Miron Białoszewski

Pamiętnik z powstania warszawskiego - streszczenie szczegółowe

1 sierpnia 1944 roku, we wtorek, w „Święto słoneczników” Miron opuszcza dom na Chłodnej 40. W mieście dudni życie, jeżdżą tramwaje, ludzie szybko się przemieszczają. Zaraz okazuje się jednak, że to nie lata 40. XX wieku, a rok 1967. Miron leży na tapczanie i wspomina. W efekcie jego opowieść jest nieustannym splotem teraźniejszości i dramatycznej przeszłości sprzed ponad 20 lat.

We wtorek 1 sierpnia 1944 roku matka wysyła go po chleb. Kiedy wraca do domu ze sprawunkami dostrzega zamieszanie. Rozumie, co się dzieje, bo wie o godzinie „W”, czyli planowanym wybuchu powstania o 17.00. Kiedy rozpoczyna się powstanie Miron jest z koleżanką na zajęciach tajnego uniwersytetu. Razem obserwują pierwszego powstańca. Oprócz Ireny i Mirona w mieszkaniu jest jeszcze Staszek. Młodzi rozmawiają o twórczości Franciszka Rabelais'go, po czym idą spać przy akompaniamencie karabinów i wybuchów.

Następnego dnia mieszkańcy Warszawy przystępują do budowania barykad. Były one niezbędne, ponieważ Niemcy cały czas kierowali ogień na Polaków. Do tego czołgi z łatwością pokonywały drewniane konstrukcje – zaczęto więc wyrywać płyty chodnikowe, układać barykady z cegieł. Liczył się każdy materiał i każda para rąk do pracy. Przed nalotami ludzie chronili się w schronach, czyli zwykłych piwnicach.

Pierwsze dni powstania były wyjątkowo niespokojne i dynamiczne. Budowano barykady, kuto piwnice. Pojawiały się polskie flagi tak jak w bramie na Chłodnej. Zrywano druty tramwajowe, aby utrudnić poruszanie się czołgów. Niestety Niemcy sięgają po cywilów, których używają jako żywych tarcz. Ludzi goni się przed czołgami. Naziści chcą w ten sposób zmusić powstańców do wycofania się.

Miron przyznaje, że w momencie, w którym zostaje poproszony o pomoc z pochówku Niemców, modli się o nalot, który uwolniłby go od kontaktu ze zwłokami i rzeczywiście się tak dzieje. Kiedy wraca na Chłodną po drodze widzi harcerzy z butelkami wypełnionymi benzyną. W mieszkaniu jest matka i Babu Stefu, Żydówka, sublokatorka Białoszewskich, której żydowskiego pochodzenia na szczęście nigdy Niemcy nie zauważyli. Kobieta doskonale mówiła po niemiecku. Przejęta nazwisko zmarłej Zofii Romanowskiej. Niestety ktoś podłożył jej żydowską opaskę do torebki. W efekcie dostała się do więzienia, z którego teraz odbili ją powstańcy.

Miron ze Swenem, Haliną, Ireną, Staszkiem organizują wieczorek patriotyczno-literacki z „Weselem” Wyspiańskiego w programie. Takie spotkania były na początku jedną z prób zachowania normalności w tym niecodziennym czasie. W tym samym okresie trwa jednak walka o przetrwanie, zdobycie jedzenia, które jest na kartki.

Miron przechodzi przez kolejne przestrzenie, w tym szkołę na Lesznie, gdzie przed wybuchem wojny widział szopkę. Teraz z ruin tej szkoły ludzie wynoszą trupy. Narratorowi trudno jest opisać emocje. Walki przybierają na sile, ludzie więc zmuszeni są zejść coraz niżej. Piwnice stają się mieszkaniami. Odwiedzając kolejne osoby, Miron wchodzi już tylko do piwnic. Tutaj kolejno gromadzą się mieszkańcy Warszawy. Robi się coraz ciaśniej. Ludzie starają się być cicho, aby nie zdradzić przed Niemcami położenia kolejnych schronów. Miesza się tutaj nieustanna modlitwa z nasłuchiwaniem bomb. Mimo plotki o upadku powstania trwa ono nadal.

