"Imię Róży" to specyficzna powieść, w której fakty historyczne umiejętnie połączone zostały z fikcyjnymi zdarzeniami. Autor tak zintegrował te przestrzenie, że niezwykle trudno je oddzielić, bo wzajemnie się przeplatają i przenikają w biografiach poszczególnych bohaterów. Wiemy, że akcja rozgrywa się zasadniczo w opactwie benedyktynów w 1327 r., w rejonie północnych Włoch. Jednak niespodziewane wypadki szybko poszerzają tą przestrzeń. Ponieważ mamy do czynienia ze średniowieczem, więc nie ma co się dziwić, że do znanego klasztoru przyjeżdżają goście, aby wziąć udziału w dyskusji dotyczącej ubóstwa Chrystusa. Widzimy angielskiego franciszkanina - Wilhelma z Baskerwille, który wraz ze swoim zdolny uczniem Adsem puka do bram opactwa. Jednak fabuła szybko zaczyna się rozwijać i w żadnym wypadku nie ogranicza się do kwestii religijnych. Oto w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z braci. Wtedy opat prosi Wilhelma, aby on przeprowadził dochodzenie i znalazł rozwiązanie tej zagadki. Z czasem sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, bo pojawiają się informacje o kolejnych morderstwach.
Wtedy już wiemy, że wątek kryminalny będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę w powieści. Jednak trzeba przy tym zaznaczyć, że to nie klasyczny kryminał. Autor wyraźnie pragnie mieszać różne gatunki literacki, aby tym bardziej zjednać sobie czytelnika i przykuć jego uwagę. Rzeczywistość okazuje się niezwykle skomplikowana i niełatwo ją ogarnąć, ani przeniknąć. Dzięki niespodziewanym zwrotom akcji, książka nabiera tempa, a czytelnik coraz bardziej wchodzi w mroczny i tajemniczy świat średniowiecza. Dowiaduje się przy tym wiele na temat ówczesnych warunków życia, poznaje sytuację polityczną i społeczną. Wszystko jest przedstawione w sposób niezwykle barwny i wprost można wyobrazić sobie tamte czasy, tak przecież odległe od naszych. Wraz z bohaterami przenosimy się do średniowiecznych budowli, patrzymy na powstającą wtedy sztukę i przysłuchujemy się prowadzonym dysputom. Co prawda z dzisiejszej perspektywy dyskusja minorytów z reprezentantami papieża Jana XXII, czy wykłady Wilhelma mogą być mało atrakcyjne i nużące, dla kogoś kto niezbyt dobrze orientuje się w specyfice epoki. Niemniej na pewno wzbogacają one naszą wiedzę o historii, tamtych czasach i dodają powieści swoistego uroku. Dzięki przeczytaniu tej książki możemy znacznie lepiej rozumieć średniowiecze i ludzi, którzy wtedy żyli. Poznajemy ich poglądy, typowe zachowania i reakcje. Jednak najważniejsze jest to, że czytelnik nie tylko się uczy wiele nowych rzeczy, ale także czeka z niecierpliwością na rozwiązanie zagadki kryminalnej.
Średniowiecze charakteryzowało się specyficznym kolorytem. Wtedy ludzie byli zabobonni, wierzyli w złe moce, duchu, a nawet w czarownice. Widzieli w naturalnych zjawiskach fizycznych działalność diabła. Oczywiście nie dysponowali taką wiedzą na temat przyrody, jaką my mamy. Autor uruchamia na naszych oczach cały ten skomplikowany świat przeżyć, przeczuć i przesądów. Korzysta przy tym z bogatej średniowiecznej i nie tylko symboliki. Morderstwa nasuwają skojarzenia z obrazami Apokalipsy i zapowiadają nadejście Antychrysta. Motyw labiryntu prowadzi pośrednio do mitu o Tezeuszu. Eco buduje niejako analogiczną sytuację. Tezeusza reprezentuje Wilhelm z Baskerwille; a Jorgego umieszczonego w tajemniczym pomieszczeniu możemy porównać z Minotaurem.
