Odpowiedzi do zadań z podręczników w apce Skul

pobierz

Dzieci z Bullerbyn

Astrid Lindgren

Streszczenie szczegółowe

CZĘŚĆ I. MY - DZIECI Z BULLERBYN

Bullerbyn to malutka wioska w Szwecji. W wiosce tej były tylko trzy zagrody i mieszkało w niej sześcioro dzieci. W Zagrodzie Środkowej żyli Lisa, Lasse i Bosse, w Zagrodzie Północnej Britta i Anna, a w Zagrodzie Południowej Olle.

Trudno wytrzymać z braćmi

Dawniej Lisa mieszkała z braćmi w jednym pokoju. Czasami przyjemnie było mieszkać razem. Lasse wieczorami, po zgaszeniu światła, opowiadał o duchach. Pewnego wieczoru mówił historię o duchu, który krążył po domu i przestawiał meble. Nagle jedno z krzeseł zaczęło się przesuwać. Lisa przestraszyła się, myślała, że to ten duch, ale to tylko bracia przywiązali sznurek do krzesła i pociągali za niego. Bosse za to opowiadał historie o przygodach, w jakich będzie brał udział, gdy zostanie wodzem indiańskim.

Gdy Lisa mieszkała ze swoimi braćmi w jednym pokoju, nie mogła o niczym decydować. Wieczorem, kiedy chciała poczytać, Lasse gasił światło i opowiadał historie o duchach. Kiedy Lisa była senna, chłopcy nie gasili światła, bo chcieli się jeszcze bawić.

Zagrody Środkowa i Południowa leżały bardzo blisko siebie. Rosła między nimi stara lipa. Gdy Lasse i Bosse chcieli odwiedzić Ollego, zamiast chodzić po schodach przechodzili po gałęziach lipy do jego pokoju.

Moje najprzyjemniejsze urodziny

Najmilej Lisa wspominała swoje ósme urodziny. Obudziła się bardzo wcześnie i zgodnie ze zwyczajem nie wstawała z łóżka, tylko czekała, aż inni przyjdą z życzeniami. Po chwili cała rodzina zjawiła się w pokoju. Wszyscy złożyli jej życzenia, a mama przyniosła tacę z filiżanką czekolady, wazonikiem z kwiatkami i tortem upieczonym przez służącą Agdę.

Lisa nie dostała prezentów i była trochę rozczarowana. Kiedy wypiła czekoladę, mama zawiązała jej oczy ręcznikiem, a tatuś wziął na ręce i zaniósł do pokoju, którego dziewczynka nigdy przedtem nie widziała. W każdym razie tak jej się zdawało, bo za oknem zobaczyła Zagrodę Północną. Była w pokoju, w którym mieszkała dawniej jej babcia, która przeprowadziła się do cioci Fridy. Od tamtego czasu w jej pokoju mama przechowywała krosna i gałgany, z których robiła chodniki.

W dniu urodzin Lisy pokój miał na ścianach tapety w różyczki, firanki w oknach i kolorowe dywaniki. Tatuś zrobił biały stół, stołeczki i komodę. Chłopcy przeciągnęli łóżko Lisy do jej nowego pokoju, a dziewczynka przeniosła wszystkie swoje rzeczy. Miała teraz własny pokój i to był najwspanialszy prezent urodzinowy, jaki kiedykolwiek dostała.

Dalsze przyjemności w dniu urodzin

Po południu na podwieczorek przyszły do Lisy wszystkie dzieci z Bullerbyn. Od Anny i Britty Lisa dostała książkę z bajkami, a od Ollego czekoladowy torcik. Dzieci piły sok malinowy i jadły tort, który upiekła Agda. Tort był polukrowany i widniał na nim napis: „Lisa - 8 lat”. Potem chłopcy poszli oglądać ptasie jaja z kolekcji Bossego, a dziewczynki bawiły się lalkami. Okno z pokoju Lisy było położone naprzeciw okna Britty i Anny, dlatego dziewczynki wpadły na wspaniały pomysł. Między oknami rozciągnęły sznurek i przywiązały do niego pudełko po cygarach. Pociągając za sznurek, przeciągały pudełko z pokoju do pokoju, wkładały do niego kartkę i w ten sposób przesyłały sobie wiadomości. Bawiły się w księżniczki, zamknięte w wysokich wieżach, których strzeże zły smok.

Lisa cieszyła się, że jej okno jest naprzeciw okna Britty i Anny. Dziewczynki często przesyłały sobie wiadomości, a zimą dawały znaki latarkami. Trzy błyśnięcia oznaczały: „Przyjdź do mnie, mam ci coś ważnego do powiedzenia”.

Lekcje się skończyły

Zbliżał się koniec roku szkolnego. Dzieci z Bullerbyn chodziły do szkoły w Wielkiej Wsi. Była ona daleko i musiały wychodzić z domu bardzo wcześnie. Nadszedł ostatni dzień roku szkolnego. Dzieci ozdobiły klasę kwiatami, gałązkami brzeziny i szwedzkimi chorągiewkami. Do szkoły przyszli niektórzy rodzice, aby posłuchać, czego dzieci nauczyły się w ciągu roku. Dzieci odpowiadały przy rodzicach na pytania, jakie zadawała pani, a potem śpiewały piosenki.

Plewimy rzepę i dostajemy małego kotka

Na początku wakacji dzieci plewiły rzepę. Za każdą grządkę dostawały kilka ore. Podczas pracy opowiadały różne historie. Najprzyjemniej pracowało im się pierwszego dnia, potem stało się to trochę nudne, ale dzieci musiały skończyć pracę.

Pewnego dnia chłopcy zaczęli ze sobą rozmawiać dziwnymi słowami. Powiedzieli, że to specjalny język, zrozumiały tylko dla chłopców. Dziewczynki uznały, że chłopcy sami siebie nie rozumieją, a potem wymyśliły własny język i wszyscy rozmawiali wymyślonymi językami.

Pewnego dnia, kiedy dzieci przerwały pracę, by zjeść podwieczorek, rozpętała się straszna burza. Do domu było daleko, więc dzieci postanowiły schronić się u Kristin z Zagajnika. Staruszka była w domu. Rozpaliła ogień w kominku i dzieci mogły się ogrzać i wysuszyć ubrania. Potem przygotowała im kawy zbożowej w imbryku i poczęstowała waflami. Jedna z kotek Kristin miała właśnie kocięta. Dzieci postanowiły wziąć po jednym do każdej zagrody. Kotka Lisy nazwano Mruczek, Britty i Anny - Puszek, a Ollego - Malkolm. Po powrocie do domu mamusie nic nie powiedziały na widok kotków. To znaczyło, że dzieci mogły je zatrzymać.

W jaki sposób Olle dostał psa

Olle nie miał rodzeństwa, ale miał psa - Svippa. Kiedyś Svipp należał do szewca Grzecznego, który mieszkał przy drodze do Nowej Wsi. Szewc nazywał się Grzeczny, ale grzeczny wcale nie był. Buty, które zostawiano mu do naprawy, nigdy nie były zrobione na czas. Svipp, kiedy mieszkał u Grzecznego, był przywiązany na łańcuchu i, gdy się wchodziło na podwórze, wychodził z budy i groźnie szczekał. Był brudny, zaniedbany, a ponieważ szewc lubił się upić, często głodny.

Pewnego razu Olle zaniósł buty do naprawy, a pies wypadł z budy i głośno szczekał. Chłopiec zatrzymał się i powiedział mu, że jest miłym pieskiem i nie powinien tak szczekać. Gdy Olle przyszedł po buty, przyniósł dla Svippa kość. Pies był tak głodny, że od razu zajął się kością. Olle musiał przychodzić po buty kilka razy, bo ciągle nie były gotowe. Za każdym razem przynosił jakiś smakołyk dla Svippa. Pewnego dnia Svipp przestał szczekać na Ollego i ucieszył się na jego widok.

Potem Grzeczny zwichnął nogę i Olle obiecał zaopiekować się psem. Posprzątał budę, umył miskę i nalał świeżej wody, a potem zabrał psa na długi spacer. Przychodził codziennie i opiekował się nim. Svipp i chłopiec bardzo się polubili. Kiedy Grzeczny wyzdrowiał, zabronił Ollemu opiekować się psem. Wtedy tatuś Ollego odkupił Svippa od Grzecznego. Od tego czasu pies nie był nigdy zły ani uwiązany, nie chodził też na smyczy. Każdego dnia, kiedy Olle wracał ze szkoły, wybiegał mu na spotkanie. Nie podchodził jednak do zagrody szewca Grzecznego. Widocznie bał się, że szewc mógłby wyjść i zabrać go z powrotem.

Przyjemnie mieć własne zwierzę, ale dziadziuś też jest przyjemną rzeczą

W każdej zagrodzie było wiele zwierząt. Lisa miała króliki. Przynosiła im trawę i mlecze, a na zimę przenosiła klatki do obory. Na starym drzewie w ogrodzie mieszkały sowy. Pewnego razu Bosse wdrapał się na drzewo, zabrał jedno jajko, a w zamian podłożył kurze. Potem z kurzego jaja wykluł się kurczaczek. Bosse przestraszył się, że sowiej mamie nie spodoba się takie pisklę, i zabrał kurczaczka. Nazwał go Albertem i wypuścił do innych kurcząt. Kurczak podrósł i okazało się, że to kura. Od tamtej pory, kiedy Bosse jadł jajko, twierdził, że na pewno zniosła je dla niego Albertyna.

Lasse też chciał mieć własne zwierzęta. W chlewie założył pułapkę na szczury i kilka złapał. Wpuścił je do beczki i umieścił na niej napis: „Szczurza ferma w Bullerbyn”. Niestety, następnego dnia szczury uciekły.

Britta i Anna nie miały własnych zwierząt. Miały natomiast dziadziusia. Ponieważ był jedynym staruszkiem w Bullerbyn, dzieci bardzo chętnie go odwiedzały. Staruszek miał białą brodę i najczęściej siadywał w fotelu na biegunach. Z powodu słabego wzroku nie mógł sam czytać, dlatego dzieci czytały mu gazetę. Dziadziuś interesował się tym, co działo się na świecie. Potem opowiadał różne historie z czasów młodości i częstował jabłkami i ślazowymi cukierkami.

