Kiedyś Umberto Eco powiedział, że jego powieść jest "maszyną do wytwarzania interpretacji". Ta myśl najlepiej komentuje "Imię róży". Utwór ten jest tak skomplikowany, że właściwie można do woli podawać coraz to nowe interpretacje i właściwie żadna z nich nie może wyczerpać bogactwa wątków. Autor - wybitny mediewista, znany i semiotyk dokonał wręcz rzeczy niewiarygodnej. Stworzył dzieło, w którym poszczególne elementy współgrają i pasują do siebie. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że wszystkie one są potrzebne, aby uzyskać końcowy efekt. To nie jest typowa powieść, z góry wiadomym schematem fabularnym. Tu wszystko jest niewiadome, a liczba zaskakujących zdarzeń niewiarygodnie duża. Pojawia się wiele symboli, które poszerzają wymowę tekstu. One dają do myślenia, wprowadzają element zaskoczenia, zarysowują dodatkowe znaczenia. Już tytułowa "róża" sprawia czytelnikom prawdziwy kłopot. Sam autor mówi o niej, że "jest figurą symboliczną tak brzemienną w znaczeniu, że nie ma już prawie żadnego". To stwierdzenie niczego nie rozjaśnia, jeszcze bardziej komplikuje obraz. Wszystko to jest zgodne z zamierzeniem autorskim, bo jak powiedział Eco "tytuł ma stworzyć zamęt w głowie, nie zaś uszeregować idee". I rzeczywiście po przeczytaniu książki czytelnikowi musi towarzyszyć poczucie niedosytu. Jest wiele pytań, na które w końcu nie uzyskujemy odpowiedzi. Co więcej ma się wręcz poczucie chaosu.

Można wyróżnić zasadniczo dwa podstawowe wątki. Z jednej strony mamy do czynienia z kryminalną historią, a z drugiej pojawiają się motywy religijno-społeczne. Tak wielopłaszczyznową książkę trudno szybko scharakteryzować. Warto podkreślić, że wszystkie wątki biegną niejako równolegle i wzajemnie się przeplatają. Oczywiście towarzyszy im bogactwo epizodów, postaci, które także mają ważną rolę do odegrania. Wprost nie można się nadziwić tej obfitości fabularnej. Akcja biegnie w bardzo szybkim tempie i co jakiś czas komplikuje się w związku z niespodziewanymi zdarzeniami. Nawet epizody są niezwykle istotne, bo stanowią analogie do tego, co wcześniej miało miejsce. Czasami natomiast wyjaśniają i komentują to, co już się wydarzyło. Postawy i zachowania ludzkie nie różnoraki sposób są oświetlane. Chodzi przecież o to by zyskać jak najpełniejszy obraz.

Zasadnicza akcja powieści rozgrywa się w 1327 roku. Mamy przed naszymi oczami średniowieczne opactwo benedyktyńskie, które znajdujące się we Włoszech. Należy pamiętać, ze taki wybór miejsca jest jak najbardziej uzasadniony, bo Kościół w owym czasie dominował w życiu nie tylko religijnym, ale także społeczno-politycznym. Do opactwa po trudach podróży przybywa franciszkanin, zwany Wilhelmem z Baskerville, a towarzyszy mu pojętny uczeń i nowicjusz benedyktyński -Adsem z Melk. Angielski zakonnik musi wywiązać się z ważnych zadań. Z jednej strony jako wytrawny detektyw ma poszukać rozwiązania zagadki tajemniczych morderstw, które kolejne mają miejsce w obrębie opactwa. Na tym bowiem polegała prośba opata. Z kolei jako wysłannik cesarz ma brać czynny udział w dyspucie, która odbędzie się w tym miejscu. Na spotkaniu oprócz władzy świeckiej, będzie także reprezentowana władza religijna papieża. Obydwa stronnictwa będą rozmawiać na temat ubóstwa Jezusa i chcą przekonać się wzajemnie do zmiany poglądów. Po obydwu stronach są wytrawni dyskutanci, ludzie światli, wykształceni, prawdziwi erudyci, ale spór nie łatwo będzie można rozwiązać. Oczywiście więcej zrozumie z powieści ten, kto posiada dużą wiedzę historyczną na temat świata średniowiecznego. Wtedy wszelkie aluzje będą dla niego czytelne.