Ludzie w walce o przetrwanie pracują coraz bardziej zespołowo, delegując do gaszenia pożarów, odgrzebywania zmarłych, noszenia rannych. Działa gazetka powstańcza. Niestety coraz trudniej doliczyć się ofiar. Coraz intensywniejsza jest także praca nad kopaniem kolejnych przejść pod ziemią. W piwnicach teraz toczy się codzienne życie, gdzie dochodzą wieści o tym, gdzie i co zbombardowali Niemcy, jak przesunęli się powstańcy. Niestety wśród wojsk po stronie niemieckiej są wyjątkowo okrutni Ukraińcy. Polacy są nie tylko rozstrzeliwani. Podpala się domy, w których są, chorych wyrzuca się przez okna szpitali. W latach 60. XX wieku udaje się ustalić, że między 5 a 6 sierpnia na samej tylko Woli zabito w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Kolejni ranni przenoszeni są pod nowe adresy. Szpital działa w gmachu sądów, natomiast rannych przybywa coraz więcej. Wszyscy chcą się dostać do Śródmieścia, potem na Pragę, by kierować się na Żerań i Jabłonnę, gdzie stacjonują już Rosjanie. Miron próbuje się dostać do domu na Chłodnej, bo orientuje się, że ma klucze do domu. Zatrzymują go powstańcy. Na Chłodnej są już Niemcy. Miron rusza więc na Rybaki, gdzie jest jego przyjaciel Swen, jego narzeczona, matka, ciotka.

Cywile śledzą przebieg wydarzeń. Budują prowizoryczne kuchnie z cegieł. Mężczyźni i starsze dzieci próbują zdobyć jedzenie. Problemem jest także zdobycie wody. Jest gorąco – lato samo w sobie jest upalne, a do tego dochodzą wybuchające bomby, miotacze ognia, ścisk w piwnicach. Wiadomości z gazetek powstańczych odczytywane są bardzo ceremonialnie. 7 sierpnia wiadomo już, że nie ma szans na przepłynięcie Wisły, co oznacza, że ludność walczącej Warszawy jest w niej uwięziona. Cały czas trwa ostrzał. Miron wspomina, jak żałował, że nie był w Warszawie w połowie września ’39, kiedy to bombardowano miasto. Teraz chciałby stąd uciec jak najdalej.

Celinka i jej koleżanka miały ogromny zapał do pracy. Chodziły więc do Ośrodka Zdrowia na Parysowie. Za długo się jednak nie „naurzędowały” (jak wspomina narrator), ponieważ ośrodek po kilku dniach został zbombardowany. Istotną pomocą dzielą się siostry sakramentki. Przy ul. Starej rozdają obiady. Akcja ta trwa mniej więcej do 13 sierpnia. Miron przy tej okazji dzieli się swoją fachową wiedzą o architekturze sakralnej. Po 15 sierpnia powstańcom udaje się jeszcze utrzymać Mokotów, Żoliborz, Czerniaków, Powiśle i Śródmieście. Sytuacja robi się jednak coraz trudniejsza. Problemem jest utrzymanie łączności na powierzchni, dlatego też zarówno powstańcy, jak i łącznicy również schodzą do kanałów. Niemcy w tym czasie zajmują wodociągi i elektrownię, co sprawia, że sytuacja cywilów staje się jeszcze trudniejsza.

Miron razem ze Swenem postanawiają „zwiedzać” kolejne piwnice. Kolejne bombardowanie zmusza rodziny mężczyzn do poszukiwania nowego lokum. Niestety w piwnicach niektórych kamienic z kolei jest bardzo zimno. W tym czasie wśród cywili powstaje litania, którą szybko przejmują kolejne piwnice. Brzmiała ona: „Od bomb i samolotów – wybaw nas, Panie, Od czołgów i goliatów – wybaw nas, Panie, Od pocisków i granatów – wybaw nas, Panie, Od miotaczy min – wybaw nas, Panie, Od pożarów i spalenia żywcem – wybaw nas, Panie”.

Rosjanie 15 sierpnia wchodzą na Pragę. Front wschodni zatrzymuje się jednak na Wiśle, a Armia Czerwona nie włącza się w powstanie. Pomagają alianci, którzy organizują zrzuty broni. Niestety niewiele z nich ostatecznie dociera do powstańców. Walki są coraz bardziej zaciekłe.

Miron dalej nie może sobie poradzić w tym, że przez przypadek zabrał matce klucze. Próbuje się o niej czegoś dowiedzieć u rodziny na Bielańskiej, ale nic nie udaje mu się ustalić. Miron wspomina śpiewane w piwnicach piosenki, naśladuje odgłosy zrzucanych bomb wybuchów, miotaczy ognia.