Chłopcy nie mogą mieć przed nami żadnych tajemnic

Po końcu plewienia rzepy zaczęły się sianokosy i zwózka siana. Dzieci całe dnie spędzały na wozach z sianem. Lasse wymyślił konkurs w skakaniu z najwyższego stogu. Nagrodą był lizak. Konkurs wygrał oczywiście Lasse. Wdrapał się tak wysoko, że po skoku przez chwilę nie mógł się podnieść z ziemi. Nikt nie odważył się tego powtórzyć.

Któregoś dnia dziewczynki jeździły na wozie z parobkiem z Zagrody Północnej i znalazły polanę z dojrzałymi poziomkami. Po kilku dniach odkryły jeszcze kilka takich miejsc. Powiedziały o tym chłopcom, nie chciały zdradziły jednak, gdzie to jest. Wtedy chłopcy powiedzieli, że oni też mają swoją tajemnicę. W stogach siana zrobili dziewięć grot, do których można się było dostać jedynie dzięki mapie. Dziewczynki rozpoczęły poszukiwania, ale nie znalazły ani wejścia do grot, ani mapy.

Następnego dnia Lisa chciała pożyczyć od Ollego książkę z bajkami i postanowiła przedostać się do pokoju Ollego po gałęziach lipy. Przechodząc po gałęziach, zobaczyła, że z dziupli w pniu wystaje sznurek. Okazało się, że do sznurka była przyczepiona owa mapa grot w stogach siana. Zapomniała o książce i szybko pobiegła do Britty i Anny.

Chłopcy bawili się właśnie w jednej z grot i zdziwili się bardzo, gdy weszły do niej dziewczynki. Potem dziewczynki musiały pomóc chłopcom odnaleźć poziomkowe polany. Szły przodem i rzucały chłopcom patyczki jako wskazówki. Najlepsze miejsce zachowały jednak dla siebie.

Śpimy w stogu

Pewnego dnia chłopcy postanowili spędzić noc w stogu siana. Dziewczynki też chciały. Mamusie najpierw protestowały, w końcu jednak się zgodziły. Po południu dziewczynki przygotowały mnóstwo kanapek, wzięły końskie derki i poszły do stogu w Zagrodzie Północnej. Chłopcy mieli spać w stogu Zagrody Środkowej. Gdy zrobiło się ciemno, dziewczynki zjadły kanapki, ale nie mogły zasnąć. Dookoła słyszały różne szmery. Zastanawiały się, co będzie, jeśli przyjdzie jakiś włóczęga i będzie chciał przenocować w ich stogu. Nagle usłyszały przeraźliwe wycie i bardzo się przestraszyły. To chłopcy postanowili je wystraszyć. Potem chłopcy wrócili do swojego stogu i zasnęli. Obudzili się strasznie zmarznięci. Poszli do kuchni w Zagrodzie Środkowej. Było jeszcze bardzo wcześnie i tylko Agda wstała doić krowy. Dała im ciepłego mleka i bułeczek, i dzieci poszły spać do własnych łóżek.

Anna i ja uciekamy z domu

Lisa najbardziej lubiła bawić się lalkami z Anną. Udawały, że są dorosłe, a lalki to ich dzieci. Kiedy padał deszcz, chodziły do dziadziusia i czytały mu gazety. Pewnego razu dziadziuś opowiadał im, że gdy był mały, nie miał rodziców i mieszkał u niedobrych ludzi. Ciężko pracować, choć był mały. Dostawał mało jedzenia i często był bity. W końcu uciekł. Anna i Lisa też postanowiły uciec. Uciekanie wydało im się bardzo przyjemne.

Lisa martwiła się, że nie doczeka późnego wieczora i zaśnie, ale Anna doradziła jej, żeby przywiązała sobie sznurek do dużego palca u nogi. Koniec sznurka miała wypuścić za okno, aby ona mogła ją obudzić. Anna nie zamierzała spać. Słyszała, że jeśli podłoży się pod poduszkę gałązki jałowca, to na pewno się nie zaśnie. Lisa tak zrobiła i położyła się do łóżka. Gdy się obudziła, było zupełnie jasno, a ktoś ciągnął za sznurek. Byli to Lasse i Bosse, którzy przyszli zobaczyć, co to za sznurek wystaje z okna Lisy. Lisa odczepiła sznurek i pobiegła do Zagrody Północnej zobaczyć, co robi Anna. Dziewczynka jeszcze spała. Kiedy się obudziła, zdziwiła się i zauważyła, że jeśli ktoś nie może spać, powinien włożyć sobie pod poduszkę gałązki jałowca.

Urządzamy sobie pokoik do zabawy

Na pastwisku za Zagrodą Południową były skaliste pagórki i kamienie. Dziewczynki zrobiły sobie tam pokoik do zabawy. Rozłożyły w nim małe kawałki chodników. Skrzynki po cukrze służyły jako szafki, a kolorowa chustka była obrusem. Przyniosły stołeczki i lalki. Bawiły się w dom. Britta była panią Andersen, Lisa jej służącą Agdą, a Anna dzieckiem. Potem chłopcy odkryli miejsce zabawy dziewczynek, wyśmiewali się z nich i nie chcieli zostawić ich w spokoju. Dziewczynki musiały iść zagrać z chłopcami w piłkę.

Jest tak, jak mówiłam - chłopcy nie mogą mieć przed nami żadnych tajemnic

W ciągu kilku następnych dni dziewczynki bawiły się w swoim pokoiku wśród skał. Chłopcy również biegali gdzieś od samego rana. Dziewczynki domyślały się, że chłopcy mają jakąś tajemnicę, i postanowiły ich wyśledzić. Nie było to łatwe, bo chłopcy na obiad wracali z różnych stron, a po obiedzie wymykali się pojedynczo. Na pastwisku Zagrody Środkowej było miejsce z gęstymi krzakami leszczyny, jałowca i innych krzewów. Dziewczynki domyślały się, że chłopcy właśnie tam się bawią, ale chłopców nie znalazły. Anna wpadła na pomysł, żeby wykorzystać Svippa. Pies ucieszył się. W krzakach leszczyny szybko odszukał Ollego. Między czterema drzewami chłopcy zbudowali sobie domek. Ściany miał z gałęzi, a dach z końskiej derki. Zgodzili się, żeby dziewczynki bawiły się z nimi w Indian. Lasse był wodzem i nazywał się Silna Pantera, Bosse - Rączy Jeleń, a Olle - Drapieżny Sęp. Britta musiała nazywać się Mruczącym Niedźwiedziem, Anna - Żółtym Wilkiem, a Lisa - Przebiegłym Lisem. Dzieci zrobiły łuki i strzały, a Lasse pasące się na pastwisku krowy uznali za Komanczów - wrogie plemię Indian.

Znów idziemy do szkoły

Wakacje minęły i zaczęła się szkoła. Lisa lubiła szkołę. Dzieci z Bullerbyn wychodziły z domu już o godzinie siódmej rano. Zabierały ze sobą mleko i kanapki, ale chłopcy często zjadali je już po drodze. Pani mieszkała w szkole, na piętrze. Pewnego razu dzieci zastały drzwi klasy zamknięte. Nie było dzieci ani pani. Pani zachorowała. Dzieci z Wielkiej Wsi wiedziały o tym i nie przyszły do szkoły. Dzieci z Bullerbyn weszły na górę. Pani leżała w łóżku. Miała przyjść jakaś kobieta do pomocy, ale nie przyszła, i pani zapytała dzieci, czy nie mogłyby jej pomóc. Dzieci zgodziły się. Chłopcy przynieśli drewna, a dziewczynki napaliły w piecu, posprzątały pokój i zrobiły śniadanie. Potem przygotowały na obiad duszone mięso, a pani poczęstowała ich nim. Następnego dnia dzieci również przyszły pomóc. Potem pani już wyzdrowiała i lekcje odbywały się normalnie.

Przebieramy się

Pewnego wieczoru wszyscy rodzice z Bullerbyn poszli na przyjęcie do właściciela sklepu z Wielkiej Wsi. Dziewczynki siedziały razem i Anna wpadła na pomysł zabawy w przebierańców. Na strychu wisiało mnóstwo starych ubrań. Britta przebrała się w męskie ubrania, a Lisa i Anna w długie spódnice. Lisa założyła na głowę kapelusz z woalką. Tak przebrane poszły na dół porozmawiać z Agdą. Agda na początku trochę się przestraszyła. Po chwili zaprosiła dziewczynki do kuchni i poczęstowała sokiem. Później Lisa i Anna poszły do Zagrody Południowej, gdzie bawili się chłopcy. Oni również włożyli na siebie stare ubrania dorosłych. Wszyscy poszli do dziadziusia i urządzili mu przedstawienie. Mimo że staruszek niewiele widział, śmiał się razem z dziećmi.

Wielka śnieżyca

Nadszedł grudzień, a śniegu ciągle nie było. Dzieci martwiły się, że nie spadnie na Gwiazdkę. Tymczasem śnieg spadł w przedświątecznym tygodniu, Gdy były w szkole. Na przerwie wybiegły na podwórko i biegały, robiąc ścieżki na świeżym śniegu. Lekcje skończyły się i dzieci wyszły ze szkoły, a śnieg zaczął padać jeszcze bardziej. Zerwał się również silny wiatr i pani martwiła się o dzieci z Bullerbyn. Zaproponowała im, aby zostały u niej na noc. Dzieci chętnie by się zgodziły, ale wiedziały, że rodzice się denerwują. Odmówiły więc pani i ruszyły do domu. Szły, trzymając się za ręce, ale zaspy były tak wysokie, a wiatr tak silny, że bardzo trudno było iść. Wkrótce Lisa i Anna bardzo się zmęczyły i zaczęły płakać. Wtedy Olle zaproponował, żeby spędzić noc u szewca. Szewc niechętnie wpuścił je do swojego domu. Dzieci zdjęły palta i siedziały zmęczone. Szewc zrobił sobie kolację, ale dzieci nie poczęstował. Gdy zapadł zmierzch, śnieżyca ustała. Wtedy dzieci usłyszały dzwonki sań. To tatuś Lisy, Lassego i Bossego wyjechał po nie śnieżnym pługiem. Po powrocie do domu dzieci zjadły rosół z kluseczkami. Najwięcej przyjemności sprawiło im to, że mogły się położyć się do łóżka wcześniej niż zwykle.

