Streszczenie szczegółowe
Powieść „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego otwiera cytat z „Zapisków z martwego domu” Dostojewskiego: „Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tutaj opisać”.
Część pierwsza
Witebsk – Leningrad – Wołogda
Więźniowie w Witebsku czekali na rozstrzygnięcie ich losów. Kolejne dni wydawały się bardzo jednostajne, od posiłku do posiłku. W końcu jednak coś się zmieniło. Pewnego dnia pojawiła się informacja, że Paryż został zajęty przez Niemców. W październiku wywołano 50 więźniów, którym przedstawiono akty oskarżenia i wyroki. Wśród tej grupy był Gustaw. Wyrokiem nie był zdziwiony, bo na dobrą sprawę znał go od czasów pobytu w więzieniu w Grodnie, gdzie uznano go za Polaka na usługach Niemców. Wnioski takie wysnuto na podstawie pierwszego członu nazwiska (Herling), który miał wskazywać na pokrewieństwo z niemieckim marszałkiem lotnictwa i butów z cholewkami świadczących o byciu majorem w polskim wojsku. Z tych to dowodów wysnuto oskarżenie o przekroczeniu granicy sowiecko-litewskiej w celu działania na szkodę Związku Sowieckiego. Karą miało być 5 lat pobytu w rosyjskim obozie. W więzieniu Gustaw poznaje „bezprizornych”, czyli młodych Rosjan, członków półlegalnej mafii, prowadzących hulaszcze życie, którzy do więzienia trafiali, by odpocząć od niego.
Gustaw rozmawia jedynie z Żydem – szewcem z Witebska, skazanym za niechęć do zelowania butów skrawkami skóry. Mężczyzna jednak nie martwił się o siebie, a o syna – kapitana lotnictwa. Wierzył, że dzięki synowi zostanie zwolniony z wyroku. Niestety jeden z młodych chłopców doniósł strażnikom o posiadanym przez Żyda zdjęciu oficera Armii Czerwonej, więc mu je odebrano. W listopadzie 1940 roku więźniów podzielono na grupy i wysłano do różnych obozów. Gustaw najpierw trafił do tzw. „Pałacu Zimowego” w więzieniu, a więc części przeznaczonej dla Rosjan, którzy popełnili drobne przestępstwa z karą do 18 miesięcy więzienia. Warunki tutaj były zupełnie inne niż te panujące w części dla więźniów politycznych, gdzie drugą osobą po dowódcy był urka – przestępca, którego siłę wyznaczała liczba morderstw i dni w izolacji.
Kiedy Gustaw dostał się już do właściwej, „politycznej” celi nr 37, poznał pułkownika artylerii Szkłowskiego (wywodzącego się z rodziny powstańców styczniowych) i pułkownika Iwanowicza – byłego pracownika wywiadu. Potem Gustaw i Szkłowski trafili razem do jednego transportu razem z urkami grającymi o cudze rzeczy, w tym płaszcz Szkłowskiego. W Wołogdzie wysiadł tylko Gustaw, który po nocy w tutejszym więzieniu trafił do Jercewa koło Archangielska.
Nocne łowy
Obóz w Jercewie wybudowało 600 więźniów w 1937 rok przy minus 40 stopniach. Wielu zmarło podczas pracy. Przeżyli głównie Finowie, Bałtowie i Rosjanie. Kiedy przybył tutaj Gustaw był to już ważny ośrodek pozyskiwania drewna, w którym pracowało 30 000 więźniów. Nocne rządy, czyli „proizwoł” sprawowali tutaj najsilniejsi więźniowie. „Urkowie” rządzili od wieczora do świtu. Strażnicy nie byli w stanie im przeszkodzić m.in. w nocnych łowach na kobiety dopiero co przybyłe do obozu.
Gustaw najpierw trafił do szpitala, ponieważ się rozchorował. Tutaj było czyste łóżko i szansa na odpoczynek. Ci, którym nie udawało się jednak pomóc, trafiali do baraku dla niepracujących, zwanego Trupiarnią. Podpowiedzi dyżurnego Dimki pozwoliły Gustawowi wkupić się w łaski urka rządzącego jego barakiem. Sprzedał mu bowiem swoje buty. Gustaw trafił do grupy tragarzy, którzy nie mieli normowanego czasu pracy, ale mieli szansę na zdobycie jakiegokolwiek dodatkowego pożywienia, co było bezcenne. Brygadą rządził Ukrainiec Kowal. Pewnego dnia poszli na nocne łowy. Zgwałcili dziewczynę, którą przywlekli następnie do obozu, aby dalej ją wykorzystywać. Następnego dnia dziewczyna do baraku przyszła z własnej woli, zaczęła całować Kowala i została na noc. Ta sytuacja trwała długo, ale kiedy reszta zorientowała się, że Marusia staje się coraz ważniejsza dla Kowala, zaczęli być jej niechętni. Jeden z nich próbował ją zaczepić, dziewczyna go więc opluła. Kowal chciał stanąć w jej obronie, ale kiedy zobaczył, że wszyscy są przeciwko niemu, kazał dziewczynie oddać się jego towarzyszom. Trzy dni później na własną prośbę opuściła obóz, a urkowie Kowala na nowo się zjednoczyli.
Praca
Każdy dzień wyglądał w obozie podobnie. Pobudka o 5.30. Jedynie ci, którzy mieli zwolnienia, mogli wstać trochę później. Następnie trzeba było ze strzępów ubrań stworzyć strój do pracy, najczęściej przez około 11 godzin. Nie było nadziei na zmianę. Doskonałym tego przykładem był kolejarz Ponomarenko z 10-letnim wyrokiem, który odliczał czas do jego końca. Kiedy jednak ten się zbliżał, okazało się, że kara została przedłużona. Pomarenko zaś niedługo po tym dostał ataku serca i zmarł.
Na posiłkach były trzy kolejki: stachanowców wyrabiających 125% otrzymujących w nagrodę więcej kaszy i niewiele ryby; zwykłych pracowników z wynikiem około 100% normy otrzymujących posiłek już bez ryby; niepracujących oraz osiągających wyniki poniżej 100%, którzy dostawali resztki. Gustaw szybko się zorientował, że nawet jedna łyżka jedzenia więcej oznacza lepszą produktywność, dlatego więźniowie są w stanie zrobić za nią naprawdę dużo.
Normę obliczano na brygadę. To sprawiało, że każdy każdego pilnował, aby wyrabiał jak najlepszy wynik. To uniemożliwiało poczucie solidarności i głębokich więzi. Najgorzej mieli pracujący przy wyrąbie lasów, ponieważ do miejsca pracy szli jeszcze 5-7 kilometrów. Istotną funkcję pełnił „dziesiętnik” obliczający normę dla brygady. Oczywiście można było próbować go przekupić. Na dobrą sprawę trudne, a czasami niemożliwe było osiągnięcie nawet 100%, nie mówiąc już o wyższych wynikach. Największe możliwości oszustwa mieli tragarze, ale trzeba było pamiętać, że karą za znalezienie przy kimkolwiek nie jego rzeczy, było stanie na mrozie przez kilka godzin. Rejestr zarobków był kolejną formą nacisku – Gustaw dowiedział się np., że po pół roku zarobił tyle, że ledwie pokryło to koszty jego pobytu w obozie.
Ochłap
W 1941 roku umiera Gorcew, który podobno wcześniej pracował w NKWD. Kiedyś podobno sam wykrzyczał, że on też kiedyś tak zabijał, jak zabija się w obozie. Na tej podstawie wywnioskowano, że jest on byłym oprawcą, więc szykowano na nim lincz. Jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy jeden z nowych więźniów rozpoznał Gorcewa i opowiedział innym, jak to wbijał on ludziom igły pod paznokcie lub torturował w inny sposób. Gorcewa pobito do nieprzytomności, ale nie odpuszczono mu. Przydzielono do brygady pracującej, dostawał jedzenie z najgorszego kotła. Kiedy zemdlał podczas pracy, załadowano go na sanie, żeby odwieźć go do zony. Po drodze jednak spadł z sań. Pozostawiono go na śmierć.
Zabójca Stalina
„Wygrałem zakład, przegrałem życie” – to podsumowanie historii człowieka, który znajduje się w obozie już 7 lat. Trafił tutaj za to, że założył się z przyjacielem, że jednym strzałem wyceluje w obraz z podobizną Stalina. Po jakiejś scysji przyjaciel na niego doniósł. NKWD przyszło na oględziny obrazu, w efekcie został aresztowany. W końcu trafił do tragarzy, jak Gustaw, ale musiał o to długo zabiegać. Najpierw pracował dobrze, ale potem zaczęło się to zmieniać. Kiedy spadł na tory, okazało się, że cierpi na kurzą ślepotę. Pogarszanie się wzroku w ciemności w warunkach obozowych było właściwie wykluczające, jeśli chodzi o pracę tragarza. Musiał przenieść się do leśnej, co spowodowało pogorszenie jego zdrowia, a w końcu śmierć. Niewiele przed nią, kiedy spotkał go Gustaw, ten powiedział mu, że naprawdę jest zabójcą Stalina.
Drei Kameraden
Gustaw po dniu pracy, kiedy wreszcie mógł wrócić do bazy, udawał się do baraku „pieriesylny”, gdzie czekano na przeniesienie do innych obozów. Z Jercewa przerzucano więźniów do miejsc o jeszcze gorszych warunkach. W tym przechodnim baraku można się było jednak dowiedzieć, jak było gdzie indziej. Tutaj także handlowano. Od 1940 roku docierało tutaj dużo Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Żydów. Potem pojawili się także Finowie. Im bardziej front przesuwał się na wschód, tym więcej można było spotkać Niemców. W 1941 Gustaw poznał trzech mechaników samochodowych: studenta Stefana oraz Hansa i Ottona, którzy wyemigrowali z Niemiec na Wschód. Cała trójka należała do niemieckiej partii komunistycznej. Niestety dotknęła ich tzw. Wielka Czystka. Oskarżono ich o szpiegostwo. Kiedy dowiedzieli się o pakcie sowiecko-niemieckim, rozpoczęli strajk głodowy. Rosjanie uwolnili większą część Niemców, ale zatrzymali kilkudziesięciu. W tej grupie byli Otto, Stefan i Hans. W 1940 usłyszeli 10-letnie wyroki. Wysłano ich do Jercewa. To z nimi dyskutował Gustaw o obozach koncentracyjnych w Niemczech i obozach pracy w Rosji. Następnego dnia Niemcy poszli do Niandomy.
Ręka w ogniu
System obozowy zakładał pełną eksploatację sił więźnia. Już na etapie więziennych przesłuchań starano się rozbić jego osobowość. Budzono w środku nocy, oślepiano, głodzono nęcąc jednocześnie zapachem kawy i papierosów, trzymano przez wiele godzin na twardym krześle – wszystko by wydobyć podpis pod przyznaniem się do winy. Nie chodziło jednak jedynie o podpis. Celem było doprowadzenie do takiego rozpadu osobowości, że nagle świadomość, pamięć, uczucia zaczynają się dekomponować. Nagle wina, która jeszcze przed chwilą wydawała się absurdem, nagle staje się w pełni realna. Nagle wszystko się zmienia, z człowieka uchodzi napięcie, a on sam zaczyna wierzyć w popełnione wykroczenia i przestępstwa. Dlatego właśnie więźniowie sami podpisywali akty oskarżenia. Tutaj nie było już racjonalnej oceny. Emocjonalne rozbicie umiejętnie wykorzystywał śledczy, pokazujący dowód na winę i wtedy przychodziło przyznanie się do zarzucanego czynu i skrucha. Do czasu wyroku i wyjazdu do obozu, więzień nie mógł z nikim rozmawiać. Po przyjeździe zaś zaczynały się liczyć jedynie praca i litość dla współwięźniów, która dawała poczucie człowieczeństwa. Obóz jednak zmieniał. Najpierw więźniowie sobie pomagali z czasem jednak, w miarę zmęczenia, przytłaczającej ilości pracy, braku jedzenia, sytuacja się zmieniała.