Zdarzeń w powieści jest mnóstwo. Czasami fabuła zwalnia, lecz Eco tworzy ciągłe napięcie. Atmosfera tak się zagęszcza, że czytelnik ma wrażenie, iż za krótką chwilę coś ważnego się wydarzy. Autor korzysta z schematu powieści realistycznej, gdy kreśli przed naszymi oczami bogatą panoramę postaci znajdujących się w opactwie. Barwnie opisuje nawet detale, bo chce, by wszyscy czytający odbyli swoistą podróż w czasie. Talent pisarza sprawia, iż wraz a kolejnymi stronami wchodzimy bliżej w atmosferę tamtych czasów, jesteśmy świadkami wydarzeń. Umberto Eco zapragnąć, aby odbiorcy jego dzieła weszli do opactwa. W związku z tym celowo mnoży niespodziewane wypadki, buduje atmosferę grozy i eskaluje niepokój. Tak zachęcony czytelnik pragnie znaleźć klucz do rozwikłania zagadki. Oczywiście są też fragmenty nużące, zwłaszcza pierwsze kilkadziesiąt stron wymagają pewnego wysiłku ze strony czytającego. Bowiem trzeba dopiero przywyknąć do takiej nietypowej konstrukcji świata powieściowego, wejść w atmosferę średniowiecza i dopiero wtedy można odczuwać przyjemność przy kolejno wertowanych kartkach. Warto przy tej okazji mieć na uwadze następujące stwierdzenie: "wciągnąć się w powieść to tak, jak wyruszyć w wyprawę górską".

Kiedy Eco wydał "Imię róży", wtedy jego talent pisarski zabłysnął w całej krasie. Właściwie narracja odbywa się z perspektywy jednego z bohaterów, który uczestniczył w wypadkach. Jest nim Adso z Melk, który opowiada historię ze znacznej perspektywy czasu. Średniowieczny kronikarz jest dobrym przekazicielem prawdy tamtych dni. Co zaskakujące, chociaż ma 80 lat, a w chwili opisywanych wydarzeń jedynie -18 lat, to wszystko doskonale pamięta. Zachował prawdziwą świeżość umysłu, co więcej potrafi bardzo szczegółowo zrelacjonować fakty sprzed wielu lat. Odtwarza je wiernie, bo wspomnienia pozostały w nim na zawsze i są nadal żywe. Na wszystko patrzymy niejako oczami Adso i z jego punku widzenia. To decyduje o pewnej wiarygodności przedstawienia.

Bohaterów w powieści występuje wielu, są wśród nich historyczne postacie - chociażby papież Jan XXIII - jak fikcyjne. Do najważniejszych należy niewątpliwie zaliczyć Wilhelma z Baskerville, Adsa z Melk oraz Jorga. Oprócz takich person pojawiają się drugorzędne i epizodyczne postacie. Na kartach książki pojawiają się oni i znikają. Musimy teraz przyjrzeć się bliżej Wilhelmowi. Jak przystało na franciszkanina wyróżnia go radość życia i pozytywne nastawienie do wszystkiego, co go otacza. Ceni zwłaszcza Rogera Bacona i uznaje go za przewodnika duchowego. Oczywiście dostrzega niepokojące elementy świata, ale wychodzi z założenia, że wszystko to można zmienić. Swoimi działaniami chce się do tego przyczynić. Z wielkim poświęceniem się angażuje się w zadania, których się podjął i nie chce się poddać nawet wtedy, gdy piętrzą się trudności. Wielki erudyta potrafi przy różnych okazjach czerpać ze swojej ogromnej wiedzy i pomnażać swoje umiejętności. Otwarty na nowe wyzwania dobrze radzi sobie z niespodziewanymi zdarzeniami. Genialnie, przenikliwie, pomysłowo kojarzy fakty i wyciąga wnioski. Jest prawdziwym mistrzem dedukcji. Wszystkie te umiejętności i osobiste cechy pomagają mu w znalezieniu właściwego rozwiązywania zagadki.

Anglik wierny jest rozumowi i ufa siłom umysłu. Trzeźwo ocenić każdą sytuację i umie wyciągać wnioski. Dążąc do perfekcji, jest niezwykle surowy nie tylko dla innych, ale także dla siebie. Od czasu do czasu ujawnia się jego duma. Zna swoją wartość i tego nie ukrywa. Przede wszystkim źródłem jego dumy jest rozum. Wilhelm wierzył w prawdy wiary, ale tego szczególnie nie eksponuje. Egzaltacja i rozrzewnienie religijne Adsa są mu zupełnie obce. Bowiem "jego wzruszenia były czysto umysłowe albo stłumione".

Przeciwieństwem głównego bohatera jest Adso z Melk. Ten osiemnastoletni młodzieniec w towarzystwie światowego Anglika wędrował po świecie i zdobywał mądrość. Był nowicjusz benedyktyńskim i w wielu sytuacjach sięgał po radę do swojego mistrza, który przewyższał go inteligencją. Nic wiec dziwnego, że swojego nauczyciela i opiekuna darzył sympatią, podziwiał i chciał go naśladować. Jego wiedza wzrastała wraz z przybywaniem mu doświadczeń.

