Z nastaniem roku 1948 oraz z wygraną ugrupowania tzw. stalinowców, funkcjonującego w ramach ówczesnej PPR, rozpoczął się proces konsekwentnego odsuwania od władzy Władysława Gomułki. Początkowo pozbawiono go stanowiska wicepremiera oraz ministra Ziem Odzyskanych, natomiast w roku 1951, obarczając Gomułkę odpowiedzialnością za dokonanie tzw. "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego" wśród polskich komunistów, aresztowano go oraz osadzono w zamkniętej willi w Miedzeszynie.
Jest rzeczą niezwykle istotną stwierdzenie, że zmiany dokonujące się w systemie komunistycznym po śmierci wielkiego wodza oraz przywódcy narodów Józefa Stalina, choć bardzo namacalne w samym Związku Radzieckim, były niemal nieodczuwalne w Polsce Ludowej. Były nieodczuwalne, gdyż faktycznie ich nie przeprowadzano. To co było impulsem do wdrożenia zmian na ziemiach radzieckich w roku 1953, nie miało racji bytu na ziemiach polskich. Jeszcze nie. Zmiany w kraju, popularnie określane mianem "odwilży" nastąpiły w Polsce, dopiero w roku 1956.
Wracając jednak do roku 1953. Otóż, w Polsce Ludowej pomimo śmierci Stalina, wciąż kultywowano pamięć o wielkim wodzu. Najlepszym tego przykładem było nadanie, wybudowanemu w roku 1955 Pałacowi Kultury i Nauki w Warszawie, imienia nie kogo innego, jak właśnie Józefa Stalina. Także wyrabianie norm w zakładach przemysłowych miało służyć uczczeniu wielkiej idei, wielkiego człowieka.
Pomimo, że prawdziwa "odwilż" w polskiej polityce komunistycznej lat 50-tych dała o sobie znać dopiero w roku 1956, już z nastaniem roku 1954 przeciwnicy sytemu, podjęli pierwsze próby eliminowania totalitarnych sposobów sprawowania rządów w kraju. Oczywiście, wszelkie starania inicjowane w tym kierunku, spotykały się z nieprzychylnością elit rządzących. Najbardziej namacalne, bardzo wyraźne stanowisko w sprawie walki z nadużyciami systemu, zajął szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Stanisław Radkiewicz. Obarczył on bowiem, podległy sobie resort odpowiedzialnością za łamanie oraz nieprzestrzeganie komunistycznej praworządności, jak również zarzucił mu służbę na rzecz obcego dygnitarstwa.
Niewątpliwym przełomem w tej, jakże patowej sytuacji rysującej się na forum życia politycznego oraz społecznego w kraju, było nadanie przez Radio Wolna Europa jesienią roku 1954, cyklu programów naświetlających okoliczności udania się, a właściwie ucieczki, Józefa Światły na zachód Europy. Być może audycje te nie bulwersowałyby tak bardzo opinii publicznej oraz samych komunistów, gdyby nie fakt, że Światło pełnił funkcję wicedyrektora X Departamentu MBP, oraz, że sam był autorem owych radiowych rewelacji.
Komuniści w kraju nie mieli wyjścia. Musieli zainicjować politykę zmian. Rozpoczęli od MBP, które rozwiązano w grudniu roku 1954. W jego miejsce powstały nowe instytucje, a mianowicie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW) oraz Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Naturalnie przestał też istnieć X Departament MBP. Oczywiście zmiany w funkcjonowaniu resortów pociągnęły za sobą zmiany w ich personalnej obsadzie. Część były działaczy MBP utraciła zajmowane stanowiska, pojedynczy działacze zostali nawet aresztowani i osadzeni w więzieniu.
Symbolem dokonujących się zmian było także uwalnianie z więzień osób o poglądach komunistycznych lub aktywistów partyjnych, których przekonania nie korespondowały z przekonaniami stalinowców z PZPR, a co za tym idzie, którzy narazili się systemowi przed rokiem 1953. Areszt opuścili więc generałowie Komar, Kuropieska czy Spychalski. Gestem niezwykle wymownym było także zwolnienie przetrzymywanego w Miedzeszynie od roku 1951, Władysława Gomułki. Był grudzień roku 1954.
