Nowy wspaniały świat - streszczenie szczegółowe
Rozdział pierwszy
Po Ośrodku Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym – ogromnym, szarym budynku, ozdobionym hasłem „Wspólność, Identyczność, Stabilność” – oprowadza studentów dyrektor. Przypomina o jakże istotnym dążeniu republiki do odhumanizowania ludzi, którzy niebawem bardziej zaczną przypominać maszyny, a dzięki temu będą szczęśliwsi. Dyrektor demonstruje drogę człowieka od zapłodnienia do narodzin. Wskazuje na proces Bokanowskiego, dzięki któremu komórka wytwarza prawie 100 swoich klonów. W pewnym momencie opowieść przejmuje Henryk Foster, który prezentuje wszystko z ogromnym zapałem. Mówi o naświetleniu rentgenowskim, jakiemu poddawane są embriony po to, by je zahartować. Wskazuje na podział embrionów z uwzględnieniem przyszłych zadań i zawodów człowieka, co przekłada się na odmienne ich traktowanie. Inaczej obchodzi się z klonami hutników, inaczej z astronautów, a jedynie 30 proc. embrionów kobiecych predestynuje się do zapłodnienia. Po wyjściu studenci umawiają się z Henrykiem na pięć minut przed dziesiątą, aby mógł im on pokazać embriony intelektualistów alfa-plus.
Rozdział drugi
Studenci razem z dyrektorem wjeżdżają na piąte piętro, gdzie mieści się „Żłobek. Dział Warunkowania Neopawłowowskiego”. Pielęgniarki ustawiają wazony z kwiatami i wstążeczkami, za chwilę pojawiają się dzieci z grupy delta, o czym świadczą ubranka w kolorze khaki. Studenci mają okazję zobaczyć, jak odbywa się warunkowanie.
Kiedy dzieci dopełzły do zabawek, pielęgniarka włączyła syreny, potem podłogowe elektrowstrząsy. Dzieci zaczęły płakać, a dopiero kiedy ucichły, stymulację wyłączono. Dzieci nie chciały się już jednak bawić zabawkami.
Dyrektor wyjaśnia, że zabieg powtórzony kilkanaście razy doprowadzi do „naturalnej” awersji tych jednostek do przyrody i czytania, co uczyni z nich „idealnych” pracowników fizycznych. Przy okazji dyrektor wyjaśnia, czym jest hipnopedia – czyli nauka przez sen, podczas której dzieci dowiadują się, że istnieje podział: najmądrzejsze są jednostki alfa, które noszą szare (potem białe) ubrania, niżej jest klasa beta i gamma z zielonymi ubraniami, delta w khaki, a najniższej epsilony – ubrane na czarno, czyli margines społeczny.
Dyrektor opowiada o dawnym społeczeństwie: rodzinie, matce i ojcu, którzy opiekowali się dzieckiem. Mówi, że teraz robi to państwo, a wszyscy wierzą w Pana Naszego Forda, którego imię wypowiada się, kreśląc na wysokości żołądka literę T. Porządek kastowy jest jedynym zapewniającym spokój, stabilizację i rozwój.
Rozdział trzeci
W ogrodzie studenci mogą obserwować, jak rozbudza się w dzieciach popęd płciowy. Dyrektor mówi o odejściu od monogamii i hamowania popędów. W ogrodzie pojawia się jeden z dziesięciu zarządców świata – Jego Fordowska Mość, Mustafa Mond. Mówi on o dawnym świecie, niezrozumiałej idei rodziny, miłości, wszystko prezentowane jest w negatywnym świetle. Mustafa mówi o braku przestrzeni, mroku, chorobach, krytykuje chrześcijaństwo – dawną wiarę. Przypomina, że Pfitzner i Kawaguczi opracowali ektogenezę, która pozwalała rozwijać embriony poza ciałem kobiety. Rządy jednak nie chciały wziąć tej propozycji pod uwagę, w Anglii był liberalny parlament, a na cały świecie demokracja.