Michaił Aleksiejewicz Kostylew przybył z Mostownicy. Trafił do grupy Gustawa. Był to komunista studiujący w Akademii Morskiej. Wierzył w komunizm jako drogą do wolności Europejczyków. Sytuacja zmieniła się, kiedy odkrył na drugim roku powieści francuskie, które pokazywały zupełnie inny świat. Doszedł do wniosku, że partia ukrywała przed nim prawdę. W 1937 aresztowano go, przyznanie się do winy wymusiły dopiero tortury psychiczne. Kostylew wszystko zmyślił, ale ostatecznie uznano go za wroga, chcącego obalić Związek Sowiecki. Najpierw skazano go na 10 lat obozu. Jako inżynier, człowiek wykształcony i przydatny, otrzymywał lekkie zadania do pracy. Kiedy jednak złożono na niego donos, trafił do leśnej brygady. Gardził swoimi współwięźniami. Aby się od nich odciąć, czytał książkę, która otworzyła mu oczy. Gustaw zorientował się, że Kostylew co wieczór wsuwa rękę do pieca, by uzyskać zwolnienie od pracy i móc czytać. Miała przyjechać do niego matka. Postanowiono go jednak przenieść na Kołymę, co oznaczało właściwie pewną śmierć. Chłopak przeżywał, że nie spotka się z matką. Oblał się więc wrzątkiem i zmarł w męczarniach. Matki nikt nie poinformował, więc kiedy przyjechała na wiedzenie, dostała tylko resztkę jego rzeczy.
Dom Swidanij
W Domu Swidanij więźniowie spotykali się z krewnymi. Te wizyty były możliwe bardzo rzadko, raz na rok, a większość i tak nie mogła z nich skorzystać. Trzeba było bowiem dostać na to zgodę, a o nią trzeba było walczyć czasem nawet kilka lat. Na takie wizyty mogli liczyć ci o 100% normy, nienagannej przeszłości politycznej, przestrzegający wszystkich reguł. Spotkania trwały trzy dni, przed nimi trzeba było podpisać deklarację milczenia o warunkach życia w obozie. Przed takim spotkaniem więzień dostawał zgodę na wizytę w łaźni, był u fryzjera, dostawał nowe ubranie. Sam dom był z sosnowych desek, były w nim firanki, a na czas odwiedzin każdy dostawał swój pokój.
Zmartwychwstanie
Wyjątkowym miejscem w obozie był szpital. Choćby kilkudniowy pobyt tam był szansą na złapanie oddechu i odpoczynek. Czyste łóżko przywracało godność. Szpital mieścił się obok Domu Swidanij. Szpitalem kierował lekarz z Jercewa, Jegorow oprócz niego było trzech lekarzy: Loevenstein, Zabielski i Tatiana Pawłowna. Także i oni byli więźniami, musieli więc przestrzegać przepisów. Często jednak po odbyciu kary dostawali propozycję pracy. Pobyt w szpitalu dla więźniów oznaczał możliwość skorzystania z łaźni, czystą bieliznę, co prawda najbardziej ubogi kocioł na stołówce, ale mimo to wszyscy chcieli tam trafić. Za samookaleczenia groziła jednak kara kolejnych 10 lat za sabotaż. Sam Gustaw wyszedł jednak pewnego dnia na 35 stopniowy mróz, aby trafić do szpitala. Dostał 2 tygodnie zwolnienia. Najpierw korzystał z ciszy i spokoju, potem jednak poznał bliżej swoich towarzyszy: Niemca S. i Rosjanina Michaiła Stiepanowicza W.
Jegorow kierujący szpitalem związał się z pielęgniarką Jewgieniją Fiodorowną, która najpierw pracowała w lesie. Kobieta odczuwała jednak wyrzuty sumienia, ponieważ związała się z wolnym człowiekiem. Związek ten nie mógł przetrwać. Ona sama weszła w związek z innym więźniem – Jarosławem R. Jegorow walczył o nią, doprowadzając do wysyłki Jarosława R do obozów peczorskich. Dzień przed jego wyjazdem kobieta zgłosiła się jednak z podaniem o analogiczne przeniesienie. Zmarła przy porodzie.
Wychodnoj dień
W obozie istniał wychodnoj dien, czyli dzień wolny od pracy. Najpierw był przypisany na stałe, z czasem jednak władze ustaliły, że będzie się pojawiał, jeśli obóz przekroczy górną granicę produkcji na kwartał. Obóz w takim dniu zmieniał się nie do poznania: była muzyka, śpiew, rozrywki i drobne przyjemności. Każdy spędzał go jednak na swój sposób. Gustaw odwiedzał innych więźniów. W czasie takich odwiedzin więźniowie wzajemnie opowiadali sobie historie. Jedną z nich była m.in. opowieść Fina, Rusto Karinena o nieudanej próbie ucieczki z obozu. Po własnych doświadczeniach dochodzi on do wniosku, do którego przekonuje także i innych, że z obozu nie ma ucieczki, nie da się uwolnić ze związku z tym miejscem, niezależnie od tego, jak wiele determinacji jest w człowieku.
Część druga
Głód
Niewątpliwie najgorszą sytuację w obozie miały kobiety. Wiązało się to bowiem z dwoma rodzajami głodu występującymi w obozie. Oprócz tego fizycznego, był jeszcze seksualny. Według przekonania wielu więźniów, jeśli kobietę złamie się głodem fizycznym, to można zaspokoić obie potrzeby. Nie ma bowiem takiej rzeczy, której człowiek nie zrobi, aby uniknąć bólu lub głodu. Kobiety w obozie pozwalały się wykorzystywać dla kawałka chleba. Ciąża dawała wolne od pracy na trzy miesiące przed porodem i 6 po nim. Kobiety nie broniły się więc przed zachodzeniem w nią.
Pojawiły się jednak wyjątki, kobiety, które tym brutalnym regułom nie chciały się podporządkować. Jednym z takich wyjątków była młoda Polka. Dumna kobieta nie chciała zgodzić się na jakąkolwiek formę kontaktu z mężczyznami z obozu. Gustaw był gotowy założyć się z inżynierem Polenko, że kobieta się nie ugnie. Sromotnie przegrał jednak zakład już kilka tygodni później, kiedy kobieta złamana głodem, bólem i ciężką pracą podporządkowała się sile mężczyzn. Najdłużej opór tym regułom stawiała opór rosyjska śpiewaczka operowa Tania, w końcu jednak i ona się ugięła.
Głód był największym wrogiem więźniów. Jak bardzo byli niedożywieni, widać był z łaźniach. Do tych jednak wstępowali jedynie raz na trzy tygodnie. To tutaj Gustaw poznał prof. Borysa Lazarowicza N. W obozie była także jego małżonka – Olga. Profesor niedługo później trafił do trupiarni. Olga pracowała w brygadzie żywnościowej. Ponieważ profesor już przymierał głodem, odesłano go do innego obozu. Olga z Gustawem natomiast starali się przemycić do obozu choć kawałki ciasta. Inny więzień był tak głodny, że w obawie przed śmiercią głodową zabił psa.
Krzyki nocne
Światło w barakach paliło się całą noc. Po pracy więźniowie mieli więc też chwilę dla siebie. Spędzali ten czas na pryczach, snując opowieści, grając w karty. Największym strachem były nawracające myśli o śmierci. Zaraz po swoim przyjeździe Gustaw dostrzegł starca, który siedział z pustymi oczami przy piecu. Modlił się już o śmierć. Był rolnikiem z Czeczeni, który w wyniku kolektywizacji popadł w skrajną biedę i nie chciał oddać worka pszenicy. Skazano go na 15 lat. Tylko on nie krzyczał przez sen. Innych dręczyły koszmary, myśli o anonimowej śmierci. Aby temu przeciwdziałać, wzajemnie obiecywali sobie, że ten kto przeżyje, poinformuje rodziny pozostałych o dacie śmierci, przybliżonym miejscu pochówku. Nikt nie wiedział bowiem, czy rodziny mają jakąkolwiek wiedzę o tym, co się dzieje ze zmarłymi więźniami. Około 22 rozmowy ustawały, obóz zasypiał, ale już po północy wszędzie było słychać jęki więźniów, czasami przerywane mocniejszymi krzykami.
Zapiski z martwego domu
Czasami w obozie organizowano pokazy filmu lub przedstawienie. Był do tego przeznaczony specjalny barak, którym opiekował się Kawecze, czuwający również nad biblioteką. Potem funkcję ten pełnił Kunin zamieszkujący tam z żoną. Jego pomocnikiem był Paweł Iljicz. Kawecze miał poczucie misji. Chciał dla więźniów zorganizować kursy doszkalające, natomiast pomysły te nie były najlepiej przyjmowane. To, co można było wypożyczać z biblioteki, zależało od paragrafu, za który więzień został skazany. Literatury propagandowej więźniowie polityczni nie mogli dostać od ręki. Pospolici natomiast nie mieli tutaj żadnych ograniczeń. Generalnie biblioteka nie cieszyła się zainteresowaniem. Zupełnie inaczej było z przedstawieniami. To był ważny dzień dla więźniów. Inaczej się oni nawet do siebie odzywali, mieli poważne, odświętne miny. Puszczano np. amerykańskie filmy, które zawsze poprzedzała jednak krótka sowiecka migawka. Obecnie organizowano pokazać „Wielkiego walca”. Film wzruszał przede wszystkim dlatego, że pokazywał życie ludzi wolnych. Obok Gustawa siedziała Natalia Lwowna z biura rachmistrzów, która płakała mówiąc, że nie może opanować się widząc, że za murami nic się nie zmienia. Dała mu książkę Dostojewskiego „Zapiski z martwego domu”. Gustaw czytał ją przez kolejne dwa miesiące. Przeżył wtedy coś na kształt oświecenia. Niestety wiedza ta prowadziła do myśli samobójczych. Śmierć jawiła się bowiem jako jedyna droga do wyzwolenia. Natalia, kiedy odbierała od Gustawa tę książkę powiedziała, że książka ta dała jej poczucie wolności. To w końcu ona jest panią swojego życia, decydującą kiedy i jak chce umrzeć.
Następne przedstawienie zostało ogłoszone wcześniej. Trwały próby i intensywne przygotowania. Planowano bowiem koncert Tani, osadzonej w Jercewie śpiewaczki operowej. Na ten występ Gustaw poszedł w towarzystwie Natalii i Olgi. Oprócz Tani występował Zelik Lejman dając koncert skrzypcowy. Gustaw się zasłuchał. Zorientował się jednak, że Natalia wyszła w trakcie. Później dowiedział się, że próbowała ona targnąć się na swoje życie. Na szczęście sąsiadka z kolejnej przyczy przywołała wartowników i kobietę przeniesiono do szpitala. Była tam dwa miesiące. Po wszystkim dostała nowy przydział, więc Gustaw więcej jej nie spotkał.