Z nastaniem roku 1955, zwołano III Plenum Komitetu Centralnego PZPR. Wówczas to ostatecznie oraz definitywnie potępiono wszelkie nastające na godność człowieka metody śledcze, praktykowane w poprzednich latach przez aparat MBP. Podczas zjazdu nie tylko, że ujrzały światło dzienne wszelkie nadużycia popełniane przez szereg lat, przez funkcjonariuszy ministerstwa, ale także ujawnione zostały codzienne działania podejmowane przez prominentnych polityków komunistycznych, mające na celu narzucenie oraz wyznaczenie swoistego kierunku, jakim powinien podążać ten jakże newralgiczny resort. Konsekwencją podjętych działań, było postawienie przed obliczem sprawiedliwości w roku 1957, byłego już dyrektora X Departamentu Anatola Fejgina, oraz byłego wiceministra Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Romana Romkowskiego.
W roku 1956 zmarł w Związku Radzieckim Bolesław Bierut. Było to wydarzenie symboliczne. Pamiętać bowiem należy, że Bierut był najbardziej zaufaną osobą Stalina w Polsce, a co za tym idzie, najbardziej wyrazistym oraz najbardziej oddanym propagatorem myśli stalinowskiej w kraju. Tak jak śmierć Stalina zamknęła pewną epokę w dziejach komunizmu radzieckiego, tak analogicznie na ziemiach polskich, śmierć Bieruta wieńczyła jeden rozdział historii totalitarnej, rozpoczynała jednak kolejny.
Wszelkie działania podejmowane przez polskich komunistów w latach 1954-1956, mające na celu pozbycie się bardziej jednostkowych, niż globalnych wypaczeń, były jednak wciąż niewystarczające. Z dnia na dzień pogarszało się gospodarczo-ekonomiczne położenie polskiego społeczeństwa, a jego oczekiwania w stosunku do polityki jaką proponowali komuniści, były absolutnie niewspółmierne.
Nadszedł rok 1956. W ZSRR toczył się zacięty spór o władzę po śmierci Stalina. Dobiegał końca, trwający trzy lata bój o dominację nad systemem władzy totalitarnej zbudowanej przez towarzysza Józefa. Ukoronowaniem owego sporu, owego boju o "rząd dusz", był XX Zjazd KPZR. Odbywał się on w dniach od 14 do 25 lutego 1956 roku.
Fundamentalne znaczenia miał wygłoszony podczas zjazdu referat Nikity Chruszczowa. Chruszczow nie cofnął się bowiem przed nazwaniem zbrodni stalinowskich, mianem zbrodni, a zbrodniarza Stalina, mianem zbrodniarza. Oddźwięk referatu było powszechny, można by nawet rzec globalny. Wiadomym było, że jeśli komunizm w poszczególnych krajach satelickich Związku Radzieckiego ma przetrwać, to muszą w jego strukturze zostać wprowadzone fundamentalne zmiany. To przekonanie miało dotyczyć także Polski Ludowej. Na połowiczne zmiany nie można już było sobie pozwolić. Zmiany musiały mieć charakter całościowy.
Po śmierci Bieruta, nowym I Sekretarzem partyjnym został Edward Ochab. W sekretariacie Komitetu Centralnego PZPR znaleźli się także Edward Gierek oraz Jerzy Albrecht. Pomimo przetasowań o charakterze personalnym, kryzys w Komitecie partyjnym trwał.
Co więcej, od miesiąca marca do czerwca roku 1956, na forum publicznym w kraju, prowadzone były niezwykle ważne oraz niezwykle emocjonalne polemiki polityczne. Bardzo wyraźnie pobrzmiewał wówczas głos domagający się rehabilitowania Armii Krajowej oraz jej działaczy, żądający naprawienia wszelkich krzywd wyrządzonym Polakom zgrupowanym w organizacji przez komunistyczny system represji i nienawiści. Postulowano także wprowadzenie zmian o charakterze prawno-ustrojowym. Domagano się więc zwiększenia roli takich organów przedstawicielskich w państwie jak sejm czy rady narodowe. Chciano uruchomienia na nowo samorządów terytorialnych. Krytyka objęła także sposób zorganizowania struktur administracyjnych w kraju, zwłaszcza na szczeblu centralnym. Trudno było dziwić się tej krytyce skoro w kraju funkcjonowało aż 37 ministerstw oraz blisko 300 różnych central.