Wkrótce już święta!

Następnego dnia świeciło słońce. Był to ostatni dzień nauki przed feriami świątecznymi.

W szkole pani przeczytała dzieciom opowiadanie świąteczne i rozdała książki z bajkami. Potem dzieci śpiewały świąteczne piosenki. W drodze powrotnej weszły do sklepu i kupiły czerwony, zielony, żółty i niebieski papier na koszyczki na choinkę. W domach panował świąteczny rozgardiasz. Dorośli przygotowywali świąteczną kiełbasę. Dzieci zrobiły latarnię ze śniegu, a potem wyniosły snopki owsa dla ptaszków i przymocowały je na jabłonkach w sadzie. Wieczorem zebrały się u dziadziusia i kleiły koszyczki na choinkę.

CZĘŚĆ II. JEST JUŻ NAS SIEDMIORO W BULLERBYN

Kto mieszka w Bullerbyn

W Bullerbyn mieszkało sześcioro dzieci: Lisa, Britta i Anna, Olle, Lasse i Bosse. W każdej zagrodzie byli także mamusia i tatuś. W Zagrodzie Północnej mieszkał dziadziuś, który był dziadkiem Britty i Anny, ale wszystkie dzieci traktowały go jak własnego. W Zagrodzie Środkowej mieszkała jeszcze służąca Agda i parobek Oskar. W Zagrodzie Północnej też był parobek - Kall. W Zagrodzie Południowej przybył niedawno jeszcze jeden malutki człowieczek - siostra Ollego. Olle twierdził, że jest najważniejsza w rodzinie.

Jak obchodzimy w Bullerbyn Gwiazdkę

Gwiazdka dla dzieci z Bullerbyn zaczynała się od dnia pieczenia pierników. Każde z dzieci dostawało wielki kawałek ciasta i mogło upiec takie pierniczki, jakie chciało. Lasse zapomniał o piernikach i pojechał z tatusiem do lasu po drewno. W lesie przypomniał sobie o nich i pobiegł szybko do domu. Lisa i Bosse wycięli foremką w kształcie prosiaczka po dziesięć ciasteczek. Z resztek ciasta dzieci ulepiły jedno wielkie ciastko, które miało być nagrodą w świątecznym konkursie.

Lasse, Bosse i Lisa włożyli do butelki trzysta dwadzieścia dwa ziarnka grochu. Potem chodzili po zagrodach i pytali, ile ich jest. Ciastko wygrał dziadziuś, ponieważ powiedział, że w butelce jest trzysta dwadzieścia ziaren.

Następnego dnia po pieczeniu pierniczków dzieci i tatusiowie pojechali saniami do lasu po choinki. Ścięli trzy duże świerki, po jednym do każdej zagrody, i dwa małe: jeden do pokoju dziadziusia, a drugi dla Kristin z Zagajnika.

Rano w Wigilię dom w kuchni były nowe chodniki, poręcz wokół pieca ozdobiono białą, czerwoną i zieloną bibułą, a na stole leżał świąteczny obrus. W Wigilię dzieci poszły odwiedzić Kristin z Zagajnika. Zaniosły jej choinkę i cały kosz smakołyków. Kristin udała, że jest zaskoczona wizytą, i serdecznie dziękowała za prezenty.

Po powrocie do domu dzieci w każdej zagrodzie ubrały własne choinki. Zawieszono na nich czerwone jabłka, koszyczki z papieru pełne rodzynków i orzechów, pierniczki, aniołki z waty, chorągiewki, świeczki i cukierki. Potem dzieci w kuchni maczały chleb w wielkim rondlu, w którym gotowały się szynka i kiełbasa.

Gdy zrobiło się ciemno, Lasse, Bosse i Lisa założyli czerwone czapki krasnoludków i poszli z prezentami do Zagrody Północnej. Britta i Anna poczęstowały ich świątecznymi łakociami i również wręczyły im prezenty. Potem i one włożyły czapki krasnoludków i poszli razem do Ollego. Olle nałożył maskę krasnoludka i wszystkie dzieci wybiegły na dwór.

W końcu nadszedł wieczór wigilijny. Przy stole usiedli również Agda i Oskar. Stół był pięknie nakryty i znajdowało się na nim mnóstwo jedzenia. Lisa jadła prawie samą szynkę i kaszę. W kaszy był ukryty migdał. Ta osoba, która znalazła migdał w swojej kaszy, miała na pewno znaleźć sobie męża lub żonę w ciągu następnego roku. Migdał był przepołowiony i połówki znalazły się w porcjach Oskara i Agdy. Po kolacji wszyscy przenieśli się do pokoju z choinką. Tatuś przeczytał z „Biblii” fragment o narodzinach Dzieciątka Jezus, a Lisa powiedziała wierszyk. Potem Lasse przebrał się za wigilijnego krasnala roznoszącego prezenty i wszedł do pokoju z workiem na plecach. Lisa dostała piętnaście prezentów. Sama też przygotowała prezenty: dla mamusi wyszyła krzyżykami serwetkę, tatusiowi kupiła kalendarz, a braciom podarowała pudełko ołowianych żołnierzyków. Potem do Zagrody Środkowej przyszli również inni mieszkańcy Bullerbyn. Tańczyli wokół choinki i śpiewali piosenki.

Jeździmy na saneczkach

Bullerbyn leżało na wzgórzach. Do Wielkiej Wsi cały czas szło się z górki. Po drugim dniu świąt Lasse wyciągnął duże sanki do wożenia drewna. Wszystkie dzieci wsiadły do nich i zjeżdżały z pagórków. Po jakimś czasie przyszli tatusiowie i poprosili o pożyczenie sanek. Zjechali raz, ale sanek nie oddali i chcieli zjechać jeszcze raz. Chłopcy przyciągnęli więc drugie sanki. Gdy dzieci dojechały do połowy pierwszego pagórka, zobaczyły, że tatusiowie leżą w zaspie i śmieją się. Tatusiowie zjeżdżali jeszcze kilka razy, aż wreszcie przyszła mama Britty i Anny i poprosiła, żeby jej mąż narąbał drewna. Tatuś dziewczynek zabrał się do pracy. Pozostali tatusiowie również poszli do domów. Gdy dzieci zostały same, urządziły wyścigi. Chłopcy wsiedli do jednych sanek, uznając je za swój okręt. Nazwali go Długim Wężem. Dziewczynki wsiadły do drugich sanek i nazwały je Złotą Różą. Sanki mknęły szybko i chłopcy krzyczeli, że jeśli dziewczynki będą tak szybko jechać, to wpadną w zaspę. Tymczasem sami wjechali prosto w zaspę i fiknęli koziołka. Lasse nabił sobie dużego guza o pień drzewa, więc wyścig przerwano. Dzieci zgłodniały, więc wszyscy poszli do domu.

Czuwamy do północy w noc sylwestrową

W Sylwestra Anna i Britta przyszły do Lisy z propozycją czuwania aż do północy, aby powitać Nowy Rok. Mamusia zgodziła się i dała im jabłka, orzechy i sok jeżynowy na ucztę. Potem dziewczynki poszły zapytać dziadziusia, czy chce razem z nimi witać Nowy Rok. Dziadziuś powiedział, że wieczorami jest bardzo śpiący. Wyciągnął jednak z szafy małe kawałeczki ołowiu i czerpaczek. Dziewczynki zamierzały lać ołów i w ten sposób dowiedzieć się, co przydarzy im się w nowym roku. Gdy chłopcy dowiedzieli się o tym wszystkim, postanowili również witać Nowy Rok.

Dziewczynki zgromadziły się w pokoju Lisy, a chłopcy w pokoju Lassego i Bossego. Potem chłopcy zorientowali się, że dziewczynki będą lały ołów, i przenieśli się do nich. Pierwszy wróżył sobie Lasse. Jego ołów przypominał książkę i dzieci uznały, że w przyszłym roku będzie chodził do szkoły. Ołów Lisy przypominał rower i Lisa bardzo się ucieszyła, bo marzyła o rowerze. Potem usiedli przy kominku i opowiadali bajki, jedli jabłka, orzechy i pili sok jeżynowy. W pewnej chwili Bosse położył się na łóżku Lisy i po chwili zasnął. O północy dzieci zgasiły świece i wyjrzały przez okno, by zobaczyć nadchodzący Nowy Rok. Nie zobaczyły jednak nic ciekawego. Życzyły więc sobie szczęśliwego Nowego Roku i postanowiły pójść spać. W łóżku Lisy spał Bosse, więc wzięły go za ręce i nogi i przeniosły na jego łóżko. Lasse ubrał Bossego w koszulę nocną, a we włosach zawiązał mu jedną ze wstążek Lisy. Bosse nawet się nie obudził. Witanie Nowego Roku było tak przyjemne, że dzieci postanowiły tak samo spędzić następną noc sylwestrową.

Jedziemy z wizytą do cioci Jeny

W czasie ferii zimowych dzieci i dorośli zostali zaproszeni na przyjęcie do cioci Jeny. Zagroda cioci Jeny znajdowała się daleko za Wielką Wsią, dlatego rodziny musiały wyruszyć bardzo wcześnie. Każda rodzina jechała we własnych saniach, a dzieci miały na sobie grube czapki, swetry i szaliki.

