Kiedy następował przełom XIX i XX wieku, wtedy Kazimierz Przerwa - Tetmajer pytał, czy istnieje jakaś "ochronna tarczę" przed złem. Miał bowiem świadomość, że życie w świecie pozbawionym wartości jest niezwykle trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Poeta - dekadent z wielkimi obawami patrzył na to, co go otacza. Chociaż od tej pory minęło wiele lat i weszliśmy już w nowe tysiąclecie, to dawne problemy pozostały. Także dzisiaj kolejne pokolenia żyją w poczuciu ciągłego zagrożenia. Egzystencjalny lęk zawsze im towarzyszy i wręcz nie ustępuje im na krok. Nie wiadomo jaki będzie XXI wiek, ale niektórzy wiążą z nim wielkie obawy. Właściwie w każdym czasie "włócznia złego" może uderzyć w jednostkę. Z niespotykaną siłą pokazała swoją moc w XX wieku. Mówią o tym liczne utwory literackie. Ja wybieram jednak te najważniejsze, które koncentrują się wokół problemów egzystencjalnych i moralnych.

W "Szewcach" Stanisław Ignacy Witkiewicz pokazywał nadchodzące zło w specyficzny sposób. Mówił o "zaniku uczuć metafizycznych". Przestrzegał, że masa odbierze człowiekowi prawa do indywidualności, natomiast "gnębony" odmówią jednostce przyrodzonej jej prawa do bycia sobą, a więc ograniczą wolność. Katastrofiści w początkowych latach. naszego wieku starali się antycypować przeszłość, ale nie przewidzieli, iż "apokalipsa" będzie tak okrutna. Katastroficzne wizje spełniły się co do joty. Nawet takie pojęcia jak: "czas pogardy", czy "epoka pieców" jeszcze nie oddają w pełni nieludzkiego wymiaru tamtych czasów. Z pewnością okres II wojny światowej był "mrocznym czasem". Mieli więc rację pisarze, którzy tak to ujmowali. Wielcy ówcześni moraliści nie ograniczali się do dawania świadectwa bezmiarowi zła, lecz próbowali popatrzeć dalej. Wobec tego stawiali pytania o źródła zła i usilnie szukali sposobów na "ocalenie".

W tym miejscu warto przypomnieć słowa Juliana Przybosia. Powiedział on, że: "Wielka literatura nie jest optymistyczna, ale nie odbiera nadziei". Oznacza to, iż dzieła zasługujące na zapamiętanie nie tylko ujmują niszczące działania wszelkiego zła, ale również uparcie opowiadają się po stronie wartości. Jeśli one nie zostały dane wprost, to usilnie się do nich dąży. Najokrutniejsze nawet ludzkie postawy nie przekreślają człowieczeństwa innych. wymiar.

Wśród utworów literatury polskiej ale i obcej można znaleźć wiele dzieł traktujących o zbrodniach totalitaryzmu. Jednak największe wrażenie wywarły na mnie książki Tadeusza Borowskiego i Gustawa Herlinga - Grudzińskiego, bo ich autorzy z autopsji znali tamte straszne dzieje. Doświadczyli na własnej skórze okrucieństwa historii. Kiedy czytamy te teksty, mamy wrażenie, że więzień oświęcimskiego obozu czy sowieckiego łagru "oprowadzają" nas po tym nieludzkim świecie. Tam panują zupełnie inne prawa, bo tylko "żywi mają zawsze rację przeciwko umarłym". Stwierdzenie Tadka pokazuje najlepiej sposób myślenia "zlagrowanego człowieka". Nie można było liczyć na jakąkolwiek pomoc. Daremne były wołania o ratunek kobiet wiezionych "do gazu". Dochodzi do tego, że więźniowie Auschwitzu mówią: "To był DOBRY transport", nie pamiętają o tysiącach Żydów zagazowanych w komorach, a jedynie zwracają uwagę na ogromne "łupy" odebrane ofiarom. W takiej perspektywie nie ma miejsca na ludzkie odruchy serca. W odczłowieczonym świecie liczy się jedynie biologiczna, zwierzęca chęć przetrwania. To jest głównym motorem działań i prawie zawsze determinuje dokonywane wybory. Podobnie więźniowie sowieckiego łagru ratują swoje życie za cenę fałszywego oskarżenia i skazania na śmierć niewinnych ludzi. Na kolejowej rampie młoda kobieta porzuca swoje dziecko, bo rozpaczliwie pragnienie żyć. W opowiadaniach Borowskiego trudno znaleźć kojące obrazy. Jednak właśnie to postawa i działania nazistów doprowadziły do zakwestionowania wiary w ludzką godność.

