Inny świat

Gustaw Herling-Grudziński

Pytania i odpowiedzi

Czym była trupiarnia w Innym świecie?

Gustaw Herling-Grudziński opisuje w „Innym świecie” miejsce, do którego trafił z ranami na nogach i chory na cyngę. Była to Trupiarnia, którą wymownie wspomina autor: 

„Kresem wędrówki ziemskiej w obozie była Trupiarnia, duży barak położony między kuchnią a pomieszczeniem dla ciężarnych kobiet, do którego kierowano więźniów niezdolnych do pracy przed ostatecznym skreśleniem z listy żywych”. 

Paradoksalnie miało to być miejsce, w którym więźniowie mieli odzyskiwać siły do pracy. Trafiali tu jednak chorzy w różnym stanie i dla większości z nich Trupiarnia była faktycznym kresem oraz oznaczała powolne umieranie z głodu. Chorzy w Trupiarni nie dostawali dodatkowych racji żywnościowych. Mogli ustawiać się w kolejce po resztki zupy z kotła, zaś leżenie w bezruchu tylko wzmagało ssące uczucie głodu konających.  

Więźniowie znajdujący się w Trupiarni dzieleni byli przez lekarzy na „słabosiłkę”, czyli tych, których stan dawał jeszcze nadzieję na wyzdrowienie i na „oktirowkę” wyrokującą o nieuleczalności. Więźniowie z pierwszej grupy dostawali niewielkie dodatkowe racje żywnościowe i byli powoływani do lekkich prac. Ci drudzy, leżeli skazani na śmierć. Podział na te dwie kategorie działał też symbolicznie na psychikę więźniów, ponieważ skazani na „oktirowkę” tracili resztki nadziei na przeżycie pobytu w Trupiarni. 

Dlaczego Inny świat to literatura faktu? 

„Inny świat” zaliczamy do literatury faktu, ponieważ jest pozbawiony fikcji literackiej i ma charakter dokumentalny. Przedstawione wydarzenia, miejsca i postacie są autentyczne i prawdziwe. Literatura faktu jest połączeniem prozy literackiej z relacją dziennikarską i niejednokrotnie tworzona jest w pierwotnym zamyśle nie jako powieść, a w charakterze dziennika, pamiętnika i zapisu zdarzeń. Literackość zostaje nadana jakby przy okazji.  

Gustaw Herling-Grudziński zawarł w „Innym świecie” opis własnych doświadczeń z pobytu w radzieckich łagrach. Przedstawione zdarzenia są relacją z życia więźniów, opisem koszmarnego i nieludzkiego miejsca, w którym następowało odczłowieczenie. Autor pokazuje, jak Sowieci dbali o upodlenie więźniów, pobudzanie w nich najniższych instynktów i wreszcie skazywanie na śmierć ludzi złagrowanych. Nie można jednak odmówić literackości powieści Grudzińskiego. Opisane fakty ubrane zostały w prozę, którą czyta się jednym tchem. Nie brakuje tu refleksji i opowieści innych więźniów, co sprawia, że powieść nie jest suchym zapisem faktów. 

Na uwagę zasługuje także epilog, który jest do bólu szczery i prawdziwy. Autor podkreśla w nim, jak ważna jest pamięć o koszmarze wyrządzanym więźniom w łagrach. Gdy po wojnie kolega z celi przyznaje mu się, że wydał 4 więźniów, aby ratować swoje życie, skazując ich tym samym na śmierć, nie znajduje upragnionego zrozumienia u rozmówcy. Pisarz pokazuje tu różnicę między niewolą a wolnością i to, że w innym świecie zdrada mogłaby zostać wybaczona, ale w wolnym świecie nie ma na nią miejsca. Jak widać, w literaturze nie ma lukru – są fakty, nawet jeśli nie każdemu się podobają. Wielu czytelników sądziło, że epilog jest zbyteczny, jednak autor uznał go za konieczny, aby ludzie z nowych pokoleń lepiej zrozumieli koszmar łagrów. 

„Inny świat” — jak wyglądało życie w obozie?

Życie w różnych obozach wyglądało nieco inaczej, w zależności od obozu, jednakże główne mechanizmy działały podobnie. Celem Rosjan było upodlenie i zezwierzęcenie więźniów, doprowadzenie ich do stanu odczłowieczenia, w którym działają już tylko proste instynkty. Nie zabijano tu ludzi ot, tak. Wręcz przeciwnie – czekano, aż umrą z wycieńczenia i głodu. Jeśli zdarzały się wyroki, to takie, na które oprawcy mieli fikcyjne dowody. Jak mówi znajomy z obozu spotkany po wojnie w Rzymie: 

„(…) jednym z największych koszmarów systemu sowieckiego jest mania legalnego likwidowania ofiar…”.  

