W powieści Alberta Camusa, zatytułowanej Dżuma, przedstawione zostało życie miasta w latach czterdziestych dwudziestego wieku. Miasto Oran w Algierii posiada swą specyfikę. Ludzie tutaj żyją tak, jak wszędzie. Pracują do popołudnia, a wieczorami przesiadują w kawiarniach, chodzą do kina. Pewnego dnia na ulicach miasta i w domach, zaczynają pojawiać się szczury. Z każdym dniem jest ich coraz więcej. Szczury zdychają na oczach ludzi. Nagle, zaczyna się dziać coś strasznego - wybucha epidemia dżumy. Na początku choroba wywołała panikę. Ludzie szukali ratunku w modlitwie, uciekali z miasta. Jednak epidemia dżumy przeniknęła do ich psychiki tak silnie, że zaczyna stanowić część ich życia. Wspólnymi siłami starają się jej przeciwstawić. Znaleźli się zatem tacy ludzie, którzy nie chcieli poddać się chorobie, podjęli walkę z nią.
Jednym z nich był doktor Rieux. Walkę z chorobą traktował jako swój lekarski obowiązek. Był człowiekiem opanowanym, odpowiedzialnym. Uważał, że najważniejszą rzeczą w sytuacji zagrożenia powinna być zwyczajna uczciwość wobec ludzi. Jako jeden z pierwszych zainteresował się tym, że na ulicy i w domach zaczęły pojawiać się szczury. Próbował uratować życie dozorcy, który jako pierwszy padł ofiarą dżumy. Później, podczas trwania epidemii pracował długo, czasami ponad dwadzieścia godzin na dobę, i sumiennie wykonywał swoje lekarskie obowiązki. To, co robił traktował jako powinność, a nie bohaterstwo. Uważał, że w takiej sytuacji nie może nie pomóc chorym. Zajmował się poszkodowanymi nie tylko w szpitalach, lecz także odwiedzał ich w domach i miejscach objętych kwarantanną. Nieraz zmuszany był do podejmowania bardzo ryzykownych decyzji, jak w przypadku małego chłopca, będącego w stanie agonii, któremu podał serum. Wraz z Jeanem Tarrou, tworzył szpitale, w których doglądał ofiar epidemii. W oddziałach sanitarnych pracowali także mieszkańcy miasta, udzielając pomocy chorym. Zajmowali się również grzebaniem zwłok zarażonych dżumą. Zaangażowanie doktora udzielało się także innym, jak na przykład dziennikarzowi Raymondowi Rambertowi, który na początku wybuchu epidemii chciał opuścić zagrożone miasto, z pomocą Cottarda. Doktor Rieux przyjął racjonalistyczną postawę wobec panującego zagrożenia. Nie mógł pozwolić sobie na chwile słabości. Nieraz wynosił dobro innych ponad swoje. Uważał, że uczciwe wykonywanie lekarskich obowiązków było jedynym sposobem walki z groźną chorobą. Przez cały czas trwania epidemii nie tracił wiary w ludzi, nie oceniał też ich postępowania, starał się dostrzec w nich to, co było dobre. Jako jedyny rozumiał siłę dżumy. Kiedy miasto wyzwoliło się już spod brzemienia choroby, on jeden racjonalnie oceniał sytuację. Wiedział, że dżuma czai się wszędzie i nawet po kilkunastu latach może się ujawnić, gdyż ukrywa się w sprzętach domowych czy ubraniach. Miał świadomość tego, że pewnego dnia może zaatakować ponownie.
Jedną z osób, na którą oddziaływał silny charakter doktora Rieux, był urzędnik Granda. Z człowieka zamkniętego w sobie, skrytego i wstydliwego, stał się, w obliczu zagrożenia, prawdziwym pomocnikiem w trudnych dla miasta chwilach. Otworzył się na ludzi i pomagał im.
Również dziennikarz Rambert, który przybył do Oranu w charakterze korespondenta paryskiej gazety, nie pozostawał obojętny wobec epidemii. Pozostawił ukochaną w Paryżu i bardzo chciał do niej wrócić. Kiedy jednak dowiedział się ,że doktor Rieux także bardzo długo nie widział się z żoną i kiedy stara hiszpanka uświadomiła mu, że należy wierzyć we wspólną walkę przeciw złu, zrozumiał, że jest potrzebny tu na miejscu. Zdał sobie sprawę, że nie tylko on znajduje się w niebezpieczeństwie.
Jean Tarrou, który znalazł się w Oranie na krótko przed wybuchem epidemii dżumy, był jednym z najbardziej oddanych pomocników i przyjaciół doktora Rieux. Był synem prokuratora generalnego. Nigdy niczego mu nie brakowało, a ojca uważał za autorytet. Autorytet ten upadł, kiedy okazało się, że na sali sądowej ojciec Jeana Tarrou skazywał ludzi na bardzo surowe kary, najczęściej na karę śmierci, a potem osobiście uczestniczył w egzekucjach, przyglądając się jak umierają skazańcy. Jean Tarrou uciekł z domu, nie mogąc pogodzić się z postawą ojca. Twierdził, że jego dwulicowość jest jedną z odmian dżumy - zła. Potępiał osądzanie i wykorzystywanie swojego stanowiska do pozbawiania ludzi życia. Jean Tarrou był jednym z założycieli oddziałów sanitarnych. Z oddaniem i poświęceniem walczył z chorobą. Jednak, kiedy dżuma zaczęła już opuszczać miasto, zaraził się nią i jako jedna z ostatnich ofiar, zmarł.
Mroczną i dosyć tajemniczą postacią jest Cottard. Poznajemy go jako człowieka, który próbuje popełnić samobójstwo. Epidemia jest mu na rękę, gdyż chaos, który zapanował w mieście, uniemożliwia wymiarowi sprawiedliwości aresztowania go. W przeszłości popełniał przestępstwa, dlatego boi się i ukrywa. Prawie nikt nie wie kim on jest naprawdę. Zazwyczaj bowiem przesiadywał w swoim mieszkaniu. Czasami chodził do kina, przede wszystkim na filmy gangsterskie. Podczas epidemii, zarabiał na niej. Handlował alkoholem, papierosami, umożliwiał także ludziom ucieczki z miasta, co było oczywiście nielegalnym procederem. Kiedy dżuma ustąpiła, zaczął strzelać do radującego się tłumu. Koniec epidemii oznaczał dla niego kres wolności.
Człowiek, który został postawiony w trudnej sytuacji, a zwłaszcza w takiej, kiedy jego życie jest zagrożone, może zachowywać się w rozmaity sposób. Zazwyczaj myśli jedynie o tym, co zrobić, w jaki sposób się zachować, aby przeżyć. Zdarzają się zatem przypadki, kiedy za wszelką cenę chce uratować swoje życie i dopuszcza się czynów haniebnych, lecz również potrafi przezwyciężyć strach i beznadziejność sytuacji, postępując w sposób godny swego człowieczeństwa.