Warto podkreślić, że prowadzone śledztwo w celu wyjaśnienia przyczyn morderstw było przepełnione tajemniczymi znakami i niezwykle pasjonujące. Co jakiś czas pojawiał się nowy ślad, ale kiedy go bliżej zbadano, okazywał się fałszywy. Właściwie kluczyli cały czas niczym po labiryncie i nie mogli znaleźć wyjścia z ciemności. Te trudności symbolizuje także biblioteka posiadająca wiele zawiłych korytarzy. Labirynt jest przejrzystym znakiem zagadki, nad którą głowiły się najtęższe umysły. Tylko ktoś niezwykle inteligentny oraz konsekwentny w dążeniu do celu mógł dotrzeć do prawdy. Udało się to Wilhelmowi, który przeszedł labirynt z Adsem. Wśród zgromadzonych dzieł odkrył przyczynę wszelkich zbrodni. Była nią księga filozofii, zawierająca zakazaną wiedzę. Jednak sukces odkrywców był połowiczny, bowiem w gmatwaninie sal tajemnica miała pozostać na zawsze. Biblioteka z cennymi księgami i całym opactwem spłonęła. Pozostały tylko zgliszcza.

Labirynt przywołuje mitologiczne skojarzenia. W tej wrogiej przestrzeni, pełnej zakamarków, zwodniczych korytarzy znajdował się ślepiec Jorge. Czekał na śmiałków w środku labiryntu niczym mitologiczny Minotaur. Jorge jest pesymistycznie nastawiony do świata, przejawia fanatyzm religijny i zacofanie. Chce zachować stary porządek i wszelkie nowinki, zmiany napawają go przerażeniem. Oddaje się misji pilnowania wiedzy zdobytej niegdyś przez pokolenia wiedzy. Jest ostrożny, nieufny, ale także przenikliwy i pełen inwencji. Nieodparcie wierzy w nadejście Antychrysta. W pewien sposób uosabia siły ciemności. Nie lubi śmiechu i żywi do niego podejrzliwość. Twierdzi nawet: "Śmiech to słabość, zepsucie, jałowość naszego ciała". Doświadczony Anglik niczym Tezeusz zdołał pokonać potwora, ale nie uratował ksiąg. To częściowe zwycięstwo okraszone zostało więc goryczą porażki. Adso wyznał nawet, że "Wilhelm ujawnił mi swoje rozczarowanie w obliczu ruiny opactwa". Tak kończy się jedna z historii.

Ważną role w powieści rozgrywa konflikt wartości. Jorge i Wilhelm stoją po przeciwnych stronach i próbują nakłonić przeciwnika do zmiany poglądów. Antagonizm narasta, aż w końcu osiąga prawdziwą kulminację. Dochodzi do prawdziwej kłótni i zażartej wymiany poglądów. Pomimo sprzeczności głoszonych tez, przeciwnicy potrafili się wzajemnie szanować. Doceniali wielkość rywala. Ado mówił nawet, że "podziwiali się wzajemnie, jakby każdy z nich działał po to tylko, by uzyskać poklask drugiego". Tak więc ostateczne starcie w końcu musiało się pojawić. Jorge oświadczył Wilhelmowi nawet: "Byłeś więcej wart od innych". Tym samym docenia przenikliwość i mądrość przeciwnika. Wyznaje również: "Od pierwszego dnia pojąłem, że pojmiesz. Po twoim głosie, po sposobie, w jaki doprowadziłeś mnie do rozprawiania o rzeczach, o których nie chciałem, by rozprawiano". Jednak nie chciał, by Anglik dotarł do drugiej księgi "Poetyki" Arystotelesa. Propagowanie tego dzieła uważał za zgubne dla całej ludzkości. Miał świadomość, że śmiech zyskałby miano nowej sztuki, która byłaby w stanie unicestwić strach. Jednak Jorge pragnął, aby ludzie pozostali ulegli i bojaźliwi. Popularyzacja księgi Arystotelesa przyniosłaby zmiany w dotychczasowym porządku społecznym, a to nie wszystkim się podobało. Istniało ryzyko, że komedia, będąca "igraszkami rozpętanej wyobraźni", zyskałaby naczelne miejsce w hierarchii. Natomiast rola Boga zostałaby znacznie ograniczona. W świadomości wielu zepchnięty zostałby gdzieś daleko w tył. Nikt nie pamiętałby o modlitwie i kontemplacji. Z takim przedstawieniem sprawy nie zgadzał się Wilhelm, który zarzucił ślepcowi: "jesteś diabłem i jak diabeł żyjesz w ciemności". Przekonał się, że nie nakłoni Jorge do zmiany stanowiska.

Oczywiście to tylko niektóre z wątków, problemów zarysowanych w powieści. Wyczerpanie tematu wprost jest niemożliwe, bo tak wiele tam różnych kwestii poruszono. Właściwie w powieści Umberto Eco każdy czytelnik może coś znaleźć dla siebie. Oczywiście "Imię róży" w szczególny sposób zainteresuje miłośników średniowiecza. Oni w książce znajdą prawdziwą strawę duchową i z pewnością nie będą się mogli oderwać. Jednak także inni znajdą w niej rzecz godną uwagi. Kryminalna zagadka wciągnie wszystkich. Poza tym warto przyjrzeć się również gąszczowi postaci, psychologicznym rozgrywkom, zaskakującym zdarzeniom. Powieść napisana przystępnym językiem, z wartką akcją znajdzie wielu zwolenników. Ci, którzy jej nie znają powinni jak najszybciej nadrobić zaległości.