Trochę inaczej ta sprawa wygląda w książce Herlinga - Grudzińskiego. Aczkolwiek on również ukazuje straszliwą degradację psychiczną, moralną więźniów zgromadzonych w Jercewie, to wytrwale pokazuje przykłady postaw wręcz heroicznych. Na szczęście nie wszyscy dali się złamać. W tym miejscu zwłaszcza warto przypomnieć o Miszce Kostylewie, czy Natalii Lwownej. Także Gustaw podejmuje głodówkę i ryzykuje życie, bo chce uzyskać wolność. Podłość czy zbrodnie popełnione za drutami nie mają żadnego usprawiedliwienia. Po zakończonej wojnie nie można więc rozgrzeszyć sprawcy śmierci niewinnych ludzi. Grudziński nie potrafi wypowiedzieć słowa "rozumiem".

Na bohaterskie postawy pokolenia Kolumbów duży wpływ wywarło pisarstwo Josepha Conrada. Autor "Lorda Jima" bowiem pokazywał, że zawsze trzeba być wiernym wartościom i pamiętać o godności, honorze, odpowiedzialności, poczuciu braterskiej solidarności. Co więcej, kiedy wymaga tego nakaz chwili, trzeba opowiedzieć się po stronie dobra, nawet za cenę utraty własnego życia. Dlatego z takim zapałem wchodzić do konspiracyjnych podchorążówek, czynnie uczestniczyli w różnych akcjach dywersyjnych. Nawet odważnie stanęli do walki na barykadach Warszawy, chociaż powstańcy z góry byli na straconej pozycji.

Zgodnie z myślą de Saint Exupery'ego "Tylko ten człowiek, który wie, po co żyje, wie także, w imię czego warto umierać". O tym wiedzieli Kolumbowie, ale również bohaterowie "Początku" Andrzeja Szczypiorskiego. Dlatego też Henryczek Fichtelbaum, wcześniej ukrywany na stronie aryjskiej, wraca do getta. Chce solidarnie ze współbraćmi dzielić los i nie myśli o przeżyciu. Marek Edelman w czasie rozmowy z Hanną Krall powiedział, że powstańcy nie myśleli o militarnym zwycięstwie, ale chwycili za broń z zupełnie innych powodów. Nie mieli żadnych szans w starciu z dobrze uzbrojonymi dywizjami gen. Stroopa. Jednak chcieli godnie umierać, bo prawo do życia już im odebrano. Śmierć w walce nabierała sensu. Powstańcy mieli poczucie, że walczą w obronie prawdziwych wartości.

Chociaż w normalnych warunkach można było liczyć na odruchy współczucia czy też ludzkiej solidarności, to w czasie wojny wszystko się zmieniło. Świadczy o tym historia rannej Żydówki. Kobietę widziało wiele osób, ale nikt nie udzielił jej pomocy. Natomiast bohaterowie "Początku" potrafili sobie z tym poradzić. Chociaż wokół panoszy się zło i terror, to ludzka wrażliwość przetrwała. W wielu wypadkach poczucie więzi było znacznie silniejsze niż strach. Dzięki temu Joasia i pani Irma zostały uratowane. Przetrwał łańcuch ludzi dobrej woli. Wiedział o tym mecenas Fichtelbaum i uwierzył, że uda się uratować jego córkę. Zadzwonił do sędziego Romnickiego -dawnego przyjaciela, a ten mu pomógł. Był gotowy do wypełnienia swojej powinności. Co więcej nie chciał zawieść pokładanych w nim nadziei. Przeciw włóczni złego znaleźli swój sposób także tacy ludzie jak: kolejarz Filipek, siostra Weronika czy Pawełek Kryński.

Baczyński zdawał sobie sprawę, że jego pokoleniu będzie ciężko żyć po zakończonej wojnie. "Zarażeni nienawiścią", którzy z bronią w ręce walczyli, będą mieli duże problemy z powrotem do zasad funkcjonujących w społeczeństwie. W normalnym świecie panują inne prawa i trzeba będzie się do nich przyzwyczaić, co będzie wymagało pewnego wysiłku. W związku z tym w tekście "Bogurodzica" poeta kornie prosi w modlitewnej frazie:

"Nagnij pochmurną broń naszą,

Gdy zaczniemy walczyć z miłością."