Ciocia Jeny miała trzy córeczki. Oprócz nich na przyjęciu były też inne dzieci i wszystkie bawiły się w dużym pokoju na piętrze. Najstarsza córka cioci Jeny, Nana, była czarownicą, a pokój dużym lasem, w którym zbierały jagody. Duża skrzynia w sieni była piecem, do którego czarownica wkładała złapane dzieci. Potem bawili się w grę: „woda, roślina, kamień”. Gdy czarownica krzyknęła to hasło, nie wolno się było nikomu poruszyć. Córeczki cioci Jeny miały wspaniały domek dla lalek. Lisa i Anna od czasu do czasu podchodziły do niego, żeby popatrzeć na lalki. Potem również dorośli przyłączyli się do zabawy. Razem bawili się w ciuciubabkę i fanty. Dzieci były zadowolone. Najbardziej jednak cieszyły się z tego, że zostały u cioci Jeny na noc. Następnego dnia po południu wszyscy wrócili do domu. Lisa miała nadzieję, że ciocia Jeny na drugi rok również urządzi podobne przyjęcie.

Lasse wpada do jeziora

Na pastwisku w Zagrodzie Północnej było małe jeziorko. Zimą dzieci urządzały sobie na nim ślizgawkę i jeździły na łyżwach. Pewnego dnia tatusiowie potrzebowali lodu do lodowni. Wyrąbali na jeziorku przerębel, a otwór zakryli gałęziami jałowca. Mamusia nie pozwoliła ślizgać się Lisie, Lassemu i Bossemu. Obawiała się, że któreś z nich wpadnie do przerębla. Dzieci jednak prosiły i obiecywały, że będą ostrożne, więc w końcu pozwoliła im pójść nad jeziorko. Lasse chciał się popisać i podjeżdżał bliżej przerębla. Nie słuchał ostrzeżeń, tylko jechał tyłem wprost na przerębel i nagle znalazł się w wodzie. Wszyscy zaczęli krzyczeć, a Lasse najgłośniej. Dzieci położyły się na lodzie. Na samym końcu położył się Bosse, podał Lassemu rękę i pomógł mu wyjść na lód. Dzieci pobiegły szybko do domu. Mamusia bardzo gniewała się na Lassego. Musiał wypić gorące mleko i leżeć kilka godzin w łóżku, aby przemyśleć swoje postępowanie.

Idziemy do szkoły i żartujemy razem z panią

Lisa bardzo lubiła chodzić do szkoły. Wszystkie dzieci uczyła jedna nauczycielka. Choć były one w różnym wieku, uczyły się w tej samej klasie. W szkole było dwadzieścioro troje dzieci. Na przerwach dziewczynki wymieniały się zakładkami, a wiosną grały w klasy. Chłopcy urządzali bitwy na śnieżne kule, a wiosną grali w kulki. Pewnego razu Lasse przyniósł do szkoły nadmuchiwanego prosiaczka. Gdy wyjęło się z niego korek, prosiaczek piszczał. Lisa właśnie skończyła czytać o królu Gustawie Wazie, gdy Lasse wyjął korek i prosiaczek zapiszczał. Wyglądało to tak, jakby właśnie król Gustaw zaczął płakać. Wszystkie dzieci zaczęły się śmiać. Pani również miała ochotę się roześmiać, ale nie zrobiła tego, tylko wysłała Lassego do kąta. Innym razem pani musiała wyjść na zebranie i poprosiła, żeby Britta ją zastąpiła, bo ma dobre wyniki w nauce. Dziewczynka usiadła za pulpitem, ale gdy tylko pani wyszła, chłopcy zaczęli rozrabiać. Gdy nauczycielka wróciła, Britta poskarżyła się na chłopców. Za karę musieli zostać w szkole godzinę dłużej. Dziewczynki szły do domu bardzo wolno, żeby chłopcy mogli je dogonić. Wiedziały, że gdyby wróciły wcześniej, rodzice dowiedzieliby się o wszystkim.

Pierwszego kwietnia dzieci oszukały panią. Dzień wcześniej umówiły się, że następnego dnia przyjdą dwie godziny wcześniej. Zanim pani zdążyła zamknąć klasę, Lasse przesunął zegar o dwie godziny do przodu. Następnego dnia uczniowie przyszli o szóstej rano. Kiedy pani usłyszała ich głosy, myślała, że zaspała. Szybko się ubrała się i nawet nie popatrzyła na zegar. W klasie zegar wskazywał dwadzieścia minut po ósmej. Gdy wskazał dziewiątą, w pokoju pani zadźwięczał budzik. Wtedy dzieci zaczęły krzyczeć, że to prima aprilis.

W drodze powrotnej Olle powiedział do Lassego, że ma ogromną dziurę w spodniach. Lasse wykręcił głowę, żeby zobaczyć. Olle cieszył się, że udało mu się go oszukać. Dzieci chciały również pożartować z Grzecznym, ale szewc nazwał ich bandą smarkaczy. Po południu Lasse poszedł do Ollego i powiedział, że w Zagrodzie Północnej jest handlarz, który kupuje kamienie. Rzeczywiście był tam handlarz, więc Olle nazbierał do worka kamieni. Zaniósł je handlarzowi, ale okazało się, że on skupuje butelki i szmaty. Ollemu było strasznie wstyd, a Lasse krzyczał przez okno, że to prima aprilis.

Wielkanoc w Bullerbyn

W Wielką Środę dzieci przygotowały mnóstwo kartek z żartobliwymi napisami, aby przyczepiać je sobie do pleców - np. „Zły orangutan”, „Ostrożnie, pies”. Bawiły się w tartaku i próbowały przypiąć sobie kartki. Każde starało się chować własne plecy. Kiedy Agda przyszła zawołać ich na obiad, Lasse przypiął jej kartkę: „Ach, jak ja lubię Oskara”. Agda krzątała się z tą kartką po kuchni, a Oskar się śmiał. W końcu Agda wrzuciła kartkę do pieca i śmiała się razem z dziećmi. Podczas obiadu Lasse zostawił swoją kurtkę na stołku i Lisa przyczepiła do niej kartkę: „Jestem taki głupi, że wszyscy mnie żałują”. Lasse nie zauważył kartki i włożył kurtkę. Reszta dzieci śmiała się z chłopca.

W Wielki Czwartek dzieci przebrały się za Baby Jagi i jeździły na miotłach i pogrzebaczach, składając sobie nawzajem świąteczne życzenia.

W Wielką Sobotę wszyscy dorośli z Bullerbyn pojechali na przyjęcie, urządzone przez pastora w Wielkiej Wsi. Dzieci zebrały się w Zagrodzie Środkowej i malowały pisanki. Potem urządziły konkurs w jedzeniu jajek na twardo. Wygrał Bosse, który zjadł sześć. Potem dzieci postanowiły odnaleźć świąteczne jajka. Były to specjalne jajka pełne słodyczy. Pod koniec dnia bawiły się w chowanego. Najlepszą kryjówkę znalazła Britta. Na wieszaku w sieni wisiała kurtka taty i stały jego buty z cholewami. Britta włożyła buty i owinęła się kurtką. Nikt nie mógł jej odszukać. W końcu dzieci wzięły jajka i cukier i poszły do dziadziusia kręcić kogel-mogel. Dziadziuś opowiadał im, jak spędzano Święta Wielkanocne, gdy był małym chłopcem.

Anna i ja załatwiamy sprawunki

Sklep znajdował się w Wielkiej Wsi. Dzieci kupowały tam wszystko, czego potrzebowały, wychodząc ze szkoły. Pewnego dnia w czasie ferii wielkanocnych mama poprosiła Lisę, żeby poszła do Wielkiej Wsi i zrobiła zakupy. Miała kupić: dwadzieścia deka drożdży, kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej, paczkę imbiru, paczkę igieł, puszkę śledzi, dziesięć dekagramów słodkich migdałów i butelkę octu. Mama prosiła Lisę, żeby na kartce zrobiła listę, ale Lisa nie mogła znaleźć ołówka i stwierdziła, że wszystko zapamięta. Anna również szła po zakupy. Dziewczynki włożyły czapki, wzięły koszyki i poszły zapytać dziadziusia, czy czegoś nie potrzebuje. Staruszek poprosił o ślazowe cukierki i buteleczkę spirytusu kamforowego. Gdy przechodziły obok domu Ollego, wyszła jego mama i poprosiła, żeby kupiły dla niej szpulkę białych nici numer czterdzieści, słoik cukru waniliowego i kawałek dobrze obsuszonej kiełbasy.

Dziewczynki wyruszyły i po drodze wyliczały, co mają kupić. Bały się, żeby o czymś nie zapomnieć. Nawet ułożyły piosenkę o kiełbasie dobrze obsuszonej. W sklepie stały w długiej kolejce. Kiedy nadeszła ich kolej, najpierw Anna wymieniała, co ma kupić. Potem Lisa robiła zakupy dla swojej mamy i mamy Ollego. Dziewczynki zastanawiały się, czy o niczym nie zapomniały, a sklepikarz częstował je kwaskowatymi cukierkami.

Dziewczynki wyruszyły w drogę powrotną. Kiedy dotarły do rozdroża, gdzie skręcało się do Bullerbyn, Lisa przypomniała sobie, że nie kupiła drożdży. Dziewczynki musiały wrócić. Sprzedawca roześmiał się i poczęstował kwaskowatymi cukierkami. Dziewczynki kupiły drożdże i ruszyły z powrotem. Gdy doszły do rozdroża, Anna przypomniała sobie, że nie kupiła spirytusu kamforowego dla dziadziusia. Dziewczynki znów musiały wrócić. Sprzedawca znowu poczęstował je cukierkami, dziewczynki kupiły spirytus i wyszły ze sklepu. Na skrzyżowaniu Anna przypomniała sobie, że nie kupiła cukru. Sprzedawca zaczął się śmiać z wracających dziewczynek. Jeszcze raz poczęstował je cukierkami i sprzedał cukier. Kiedy dziewczynki znowu dochodziły do rozstajów, Anna zaproponowała, żeby przebiegły skrzyżowanie, bo inaczej znowu sobie o czymś przypomną. Kiedy już znalazły się na drodze do Bullerbyn, zaczęły śpiewać piosenkę o dobrze obsuszonej kiełbasie i uświadomiły sobie, że kiełbasy nie kupiły. Musiały wrócić do sklepu. Sprzedawca na ich widok złapał się za głowę i pobiegł po nowy słoik z cukierkami, ale dziewczynki nie chciały się już częstować. Kiedy wyszły ze sklepu, spotkały Jana z Młyna, który jechał w stronę Bullerbyn. Jan zabrał dziewczynki na wóz.