Zabijano zatem zazwyczaj w wyniku donosu, zaś donosiciele mogli w zamian liczyć na cenne profity, takie jak lżejsza praca czy dodatkowa (choć nadal głodowa) racja jedzenia. Donosicielstwo obecne było w obozie na porządku dziennym. Autor w „Innym świecie” wspomina: 

„Przebywaliśmy wszyscy w więzieniach sowieckich od paru miesięcy, a więc dość długo, aby wiedzieć, że na dziesięciu nowo przybyłych do celi więźniów co najmniej pięciu przysyłano z innych cel na przeszpiegi”. 

Mimo tego większość więźniów umierała z głodu. Głodowe racje obejmowały bowiem łyżkę kaszy i kawałek ryby lub samą łyżkę kaszy, a dla najbardziej zniszczonych już pracą zaledwie łyżkę wodnistej kaszy na śniadanie i odpowiednio 700, 500 lub 400 g chleba na kolację. Przy takiej diecie połączonej z katorżniczą pracą w bardzo trudnych warunkach (mrozy na Syberii sięgały -40 stopni) nawet najsilniejsi podupadali na zdrowiu, a wycieńczone organizmy traciły całkowicie odporność na choroby szerzące się w obozie. Dzień pracy rozpoczynał się o świcie i kończył wieczorem, ponieważ oprócz samej pracy, na miejsce więźniowie szli piechotą (niektórzy nawet 5-7 km). Każdy dzień był zatem walką o życie, walką z głodem, ale też walką o własne człowieczeństwo. 

„Inny świat” — jak wyglądał dzień pracy? 

Dzień w obozie zaczynał się o 5:30. „Razwodczik” (więzień odpowiedzialny za budzenie) przechodził za barak, budząc wycieńczonych więźniów krzykiem i szarpaniem. Nieco spokojniej wzywał do pracy „dniewalny”: „Riebiata, na rabotu”. Wśród osadzonych funkcjonowało poranne stwierdzenie powtarzane jak mantra: „Ech, nadojeła żyźń” (co oznaczało mniej więcej „przegrane życie”). Więźniowie wiedzieli, że pomimo wycieńczenia czeka ich kolejny morderczy dzień pracy.  

Po kwadransie na pryczach pozostawali tylko chorzy, zwolnieni z pracy, a reszta więźniów ubierała się w swoje łachmany i szła do kuchni na śniadanie. Przydział posiłków zależał od tego, jak dany więzień pracował. Dla najlepszych przeznaczony był trzeci kocioł z 125% normy, czyli duża łyżka kaszy i kawałek solonej „treski” lub śledzia. Dla tych, którzy tylko wyrabiali normę oraz na stałe dla pracujących kobiet i starców, przyznany był drugi kocioł (100%), czyli łyżka kaszy. Pozostali, którzy nie mieli już sił do pracy — schorowani, wychudzeni, w starych łachmanach — czekali w najdłuższej kolejce do pierwszego kotła po łyżkę rzadkiej kaszy. Resztki zostawały dla mieszkańców Trupiarni i chorych pozostałych w obozie, a także dla pracowników zony. 

O 6:30 brygady wychodziły do pracy. „Lesoruby” (pracujący przy najcięższym wyrębie lasu) do miejsca pracy mieli 5-7 km, zatem docierali tam około 7:30 i pracowali do 17:00. Kolejno do pracy ruszały także brygady przydzielone do różnych innych zadań, najczęściej znacznie bliżej obozu. Tylko pracujący ponad normę dostawali w południe łyżkę gotowanej soi i 100 g chleba. Reszta ciężko pracowała o głodzie, w przerwie obiadowej dzieląc się co najwyżej papierosem. Po skończonej pracy więźniowie ochoczo wędrowali do obozu, wiedząc, że na kolację dostaną kawałek chleba (odpowiednio 700, 500 lub 400 g). To właśnie chleb był najcenniejszym pokarmem i przez niemal wszystkich pochłaniany był od razu w całości. Nieliczni zostawiali sobie kawałek na obiad następnego dnia. Jak pisze Grudziński w Innym świecie

„Męka życia więziennego nie kończyła się w baraku, wprost przeciwnie, zamieniała się dopiero w torturę myśli o śmierci”. 

„Inny świat” — jak wyglądały przesłuchania? 

