To ja? Czy nie ja? W ostatnich czasach często zadawałam sobie to pytanie. Przeżyłam coś tak, strasznego, że chyba nie ma matki, która zgodziłaby się na tak straszliwe cierpienie. Odebrano mi córkę! Zrobiono to z zimnym okrucieństwem i premedytacją. Dowiedziałam się, że w zmowie z królem podziemi, Hadesem, był sam władca bogów, Zeus. On również brał udział w zamachu na wolność mojej ukochanej Kory. Tak! To był zamach.
Hades pojawił się na łące natychmiast po zerwaniu przez nią poświęconego mu kwiatu narcyza i zabrał ją do siebie, w mroki wiecznej nocy. Niemal oszalałam z rozpaczy, bo przecież nie miałam pojęcia co się stało. Powiedziała mi o tym dopiero nimfa Kyane. Od tej chwili błąkałam się po ziemi, licząc na to, że wreszcie spotkam gdzieś moje dziecko. Tak bardzo byłam smutna, że zapomniałam o Ziemi-Matce, a ta przestała rodzić i okryła się smutkiem, jak ja. Wreszcie Zeus przysłał do mnie charyty z prośbą, bym zdjęła z ziemi klątwę. Ale ja o niczym nie chciałam słyszeć. "Oddaj mi dziecko!" - krzyknęłam w stronę pochmurnego nieba.
I wtedy zdarzył się cud. Władca bogów zrozumiał chyba, co to znaczy stracić dziecko. Zgodził się, by Kora na pół roku opuszczała męża i wracała do mnie. Od tej pory mamy cztery pory roku - jesień i zima to czas smutku dla mnie, bo Kora przebywa w hadesie, wiosna i lato to okres, który spędzamy wspólnie, wtedy cała ziemia jest szczęśliwa.