Na tyłach otieczestwiennoj wojny
Partia szachów
Kiedy wybuchła wojna rosyjsko-niemiecka, Gustaw przeszedł istotną zmianę. Przeniesiono go wraz z innymi cudzoziemcami i rosyjskimi więźniami politycznymi do pracy przy wyrębach leśnych. Była to znacznie cięższa praca niż ta, którą do tej pory wykonywał. Władze obawiały się tej wojny i jej możliwych skutków. Więźniowie między sobą o wojnie mówili mało, ale można było się zorientować, że przynajmniej część oczekuje nadejścia wojsk hitlerowskich. Wojna po części przyczyniła się także do zmian administracyjnych. Usunięto wszystkich więźniów politycznych z jakichkolwiek obozowych stanowisk. Na ich miejsce zatrudniono wolnych ludzi. Więźniów niemieckiego pochodzenia przydzielono oczywiście do brygad leśnych. Obwieszczono, że zwalnianie więźniów z obozu zostaje zawieszone, podwojono wyroki tym skazanym za szpiegostwo dla Niemców.
Kiedy doszło w końcu do podpisania paktu Sikorski-Majski, sytuacja więźniów polskiego pochodzenia zmieniła się w ogromnym stopniu. Nagle zaczęli być oni uważani za sojuszników. To z kolei sprawiło, że Polaków władza rosyjska, przynajmniej przez chwilę, prezentowała jako walczących w imię wolności. To szczególne traktowanie, a także związana z tym i ogłoszona oficjalnie amnestia, sprawiły, że pozostali więźniowie odsunęli się od Polaków. Dotyczyło to tak cudzoziemców, jak i Rosjan. Patrzyli oni na Polaków jako swoich przyszłych prześladowców w więzieniach sowieckich. W grudniu 1941 roku do obozowiczów dotarła wiadomość, deklaracja Stalina, że Niemcy zostali zatrzymani na linii Moskwy i Leningradu. Nikogo ze skazańców ta wiadomość szczególnie nie pocieszyła.
Wcześniej w obozie wydarzył się wypadek. Na terenie obozu stał tzw. barak techniczny. Pracujący tutaj wykonywali te same prace, którymi zajmowali się na wolności. Ich szczególne umiejętności sprawiały, że cieszyli się oni tutaj szczególnymi przywilejami, choć często zdobytymi kosztem donosicielstwa. Gustaw miał tutaj wielu znajomych, przychodził grać w szachy. Pewnej nocy, kiedy wspólnie z Weltmannem, Loevensteinem i Mironowem rozgrywali partię szachów, a Ormianin Machapetianow odpoczywał na pryczy, włączony był głośnik radiowy z informacjami z frontu. Jeden z pijanych techników stanął w drzwiach i po zakończeniu relacji, zapytał ile rosyjskich samolotów zostało zestrzelonych przez Niemców. Zapadła cisza, a inny technik Zyskind wyszedł z baraku. Nie minęło 15 minut, kiedy pojawili się oficerowie, zabrali pijanego technika i Machapetina, by potwierdził, co się wydarzyło. Zyskind wrócił chwilę później. Gustaw spojrzał na niego, a ten spokojnie stwierdził, że obył się trybunał. Słychać było strzał.
Sianokosy
Gustaw z całego pobytu w obozie najlepiej wspomina okres sianokosów, kiedy to praca do wykonania była daleko za obozem. Co prawda dotarcie na miejsce zajmowało trochę czasu, natomiast i tak było to jedno z najprzyjemniejszych zajęć, jakie musieli wykonywać więźniowie. Na czele brygady stał stary cieśla – Iganow, który nie był zainteresowany korzystaniem ze swoich przywilejów. Gustaw w tym czasie nawiązał także przyjaźń ze starym bolszewikiem Sadowskim. Jednocześnie oczekiwał na zwolnienie z więzienia w wyniku amnestii.
Kiedy zakończono sianokosy, brygada Gustawa została przekierowana do wyniki drzew. Mężczyźni mieli piłować i ładować na wozy odpowiednio przygotowane klocki. Gustaw był bardzo osłabiony w tym czasie, więc praca ta była dla niego jeszcze trudniejsza. Wszystko wynikało z bardzo radykalnej zmiany warunków, co poskutkowało cyngą i kurzą ślepotą. Gustaw opadał z sił, Sadowski cierpiał na obłęd głodowy. Gustaw martwił się, że amnestia go ominęła. Rozmawiał z innymi Polakami wychodzącymi z innych łagpunktów, a on dalej siedział w obozie.
W końcu pewnego wieczora w listopadzie Gustawa zaczepił inny więzień, który powiedział mu, że Rosjanie nie chcą go zwolnić, ponieważ ktoś doniósł im, że Gustaw rozpowiada o zwycięstwie Rosjan. Lepiej więc przenieść go do Moskwy jako szpiega, a nie wypuszczać na wolność. Okazało się, że te rewelacje władzom obozu przekazał – tak ważny dla Gustawa - Machapetian.
Męka za wiarę
Pod koniec listopada Gustaw stracił wszelką nadzieję, że amnestia obejmie również jego. Zdawał sobie także sprawę, że jego ciało jest już tak słabe i wyeksploatowane, że nie ma szans, aby przetrwał do wiosny. Uznał, że jedyne, co mu pozostaje, to głodówka protestacyjna. Wiedział, że z 200 Polaków w Jercewie zostało tylko 6, w tym on. Czuł ogromną niesprawiedliwość, natomiast zdawał sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi, to nic się już nie zmieni. Głodówka była więc aktem desperacji, tym bardziej że Gustaw był w tym czasie w ostatnim stadium cyngi. Współwięźniowie dawali mu pół roku życia. Głodówka była traktowana jako akt sabotażu, groziła śmiercią lub innym wyrokiem, Gustaw czuł jednak, że nie ma już nic do stracenia. Albo doprowadzi do zwolnienia albo umrze. Wiele osób odradzało mu ten pomysł, on jednak był uparty i postanowił do tego pomysłu przekonać pozostałych więźniów polskiego pochodzenia. Nie byli oni jednak skłonni przyznać mu racji, wydawało się, że będzie protestował sam. Przekonał ich dopiero ostatniego wieczoru, mówiąc o donosicielstwie Machapetiana i przywołując skuteczny protest niemieckich komunistów. Z akcji wyłączono jedynie inżyniera M., który miał przekazać informacje o buncie. Gustaw był wobec wszystkich bardzo podejrzliwy, coraz mniej w nim było tolerancji dla pozostałych. Każdy w końcu pragnął wyjść na wolność. Nawet jeśli miałoby to się odbyć kosztem innych. Po rozpoczęciu głodówki Polacy błyskawicznie zostali zebrani z baraków i osadzeni w izolatkach, najpierw jeszcze przesłuchani. Przynoszono im codzienne porcję chleba. Wieczorem do Gustawa dołączył inny więzień, który przy nim jadł swój posiłek. Gustaw jednak się nie ugiął. Starał się przez większość czasu leżeć bez ruchu na pryczy. W 4. dniu głodówki pojawił się NKWD, który zażądał zaprzestania głodówki. Gustaw odmówił. Dowiedział się też, że pani Z. zemdlała. Zyskind przyniósł mu kartkę od B., która informowała, że pozostała 3 głodujących jest w szpitalu. Rozstrzelano trzy zakonnice, które były w celi obok. Ciało Gustawa puchło, mimo że cierpiał strasznie. Razem z T. stali jednak na stanowisku, aby głodówki nie przerywać. 8 dnia zaprowadzono ich na wartownię, tam podpisali depeszę od ambasadora Rzeczypospolitej w Kujbyszewie. Odprowadzono ich do szpitala, gdzie lekarz zawalczył skutecznie o ich życie.
Trupiarnia
Trupiarnia stanowiła dla większości ostatni etap życia w obozie. Trafili tutaj wszyscy chorzy, którym nie dało się pomóc, starzy więźniowie, którzy nie mieli sił pracować, a także wszyscy inni niezdolni już do wykonywania pracy. Teoretycznie istniała szansa, że dzięki regeneracji organizmu więzień wróci do sił. Takie zresztą było pierwotne założenie przyświecające utworzeniu trupiarni. To się jednak szybko zmieniło i barak stał się miejscem oczekiwania na śmierć. Tutaj także obowiązywała selekcja. Więźniów dzielono na tych, którzy mieli jeszcze jakąkolwiek szansę powrotu do zdrowia i tych, którzy zmierzali już tylko w jedną stronę. Tym ostatnimi nie przysługiwał już dodatek żywnościowy, co oznaczało właściwie pewną śmierć.
Po głodówce Gustaw na pięć dni trafił do szpitala na 5 dni, a potem przeniesiono go do trupiarni. Był zadowolony z tego rozwiązania, zamierzał czekać w spokoju, aż zwolnienie wreszcie nadejdzie. W Trupiarni mieszkało około 50 osób. Było tu stosunkowo czysto, panowała cisza, rozmawiało się szeptem. Kiedy pojawił się tutaj Gustaw, odnalazł wiele znajomych twarzy – Dimki, inżyniera M., Sadowskiego. Mieszkający w Trupiarni nieustannie walczyli o jedzenie, żebrali o resztki w kuchni, nie ukrywali nienawiści do innych współwięźniów. Gustaw dzięki pracy w kuchni mógł się jednego dnia najeść do syta. Widząc przez okno żebrzących Sadowskiego i Dimkę, poczuł odrazę do nich, mimo że kilka dni wcześniej robił właściwie dokładnie to samo.
Mimo wszystko jednak atmosfera panująca w trupiarni sprzyjała nawiązywaniu przyjaźni. Jej wyrazem było na przykład to, że Dimka, mimo długiej znajomości, historię swojego życia opowiedział Gustawowi dopiero tutaj. Okazało się, że w okresie rewolucji Dimka był popem. Potem zrezygnował i zaczął pracować jako kancelista. Ułożył sobie życie, w 1930 wziął ślub, wyjechał na południe. Urodziła mu się dwójka dzieci. Niestety w 1936 cała rodzina została aresztowana, bo Dimę oskarżono o zbrodnię popostwa, która dla sowietów była bardzo poważna. Żonę i dzieci Dimki zesłano do Azji Środkowej, a jego samego skazano i przeniesiono do obozu. Mężczyzna sam odrąbał sobie nogę, aby trafić do szpitala. Przyznał się Gustawowi, że to właśnie mniej więcej w tym momencie ostatecznie przestał wierzyć, że Bóg istnieje.
W Trupiarni Gustaw dowiedział się także więcej o M. Niektórzy więźniowie nienawidzili go, inni szanowali, a właściwie we wszystkich wzbudzał on taką niejednorodną mieszankę uczuć. Według niego samego jego zachowaniami kierowały myśli o Bogu, Polsce i żonie. Starał się nawet w obozie żyć godnie, nie narzekać. Był urzędnikiem w ministerstwie rolnictwa. Po aresztowaniu najpierw zasądzono mu karę śmierci, ale potem zmieniono ją na 10 lat więzienia. Od tamtej pory próbował się skontaktować z żoną, którą zesłano w głąb Rosji.