Poznań 1956.
Punktem kulminacyjnym polityki niezadowolenia oraz sprzeciwu społecznego wobec komunistycznych praktyk dnia codziennego oraz minionych lat, były wydarzenia poznańskie roku 1956.
Dzień 28 czerwiec 1956 roku zapisał się w polskiej historii powojennej jako tzw. "czarny czwartek". Przyjrzyjmy się wydarzeniom oraz sytuacjom, które zajścia w Poznaniu sprowokowały.
I tak, z dnia na dzień w Polsce Ludowej roku 1956, obniżała się stopa życiowa obywateli. Oficjalne dane podawały, że nastąpił w tej materii wzrost wskaźników o około 26-27% w stosunku do roku poprzedniego. Niestety, przytoczone liczby były jedynie liczbami na papierze, i nijak się miały do faktycznej sytuacji materialnej większości polskiego społeczeństwa. W większości zakładów pracy dawało o sobie znać realne obniżanie płac pracowniczych, przy jednoczesnym maksymalnym zawyżaniu norm produkcyjnych. Taka sytuacja nie mogła trwać długo. I nie trwała. Nie mający nadziei na możliwość poprawy swego bytu oraz swego położenia pracownicy, wyszli na ulice. Protest dał o sobie znać także w jednym z największych zakładów przemysłowych Wielkopolski, w fabryce imienia Cegielskiego w Poznaniu (późniejszych Zakładach im. Stalina).
Wobec narzuconych odgórnie wysokich norm produkcyjnych, wobec absurdalnego podniesienia przez władze centralne, wskaźników wydajności pracy, pracownicy fabryki im. Cegielskiego, nie zamierzali biernie się temu przyglądać. Wybrali więc swoich przedstawicieli i sformułowali postulaty, od spełnienia których uzależnili dalszy los zakładu. Ich żądań podniesienia płac oraz zmniejszenia cen na artykuły konsumpcyjne, nie zamierzała spełnić Warszawa. Dlatego też z nastaniem dnia 28 czerwca 1956 roku, w fabryce rozpoczął się strajk. Pracownicy utworzyli pochód, aby przemaszerować przez centrum Poznania w kierunku siedziby władz miasta. Podczas przemarszu do robotników z Cegielskiego przyłączały się załogi pracownicze innych fabryk oraz przedsiębiorstw miejskich.
Około godziny 10.30 demonstranci podzielili się na mniejsze grupy. Impulsem do takiej decyzji była plotka, szerząca się wśród strajkujących, że aresztowani zostali przez komunistów członkowie delegacji pracowniczej. Stała się ona także, pośrednią przyczyną wtargnięcia przez część demonstrujących do budynku będącego siedzibą władz miejskich oraz do Komitetu Wojewódzkiego. W tym samym czasie, inna grupa strajkujących udała się pod bramę więzienną przy ulicy Młyńskiej, którą sforsowała. Ta sama grupa przyczyniła się do uwolnienia tamtejszych więźniów oraz weszła w posiadanie broni z magazynu znajdującego się w więzieniu. Pozostałe grupy demonstrantów zaatakowały budynek sądu oraz gmach poznańskiej prokuratury. Część z nich udała się także na obszar mających wówczas miejsce, Międzynarodowych Targów Poznańskich. Decyzja o udaniu się na teren Targów była tyleż spontaniczna, co celowa. Tylko w ten sposób poznańscy robotnicy mogli naświetlić europejskiej, a nie wykluczone że także światowej opinii publicznej, rozmiar ludzkiego dramatu, jakiego doznawała Polska pod komunistycznymi rządami.
Pierwsze strzały padły na Placu Zamkowym. Dało się je słyszeć od strony ulicy Kochanowskiego, a więc oddano je w okolicach poznańskiej siedziby UB. Nienawiść ogarniała demonstrantów. Usiłowali oni sforsować wspomniany budynek, wykorzystując ku temu kamienie oraz bruk. Próbowali też strajkujący wznieść barykadę, a następnie obrzucając gmach UB butelkami z benzyną, podpalić go.