„Inny świat” pokazuje bezwzględność i nieludzkie zachowanie Sowietów. Zanim więzień został wezwany na przesłuchanie, czekano, aż jego psychika będzie u kresu wytrzymałości, a on sam odarty z godności, nadziei i resztek człowieczeństwa, będzie gotów zrobić wszystko bez zastanowienia. Wtedy oprawcy z łatwością zdobywali zeznania obciążające samych przesłuchanych albo donosy dotyczące spreparowanych win współosadzonych. Złagrowany człowiek o pustych oczach jest w stanie podpisać każdy dokument, bez większych tortur, które wykorzystywano jedynie pomocniczo: 

„Człowiek budzony w nocy (…) pozbawiony w czasie śledztwa prawa załatwiania najelementarniejszych potrzeb fizjologicznych, trzymany godzinami na twardym krześle, oślepiony skierowaną prosto w oczy żarówką, kłuty podstępnymi pytaniami i niesamowitym crescendo urojonych zarzutów, drażniony sadystycznie widokiem papierosów i gorącej kawy na stole – gotów jest podpisać wszystko”.  

W istocie głównym celem sowieckich łagrów było złamanie człowieka, przeistoczenie go w istotę bez uczuć, wyeksploatowaną. 

Kto w „Innym świecie” zachował człowieczeństwo? 

Dla Grudzińskiego zachowanie człowieczeństwa nawet wobec niewyobrażalnego piekła łagru, było niezwykle ważne, czemu dał ostatecznie wyraz w epilogu. Opisał tu – ku niezrozumieniu wielu czytelników – swoje spotkanie po wojnie z jednym ze współwięźniów, który szukał zrozumienia u pisarza. Stary znajomy mówił mu o tym, jak dał się złamać i doniósł na 4 Niemców, którzy następnego dnia zostali straceni, za to on mógł dalej pracować w lepszych warunkach. Grudziński nie okazał mu zrozumienia ani współczucia, dając wyraz przekonaniu, że człowiekiem trzeba być w każdych okolicznościach.  

W swojej powieści opisał z kolei przykład człowieczeństwa na podstawie historii swojego przyjaciela Aleksiejewicza Kostylewa, który zrozumiawszy, że Sowieci oszukali go w toku śledztw i jego wędrówek więziennych (pomimo lojalności wobec partii, został niesłusznie oskarżony o szpiegostwo, a po roku śledztwa wypełnionego ciężkimi przesłuchaniami, zmuszono go do podpisania aktu oskarżenia), postanowił nigdy już dla nich nie pracować. Uznał, że jeśli przyjdzie mu za to zginąć, to przynajmniej na własnych zasadach i nieupodlony. Co parę dni opalał swoją rękę w piecu, dzięki czemu zwalniany był z pracy. Wreszcie został wpisany na listę do Kostylewa (gorszego obozu), skąd Grudziński próbował go nieskutecznie wybronić, stawiając w zamian siebie (okazał tu swoją przyjaźń i potwierdził swoje człowieczeństwo). Kostylew kolejnego dnia oblał się w łaźni wrzątkiem, by po kilku dniach cierpienia umrzeć w szpitalu. Jego męczeńska śmierć, pozwoliła mu zachować człowieczeństwo.  

„Inny świat” — w jaki sposób Grudziński wywalczył sobie uwolnienie z obozu? 

Bohater „Innego świata” został zwolniony z obozu w wyniku amnestii (możliwej na mocy porozumienia Sikorski-Majski), jednakże wywalczenie sobie prawa do wolności kosztowało go wiele cierpień. W czasie, gdy w obozie zostało już tylko 6 Polaków (pozostałych 194 nie przeżyło), wydawało się, że nie można już mieć nic do stracenia. Postanowili zawalczyć o swoje prawo do amnestii za pomocą głodówki. Jasnym był fakt, że takie działanie mogło zakończyć się tragicznie: podejrzeniem sabotażu i egzekucją, dlatego, aby akcja nie wyglądała na zaplanowaną, każdy z nich na własną rękę zaczynał swój protest.  

Grudziński, siedząc w izolatorze, kompletnie już podupadł na zdrowiu, puchły mu nogi, a wycieńczony organizm opadał z sił. Po przeniesieniu do szpitala uratował go lekarz, wstrzykując mu mleko zamiast podawać chleb, co doprowadziłoby do skrętu kiszek. Po kilku dniach skierowano go do Trupiarni, gdzie spędził święta. 19 stycznia 1942 roku bohater wyszedł na wolność. 

Porównaj „Inny świat” do opowiadań Borowskiego. 

Między „Innym światem” a opowiadaniami Tadeusza Borowskiego (np. „Proszę państwa” do gazu lub „Pożegnanie z Marią”) istnieje zasadnicza różnica miejsca, które opisują. O ile Grudziński opowiada o koszmarze sowieckich gułagów, to Borowski pisze o bezduszności hitlerowskiego lagra. Jeden i drugi nie owija w bawełnę i bez ogródek opisuje fakty, dając świadectwo zdarzeniom, w których uczestniczyli (każdy z pisarzy przeżył obóz i zna go z autopsji). Tym samym w każdym przypadku mamy do czynienia z literaturą faktu, powstałą na bazie osobistych doświadczeń.  

