Na życie ludzkie składa się wiele elementów. Niektórych z nich pożądamy- są to radość, szczęście, miłość, dostatek. Uważamy je za coś, co powinno być oczywiste, nieodmienne, trwałe. Inne elementy, takie jak cierpienie, ból, śmierć, rozpacz nie przystają do naszego wyobrażenia o szczęśliwym życiu, staramy się je zwalczać, a jeśli to niemożliwe poszukiwać ich obiektywnych przyczyn- uważamy je za karę, boską niesprawiedliwość, złośliwość losu. Nie potrafimy przejść do porządku dziennego nad tym, że cierpienie jest równoprawnym składnikiem ludzkiej egzystencji, równie ważnym, naturalnym i oczywistym jak pomyślność. Na ową ludzką skłonność do nie zauważania cudu rzeczy dobrych, uznawanych za naturalny porządek rzeczy i odrzucania, negowania wszystkiego co w życiu spotyka nas złego zwraca uwagę czytelnika autor Księgi Hioba włączonej w księgi Starego Testamentu. Rozważa on bowiem przyczyny, sens cierpienia, jako nieodłącznego, niezawinionego składnika ludzkiej egzystencji. Tu pojawia się właśnie ważny problem. Nie dziwi nas zło, cierpienie, które spotyka ludzi niesprawiedliwych, żyjących nieuczciwie. Łatwo jest uznawać spotykający ich ból za karę, boski odwet za ich niegodziwość. O wiele trudniej pogodzić się nam z cierpieniem ludzi niewinnych, dzieci, nas samych. W świecie antycznych wierzeń sprawa była dosyć jasna- o wszystkim decydowało fatum, ślepy los. Wina człowieka była skutkiem ubocznym wynikającym z wyroków dawno już zapisanych i czekających na wypełnienie. W ujęciu judeochrześcijańskim, w którym życiem człowieka nie rządzi fatum a on sam, uzbrojony w wolną wolę, pojawia się konflikt wartości, pozorna "niesprawiedliwość" jakiej dopuszcza się Bóg- uznawany przecież przez swoich wyznawców za źródło wszelkiego dobra i tylko dobra. Człowiek współczesny uodpornił się na wiele cierpień. Wielu z nich po prostu nie zauważamy, przechodząc obojętnie dalej. Aby poruszyć sumienia i serca dzisiejszego "Hioba" trzeba by pewnie znacznie więcej niż zagrabione mienie, a nawet śmierć najbliższych. Próg bólu zdaje się być przesunięty znacznie bardziej, w stronę straszliwych, masowych zagład, wojen, klęsk. Natężenie cierpienia w połączeniu z krzyczącą niewinnością ofiar zdaje się dzisiejszą granicą, na której mówimy- dość! Dlaczego Bóg milczy, dlaczego do tego dopuszcza. Warto zwrócić uwagę, że w swoim niezwykle ważnym, przełomowym w dziejach Kościoła przemówieniu papież Benedykt XVI, głowa Kościoła, Niemiec stojący na ziemi obozu Auschwitz stawia to samo pytanie- porusza problem Boskiego milczenia w obliczu dokonującego się w czasie II wojny światowej, niewyobrażalnego dotąd zła. Jaki jest nasz dzisiejszy próg tolerancji bólu? Czy zaczyna się już na poziomie rzeczy błahych, drobnych niepowodzeń życiowych, za które odpowiedzialnością obarczamy nieprzychylny nam los czy nawet Boga? Czy może przesuwamy ją dalej, na bezpieczeństwo naszej rodziny i wszystkich bliskich nam osób? Śmiertelną chorobę małego dziecka? A może granicę tę tworzą dopiero masowe tragedie, pochłaniające setki ofiar? Warto zastanowić się przez chwilę nad tym, co dziś definiujemy jako cierpienie, czy też dokładniej, jako cierpienie niezawinione. Zresztą cierpienie wcale nie musi przybierać wymiernego, fizycznego oblicza. Jest przecież tyle odmian bólu duszy, psychiki, którą ranią zdrady, oszustwa, poczucie lęku o przyszłość, ciągłego zagrożenia, czy trywialnie- konieczności spędzania czasu z ludźmi, których nie lubimy, których towarzystwo nie sprawia nam przyjemności. To kolejne zagadnienie- cierpienie rozumiane właśnie jedynie jako brak przyjemności. Cierpienie jest przecież także jednym z przejawów moralnego porządku- cierpieniem są przecież wyrzuty sumienia, poczucie odpowiedzialności za popełniony błąd, źle podjętą decyzję. Czy to cierpienie też zakwalifikowalibyśmy jako karę? Chyba raczej jako drogowskaz, znak wskazujący ścieżkę powrotną, która zaprowadzi nas znów na drogę prawości. Powróćmy jednak do tematu, czyli do cierpienia niezawinionego, cierpienia obiektywnie pojawiającego się w życiu człowieka. Bólu, który każe zadawać pytanie o Boski Plan, o jego sens.