W A. F. 141 wybuchła w końcu wojna, która przez 9 lat spowodowała wiele zniszczeń, a bomby wirusowe i zakaźne doprowadziły do nieodwracalnych strat w ludziach. Wtedy dopiero zwrócono się w stronę klonowania ludzi, liberalizm upadł, a w jego miejsce pojawił się kult młodości i jak największego rozrodu. Byli jednak i tacy, którzy nie zgadzali się na ektogenezę. Zostali oni szybko spacyfikowani. Protesty krwawo stłumiono. Ostatecznie postawiono na „kompromis” i ektogenezę, warunkowanie neopawłowowskie. Przy okazji pojawił się lek-narkotyk dla tych, którzy z obecnym stanem nie mogą się pogodzić. Nazwano go soma.
Tymczasem w ośrodku głośniki poinformowały o zakończonej zmianie. Lenina – jedna z kobiet z pracowniczego ośrodka – udała się do szatni. Jej koleżanka, Fanny Crowne, przestrzegła ją przed spotkaniami wyłącznie z Henrykiem Fosterem, ponieważ groziło to uczuciowym zaangażowaniem, a państwo wyznawało zasadę „każdy należy do każdego”. Lenina broniłą się przed tym, ale w końcu przyznała Fanny rację, tym bardziej że Henryk spotykał się z kilkoma kobietami. Lenina bierała pod uwagę Bernarda Marksa, ale Fanny krytykowała ten pomysł – mężczyzna jest małomówny i z nikim się nie spotykał, poza tym bły niski (uznaje się, że to przez pomyłkę z embrionem delta). Jako samiec alfa-plus imponuował on jednak Leninie, a teraz zaprosił ją na wyjazd do rezerwatu dla ostatnich rozmnażających się żyworodnie ludzi na terenie Nowym Meksyku. W tym czasie Bernard przysłuchiwał się rozmowie Fostera z wicedyrektorem o Leninie, o której mówili jak o kawałku mięsa. Bernard był zniesmaczony, chciał poznać tę dziewczynę i czekał na jej odpowiedź na zaproszenie.
Rozdział czwarty
Lenina wchodzi do windy z mężczyznami alfa. Z każdym z nich miała kontakt fizyczny co najmniej raz. Podchodzi do Bernarda, aby przekazać mu, że chce z nim wyjechać w lipcu. Mężczyzna jest oszołomiony jej pięknem. Bernard uznaje, że świat jest cudowny. Kiedy Lenina wybiega na spotkanie, dołącza do niego Benit Hoover. Kiedy dostrzega, że Marks smutnieje, proponuje mu somę, ten jednak odmawia.
Lenina dołącza do Henryka, który czeka na nią w helikopterze i wypomina jej spóźnienie. Kobieta obserwuje świat na dole. Cieszy się, że nie jest ani gammą, ani deltą.
Bernard w tym czasie leci zaś do Domu Propagandy. Dociera na dach sześćdziesięciopiętrowego wieżowca przy Fleet Street. Na górze są biura propagandy. Znajduje się tutaj także Instytut Inżynierii Emocyjnej. Niżej są redakcje gazet, podzielone zgodnie z grupami społecznymi: dla alf i bet „Codzienna Depesza”, dla gamm - „Gazeta Gammowska”, dla delt – oparte na jednosylabowych wyrazach „Zwierciadło Delty”. Bernard spotyka się z przyjacielem literatem Helmholtzem Watsonem, który jak on czuje się wyobcowany, tyle tylko, że nie z powodu kompleksów, a nadmiernej wielkości i poczucia wybitności.
Rozdział piąty
O ósmej ogłoszono zamknięcie boisk golfowych. Niższe kasty musiały udać się do kolejki jednoszynowej. Lenina i Henryk poszli zaś do helikoptera. W Westminsterze zjedli kolację, a do kawy wypili też somę. Podczas rozmowy przekonują siebie nawzajem, jak cudownie urządzony jest ten świat. Idą na tańce, a kiedy i tutaj pojawia się informacja o końcu zabawy, wychodzą. Idą do domu Henryka.
Bernard idzie odbyć posługę solidarnościową do budynku śpiewalni. Prawie się spóźnia. Zajmuje miejsce pomiędzy Morganą Rotszyld a Klarą Deterding. Morgana próbuje zwrócić jego uwagę, ale on nie ma ochoty rozwijać tej znajomości – kobieta jest dla niego za „sprężysta”. Rozpoczął się rytuał: pito somę, wypowiadano dziwne frazesy, niektórzy twierdzili, że czują, iż Ford nadchodzi. Bernard jednak jedynie udawał, że czuje to samo, co inni.
