierządem Polska stoi, poprzez zgrabny tytuł daje jednocześnie obraz ówczesnej Rzeczypospolitej (burdel) i przyczyny tego stanu rzeczy - brak odpowiedniej władzy - rządu. Pisze jak to dawni obywatele przewracają się, a nawet wstają z grobów, widząc taki stan państwowości. Potockiego nie dziwi, że wolą być martwymi niż patrzeć na zbytki polskie, "pospolite ruszenie" czy veto, które to właśnie rzeczy, głównie przyczyniły się do zepsucia w państwie. Takie też tytuły noszą jego wiersze, będące, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, wierszowanymi felietonami. Widzimy w całej literaturze wiele mądrych postaci, poetów, pisarzy publicystycznych, kaznodziei, którzy dążyli do zmian w narodzie, starali się pokazywać jego choroby, i proponować leki mogące je zwalczyć. Niestety, dopiero rozbiory, wymazanie Polski na sto dwadzieścia trzy lata z wszelkich map, uświadomiły, i to powoli, ogółowi Polaków, że rzeczpospolita nie jest i nie będzie po kres wieków wspaniałym i silnym państwem. Spełniły się tez przy tym i słowa Jana Kochanowskiego, z "Pieśni o spustoszeniu Podola":

"Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";

Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Ze i przed szkodą, i po szkodzie głupi".