Właśnie owej zakwestionowanej bożej sprawiedliwości (tzw. teodycei), jednemu z najważniejszych problemów gryzących myśli ludzkie od zarania dziejów poświęcona jest Księga Hioba. W tej niezwykle przejmującej księdze mądrościowej odnaleźć możemy wszystkie omówione powyżej postawy. Hiob- tytułowy bohater, jest wiernym sługą Boga, którego Stwórca, mimo dotychczasowej, niezachwianej miłości Hioba, postanawia wystawić na próbę. Chce pokazać Szatanowi, że nie wątpi w wierność Hioba, który nawet srodze doświadczany nie odwróci się od swego Stwórcy. Niezmącone dotąd szczęście i dostatek, jakimi cieszył się Hiob znikają jedno po drugim. Hiob traci płodne stada, dom, majątek, wreszcie- wszystkie dzieci, które giną pod gruzami domu. Jak na cierpienie reaguje Hiob? Gniewem? Złorzeczeinem Bogu? Poszukiwaniem winnego własnych nieszczęść? Nie, Hiob nadal modli się do Pana, z taką samą żarliwością i pokorą. Hiob jest ucieleśnieniem bezwarunkowej wiary i ufności w boską sprawiedliwość i plan. Hiob wie, że Bóg nigdy nie jest źródłem zła, że jedyne co czyni, to dobro. Ufa więc, że za swoją wierność Bóg wynagrodzi go dobrem. Szatan jednak nie daje za wygraną i zsyła na Hioba trąd. Cierpiący człowiek nie poddaje się jednak, jego wiara staje się jeszcze żarliwsza i mocniejsza. Cierpienie oczyszcza Hioba, jego wiarę i ufność w miłosierdzie Pana. W tym sensie możemy rozumieć cierpienie jako swego rodzaju próbę, ale i sito, przez które nasza wiara, siła człowieczeństwa wychodzi większa, czystsza, bardziej stężona. Hiob nie złorzeczy, nie przeklina swojego losu i Boga. Jego pokora jest jego największą siłą, którą broni się przed kolejnymi atakami Szatana, jest także lekarstwem, które pozwala mu nie oszaleć, przyjąć wszystkie spotykające go cierpienia z godnością. Pokora wobec wyroków Stwórcy jest tu jednocześnie jedynym nośnikiem nadziei. Nie byłoby dla niej miejsca, gdyby Hiob posłuchał swojej biadającej żony lub przyjaciół, którzy w doświadczeniach, jakie spotykały Hioba widzieli boską karę. Żona jest znacznie słabsza od męża, chce skrócić cierpienia i namawia go, aby rzucił na Boga przekleństwo. Wówczas Bóg zabije go i skróci męki. Hiob zarzuca jej jednak szaleństwo, wypowiadając ważne słowa: "Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła nie możemy". W zdaniu tym Hiob stwierdza oczywistą rzecz- nasze życie, los składa się na równi z rzeczy dobrych i złych. Wszystko zaś mieści się w planie ułożonym przez wszechwiedzącego Boga czyniącego dobro. Łatwo jest przyjmować szczęście i pomyślność, łatwo jest dziękować za nią Bogu. O wiele trudniej jest podziękować mu za złe doświadczenia, spróbować wykorzystać je dla wzmocnienia własnego ducha, wiary. Hiob staje się niezwykłym symbolem pokory wobec wyroków boskich, a jednocześnie symbolem niezwykłej siły, jaką owa pokora daje. Dzięki niej Hiob pokonuje wszelkie cierpienia, własny strach, ból, smutek i jeszcze bardziej przybliża się do Boga. Jedynie pokora pozawala człowiekowi ustrzec się przed złorzeczeniem, przed oskarżeniem rzuconym Bogu. Wzorzec ten przedstawia w swoim wierszu także współczesna poetka, Anna Kamieńska. W "Hiobie i młodzieńcu" padają więc znamienne słowa: "Hiobie ucz mnie cierpliwości, ucz mnie posłuszeństwa którym się brzydzę". Poetka w tym krótkim stwierdzeniu poruszyła dwa ważne problemy. Po pierwsze, wskazała na piękny wzorzec do naśladowania, jaki stworzył swoim postępowaniem Biblijny Hiob. Po drugie jednak trudno nie zauważyć w tym zdaniu słowa, które zdaje się kłuć w oczy i nie pasować do prośby młodzieńca- obrzydzenie. Cierpliwość i posłuszeństwo w Księdze Hioba przedstawione były jako najwyższe cnoty człowieka. Tutaj właściwie jest tak samo, młodzieniec chce posiąść te cnoty wzorując się na postaci Hioba. Jednocześnie jednak brzydzi się tym, o co się modli. Poetka porusza tu ważny problem ludzkiej niedoskonałości i ludzkiej niechęci do bycia pokornym, do podporządkowywania się czyjejś woli, do poskramiania własnych uczuć i pragnień. Młodzieniec nie chce podporządkowywać się komukolwiek, nie chce być posłuszny. Jednak wie, że są to wielkie wartości, że tylko one pozwolą mu żyć w sposób wartościowy. Dlatego niemal wbrew sobie modli się o pomoc Hioba. Wzorzec Hioba przedstawiony jest tu jako ekstremalnie trudny do naśladowania. Bo niezwykle trudne jest pogodzenie się z cierpieniem, ze świadomością, że w niczym nie zostało ono zawinione.