Rozdział szósty
Lenina postrzega Bernarda jako dziwacznego, zastanawiała się, czy jest sens z nim wyjeżdżać, ale szuka przecież odmiany. Dziewczyna była zszokowana, bo zamiast pływalni i golfa Bernard zaproponował jej spacer po wrzosowiskach. Dziewczyna nie rozumiała potrzeby bycia we dwoje i rozmowy. Ostatecznie poszli na zapasy. Podczas powrotu helikopterem Bernard wpatrywał się w morze w blasku księżyca, mówił o wolności, emocjach, indywidualizmie. Lenina nic z tego nie rozumiała i nie chciała tych słów do siebie dopuścić. Ostatecznie Bernard przyjął somę i spędził z kobietą noc, ale rano miał pretensje do niej i do siebie, że zamiast budować uczucie, zniszczyli wszystko seksem. Lenina nic z tego nie rozumiała.
Bernard poprosił dyrektora RiW o podpis na przepustce do rezerwatu w Nowym Meksyku. Dyrektor się nieco zdziwił, ale podpisał się, skoro na kartce była już zgoda od Mustafy Monda. Przy okazji powiedział, że sam się tam kiedyś wybrał z dziewczyną beta-minus. Kiedy zdrzemnęli się po posiłku, okazało się, że dziewczyna zniknęła i nigdy już jej nie odnaleziono.
Bernard i Lenina bez problemu dotarli do Nowego Meksyku. Nocowali w świetnie wyposażonym hotelu, ale Bernard uprzedzał dziewczynę, że dalej już nie będzie tak wygodnie, więc może jeszcze zrezygnować. Ta jednak była uparta. Następnego dnia udali się do dyrektora rezerwatu, który opowiedział im o zasadach. Lenina jednak znudzona zażyła somę, a Bernard myślał o niezakręconej wodzie kolońskiej w domu, która podbijała rachunek. Zadzwonił do Helmholtza, aby ten pojechał do jego domu i zamknął wodę. Przyjaciel poinformował go także, że dyrektor zdecydował się go przenieść na Islandię, co wywołało złość u Bernarda, ale dzięki tabletkom somy od Leniny wszystko mu zobojętniało. Bernard obudził się dopiero przed domem wypoczynkowym, gdzie mieli się potem zjawić „oswojeni dzicy” na tańce.
Rozdział siódmy
Lenina i Bernard dotarli do wioski szczepu Indian Malpais. Lenina była przerażona: starością i żyworództwem, a nie miała przy sobie somy. Ciężko jej było znieść także zapach panujący wokół. Razem z Bernardem obserwowała rytuał prośby o deszcz, kiedy na placu pojawiły się posągi orła i Chrystusa na krzyżu. Wszystkim zarządzał starzec. Bernardowi przypominało to posługę solidarnościową. Na środku ułożono jednak węże, wokół których biegał młodzieniec uderzany biczem. Po 7 okrążeniach skropiono jego krwią węże i rytuał się skończył.
Rytuał tłumaczył im chłopak o jaśniejszej karnacji niż inni, mówiący po angielsku. Okazało się, że jego matka Linda pochodzi z „tamtego Świata”, ojciec zaś nazywał się Tomakin (Bernard uświadamia sobie, że dyrektor RiW ma na imię Tomasz). Kiedy przychodzi jego matka, Lenina jest przerażona – kobieta jest pomarszczona, ma szerokie biodra, jej biust jest obwisły, brakuje jej dwóch zębów. Linda się do niej przytula, opowiada, że należała do samic beta i pracowała przy zapładnianiu. Kiedy tutaj się pojawiła, skaleczyła się w nogę, a potem odnaleźli ją Indianie, z którymi została. Nie zaakceptowała ich świata do końca, żyworództwo ją obrzydzało. Okazało się jednak, że była w ciąży już jak się tam pojawiła. Nie ma pojęcia, jak zaszła w ciążę, skoro przestrzegała wszystkich zasad. Ostatecznie jednak stwierdza, że cieszy się, że ma Johna. Nigdy się do końca nie odnalazła w tym miejscu. Zamiast somy u Indian piła meskal, po którym jednak źle się czuła. Linda nie rozumiała także, dlaczego innego kobiety oburzały się, że ich mężczyźni do niej podchodzili.
