Na tle innych postaci powieści ojciec Paneloux, jest jedynym bohaterem, który odwołuje się do religii. On, podobnie jak inni, musi się uporać ze złem, jakie wdarło się do Oranu. Widok ludzkiego cierpienia, śmierć bliskich i zagrożenie własnego życia kazały się ludziom zastanawiać, dlaczego tak się dzieje, dlaczego spotkało ich takie nieszczęście. Próbują wiec odpowiedzieć sobie na pytanie skąd się wzięło zło.

Wydaje się, ze w tej sytuacji ojciec Paneloux powinien dawać sobie radę najlepiej, przecież on ma oparcie w religii. Powinien znać odpowiedź. Tak myśli wiele osób, gromadzą się na nabożeństwach, chcąc od niego usłyszeć odpowiedz, szukają u niego pocieszenia i zrozumienia. Jednak ojciec Paneloux nie daje wiernym pocieszenia, jest świetnym kaznodzieją, mówi pięknie i ze swadą, ale jego słowa nie przynoszą ukojenia. Groźnie kazanie jest oskarżeniem wobec zgromadzonych, dżuma to kara za ich grzechy. Nie przynosi wiec pociechy, tylko poczucie winy. Ludzie obarczeni odpowiedzialnością za to nieszczęście, mają się zwrócić do Boga o przebaczenie.

Jednak zasadnicze i surowe rozumienie zdarzenia zmienia się. Jezuita przystępuje do pracy w oddziałach sanitarnych i patrzy na ogrom ludzkiego cierpienia, sam nie może uwierzyć, ze to słuszne dzieło Boga. Ne ma tu zwątpienia ani w Boga, ani w jego miłość, tylko przewartościowanie poglądów. Przełomowym dla zakonnika wydarzeniem jest śmierć małego, niewinnego dziecka, które umiera w strasznym bólu. Ojciec Paneloux sam już nie zgadza się z interpretacja kary bożej, Bóg nie mógłby skazać na takie cierpienie dziecka, które jest bezgrzeszne. Kolejne kazanie ujawnia zmianę postawy kaznodziei. Znamienna jest zmiana formy "wy" na "my", zakonnik poczuwa się do wspólnoty z cierpiącymi, nie jest już grzmiącym kaznodzieją, straszącym kara bożą, ale współczującym chrześcijaninem, który pragnie pomóc swoim braciom w ciężkiej chwili. Teraz inaczej tłumaczy sens cierpienia, nie wytycza mu konkretnego celu, uczy, ze trzeba je przyjąć, pogodzić się z nim.

Paneloux przeżywa przemianę, odchodzi od demagogicznej wiary, na rzecz wiary praktycznej, żywej. I z tym poczuciem Bożej bliskości umiera, czyniąc ze swego cierpienia ofiarę, przyjmuje je tak, jak nauczał swoich wiernych