15 sierpnia w dniu święta Matki Boże Niemcy bombardują klasztor sakramentek. Siostry wychodzą z ruin i stają się działaczkami. Rozdają pozostałe w klasztorze jedzenie. Brakuje jednak nadziei. Niektórzy uznają, że czas się poddać. Miron i Swen z bliskimi przenoszą się do piwnic na Miodowej. Pachnie tam pożarem, bo kilka dni wcześniej spalono znajdującą się tam Izbę Rzemieślniczą. Podczas nalotów ludzie chowają się we framugach, bo okazuje się, że są one najtrwalsze. Razem z filarami stanowią najbezpieczniejsze miejsce. Miron wychodzi w poszukiwaniu naczyń. Kiedy wychodzi tuż obok niego upada gorący odłamek bomby.

Młodzi – Miron, Lusia i Swen organizują konkurs na tekst. W schronie trwa przygotowanie do nocy: odmawia się kolejne modlitwy i pierze koszule, aby choć trochę ulżyć sobie w gorącu. W trakcie bombardowań cywile liczą uderzenia bomb. Zdarza się, że jest ich nawet ponad 100. Cały czas słychać czołgi, szafy z miotaczami ognia, wybuchy granatów. Schron sypie się w wyniku kolejnych bombardowań, brakuje jedzenia. Robi się coraz niebezpieczniej. Zaczyna brakować wody.

Na Rybakach pojawia się ciotka Mirona, która została poparzona. Wszyscy próbują ją uciszyć, bo jej krzyki mogą zdradzić Niemcom ich pozycje. Pozostała część rodziny szybko wchodzi w tryb życia w nowym schronie.

Wspomnienia psalmów i nieszporów odprawianych przez wojną sprawiają, że Warszawa przypomina Mironowi Jerozolimę, gdzie walczą całe pokolenia. Nie wiadomo jednak, czy Bóg tutaj odwraca się od ludzi, czy jednak ich strzeże.

Miron udaje się na kolejne poszukiwania wody. Umiera poparzona ciotka. Jej ciało zostaje wyniesione na zewnątrz, ale nie daje się jej pochować ze względu na trwający cały czas ostrzał. Nie jest to odosobniony przypadek. Podczas jednej z wypraw po wodę Miron zdobywa papier kancelaryjny, co jest wyjątkowo cenną zdobyczą.

31 sierpnia w nalocie na piwnicę, gdzie odpoczywało 200 powstańców z batalionu „Chrobry” trafia bomba, która zabija prawie wszystkich oprócz 4-5 osób. W 1964 roku Miron jako dziennikarz będzie świadkiem ekshumacji i wykopywania spod tych gruzów ludzkich rąk i nóg.

1 września matka Swena ogłasza, że skończyły się zapasy żywności. Jest to także dzień, kiedy Niemcy tłumią powstanie na Starym Mieście. Kiedy Niemcy wchodzą na Freta, walczący muszą ogłosić kapitulację. Ewakuacja jest błyskawiczna, bo Niemcy planują zniszczyć schrony z pomocą granatów. Trzeba przenieść rannego – do pracy zgłaszają się Miron, Zbyszek i Swen. Dzięki temu mają okazję przejść do innej części Warszawy. Mężczyźni żegnają się z kobietami z Rybaków. Mężczyźni mają ruszyć do Śródmieścia, gdzie Miron ma rodzinę – ojca i jego drugą rodzinę.

Mężczyźni przedzierają się kanałami. W punkcie zbornym panuje chaos. Mężczyzna, którego niosą, ma wiele ran, więc powinien zostać pozostawiony w szpitalu, ale to właściwie pewna śmierć. Chcą go więc przenieść dalej. Mironowi przypomina się podobna historia z książki Victora Hugo. Niesie rannego na plecach.

Przejście przez kanały jest wyjątkowo trudne, ze względu na ciasnotę, wodę sięgającą do łydek i ogrom ludzi stojących na całej długości od Starówki do Śródmieścia. Kanały są jednak oznakowane, co ułatwia poruszanie się po nich. Trzeba jednak być ostrożnym, szczególnie pod włazami, bo Niemcy wrzucają granaty. Droga na Krakowskie Przedmieście nigdy nie była tak długa. Miron traci poczucie czasu. W końcu pochód wkracza na Nowy Świat. Do wyjścia na Wareckiej jest coraz bliżej. Wyjście też jednak trwa. Miron jest wyczerpany. Chory zostaje zabrany na nosze.