Władze Biura Politycznego PZPR o planowanym strajku oraz demonstracjach miejskich dowiedziały się już o godzinie 7 rano, 28 czerwca. Po trzech godzinach poinformowało ono (Biuro Polityczne) Polską Agencję Prasową, że za poznańskie wydarzenia odpowiada "agentura imperialistyczna i reakcyjne podziemie".
Postanowiono także, o wysłaniu przeciw strajkującym regularnego wojska. Z nastaniem popołudnia oraz nocy w mieście znajdowało się już około 10 tysięcy żołnierzy, blisko 360 czołgów oraz liczne wozy bojowe. Nie wahano się i użyto wspomnianych sił do walki z demonstrantami. Symbolicznym wydarzeniem, wydarzeniem znanym po dziś dzień, było zgładzenie trzynastoletniego chłopca, Romka Strzałkowskiego. Jego śmierć była najbardziej namacalnym dowodem na słabość władzy, jej wstecznictwo oraz nieliczenie się z realnymi potrzebami oraz bolączkami polskiego społeczeństwa. Użycie regularnych jednostek wojskowych przeciw strajkującym w Poznaniu, było dowodem na to, jak niewiele dla komunistów i ich chorej ideologii znaczył człowiek, nawet ten mały, ten trzynastoletni.
Zamiast rozwiązywać problemy na drodze pokojowej, zamiast rozmawiać ze strajkującymi, komunistyczni prominenci głosili bzdury, w które oni sami tylko wierzyli, bzdury w tonie zbliżonym do wypowiedzi premiera Cyrankiewicza, z dnia 29 czerwca 1956. A oto co Cyrankiewicz miał do powiedzenia w kontekście poznańskich wydarzeń: "(...) Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie, w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny".
O rozliczeniu komunistów z wydarzeń poznańskiego czerwca długo nie mogło być mowy. Dopiero z rokiem 1981 ujawniono wiarygodną listę ofiar oraz poszkodowanych w zajściach. I tak, w toku wydarzeń śmierć poniosły 74 osoby (w tym 66 osoby cywilne), blisko 575 zostało rannych. Strajkujący zniszczyli 31 czołgów.
Wydarzenia poznańskie oraz towarzysząca im atmosfera rozczarowania, zawiedzenia oraz nienawiści społecznej, ukazały ówczesnej Polsce jak wielka przepaść dzieli oficjalnie głoszoną propagandę partyjną, propagandę sukcesu oraz obywatelskiego zadowolenia, od codziennego życia mieszkańców kraju. "Czarny czwartek" sprawił, że przestała być możliwa dalsza polityka komunistycznego zakłamania. Już dłużej nie można było ukrywać społecznego rozczarowania władzą oraz czasami rzekomej wielkiej oraz sprawiedliwej Polski Ludowej. Jak można było mówić o wielkości oraz o sprawiedliwości, gdy ludzie nie dostawali pensji, lub gdy były one nader niskie. Jak można było mówić o wielkości oraz o sprawiedliwości, gdy nie przestrzegano praw jednostki w społeczeństwie, zmuszano do pracy ponad normę, ponad ludzkie siły i możliwości. I wreszcie, jak można było mówić o wielkości oraz o sprawiedliwości, gdy oddziały regularnego wojska polskiego oddawały strzały do strajkujących czy demonstrujących na ulicach Poznania, pozbawiając ich życia lub nastając na ich zdrowie. To właśnie dlatego, że o wolności oraz o sprawiedliwości w kraju nie było mowy, ludzie tak jak robotnicy z zakładów Cegielskiego organizowali się w komitety oraz formułowali swe postulaty. Niestety, żywiołowy ruch przekształcił się w akcję, której biegu nikt nie mógł zatrzymać. Nikt też nie mógł przewidzieć, że zakończy się ona tak wielkimi stratami. Stratami w ludziach.