Przed Bożym Narodzeniem wiara w możliwość wyjścia na wolność została w Polakach ostatecznie zabita. Musieli oni podpisać krótkie oświadczenie, co uświadomiło im, że nikt stąd ich dobrowolnie nie wypuści. Gustaw powoli zaczynał godzić się z tym, że musi się zadomowić w Trupiarni. Święta przebiegły w wielkiej konspiracji, oczywiście nieoficjalnie. Do baraku przyszli jednak pozostali Polacy. Połamano się na tę okazję chlebem. Pani Z. każdemu z mężczyzn dała chusteczkę. Kolacja wigilijna oznaczała kawałek chleba i kubek wrzątku. Mimo wszystko było uroczyście, a wszyscy płakali z tęsknoty za ojczyzną. Przy tej okazji B. opowiedział swoją historię.
Opowiadanie B.
B. wspomina o tym, jak zaraz po wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej, wybudzono go w środku nocy, kazano mu się ubierać, nie pozwolono nawet zrobić tego w pełni. Miał bowiem zaraz wrócić. U naczelnika, w kancelarii NKWD okazało się, że ma podpisać akt oskarżenia i aresztowania za powtórną zdradę Związku Sowieckiego. Mimo zastraszania B. się nie ugiął. Odprowadzono go do izolatora i nie pozwalając zabrać pozostawionych w baraku rzeczy. Niedługo po tym do izolatora przyprowadzono także innych więźniów z Jercewa. Słychać było, jak podejrzewają, że zostaną rozstrzelani. Do celi w końcu trafiły aż 22 osoby. Nie byli oni tylko więźniami z Jercewa, ale i innych łagpunktów. Rozpoczęły się śledztwa, które trwały przez kolejne dni. Więźniów przesłuchiwano, bito, katowano wręcz. Przesłuchania najczęściej odbywały się w nocy, co jeszcze bardziej rozbijało więźniów. O to zresztą chodziło przesłuchującym. Celem było doprowadzenie do tych fikcyjnych zeznań, podpisania przygotowanych już wcześniej protokołów. B. również był przesłuchiwany w nocy. Przewieziono go nawet do siedziby NKWD. Najpierw oficer demonstracyjnie przeglądał dokumenty z pierwszego śledztwa, potem zaczął pytać. Po wszystkim podsunięto B. gotowy dokument. Wynikało z niego, że B. był urzędnikiem w burżuazyjno-kapitalistycznej Polsce, zdradził Związek Sowiecki, opowiadając innym więźniom o życiu na Zachodzie. B. odmówił podpisania, co skończyło się ciężkim pobiciem. Odprowadzono go na wartownię, dbając przy tym by nie zasnął, co jeszcze bardziej wycieńczało organizm. Kilka godzin później zaczęło się kolejne przesłuchanie, które przeciągnęło się do rana. Nic nie dało. Tak minęły dwa tygodnie. Po tym czasie jeszcze raz przedstawiono mu protokół. Ponownie odmówił podpisu. Za kilka dni rozpoczęły się rozprawy. Więźniowie z wyrokami zostali przeniesieni do innej celi. Okazało się, że B. został sam. Tych, których skazano na śmierć, pewnej nocy zabrano i rozstrzelano. B. zaś kilka tygodni później został zabrany do sali sądowej, gdzie poinformowano go, że na mocy umowy rządu polskiego z rządem sowieckim nie będzie sądzony.
Najpierw przewieziono go do Drugiej Aleksiejewki i tzw. zony izolacyjnej. Po dwóch tygodniach mógł przenieść się do wolnej zony, wybrał barak zamieszkany tylko przez Polaków. Ci pewnego dnia się wspólnie zbuntowali i odmówili wyjście do pracy. Chcieli zwolnienia na mocy amnestii. Wszyscy zostali wysłani do Kruglicy, a tylko B. trafił do Jercewa. Uznał, że wraca tutaj jak do domu.
W końcu ciało Gustawa zaczęło strajkować. Mężczyzna był coraz bardziej obolały, ciało puchlo, co sprawiało mu jeszcze większy ból. Cały czas spędzał na pryczy, nie ruszając się. Wracał pamięcią do czasu, kiedy jako wolny człowiek żył z Polsce. Coraz częściej zdarzały się mu snu na jawie, z których przebudzenie się było wyjątkowo bolesne. Wspomnienia dawnego życia, rodziny – wszystko to wywoływało u niego ogromne cierpienie.
Życie samej Trupiarni niewiele się natomiast zmieniało. Dalej toczyło się bardzo powolnym rytmem. Budziły go jedynie zupełnie nieoczekiwane wydarzenia, na przykład to, kiedy stary mieszkaniec obozu rzucił się w ogień, wieszcząc nadejście Chrystusa. Noc potrafiły przerwać także wykrzykiwane przez Sadowskiego listy wyobrażonych osób, które zostały skazane na rozstrzelanie. Tak upływały ostatnie dni Gustawa w trupiarni.
Ural 1942
W końcu w połowie stycznia 1942 roku jeden z podoficerów Trzeciego Oddziału przypomniał sobie o Gustawie. Następnego dnia wypuszczono go z obozu. Wszystko przebiegło błyskawicznie, miał jednak czas, aby pożegnać się z Dimką i panią Olgą. Po wyjściu ruszył po dokumenty do Drugiego Oddziału. Tam razem z dokumentami przekazano mu spis miejscowości, w których może przebywać. Udał się więc na dworzec kolejowy. Pierwszą noc jako wolny człowiek spędził w oczekiwaniu na pociąg do Wołogdy. Gustaw zdecydował, że przyłączy się do polskich wojsk. Mógł dotrzeć na Ural. Kiedy udało mu się w końcu dotrzeć na dworzec w Wołogdzie, spotkał wielu Polaków, który na podstawie amnestii opuścili rosyjskiej łady. Spędził tutaj kilka dni, podobnie jak inni zmuszony do żebrania o jedzenie. Gustawowi pomogła jedna ze staruszek. W końcu trafił do Ludowego Komisariatu Wojny, ale jego kapitan nie był gotowy udzielić Gustawowi informacji, gdzie tworzy się polska armia. Gustaw trafił do małego miasteczka Buj. Za kilogram gleba i talerz zupy zawiadowca chciał od niego wyładowania wagonu. Gustaw zaproponował miejsce w pociągu do Swierdłowska. Tej samej nocy zmierzał już więc w obranym przez siebie kierunku. Siedział na korytarzu, aż nieznajoma kobieta zaprosiła go do swojego przedziału. Nie tylko go tutaj ukryła, ale i podzieliła się jedzeniem.
30 stycznia, 10 dni po zwolnieniu z obozu, Gustaw dotarł do Swierdłowska. Kupił notes i ołówek, aby móc robić notatki na bieżąco. Zamieszkał, podobnie jak inni Polacy na dworcu. Nikt jednak nie słyszał o polskiej armii. Gustaw się nie poddawał. Poszukał rodziny Krugłowów – krewnych jednego z więźniów. Córka osadzonego generała przyjęła go bardzo miło, zaoferowała zupę. Niestety odmówiła mu noclegu, tłumaczać, że NKWD cały czas się nią interesuje. W końcu następnego dnia na dworcu pojawił się oficer polski z informację, że najbliższa polska misja mieści się w Czelabiuńsku. Wśród nich byli znajomi Gustawa z obozu. W końcu udało się zorganizować dokumenty. Pociąg zabrał ich do Kazachstanu. W końcu 12 marca Gustaw dołączył do dziesiątego pułku artylerii lekkiej. Spotkał tutaj kapitana K., któremu pomagał w więzieniu witebskim. Potem były przenosiny z Rosji do Persji, a następnie ostateczne opuścił Rosję na początku marca.
Epilog. Upadek Paryża
O tym, że Francja upadła więźniowie dowiedzieli się jeszcze w Witebsku. Stało się to dzięki więźniowi, który pojawił się w ich celi w czerwcu 1940 roku. Nikt nie zareagował, ale tylko dlatego, że nikt nikomu nie ufał i wszyscy bali się szpiegów w celi. Nieznajomy jednak powtórzył tę informację kilka razy. Rozpłakał się przy tym. Gustaw zaryzykował i postanowił zawrzeć z nim bliższą znajomość.
Spotkał go jeszcze raz w swoim życiu. Był czerwiec 1945 roku, a Gustaw był już w Rzymie. Zajmował się tutaj redakcją pisma wojskowego. Spotkanie pozwoliło mu na poznanie dalszych losów żołnierza. Okazało się, że z Witebska wysłano go do obozu położonego nad Peczorą. Ponieważ miał żydowskie pochodzenie, amnestia go nie objęła. W 1942 przydzielono go do brygady budowlanej. Zwolniono jednak przed terminem, dwa lata później. Wcielono go do Armii Czerwonej. Brał udział w bitwie pod Budapesztem, gdzie został ranny, więc odesłano go do polskiej jednostki. Tak dostał się do Warszawy. Z Polski uciekł jednak do Włoch. Powiedział Gustawowi, że w ojczyźnie nie spotkał już nikogo znajomego. Próbował znaleźć również kogoś, kto przeżył sowieckie tortury i obóz. Szukał bowiem kogoś, kto powie mu „rozumiem”. Wyznał bowiem Gustawowi, że w czasie pobytu w obozie musiał złożyć donos na czterech Niemców przydzielonych do jego brygady. Miał wybór: albo wróci do ciężkiej pracy w lesie albo skaże niewinnych na śmierć. Wybrał siebie i postawił na siebie, poświęcając innych.
Gustaw go cierpliwie wysłuchał. Był spokojny i milczący, wspomnienia jednak wracały ogromną falą. Nie był w stanie wymówić tego jednego słowa, którego tak bardzo pragnął rozmówca. Mężczyzna bez słowa wyszedł z pokoju hotelowego. Gustaw wstał, odwrócił się plecami, słyszał tylko jak wychodzi i przymyka drzwi. Gustaw z kolei podniósł żaluzje, żeby spojrzeć na Piazza Colonna. Obserwował przechodniów w słoneczny dzień, pijanych amerykańskich i angielskich żołnierzy, którzy zaczepiali napotkane dziewczęta. Miesiąc wcześniej skończyła się wojna. Stolice europejskie – Rzym, Bruksela, Paryż były wolne. Wyszedł z pokoju hotelowego i niczym ptak z przetrąconym skrzydłem zniknął w tłumie.
Streszczenie krótkie
Część pierwsza
Gustaw, główny bohater i narrator „Innego świata” opisuje swoje losy od momentu, kiedy trafił do radzieckiego więzienia w Witebsku. Opowiada o marazmie pierwszych dni i tygodni uwięzienia, kiedy jedynie kopniaki w drzwi celi zajmowanej przez kilkadziesiąt osób wyznaczały mu rytm dnia. Bohater-narrator tłumaczy, jak znalazł się w rosyjskim więzieniu, oskarżony o szpiegostwo przeciwko Związkowi Radzieckiemu na podstawie butów w wysokimi cholewkami i pierwszego członu nazwiska, które kojarzyło się z niemieckim oficerem. W oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków Gustaw ma okazję przyjrzeć się swoim współwięźniom. Wskazuje na bardzo dużą różnorodność, zwraca także uwagę na młodych „bezprizornych”, którzy w więzieniu odpoczywają od hulaszczego życia i niebezpiecznych „urków”. Opisuje także żydowskiego szewca, który – oskarżony bezpodstawnie – liczył na pomoc syna, który był w Armii Czerwonej. Po wyroku sądowym Gustaw zostaje przetransportowany do Leningradu. Tutaj poznaje kolejnych więźniów. Potem trafia jeszcze na chwilę do Wołogdy, a stamtąd do Jercewa pod Archangielskiem.