Rozdział ósmy
Bernard chce wiedzieć, jak to jest czuć, dlatego prosi Johna, by opowiedział mu historię swojego życia. Chłopak wspomina życie razem z Lindą, która nie znała kołysanek, ale nawet śpiewanie mu propagandowych haseł mu wystarczyło. Przytacza historię mężczyzny, który wyniósł go przed dom, aby móc obcować z jego matką. John opowiada o upijaniu się matki meskalem, obcowaniu z innymi mężczyznami, odrzuceniu przez pozostałe kobiety podczas tkania koców, a także późniejszym ataku kobiet, które broniły praw do swoich mężczyzn. John opowiada również o trudnej relacji jego samego z matką.
John przypomina, że jako malec czuł się odrzucony przez inne dzieci. Poczucie wyższości dała mu dopiero nauka czytania. Matka uczyła go na książce o embrionach. Szybko okazało się jednak, że jej wiedza o świecie jest ograniczona jedynie do tychże embrionów, którymi zajmowała się w Tamtym Świecie. Pope – przyjaciel matki znalazł gdzieś „Hamleta” Szekspira i od tamtej pory John zaczął uczyć się wyrażać i nazywać swoje emocje. Zrozumiał, że nienawidzi kochanka matki i zainspirowany Szekspirem próbował go zabić, ale nieskutecznie. John opowiada o późniejszej nauce wyrabiana gliny, robienia łuku. Wspomina bolesne odmówienie mu rytuału dorosłości. Indianie konsekwentnie odsunęli go od swoich tajemnic. Bernard czuje z nim porozumienie, ponieważ przez swoją inność czuł się odrzucany w świecie Forda. W końcu zaproponował Johnowi wspólny powrót do Londynu. John zapytał o możliwość zabrania ze sobą matki, na co z oporem Marks również się zgodził. Przy okazji wyjaśnił chłopcu, że Lenina nie należy do niego na zawsze.
Rozdział dziewiąty
Bernard rano wyjaśnił pilotowi, że Lenina będzie po zażyciu somy nieprzytomna jeszcze przez 7 godzin. Kazał jechać do Santa Fe, gdzie w końcu udało mu się połączyć telefonicznie z Mustafą Mondą. Opowiedział mu o Johnie, przekonując, że jego przypadek może być ciekawy naukowo. Jego Fordowska mość się zgodził, wydając odpowiednie polecenia. Marks z kolei wrócił do Malpais.
John, oczekując na Bernarda, wpadł w rozpacz, bo myślał, że ten go oszukał. Dostał się do domku, rozrzucił ubrania i perfumy Leniny, a potem obserwował ją śpiącą. Kiedy usłyszał huk helikoptera, chciał uciekać i wpadł na Bernarda.
Rozdział dziesiąty
Dyrektor RiW spotkał się z Bernardem i przy innych pracownikach skrytykował jego postawę. Oznajmił mu, że zamierza odesłać go na odludzie. Dał mu jednak szansę przedstawienia czegoś na swoją obronę. W tym momencie Bernard wpuścił do środka Lindę, która rzuciła się na dyrektora Tomasza – swojego dawnego kochanka. Kiedy usłyszała śmiech, wytknęła mu, że zrobił jej dziecko. Zawołała Johna, który padając na kolana, wykrzyknął „mój ojcze”, co dla dyrektora było najgorszą możliwą obelgą.
Rozdział jedenasty
Dyrektor RiW natychmiast odszedł z placówki, natomiast Bernard nagle zyskał wyjątkową pewność siebie: zaczął umawiać się z wieloma kobietami, coraz korzystniej postrzegać otaczający go świat. Upadła jednak przyjaźń między Bernardem a Helmholtzem.