Co na to władza? Kolejny raz usiłowała rysować rzeczywistość inaczej niż się ona w praktyce przedstawiała. Cyrankiewicz w swoim wystąpieniu radiowym nie mówił o rozgoryczonych robotnikach, ale o "zbrodniczych prowokatorach". Nie miał też odwagi przyznać, że zawinił system oraz nieprzystająca do realiów komunistyczna propaganda. Wygodniej było obciążyć odpowiedzialnością za poznański czerwiec "wrogie Polsce ośrodki imperialistyczne i reakcyjne podziemie".
Wydarzenia w Poznaniu wpłynęły na ostateczne ukształtowanie się w ramach PZPR, dwóch frakcji politycznych o odmiennych przekonaniach. Ugrupowaniami tymi byli tzw. Puławianie oraz Natolińczycy. Każde z ugrupowań czerpało swoją nazwę od miejsc odbywanych przez nich spotkań. I tak, Puławianie spotykali się w domu położonym przy ulicy Puławskiej, zaś Natolińczycy organizowali swe spotkania w pałacyku w Natolinie.
Puławianie na czele z Romanem Zambrowskim, Jerzym Morawskim, oraz Władysławem Matwinem, postulowali demokratyzację Polski Ludowej. Natolińczycy, na czele z Wiktorem Kłosiewiczem, Franciszkiem Jóźwiakiem oraz Zenonem Nowakiem uchodzili za dogmatyków sympatyzujących z generałem Rokossowskim, oraz mających poparcie władz radzieckich. Natolińczycy bardzo wyraźnie domagali się rozliczenia epoki komunistycznej lat 40-tych oraz pierwszej połowy lat 50-tych. Szczególnie mocno akcentowali oni potrzebę ukarania byłych działaczy MBP, którzy niejednokrotnie przekraczali granicę oraz literę prawa. Natolińczycy widzieli także potrzebę zrehabilitowania Władysława Gomułki oraz jego reaktywacji w życiu politycznym kraju. Wszelkie zmiany w ich przekonaniu miały się dokonać przy utrzymaniu dotychczasowych więzi ze Związkiem Radzieckim.
Do realnej próby sił pomiędzy obydwoma ugrupowaniami doszło po VII Plenum Komitetu Centralnego PZPR, a więc po 28 lipca 1956 roku. W całym kraju słyszalny był głos Romana Zambrowskiego, przekonującego Polaków, że pragnieniem Natolińczyków jest utrzymanie kraju w ścisłej zależności od Związku Radzieckiego. Puławianie przekonywali społeczeństwo o konieczności demonstrowania swych poglądów, namawiali do tworzenia rad zakładowych, oraz do rozwijania samorządów załóg robotniczych. Aby propaganda siana przez Puławian była skuteczniejsza, decyzją sekretarza warszawskiego Komitetu PZPR, w "teren" wyruszyli młodzi działacze partyjni oraz członkowie ZMP.
Konflikt na osi Biuro Polityczne-Komitet Centralny partii przybierał na sile. Z nastaniem sierpnia 1956 roku, w Polskim Radiu nadano wiadomości, a wśród nich informację, iż towarzysz "Wiesław", czyli Władysław Gomułka został przywrócony na łono partii.
W miesiącach od lipca do października 1956 roku, w kraju toczyła się niezwykle intensywna dyskusja tak na forum politycznym, partyjnym, jak i na forum społecznym.
W kontekście konfrontacji politycznej, tak Puławianie, jak i Natolińczycy pragnęli nawiązać nić porozumienia oraz współpracy z Władysławem Gomułką. W tym celu, na newralgiczne stanowiska państwowe lub urzędnicze powoływano ludzi niegdyś z Gomułką związanych. I tak, do struktur wojskowych powrócił generał Korczyński, zaś do rządu w charakterze wiceministra sprawiedliwości wszedł Zenon Kliszko.
Czas realnej konfrontacji pomiędzy Puławianami oraz Natolińczykami zbliżał się wielkimi krokami. Mobilizująco na działania podejmowane przez Puławian wpłynęła wieść, iż Natolińczycy przygotowują się do przeprowadzenia politycznego puczu. Odzew Puławian był natychmiastowy. Już w październiku roku 1956, tak na uczeniach wyższych w Warszawie, jak i w fabryce FSO na Żeraniu, przeprowadzano mityngi propagujące działania reformatorskie Puławian oraz dyskredytujące koncepcje polityczne lansowane przez Natolińczyków. Samych Natolińczyków powszechnie karykaturowano, zaś sztandarowym hasłem uczyniono potrzebę walki z siłami zagrażającemu dalszej liberalizacji życia publicznego w Polsce Ludowej.