Ocaleni musieli się otrząsnąć z niedawnego koszmaru. O tym między innymi pisze jeden z nich - Tadeusz Różewicz. Pokazuje przy tym, że trudno wymazać z pamięci obrazy zadawania bólu i wszechobecną śmierć. Okaleczeni moralnie nie potrafili sobie poradzić z porządkowaniem wewnętrznego świata. Ku ich rozpaczy niezwykle trudno było "oddzielić światło od ciemności". Działo się tak dlatego, że "jednako waży cnota i występek". Wiele wierszy tego poety jest bolesnym świadectwem porażenia człowieka. Jednak w tych samym tekstach znajdziemy także wielką tęsknotę za wartościami. Chociaż one zostały zdewaluowane, to przecież nadal są potrzebne. Bez nich trudno funkcjonować. Odczłowieczone istoty potrzebują jakiś drogowskazów, aby uniknąć manowców.

Dzisiaj można budować hierarchię wartości idą w kierunku wskazanym chociażby przez Alberta Camusa. Autor "Dżumy" w parabolicznej powieści pokazuje, że zaraza nawiedzająca Oran może dotknąć każdego. Oczywiście dżuma może oznaczać różne formy zła i zagrożenia wymierzone w człowieka. Pisarz uczy, iż "kiedy się widzi zło, które wyrządza, trzeba być szaleńcem, ślepcem lub łajdakiem, żeby się na nie zgodzić". W pewien sposób te słowa wskazują kierują działaniami bohaterów i determinują ich wybory. Widać to najwyraźniej w postawie doktora Rieux i Tarrou. Oni się nie podali i wszelkimi siłami walczyli z przeciwnościami.

Natomiast Rambertowi, paryskiemu dziennikarzowi, spotkanie z nieszczęściem właściwie otworzyło oczy na wiele spraw. Przekonał się dobitnie, że w momencie zagrożenia należy wspólnie działać i nie zamykać się na innych. Nie wolno praktykować egoizmu i obojętności, bo "może być człowiekowi wstyd, że tylko sam jest szczęśliwy". Dziennikarz zostaje więc w mieście, aby walczyć ze spustoszeniem. Jak inni pracuje w oddziałach sanitarnych.

Aktywna niezgoda na zło i buntownicza postawa także są próbą manifestowania określonej postawy moralnej. Tak więc wiele jest tarcz "przeciw włóczni złego". W ten sam sposób myśli Czesław Miłosz, nasz noblista. Widać to zwłaszcza w "Traktacie moralnym", gdzie podkreśla się, że można się przeciwstawić "lawinie zła". Człowiek dysponuje wielką mocą tylko musi jej mądrze używać. Inaczej wszystko stracone. O optymistycznej wierze w postęp i potędze człowieczego rozumu mówi również wiersz "Zaklęcie".

Obrońcą podobnych wartości jest również inny współczesny poeta - Zbigniew Herbert. On proponuje trudny heroizm, bo niełatwo w świecie zdominowanym przez "szpiclów, katów i tchórzy" stać po stronie dobra. Taki jest jednak moralny imperatyw i nie wolno mu się sprzeniewierzyć. Aby być wiernym sobie należy stawać w obronie słabych, pokrzywdzonych, nawet wówczas, gdy nie widać szans na zwycięstwo dobra. Jednak w imię prawdy należy w ten sposób postępować. Wyprawa po "złote runo nicości" może być traktowana jako nagroda. Taki wyraźny postulat heroicznej obrony dobra i piękna można odnaleźć w tekście "Potęga smaku". W podobnym duchu wypowiadał się Antoni Słonimsk. Był przekonany także, że pisarze mogą spopularyzować pewne ważne postawy. Mówił:

"(...) Wierzę, że może na tym skrawku ziemi

Oni przywrócą prawdę, dumę, honor

I sprawiedliwość - jak w dobrym westernie (...)".

W ten sposób wyraził optymistyczną wiarę w zdolność oddziaływania pisarzy na ludzi. Literatura miała więc tym samym za zadanie przywrócić sprawiedliwość wszędzie tam, gdzie panował nieporządek.

Wśród fundamentalnych wartości nigdy nie powinno zabraknąć miłości. To właśnie to uczucie może zapewnić godne życie. Oznacza ono gotowość na pomoc innym, zdolność ich zrozumienia, ale przede wszystkim pozwala czynić dobro. Taką miłością, zrodzoną z ewangelicznych nakazów, kierowała się siostra Weroniki. Ona również przyświecała ojcu Kolbe. Mimo wszystko obrona prawdy, wolności jest ważna. Natomiast dzięki miłości, braterstwu i poczuciu honoru można wiele zmienić w otaczającym świecie. Te wartości mogą stać się prawdziwym moralnym kompasem pomagającym w wędrówce przez trudy życia.