Zarówno „Inny świat”, jak i opowiadania Borowskiego, ukazują proces przemiany człowieka, który chce przetrwać, poddając się powolnemu procesowi odczłowieczenia. Na kartach tych utworów odnajdziemy człowieka zlagrowanego przez Sowietów i zlagrowanego przez hitlerowców. Dla jednych i drugich oprawców życie i cierpienie więźniów nie miało znaczenia.  

O ile Borowski opisuje trybiki maszyny masowej śmierci, jaką był obóz w Oświęcimiu i Brzezince (transporty i gazowanie tysięcy ludzi w ciągu jednego dnia), to Grudziński opowiada o sowieckim sposobie na wyniszczenie człowieka do cna, zrujnowanie jego zdrowia fizycznego (katorżnicza praca przy głodowych racjach żywnościowych doprowadzała więźniów do śmierci z wycieńczenia) i psychicznego (skrajne upodlenie człowieka i doprowadzenie do stanu odczłowieczenia). 

Borowski pisze sucho, opisuje fakty, niewiele dopowiadając od siebie. Szczegóły są zresztą tak straszne, że nie wymagają komentarza. Tym bardziej jego przekaz przeraża, a czytelnik nie ma żadnych wątpliwości co do oceny piekła, jakim był obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Grudziński także opisuje przerażający świat, jakże inny od tego, który znamy, ale w jego prozie znaleźć można więcej własnej refleksji i metaforycznych rozważań.  

„Inny świat” — za co trafiano do obozu? 

Zdecydowana większość więźniów sowieckich łagrów stanowili więźniowie polityczni („biełoruczki”), którzy w myśl sowieckiej zasady, że każdy jest winny, trafiali tu często na podstawie fikcyjnych dowodów, jako wrogowie systemu. Takim więźniem był zresztą sam Grudziński, którego proces był nieuczciwy i oparty na wymyślonych przesłankach. Więźniowie polityczni byli najgorzej traktowani i przydzielani do najgorszej pracy. Doskonale działający w obozie system donosów na współwięźniów sprawiał, że na tematy polityczne nikt nawet nie ośmielał się rozmawiać.  

„Bytownicy”, jako niegroźni przestępcy nie byli gnębieni w tracie pobytu w łagrze. Wręcz przeciwnie – ich barak wydawał się luksusowy jak na obozowe warunki, a sami więźniowie niemal ze spokojem czekali na koniec swojej kary. 

Co innego „Urkowie”. Byli to także pospolici przestępcy, ale jednocześnie recydywiści – najgroźniejsi i bezwzględni. W obozie pełnili funkcję nadrzędne wobec innych więźniów. To oni tu rządzili, mordowali i gwałcili.  

Kolejną, choć nieliczną grupę stanowili młodociani przestępcy („bezprizorni” – dzieci ulicy, sieroty), którzy trafiali tu za kradzieże na nie więcej niż 2 lata. Ich pobyt w obozie był lekki, m.in. dzięki dobrym kontaktom ze strażnikami. Obok Urków, byli jednymi z groźniejszych więźniów, którzy kradli i donosili. 

„Inny świat” — na czym polegała amnestia? 

30 lipca 1941 roku zostało podpisane porozumienie Sikorski – Majski, na mocy którego Polska i ZSRR obligowały się do wspólnej walki z Hitlerem. Dokumentowi sprzeciwiła się spora część rządu polskiego na emigracji, niemniej jednak na mocy poczynionych ustaleń, Sowieci zobowiązali się do zwolnienia wszystkich Polaków przebywających w więzieniach i gułagach na terenie ZSRR. Amnestia nie przeszła jednak tak gładko, co widać w „Innym świecie”. Bohater prowadzi głodówkę, aby zostać zwolniony z obozu, choć wydawać by się mogło, że amnestia w jego przypadku powinna nastąpić automatycznie.  

Ostatecznie Polacy zwolnieni z obozów na mocy amnestii zapełnili szeregi słynnej Armii Andersa (gen. Władysława Andersa; na mocy porozumienia miały to być Polskie Siły Zbrojne w ZSRR). Amnestia i porozumienie Sikorski-Majski uratowało zatem życie wielu więźniów osadzonych w łagrach. W przeciwnym razie większość z nich zmarłaby z głodu i wycieńczenia – dokładnie tak, jak zaplanował to sowiecki oprawca.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.