Patrzymy na Wodnika

Za Bullerbyn była kręta wyboista droga przez las. Prowadziła do Jana z Młyna. Jan mieszkał sam i prowadził niewielki młyn. Pewnego wiosennego dnia tatuś Lisy, Lassego i Bossego chciał zemleć worek żyta. Zaprzągł starą klacz Sveę do wozu, a dzieciom pozwolił powozić. Jan z Młyna był bardzo miłym staruszkiem. Bardzo lubił, gdy dzieci go odwiedzały. Opowiadał im zabawne historyjki. Mówił, że w młynie mieszka mały troll. Kiedy troll jest w dobrym humorze, to pomaga mu w młynie, a kiedy jest w złym nastroju, to płata różne figle. Za chatką Jana była mała polanka. Jan twierdził, że wieczorami tańczą na niej elfy. Kiedy zauważą, że są podpatrywane, uciekają szybko do lasu. Ostatniej nocy Jan widział Wodnika. Siedział na młyńskim kamieniu i grał na skrzypcach tak pięknie, że staruszek bardzo się wzruszył. Jan twierdził, że Wodnik ukazuje się tam każdej nocy.

Mąka była zmielona i Svea pociągnęła wóz prosto do domu. Lasse ogłosił, że tej nocy wybierze się do młyna, żeby zobaczyć Wodnika. Bosse, Olle i dziewczynki również chcieli przyłączyć się do Lassego. Lasse nastawił budzik i obiecał obudzić wszystkich. Dzieci nie powiedziały rodzicom o swoim pomyśle, bały się, że dorośli się nie zgodzą. Późną nocą wymknęli się ze swych zagród i ruszyli ścieżką przez las. Lisa bała się, dlatego cały czas trzymała Annę i Brittę za ręce. Gdy dotarli do młyna, Lasse powiedział, że teraz muszą iść w pojedynkę, bo całą grupę Wodnik mógłby zauważyć i uciec. Pierwszy miał iść Lasse, pozostałe dzieci musiały czekać. Umówiły się, że jeśli nie będzie na kamieniu Wodnika, Lasse krzyknie. Dzieci czekały na sygnał od Lassego, ale on się nie odzywał, co znaczyło, że Wodnik jest. Bardzo się bały. Podeszły do potoku wszystkie razem. W ciemności majaczyła postać na kamieniu. Było też słychać muzykę, ale nie była to gra na skrzypcach, tylko na grzebieniu. Gdy dzieci podeszły bliżej, okazało się, że Wodnika nie było. To goły Lasse siedział na kamieniu i grał na grzebieniu piosenkę strażacką.

Nowa siostrzyczka Ollego

Lisa czasami twierdziła, że wolałaby nie mieć braci, zwłaszcza kiedy kłócili się z nią, gdy bawiła się lalkami, albo gdy boksowali się i kazali jej wycierać naczynia w czasie, choć była ich kolejka. Niekiedy jednak uważała, że przyjemnie mieć braci, gdy przychodzą do jej pokoju i urządzają wojnę na poduszki lub opowiadają o duchach. Raz nawet Bosse stanął w jej obronie, kiedy w szkole na przerwie pewien chłopiec próbował ją uderzyć. Stwierdziła, że dobrze mieć braci, ale wolałaby mieć siostry. Olle twierdził, że dobrze w ogóle mieć rodzeństwo, i bardzo się ucieszył, gdy urodziła mu się siostra. Zaprosił wszystkie dzieci, żeby ją zobaczyły, mówił, że jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie. Siostrzyczka Ollego nie spodobała się jednak kolegom, była czerwona na twarzy i pomarszczona. Lasse zastanawiał się, co się będzie działo, kiedy to dziecko pójdzie do szkoły.

Olle każdego dnia chwalił się, że ma śliczną siostrę, ale żadne z dzieci nie chciało jej odwiedzać. Nadszedł dzień chrzcin siostry Ollego. Wszyscy ubrali się odświętnie i zgromadzili się w Zagrodzie Południowej. Przyjechał również pastor. Do pokoju pełnego gości weszła mama Ollego z dziewczynką na ręku. Dzieci zdziwiły się, gdy zobaczyły niemowlę. Dziewczynka nie była już ani czerwona, ani pomarszczona, była ślicznym dzieckiem. Od tamtej pory Lisa i Anna często odwiedzały mamę Ollego, żeby popatrzeć, jak zajmuje się Kerstin. Pewnego razu mama Ollego piekła chleb, a Kerstin płakała, ponieważ miała mokrą pieluchę i była głodna. Mama Ollego pozwoliła Annie i Lisie samodzielnie wykąpać i przebrać niemowlę. Potem dziewczynki włożyły Kerstin do wózka i zabrały na spacer.

Gdy pada deszcz

Pewnego ranka w czasie wakacji padał deszcz i Lisa była w bardzo złym humorze. Poprzedniego dnia pokłóciła się z Anną i Brittą, bracia byli przeziębieni, leżeli w łóżkach, czytali książki i nawet nie mieli ochoty z nią rozmawiać. Lisa bardzo się nudziła, więc zeszła do kuchni porozmawiać z mamą. Mama poradziła jej, żeby upiekła ciasto. Lisa nie wiedziała, że umie piec ciasto, słuchała jednak poleceń mamy i ciasto się udało. Poczęstowała nim braci i mimo że była obrażona na Annę i Brittę, posłała im wiadomość i zaprosiła na placek. Dziewczynki zaraz przyszły, częstowały się ciastem i nie mogły uwierzyć, że Lisa sama upiekła ciasto. Zaraz pobiegły do domu, żeby i im mama pozwoliła coś upiec. Lisa znowu zaczęła się nudzić. Mama poradziła jej, żeby przemalowała na zielono stół na werandzie, i pomogła rozmieszać farbę. Po chwili stół wyglądał jak nowy. Dziewczynka poszła pochwalić się braciom. Bosse i Lasse wyskoczyli z łóżek, ubrali się i powiedzieli mamie, że są już zdrowi i też chcą coś pomalować. Mama pozwoliła im pomalować starą tacę i stołeczek w kuchni. Zaczęli jednak chlapać się farbą i mama zabrała im pędzle. Wtedy przyszły Britta i Anna z plackiem, który same upiekły. Bosse przeszedł po lipie do Ollego, żeby spróbować ich ciasta.

Na strychu pod samym dachem były ułożone w poprzek dwie belki. Kiedy dzieci zjadły ciasto, chłopcy wpadli na pomysł, żeby się na nie wdrapać. Wyszli na górę i Lasse zobaczył kartkę zatkniętą w szczelinę dachu. Zeszli szybko na dół i odczytali wiadomość z kartki. Ktoś, kto kiedyś mieszkał w tym domu, bo tak właśnie kartka była podpisana, zostawił wiadomość: w środku wyspy, na jeziorze, zakopane są perły. Dzieci postanowiły, że następnego dnia wyruszą odnaleźć skarb. Jedynie Britta nie okazała radości i kiedy dziewczynki zostały same, powiedziała, że to na pewno dowcip chłopców.

Szukamy skarbu

Następnego dnia dziewczynki popłynęły jednak z chłopcami szukać skarbu. Chłopcy obiecali, że kiedy znajdą perły, oddadzą je dziewczynkom. Gdy już znaleźli się na wyspie, chłopcy stwierdzili, że skoro perły mają należeć do dziewczynek, to one powinny ich szukać. W tym czasie postanowili wykąpać się w jeziorze. Dziewczynki nie miały trudnego zadania. Na środku wyspy był stos kamieni i na jego szczycie było widać, że ktoś niedawno przesuwał kilka z nich. Pod kamieniami znajdowała się puszka. Dziewczynki otwarły ją. W środku była kartka, na której chłopcy napisali, że dziewczynkom można wmówić, co się tylko chce.

Na wyspie wczesną wiosną pasł się baran i pozostawił po sobie czarne bobki. Dziewczynki zebrały kilka z nich i włożyły do pudełka. Na nowej kartce napisały, że to są najprawdziwsze perły, i poprosiły, żeby chłopcy pilnie ich strzegli. Potem wróciły do chłopców i powiedziały, że nie mogą znaleźć skarbu. Poszły się kąpać. Chłopcy pobiegli w kierunku sterty kamieni, a dziewczynki skradały się za nimi. Kiedy chłopcy otworzyli puszkę i przeczytali list, rzucili ją daleko przed siebie i zaczęli głośno krzyczeć. Dziewczynki wyskoczyły z kryjówki i śmiały się z chłopców. Powiedziały, że od początku wiedziały, że list na strychu był sprawką Lassego. Potem jeszcze bawili się cały dzień na wyspie, w starej szopie na siano, aż w końcu Oskar przypłynął po nich łódką i zabrał na kolację.

Anna i ja sprawiamy ludziom przyjemność

Gdy znów rozpoczęła się szkoła, pani powiedziała, że każdy powinien starać się sprawiać ludziom przyjemność. Anna i Lisa bardzo chciały sprawić komuś przyjemność, ale nie wiedziały, jak. Postanowiły zacząć od Agdy. Służąca myła podłogę i kiedy dziewczynki zapytały, w jak mogłyby jej sprawić przyjemność, odparła, że największą przyjemność sprawią jej, gdy wyjdą z kuchni i przestaną deptać mokrą podłogę. Lisa zapytała mamę, co sprawiłoby jej przyjemność. Ale mamie wystarczyło to, że ma grzeczną córeczkę. Lisa i Anna pomyślały, że mogłyby sprawić przyjemność dziadziusiowi. Dziadziuś ucieszył się z odwiedzin. Dziewczynki bardzo jednak chciały mu sprawić przyjemność i zabrały go na spacer. Staruszek bardzo się zmęczył krótkim spacerem i zaraz położył się do łóżka. Kiedy dziewczynki zapytały, co sprawiło mu tego dnia największą przyjemność, powiedział, że położenie się do łóżka. Po południu Lisa usłyszała od Agdy, że Kerstin z Zagajnika jest chora. Kiedy dziewczynki odrobiły lekcje, poszły ją odwiedzić. Pani w szkole mówiła, że gdy ktoś jest chory, można mu zaśpiewać piosenkę i w ten sposób sprawić mu przyjemność. Stara Kerstin leżała w łóżku. Zdziwiła się, że dziewczynki nic jej nie przyniosły, bo przyzwyczaiła się, że kiedy przychodził ktoś z Bullerbyn, coś jej przynosił. Lisa i Anna zapytały, czy mogą jej coś zaśpiewać. Kerstin zgodziła się, ale kiedy zaśpiewały już kilka piosenek, powiedziała, że musi wyjść z domu. Lisa i Anna nie zauważyły, żeby sprawiły Kerstin przyjemność.