Ostatecznie skuszony miejscem w Biurze Politycznym PZPR, przywróceniem na ważne stanowiska partyjne swoich ludzi oraz byłych współpracowników, oraz przyrzeczeniem odsunięcia od władzy w KC partii Hilarego Minca, Władysław Gomułka opowiedział się po stronie frakcji Puławian.
Od 19 do 21 października 1956 roku miało miejsce VIII Plenum KC PZPR. Podczas Plenum wybrany został nowy skład Biura Politycznego PZPR, zaś na stanowisko I Sekretarza KC powołano Władysława Gomułkę.
Jeszcze podczas trwania obrad plenarnych, do Polski Ludowej przybyli delegaci radzieccy z Nikitą Chruszczowem na czele. Warto pamiętać, że na skutek wydarzeń roku 1956 rozgrywających się w Polsce, Chruszczow brał pod uwagę możliwość przeprowadzenia interwencji zbrojnej z wykorzystaniem sił zbrojnych Układu Warszawskiego. Planom tym sprzeciwiły się Chiny. Odstąpienie Chruszczowa od ataku wojsk Układu Warszawskiego na Polskę, zaowocowało sukcesem w rozmowach z Gomułką oraz z jego ekipą. Obrady plenarne wznowiono, a sam towarzysz Władysław, w wygłoszonym przez siebie przemówieniu, nie tylko skrytykował osiągnięcia planu sześcioletniego, ale także sposób przeprowadzenia w kraju kolektywizacji rolnictwa.
Wydarzeniom politycznym w kraju bacznie przyglądała się ówczesna opinia publiczna. Zwłaszcza w Warszawie, zwłaszcza robotnicza i studencka. To wówczas na swoistego rzecznika interesów robotniczych, wybrany został Lechosław Goździk, na co dzień pełniący funkcję sekretarza partyjnego w fabryce FSO na Żeraniu.
Wyrazem poparcia społecznego dla samego Gomułki oraz dla jego nominacji na urząd I Sekretarza partii, było zebranie się blisko 500 tysięcy osób, na Placu Defilad, w dniu 24 października 1956 roku.
Społeczeństwo, tak zebrane na Placu Defilad, jak i skupione w najmniejszym nawet zakątku Polski, oczekiwało od nowej ekipy lepszego jutra. Spodziewano się reform politycznych, społecznych oraz gospodarczych. Przystępowano do działania. I tak, publicyści katoliccy związani z "Tygodnikiem Powszechnym" utworzyli Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej. Partie ZSL oraz SD odmówiły dalszego działania w charakterze tzw. pasa transmisyjnego PZPR. Powołały więc nowe władze, opowiedziały się za demokratyzacją systemu sprawowania władzy, żądały zmian w obowiązującej ordynacji wyborczej do sejmu oraz zorganizowania nowych wyborów. Na tym nie koniec. W miastach takich jak Poznań, Kraków, Warszawa czy Wrocław zakładano kluby polityczne oraz przeprowadzano narady polityczne. Jednym z bardziej znanych tego typu miejsc, był Klub "Krzywego Koła", istniejący w stolicy do roku 1962.
Na forum życia społecznego zaistnieli w roku 1956, tacy ludzie jak: Władysław Bartoszewski, Tadeusz Kotarbiński, Leszek Kołakowski, Maria i Stanisław Ossowscy, Paweł Jasienica, Jan Strzelecki, Jan Józef Lipski.
Na odwilży skorzystał także polski kościół katolicki. Tak bowiem oto, w roku 1956 do Warszawy powrócił ksiądz kardynał Stefan Wyszyński. Wznowiono także działalność Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu. Zezwolono kościołowi na prowadzenie działalności duszpasterskiej wśród więźniów oraz wśród osób chorych, przebywających w szpitalach. Lekcje religii przywrócono do szkół, a wysiedleni wcześniej księża powrócili na swe parafie.