Gustaw opisuje historię obozu, który zbudowano w 1936 roku. Ośrodek ten wyjątkowo szybko się rozrósł i cztery lata później był bardzo ważnym w regionie ośrodkiem przemysłu drzewnego. Budowa i utrzymanie obozu odbywały się jednak kosztem zdrowia i życia więzionych tutaj mężczyzn i kobiet. Gustaw po pół roku dowiedział się na przykład, że rzekomo swoją pracą ledwo zarobił na swoje utrzymanie w obozie, co oczywiście jest jawną niesprawiedliwością. Głód seksualny więźniowie zaspokajają przez „nocne łowy”, polując najchętniej na kobiety niedawno przybyłe do obozu. Najczęściej tego typu „łowy” prowadzą „urkowie”, a więc bezwzględni przestępcy, recydywiści, którzy dostosowali się do życia obozowego i łamali te reguły, które uznawali za możliwe do łamania. Mężczyźni nie próbowali nawet myśleć o wolności – stworzyli sobie świat w ramach obozu.
Gustaw zaprzyjaźnia się na początku z dyżurnym baraku – Dimką, dzięki któremu umie się jakoś odnaleźć w nowej sytuacji. Na początku trafia do szpitala, potem do baraku, w którym od razu sprzedaje swoje buty dowodzącemu, dzięki czemu zyskuje sympatię.
Gustaw opisuje zbiorowy gwałt na Marusi, którego dokonuje grupa „urków” pod przywództwem Kowala. Marusia jednak po tym doświadczeniu sama wraca do mężczyzny. Jej bliska więź z Kowalem budzi niechęć pozostałych. Mężczyzna pozwala więc ją ponownie wykorzystać. Dziewczyna po tym kolejnym doświadczeniu prosi o przeniesienie do innego obozu.
Narrator koncentruje się na opisie obozowej codzienności. Pisze o pobudkach o świcie – 5.30. O codzinnej katorżniczej pracy, permanentnym głodzie, walce o choćby najmniejszą ilość dodatkowego pożywienia. O podziałach przy kotłach z jedzeniem i uzależnieniu wielkości posiłku od wykonanej pracy. W końcu pisze także o wyliczaniu procentowej normy przez kontrolujących, o niemożliwości spełnienia założonych przydziałów i w końcu o przekupstwie rachmistrzów, dzięki któremu niektórym brygadom udawało się uzyskiwać wyniki powyżej 100% normy. Gustaw zwraca uwagę, że wiele zależy też od tego, do jakiej brygady zostaje się przypisanym. On ma szczęście, ponieważ trafia do brygady tragarzy, która, mimo że pracuje wyjątkowo długo, to ma możliwość zdobycia dodatkowego jedzenia dzięki swojej pracy, a to jest nie do przecenienia w warunkach obozowych. Trzeba było jednak uważać, aby nie mieć przy sobie niczego przy rewizji, ponieważ karą było stanie całej brygady na mrozie przez kilka godzin. Najcięższą pracę wykonywali ci, którzy pracowali przy wyrębie lasu. Nie dość, że praca była ciężka, to trzeba było do niej iść kilka długich kilometrów.
Gustaw opisuje losy różnych bohaterów. Jednym z nich jest Gorcew, który przy jednej z awantur wykrzykuje, że kiedyś on zadawał ból tak, jak doświadcza tego teraz sam. Potem pojawia się inny więzień, który rozpoznaje Gorcewa jako jednego z pracowników NKWD. Więźniowie dokonują na nim samosądu. Dotkliwie go biją, przydzielony zostaje do brygady leśnej, dostaje najgorszy kocioł z jedzeniem. W końcu zamarza w samotności na mrozie. Gustaw opowiada także o „zabójcy Stalina”, a więc człowieku, który trafił do obozu po tym, jak przyjaciel doniósł na niego, że strzelał do obrazu wodza. Mężczyzna zachorował na kurzą ślepotę, potem zwariował i sam uwierzył w to, że jest mordercą Stalina. Gustaw opowiada także o spotkaniu z trzema niemieckimi komunistami. Uwagę poświęca Miszy Kostylewowi – studentowi wychowanemu w kulcie komunizmu, który przez lekturę literatury francuskiej odkrywa zupełnie nowy świat. To doprowadza do oskarżenia go o szpiegostwo. Nie chciał się do tego przyznać. Był więc poddawany długim torturom, aż w końcu dał się złamać. Uwierzył we własną winę. Otrzymał wyrok dziesięciu lat. Najpierw miał prostą pracę w obozie przy brygadzie leśnej. Od szaleństwa chroniło go czytanie książki. Do Jercewa trafił już z ręką na temblaku. Za jakiś czas Gustaw odkrył, że specjalnie Kostylew co wieczór wsadzał rękę do ognia, aby nie pracować. Niestety zdecydowano się wysłać go na Kołymę, z której nikt już nie wracał. Gustaw chciał iść za niego. Administracja się nie zgodziła. Zdesperowany Misza oblał się wrzątkiem i umarł w ogromnym cierpieniu.
Uwagę przyciągają także dwa szczególne budynki zlokalizowane obok siebie – dom widzeń i szpital. Ten pierwszy to miejsce spotkań więźniów z krewnymi. O możliwość takiego spotkania czasami trzeba było zabiegać kilka lat, a i tak nie wszyscy mieli w ogóle taką szansę. Kiedy już jednak dochodziło do takiego spotkania, więzień mógł skorzystać z łaźni, szedł do fryzjera, dostawał czyste ubranie. Sam dom miał ładne pokoje, czyste łóżka, firanki w oknach. Rzeczywistość tego domku była kompletnie inna od codzienności więźniów. Przed spotkaniem z rodzinami musieli więc podpisać zobowiązanie, że nie będą o obozie rozmawiać z najbliższymi. Drugim miejscem, do którego wszyscy pragnęli się dostać, był szpital. Tutaj życie przypominało to normalne. Było czysto, można było odpocząć, otrzymywało się także nową bieliznę. Niektórzy symulowali choroby, specjalnie je u siebie wywoływali. Był nawet więzień, który odrąbał sobie nogę, byle tylko trafić do szpitala. Gustaw opowiada także o miłości między pielęgniarką-więźniarką, która była w związku z wolnym lekarzem, a więźniem studentem Jarosławem. Zazdrosny lekarz doprowadził do jego przeniesienia do innego obozu, kobieta jednak ruszyła za ukochanym. Zmarła w innym obozie, rodząc dziecko.
Osobnym wydarzeniem był rzadko ogłaszany dzień wolny od pracy, kiedy można było odpocząć, odwiedzić się nawzajem. Prędzej czy później więźniowie stawali się dla siebie rodziną. Tego dnia pisali także listy do bliskich. Gustaw opisuje przy tej okazji historię Pamfiłowa i jego syna, który wyrzekł się aresztowanego ojca, aż w końcu sam trafił do obozu. Na koniec pierwszej części Gustaw wspomina o próbach ucieczek z obozu, które zawsze kończyły się niepowodzeniem. O jednej z nich opowiada Fin – Rusto Karinen.
Część druga
W obozie największym problemem był głód. Gustaw opowiada, jak kobiety – nawet te najsilniejsze jak dumna młoda Polka czy rosyjska śpiewaczka operowa Tania – ostatecznie oddawały się mężczyznom za jedzenie. Problem głodu przybrał na sile pod koniec 1941 roku. Jedzono wtedy nawet zwierzęta. Próbowano oszukiwać żołądek, przygotowując papkę z mąki. Starano się odpoczywać, kiedy tylko było to możliwe. Najgorsze były jednak noce, stale przerywane przez jęki rozpaczy więźniów.
Okazuje się, że jednak nawet w Jercewie istniało życie kulturalne. Była biblioteka, z której co prawda nikt praktycznie nie korzystał. Powodzeniem cieszył się jednak projekcje filmów i przedstawienia. Kiedy Gustaw z Natalią Lwowną wracał z projekcji filmu „Wielki Walc”, kobieta pożyczyła mu „Zapiski z martwego domu” Dostojewskiego. Lektura zrobiła na Gustawie ogromne wrażenie. Tam był bowiem prawdziwy opis obozowego życia, wniosek zaś nasuwał się jeden. Jedyną drogą ucieczki było samobójstwo, którego Natalia również spróbowała, ale udało się ją uratować.
Kiedy w 1941 roku wybuchła wojna rosyjsko-niemiecka, sytuacja niemieckich więźniów, a także wszystkich innych politycznych stała się jeszcze trudniejsza. Szerzyło się donosicielstwo. Gustaw wspomina, jak za jedno nieprzemyślane zdanie jeszcze tego samego dnia można było zostać rozstrzelanym. Dochodzi do podpisania układu Sikorski-Majski, na podstawie którego ma dojść do amnestii polskich więźniów. Gustaw przez wiele miesięcy pozostaje jednak nadal w obozie. Okazuje się, że donosi na niego rzekomy przyjaciel, który przez swoje opowieści uniemożliwia Gustawowi opuszczenie obozu. Zdesperowany Gustaw decyduje się na protest głodowy z 5 innymi polskimi więźniami, którzy podobnie jak on nie zostali zwolnieni. Przenosi się go do izolatki. Obok więzione są siostry zakonne, które odmówiły pracy. Następnego dnia zostają rozstrzelane. Gustaw mimo momentów zwątpienia, trwa w głodówce, która jednak wyniszcza jego organizm. W końcu trafia do szpitala, a po 5 dniach do trupiarni, która najczęściej oznaczała ostatni postój przed śmiercią. Tutaj poznaje historię Dimki, który w młodości był popem, potem przestał wierzyć w Boga, ale właśnie za tę funkcję popa został osadzony w obozie. Gustaw w trupiarni spędza Boże Narodzenie. Wysłuchuje tutaj również opowieści B., który był nauczycielem oskarżonym o pracę na rzecz zepsutej, kapitalistycznej Polski. Nie chciał podpisać aktu oskarżenia. Pracował w obozie. Po wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej próbowano zrobić z niego szpiega, ale nie zdecydował się na podpisanie aktu oskarżenia. Po wielu torturach trafił do Jercewa.
W końcu Gustaw zostaje zwolniony z obozu. Przebywa długą drogę przez Rosję, aby połączyć się z polską armią. Z nią też opuszcza Związek Radziecki. W Rzymie 1945 spotyka Żyda z Grodna, który także był w obozie. Opowiada o fałszywym donosie na trzech Niemców, który był zmuszony złożyć. Szuka zrozumienia, ale u Gustawa go nie znajduje.
Plan wydarzeń
- Pobyt Gustawa w Witebsku.
- Wspomnienie śledztwa przeprowadzone w Grodnie.
- Opowieść o ojcu Natana Awramowicza Zygfelda, który liczy, że syn go uwolni.
- Przeniesienie w 1940 do Leningradu.
- Przejazd z Urkami w pociągu do Wołogdy.
- Przybycie Gustawa do Jercewa.
- Historia obozu i jego twórców, wytłumaczenie idei „proizwołu”.
- Historie „nocnych łowów”.
- Opis obozu, pomoc Dimy w odnalezieniu się w nim, przydział do 42 brygady – tragarzy.
- Historia nieszczęśliwej miłości Marusi i Kowala.
- Opis codzienności obozowej – porannych pobudek, wyżywienia, pracy.
- Klasyfikacja więźniów ze względu na ich wydajność.
- Przybycie Gorcewa do obozu, konflikt z innymi więźniami, rozpoznanie Gorcewa jako byłego pracownika NKWD.