Co więcej labirynt spełnia także inne ważne funkcję, co podkreśla umieszczenie tam klucza do rozwikłania zagadki. Trzeba przy tym pamiętać o aspekcie psychologicznym. Kto tam się znajduje, odczuwa niepokój z powodu nieprzeniknionej, tajemniczej ciemności. Zabłąkana osoba bez pomocy innych nie potrafi się wydostać stamtąd. Wtedy jednostka odczuwa swoją słabość i kruchość. Człowiek zwłaszcza boi się tego, co nieznane. Jeśli nie zna przyczyn danego zjawiska, to widzi w nim działanie sił wyższych. Ciemność i ciasnota pomieszczenia potęguje nastrój zagrożenia. Wszyscy wtedy źle się czują, bo labirynt ogranicza swobodę.
Z kolei warto przyjrzeć się jeszcze jednemu znaczącemu rysowi ówczesnego świata. Mam na myśli obecność inkwizycji, która właściwie czuwa nad wszystkimi sferami życia społecznego. Ta instytucja Kościoła była powołana do zwalczania herezji. Jej celem była troska o praworządność ludzi. Najgorsze było to, że w czasie śledztwa osób podejrzanych o herezje stosowano tortury, a oskarżeni właściwie nie mieli żadnych praw. Nawet jeśli ktoś przyznawał się do winy to i tak wymierzano mu karę. W niektórych wypadkach nie kończyło się na więzieniu, ale na wyroku śmierci. Inkwizycja to rozbudowana organizacja, która do osiągnięcia swoich celów nie wahała się użyć nieetycznych metod. Nie liczyła się przy tym z jednostką. Wśród jej kar było także palenie na stosie. Takie sposoby krzewienia wiary chrześcijańskiej pozostawiają dużo do życzenia. Specyficznie rozumiano służbę Bogu. Co więcej bardzo zróżnicowana atmosfera była także w zakonach. Za murami klasztoru, czy opactwa nierzadko zgromadzono ogromne bogactwa. Tak więc zakonnicy żyli nie tylko ku chwale Pana. Co prawda byli odcięci od świata, ale i tak posiadali kontakt z tymi, którzy mieścili się poza murem. Pieniądze zdobywano w różny sposób, ale nie zawsze uczciwy. Chłopi, którzy pracą swoich rąk utrzymywali swojego pana, musieli również płacić daninę na klasztor. Wszyscy grzesznicy, którzy chcieli zyskać odpuszczenie grzechów, musieli także płacili za odpust.
W tym kontekście należy odczytywać debatę o ubóstwie Jezusa. Skoro nastąpił wzrost bogactwa duchownych, to trzeba było się zastanowić, czy jest to rzecz pozytywna. Pojawia się pytanie, czy Kościół powinien być tak ubogi jak Chrystus. Byli jednak zawsze tacy, którzy nad doczesny majątek przekładali swoje duchowe powołanie. Do nich należeli franciszkanie - zakon, którego założycielem był święty Franciszek z Asyżu. Duży przepych części duchownych kuł w oczy i znalazł swój wyraz w niezadowoleniu poddanych. Sprzedaż odpustów z kolei doprowadziła do reformacji, podziałów w łonie Kościoła i powstania nowych wyznań.
Warto jeszcze zwrócić uwagę także na inną sprawę. Mianowicie zakonnicy są bardzo dobrze wykształceni. Wiele uwagi poświęcaj studiowaniu mądrych ksiąg. Ich erudycja może imponować każdemu z nas. W czasie dyskusji mogą do woli przerzucać się cytatami i wykazywać się ogromnym zasobem wiedzy. Z prawdziwym uwielbieniem odczytują rękopisy i zagłębiają się zawarte tam prawdy. Niektórzy zakonnicy posiadali tak wyćwiczoną pamięć, że po przeczytaniu danego fragmentu byli wstanie go zapamiętać. Takie umiejętności zdobywali po latach uważnego studiowania ksiąg.
Według mnie "Imię róży" należy polecić każdemu, kto interesuje się historią, a zwłaszcza światem w okresie średniowiecza. Dzięki niej nasza wiedza na ten temat może znacznie się poszerzyć. Co więcej także ci, którzy lubią kryminały, znajdą w tej pozycji coś ciekawego dla siebie. Bowiem niespodziewane zdarzenia, straszne historie są na porządku dziennym. Wątek kryminalny buduje prawdziwe napięcie i dodaje smaku całej opowieści. Właściwie dzieło Eco powinno zaciekawić duże grono osób. Więc kto ma tylko taką możliwość, powinien sięgnąć do tej lektury.