John natomiast, nazywany Dzikusem, niespecjalnie był zainteresowany nową cywilizacją. Dla niego liczyła się bowiem, odkryta jeszcze u Indian, dusza, a nie świat materialny. Linda z kolei pragnęła tylko somy, którą lekarze dawali jej, aby w końcu się jej pozbyć. Synowi natomiast wmawiali, że jego matka odbywa ponadczasowe podróże somatyczne.
Bernard w składanych Mustafie raportach odważył się przyznać Johnowi rację w sprawie dziecięctwa, co zszokowało Jego Fordowską Mość. Zdecydował on, że Bernard w stosownym czasie będzie musiał dostać nauczkę.
Lenina z kolei czerpała profity ze znajomości z Bernardem i z przeżytej przygody. Cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem mężczyzn. Tym bardziej że nikt nie wierzył w jej zapewnienia, że nie spała z dzikusem. Wystąpiła nawet w czuciotelewizji, dzięki której inni mogli poznać jej zapach i usłyszeć głos. Jedynie Fanny przyznała, że Dzikus ją bardzo pociąga, ale jego tajemniczość jest denerwująca.
John miał okazję oglądać pracę niższych kast, a także zobaczyć jak wygląda nauczanie młodzieży. Nie mógł zrozumieć zasad tym kierujących. Spektakularnym doświadczeniem okazała się natomiast wizyta w czuciokinie z Leniną. Doznania Johna były bliskie ekstazie rozkoszy, natomiast Lenina coraz bardziej traciła w jego oczach jako zbyt wulgarna. Dziewczyna liczyła na wspólną noc, natomiast John jej swobodę uważał po prostu za nieczystą. Wrócił więc do domu Bernarda i zaczął czytać – tym razem „Otella”.
Rozdział dwunasty
Do Bernarda przybywali kolejni wielcy, aby zobaczyć Dzikusa. Kiedy pojawił się archiśpiewak z Canterbury z całą świtą, John zamknął się w swoim pokoju i nie miał zamiaru wychodzić. Rozczarowani goście drwili więc z Bernarda, Lenina wyszła zaś z arcyśpiewakiem. Przed stosunkiem z nim musiała jednak przyjąć kolejną dawkę somy, ponieważ seks przestał jej sprawiać radość. Bernard został sam, a kiedy wszyscy wyszli, popłakał się i również zażył somę.
W końcu wrócił do przyjaźni z Helmholtzem, który wyjątkowo szybko złapał dobry kontakt z Johnem. Bernarda denerwowało, że mężczyźni mieli tyle wspólnych tematów, między innymi poezję. Do Helmholtza stopniowo zaczęła przemawiać twórczość Szekspira i czuł, że jest coraz bliżej wyrażenia własnych emocji. Niestety częścią własnych wierszy podzielił się ze studentami, którzy postanowili na niego donieść. W tym samym czasie pewną ewolucję poglądów zaczął przechodzić także Mustafa, który wiedział, że część pięknych idei jest niemożliwa do zrealizowania w obecnym świecie, ale jego skostnienie irytowało Jego Fordowską Mość coraz bardziej.
Rozdział trzynasty
Stan Leniny zaczął się pogarszać. Była rozkojarzona, słaba, blada. Odrzuciła nawet propozycję wyjścia od Henryka Fostera. Fanny zaczęła się o nią poważnie martwić. Okazało się, że przyczyną problemów jest John i niemożność jego zdobycia. Fanny próbowała ją przekonać, aby zrezygnowała z tego mężczyzny, kiedy się to jednak nie udało, podpowiedziała, aby zażyła somę i do niego poszła.
Kiedy John spodziewając się Holmholtza, otworzył drzwi i zobaczył Leninę, cofnął się przerażony. Dziewczyna próbowała go uwieść, on jednak się jej wyrwał. Próbował przekonać ją, że przed zbliżeniem chce jej udowodnić, że jest jej godzien. Dla Leniny było to jednak zupełnie niezrozumiałe, John musiał ją więc odepchnąć ponownie, tym razem jednak nazywając ją bezwstydną. Kazał jej iść do łazienki się ubrać, a kiedy to zrobiła, uciekł z mieszkania.