- Pobicie Gorcewa, zemsta więźniów przez nadmierną pracę.
- Śmierć Gorcewa na mrozie w samotności.
- Opis więźniów cierpiących na kurzą ślepotę. Przypadek „zabójcy Stalina”.
- Historia trzech niemieckich komunistów.
- Losy Kostylewa i jego tragiczna śmierć w męczarniach.
- Opis „Domu Swidanij” i przygotowań do spotkań z rodziną w łagrze.
- Opis działania instytucji widzenia z rodziną w łagrze.
- Szpital i jego rola w życiu więźniów, okaleczanie jako sposób na pobyt w szpitalnym łóżku.
- Związek wolnego człowieka – lekarza Jegorowa z pielęgniarką-więźniarką Jewgieniją Fiodorowną.
- Opis dnia wolnego w obozie.
- Historie kozaka Pamfiłowa oraz Rusto Karinena.
- Rozważania Gustawa o zwykłej i obozowej moralności.
- Opis łamania dumy kobiet w łagrze.
- Sposoby radzenia sobie z głodem.
- Nocne jęki więźniów jako zjawisko powszechne.
- Kultura w obozie w Jercewie – biblioteka, pokazy filmowe, przedstawienia.
- Projekcja „Wielkiego walca” w łagrze.
- Przekazanie przez Natalię Gustawowi „Zapisków z martwego domu".
- Próba samobójcza Natalii Lwownej.
- Wybuch wojny rosyjsko-niemieckiej i jej konsekwencje dla więźniów Jercewa.
- Zmiany w łagrze przeprowadzone w wyniku wojny rosyjsko-niemieckiej.
- Pakt Sikorski-Majski i oczekiwanie na amnestię.
- „Bluźnierstwo” pijanego technika, donos i jego rozstrzelanie.
- Opis pracy przy sianokosach.
- Wyludnienie łagru, coraz większa desperacja Gustawa.
- Strajk głodowy, próba jego przerwania przez władze.
- Gustaw trafia do szpitala, a następnie do trupiarni.
- Opis Trupiarnii i jej roli w obozowej rzeczywistości.
- Boże Narodzenie w Jercewie.
- Opowiadanie B. o losach więźniów po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej.
- Zwolnienie Gustawa z obozu.
- Poszukiwanie polskiej armii, dołączenie do niej i wyjście ze Związku Radzieckiego.
- Spotkanie Grudzińskiego z Jewrejem w Rzymie.
Charakterystyka bohaterów
Głównym bohaterem „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego jest on sam. Gustaw to bowiem postać opowiadająca losy samego autora. Gustaw jest jednocześnie głównym bohaterem i narratorem; kiedy trafia do obozu ma 21 lat; skazany na pięć lat jest pełen lęku i niewiedzy; szybko się jednak odnajduje w tych skrajnie trudnych warunkach. Jest to postać bardzo otwarta, ciekawa świata, spragniona kontaktu z innymi, zainteresowana ich losami i opowieściami. Ta otwartość ułatwia mu pobyt, ponieważ jest w stanie z dużą częścią więźniów znaleźć wspólny język.
Jest zaradny, dba o swój interes, ale nie robi tego kosztem innych. Wierzy w ludzi, w przyjaźń (choć o jej obliczu brutalnie przekonuje się na przykładzie Machapetiana), podejmuje próby pomocy innym. Jest jednocześnie bardzo dumny, wytrwały, co okazuje się bezcenne na etapie protestacyjnej głodówki. Odrzuca go donosicielstwo i inwigilacja. Z czasem coraz gorzej znosi pobyt w obozie, dlatego porzuca bierną postawę i zaczyna walczyć o swoje prawa. Jest zdeterminowany, dzięki czemu ostatecznie udaje mu się wyjść. Nie jest to jednak bohater idealny, zdarza mu się złość, irytacja, odrzucenie innych, chwile słabości, oszustwa jak wymuszona choroba.
Ważni drugoplanowi bohaterowie „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to:
- Gorcew – silny i postawny mężczyzna, więzień, okazuje się, że to były członek NKWD, co sprawia, że więźniowie decydują się na samosąd; wyznaczony do najcięższej pracy, najgorzej karmiony; zasłabł w lesie, spadł z sań i zamarzł.
- Marusia – młoda Rosjanka, staje się ofiarą zbiorowego gwałtu Urków, wchodzi jednak w związek z ich przywódcą, co nie podoba się reszcie, więc dziewczyna jeszcze raz zostaje wykorzystana.
- Kowal – przywódca Urków, o silnej pozycji, którą narusza jednak związek z Marusią; poświęca dziewczynę, bo boi się, że grupa się od niego odwróci.
- Pamfiłow – Kozak, którego syn był żołnierzem Armii Czerwonej; syn odrzucił ojca, bo uwierzył w jego winę, do czasu, jednak kiedy sam nie trafił do obozu.
- Misza Kostylew – student, początkowo zafascynowany komunizmem, przez literaturę odkrywa inny świat, trafia do Jercewa z innego obozu z chorą ręką, okazuje się jednak, że przypala ją sobie, aby nie chodzić do pracy, na kolejne przeniesienie reaguje paniką, oblewa się wrzątkiem i umiera.
- Dimka – były pop, który odrąbuje sobie stopę, żeby nie pracować w lesie, w końcu trafił do Trupiarni.
- Jegorow – były więzień, obecnie wolny człowiek, który pracuje w obozie jako lekarz; zakochany w pielęgniarce, która ostatecznie porzuca go dla innego więźnia.
- Jewgienija Fiodorowna – obozowa „żona” Jegorowa, która wiąże się jednak z innym więźniem – studentem.
- Borys Lazarowicz N. – profesor interesujący się polską literaturą, mąż Olgi, razem z którą został aresztowany; Gustaw często z nim rozmawiał, natomiast profesor nie znosił dobrze warunków pracy, trafił do Trupiarni, a tam popadł w obłęd głodowy.
- Rusto Karinen – Fin, który oo zamachu na Kirowa stał się „kozłem ofiarnym”; opowiada o swojej ucieczce z Jercewa i przebywaniu przez tydzień poza jego murami.
- Machapetian – ormiański inżynier konstruktor, przyjaciel Gustawa, który podtrzymywał go na duchu, okazało się jednak, że to on na niego doniósł, uniemożliwiając mu wyjście z obozu.
- Inżynier leśnik M. – Polak przed wojną pracujący w ministerstwie rolnictwa; o słabym stanie zdrowia; nigdy nie narzekający, zachowujący godność, konserwatysta.
- Ponomarenko – kolejarz z Kijowa, którego kara dobiegała końca, na co bardzo czekał, tuż przed została mu ona jednak przedłużona; na tę wieść mężczyzna zmarł.
- Zyskind – strażnik, miłośnik donosicielstwa.
- Strumina – oficer NKWD, przejmowała informacje od donosicieli.
- Samsonow – naczelnik obozu w Jercewie.
Czas i miejsce akcji
Czas akcji w „Innym świecie” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego obejmuje okres od końca lata 1940 roku, kiedy główny bohater – Gustaw został aresztowany do 12 marca 1942 roku, a więc momentu dołączenia do polskich oddziałów formowanych na terenie ZSRR. Epilog opisuje wydarzenie z czerwca 1945 roku.
Akcja rozgrywa się na terenie ZSRR. Bohater „podróżuje” przez Witebsk, Leningrad, Wołogdę, aż do obozu w Jercewie pod Archangielskiem, gdzie rozgrywa się większość wydarzeń. W ostatnim rozdziale obserwujemy, jak przemierza on Wołogdę, Buj, Świedrołowsk, Ural, Orsk, Orenburg, Aktiubińsk, Aralsk, Kyzył Ordę, Arys, Czimkent oraz Dżambuł, aby dotrzeć do polskich wojsk. Epilog zaś rozgrywa się w Rzymie.
Geneza utworu i gatunek
Gustaw Herling-Grudziński napisał „Inny świat” w ciągu roku między lipcem 1949 a 1950 roku. Były to zapiski, literacki sposób przetworzenia własnych doświadczeń autora, który przebywał w radzieckim łagrze mieszczącym się w Jercewie. W komunistycznej Polsce utwór był objęty cenzurą aż do 1988 roku. Był natomiast dostępny w tzw. drugim obiegu. Była to jedna z najważniejszych książek opisujących doświadczenia II wojny światowej i szczególna, bo prezentująca perspektywę więźnia rosyjskiego, a nie niemieckiego, obozu.
Jest to w dużej mierze powieść biograficzna, która ma formę luźnych zapisków, notatek. Nie wszystkie opowieści, wspomnienia i przytoczenia są prezentowane w sposób chronologiczny i wzajemnie z siebie wynikający. Powieść napisana jest narracją pierwszoosobową, co jeszcze mocniej podkreśla subiektywną, indywidualną perspektywę, z której prowadzona jest opowieść.
Problematyka
„Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego podejmuje zagadnienia przede wszystkim z porządku moralnego, mimo że rozpatrywane w oparciu o historię obozowej, łagrowej egzystencji. Pojawia się tutaj kilka kluczowych motywów:
- motyw cierpienia – obecny właściwie w całości narracji, dotyczy zarówno cierpienia stricte fizycznego związanego z ciężką pracą, głodem, chorobami, niemożliwością jakiegokolwiek zatroszczenia się o własne ciało i zdrowie, ale w nie mniejszym stopniu także cierpienia psychicznego, które splata się tutaj nierozerwalnie z tym pierwszym, utrata godności często wynika z chęci zaspokojenia choćby w minimalnym stopniu głodu (np. w przypadku śpiewaczki Tani), do tego dochodzi obawa o anonimową śmierć, niepewność dotycząca losów rodziny, brak możliwości kontaktu lub „przedstawienie” w domu odwiedzin.
- motyw pracy – Gustaw opisuje skalę pracy, jej ogromny ciężar, nieproporcjonalność wysiłku do otrzymywanej żywności, traktowanie ludzi jako darmowej siły roboczej, której śmierć niczego nie zmienia, bo jednego więźnia można łatwo zastąpić kolejnym; praca, która w normalnych warunkach jest czymś wartościowym i przynoszącym chwałę, tutaj staje się kolejnym narzędziem opresji i rozbijania człowieka.
- motyw równości i sprawiedliwości – których w obozie nie ma na żadnym poziomie, zachowania elementarnego katalogu moralnego jest szalenie trudne, kiedy cała organizacja obozu działa na rzecz podziałów między więźniami i zachęca ich do rywalizacji między sobą.
- motyw kata i ofiary – na przykładzie Gorcewa widać wyraźnie, że ten podział nie jest ustalony raz na zawsze i ktoś, kto jeszcze niedawno stał się katem, może zostać ofiarą; procedura donosicielstwa sprawia, że katem dla ofiary może stać się inny więzień; podobnie jak dopuszczenie rządów „urków” sprawia, że wewnątrz obozu pojawia się dodatkowa hierarchia; katami są więc inni więźniowie, strażnicy, zarządcy obozu, ale i sam system, którego nie sposób zrozumieć. Mimo że łagry rosyjskie nie były nastawione na eksterminację więźniów, to ostatecznie do niej doprowadzały, tyle tylko, że najpierw człowiek został wykorzystany do maksimum swoich możliwości.