Miron razem ze Swenem i Zbyszkiem idzie do ojca na Chmielną 32. Umówiony był z nimi na 1 sierpnia, a dociera do nich miesiąc później. Mężczyźni są zaskoczeni, kiedy okazuje się, że rodzina śpi w domu, a nie schronie. W Śródmieściu panują jednak względnie normalne warunki: jest jedzenie, woda, ubrania. Miron budzi Halinę pocałunkiem, kobieta pomaga mu i pozostałym. Ojciec Mirona, Zenek jest w AK. Okazuje się, że za Marszałkowską znowu jest coraz gorzej. Ojciec Mirona nie poświęca się bez potrzeby, czasem udaje więc, że wcale do AK nie należy. W Śródmieściu panuje porządek. Cywile muszą się udzielać przy różnych pracach publicznych. Miron i Halina zastanawiają się jednak, czy w ogóle nie przyłączyć się do powstania i trwających walk. Sytuacja jest bowiem tragiczna. Niemcy zniszczyli Wolę, Starówkę i wiele innych dzielnic. Obecnie próbują przejąć resztę Śródmieścia, które pozostaje we władzy powstańców. Faszyści są coraz bardziej brutalni, po drugiej stronie nie brakuje jednak odwagi: Ojciec i Halina opowiadają o młodym chłopaku, który butelkami z benzyną zniszczył kilka czołgów i wielu innych gestach pełnych bohaterstwa. Już po wojnie od Ireny P. słyszy o słynnym koncercie szopenowskim, który Woytowicz grał w kawiarni na Nowym Świecie, mimo trwającego właśnie nalotu.

3 września Miron podobnie jak podczas kilku innych dni wraca myślami do tego samego dnia z 1939 roku. Wtedy ktoś na ulicy śpiewał „Marsyliankę”, bo Francja i Anglia przystąpiły do wojny. W 1944 Miron odczytuje swój poemat, który napisał w schronie na Rybakach. Ujawnia także fragment dramatu o powstaniu. Słuchają go Halina, Zbyszek i Swen. Miron podobnie jak inni zaczyna chorować na wymioty i cierpi ze względu na biegunkę, co ironicznie podsumowuje: „Nie wiem, czy najpierw zaczęło się bombardowanie, czy wielka sraczka”.

Ojciec Mirona okazuje się byłym pocztowcem, miłośnikiem zwierząt, człowiekiem przyjaźnie nastawionym do świata, podczas okupacji zajmującym się podrabianiem podpisów i wyrabianiem fałszywych dokumentów, które niejednej osobie uratowały życie. Jego partnerka Zocha, dzielnie mu w tym pomaga, wydobywając pieczątki od Niemców. Potem jednak angażuje się w walki i wstępuje do AK.

4 września upada Powiśle. Z 6 na 7 września zapada decyzja o przenosinach na Nowogrodzką, gdzie jest trochę bezpieczniej. Mieszka tam Miecio, kolega Ojca. Miron odwiedza przyjaciela, Zdzisława Śliwerskiego. W końcu wszyscy idą na Wilczą 21, gdzie mieszkają kolejni znajomi Ojca – rodzina Wojów. Na Żurawiej Swen znajduje Dankę, łączniczkę AK,  do której się przenosi. Zbyszek także chce dołączyć do powstańców. Swen zostaje odkopany i wyciągnięty z gruzów zbombardowanego domu. Miron ukrywa się w piwnicy kamienicy Kleina. Spotyka tutaj wielu znajomych.

Z 9 na 10 września Sowieci przeprowadzają pierwszy nalot na niemieckie dzielnice. Z 13 na 14 września na niebie widać kukuruźnik, czyli sowiecki dwupłatowiec, który symbolizuje walki trwające między Niemcami i Rosjanami. Niemcy tracą Pragę. 18 września nad Warszawą pojawiają się Amerykanie, którzy ze swoich samolotów wrzucają broń, bandaże i wiele innych potrzebnych rzeczy, ale niestety wiatr znosi wszystko na stronę zajętą przez Niemców. Powstańcy przegrywają na Sielcach i Marymoncie.