Rozdział czternasty
Linda trafiła do Szpitala Umierających na oddział galopującej starości. W ogóle nie poznała syna, była bowiem po raz kolejny w somatycznej wędrówce. Pielęgniarka poinformowała go, że matka niedługo umrze. Nie rozumiała, dlaczego u chłopaka wywołuje to takie emocje, skoro to naturalny proces. Johna z nostalgii wyrwały klony małych 8-letnich chłopców, które pojawiły się w pokoju, naśmiewając się z matki i z niego. Kiedy pielęgniarka ich wyprowadziła, John rozpamiętywał już tylko złe chwile. Kobieta zmarła.
Rozdział piętnasty
Dzikus trafił akurat na koniec zmiany delty. Po pracy stawali w kolejce po somę, którą podawał im osobnik alfa. Panował absolutny porządek, ale dla Johna to wszystko było kłamstwem o wolności, której nikt tutaj przecież nie miał. Wszyscy byli niewolnikami somy, tak samo jak jego matka. W chłopaku obudziła się potrzeba działania. Zwrócił się w stronę osobników delta, próbując tłumaczyć im, że soma to trucizna, która zniszczy im życia. Próbował wyrzucić fiolki z somą.
Bernard i Helmholtz odebrali telefon z informacją o awanturze z udziałem Johna. Helmholtz od razu przyłączył się do Johna, ale Bernard nie widział, co robić. Pojawiła się policja, która uruchomiła parę somatyczną. Tłum się uspokoił. Zatrzymano Johna, Helmholtza i Bernarda.
Rozdział szesnasty
Wszyscy trafili do zarządcy świata. Jego Fordowska Mość zaczął pytać Johna, jak podoba mu się cywilizacja. Nie zdziwiła go odpowiedź negatywna. Okazało się, że Mustafa popiera prawdziwą sztukę, naukę, czyta Szekspira. Tłumaczył jednak również Johnowi, dlaczego stara kultura nie ma już możliwości przetrwania. Liczy się kult tego, co dzisiaj i porzucenie starych przyzwyczajeń. Mustafa przekonuje, że ludzie nieświadomi namiętności i starości są po prostu szczęśliwsi. Nikt też nie myśli, żeby przekroczyć granice własnej kasty, a zbyt samodzielna nauka mogłaby prowadzić do rozwoju takich pragnień. Przekonuje, że także on – jako wybitny fizyk – musiał w pewnym momencie wyrzec się swoich ideałów. Miał do wyboru albo zesłanie albo pracę w Radzie Zarządzania. Mustafa przekonuje, że dla jego rozmówców zesłanie jest najlepszym wyjściem, bo tam zetkną się z tymi, którzy podobnie jak oni, nie potrafili się wpasować. Bernard jednak wpada w szał. Helmholtz idzie go uspokoić.
Rozdział siedemnasty
Dzikus zostaje sam na sam z zarządcą. Jego Fordowska Mość przekonuje Johna, że dzisiejszy świat jest idealny, a namiętności tylko niszczą stabilność i prowokują konflikty. John nie daje się jednak przekonać, domaga się prywatnego prawa do Boga, obcowania z poezją, poczucia wolności.
Rozdział osiemnasty
Bernard i Watson żegnają się z Johnem, który właśnie próbuje się oczyścić. Dzikus chciał lecieć z nimi, ale zarządca nie wydał na to zgody, zapowiadając jakiś eksperyment.
John przeniósł się do jednej z opuszczonych latarni, kupił trochę zapasów na zimę. Planował wieść cnotliwe życie, pełne pokuty. Jednak zaraz po tym, jak przechodnie dostrzegli, że się biczuje, pojawił się u niego dziennikarz, którego John bezceremonialnie wygonił. Dziennikarze zaczęli go jednak obserwować. Kiedy walczył z wizją półnagiej Leniny, biczując się po raz kolejny, nakręcił go inny dziennikarz. Czuciofilm „Dzikus z Surrey” stał się hitem, co sprawiło, że John został powszechnym widowiskiem. Kiedy pojawił się helikopter z Leniną, John próbował się na nią zamachnąć, ale ostatecznie znów zaczął się biczować. Kiedy następnego dnia wieczorem ponownie pojawili się „widzowie”, wokół latarni nie było widać nikogo. Kiedy ludzie weszli do latarni, zobaczyli dyndające z piętra stopy powieszonego Dzikusa.