- motyw śmierci – wizja śmierci sama w sobie nie była czymś przerażającym, ponieważ była oswojona, w obozie non stop ktoś umierał; to, co przerażało, to wizja śmierci anonimowej, złożenie w masowym grobie, niemożliwość odzyskania ciała więźnia przez rodzinę. To odbiera poczucie człowieczeństwa, dlatego wiele osób decyduje się na samobójstwo, dlatego Natalia daje Gustawowi książkę Dostojewskiego, z której można wysnuć przekonanie, że śmierć należy do jednostki i ona może podjąć decyzję o momencie własnej śmierci.
Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że nawet w świetle wskazanego tutaj dramatyzmu więźniów łagru, Gustaw uważa, że możliwe jest zachowanie podstaw moralności, że inny świat nie oznacza podporządkowania się jego regułom w pełni i rezygnacji z własnego człowieczeństwa.
Pytania i odpowiedzi z podręczników, w których omawiana jest ta lektura, znajdziesz na stronie Skul.pl
Język polski. Klasa 3. Podręcznik - rozwiązania i odpowiedzi
Znaczenie tytułu
Tytuł powieści Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to „Inny świat. Zapiski sowieckie”. Druga część nawiązuje do formy wypowiedzi – relacji, zapisków z łagru. To także nawiązanie do dzieła Fiodora Dostojewskiego, który w „Zapiskach z domu umarłych” opisał losy ludzi zesłanych na Syberię.
Pojęcie inny świat ma kilka odniesień:
- Innym światem jest rzeczywistość łagrowa, miejsce obce, nieznane, z zupełnie innymi zasadami,
- Innym światem jest sam Związek Sowiecki, którego zasady postępowania są dla kogoś z zewnątrz (a często także dla rdzennych mieszkańców) niezrozumiałe, obce, nieprzewidywalne.
W końcu tytuł „Inny świat” stawia także w domyśle pytanie o to, czy ten inny świat oznacza także inną moralność. Choć na to pytanie epilog powieści odpowiada zdecydowanie negatywnie.
Pytania i odpowiedzi
Czym była trupiarnia w „Innym świecie”?
Gustaw Herling-Grudziński opisuje w „Innym świecie” miejsce, do którego trafił z ranami na nogach i chory na cyngę. Była to Trupiarnia, którą wymownie wspomina autor:
„Kresem wędrówki ziemskiej w obozie była Trupiarnia, duży barak położony między kuchnią a pomieszczeniem dla ciężarnych kobiet, do którego kierowano więźniów niezdolnych do pracy przed ostatecznym skreśleniem z listy żywych”.
Paradoksalnie miało to być miejsce, w którym więźniowie mieli odzyskiwać siły do pracy. Trafiali tu jednak chorzy w różnym stanie i dla większości z nich Trupiarnia była faktycznym kresem oraz oznaczała powolne umieranie z głodu. Chorzy w Trupiarni nie dostawali dodatkowych racji żywnościowych. Mogli ustawiać się w kolejce po resztki zupy z kotła, zaś leżenie w bezruchu tylko wzmagało ssące uczucie głodu konających.
Więźniowie znajdujący się w Trupiarni dzieleni byli przez lekarzy na „słabosiłkę”, czyli tych, których stan dawał jeszcze nadzieję na wyzdrowienie i na „oktirowkę” wyrokującą o nieuleczalności. Więźniowie z pierwszej grupy dostawali niewielkie dodatkowe racje żywnościowe i byli powoływani do lekkich prac. Ci drudzy, leżeli skazani na śmierć. Podział na te dwie kategorie działał też symbolicznie na psychikę więźniów, ponieważ skazani na „oktirowkę” tracili resztki nadziei na przeżycie pobytu w Trupiarni.
Dlaczego „Inny świat” to literatura faktu?
„Inny świat” zaliczamy do literatury faktu, ponieważ jest pozbawiony fikcji literackiej i ma charakter dokumentalny. Przedstawione wydarzenia, miejsca i postacie są autentyczne i prawdziwe. Literatura faktu jest połączeniem prozy literackiej z relacją dziennikarską i niejednokrotnie tworzona jest w pierwotnym zamyśle nie jako powieść, a w charakterze dziennika, pamiętnika i zapisu zdarzeń. Literackość zostaje nadana jakby przy okazji.
Gustaw Herling-Grudziński zawarł w „Innym świecie” opis własnych doświadczeń z pobytu w radzieckich łagrach. Przedstawione zdarzenia są relacją z życia więźniów, opisem koszmarnego i nieludzkiego miejsca, w którym następowało odczłowieczenie. Autor pokazuje, jak Sowieci dbali o upodlenie więźniów, pobudzanie w nich najniższych instynktów i wreszcie skazywanie na śmierć ludzi złagrowanych. Nie można jednak odmówić literackości powieści Grudzińskiego. Opisane fakty ubrane zostały w prozę, którą czyta się jednym tchem. Nie brakuje tu refleksji i opowieści innych więźniów, co sprawia, że powieść nie jest suchym zapisem faktów.
Na uwagę zasługuje także epilog, który jest do bólu szczery i prawdziwy. Autor podkreśla w nim, jak ważna jest pamięć o koszmarze wyrządzanym więźniom w łagrach. Gdy po wojnie kolega z celi przyznaje mu się, że wydał 4 więźniów, aby ratować swoje życie, skazując ich tym samym na śmierć, nie znajduje upragnionego zrozumienia u rozmówcy. Pisarz pokazuje tu różnicę między niewolą a wolnością i to, że w innym świecie zdrada mogłaby zostać wybaczona, ale w wolnym świecie nie ma na nią miejsca. Jak widać, w literaturze nie ma lukru – są fakty, nawet jeśli nie każdemu się podobają. Wielu czytelników sądziło, że epilog jest zbyteczny, jednak autor uznał go za konieczny, aby ludzie z nowych pokoleń lepiej zrozumieli koszmar łagrów.
„Inny świat” — jak wyglądało życie w obozie?
Życie w różnych obozach wyglądało nieco inaczej, w zależności od obozu, jednakże główne mechanizmy działały podobnie. Celem Rosjan było upodlenie i zezwierzęcenie więźniów, doprowadzenie ich do stanu odczłowieczenia, w którym działają już tylko proste instynkty. Nie zabijano tu ludzi ot, tak. Wręcz przeciwnie – czekano, aż umrą z wycieńczenia i głodu. Jeśli zdarzały się wyroki, to takie, na które oprawcy mieli fikcyjne dowody. Jak mówi znajomy z obozu spotkany po wojnie w Rzymie:
„(…) jednym z największych koszmarów systemu sowieckiego jest mania legalnego likwidowania ofiar…”.
Zabijano zatem zazwyczaj w wyniku donosu, zaś donosiciele mogli w zamian liczyć na cenne profity, takie jak lżejsza praca czy dodatkowa (choć nadal głodowa) racja jedzenia. Donosicielstwo obecne było w obozie na porządku dziennym. Autor w „Innym świecie” wspomina:
„Przebywaliśmy wszyscy w więzieniach sowieckich od paru miesięcy, a więc dość długo, aby wiedzieć, że na dziesięciu nowo przybyłych do celi więźniów co najmniej pięciu przysyłano z innych cel na przeszpiegi”.
Mimo tego większość więźniów umierała z głodu. Głodowe racje obejmowały bowiem łyżkę kaszy i kawałek ryby lub samą łyżkę kaszy, a dla najbardziej zniszczonych już pracą zaledwie łyżkę wodnistej kaszy na śniadanie i odpowiednio 700, 500 lub 400 g chleba na kolację. Przy takiej diecie połączonej z katorżniczą pracą w bardzo trudnych warunkach (mrozy na Syberii sięgały -40 stopni) nawet najsilniejsi podupadali na zdrowiu, a wycieńczone organizmy traciły całkowicie odporność na choroby szerzące się w obozie. Dzień pracy rozpoczynał się o świcie i kończył wieczorem, ponieważ oprócz samej pracy, na miejsce więźniowie szli piechotą (niektórzy nawet 5-7 km). Każdy dzień był zatem walką o życie, walką z głodem, ale też walką o własne człowieczeństwo.
„Inny świat” — jak wyglądał dzień pracy?
Dzień w obozie zaczynał się o 5:30. „Razwodczik” (więzień odpowiedzialny za budzenie) przechodził za barak, budząc wycieńczonych więźniów krzykiem i szarpaniem. Nieco spokojniej wzywał do pracy „dniewalny”: „Riebiata, na rabotu”. Wśród osadzonych funkcjonowało poranne stwierdzenie powtarzane jak mantra: „Ech, nadojeła żyźń” (co oznaczało mniej więcej „przegrane życie”). Więźniowie wiedzieli, że pomimo wycieńczenia czeka ich kolejny morderczy dzień pracy.
Po kwadransie na pryczach pozostawali tylko chorzy, zwolnieni z pracy, a reszta więźniów ubierała się w swoje łachmany i szła do kuchni na śniadanie. Przydział posiłków zależał od tego, jak dany więzień pracował. Dla najlepszych przeznaczony był trzeci kocioł z 125% normy, czyli duża łyżka kaszy i kawałek solonej „treski” lub śledzia. Dla tych, którzy tylko wyrabiali normę oraz na stałe dla pracujących kobiet i starców, przyznany był drugi kocioł (100%), czyli łyżka kaszy. Pozostali, którzy nie mieli już sił do pracy — schorowani, wychudzeni, w starych łachmanach — czekali w najdłuższej kolejce do pierwszego kotła po łyżkę rzadkiej kaszy. Resztki zostawały dla mieszkańców Trupiarni i chorych pozostałych w obozie, a także dla pracowników zony.
O 6:30 brygady wychodziły do pracy. „Lesoruby” (pracujący przy najcięższym wyrębie lasu) do miejsca pracy mieli 5-7 km, zatem docierali tam około 7:30 i pracowali do 17:00. Kolejno do pracy ruszały także brygady przydzielone do różnych innych zadań, najczęściej znacznie bliżej obozu. Tylko pracujący ponad normę dostawali w południe łyżkę gotowanej soi i 100 g chleba. Reszta ciężko pracowała o głodzie, w przerwie obiadowej dzieląc się co najwyżej papierosem. Po skończonej pracy więźniowie ochoczo wędrowali do obozu, wiedząc, że na kolację dostaną kawałek chleba (odpowiednio 700, 500 lub 400 g). To właśnie chleb był najcenniejszym pokarmem i przez niemal wszystkich pochłaniany był od razu w całości. Nieliczni zostawiali sobie kawałek na obiad następnego dnia. Jak pisze Grudziński w Innym świecie:
„Męka życia więziennego nie kończyła się w baraku, wprost przeciwnie, zamieniała się dopiero w torturę myśli o śmierci”.
„Inny świat” — jak wyglądały przesłuchania?
„Inny świat” pokazuje bezwzględność i nieludzkie zachowanie Sowietów. Zanim więzień został wezwany na przesłuchanie, czekano, aż jego psychika będzie u kresu wytrzymałości, a on sam odarty z godności, nadziei i resztek człowieczeństwa, będzie gotów zrobić wszystko bez zastanowienia. Wtedy oprawcy z łatwością zdobywali zeznania obciążające samych przesłuchanych albo donosy dotyczące spreparowanych win współosadzonych. Złagrowany człowiek o pustych oczach jest w stanie podpisać każdy dokument, bez większych tortur, które wykorzystywano jedynie pomocniczo:
„Człowiek budzony w nocy (…) pozbawiony w czasie śledztwa prawa załatwiania najelementarniejszych potrzeb fizjologicznych, trzymany godzinami na twardym krześle, oślepiony skierowaną prosto w oczy żarówką, kłuty podstępnymi pytaniami i niesamowitym crescendo urojonych zarzutów, drażniony sadystycznie widokiem papierosów i gorącej kawy na stole – gotów jest podpisać wszystko”.