Miron wspomina historię pary – Nanki i Michała, którzy pokłócili się na Lesznie, a on powiedział w emocjach, żeby pierwsza bomba zabiła kobietę. Ta odeszła, para długo się nie mogła odnaleźć, nawet po wojnie. W końcu jednak im się udało, on przeprosił, a ona mu wybaczyła.

Po wojnie Miron dowiaduje się, że Mama i Stefa zostały złapane przez Niemców. Najpierw gnano je przed czołgiem, potem wywieziono do Pruszkowa, a następnie do Głogowa do przymusowej pracy. Miron wspomina, jak w 1945, kiedy już wszyscy się odnaleźli, kobiety strasznie się pokłóciły razem z Ojcem – Mama, Zocha, Sabina. Dopiero po interwencji Mirona kobiety milkną.

Ojciec wyjeżdża z Zochą do Gdańska, ale po powrocie do Warszawy żeni się z Walą. Nanka i Sabina, czyli jego siostry, dalej utrzymują kontakt z matką Mirona, która również wychodzi za mąż. Wszyscy pozostają ze sobą w życzliwych relacjach.

Miron jest przeszczęśliwy, bo udało mu się znaleźć fryzjera. Po wyjściu czuje się od razu lepiej. Razem z Ojcem i Swenem udaje się po zboże, kiedy obowiązują niemieckie przydziały na nie. Dostaje bochenek chleba.

Niestety powstanie stopniowo upada. Poddają się kolejne dzielnice Czerniaków i Powiśle, Mokotów, 30 września kapituluje Żoliborz. Broni się właściwie jedynie Śródmieście. Pojawia się wszawica. Pieniądze nie mają żadnej wartości. Rozwija się handel wymienny. Miron wspomina pana Szu, który codziennie śpiewa Godzinki. W końcu z Warszawy zostają właściwie same gruzy. 2 października 1944 roku cichną odgłosy walki. Ogłoszona zostaje kapitulacja. Ludność cywilna otrzymuje nakaz opuszczenia miasta do 9 października. Powstańcy składają broń. Niemcy zdolnych do pracy zamierzają wywieźć na roboty. Warszawiakom towarzyszy poczucie beznadziei. Pojawia się pytanie, co zabrać, co zostawić. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że nigdy tych rzeczy nie uda się odnaleźć.

Miron spotyka kolegę Żyda, który razem z rodziną próbuje wyjść z Warszawy. Podobnie jak rodzina Mirona ze Stefą. To jedyna nadzieja – inaczej grozi im obóz koncentracyjny. Swenowi i panu Sz. udaje się uciec z transportu do Rzeszy. Kiedy Swen dochodzi do wsi, okazuje się, że wychodzi z domu jego rodzina.  Miron, Ojciec, Zocha, Halina zostają wywiezieni do Pruszkowa. Mironowi narzucają się skojarzenia z Zaduszkami. Opis wychodzenia ludzi z miasta cały czas prowadzony jest z wykorzystaniem odwołania do dnia Wszystkich Świętych.

Rodzina Mirona zostaje postawiona przed selekcją 6 października. Miron i Halina boją się, że zostaną rozdzieleni. Stacha i Halina na własną prośbę jadą na roboty. Halina udaje jej córkę. Wszyscy ostatecznie lądują w wagonie, który rusza do obozu w Łambinowicach na Dolnym Śląsku.

W obozie spotykają jeńców różnych narodowości. Mieszkańcy obozu pomagają nowoprzybyłym się odnaleźć w rzeczywistości. Okazuje się, że nie wszystkie kobiety są niechętne pilnującym je żołnierzom. Część umawia się z nimi na randki. Miron jest tym bardzo zaskoczony.

Warunki obozowe są trudne. Ludzie starają się jednak odnaleźć. Jedni pomocy szukają w praktykach religijnych, inni sięgają po sztukę. Łambinowice są jednak obozem przejściowym. Miron i Ojciec wybierają Opole, z którego ich zdaniem łatwo o ucieczkę do Częstochowy. Halina wybiera Wiedeń. 9 października wszyscy opuszczają obóz przejściowy. 11 listopada Miron i Ojciec zgodnie z planem uciekają do Częstochowy. Tam jest już Swen z mamą. Miron wraca do Warszawy z lutym 1945 roku.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.