Pani w szkole mówiła, że należy podarować kwiaty komuś, kto ich nigdy nie dostał. Dziewczynki doszły do wniosku, że taką osobą jest Oskar. Zrobiły piękny bukiet i poszły do Oskara. Na początki parobek nie chciał go wziąć i myślał, że dziewczynki żartują z niego. Kiedy jednak upierały się, przyjął kwiaty. Chwilę później dziewczynki przechodziły obok obory i zobaczyły bukiet w kompostowniku.

W końcu Lisie i Annie udało się sprawić komuś przyjemność. Następnego dnia okazało się, że jedna z koleżanek ciężko zachorowała. Lisa postanowiła ją odwiedzić i podarować jej jedną ze swoich lalek, Anna - dać jej książkę z bajkami. Odwiedziny i prezenty sprawiły Marcie wiele przyjemności.

Dziadziuś kończy osiemdziesiąt lat

W niedzielę dziadziuś obchodził osiemdziesiąte urodziny. Z samego rana wszyscy mieszkańcy Bullerbyn przyszli do niego, żeby złożyć życzenia, a tatuś Anny i Britty wygłosił przemówienie.

Tego dnia przyszło do dziadziusia wiele listów i depesz, a dzieci bardzo chętnie odczytywały je dziadziusiowi. Nawet w gazecie pisano o urodzinach dziadziusia.

Dziewczynki stwierdziły, że chciałyby całe życie spędzić w Bullerbyn. Wymyśliły, że kiedy dorosną, to Lisa wyjdzie za Ollego i zamieszkają w Zagrodzie Południowej, Britta zostanie żoną Lassego i zamieszkają w Zagrodzie Środkowej, a Anna za Bossego i zamieszkają w Zagrodzie Północnej. Dzięki temu żadne z nich nie będzie musiało opuścić Bullerbyn.

CZĘŚĆ III. W BULLERBYN JEST ZAWSZE WESOŁO

W Bullerbyn jest zawsze wesoło

Bullerbyn po polsku znaczy Hałasowo. Mama Lisy twierdziła, że wioska nazywa się tak dlatego, że dzieci hałasują tak, jakby ich było trzy razy więcej. Bullerbyn było położone wysoko na wzgórzach. Roztaczał się stamtąd przepiękny widok na całą okolicę. Pewnego dnia do Bullerbyn przyjechała bardzo elegancka pani z córeczką, żeby podziwiać piękne widoki. Mama Lisy, Lassego i Bossego zaprosiła je do ogrodu i poczęstowała sokiem wiśniowym. Lasse chciał się popisać i zaczął chodzić na szczudłach. Niestety, potknął się o wiadro z karmą dla świń. Wiadro przewróciło się i chłopiec wpadł w błoto. Musiał pójść umyć się i przebrać. Później chłopcy przyszli do ogrodu, żeby porozmawiać z córeczką pani - Moniką. Olle przyniósł nawet małą Kerstin, żeby i ją Monika mogła poznać. Anna i Britta zdziwiły się bardzo na widok samochodu stojącego przed zagrodami i również przyszły porozmawiać z Moniką. W pewnej chwili elegancka pani zapytała mamę Lisy, czy nie jest jej nudno mieszkać w Bullerbyn, ale mama odpowiedziała, że ma zbyt wiele obowiązków i nigdy się nie zastanawiała. Na pożegnanie Monika podarowała Lisie piękną broszkę, zrobioną z czerwonych koralików.

Dostałam jagniątko

Wiosną w Bullerbyn rodziły się jagnięta. Tatusiowie hodowali owce, więc Anna i Lisa codziennie biegły do owczarni, żeby popatrzeć na nowo narodzone owieczki. Pewnego razu dziewczynki zobaczyły, że na słomie leży martwe jagnię. Tatuś wyjaśnił im, że jagnię zdechło, bo jego mama nie miała mleka, żeby je nakarmić. Powiedział, że braciszek martwej owieczki też jest bardzo słaby. Wtedy Lisa zaczęła płakać. Zrobiło jej się żal głodnego baranka, nie chciała, żeby umierał. Tatuś pocieszał Lisę i doradził, żeby spróbowała karmić baranka przez smoczek, a wtedy może przeżyje. Dziewczynki pożyczyły od mamy Ollego smoczek i butelkę, z której piła Kerstin, gdy była całkiem malutka, a tatuś pomógł im przygotować mleko. Baranek od razu zaczął ssać. Naprawdę był głodny. W ten sposób Lisa została „mamusią” jagnięcia. Musiała je karmić bardzo często, dlatego wstawała wcześnie, zanim poszła do szkoły. Potem, gdy Lisa była w szkole, jeden raz karmiła je Agda. Po powrocie Lisa znów zajmowała się barankiem. Nazwała go Pontus. Kiedy podrósł, nauczyła go pić mleko ze spodka i wychodzić na pastwisko razem z owcami. Wtedy Lisa stawała na ogrodzeniu i głośno wołała, że chce go nakarmić. Pontus odpowiadał jej beczeniem i szybko przybiegał, żeby wypić mleko.

Pontus idzie do szkoły

Bracia mówili, że Pontus dlatego się tak dobrze chowa, bo Lisa podobna jest do owcy. Tak naprawdę zazdrościli Lisie, że potrafiła wychować baranka. Lasse mówił, że lepiej mieć psa niż barana, bo z psem można chodzić na spacery, a baran musi zostać na pastwisku. Następnego dnia Lisa jak zwykle rano karmiła Pontusa i wpadła na pomysł, że zabierze go ze sobą do szkoły.

Dzieci czekały przed furtką domu Ollego. Bardzo się zdziwiły na widok Lisy prowadzącej Pontusa. Pani zdziwiła się jeszcze bardziej. Lisa wytłumaczyła, że przyprowadziła baranka, bo mieli rozmawiać o zwierzętach hodowlanych. Pani śmiała się, ale zabroniła innym dzieciom przyprowadzać jakiekolwiek zwierzęta do szkoły. Pontus był bardzo grzeczny, stał spokojnie obok ławki Lisy, ale zmęczył się i znudził. Na przerwie dzieci jadły swoje drugie śniadania i Lisa swoje oddała Pontusowi, żeby nie był głodny. Baranek tak bardzo zmęczył się pobytem w szkole, że w drodze powrotnej dzieci musiały go nieść. Ożywił się dopiero wtedy, gdy zobaczył pastwisko i pasące się na nim owce. Zerwał się wtedy i pobiegł z radosnym beczeniem.

Gdy wracamy ze szkoły

Mama Lisy, Lassego i Bossego często zastanawiała się, dlaczego droga ze szkoły zajmuje dzieciom dwa razy więcej czasu niż droga do szkoły. Pewnego dnia poprosiła córkę, aby opowiedziała, co robili, gdy wracali ze szkoły.

Najpierw dzieci poszły do sklepu w Wielkiej Wsi, Britta kupowała cukierki ślazowe dla dziadziusia. Chłopcy chcieli się nimi poczęstować, ale Britta nie zgodziła się, bo wiedziała, że jeśli się zaczną częstować, to dla dziadziusia nic nie zostanie. Bosse powiedział, że gdyby miał koronę, to kupiłby za nią mnóstwo cukierków i wszystkich by poczęstował. Po chwili znalazł na drodze koronę, więc dzieci wróciły do sklepu, żeby kupić cukierki. Inne dzieci też chciały znaleźć koronę, dlatego szły bardzo wolno i rozglądały się dookoła. Niestety, nikt już nic więcej nie znalazł. W drodze do domu Bosse częstował dzieci cukierkami. W końcu wymyślił konkurs, polegający na tym, żeby jak najdłużej trzymać w ustach cukierek, aby się nie rozpuścił. Przystawali co jakiś czas i pokazywali sobie języki, żeby porównać cukierki. Konkurs wygrała Britta. Potem Lasse wstąpił do Grzecznego odebrać buty dla Agdy. Gdy je zabrał, chłopcy wymyślili następne konkursy: kto dłużej potrafi wstrzymać oddech i kto potrafi dalej pluć. Bosse potrafił najdłużej wstrzymać oddech, a Lasse najdalej pluł. Żeby przeprowadzić te konkursy, dzieci musiały co chwilę stawać.

Na łące szewca wiosną stała woda, która wyglądała jak małe jeziorko. Na środku łąki leżał duży kamień, który teraz wyglądał jak mała wyspa. Lasse postanowił się do niego przedostać. W pobliżu leżały żerdzie, więc dzieci zrobiły z nich pomost i przeszły po nim na kamień. Po chwili Lasse poczuł, że jest głodny. W tornistrze miał kanapkę z serem, której nie zjadł na drugie śniadanie, wyjął więc buty Agdy i położył je na kamieniu, a potem kanapkę. Bawili się, że kamień jest okrętem, na którym żeglują po morzu bez jedzenia i bez wody. Lasse jako kapitan uznał, że grozi im śmierć głodowa, więc zaczął wzywać pomocy. Krzyczał tak głośno, że usłyszał go szewc. Grzeczny myślał, że Lasse naprawdę wzywa pomocy, i przybiegł w długich gumowych butach. Każde z dzieci przeniósł na suchy ląd, a one nie miały odwagi powiedzieć mu, że wcale nie potrzebowały pomocy.

