Zemsta (B. Prus) - streszczenie szczegółowe
W sali indyjskiej jednej z kawiarni w Paryżu spotykają się Zygmunt Goldberg, Jan Czerski i Władysław Miler. Bohaterowie toczą bardzo żywą i angażującą wszystkich dyskusję. Dotyczy ona rozbiorów Rzeczpospolitej. Odpowiedzialność za te wydarzenia bohaterowie przypisują przede wszystkim Prusakom, na których chcą się zemścić za upadek ukochanego kraju. O ile są zgodni co do odpowiedzialności sąsiada, o tyle nie mają jednego zdania w kwestii samej zemsty.
Zygmunt Goldberg twierdzi, że sięgnąć można właściwie jedynie po przemoc i zdecydowane, bezkompromisowe działania. Wie, że taki plan byłby bardzo trudny do wykonania. Potrzebna jest bowiem cała masa przekonanych do takiego planu osób, które będą również gotowe nieść innym cierpienie, ból, śmierć. Uważa jednak, że to jedyny możliwy sposób odwetu. Zdaje sobie sprawę, że problemem jest nie tylko zebranie ogromnej grupy wokół takiego pomysłu, lecz także zgromadzenie środków, które pozwoliłyby wytoczyć potężnym i silnym Prusom autentyczną bitwę. Bohater jest jednak przekonany, że pobić Prusaków można jedynie jeszcze większym okrucieństwem niż to, którego z ich strony doświadczyli Polacy. Jedno cierpienie powinno zostać okupione dziesięciokrotnie mocniejszym atakiem. Jeśli będzie taka konieczność, zemsta powinna nie mieć granic, a każdy Prusak, niezależnie od tego, gdzie jest na świecie, powinien cierpieć. Jeśli zabraknie mężczyzn, mścić trzeba się także na kobietach i dzieciach. To zdaniem Goldberga jedyna droga, która pozwoli pokazać siłę narodu. Po takim odwecie nikt by już nie pomyślał o zaatakowaniu Polski, bo wiadomo byłoby, jaka będzie tego cena. Goldberg był gotowy iść jeszcze dalej: uznawał nie tylko otwartą walkę, lecz także sięgnięcie po atak z wykorzystaniem trucizny i zniszczenie wrogiego narodu w skrytej walce od środka.
Jan Czerski prezentował zgoła odmienne widzenie tego problemu. Nie zgadzał się na tak bezkompromisowy atak. Po pierwsze, uznawał go za niemoralny, a po drugie – niegodny Polaka. W końcu był również przekonany, że na tego typu walkę Polacy po prostu nie mają szans. Proponował więc zupełnie inne podejście i skupienie się na samych sobie. Przypomniał, że jego zdaniem naród integruje się przez dobrobyt, pracę, mądrość i cnotę. O ile tego pierwszego pozbawiły Polaków rozbiory, o tyle nad pozostałymi trzema czynnikami można było nadal intensywnie pracować. Najlepszym zaś rodzajem zemsty na wrogach będzie intensywny rozwój Polaków i postęp narodu. To zaś pozwoli pokonać wroga.
Czerski po zaprezentowaniu swojego stanowiska podzielił się również z pozostałą dwójką wspomnieniem spotkania z Iswarem Ahamkarą – hinduskim mędrcem i cudotwórcą. Goldberg nie wierzył w jego siłę, natomiast Czerski tego spotkania bardzo pragnął. Miler zaś wymianę zdań między mężczyznami podsumował stwierdzeniem, że jeśli Ahamkara dałby mu szansę i narzędzia zemsty na Prusakach, to oddałby duszę nawet samemu diabłu. Ponieważ Goldberg i Czerski musieli wrócić do innych zajęć, mężczyźni się pożegnali, a Miler został sam w gabinecie. Jego myśli zajmowała cały czas dyskusja o zemście na wrogach. Kiedy rozważał różne opcje odwetu, pojawił się służący z zaproszeniem od mężczyzny znajdującego się za ścianą. Okazało się, że był nim sam Ahamkara.