W istocie głównym celem sowieckich łagrów było złamanie człowieka, przeistoczenie go w istotę bez uczuć, wyeksploatowaną.
Kto w „Innym świecie” zachował człowieczeństwo?
Dla Grudzińskiego zachowanie człowieczeństwa nawet wobec niewyobrażalnego piekła łagru, było niezwykle ważne, czemu dał ostatecznie wyraz w epilogu. Opisał tu – ku niezrozumieniu wielu czytelników – swoje spotkanie po wojnie z jednym ze współwięźniów, który szukał zrozumienia u pisarza. Stary znajomy mówił mu o tym, jak dał się złamać i doniósł na 4 Niemców, którzy następnego dnia zostali straceni, za to on mógł dalej pracować w lepszych warunkach. Grudziński nie okazał mu zrozumienia ani współczucia, dając wyraz przekonaniu, że człowiekiem trzeba być w każdych okolicznościach.
W swojej powieści opisał z kolei przykład człowieczeństwa na podstawie historii swojego przyjaciela Aleksiejewicza Kostylewa, który zrozumiawszy, że Sowieci oszukali go w toku śledztw i jego wędrówek więziennych (pomimo lojalności wobec partii, został niesłusznie oskarżony o szpiegostwo, a po roku śledztwa wypełnionego ciężkimi przesłuchaniami, zmuszono go do podpisania aktu oskarżenia), postanowił nigdy już dla nich nie pracować. Uznał, że jeśli przyjdzie mu za to zginąć, to przynajmniej na własnych zasadach i nieupodlony. Co parę dni opalał swoją rękę w piecu, dzięki czemu zwalniany był z pracy. Wreszcie został wpisany na listę do Kostylewa (gorszego obozu), skąd Grudziński próbował go nieskutecznie wybronić, stawiając w zamian siebie (okazał tu swoją przyjaźń i potwierdził swoje człowieczeństwo). Kostylew kolejnego dnia oblał się w łaźni wrzątkiem, by po kilku dniach cierpienia umrzeć w szpitalu. Jego męczeńska śmierć, pozwoliła mu zachować człowieczeństwo.
„Inny świat” — w jaki sposób Grudziński wywalczył sobie uwolnienie z obozu?
Bohater „Innego świata” został zwolniony z obozu w wyniku amnestii (możliwej na mocy porozumienia Sikorski-Majski), jednakże wywalczenie sobie prawa do wolności kosztowało go wiele cierpień. W czasie, gdy w obozie zostało już tylko 6 Polaków (pozostałych 194 nie przeżyło), wydawało się, że nie można już mieć nic do stracenia. Postanowili zawalczyć o swoje prawo do amnestii za pomocą głodówki. Jasnym był fakt, że takie działanie mogło zakończyć się tragicznie: podejrzeniem sabotażu i egzekucją, dlatego, aby akcja nie wyglądała na zaplanowaną, każdy z nich na własną rękę zaczynał swój protest.
Grudziński, siedząc w izolatorze, kompletnie już podupadł na zdrowiu, puchły mu nogi, a wycieńczony organizm opadał z sił. Po przeniesieniu do szpitala uratował go lekarz, wstrzykując mu mleko zamiast podawać chleb, co doprowadziłoby do skrętu kiszek. Po kilku dniach skierowano go do Trupiarni, gdzie spędził święta. 19 stycznia 1942 roku bohater wyszedł na wolność.
Porównaj „Inny świat” do opowiadań Borowskiego.
Między „Innym światem” a opowiadaniami Tadeusza Borowskiego (np. „Proszę państwa” do gazu lub „Pożegnanie z Marią”) istnieje zasadnicza różnica miejsca, które opisują. O ile Grudziński opowiada o koszmarze sowieckich gułagów, to Borowski pisze o bezduszności hitlerowskiego lagra. Jeden i drugi nie owija w bawełnę i bez ogródek opisuje fakty, dając świadectwo zdarzeniom, w których uczestniczyli (każdy z pisarzy przeżył obóz i zna go z autopsji). Tym samym w każdym przypadku mamy do czynienia z literaturą faktu, powstałą na bazie osobistych doświadczeń.
Zarówno „Inny świat”, jak i opowiadania Borowskiego, ukazują proces przemiany człowieka, który chce przetrwać, poddając się powolnemu procesowi odczłowieczenia. Na kartach tych utworów odnajdziemy człowieka zlagrowanego przez Sowietów i zlagrowanego przez hitlerowców. Dla jednych i drugich oprawców życie i cierpienie więźniów nie miało znaczenia.
O ile Borowski opisuje trybiki maszyny masowej śmierci, jaką był obóz w Oświęcimiu i Brzezince (transporty i gazowanie tysięcy ludzi w ciągu jednego dnia), to Grudziński opowiada o sowieckim sposobie na wyniszczenie człowieka do cna, zrujnowanie jego zdrowia fizycznego (katorżnicza praca przy głodowych racjach żywnościowych doprowadzała więźniów do śmierci z wycieńczenia) i psychicznego (skrajne upodlenie człowieka i doprowadzenie do stanu odczłowieczenia).
Borowski pisze sucho, opisuje fakty, niewiele dopowiadając od siebie. Szczegóły są zresztą tak straszne, że nie wymagają komentarza. Tym bardziej jego przekaz przeraża, a czytelnik nie ma żadnych wątpliwości co do oceny piekła, jakim był obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Grudziński także opisuje przerażający świat, jakże inny od tego, który znamy, ale w jego prozie znaleźć można więcej własnej refleksji i metaforycznych rozważań.
„Inny świat” — za co trafiano do obozu?
Zdecydowana większość więźniów sowieckich łagrów stanowili więźniowie polityczni („biełoruczki”), którzy w myśl sowieckiej zasady, że każdy jest winny, trafiali tu często na podstawie fikcyjnych dowodów, jako wrogowie systemu. Takim więźniem był zresztą sam Grudziński, którego proces był nieuczciwy i oparty na wymyślonych przesłankach. Więźniowie polityczni byli najgorzej traktowani i przydzielani do najgorszej pracy. Doskonale działający w obozie system donosów na współwięźniów sprawiał, że na tematy polityczne nikt nawet nie ośmielał się rozmawiać.
„Bytownicy”, jako niegroźni przestępcy nie byli gnębieni w tracie pobytu w łagrze. Wręcz przeciwnie – ich barak wydawał się luksusowy jak na obozowe warunki, a sami więźniowie niemal ze spokojem czekali na koniec swojej kary.
Co innego „Urkowie”. Byli to także pospolici przestępcy, ale jednocześnie recydywiści – najgroźniejsi i bezwzględni. W obozie pełnili funkcję nadrzędne wobec innych więźniów. To oni tu rządzili, mordowali i gwałcili.
Kolejną, choć nieliczną grupę stanowili młodociani przestępcy („bezprizorni” – dzieci ulicy, sieroty), którzy trafiali tu za kradzieże na nie więcej niż 2 lata. Ich pobyt w obozie był lekki, m.in. dzięki dobrym kontaktom ze strażnikami. Obok Urków, byli jednymi z groźniejszych więźniów, którzy kradli i donosili.
„Inny świat” — na czym polegała amnestia?
30 lipca 1941 roku zostało podpisane porozumienie Sikorski – Majski, na mocy którego Polska i ZSRR obligowały się do wspólnej walki z Hitlerem. Dokumentowi sprzeciwiła się spora część rządu polskiego na emigracji, niemniej jednak na mocy poczynionych ustaleń, Sowieci zobowiązali się do zwolnienia wszystkich Polaków przebywających w więzieniach i gułagach na terenie ZSRR. Amnestia nie przeszła jednak tak gładko, co widać w „Innym świecie”. Bohater prowadzi głodówkę, aby zostać zwolniony z obozu, choć wydawać by się mogło, że amnestia w jego przypadku powinna nastąpić automatycznie.
Ostatecznie Polacy zwolnieni z obozów na mocy amnestii zapełnili szeregi słynnej Armii Andersa (gen. Władysława Andersa; na mocy porozumienia miały to być Polskie Siły Zbrojne w ZSRR). Amnestia i porozumienie Sikorski-Majski uratowało zatem życie wielu więźniów osadzonych w łagrach. W przeciwnym razie większość z nich zmarłaby z głodu i wycieńczenia – dokładnie tak, jak zaplanował to sowiecki oprawca.
Biografia autora
Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000) był pisarzem i publicystą, jednym z najważniejszych współpracowników Jerzego Giedroycia — organizatora życia polskiej emigracji po 1945 roku. Sam Grudziński pierwsze lata życia spędził w Suchedniowie i Kielcach. W tych ostatnich ukończył także Gimnazjum im. M. Reja. Po edukacji podstawowej zapisał się na Uniwersytet Warszawski, na filologię polską, którą studiował przez dwa lata 1937-1939 do momentu wybuchu II wojny światowej.
Debiutował już w 1935 roku. Przede wszystkim były to reportaże publikowane w „Kuźni Młodych”. Był także autorem tekstów drukowanych w tygodnikach takich jak „Ateneum”, „Pion”, „Pióro”. Po wybuchu wojny założył warszawską grupę konspiracyjną PLAN. Jako emisariusz w listopadzie 1939 roku wyruszył na Litwę. Podczas podróży zatrzymało go NKWD. Oskarżono go o szpiegostwo przeciw Związkowi Radzieckiemu i skazano na pobyt w obozie pracy w Jercewie k. Archangielska. Swoje doświadczenia z tego czasu opisał w „Innym świecie” - książce, która stała się jednym z najważniejszych dokumentów życia obozowego w Rosji. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski został zwolniony z obozu. Jeszcze w Rosji wstąpił do polskiej armii, z którą w 1942 roku przeszedł przez Środkowy i Bliski Wschód. W 1943 roku poznał Józefa Czapskiego, Jerzego Giedroycia. Nawiązał z nimi współpracę, która potem kontynuował po wojnie. Brał udział w bitwie o Monte Cassino, za co został odznaczony krzyżem Virtutti Militari.
Po zakończeniu wojny przeniósł się najpierw do Rzymu. Tutaj kierował działem literackim czasopisma „Orzeł Biały”. Potem w 1945 z przedmową Czapskiego wydał zbiór „Żywi i umarli”. Sporo publikował w prasie wojskowej. Po rozwiązaniu polskich sił zbrojnych na Zachodzie zamieszkał wraz z żoną, Krystyną Domańską w Londynie. Mieszkał tutaj w latach 1948-1952. Po śmierci żony przeprowadził się do Monachium. Tutaj pracował w Radiu Wolna Europa. Kierował działem kulturalnym do 1955 roku. Potem osiadł w Neapolu. Ożenił się z córką włoskiego filozofa Benedetto Crocego — Lidią.
Jego utwory były zakazane przez komunistyczną cenzurę do 1988 roku. Funkcjonowały jednak w drugim obiegu. Opowiadania były tłumaczone na wiele języków. Był od początku związany z Instytutem Literackim i środowiskiem paryskiej „Kultury”. Przez wiele lat współpracował z Jerzym Giedroyciem. Został pochowany na neapolitańskim cmentarzu Poggio Reale.
Jego najważniejsze książki to: „Inny świat”, „Dziennik pisany nocą”, „Wieża i inne opowiadania”.