Gdy dzieci uszły już kawałek drogi, Lasse przypomniał sobie, że na kamieniu zostały buty Agdy. Musieli po nie wrócić. Ponieważ Grzeczny posprzątał żerdzie, dzieci zdjęły buty i weszły do wody. Bawili się, że kamień to wrak statku, na którym jest skarb, czyli buty Agdy, strzeżony przez innych piratów. Udawali, że walczą z innymi piratami, więc krzyczeli, a kiedy znaleźli się na kamieniu, wyszedł szewc. Zrozumiał, że jego pomoc nie miała sensu, i zaczął krzyczeć na dzieci, a szybko uciekły. Buty Agdy oczywiście zostały na kamieniu. Potem zatrzymały się na chwilę, żeby zajrzeć do małego gniazdka, które wypatrzył Bosse. Bosse interesował się ptasimi gniazdami. Każde z dzieci wchodziło drzewo, żeby zobaczyć małe, niebieskie jajeczka.

Gdy wszystko to Lisa opowiedziała mamie, ta zrozumiała, dlaczego droga powrotna ze szkoły zajmuje więcej czasu, niż droga do szkoły.

Ollemu rusza się ząb

Pewnego dnia w szkole pani zwróciła uwagę Ollemu, żeby nie wkładał palca do buzi. Chłopiec zawstydził się i wytłumaczył, że rusza mu się ząb. Pani powiedziała, że to nic wielkiego i jutro bardzo chętnie obejrzy dziurę po zębie. Olle zasmucił się. Bardzo się bał wyrywania zębów i był pewien, że do jutra nie pozbędzie się zęba. Wracając ze szkoły, dzieci sprawdzały, jak bardzo Ollemu rusza się ząb. Bosse nawet zaproponował, że go wyrwie, ale chłopiec się nie zgodził. Lasse i Bosse nie bali się wyrywania zębów, a tatuś dawał im dziesięć ore za każdy ruszający się ząb, który im wyrwał.

Bosse poradził Ollemu, żeby zawiązał sobie nitkę wokół zęba, a drugi koniec przywiązał do płotu. Bosse miał wtedy podejść do niego z rozpalonym żelazem tak, żeby Olle wystraszył się, odskoczył i wyrwał sobie ząb. Olle uznał, że to głupi pomysł. Po powrocie do domu zawiązał jednak nitkę wokół zęba i pociągał za nią co jakiś czas. Chodził jednak smutny i prawie się nie odzywał. Wiedział, że jutro pani zobaczy ruszający się ząb i domyśli się, że bał się go wyrwać, a tego właśnie nie chciał.

Lasse postanowił mu pomóc i wpadł na wspaniały pomysł. Gdy zrobiło się już zupełnie ciemno, dzieci zebrały się w pokoju Lassego i Bossego. Czekały, kiedy Olle położy się spać. Ale Olle długo nie mógł zasnąć. W pewnej chwili usłyszały szelest na lipie. Lisa, Anna i Britta wskoczyły do szafy, a Lasse i Bosse weszli w ubraniach pod kołdry. To Olle przechodził przez lipę, żeby powiedzieć, że rano może będzie chory, więc nie pójdzie do szkoły. Kiedy wreszcie Olle zasnął, dzieci przeszły do jego pokoju i Lasse pociągnął za nitkę wystającą z ust Ollego. Ząb wypadł, a Olle się nawet nie obudził. Lasse przywiązał nitkę ze zwisającym zębem do lampy. Następnego dnia Olle pierwszy stał przed bramą swojego domu i czekał na resztę dzieci. Był wdzięczny Lassemu.

Anna i ja same nie wiemy, co robimy

Lisa najbardziej lubiła bawić się z Anną. Miały swoje ulubione miejsca do zabawy. Jednym z takich miejsc był głęboki parów. Wokół parowu rosła pachnąca czeremcha, dziewczynki siedziały na skrzynkach po cukrze, w dole szumiała woda. Raz Britta przyszła zobaczyć, czym się zajmują, ale one same nie wiedziały, siedziały tam, bo było przyjemnie. Britta tego nie rozumiała i poszła sobie. W parowie rosły śnieżyczki i Lisa powiedziała, że jest księżniczką Śnieżyczką. Anna powiedziała, że jest księżniczką Sasanką. Złapały żabę i zastanawiały się, czy nie jest to zaczarowany książę. Aby to sprawdzić, należało ją pocałować. Najpierw zrobiła to Lisa, ale nic się nie zmieniło. Potem miała całować żabę Anna, ale żaba uciekła. Dziewczynki doszły do wniosku, że nawet jeśli żaba była księciem, to i tak nie udałoby im się go odczarować. Nie są przecież prawdziwymi księżniczkami.

Skrzynia Mędrców

Olle zatrzymał sobie na pamiątkę ząb, który wyrwał mu Lasse, i schował go do pudełka po zapałkach. Po kilku dniach Bossemu też zaczął się ruszać ząb. Postanowił, że wyrwie go sobie w niezwykły sposób. Przywiązał nitkę do zęba, a drugi koniec przywiązał do klamki. Kiedy Agda rano przyszła obudzić chłopców, pociągnęła za klamkę i ząb wypadł. Bosse również schował ząb do pudełka od zapałek. Lasse też miał wyrwany ząb. Odszukał go w szufladzie i też schował go do pudełka od zapałek. Chłopcy potrząsali pudełkami i chodzili bardzo dumni z siebie.

Pewnego dnia, kiedy dziewczynki grały w klasy, chłopcy podeszli do nich i wspomnieli, że mają Skrzynię Mędrców, która jest dobrze schowana. Dziewczynki udawały, że nie obchodzi ich to, o czym mówią chłopcy. Natychmiast zaczęły się zastanawiać, na jaki niemądry pomysł znowu wpadli. Chłopcy poszli pojeździć konno na pastwisko, a dziewczynki weszły do pokoju Lassego i Bossego, żeby odszukać Skrzynię Mędrców. Starannie przeszukały pokój, ale nic nie znalazły. Usłyszały, że chłopcy wracają, a ponieważ nie zdążyłyby zejść na dół, ukryły się na strychu. Chłopcy też zatrzymali się na strychu, podnieśli deskę w podłodze i wyciągnęli Skrzynię Mędrców. Złożyli przysięgę, że nigdy nie zdradzą kryjówki i nie pozwolą, aby Skrzynia Mędrców znalazła się w rękach niewiernych (to znaczy dziewczynek). Lisa, Anna i Britta chciały się dowiedzieć, co jest w Skrzyni Mędrców, więc natychmiast po wyjściu chłopców do niej zajrzały. W środku były trzy małe ząbki.

Rok temu w Bullerbyn był dentysta i zrobił dla Agdy nowe sztuczne zęby. Starą sztuczną szczękę Agda schowała do szuflady w swojej komodzie. Dziewczynki odszukały ją i włożyły do pudełka zamiast trzech małych ząbków. Chłopcy tymczasem grali w kulki i niczego nie podejrzewali. Teraz dziewczynki dały im do zrozumienia, że wiedzą, gdzie jest Skrzynia Mędrców. Lasse, Bosse i Olle z niepokojem poszli sprawdzić, co się z nią dzieje, a gdy odkryli jej zawartość, rozłościli się. Nie gniewali się jednak długo, wyrzucili szczękę Agdy i poszli z dziewczynkami grać w piłkę.

Lasse poluje na dzikie bawoły

W Zagrodzie Północnej znajdowało się piękne jezioro z plażą po jednej. Dzieci często tutaj przychodziły opalać się i kąpać. Po drugiej stronie jeziora były strome skały. Lasse twierdził, że te skały porozrzucał jakiś olbrzym, i nazwał je Górami Skalistymi. Dzieci bardzo lubiły się tam bawić. Pewnego letniego dnia przepłynęły łódką jezioro, przywiązały ją do starej sosny i weszły na skały. Chciały dojść do polany, która była położona wyżej, i musiały przejść kilka niebezpiecznych miejsc. Lisa twierdziła, że gdyby mamusia o tym wiedziała, na pewno by im nie pozwoliła się tam bawić.

Gdy dotarli do Grzmiącej Jamy, zrobili śniadanie, a potem chłopcy wymyślili zabawę w ludzi pierwotnych. To znaczy: oni wyruszą polować na dzikie bawoły, a dziewczynki zostaną w grocie. Ponieważ Bosse zjadł za dużo, nie chciał biegać z chłopcami, tylko położył się na trawie przed grotą. Dziewczynki posprzątały grotę, w tym czasie chłopcy biegali po lesie i wydawali dzikie okrzyki. Mówili, że upolowali wiele dzikich bawołów, ale Lisa żadnego nie widziała. Potem niebo pociemniało i zaczął padać deszcz. Dzieci czekały w grocie, aż burza minie. Letnie burze nie trwają długo i po chwili wyjrzało słońce. Dzieci wyszły z groty i popatrzyły na jezioro. Zauważyły, że wyspa na środku jeziora wygląda przepięknie, i postanowiły na nią popłynąć. Była tam piaszczysta plaża, dzieci chciały się kąpać i opalać. Przypłynęły na wyspę, zdjęły ubrania i wskoczyły do wody. Była jeszcze bardzo zimna, więc szybko wyszły. Na plaży czekała je druga niemiła niespodzianka. Na wyspie przebywał baran, Ulryk, którego tatusiowie przywieźli tutaj wczesną wiosną, bo zwierzę było niebezpieczne. Dzieci zupełnie o nim zapomniały. Ulryk ruszył w kierunku dzieci, a one rzuciły się do ucieczki. Bosse, Anna i Britta weszli na wielki kamień, a Lisa i Olle na drzewo. Lasse schował się za krzakami. Baran z całej siły bódł w pień drzewa. Potem podszedł do kamienia i patrzył na Brittę, Annę i Bossego. Dzieci były bezpieczne, ale nie mogły tam zostać na stałe i zaczęły być głodne.