Mędrzec miał dla Milera propozycję. W zamian za władanie jego duszą przez sto miliardów lat, Miler mógł zyskać na dwadzieścia lat wyjątkową zdolność czynienia innym ludziom i narodom krzywdy. Sprzyjać zaś mógł tylko ludziom biorącym udział w akcie odwetu. W każdym innym przypadku miał mieć jedynie możliwość wyrządzania krzywdy i zmiany losu na gorszy. Miler zgodził się bez wahania, bo liczył, że dzięki temu darowi uda mu się uwolnić Polaków spod władzy Prusaków.
Ahamkara postanowił jednak najpierw pokazać bohaterowi przyszłość, która miałaby się wypełnić, gdyby Miler nie interweniował w układ sił na świecie.
Władysław wpatrywał się w specjalne lustro, które miał ze sobą Ahamkara. Pierwsze, co zobaczył, to los Prusaków, którzy mieli oddać się nałogom i lenistwu. To zaś miało za sobą pociągnąć większą śmiertelność, wzrost przestępczości, w końcu bunt warstw robotniczych i wojnę domową. Monarchia miała w jej wyniku upaść, a ustanowiona na jej miejsce republika stać się na tyle słabą, że potrzebne będzie jej wsparcie Francji. Ahamkara tę wizję skomentował jako naturalne konsekwencje dla tych, którzy sieją przemoc.
Milera najbardziej interesowała jednak przyszłość Polski. Ahamkara i ją mu pokazał. Okazało się, że wizja przedstawia Polaków, którzy rozwijają się w pracy, mądrości i cnocie, a więc tych obszarach, o których wcześniej mówił Czerski. W wizji Ahamkary Polska staje się potęgą, która współpracuje z Anglią, a efektem tej współpracy jest założenie kolonii w Afryce. Miler widzi, jak Polacy świętują 100 rocznicę odzyskania niepodległości. Jest rok 2008. Społeczeństwo nie celebruje jednak przede wszystkim osiągniętych już sukcesów, ale stale wychylone jest w przyszłość. Ta zmiana podejścia sprawia, że są w stanie poradzić sobie w każdych warunkach. Zakładają nowe kopalnie, wymyślają technologie, potrafią uprawiać pola na środku pustyni. To Polakom więc proponuje się odpowiedzialne stanowiska, to oni stają się słynnymi artystami, w końcu jeden z nich zostaje nawet papieżem odgrywającym ogromną rolę w modernizacji kościoła. Skromni, mimo posiadanego bogactwa, zdolni, pracowici członkowie społeczeństwa zapewnią wyjątkowy rozwój całego narodu. Na zawsze jednak zachowają ostrożność w kierunku cudzoziemców. Bliżej dopuszczą jedynie tych, którzy wykażą się autentycznym szacunkiem dla ich zasad. Inni będą się uczyć od Polaków. Ci jednak nigdy nie zamarzą o tyranii.
Władysław Miler nie umie ukryć fascynacji tym obrazem. Jest zachwycony, ale ten zapał gasi Ahamkara, który mówi, że Miler tę wizję zniszczy, kiedy wmiesza się w historię. Chce zemsty na Prusakach, a zemsta oznacza, że Polacy będą musieli za wyrządzone zło ponieść karę. Ahamkara ponawia swoje powiedzenie: ten, kto sieje kąkol, nigdy nie zbierze pszenicy. Miler przekonany słowami mędrca i zaprezentowaną mu wizją chce zrezygnować z umowy z Ahamkarą. Karą za jej niedotrzymanie jest śmierć. Nagle jednak Miler budzi się w gabinecie. Okazuje się, że służący nie przynosił żadnego zaproszenia. Miler opuszcza więc Paryż, nie wiedząc, czy spotkał Ahamkarę, czy wszystko mu się tylko przyśniło. Niewątpliwie zmienia jednak swoje poglądy na zemstę. Zamiast trwać w marzeniu o niej, postanawia zostawić wymierzanie sprawiedliwości Bogu.