Lasse wyszedł zza krzaka. Baran natychmiast ruszył w jego kierunku. Pozostałe dzieci zaczęły krzyczeć, a Lasse uciekł do starej szopy. Reszta dzieci z przerażeniem spostrzegła, że baran wbiegł tam za nim. Szopa była stara i miała dziurawy dach. Lasse wyszedł na dach przez jedną z dziur, ześlizgnął się w dół i zamknął drzwi od szopy. Baran został w środku, a dzieci były bezpieczne. Mogły teraz zejść na dół. Były głodne i zmęczone i chciały wracać do domu. Kiedy już wszyscy siedzieli w łódce, Lasse otworzył drzwi szopy. Nie mogli przecież pozwolić, żeby Ulryk zdechł z głodu. Potem chłopiec pobiegł szybko do łódki i zanim baran zorientował się, co się dzieje, dzieci już odpływały.

Noc świętojańska w Bullerbyn

W wieczór świętojański wszystkie dzieci i tatuś Lisy, Lassego i Bossego pojechali wozem do lasu po świeże gałęzie. Potem dziewczynki nałamały bzu. W Zagrodzie Południowej mężczyźni ustawili wielki słup i dziewczynki z pomocą Agdy ubrały go gałązkami i kwiatami. Potem dorośli i dzieci tańczyli i śpiewali wokół przystrojonego słupa. Agda powiedziała dziewczynkom, że jeśli tej nocy przejdą przez dziewięć płotów i położą pod poduszkę dziewięć różnych ziół, to przyśni im się przyszły mąż. Dziewczynki już dawno postanowiły, za kogo wyjdą za mąż, chciały jednak sprawdzić, kto im się przyśni. Podczas przechodzenia przez płoty nie wolno było się śmiać się i mówić. Chłopcy przeszkadzali, jak tylko mogli, zagadywali dziewczynki i rozśmieszali je, a one się śmiały. Lisie nie udało się przejść w milczeniu przez płoty, ale położyła zioła pod poduszką. Nic jej się nie przyśniło, ale nie przejęła się tym. Już wcześniej postanowiła, że wyjdzie za Ollego.

„Wiśniowa Spółdzielnia”

W Bullerbyn rosło bardzo dużo drzew wiśniowych i tego roku wyjątkowo obficie obrodziły. Któregoś wieczoru Lasse, będąc u dziadziusia, przeczytał w gazecie, że w Sztokholmie litr wiśni kosztuje dwie korony. Dzieci żałowały, że ich drzewa wiśniowe nie rosną w Sztokholmie. Następnego dnia Lasse powiedział, że chce otworzyć sklep z wiśniami na dole, przy głównej szosie. Lisa i Bosse poparli ten pomysł. Zawiązali więc spółdzielnię, którą nazwali „Wiśniową Spółdzielnią”. Przystąpiły do niej również Britta, Anna i Olle, mimo że nie mieli własnych drzew z wiśniami. Następnego dnia dzieci wstały o piątej rano i do ósmej wszystkie przygotowane kosze napełniły wiśniami. W sklepie w Wielkiej Wsi kupiły papierowe torebki i przy okazji sprzedały wujkowi Emilowi pierwsze dwa litry wiśni. Dowiedziały się od wujka Emila, że w tych stronach litr wiśni kosztuje koronę, i zeszły w dół, na szosę.

Przejeżdżające samochody wzbijały tumany kurzu i wkrótce dzieci były całe zakurzone. Wiśnie przezornie przykryły papierem. Najpierw żaden samochód nie zatrzymał się, ale Lasse wpadł na pomysł, żeby przenieść się za zakręty, gdzie samochody nie jeżdżą tak szybko, i okazało się, że był to bardzo dobry pomysł. Dzieci sprzedały wiśnie i zarobiły trzydzieści koron. Pieniądze rozdzieliły po równo, mimo że wiśnie pochodziły z drzew w Zagrodzie Środkowej.

W drodze powrotnej dzieci wstąpiły w Wielkiej Wsi do cukierni na ciastko i lemoniadę. Resztę pieniędzy postanowiły zaoszczędzić. Po powrocie do domu były bardzo brudne. Na szczęście w Zagrodzie Północnej znajdowała się fińska łaźnia i mogły się porządnie wykąpać.

Może Anna i ja zostaniemy piastunkami do dzieci

Pewnego dnia pastor z Wielkiej Wsi zaprosił wszystkich dorosłych z Bullerbyn na przyjęcie. Mama Ollego martwiła się, że nie będzie mogła pojechać ze względu na Kerstin, ale wtedy Lisa i Anna zaproponowały, że się nią zajmą, chciały bowiem w przyszłości zostać opiekunkami do dzieci. Olle chętnie sam by się zajął siostrą, musiał jednak doglądać gospodarstwa. Britta również nie mogła pomóc dziewczynkom, bo leżała przeziębiona w łóżku. Lisa i Anna cieszyły się, że będą mogły samodzielnie zajmować się Kerstin. Miały wychodzić z nią na spacery, o dwunastej dać jej jeść i położyć do łóżeczka. Wiedziały, że do małych dzieci trzeba przemawiać łagodnie, bo wtedy są bardzo grzeczne.

Gdy dorośli odjeżdżali, Kerstin siedziała na kocyku i wyglądała na bardzo zadowoloną. Dziewczynki postanowiły ją zabrać na spacer w drewnianym wózku, ale dziecko nie chciało w nim siedzieć i kiedy dziewczynki na siłę chciały ją posadzić, zaczęło tak głośno płakać, że aż przybiegł Olle. Doradził dziewczynkom, żeby pozwoliły Kerstin robić, co chce, to nie będzie płakać.

Kerstin chciała wysiąść z wózka, więc pozwolono jej na to, ale wtedy wbiegła prosto do rowu z wodą i cała się zamoczyła. Trzeba było przebrać ją w suche ubranie, ale nie było to takie proste. Olle wyjął jej najładniejszą białą sukienkę, bo nie mógł znaleźć nic innego, w dodatku Kerstin nie chciała stać spokojnie.

Nadeszła pora obiadu. Dziewczynki odgrzały szpinak. Na początku Kerstin jadła grzecznie, ale po chwili wytrąciła łyżkę Annie i cały szpinak znalazł się na białej sukience. Potem na sukience znalazła się też zupa owocowa. Po nakarmieniu Kerstin dziewczynki miały nadzieję, że uda im się trochę odpocząć. Położyły Kerstin do łóżeczka na popołudniową drzemkę i wyszły z pokoju. Kiedy zamknęły drzwi, dziewczynka zaczęła głośno płakać. Pomyślały, że boli ją brzuszek, ale kiedy weszły z powrotem do pokoju, Kerstin przestała płakać i wyciągnęła rączki. Wyszły więc i postanowiły poczekać, aż dziecko przestanie płakać. Po chwili rzeczywiście tak się stało. Dziewczynki miały nadzieję, że poszła spać, i zaczęły oglądać zabawki Ollego. Zaniepokoiły je jednak odgłosy dochodzące z pokoju, gdzie spało dziecko. Zajrzały tam. Kerstin wcale nie spała, tylko stała obok kominka i bawiła się czarną pastą do butów. Pobrudziła nią kominek i sama bardzo się usmarowała. Dziewczynki nagrzały wody w kociołku i chciały ją wykąpać, ale pasta wcale się nie zmywała. Musiały solidnie namydlić Kerstin, część mydła dostała się jej do oczu i dziewczynka krzyczała na całe Bullerbyn. Nawet Lasse i Bosse przybiegli spytać, czy przypadkiem nie zarzyna się tu prosiaka. Olle pomógł umyć Kerstin i położył ją do łóżeczka. Mała włożyła palec do buzi i od razu zasnęła. Lisa i Anna zaczęły się zastanawiać, czy na pewno chcą zostać piastunkami małych dzieci.

Łowimy raki

W głębi lasu znajdowało się jezioro, które nazywało się Ciche. Żyły w nim raki i każdego lata dzieci i tatusiowie wybierali się na wielki połów. Z Bullerbyn do Cichego było pięć kilometrów. Wszyscy musieli wziąć ze sobą wiele bagaży. Nie wolno im było jednak narzekać. Kiedy już wszyscy znaleźli się nad Cichym, najpierw założono kosze na raki, a potem zbudowano szałasy, ponieważ wszyscy zostawali na noc. Szałasy były zrobione z gałęzi jałowca, a za materace służyły gałęzie ze świerka. Dziewczynki miały własny szałas, a chłopcy kryjówkę w szczelinie skalnej.

Zapadł zmrok i tatuś Lisy rozpalił ognisko. Wszyscy wyjęli kanapki i termosy z gorącym kakao, a po kolacji długo siedzieli przy ognisku. Lasse straszył dziewczynki opowieściami o chochlikach żyjących w lesie, które chowają się w krzakach i nie podchodzą tylko z lęku przed ogniem. Lisa w to nie wierzyła, ale weszła na kolana tatusia. Britta i Anna zrobiły to samo. Tatuś zabronił Lassemu takich opowieści, za to tatusiowie Ollego oraz Anny i Britty opowiadali tak zabawne historie, że wszyscy się śmiali i dziewczynki szybko zapomniały o chochlikach.

O czwartej rano wszyscy wstali, zjedli śniadanie, łodziami wypłynęli na jezioro i pozbierali kosze pełne raków. Przełożyli raki do dwóch wielkich koszy na bieliznę i ruszyli do domów.

Lisa była senna i głodna. Odczuwała zimno, bo miała przemoczone nogi od porannej rosy, ale przyjemnie było uczestniczyć w takiej wyprawie, pływać łodzią po zamglonym jeziorze, łowić raki, a potem wędrować przez las. Lisa była bardzo szczęśliwa.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG

autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A. Sabak, D. Stopka, A. Szóstak, D. Pietrzyk, A. Popławska
redaktorzy: Agnieszka Nawrot, Anna Grzesik
korektorzy: Ludmiła Piątkowska, Paweł Habat

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu.

Polityka Cookies. Prywatność. Copyright: INTERIA.PL 1999-2023 Wszystkie prawa zastrzeżone.